MOJE DOŚWIADCZENIA

PODĄŻAĆ ZA DUCHEM CZASU...
(CZĘŚĆ 7)
LINK! DO CZĘŚCI 6

I tak pomału przez tysiąclecia podeszliśmy do Bramy Złotej Epoki, weszliśmy w XXI wiek...

Kiedy byłam jeszcze bardzo młodą osóbką pełną wigoru i bogatej wyobraźni zastanawiałam się czy będzie mi dane wejść w XXI wiek. Byłam słabego zdrowia, kilka razy w roku zaliczałam długie leżenie w łóżku z powodu dziwnej choroby, która trawiła moje ciało. Ale Boska Opaczność przeprowadziła mnie przez progi XXI wieku i to w taki sposób, że nawet moja najlepsza wyobraźnia wysiadła, Bóg otworzył mi drogę do samego Nieba. Zaczęłam poruszać się między dwoma światami, moje życie nabrało nowych barw.

Jako małej dziewczynce XXI wiek kojarzył się z wielką technologią, dużą wiedzą, zrozumieniem kosmosu a nawet z innymi - dziwacznymi ubraniami. Widziałam oczami wyobraźni "instrumenty", które mogły podglądać życie innych osób, rozmowy na odległość bez pomocy telefonu, maszyny pracujące za człowieka, widziałam świat pełen różnych zdarzeń, nie zawsze były pokojowe, bałam się wielkiej wojny ... chociaż widziałam ją gdzieś daleko w czasie ... Wiele z tych rzeczy się wypełniło, mamy kamery, mikrofony, wielką technologię, o której jeszcze pięćdziesiąt lat wcześniej nie myślał człowiek, a dzisiaj dostał ją na użytek dnia codziennego. Wypełniło się wiele moich osobistych zdarzeń, które mogły być tylko pięknymi snami albo... horrorami... często zastanawiałam się kto mi śle takie informacje, skąd się one we mnie biorą.

Dużo się zmieniło od czasów mojego dzieciństwa; wzrosła ludzka wiedza, poszerzyły się ludzkie marzenia, zmieniała się nasza świadomość na wielu polach. Inaczej postrzegamy świat, kosmos, rozumiemy zjawiska atmosferyczne, coraz więcej wyjaśniamy paranormalnych zjawisk...

Święty Augustyn powiedział:

...nie ma cudów tylko ludziom brakuje wiedzy...

Wygląda na to, że się nie pomylił. Ale czy we wszystkich rzeczach, które dzieją się teraz dotarliśmy aż tak daleko? Chyba nie... istnieją na świecie nadal stare wzorce, skostniałe poglądy, instytucje i osoby, które chcą wszystkich ludzi umieścić w tej samej ramce. We wzorce swojej indywidualnej tożsamości, obuć w te same zachowania i w specyficzny sposób myślenia. Najciaśniejszy punkt widzenia przejawiają światowe religie. Wiele z nich pozamykało swoje bramy do poznania innych rzeczywistości. Koncentrują się tylko na własnym terytorium. Światowe religie trzymają ludzi we własnym cieniu, niezwykle trudno przeciwstawić się temu murowi, aby beż żadnego niepokoju przeniknąć głębiej i poznać na własną rękę Istotę Boga.

Bóg przeprowadza człowieka do siebie przez samotnię ... 40 dni Jezusa na pustyni jest tego wielkim potwierdzeniem. Bóg sam prowadzi w nieznane i zakotwicza w swoim sercu z daleka od świata, ludzi ... cały czas sam czuwa nad taką osobą i trzyma ją mocno za rękę aby zapewnić jej bezpieczeństwo.

Dlaczego w takiej chwili izoluje człowieka, wpycha go w wielka samotnię, sprowadza na wielką pustynię ?

Jeśli ktoś prawdziwie otarł się o Światło Boże zna odpowiedź na to pytanie.

Aby w pełni przebudzić wnętrze człowieka Bóg zatapia go we własnym wnętrzu by sam człowiek mógł odkryć prawdziwą rzeczywistość, przeżywać Światło Boga bez świadków.

"... Wejdź w serce a stamtąd do Boga ..."
(Św. Augustyn)

Inaczej wygląda samotnia a inaczej służba ziemska, która zakłóca spokój ducha innymi rzeczami, odmiennymi świadomościami o różnych wzorcach zachowania. Chcesz prawdziwie poznać Światło i Miłość poddaj się swojej samotni i tam szukaj wskazówki do dalszych działań. Bezwarunkowa Miłość zawsze pośpieszy ci na pomoc.

W roku 2000 kiedy po raz pierwszy dotarł do moich zmysłów podmuch Boskiego wiatru, kiedy zaczęłam doświadczać paranormalnych rzeczy szukałam ratunku u lekarzy... różnie przyjmowali moje wewnętrzne wynurzenia, moje nowe emocje, silne reakcje... Jedni milczeli, inni próbowali coś działać ... a moja pani doktor kiedy zebrała wszystkie informacje o stanie mojego zdrowia, któregoś dnia mi zaproponowała:

- Idź do swojego kościoła, porozmawiaj z duchownymi, oni ci pomogą.

