
Nadszedł czas, w którym pękają osobiste wyobrażenia i ograniczenia.
Nie będzie to łatwy okres, wyzwolą się nagle emocjonalne reakcje,
staną na
przeszkodzie fizyczne i zdrowotne problemy, pojawią się
dziwne sytuacje, odezwą
się systemy wiary zakodowane w świadomości
zbiorowej. Światło rzuci nowe wyzwanie.
W chwili zintegrowania
biegunów zmienią się wszystkie dotychczasowe przekonania, uruchomią
się nowe procesy, nastąpią gwałtowne zmiany w ludzkiej świadomości.
Nowy przypływ siły - silna kosmiczna wibracja będzie niszczyć
wysoki
stopień zesztywnienia. Powoli opuszczamy trzeci wymiar, przed
człowiekiem skok kwantowy, czas na przebudzenie uśpionych warstw
pamięci.
Człowiek wyrusza w kosmos aby budować nową własną
osobowość.
Od każdego z nas indywidualnie zależy jaką drogę wybierze, jaką
rzeczywistość zechce kształtować. Czy porzuci dotychczasowe
doświadczenia, zaprzeczenia i otworzy oczy na niezwykłe wydarzenia,
które już nadciągają z kosmosu ... musi sobie szczerze odpowiedzieć,
czy jest już zdolny na otwarcie własnych furtek aby wpuścić w swoje
ciało Wielką Energię ... czy się jeszcze wzbrania, odrzuca to co
nowe, niedowierza...? Tylko otwarte na oścież bramy ułatwią
proces transformacji.

Kosmiczna Energia - dziwny pokarm życia, reprezentuje wibrację,
z
której zrodziło
się wszelakie życie. Pierwsze było słowo - czyli dźwięk,
który
wytworzył spirale ewolucji
a później już jak po pajęczynie - idąc za
echem dźwięku zazębiły się
wszystkie punkty
w przestrzeni i w czasie.
"...słyszałam wokół siebie dziwne drobne szelesty, zadawałam sobie
pytanie - co to jest? Działały mi na nerwy, mój słuch stał się jakiś
nadwrażliwy, swędziało mnie w uszach, coś tam bez przerwy się działo...? Byłam kilka razy u lekarza, bez skutku...
(wrzesień 2000)
We wrześniu 2000 r. przyszły też nowe symptomy, usłyszałam
w mojej
głowie jakieś trzaski. Przypominały mi pękające bańki mydlane
w
kąpieli. Z początku były ciche i sporadyczne.
W październiku drastycznie
się nasiliły na przemian z hukami, które
już od wielu tygodni spędzały mi sen
z oczu. W moim mózgu coś się
poruszało, miałam wrażenie, że są to jakieś maleńkie ruchome
kuleczki, które pękają. Któregoś dnia poczułam w środku głowy i na
jej czubku płynąca rzekę złożoną z tych kuleczek, poruszały się z
wielką prędkością. To zjawisko nie było bolesne tylko mocno
irytujące, nie umiałam go wytłumaczyć, bałam się...
Znalazłam chińskiego lekarza-naturopatę, opowiedziałam mu o swoich
problemach - powiedział - masz
wiatr w głowie... nigdy wcześniej nie słyszałam o czymś
takim ? Dał mi naturalne ziołowe tabletki, obiecał, że pomogą.
Zażyłam 2 tabletki i dopiero wtedy zrobił się "prawdziwy wiatr", to
było już tornado. Nie mogłam sobie z tym poradzić, doszły zawroty
głowy, z trudem trzymałam się na nogach, moja twarz zrobiła się
zielona. Dziwna rzeka ruszyła całą
parą. Czułam się jak na krążącej bez końca zwariowanej karuzeli.
Trwało to kilka dni.

