
Pisałam już sporo o dźwięku lecz widzę, że ten temat nadal wymaga
kilku głębszych wyjaśnień. Obserwuję, że wiele osób budzi się na
dźwięk. Z początku coś tam się wydaje... brzęczy czy nie...?
swędzi w uszach ... pobolewa, raz z prawa, raz z lewa... męczy
nadmierny hałas, czasami dopada głuchota, coś tam świszczy i
przeszkadza.
Dźwięk jest formą energii, która ma częstotliwość, wysokość,
brzmienie,
swoją hałaśliwość, a także posiada niezwykle subtelne cechy.
Po raz pierwszy usłyszałam dziwny wewnętrzny dźwięk w prawym uchu w
czerwcu w 2000 roku. Zdziwiłam się bardzo, ale wówczas nawet przez
chwilę nie podejrzewałam, że stanie się moim codziennym towarzyszem.
Jakże ten dźwięk jest inny od normalnych znanych ludziom dźwięków.
Dzisiaj wiem, że dzięki niemu zmienia się moja świadomość.
Dźwięk otwiera każdą komórkę ciała, modeluje ją w nowy format a
człowiek zaczyna poruszać się w rytm tej nowej muzyki.

Często ludzie zadają mi pytania: co złego jest w muzyce rokowej,
heavy metal... etc... zły jest sam dźwięk, który w tym przypadku zamyka nasze
wnętrze. Sami zauważacie jak mocno kuli się ciało kiedy
niespodziewanie rozlegnie się wielki stukot, huk; organizm broni
się, zamyka swoje komórki. Inaczej dzieje się kiedy słyszymy kojące
dźwięki pięknej harmonijnej muzyki, przyciąga nas, szukamy w niej
ukojenia.

Dźwięk "świadomości"
(taka jest nazwa wewnętrznego
dźwięku) jest wspaniałym doświadczeniem.
Ktoś kto osiąga jego pełnię lubi ciszę, bezruch, milczenie. Subtelne
dźwięki
pulsują w ciele niczym fale oceanu, muzyka lutni, subtelne
dzwoneczki, dźwięk
kryształu, śpiew cykad, pomruk strumyka. Kosmiczne dźwięki
wypełniają ciało,
wibrują na różnych poziomach i odmiennej częstotliwości w zależności
od gęstości
energii, z której płaszczyzny wnikają w przebudzonego człowieka.
Dźwięk "świadomości" zmienia swoją melodię, jest dla ciała i umysłu
kojącą nutą.
Od listopada roku 2000 na swojej nowej już drodze życia prowadziłam
nie jedno poszukiwanie aby wyjaśnić zagadkę potwornych huków w moim
ciele i nieziemskich dźwięków, które weszły na stałe w moje życie w
październiku 2000.

Zgodnie z Vedantą uniwersalny umysł jest symbolizowany przez
hiranyagarbhę - złotą macicę lub złote kosmiczne jajo. Znany hymn
Rigvedy poświęcony jest nieśmiertelnemu życiu, zakotwiczeniu w
jednym potężnym Źródle, jeden z wersetów głosi:
"On jest Bogiem
wszystkich bogów
i nikt nie może się z nim zrównać "
Biblia przekazuje słowa:
6.
"Przecież Ja ustanowiłem sobie króla
na Syjonie, świętej górze mojej".
7. Ogłoszę postanowienie Pana:
Powiedział do mnie:
"Tyś Synem moim,
Ja Ciebie dziś zrodziłem."
(Psalm 2)
"Do każdego z aniołów powiedział
kiedykolwiek:
Tyś jest synem moim, Jam cię dziś zrodził ?
Ja mu będę ojcem a on będzie mi synem."
(Heb. 1:5)
"Wszystko jest przekazane przez Ojca
mojego
i nikt nie wie, kto to Syn jak tylko Ojciec, jak tylko Syn
i ten, komu Syn zechce to objawić."
(Ew. Łk. 10:22)
Brahminowie są zrodzeni ze złotego kosmicznego jaja, Synowie Boży,
zwani też Awatarami - ci którzy zeszli z Nieba na Ziemię aby jej dać
nowe życie i Boski oddech. Awatarami mogą być mężczyźni i kobiety.
Odłączeni od złotego kosmicznego jaja zstępują na ziemię w postaci
śmiertelnej - ludzkiej w celu przywrócenia ładu na świecie.
Posiadają uniwersalną wiedzę i przekazują następnym pokoleniom.
Hiranyagarbha posiada dwa
bieguny, z jednej strony uniwersalnego rozumu jest biegun
oznaczający czas a drugi biegun to przestrzeń, w centrum jest
materia. W trakcie tworzenia czas i przestrzeń zbliżają się do
siebie. Spotykają się w Bindu i wybuchają wielką eksplozją w rdzeniu
mózgu.

