
Zanim doszłam do miejsca, w którym obecnie jestem miałam w życiu
dużo potyczek.
Był czas, że nie umiałam siebie ochronić. Nie umiałam swobodnie
kroczyć naprzód. Doszłam do momentu, kiedy w ogóle nie rozumiałam -
co się w moim życiu dzieje?
Ale tą drogę musiałam przejść sama, odgadłam ten sekret kilka lat
później. Zanim trafiłam do własnego wnętrza, zanim spotkałam Jezusa
nie jedno się wydarzyło. Po raz pierwszy poczułam Wielką Moc Jezusa
Chrystusa podczas moich walk z siłami, których w tamtych okresie w
ogóle nie pojmowałam swoim rozumem. Bóg postawił na mojej drodze
potężnego przeciwnika. Zakładałam swoją zbroję przez długie miesiące
i każdego dnia stawałam do walki: modlitwa, wiara i wielka nadzieja
powoli wyrywały mnie z nieziemskich więzów.

Im bardziej moją duszę wypełniało światło, tym mniej absorbowało
mnie życie materialne. Jeszcze na początku moja dusza się opierała,
bywało, że wychodziła na zewnątrz, szukała ziemskich przyjemności.
Ale spostrzegłam duży jej zwrot do świata duchowego.
Nagle zrozumiałam, że ciało jest tylko moim więzieniem i pragnęłam
coraz mocniej wyzwolić się z niewoli. Nie zawsze mogłam opuszczać
ciało by nacieszyć się pięknem kosmosu. Jezus i Aniołowie zabierali
mnie w cudowne wyprawy, zaznajamiali z nowym życiem. Jednak sama nie
mogłam się z ciała wyrwać. Dopóki światło nie przeniknie człowieka
nie pokona sam siebie, nie pozna nowej rzeczywistości. Ten proces
nie zachodzi szybko, dusza stopniowo zmienia się w ciele a razem z
duszą zmienia się ciało.
Pierwsze co zauważyłam na zewnątrz; zmieniły się moje ręce, mocno
wyszczuplały, przybrały inny kolor, w każdym palcu zaczęło bić tętno
a w środku dłoni serce. Pojawiły się na dłoniach w ciągu kilku dni
nowe linie i znaki, których wcześniej nie było. Również mój
jadłospis całkowicie się zmienił. Poczułam wstręt do większej części
dotychczasowego mojego menu. Szukałam potraw prostych i
lekkostrawnych. Wraz z tymi zmianami znikały pożądania do rzeczy
świata, o które kiedyś tak bardzo zabiegałam. Rzeczy ważne stały się
dla mnie nieważne. Szukałam czegoś w głębi mojego ducha, czasami
miałam wrażenie, że jego samego pragnęłam wyciągnąć na światło
dzienne i lepiej mu się przyjrzeć.
rzeczy. Doświadczam coraz częściej "nie bycia" na ziemi. Wychodzę
poza granice możliwych zdarzeń. Wiem, że jest to sprawa wyłącznie
Boga, tylko Jemu jest to wiadomo - dlaczego mój umysł często zostaje
zawieszony?
Dzisiaj jestem chroniona przed atakami ciemnych sił. Modlitwa,
różaniec, ucieczka pod ochronę naszej Najświętszej Matki są
największą moją bronią. Maryja wyposażyła nas
w potężne narzędzie; różaniec aby je używać przeciw różnym
niebezpieczeństwom. Ale każda broń musi być użyta z wiarą.