Zdziwiłam się tą propozycją, długo jeszcze dojrzewała we mnie ta decyzja. Zwierzyć się księdzu czy nie ...? Doszło do spotkania i chociaż ono było miłe to jednak mnie przytłoczyło, szybko zrozumiałam swój błąd. W tamtym czasie przeżywałam swój wielki wewnętrzny dramat, szukałam wsparcia i ratunku. Jeszcze wtedy wydawało mi się, że z każdym duchownym można śmiało rozmawiać o Bogu, o rzeczach, które ja przeżywałam ... zobaczyłam u swojego rozmówcy wesołe iskierki w oczach i pełnym ciętego humoru dowcipem komentował moje słowa ... zrobiło to na mnie smutne wrażenie, nie oczekiwałam takiej reakcji, wyszłam na "głupa" ... znowu jakiejś kobiecinie zachciało się być świętą, przyszła i bredzi, że widzi Jezusa. Zostałam sama. Moja pani doktor okazała się bardziej dojrzała niż 70-letni duchowny. Parę miesięcy później życie zetknęło mnie z grupą chrześcijańską, było to zupełnie luźne spotkanie i luźna dyskusja, nieoczekiwanie zostałam przez nich zaatakowana jakoby, że moje widzenia Chrystusa są obrazem przesyłanym mi przez szatana. Wyciągnęli Biblię, otoczyli w kółeczko i szybko odczyniali nade mną egzorcyzmy, modlitwy o moje uwolnienie od złego ducha ... nie zapomnieli postraszyć Bogiem, zacytowali mi wiele cytatów z Bilbli jaka kara mnie czeka za moje nierozsądne postępowanie. To był dla mnie szok. Po tym wydarzeniu byłam tak zdesperowana, że pragnęłam tylko jednego - własnej śmierci. I tak zostałam na lodzie zdana tylko na własne siły ... ukryłam swoje problemy , zamaskowałam w głębi siebie, nie chciałam się już więcej ośmieszać, nie miałam ochoty na żadne rozmowy z ludźmi.. Tylko najbliższe osoby wiedziały co się ze mną dzieje, bo niestety nie można było wszystkiego ukryć.

Moje życie stało się celem moich osobistych poszukiwań, ruszyłam do bibliotek, różnych kościołów, grup wyznaniowych, szukałam Boga. Słuchałam każdego bez względu na jego wyznanie kto miał coś do powiedzenia o Bogu. Składałam maleńkie cząsteczki, analizowałam, porównywałam do swoich doświadczeń aż nadszedł czas, że w oka mgnieniu zrozumiałam, że jest mi tylko potrzebna wewnętrzna cisza aby wejść do swojego serca i słuchać tylko prowadzenia Boga. Zaczęłam analizować słowa:

"... Bóg stworzył nas na swoje podobieństwo ..."

Więc we mnie samej musi być odpowiedź a nie w świecie zewnętrznym.

"...Bóg stworzył nas na jego podobieństwo... ziarenko, Jego maleńki wizerunek. Nie byłam człowiekiem modlitwy, medytacji, kontemplacji, patrzyłam na to wszystko nowymi oczami, odkrywałam na nowo modlitwę "Ojcze nasz." Wszystkie moje wcześniejsze drażliwe doświadczenia były wezwaniem aby powrócić do własnego serca, wypełnić się ciszą i cierpliwie czekać. Bóg zawsze do nas przychodzi lecz nigdy się nam nie narzuca, takiej samej postawy oczekuje od ludzi wobec swoich bliźnich - pozostawienia im swojego wyboru.

Bóg działa w prosty sposób tylko ludzie stwarzają niezliczone metody tym samym zakłócając własną równowagę. Moje nowe spojrzenie pozwalało mi poznawać samą siebie. Spędzałam dzień i noc na poszukiwaniach, nadchodziło dużo nowych refleksji, przybywało nowych mistycznych doświadczeń. Czułam nad sobą Opaczną Rękę chociaż nie było mi wcale łatwo. Ciągle się obawiałam, że może robię coś źle, że błądzę ... w tym czasie znienacka wszedł w moje życie inny ksiądz, już na emeryturze, cichy, ale bardzo dobry słuchacz ... otworzył moje serce ... prosiłam go o radę ... a on powiedział...

- dziecko nie zamykaj tych drzwi,
módl się, to co w twoim życiu się dzieje jest piękne
chociaż przeżywasz swoje wielkie wewnętrzne udręki.