"Dźwięk świadomości" otwiera nową, wyższą świadomość człowieka. Moc
"świadomego dźwięku" jest poza wyobraźnią i zrozumieniem normalnych
ludzi. W rosnącej sile Kundalini jest rotacja, nowa siła
przemieszcza się jak wir i tworzy nowe zjawiska. Potężna fala płynie
przez kręgosłup, i wchodzi na siłę do głowy, wypycha swoją wielką
mocą wszystkie przeszkody. Zanim zakończy swoją podróż musi oczyścić
ciało i aktywować każdą jego komórkę. W moich doświadczeniach
opisywałam dziwne tornado w moim ciele, w głowie, wcale nie było to
przyjemne przeżycie, miałam wrażenie, że mi ktoś garściami wyciąga
mózg. Słyszałam też dudnienie pociągu, świsty, zgrzyty, trzaski
niczym łamanie suchych gałęzi. Żaden lekarz nie rozumiał o czym ja
mówię a ja z każdym dniem mocniej cierpiałam.
Ostatecznym miejscem całego stworzenia jest Bindu. Po wielkim
wybuchu
człowiek usłyszy nieziemską muzykę. Popłyną wibracje z najwyższego
poziomu.
Bindu reprezentuje czas, przestrzeń i materię, jeden najważniejszy
punkt w głowie,
gdzie odbywa się tworzenie materialnego siewu. W chwili schodzenie
do materii
musimy przejść przez Bindu, również w to samo miejsce musimy
powrócić po
swoich życiowych doświadczeniach ... zbiegaliśmy schodami w dół a
teraz
nadszedł czas na ciężką wspinaczkę, zmierzamy z powrotem do Bindu,
w tym samym miejscu nastąpi inny siew - duchowy.
Jeśli się w
tym miejscu głębiej zastanowicie szybko odkryjecie kto z was
nadal zbiega schodami w dół a kto się już po nich wspina. Pogoń za
sukcesem,
majątkiem, wspaniałym ziemskim życiem jest zbieganiem w dół,
zanurzaniem
się w podświadomości. Uziemianie - wpuszczanie głęboko w ziemię
własnych
korzeni i umacnianie swojej fizycznej powłoki w ziemskiej materii,
zasklepianie się
w twardej skorupie. Nie bez powodu ludzi: materialistów, ateistów
zwą twardogłowymi.
Nie potrafią uwierzyć w Boga ponieważ uważają siebie za bogów. Nie
umieją dać uszanowania Synowi Bożemu a nawet nie rozumieją co
oznacza ten termin, chcieliby
Go zrównać do swoich granic z powodu własnego egoizmu, zazdrości a
takie stwierdzenia tylko udowadniają ich wielką duchową ciemnotę.
Oderwanie się od ziemi, wyrwanie
swoich korzeni, zainstalowanie na swoich stopach stożków, które
pozwalają odbić
się i wbieganie po tych samych schodach ponownie do góry
ożywia ducha,
a ten coraz mocniej rozwija swoje skrzydła do lotu. Interesuje go
tylko jedno -
jak osiągnąć Wielką Bramę i ją przekroczyć (Bindu).
W dzisiejszych czasach rodzi się nowa grupa ludzi, którzy próbują
podróżować równocześnie w obie te strony ... być na fali sukcesu
i posiadać moce Boga!
Zobaczymy... może się im to uda ?? W jednym samochodzie podążać
równocześnie w
dwóch przeciwnych kierunkach to nie lada wyczyn.