Dzisiaj już wiem, w ten sposób manifestowała się w moim ciele
Energia Kundalini.
Rzeka energii zaczynała być aktywna, płynęła
swoim naturalnym rytmem i nie życzyła
sobie żadnych ograniczeń. Nie
była to już normalna energia "ki", która dotychczas mieszkała w moim
ciele, wyzwalała się elektryczno-magnetyczna siła, czułam się bardzo
dziwnie.
13 października 2000 r. przeżyłam wielki szok, najcięższe
doświadczenie
mojego życia.
W tym dniu przeszyła moje ciało niezliczona ilość elektrycznych
"strzałów"; w prawą skroń, przez całe ciało i wokół głowy. Było to
niezwykle okrutne przeżycie, jeszcze parę miesięcy później na
wspomnienie tamtej nocy robiłam wymówki Bogu, nie mogłam spokojnie o
tym myśleć, płakałam. 13 października po raz kolejny znalazłam się
na emergency ... tej nocy zdarzyło się zbyt wiele ...(LINK!)
Nikt wówczas nie potrafił mi wytłumaczyć - co się dzieje?... ani
pomóc,
zdumieni lekarze stawali koło mojego łóżka, z wielkim oczami
słuchali moich
wyjaśnień. Dla mnie był to wielki dramat. Cierpiałam
na dziwną chorobę, nikt nie umiał
mi ulżyć. Żyłam w wielkiej
nieświadomości, nie mogłam pojąć skąd w moim ciele wzięła
się taka
potężna elektryczność. Minęło jeszcze kilka lat zanim rozwiązałam tą
zagadkę.

W procesie Kundalini występuje zmiana elektronów w środowisku
materialnym. Pojawiają się silne zakłócenia w polu
elektromagnetycznym
(ESD). W ciele zaczyna być produkowane
powietrze, do tej pory naukowcy
nie umieją dostatecznie wyjaśnić
skąd bierze się to powietrze ... czytałam dokładnie
prace
kanadyjskiego psychiatry prof. Johna White, który opisał proces
wyższej ewolucji człowieka. Elektryczność produkuje magnetyzm,
gorąco, zmieniają się wartości elektronów
i protonów, następują
bioelektryczne wyładowania (strzały). Wyższa energia wytwarza
w
ciele silne promieniowanie elektromagnetyczne, pobudza przemianę
materii, krążenie, zwiększa odporność organizmu. Zachwianie
elektronów w stosunku do protonów przyśpiesza jonizacje w całym polu
elektrycznym. W jednym czasie jonizuje się wielka
ilość atomów,
wszystko dzieje się jak na przyśpieszonym filmie. Powstaje w jednym
czasie lawina jonów zmieniając natężenie pola elektrycznego.
Uderzenie Energii Kundalini jest dla organizmu szokiem, powoduje
silne bóle głowy, wyzwala potężne ilości ciepła.

Zjawisko jonizacji wywołuje w ciele dużą gorączkę, nadciśnienie
krwi,
efekty świetlne ... i wiele innych odczuć nie znanych w ciele
do tej pory. Minie
jeszcze dużo czasu zanim wszystko się
ustabilizuje. Na początku energia płynie we wszystkich kierunkach
szukając dla siebie miejsca, przekuwa nowe kanały, powiększa czakry.
Następnie idą zmiany chemiczne. Może się zdarzyć, że w tym czasie
wystąpią niedobory lub nadwyżki: sodu, potasu, magnezu i innych
substancji chemicznych. Cały system bioelektromagnetyczny ulega
przeobrażeniu. Silny prąd wnika w nerwy, w mięśnie, wypełnia każdą
komórkę ciała, od tej pory wibrują już szybciej, stąd uczucie
wibrowania, trzęsienia ciałem, zawroty głowy. Ciało wprowadzone
zostaje w wielki ruch i nie pozostaje już niezauważone, człowiek
będzie odbierał każdą swoją komórkę. Następuje intensywny proces
samoistnego oczyszczania i wypalanie karmy a z tym wiąże się silny
ból całego ciała, gęste poty, bezsenność lub nadmierne zmęczenie.
Człowiek z procesem Kundalini
nie jest zdolny pracować, obowiązki
dnia codziennego są dla niego potężnym wyzwaniem. Miną długie lata
zanim cały organizm unormuje się i przestawi na nowy odbiór energii.
Energia Kundalini stopniowo usunie wszystkie choroby, zwiększy moce
ciała, odmładza.
Wewnętrzne światło w ciele jest połączone z ESD, komórki zaczynają
iluminować ultrafioletem, który wnika głęboko w pole morfogeniczne,
zmienia się
kolor skóry, ciało promieniuje, błyszczą oczy. Wyższe
natężenie światła zmagazynowane
w komórkach będzie zapalnikiem dla
DNA w następnym etapie procesu
transformacji. Światło pobudzi serce
i umysł, wspólnie zjednoczy.

