
Moja życiowa ścieżka jest moją własną, każdy ma swoją. Przychodzimy
na Ziemię z różnych poziomów świadomości, czym wyższy tym mocniej
odbieramy własną transformację.
Na Ziemi spotykamy się z trzech wymiarową rzeczywistością, wyższej
rozwinięta dusza za wszelką cenę wyrywa do uniwersalnej
rzeczywistości i jest jej zupełnie obojętne jaką cenę zapłaci za to
ciało. Nadaje kierunek tylko swoim wewnętrznym pragnieniom. Wyższe
dusze są siewem Bożym. Przychodzą na świat już gotowe na przyjęcie
prawdziwego bytu.
Płyną na fali swojego przeznaczenia i w chwili przebudzenia
automatycznie rozumieją Kosmiczne Prawdy.
Mistyczna podróż jest drogą pełną przeciwności, krętą i wypełnioną
nieoczekiwanymi doświadczeniami, które nieustannie targają sercem,
popychają gwałtownie do nowych wyrzeczeń, ma się wrażenie ciągłego
umierania. Czytając biografie mistyków można z łatwością znaleźć ich
ciężkie zmagania z takimi problemami. Ból, cierpienie, frustracja,
brak szacunku ze strony środowiska, nędza ... Wśród dużej grupy
ludzi utarło się, że Kundalini to bajkowy proces, tańczące narodziny
motyla. Jednak zanim motyl wyfrunie z kokonu musi odtańczyć wielki
ceremoniał, nikt mu w tym nie może pomóc.

Wystarczy zaobserwować narodziny motyla, jak mocno się zmaga aby z
brzydkiej larwy przetransferować się w piękną formę. Umiera brzydka
larwa a w jej miejsce rodzi się subtelny motyl. W tym procesie
pozostaje sam, nikt nie może mu pomóc uwolnić się z jego kokonu,
szybciej uwolniony nie będzie zdolny by pofrunąć, nie wykształci
dostatecznie swoich skrzydeł, już do końca życia będzie skazany na
kontakt z ziemią, nie zazna smaku wolności i szybko umrze. Podobnie
jest z człowiekiem, zanim wyfrunie ze swojego ciała, zanim wytryśnie
z niego wspaniała fontanna prawdziwego życia wiele wycierpi...
i musi ten proces przejść sam... nikt nie może mu pomóc!

"... kiedy decydowałem się pisać do ciebie zaczynał się bardzo silny
ból głowy;
z powodu którego jak się wydawało głowa natychmiast mi pęknie. Temu
bólowi towarzyszył bardzo ostry ból w prawej ręce, który
uniemożliwiał mi trzymanie pióra...
Pragniesz znać stan mojego zdrowia, oto zaspakajam twoje pragnienie.
Dzięki Panu Bogu, bo wcale nie miałem torsji od Bożego Narodzenia,
poprzednio nie mogłem przyjmować nic oprócz czystej wody. Czuję, że
siły mi na tyle wróciły, że mogę trochę spacerować bez większych
trudności. Gorączka jednak nie chce mnie opuścić i prawie codziennie
"składa mi wizytę" pod wieczór a po niej następuje obfite pocenie
się. Kaszel i bóle w klatce piersiowej oraz w plecach są takie, że
sprawiają mi ciągłe cierpienie większe niż cokolwiek innego..."
(Ojciec Pio)
Dusza w ogniu

- tak można powiedzieć o procesie Kundalini w ludzkim ciele. Wyrywa
się do czegoś nowego lecz ciało nadal ją trzyma. Zanim ostatecznie
nie połączy się ze Źródłem będzie wzlatać i upadać, prowadzi wielką
walkę z ego. Zanim ziemska natura i duch stopią się we wspólnym
objęciu pojawi się wiele cierpień i bólu. Powoli ten "kielich"
napełni się świętym ogniem, dusza powraca do domu, zachwyca się
najczystszą miłością. Minie jeszcze wiele czasu zanim z Boskiego
Pucharu będzie napełniona ludzka czara. Wielka alchemia
wniebowstąpienia, przemiany ołowiu w złoto jest długim procesem i
sam Bóg stoi na jej straży.
"...Życie tutaj na Ziemi męczy mnie, Mój Ojcze. Jest taką gorzką
męką dla mnie życie na wygnaniu, że już dłużej nie mogę wytrzymać.
Pragnę śmierci tylko dla zjednoczenia się z nierozerwalnymi więzami
z Boskim Oblubieńcem...
wygląda na to, że stan mojego zdrowia jest bez zmian, z tą różnicą,
że bóle w klatce piersiowej wydają się od kilku dni bardziej
uporczywe. Nie znam przyczyny tego i w milczeniu wielbię i całuję
rękę Tego, który mnie uderza, widząc dobrze, że On sam jest Tym,
który z jednej strony mnie trapi a z drugiej pociesza..."
(Ojcie Pio)

