
Budziła się we mnie świetlista świadomość, energia prowadząca mnie
do Źródła.
Podgląd w te nowe formy życia dawały mi sny.
Listopad 2000...
ciągle się trzymam uporczywie starej ścieżki, co prawda przychodziły
już
do mnie
wielkie olśnienia i byłam wprowadzana w głębsze tajniki wewnętrznego
życia przez niewidzialnych nauczycieli to jednak z perspektywy
dzisiejszego dnia
widzę jak bardzo byłam wówczas niedojrzała i jakże
bardzo były mi potrzebne
drogowskazy pokazujące
nowe drogi. Bez względu na to jaką drogą się podąża każdy
krok w
życiowej podróży
może być wspaniałą lekcją, poszerzy horyzonty myślenia, da
wgląd w
wewnętrzną mądrość. Ten czas był dla mnie okresem uczenia się
akceptacji i asymilowania czegoś nowego. W moim życiu dokonywały się
cięcia, wielkie oczyszczenie. Intuicyjnie wyczuwałam odrywanie od
obecnego bytu, coraz wyraźniej widziałam zmianę mojej osobowości -
rodziła się nowa postać zupełnie nie pasująca do moich starych form
życia. Ledwo raczkowałam na płaszczyźnie spirytualnej, ale już
rozpoznawałam mój
dalszy los, różnie go rozumiałam, różnie go przyjmowałam. Nie mogłam
uwolnić się od myśli, że wcześniejsze moje życie zostało nie
dokończone, miałam tyle planów, było
coś co usilnie ciągnęło mnie na tą poprzednią pozycję, w dzień i w
noc szeptało ...
wracaj, wracaj ... niestety powrót był już niemożliwy. Inne znaki i
sygnały ukazywały
mi już inny świat,
wabiły do siebie. Były to dni mojego wielkiego
wewnętrznego
rozdarcia, wielkiego
kuszenia, nowych dotąd mi nie znanych wyzwań.

9 grudnia 2000... (moje
notatki...)
Mija sobota, jestem pokonana przez życie. Bardzo boli mnie głowa,
rozpada mi się na drobne kawałki. Nie chce mi się żyć; ani iść do
przodu
ani cofnąć się do tyłu, czuję się jakby przymurowana do
jednego miejsca. - Co mam dalej robić, jak tu żyć?
Dopadła mnie dzisiaj jeszcze okrutna depresja, położyłam się na
kanapie
bez jedzenia i picia, męczyły mnie czarne myśli, czułam się
osaczona przez
dziwną energię: ciężką i mglistą. Moje wnętrze
dziwnie się zamknęło, nie umiałam
zapłakać, nie dopuszczałam do
siebie zewnętrznego życia a nawet ignorowałam
sygnały płynące od
moich niewidzialnych przewodników, które już dobrze znałam.
Słyszałam powtarzający się dźwięk, który jak dotąd zawsze potrafił
przywołać mnie
do równowagi ..., ale nie dzisiaj ... odpychałam i tą
pomocną dłoń ... mówiłam wprost - uciekaj, mam już tego dosyć.
Tak dotrwałam do rana, przebudziłam się zwinięta w kłębek i już
czułam, że i ten
dzień zaczyna się tak samo jak wczorajszy. Nagle
przypomniałam sobie sen z ostatniej nocy. Śniła mi się Barbara,
stała uparcie nade mną i prosiła abym coś przeczytała ? Wskazywała
na stertę książek i gazet ułożonych obok mnie. Nie miałam ochoty,
ale ona
nie rezygnowała, mówiła coś o Dawidku, jej synku, mocno
nalegała ... sięgnęłam ręką po gazetę, bardziej kolorową niż inne,
wyglądała jak komiks, Barbara się ucieszyła i krzyknęła
- tak, to jest ta gazeta, ulubiony
komiks Dawidka!
To był cały mój sen
- co to miało
znaczyć?
Rozejrzałam się wokół siebie, na podłodze i na stoliku obok kanapy
leżały porozrzucane książki, było ich sporo. Zaczęłam od nowa
analizować ten sen; Barbara zachęcała mnie abym coś przeczytała ...
gazetę - komiks, było coś o Dawidku ?... szukałam wzrokiem
po
książkach, nagle odruchowo sięgnęłam po jedną z nich, w ostatni
piątek przyniosła
mi ją koleżanka:
"Magia wiary" - J.Murphy.
Wzięłam ją do ręki, kartkowałam, mój wzrok
padł na tekst o Dawidzie,
który pokonał Goliata (Księga
Samuela). Po przeczytaniu
paru zdań wiedziałam, że to było
dla mnie. Samo imię Dawid tłumaczone jest -
"świadomość duchowa" lub
"umiłowanie prawdy". Dawid rumianolicy pastuszek pokonuje Goliata
pomimo jego olbrzymiej postaci i solidnej zbroi. Słowo Goliat jest
tłumaczone jako agresywna i dominująca myśl, która upajając się
własną siłą napawa lękiem, paraliżuje
i poraża strachem. Murphy każe
przywołać w myślach Dawida (czyli
ufać Bogu), który jest
w człowieku. Jednocześnie przywolując
miłość Bożą staniesz się Dawidem, umiłowanym przez Boga i wówczas
ujrzysz jakie ma słabe punkty potężny i uzbrojony Goliat.