W chwili budzenia się nowego człowieka wejście energii do wzgórza (thalamus)
formuje i otwiera ośrodek Bindu (LINK!
Czakra Bindu). Otwarcie tego ośrodka
odczułam niezwykle boleśnie. 13 października 2000 huki w mojej
głowie osiągnęły
swoją największą moc, moje ciało wydawało się być martwe, czułam
wewnątrz
siebie dziwny śmiertelny całun ... umierałam, byłam przekonana, że
nadszedł już mój
koniec na tym ziemskim padole. Mocny prąd smagał moje ręce i nogi,
dostawałam
potężne elektryczne strzały, po których ciało wyrzucało do góry a
moje mięśnie kurczyły
się i wyginały we wszystkie strony (zobacz dział
nasze
doświadczenia). Nie mogłam zrozumieć tego zjawiska,
nigdy o czymś takim nie słyszałam. To co się działo w moim
ciele jest nadal poza wyobraźnią ludzi. Kiedy próbowałam wyjaśnić
lekarzom co się ze
mną działo ich twarze były pełne nieukrywanego zdumienia. Słuchali
mnie i świadków wydarzenia i nie umieli odpowiedzieć co się w moim
ciele wydarzyło? Rozmawiali ze
mną godzinami, nie było końca pytań, ale i nie było odpowiedzi -
jedno wiedzieli wszyscy, zdarzyło się coś czego nie mogły rozgryźć
normalne ludzkie umysły.
A ja w tym dniu dotknęłam nowych wymiarów, jeszcze nie wiedziałam,
że umarłam dla świata zewnętrznego aby na nowo żyć. Zanim energia
osiągnęła punkt w głowie zniszczyła mój stary wzorzec życia ... od
paru tygodniu obserwowałam jak odpadają ode mnie różne ziemskie
rzeczy, przestałam jeść i pić, nie spałam, w ogóle nie interesowałam
się życiem na zewnątrz ..., ale inna siła miotała mną i zmuszała do
ziemskich działań. Jak na ironię w tym samym czasie w moje życie
wchodziło wiele ziemskich czynników, które na siłę próbowały zmusić
mnie do starego życia. Niestety ... niemoc mojego ciała nie
pozwoliła abym uczyniła nawet najmniejszy krok w tym kierunku.
Obecnie nieraz myślę, że bez tej niemocy nie oparłabym się
powiedzieć życiu ...
NIE ...DAJ MI SPOKÓJ... to co było moim największym utrapieniem
było też dla mnie wielkim sprzymierzeńcem. Trwałam w oczekiwaniu na
zmiany, na powrót do normalnego życia, wreszcie nadeszły, ale ja
byłam już inna. Z dnia na dzień zmieniała się moja świadomość, mój
intelekt, psychika, w mój umysł wnikał nowy sposób myślenia,
postrzegania, zastanawiałam się skąd we mnie taka wspaniała pamięć,
wyostrzone wszystkie zmysły. Przeszłam z jednego życia do drugiego... w tym samym ciele!

Obudziłam się z ciężkiego snu, poszybowałam w największą życiową
podróż, dosięgnęłam czasu i przestrzeni aby doświadczyć innych form.
Jakże w tamtym czasie czułam się samotna, opuszczona, niezrozumiała,
ileż wylałam łez ... dzisiaj wiem, drogę do Boga trzeba przeżyć
samotnie, każdy musi ją odkryć indywidualnie, nie ważne czy
towarzyszy mu cierpienie czy radość, jest tylko jeden kierunek. Bóg
przeprowadza przez samotnię jeszcze z innego powodu; aby można było
wniknąć we własną duszę, tylko w samotności kształtujemy swoją
prawdziwą osobowość i wypełniamy się świadomością Boską.

Zrozumienie wewnętrznego dźwięku nie jest łatwe.
Mistycy twierdzą, że błogosławieni są ci, którzy doświadczają tego
procesu spontanicznie ponieważ w trakcie jednego życia i swojego
obecnego przeznaczenia wyrwali się spod własnej kontroli, oczyścili
ciało, umysł, rozwiązali wszystkie karmiczne więzy. Od tej pory nie
istnieją jako indywidualna jednostka chociaż tak są postrzegani
przez świat, przemawia przez nich Uniwersum. Zniszczenie starej
formy ma na celu nowe stworzenie, tak jak z ziarna wyrasta nowy
plon, tak w rozbudzonym człowieku rodzą się wielkie możliwości.
Przebudzony człowiek od tej pory kreuje nowe przeznaczenie -
spontaniczny wybuch daje sens nowemu życiu, wyciąga z ciemnicy.
Jeszcze się zdarzy, że nowa jednostka przetrzyma w sobie
determinujące myśli, ale jakaś wielka siła zmusza ją już do innych
realizacji. Od tej pory kreuje życie na duchowej platformie,
osobiście postrzegam to jako magnetyczny proces dążenia ducha do
zupełnie innych działań. Spontaniczne przebudzenie odrywa bardzo
szybko od materii, daje wewnętrzne poczucie wielkiego zjednoczenia z
Bogiem, wręcz euforię, błogostan, który wystarcza człowiekowi do
życia, nie musi zmuszać siebie do modlitwy i trwa nieustanna myślą
przy Bogu. Powoli będzie znikać uczucie błogostanu, w to miejsce
pojawia się nicość.