Nie jest łatwo wyrwać się duszy kiedy wybrała przeznaczenie
ziemskiego pielgrzyma. Transformacja będzie początkiem drogi,
pierwszym krokiem w kierunku własnego przeznaczenia. Wrodzony
spirytualny obowiązek rzuca nowe wyzwania.
Przez długie lata mojego złego samopoczucia nigdy nie łączyłam moich
dolegliwości
ze spirytualnym rozwojem. Nawet nie zdawałam sobie sprawy jakoby coś
takiego było możliwe? Nigdy w ten sposób nie myślałam; bóle ciała i
zły nastrój utożsamiałam z chorobą. Był tylko jeden problem, żaden
lekarz nie umiał jej znaleźć. W sierpniu i we wrześniu 2000 r. z
powodu silnych bóli głowy szukano u mnie guza mózgu, dzięki Bogu nie
znaleziono.
Z jednej strony bardzo się ucieszyłam, ale z drugiej nie wiedziałam
co mam dalej robić ? Bóle, dziwny wiatr przypominający tornado, huki
i dudnienia w głowie były nie do zniesienia, do tego bolał mnie
silnie kręgosłup, szczególnie w okolicy piersiowej, mięśnie, stawy,
doszła depresja ... W chwili pojawienia się mistycznych doświadczeń
wiedziałam już, że to nie jest zwykła choroba, ale ciągle nie mogłam
zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi ?
Od ośmiu lat moje ciało jest podłączone pod wielką elektryczność,
najmocniej manifestuje się nocami i we wczesnych godzinach rannych.
Nie mogę powiedzieć by mi to sprawiało przyjemność, dzisiaj już
umiem z tym żyć, nie irytują mnie więcej silne szarpnięcia ciałem.
Na początku tego doświadczenia podejrzewałam, że może to być jakiś
rodzaj padaczki.
W listopadzie 2000 r. instynktownie zaczęłam się domyślać, że moje
ciało jest pod wpływem jakiejś silnej energii, która wnika we mnie z
kosmosu. Miesiąc później byłam już tego pewna
i wiedziałam, że wszystko to co się ze mną dzieje nazywa się
Kundalini.

Wiele symptomów Kundalini jest mocno dokuczliwych lecz najmocniej
frustrujące dla mnie są paraliże. Zdarzają się podczas snu, w ciało
wchodzi dziwna fala magnetyzmu, staje się okrutnie ciężkie, nie
można otworzyć oczu czy uczynić jakiegokolwiek ruchu ani nie można
wydobyć z siebie głosu. Dusza miota się w środku "martwego ciała",
bo tak go wówczas odbieram, mam wrażenie, że jestem spętana i
wrzucona do ciasnej klatki. Trwa to dłużej i krócej, trudno mi
określić, każda minuta jest wiecznością. W takich chwilach nie mam
świadków albo osoby ze mną przebywające myślą, że słodko śpię i nie
chcą mi przerywać snu. Nie przeczuwają, że ja walczę o odzyskanie
władzy w ciele. W chwili kiedy się wyrywam z tego stanu następuje
natychmiastowa ulga. Przez ostanie dwa lata zdarza mi się to już
sporadycznie i mam cichą nadzieję, że wkrótce ustąpi na zawsze.
Dużo objawów Kundalini nie jest łatwe, nawet jeśli nie są bolesne.
Od sierpnia 2000 r. męczyły mnie gorączki, przychodziły
wieczorem około piątej, codziennie przez długie miesiące
moja temperatura była podwyższona. Różnie to bywało; jednego
dnia 37,5 innego 39 stopni C. Bardzo męczyły mnie gęste
poty, czułam się w nich jak w umoczona w miodzie, trwały
godzinami, nie były łatwe nagłe uderzenia gorąca i zaraz po
nich fale wielkiego zimna. Do tej pory mam problem z
temperaturą ciała. Pomimo, że czuję w nim ogień, na zewnątrz
marznę i trzepie mnie zimno nawet w czasie upałów. Moim
wielkim problemem było nadciśnienie krwi, wyskakiwało nawet
przeszło 220... bardzo mnie męczyło, dusiłam się... w dniu
dzisiejszym mam zupełnie normalne - mój lekarz mówi, że mam
wyniki badań jak nastolatka... a ciało ciągle boli...? i nie
widać końca...