Jedność z Bogiem to zwycięstwo.
Nie zwalczaj lęku lękiem! Staw mu czoło.
Jedna kartka tekstu postawiła mnie na nogi.
Dziwne zdarzenie - sen i jawa, zmieszały się: moje obawy, mój
strach, moja depresja,
moja nadzieja, wiara. Czy był to przypadek,
że właśnie tą książkę przywiało do mojego domu, że wzięłam ją do
ręki w takiej chwili? I ten sen poprzedzający przeczytanie
tych
kilku zdań, które natychmiast mnie uleczyły.
Spojrzałam na stół, leżała na nim fotografia synka mojej
przyjaciółki Dawida, którą
znalazłam parę dni temu na podłodze w
pokoju, nie mam pojęcia skąd mi wypadło.
Stare zdjęcie z przed kilku
lat, mały chłopczyk rumianolicy stoi na łące nad jeziorem
Ontario,
trzyma w ręku kijek i figlarnie spogląda na młode gąski, które
spacerują obok
niego po trawie. Chwilę podumałam, podniosłam się,
wzięłam gorącą kąpiel i ruszyłam
do normalnego życia. Gotując obiad
mówiłam: dziękuję ci Basiu, moja droga przyjaciółko.
Już nie ma cię
między nami żywymi, ale nas nie opuszczasz i służysz w potrzebie.

Oprócz moich złotych snów z Bogiem miałam jeszcze kilka innych
"złotych ", tym
razem już w innej scenerii.
Mój "złoty dom" - piękna 3-ch kondygnacyjna rezydencja ze złotymi
ścianami, gdzie nie spojrzałam było samo złoto. Patrzyłam z ulicy
jak urzeczona na ten dom a z boku podszedł mężczyzna, kiwał z
uśmiechem głową i powiedział do mnie
- przecież to twój dom, tam
będziesz mieszkać.
Byłam bardzo zdziwiona, chodziłam wokoło tego domu, podziwiałam, nie
dowierzałam - jak to mój dom?

Następny sen ...
cieniutkie jak mgiełka, białe firany, niezwykle piękne,
a moja
koleżanka malowała na nich złotą farbą wzory ślicznie je zdobiła,
stałam z boku i patrzyłam, były robione dla mnie. Śniły mi się
jeszcze złote
konie, złote lampiony. Najwięcej złotych snów miałam w
roku 2000 - 2001.