"... Oświecenie jest połączeniem światła w sercu i umyśle.
Ciało zapromieniuje tysiącem słońc ..."
(Ramana Maharshi)
Z każdym rokiem obserwuję inne procesy Kundalini. Jedne symptomy
ustępują, pojawiają się nowe, nie ma końca. Jest tylko taka
pociecha, że
subtelnieją. Nigdy nie wiem co nastąpi jutro czy nawet
za pięć minut. Wszystko
toczy się błyskawicznie chociaż Kundalini
wcale się nie śpieszy. Zmienia się cały metabolizm i pole
elektromagnetyczne. Przez wszystkie lata od pierwszego dnia od
uwolnienia się tej potężnej energii czuję cały czas w swoim ciele
elektryczność, słyszę
jak mi gra w charakterystycznym rytmie cały
układ nerwowy i czakry. Nagłe wstrząsy ciała powodują elektryczne
wyładowania, kiedy chcę przyśpieszyć własne tępo życia natychmiast
muszę sobie usiąść. W ciele następuje reakcja jak w butelce
wzburzonego szampana. Mam wrażenie, że eksploduję, następuje
omdlenie, oblewa mnie pot. Nie wolno mnie pośpieszać, muszę sama
narzucać własne tępo i wtedy wszystko jest w należytym porządku. Był
czas, że czułam iskierki prądu tylko między swoimi palcami u rąk,
obecnie są już na całym ciele. Kiedy przesuwam gwałtownie palcami po
innych częściach ciała figlarne iskierki odrywają się i
charakterystycznie pykając dają o sobie znać. Często zupełnie
nieświadomie strzelam elektrycznością w innych ludzi. Zauważyłam, że
najczęściej taki strzał dostają ludzie ciężko chorzy. Bardzo mocno
tą elektryczność ściągają zwierzęta i wyraźnie ją lubią, dzięki niej
mam wielu czworonożnych kumpli. Moje koty rywalizują o miejsce na
moich
kolanach, o krzesło na którym przed chwilą siedziałam.

Fajna historyjka przydarzyła mi się kiedy byłam 5 lat temu w Polsce.
Po kilku
dniach pobytu w środku nocy mojej rodzinki kotka, która
miała trójkę nowonarodzonych dzieciaczków na strychu domu gwałtownie
zaczęła dobijać się do drzwi. Brat otworzył
drzwi i zobaczył, że
niesie w zębach swojego malucha. Przybiegła od razu do mnie na łóżko
i położyła swojego maluszka przy moim boku, wybiegła i za chwilę
przyniosła następne swoje baby i następne. Sama usiadła u mnie w
nogach i spokojnie mruczała. Zauważyłam, że jeden kotek był chory.
Nawet kiedy brat przetransportował kocią rodzinkę do pudełka za
chwilę ponownie miałam ich w łóżku. Nie dało rady, kotka nie
rezygnowała. Filuta wcale mnie nie znała, kiedy przyjechałam
siedziała cały czas z kotkami na strychu. Później byłyśmy już dobre
kumpele. Mój brat w środku nocy uwiecznił to wydarzenie, pstryknął
nam zdjęcie.