W chwili przebudzenia Kundalini pojawia się wewnątrz ciała
świetlista eksplozja. Wewnętrzne światło najbardziej jest widoczne
nocą. W moim przypadku widzę światła nie tylko w nocy i przy
zamkniętych oczach, widzę również w dzień kiedy oczy są otworzone,
złote błyski światła krążą wokół mnie. Potrafię je widzieć czubkiem
i tyłem głowy. Wielokrotnie bywają tak intensywne aż krzyczę z
wrażenia, świetliste formy wprawiają mnie w zdumienie i zachwyt: np.
kręcące się kółka, gwiazdy, złote kule, aureole, błyskawice.

"... Wieczorem kiedy siedziałam na kanapie, dłubałam na drutach
sweterek nagle
z mojego lewego boku na wysokości moich oczów zapaliła się złota
kula, rozpryskiwała na wszystkie strony złotymi iskrami, wyglądała
jak sztuczny ogień. Widziałam już wcześniej kilka razy podobne
zjawisko, z początku szukałam skąd pochodzi to światło ? Niestety
... nie było wyjaśnienia.. . Od wielu miesięcy światło pojawia się
koło mnie każdego dnia. Widzę też "złote okna" a w nich twarze ...
mam odczucie, że to Aniołowie.
(Moje notatki - sierpień 2001)
"... Dzisiaj przed południem złapał
mnie silny ból w klatce piersiowej aż krzyczałam z bólu, miałam
wrażenie, że mnie ktoś przebija nożem. Minęło parę godzin i nadal
mam omdlenia. Musiałam się położyć, było mi bardzo zimno. Przykryłam
się kołdrą i kocem. Moje ciało wirowało, wyraźnie czułam jak w
środku chodził mi cały kręgosłup jak młot pneumatyczny. Chwilami
miałam silniejsze szarpnięcia ciałem i uczucie, że frunę. Później
było mi bardzo gorąco. W mojej głowie coś się burzyło, widziałam
niebieskie i fioletowe kule. A teraz kiedy piszę "złoty piasek"
sypie się z moich oczu, pada na litery. Ten piasek jest taki
świetlisto-złoty jak maleńkie żaróweczki, rozpryskują się o kartkę i
znikają...
(25 Sierp. 2001)
"...dzisiejsza noc była bardzo
dziwna. Nie mogłam usnąć, kręciłam się w łóżku. Łapałam króciutkie
drzemki. Nagle coś się zdarzyło ... nie bardzo wiedziałam co to
znaczy ? Zobaczyłam wielką złotą rozpryskującą się kulę światła w
okolicy mojego pępka. Miałam wrażenie, że w środku mojego ciała
nastąpiła silna eksplozja. Naglę zaczęłam fruwać nad łóżkiem,
obserwowałam swoje ciało leżące na łóżku, było całe w ogniu jasnego
światła, tak jakby w środku zapaliła się potężna żarówka ... i ta
druga okrągła rozpryskująca się kula wirowała na moim brzuchu. To
zdarzenie nawet mi się podobało, miałam dziwne uczucie, nie był to
strach tylko zdumienie. A ja wspaniale się czułam, gdzieś pod
sufitem. Wszystko wróciło do normy i ja też byłam już w ciele, nawet
nie wiem kiedy powróciłam ? Czekałam aby jeszcze to zjawisko się
powtórzyło ... coś się jeszcze zdarzyło ...? Wiem, że mnie mocno
zdumiało ... niestety ... zostało mi to wymazane z pamięci ..."
(28 sierpień 2001)
Gurumayi Chidvlasananda

Najwięcej na temat kundalini wiedzą Hindusi. Gurumayi Chidvlasananda
mówiąc o Kundalini porównuje go do potężnego słońca i księżyca,
które wspólnie budzą się w człowieku. Gurumayi budziła się
spirytualnie przy boku Swami Muktanandy (LINK!).
Doświadcza Boskiej Świadomości w ciele ludzkim, jej nauki wyjaśniają
czym jest mistyczna podróż do Boga.