Następny bardzo dziwny senny okres to sny z dworami królewskimi.
Dokładnie już nie pamiętam ile razy w snach przebywałam na dworze
Królowej
Elżbiety II. Nie mogłam zrozumieć dlaczego jestem w snach
plątana z królewską
rodziną, do której szczerze mówiąc nie pałam
żadnym uczuciem ? W każdym z tych
snów miałam odczucie, że liczą się
z moją obecnością, są dla mnie wyjątkowo mili.
22 lutego 2002... (moje
notatki)
Miałam dzisiaj w nocy cudowny sen. Byłam na dworze królewskim, gdzie
rządził
dobry król. Żył z rodziną, miał dwie dorosłe córki i
kilkuletniego synka. Poświęcałam
bardzo dużo czasu dla małego
księcia, lubiłam go i on też mnie lubił podobnie jak
jego cała
rodzina i dwór królewski. Byłam przez nich faworyzowana, byłam tam
kimś
bardzo ważnym. Później akcja tego snu przeniosła się do Aten.
Widziałam duże zgromadzenie ludzi i króla próbującego wyjaśnić jakąś
zawiłą sytuację, w którą był wmieszany a ja byłam świadkiem, że on
mówił prawdę. Stał na wysokim podium, kiedy
ja tam wchodziłam
wyszedł po mnie w połowę drogi, podał mi rękę i razem wchodziliśmy
po schodach. Kiedy już dotarliśmy na podium, obudziłam się. Sen
został przerwany,
wstałam z łóżka, poszłam do łazienki, w chwili
kiedy ponownie wróciłam do łóżka
potoczyła się dalsza akcja snu
.... ten sam król, jego rodzina i dwór królewski. Wszyscy byliśmy
już w innym miejscu jakby w starym teatrze na otwartej przestrzeni.
Chwaliłam
na głos i na wszystkie strony dobre rządy króla, z boku
siedział dworzanin, był zazdrosny, zaczął mnie szantażować, że powie
królowi jakobym miała o nim głosić oszczerstwa.
I już w tej chwili
widzę, że dworzanie zaczynają mnie nie lubić. Obudziłam się...

Następna noc... jeden z dziwniejszych moich snów - zupełnie jak
bajka.
Do dnia dzisiejszego nie bardzo go rozumiem. Tym razem byłam
na dworze
Królowej Elżbiety II, królowej Anglii. Było tam bardzo
dużo wysokich dostojników.
Wszyscy byli ubrani w nie dzisiejsze
(XVI-XVII wiek), bogate stroje. Królowa szykowała
się do wielkiej ceremonii, sama osobiście układała dla siebie na staromodnym złotym
wieszaku karmazynowy płaszcz, w chwili kiedy był gotowy biskup
towarzyszący królowej miał ją nim przyodziać. Kiedy wziął w swoje
ręce całą misterną konstrukcję płaszcza...
ten pięknie upięty
projekt w jego rękach się rozleciał... biskup się zmartwił a my
obie
z królową zaczęłyśmy od nowa upinać ten płaszcz. Z
karmazynowego koloru przemienił
się w piękny pomarańcz, na domiar
tego materiału zrobiło się bardzo dużo, królowa zbierała go i
spinała w śliczny motyw. Dziwiłam się, że ma takie zdolności. Kiedy
już dokończyła pracę oświadczyła, że ten płaszcz jest dla mnie i
jako jedyna na tym dworze będą tak
ubrana i w tym płaszczu pójdę w
tłum do ludzi zbierać za królową hołdy. Tak też zrobiła, ubrała też
moją głowę w piękne nakrycie z tej samej tkaniny, wyglądał jak
bogaty czepiec. Płaszcz był z długim trenem, wspaniale wykonany,
wyglądałam w nim dostojnie. Płaszcz założono mi na skromną, ale
piękną suknię zapinaną na prawym boku. Kilka dam dworu usługiwało
mi kiedy królowa prowadziła mnie do innego pomieszczenia, w którym
otworzyła w ścianie drzwi. Zobaczyłam w nich zadymione lustro,
kazała mi
się w niego wpatrywać, za lustrem znajdował się tłum
ludzi, otaczał mnie
i wiwatował na moją cześć. Królowa powiedziała
do mnie - zobacz tak będziesz zbierać
hołdy... Kiedy wróciłam z tego pomieszczenia zobaczyłam, że moja suknia jest
spięta dużą
agrafką, wyglądała niechlujnie. Podeszłam do grupy dam
dworu, prosiłam jedną
z nich o pomoc by mi ukryła tą agrafkę. Odpowiedziała
- zrób sobie sama, nie chciała ze mną rozmawiać, była zazdrosna. Wyszłam z tego
pomieszczenia
i weszłam do drugiego jeszcze bardziej wspaniałego,
ciągle miałam problem z agrafkę lecz nie chciałam już prosić żadnej
z kobiet o pomoc. Na mojej drodze stanął wysoko postawiony duchowny,
poprosiłam jego o pomoc. Ubrany był w szaty w kolorze żółci
i
czerwieni. W chwili kiedy próbował mi pomóc jego szaty wplątały się
w rzeczy na małym stojącym obok stoliku. Teraz z kolei ja
rozplątywałam jego szaty, owinęły się w długie złote korale i w
symboliczną złotą dzwonnicę z małym złotym dzwonkiem. On mi pomógł
zapiąć suknię a ja wyplątałam go z przedmiotów na stoliku ... w tej
chwili obudziłam się...