W kwietniu 2000 miałam na moje dalsze życie wiele planów, poczucie
stabilizacji finansowej, wszystko szło nawet dobrze, ale tydzień
przed moimi urodzinami coś
zakłóciło mój ziemski spokój, niby mały wypadek, nic szczególnego a
to był już początek wielkich zmian. W lipcu pogłębiały się moje
osobiste problemy lecz ciągle nie dostrzegałam nadchodzących
wielkimi krokami przemian. Nawet w chwili kiedy miałam sen z Panem
Bogiem, kiedy dostałam tak znaczący przekaz nadal sobie spałam
głębokim snem, nie przypuszczałam, że mój duch zrobi mi taką
niespodziankę. Opuścił granice wyznaczone przeze mnie, nie patrzył
na moje cierpienie, na moje łzy, zrozumiał nowe wezwanie w chwili
kiedy ja jeszcze w żaden sposób nie mogłam rozpoznać w swoim życiu
działań Boga. Nieugięta duchowa tęsknota do wielkiego lotu, do
połączenia ze swoim Źródłem pokonała wszystkie bariery. Minęło
jeszcze parę miesięcy zanim moje martwe drzewo zaczęło wypuszczać
świeże gałęzie.

Godzina duchowego przebudzenia jest dla człowieka niesamowitym
przeżyciem, prawdziwe konanie na krzyżu, nie ma już odwrotu ani
możliwości ucieczki. Jeszcze targają zwątpienia, opuszczenie,
jeszcze człowiek gdzieś tam w środku czuje jak wali się w ruinę jego
stara forma a już słyszy nalegający głos ... pójdź do mnie ...
Nadchodzi wyzwolenie, człowiek dostaje nowy pokarm, zjednoczone
energie już nigdy nie wygasną, będą już płynąc bez przerwy wartką
rzeką. W sercu odzywa się dążenie do dobra, konieczność pomocy
innemu człowiekowi. Wielką głupotą jest oczekiwanie, że drzwiami i
oknami będzie wchodzić w życie takiej osoby wielkie szczęście. Bóg
dał klucz do wolności, wzbogaca człowieka i pokazuje drogi a te
cnoty to nie pieniądze i bogactwo, ale możliwość dawania siebie,
dobrowolne pomaganie w służbie innym.
Dla wielu to zbyt głęboki wysiłek, ale on się opłaca a człowiek
zyskuje jeszcze więcej.
Kto głęboko myśli szybko pojmie te słowa i odnajdzie najpiękniejsze
cechy własnej duszy.

Wewnętrzny dźwięk - na początku trudno zrozumieć jaką nuci pieśń, co
nam
chce przekazać a ta pieśń jest największym szczęściem dla ludzkiego
ducha.
Uświadamia sobie bliskość swojego Boga, czuje się bezpiecznie,
rozbudza się
euforycznie; wie, że jest ktoś kto ją bardzo kocha. Uważam, że tylko
działanie Boga
może najlepiej oczyścić wnętrze człowieka, bo ten zawsze coś
znajdzie aby popłynąć
na swojej fali w odwrotnym kierunku. Jednak nadejdzie czas, że Bóg
upomni się o wszystkie dusze. "Świadomy dźwięk" można odbierać każdą
komórką ciała, dopiero zobaczycie jakim kiepskim instrumentem są
uszy. Najmniejszy zewnętrzny szelest wnika głęboko aż do szpiku
kości, ciało reaguje jak wprowadzona w ruch sprężyna i gra niczym
blaszana miska upuszczona na marmurową podłogę, wszystko w środku
tańczy. Nie da się już podejść takiego człowieka by ten tego nie
zauważył, tak ze strony świata fizycznego jak i z astralu,
w człowieku budzą się kocie zmysły i wie kto się do niego skrada.
Obie półkule mózgu są
już rozwinięte do harmonijnej współpracy, do działań ziemskich
uruchamia się rozum, ale nie szuka już materializmu. Wie, że jest to świadectwo okaleczonego
mózgu, który nie potrafi rozróżnić prawdziwych naturalnych sił
życia. Dopiero kiedy ludzie postawią na rozum ducha zrozumieją jaka
to jest potężna różnica.