Uniwersum potrafi zachwycić człowieka różnorodną formą. Dzieło
Stworzenia jest potężnym polem, w którym wszystko jest możliwe.
Przychodzi czas i człowiek wychodzi z ciemności. Jakże niezbadane
jest jego wnętrze!
Od 2000 roku doświadczam cudownego zjawiska, w chwili zamknięcia
oczu po kilku sekundach nagle pod powiekami zaczyna się mocno
rozjaśniać, z początku to intensywne światło jest zbyt silne dla
źrenic, ale już po kilku sekundach oczy przyzwyczajają się i powoli
zaczyna kształtować się potężne słońce, jest koloru platynowo -
niebieskiego. Kręci się, nieustannie pulsuje i wciąga mocno w
siebie. Mam wrażenie, że chcę stopić się w jego wnętrzu, czuję
dziwne magnetyczne przyciąganie. Pozostaje długo w bezruchu aby jak
najdłużej być w pobliżu tego słońca, czuję się wspaniale. Często mam
wrażenie, że cały
mój mózg porusza się, każda jego komórka przesuwa się na inne
miejsce. Wtedy pojawiają się różne obrazy, wirujące mandale,
otwierają się w środku a ja wchodzę w nie dalej i dalej, każda z
nich jest inna i niezwykle piękna, mam wrażenie, że wówczas
przenikam wyżej i wyżej ... na moim czole pojawia się promień,
który przypomina mi radar, nieco później dołączają jeszcze dwa
mniejsze idące z gałek ocznych.

Życie człowieka, jego przeznaczenie jest uzależnione od
niewidzialnej ręki.
Ileż to nieoczekiwanego odmienia życie na zawsze. Wszystkie nasze
ruchy kierują nas ku otwartej świadomości, otwierają przed nami
nieograniczone możliwości. Nie potrzeba wcale zbyt dużo czynić aby
płynąć na nowej fali a w ciele manifestuje się tajemniczy kosmos.
Ciężko uchwycić ludzkim rozumem wyższe wymiary. Kosmiczna energia
kształtuje nowe świetliste ciało, subtelne moce dokonują
zjednoczenia, budzą uniwersalną komunikację. Człowiek powoli zaczyna
rozpoznawać prawdę, wznosi się do wyższego stanu świadomości.
Światła - galaktyczny język, transformacyjne pole gry przecinają
pęta skostniałych struktur. Światło przemienia wszystkie komórki,
porusza uśpione warstwy pamięci, wzbogaca mistyczne doświadczenia i
prowadzi do domu.

Boże ... siedzę i płaczę ...
obdarzyłeś mnie tak wielkim zaufaniem, otwierasz moje oczy na
potężne Twoje Prawdy. Wiem, że nie wolno mi trzymać tej wiedzy tylko
dla siebie, mam ją przekazać dalej... Boże, lękam się czy aby
tylko dobrze wszystko rozumiem?
nie chce wprowadzać nikogo w błąd... nie chce być przyczyną
ludzkich pomyłek...
Boże, taki natłok informacji gnieździ się w mojej głowie...?
piszę i piszę i nie ma końca...
jakże ciężko kroczyć za Tobą... a przecież jestem tylko
człowiekiem, czasami nie mam
siły napisać ani jednej linijki...
coraz częściej wszystko mnie męczy. Coraz mocniej odrywam się od
tego świata, ciągle mi dokuczają silne bóle głowy, omdlenia, jestem
obecna, ale jakże daleko od ziemi ... a tak szczerze mówiąc niczego
bym nie uczyniła bez Twojej pomocy,
czuje się taka bezsilna i słaba.
Ale wiem, że to moje doświadczenie jest bardzo owocne,
przez nie
nauczyłeś mnie rozpoznawać swój głos, swój świat ... w takiej chwili
znowu siadam
i piszę dalej... proszę wskaż mi szczerze wszystkie
Twoje drogi i daj mi więcej cierpliwości... i dziękuję Ci za
wszystko co dla mnie robisz.
cdn...
Vancouver
17 July 2008
WIESŁAWA

PÓJDĘ Z TOBĄ
Jezu jak ciężko
podążać za Tobą,
sił brakuje
i prowadzisz krętą drogą.
Chcę zostać i odpocząć
i tak mnie nie słuchają,
tyle wstydu się najem
bo żadnej litości nie mają.
Przysiądę na tym kamieniu,
popłynę przed siebie w marzeniach,
zapomnę o całym świecie,
cóż mi po cudzych strapieniach.
A czemu Ty się zatrzymałeś ?
I łzy w Twoich oczach ?
... ja płaczę
bo jeśli ty nie pójdziesz
ja będę musiał ...
i znowu mnie ukrzyżują.
No dobrze,
to ja już pójdę za Tobą dalej,
niech nas krzyżują razem.
Wiesława
Vancouver
19 Nov. 2005



|