Sny, towarzysze mojego losu
zachęcają mnie do analizy samej siebie,
zrozumienia własnego
przeznaczenia. Powiązania człowieka - wewnętrzne
i zewnętrzne dają
sposobność wydobycia na powierzchnię głębiej leżących tajemnic,
dzięki którym się wznosimy i skłaniamy do zastanowienia nad sensem
naszego istnienia.
W snach spotykamy dziwne sytuacje, odnajdujemy
kanały połączeń ze swoimi przewodnikami spirytualnymi, towarzyszami
losu, którzy już od nas odeszli. Sen -
magia życia, która się zdarza
w życiu każdego z nas pobudza wzrost spirytualny,
daje nowy punkt
widzenia, często pokazuje nam miejsca rozstrzygnięcia
trudnych
problemów, otwiera na głębsze zrozumienie ukrytych wzorców.
W moich snach spotykałam się kilka razy z papieżem Janem Pawłem II.
Wypowiadał w nich własne prawdy, dodawał mi odwagi, błogosławił
mnie.
W roku 2000 nastąpił w moim życiu senny zwrot. Nigdy dotąd nie śnił
mi się Bóg, Jezus, Maryja, aniołowie, papież czy ... demony i inne
makabryczne sny odbierające spokój ducha.
11 luty 2002 ... (moje
notatki)
Znowu miałam dziwny sen, widziałam krzyże. Tym razem na moich
rękach, tak jakby mi ktoś wycisnął krzyż na całej dłoni łącznie z
Jezusem Chrystusem.
9 lipca 2001 ...
Dzisiaj w nocy śniła mi się Matka Boska. Była to figurka, ale
zupełnie inna niż kiedykolwiek widziałam. Ktoś ? przyniósł mi dwa
bukieciki kwiatów. Jeden z kwiatami o długich łodyżkach podobne do
wiosennych baziek, ale kwiaty były w kolorze jasnoniebieskim, nigdy
wcześniej takich nie widziałam , wyglądały jak puszek. Drugi bukiet
był mały, okrągły ułożony z różnokolorowych kwiatuszków. Oba te
bukiety ustawiłam przed Matką Boską.
17 sierpień 2002 ...
W nocy miałam sen z Maryją. To był długi sen. Widziałam wyraźnie
Maryję i jej szaty.
28 września 2002 ...
Dzisiaj w nocy maszerowałam razem z Jezusem. Szliśmy obok siebie tą
samą drogą
... niestety nic więcej nie pamiętam...