W tym miejscu nie sposób nie wspomnieć o światłach w ciele.
Zauważyłam, że kiedy nadciąga potężna fala energii z kosmosu i wnika
w moje ciało, pierwsze co się uruchamia
i sygnalizuje wpłynięcie najwyższych wibracji jest dźwięk, słyszę
nad swoją głową niby łoskot skrzydeł, mocniej zaczyna mi grać moja
wewnętrzna muzyka, ociupinkę później pojawia się potężny błysk i
słyszę w swojej głowie... wybuch niczym grzmot a moje ciało
leci w górę. Najczęściej tego zjawiska doświadczam nocami albo kiedy
jestem w głębokim wyciszeniu. Nigdy nie wiem kiedy to nastąpi, nie
znajduję w tym żadnego rytmicznego
cyklu. Eksplozja światła potrafi być bardzo silna, przypomina mi
wybuch bomby atomowej. Po paru sekundach wszystko wraca do normy.
Powiem szczerze to co wcześniej napawało mnie wielkim lękiem dzisiaj
jest moim wielkim oczekiwaniem, jakże czuję się doskonale kiedy
widzę to wspaniałe światło wnikające we mnie.

Często zastanawiam się czy można było uniknąć tego wielkiego
cierpienia, które towarzyszyło mojemu przebudzeniu ? Czy była to
Wola Boża czy inna przyczyna ? Dlaczego Bóg tak głęboko ukrył przede
mną mistyczny świat ? Dlaczego po początkowym odrętwieniu tak szybko
zrozumiałam ten proces, szybko uruchamiałam mistyczną wiedzę, tak
szybko opanowałam ziemskie myślenie i chociaż nadal cierpiałam
poczułam w swoim wnętrzu głęboki sens. To co było pozornie martwe,
co drzemało nie zauważone w bezruchu przebudziło się i nie były
konieczne żadne ziemskie nauki, żadne techniki. Wielkie osobiste
cierpienie, dokładne odczuwanie wszystkich procesów dało mi
możliwość zaznajomienia się dokładnie z aktywacją ciała
świetlistego. Na własnej skórze miałam przeżyć wszystkie
doświadczenia i zrozumieć mistyczną anatomię człowieka, zostałam
oderwana od ludzkiego myślenia, mój mózg nie był zanieczyszczony
ezoteryką, a nawet religią. Równocześnie ktoś z "góry" czuwał nad
moim zrozumieniem, ukazywał nieziemskie obrazy, otwierał przede mną
właściwe drogi. Nigdy nie miałam problemu ze znalezieniem wiedzy.
Punkt po punkcie łączyłam wszystko moje zdarzenia w jedną całość.
Rozumiałam, że wszystko co przeżyłam jest naturalnym procesem.
Potrafię odróżnić kto naprawdę jest chory i potrzebuje leczenia a
kto jest "naznaczony światłem". Moje wtajemniczenie przyszło prosto
z "góry", pojawiło się nagle, przebudziło pamięć duszy.
Wrażenia dźwiękowe, świetlne pozwalają mi także odróżnić wartość
wnikających na Ziemię energii; obserwować, z którego ośrodka płyną.
"Dźwięk świadomości" jest spirytualną pieśnią naszego Stwórcy, którą
budzi nasze dusze.
Vancouver
11 Sep. 2008
WIESŁAWA

A SŁOWO...
Otaczająca ciemność
i cisza dająca
niezmącony spokój,
milczące schronienie.
Ale jeden...
niespokojny promyk
miał tego dosyć
zawirował delikatnie.
A w tej wielkiej ciszy
ten jego ruch zabrzęczał
jak taniec,
echem się odbił.
I to się obudziło,
przetarło oczy,
zdziwione popatrzyło,
przemówiło.
A słowo...
dokonało reszty,
oddzieliło od ciemności,
światłość
...i stała się światłość....
... bo światłość była dobra...
uwolniła mały promyk.
Wiesława
Vancouver,
20 Nov. 2005

Vancouver,
English Bay - wrzesień 2008

Vancouver, English Bay - wrzesień 2008
|