Elektryczność nasila się nocą, przez całe ciało płynie silny
strumień energii,
najmocniej daje o sobie znać o 2-giej w nocy i tak
trwa przez wiele godzin. Słyszę
w ciele odgłosy podobne do linii
wysokiego napięcia, najintensywniej pracuje w głowie
i w
kręgosłupie. Wówczas w całym ciele pojawia się bardzo silny
magnetyzm, trudno mi
się podnieść z łóżka, ciężko otworzyć oczy.
Jeśli muszę w takim stanie wstać trzymam
się czego mogę by się nie
przewrócić. Intensywna faza nocna jest związana z silnym
promieniowanie z Planety Merkury, która jest odpowiedzialna za
Energię Kundalini,
nastąpiło wspólne połączenie i stamtąd płynie
kosmiczna energia do ciała.
Merkury, zwany Synem Mądrości - sekretna Planeta Gautamy Buddhy.
Najbardziej jest aktywny w okresie Wesak (LINK!).
Inna nazwa Merkuergo - Stróż Słońca. Znajduje się pod zarządem Arch.
Michała i Arch. Rafaela, dwaj z czwórki Wielkich Budowniczych -
czterech filarów świata, Panów Karmy i opiekunów ludzkości. Stoją
jako pierwsi u tronu Bożego.
Imię Buddhy wywodzi się od korzenia budh, ten, który się oświecił,
przebudził się w Bogu, Wielka Mądrość. Merkury był zawsze znany jako
Bóg Sekretnej Mądrości. Kundalini koresponduje z płynem zwanym
merkury,
który aktywuje Ogień Kundalini, budzi głębokie spirytualne
wnętrze.
Elektryczna muzyka towarzyszy mi od 13 października 2000 r. Przez te
lata nie było nawet jednej minuty przerwy, gra cały czas niczym
orkiestra składająca się z szeleszczących iskierek ognia, przypomina
mi śpiew greckich cykad. Często dołączają inne dźwięki - trzaski,
podobne jakie słychać przy paleniu się drzewa w ognisku lub przy
łamaniu suchych gałązek. Najczęściej słychać je w głowie i w
kręgosłupie. Nierzadko zdarza się też głos niczym echo idące z
kosmosu, jakby ktoś śpiewał mantrę OM, na czubku głowy odzywa się
świergot ptaka - ten ostatni dźwięk zawsze mnie zdumiewa, jest
najbardziej tajemniczy.
Kundalini integruje ciało i ducha, wyzwala Święty Ogień, aktywuje
Wyższą Świadomość.
Stan Oświecenia osiąga się wówczas kiedy uaktywni się wszystkie 13
czakr.

Kundalini w ciele, mała iskierka Boskości, która potrafi przewrócić
całe dotychczasowe człowieka życie. Mała Iskierka, ale dla kosmosu,
dla
ludzkiego ciała jest wulkanem. Zniszczy i wypali starą ziemię,
stworzy nowe
warunki dla własnego bytu i posieje własne ziarno ...
w tym wielkim żarze rodzi
się nowe życie a Bóg wpuszcza swoje
wielkie tajemnice bo wie, że tam już kiełkuje
ziarenko czystego
zamiaru. Odżywiane wibrującą wspaniałością wchodzi we własny rytm.
Bóg umieścił taką iskierkę w każdym człowieku, jest to obietnica
przebudzenia naznaczona wieczną miłością. Weź do ręki własne
krzesiwo i zapal ten Święty Ogień.
Niech płonie!

"... Tydzień temu miałam ciężkie
chwile. W nocy sparaliżowało moją lewą
stronę ciała, najbardziej
ucierpiała noga. Coś dziwnego działo się w moim
prawym przedramieniu
i w łokciu. Trwało to parę godzin. Leżałam cichutko,
bo cóż mogłam
zrobić, nie było ze mną nikogo. Tak jak przypuszczałam przeszło
samo. Dziękuję Bogu, że już nie panikuję, nauczyłam się wielkiej
cierpliwości, obserwuje ciało i czekam modląc się cichutko...
nauczyłam się żyć w bólu nie zażywając żadnych przeciwbólowych
specyfików. W dzień bolało mnie lewe
biodro i całe udo. Nie mogłam
chodzić. Po tym wydarzeniu skontaktowałam
się z Dr. P. Sarbiną,
pomaga w Spiritual Emergency w Vancouver. Umawiam się
z nim jak już
sama nie mam siły zmagać się z własnym życiem. Robił ze mną
ćwiczenia oddechowe, można z nim pogadać, można się wyżalić, wie o
co chodzi. Kiedy ostatni raz byłam u niego kiwał nade mną głową i
powiedział - "Vikky,
you are powerful woman". Zapytałam jak mam to
rozumieć bo
przecież ledwo dyszę ? W odpowiedzi zaśmiał się tylko... (grudzień 2001)

cdn...
Vancouver
18 July 2008
WIESŁAWA
|