6 czerwca 2001...
I znowu miałam dziwny sen. Na swojej głowie odkryłam cały rój wesz.
Ktoś (?) mi też mówił, że mam ich niezliczoną ilość. Wyczesywałam
palcami,
zabijałam je, wstydziłam się i martwiłam co ja zrobię z tą
zawszawioną głowę.
Wkładałam palce między włosy, natrafiłam tam
również na grupą skorupę na skórze,
niczym gruba warstwa kamienia z
wody w czajniku. Miałam wrażenie, że jest tego
bardzo dużo. Cały
czas czyściłam głowę, sprawdzałam czy jeszcze coś
nie zostało.
Wyglądało, że głowa była czysta, zdjęłam tą skorupę.
15 marzec 2003 ...
W nocy miałam koszmarny sen. Widziałam jak wielkie szkło
poprzecinało mi
całe ciało. Byłam okrutnie poraniona. Moje ciało
było pokrojone, ale nie widziałam krwi.
Później już na swoich ranach
widziałam szwy. W niektórych miejscach brakowało
kawałków ciała. Nie
czułam bólu, ale martwiłam się o swój zewnętrzny wygląd. Później
śniła mi się wielka burza, byłam na dużej wysokości, na dole było
morze. Niebo i woda były bardzo wzburzone. Czułam się bezpiecznie,
bo tam wysoko był mały domek, który mnie chronił. Zobaczyłam swoich
zmarłych dziadków. Dziadek chwycił mojego syna za rękę,
który nadal
był małym chłopcem, może 5-cioletnim. Otworzył drzwi domku i
próbował
po drabinie schodzić w dół. Przez jego nieuwagę mój syn
runął w przepaść. Podbiegłam
do drzwi - leżał martwy na dole.
Krzyczałam na dziadka i babcię o pomoc,
w końcu zaczęłam schodzić
sama ... przebudziłam się ...
16 września 2001 ...
Ostatniej nocy miałam znowu koszmarny sen. Walczyłam z szatanem,
który wtargnął
do mojego łóżka. Nie mogłam się od niego uwolnić. Po
wielkich trudach udało mi się go usunąć. Był na mnie wściekły i w
odpowiedzi za to zaatakował Jezusa Chrystusa.
Widziałam jak
całkowicie sparaliżował Jezusa. Szukałam gwałtownie ratunku dla
Jezusa. Chwyciłam butelkę z wodą święconą i wielkim strumieniem
lałam tą wodę na Jezusa. Czułam, że szatan traci nad nim władzę.
Resztę wody wylałam na szatana. Widziałam jak woda święcona zmywa
brud z szatana. Widziałam, że Jezus jest wolny.

Wybrałam kilka snów z wielkiej fali przypływającej do mnie każdej
nocy. W ciągu
kilku lat byłam jakby potężną stacją odbiorczą, w
którą przenikały tysiące sennych
zdarzeń. Mieszały się wymiary i
czasy. Moje ukryte zbiorniki ludzkich emocji spontanicznie wyrzucały
przeróżne informacje, oczyszczały karmę, pomagały dostroić się do
nowej rzeczywistości, łączyły z współwibrującymi częstotliwościami
nowego poziomu. Jedne
były piękne, inne napawały lękiem a ja
dryfowałam w nich w różnych rolach.
We śnie wszystko jest możliwe ..., ale należy też wiedzieć, że
wszystko ma swój sens.
Życie miesza się z wyższymi rzeczywistościami.
Podczas snu rozpoznajemy psychologiczne aspekty własnej duszy, jej
naturę, odkrywamy samych siebie.
Można wyczuć granice swojego
rozwoju duchowego.

Sny - nasze duchowe odbicie,
trudno je określić kilkoma zdaniami, trudno je zdefiniować.
Każde marzenie senne jest wielopoziomowe dlatego jego
interpretacje znacznie się od siebie różnią. Pochodzą z
różnych poziomów: emocjonalnych, duchowych, erotycznych; czy
łączą z ciałem fizycznym czy z jaźnią zawsze odbijają stan
naszego wnętrza. Sny są niezwykle intymne, nikt nie ma
wglądu do naszych snów. Cała akcja dzieje się w ludzkim
umyśle. Nie rozumiejąc ich znaczenia często je ignorujemy
ale one tak czy owak są nierozerwalną częścią naszego życia.
Symbole senne są używane przez naszą podświadomość.
Całe moje życie naznaczone było potężną falą snów. Od około
dwóch lat obserwuję na tym polu duże wyciszenie. Nadal śnię
ale nie tak intensywnie jak poprzednio. Czuję, że w moim
umyśle robi się pustka. Moje obecne sny są spokojne. Po ich
akcji widzę, że w mojej duszy panuje większa harmonia. Mój
umysł nie jest nimi przeciążony. W ciszy podróżują w
następną fazę własnego rozwoju.

Vancouver, Spanish Bank, wrzesień 2008

Vancouver, Spanish Bank, wrzesień 2008
Vancouver
12 Nov. 2008
WIESŁAWA
|