Zostałam przeprowadzona przez wielką ciemnicę, ileż wtedy wylałam
łez. Nie ukrywałam swojej złości, że Bóg pozwolił na tak ciężkie
doświadczenie. Traciłam siły, czułam się bezradnie a mój wróg był
coraz silniejszy. Niechlubnie dzisiaj mówić o istnieniu sił szatana.
Ludzie ograniczyli jego działalność. Czy ktoś wierzy czy nie, już
nie dbam o opinię innych,
JA wiem, że szatan istnieje, Ziemia jest jego królestwem a on jej
władcą. Człowiek, który nie zdaje sobie sprawy z istnienia szatana
jest bardziej narażony na jego sidła. Szatan jest żyjącą i bardzo
inteligentną istotą, podobnie jak wszyscy, którzy mu służą. Niszczy
w człowieku wszystko co Boskie, przekręca prawdę i potrafi wmówić,
że właśnie takie są prawa Boskie.
Kiedy mnie atakował czułam się jak martwa, byłam w rozpaczy. Nie
było nikogo kto mógłby mi pomóc. Przeżyłam dramatyczne chwile, moje
życie przestało być normalne. Trudno było w to uwierzyć, ale ta nowa
rzeczywistość trzymała mnie w swoich szponach. Miewałam i punkty
krytyczne, moi przyjaciele wyczuwali co się dzieje lecz nie byli w
stanie mi pomóc. Coraz więcej osób mówiło - to co się z tobą dzieje
ma swój głębszy sens. Z całych sił szukałam Boga, żyłam w wielkim
napięciu. Nie mogłam zrozumieć dlaczego po moim pięknym śnie z Panem
Bogiem i Jego niezwykłym błogosławieństwem wokół mnie rozszalało się
piekło?
Prosiłam wszystkich znajomych o modlitwy za mnie, czytałam Biblię,
szukałam pomocy u lekarzy, byli bezradni. Cierpiałam miesiącami.
Długie godziny oczekiwania, że może jutro coś się poprawi były
niedozniesienia.
Pan Bóg dopuścił do mnie wielkiego wroga, wyćwiczył moją duszę.
Szukałam ratunku, odpowiedzi ... jeszcze wtedy nie wiedziałam, że
aby ponownie żyć musiałam wprzódy umrzeć, zmartwychwstać i wiele
zrozumieć aby na nowo żyć ... już w nowym wymiarze świadomości.

Pierwszy raz spotkałam Jezusa 3 list. 2000 roku. Zjawił się nagle,
podawał mi na dłoni własne serce. Następnego dnia ujrzałam Go w
cierniowej koronie, był przybity do Krzyża, umierał. Ostatkiem
własnych sił pokazywał mi swoje spękane usta, był spragniony. W tym
samym czasie ukazywał mi świat, wizję przyszłości. Cały nasz glob
był skąpany w ogniu. Okrutnie się przestraszyłam. Zobaczyłam coś
okropnego, Jezus umierał na Krzyżu a wokół Niego płonął świat. Taki
sam obraz ukrzyżowanego Jezusa pojawiał się przez kilka kolejnych
dni. Jakaż byłam wówczas bezsilna, płakałam, nie wiedziałam co mam
robić?
Patrzyłam na konającego Jezusa, na płonącą Ziemię, moja intuicja
podpowiadała, że nadciąga na świat wielka katastrofa jakiej Ziemia
jeszcze nie doświadczyła.