Chcesz nawiązać kontakt z Bogiem - wejść do Krainy Wiecznego Światła, skup uwagę na jasnym małym płomyku, na tej Świętej Iskierce w środku własnego serca. Rozszerz zdolności wewnętrznego spostrzegania i obserwuj ... a wcześniej czy później na pewno doznasz Światła i Miłości. Chcesz mieć dobry kontakt z Bogiem zbuduj ten jedyny most i przejdź przez niego zatapiając się tylko w Miłości Boga. Módl się, ale nie tylko dla modlitwy, bo ponownie zamkniesz się w sobie ... to ma być rozmowa z Bogiem. W zrozumieniu podobnych kwestii pomogły mi słowa świętych z różnych kościołów. Nie ignorowałam słów mędrców, powoli zaczynałam rozumieć sens swojego życia a w moim sercu zapanowała niesamowita cisza. Zrozumiałam, że człowiek jest cząsteczką Boga a nasze rozumowania na Jego temat są na poziomie naszego poziomu świadomości.

"... A gdzież byłem ja, gdzie szukałem Ciebie ?
i od samego siebie.
Nie mogłem siebie odnaleźć,
jakże miałem znaleźć Ciebie ? ... "

(Św. Augustyn)

Człowiek skrywa w sobie mądrość Boga, ślepe podążanie czy to za światem materialnym czy za wybraną doktryną wytwarza w świadomości duże braki, gubi wewnętrzny zmysł spostrzegania tego co jest tak bardzo istotne. Z góry zmodyfikowane przekonania, szukanie tego samego wzoru jest pustym albo troszeczkę wypełnionym kielichem. Bóg objawia się człowiekowi w przeróżnych formach. Nie powiela swoich wzorów a rozumienie czegoś na siłę nie daje żadnych efektów. Wiedza leżąca po tamtej stronie nie ma nic wspólnego z wiedzą ludzką a nasz ludzki intelekt jest uwięziony w iluzji. Tylko wsparcie na wielkiej miłości da dostęp do Spichlerza Największej Mądrości, zamanifestuje w ciele ludzkim niepowtarzalną łaskę, da niezwykłe doświadczenie i ukierunkuje duszę. Człowiek, jego ciało, jego umysł musi być przeniknięte tylko promieniem Bożym ... i to jest cała filozofia mistycznego życia, której celem jest napełnienie własnego kielicha Wielką Miłością.

"... Wejdź w serce a stamtąd do Boga.
Od bliźniego zdążysz do Boga
jak wejdziesz w siebie ..."

(Św. Augustyn)

Droga do Boga będzie tylko wtedy prosta kiedy obnażymy się ze wszystkich iluzji i odetniemy od świata zewnętrznego, ukryjemy się przed światem i świadomie poprowadzimy dialog z Bogiem, wtedy ujrzymy zupełnie nową rzeczywistość. Kto chce dojść do Boga musi posiadać trzeźwe spojrzenie i zrzucić z siebie ciężar wszystkichograniczeń narzuconych przez środowisko. W dzisiejszym świecie trzeba mieć ciągle wielką odwagę zatrzasnąć światu drzwi... zaraz to ktoś szybko zauważy, zaraz zapragnie zmienić nasze przeznaczenie i wie co jest dla nas lepsze ... ciągle na świecie jest zbyt dużo ludzi aby takiego "nieświadomego’ przywrócić do zbiorowego środowiska; czy to podłączyć do swojej religii czy do innego wzorca grupowego myślenia...

"... wyszedłeś z siebie,
stałeś się wygnańcem serca swego.
Wzruszasz się rzeczami będącymi poza tobą i gubisz się.
Ty jesteś wewnątrz one leżą na zewnątrz.
Złoto, srebro, wszelkie pieniądze, suknia, znajomości,
rodzina, bydło, zaszczyty - na zewnątrz są..."

(Św. Augustyn)

Bóg sam niesie zawsze przesłanie życia (LINK! - Być albo nie być cz. 4), sam prowadzi i sam ćwiczy na duchowej ścieżce.

"... Wystarczy ci mojej łaski.
Moc bowiem w słabości się doskonali

(2 Kor. 12:9)

Bóg wkłada i kieruje wszystkim dla naszego dobra. Puka w nasze drzwi, zaprasza nas na swoja ucztę. Bóg nie ma twarzy, ale ma serce, kocha ludzi, ale nie ogranicza im wolności.

Bóg idzie do człowieka kiedy ten idzie ze swoją bezwarunkową miłością do innego człowieka, chorego, cierpiącego -, który prawdziwie miłuje bliźniego.

" ... Bóg jest miłością
a kto trwa w miłości w Bogu trwa
a Bóg w nim.
A więc miłuj bliźniego tak też ujrzysz Boga,
o ile zdołasz ...:

(Św. Augusty)

Każdy musi sam odczytać sens własnych zdarzeń. Czuwać, patrzeć i słuchać... umieć odczytać znaki Boskiej obecności. Przyjdzie czas, że nawet w wielkiej ciemności ujrzysz Światełko i zrozumiesz, że Bóg czuwa nad tobą w dzień i w nocy.


(Vancouver - Spanish Bank - 07 -07 -08)


(Vancouver -Deep Cove 08 - 08 - 08)


Vancouver
10 Aug.2008

WIESŁAWA