W listopadzie 2000 roku przyszło mi walczyć najmocniej z nieczystymi
siłami, byłam zbyt słaba fizycznie, psychicznie, wycieńczona
dziwnymi symptomami nieznanej nikomu choroby i nic wówczas nie
rozumiałam z tego co wokół mnie krąży. I znowu przychodziły
refleksje; w moje życie wszedł Jezus - piekło szaleje. Walka była
już jawna. Szamotałam się co noc, nie spałam, były dni, że nie
kładłam się wcale do łóżka, totalnie wyczerpana leciałam z nóg,
pojawił się nowy problem, w ogóle nie byłam w stanie zasnąć. A mój
przeciwnik był zuchwały i zły, atakował mnie nawet w dzień. Właśnie
w tym czasie po raz pierwszy Jezus ujawnił mi swoją
MOC jaką posiada nad
szatanem. Którejś nocy wzywałam Go na pomoc, położyłam na własne
ciało Jego obrazek. W tej samej chwili poczułam na swoim ciele
potężny dreszcz, niczym uderzenie silnego elektrycznego prądu. Wokół
mnie zapanowała kompletna cisza. Ten, który mnie prześladował
natychmiast zniknął.
Próbował zrobić wszystko co w jego mocy aby mnie zniszczyć. W
październiku przeżyłam ciężkie dni, dwa razy śmierć kliniczną, trzy
miesiące wcześniej wyszłam cało z ciężkich samochodowych wypadków.
Jego kuszenie, że już czas na mnie, czas skrócić własne życie też
się nie powiodło. A ja zauważyłam, że czym większe ciężary spadały
na mnie wstępowała we mnie większa siła. Dopiero dzisiaj, już wiele
lat od tych smutnych wydarzeń zrozumiałam co zawdzięczam Bogu.
Poznałam jaką bronią jest Słowo Boże, Biblia, modlitwa, różaniec,
święte symbole. Bóg ukazał mi również wielką siłę zła. Pomimo
wielkiego cierpienia nauczyłam się walczyć z ciemnymi mocami.
Ujrzałam na własne oczy jakie ostre strzały nosi w swoich rękach
Archanioł Michał. Poczułam moc Najświętszej Matki, która w moich
najtrudniejszych chwilach zakrywała mnie przed "złym" swoim
płaszczem. Bóg mnie doświadczył, ale dzięki temu zwróciłam się całym
sercem do Niego, poznałam Jezusa. Została odnowiona moja dusza i
umysł. Moje zrozumienie życia duchowego nagle wzrosło. Jezus
otworzył moje drzwi własnym kluczem, nie przyszedł nocą tylko w
biały dzień.
W marcu 2002 roku zostałam pobita do krwi ... byłam sama w
mieszkaniu. Straciłam przytomność, na głowie w wielu miejscach
miałam głębokie obrażenia i silny wstrząs mózgu. Lekarz nie
mógł nadziwić się jak to było możliwe aby takie rany
zdarzyły się podczas upadku przy omdleniu?
Bo ja nie mogłam mu nic więcej wyjaśnić, powiedziałam, że upadłam,
nie pamiętam - co się stało?
Był to ostatni taki atak, w którym mocno ucierpiało moje ciało.
Największa walka trwała trzy lata, później obserwowałam jak słabła,
miałam już okresy odpoczynku a Bóg cały ten czas pokazywał mi nowe
drogi. Przychodził do mnie we śnie, zawsze taki sam, rozmawiał.
Rozpoczęły się dziwne nauki ... prowadzone przez Niebiańskie
Istoty. Nigdy nie wiedziałam kiedy przybędą i z czym...?
Zawsze mnie zadziwiali, w spotkaniach z nimi nigdy nie powtórzyło
się takie samo zdarzenie.

Dzięki moim przeżyciom wiem jak złe duchy osaczają człowieka, jak
szukają do niego dostępu. Obecnie wyczuwam złe siły na odległość.
Przekonałam się o wielkiej mocy Jezusa. Normalnym śmiertelnikom
trudno będzie zrozumieć o czym piszę, dopiero człowiek duchowo
rozbudzony pojmie dostatecznie te treści. Zrozumie wiele własnych
zdarzeń.
Wszystko, kim dzisiaj jestem, co posiadam i moją odnową zawdzięczam
tylko Bogu.
Mocno trzyma w ręku człowieka, nie pozwala by upadł na ziemię. Jezus
w swoim życiu prawdziwie niósł Boskie Światło, służył ludziom,
uzdrawiał, przepędzał demony, był ich świadomy i umiał z nimi
walczyć. Wiedział też, że szatan zrobi wszystko aby człowiek nie
odkrył, że jest w jego mocy. Dał swoim uczniom moc nad duchami,
polecił im by głosili Jego nauki i tak samo jak ON byli pokornymi
sługami wobec Boga i ludzi.

Dziękuję Panu mimo przeżywanych
udręk,
że nowa siła weszła w moje ciało.
Boże niech się dzieje wszystko czego Ty pragniesz
bo wiem, że nie zostawisz mnie samej,
zawsze przybędziesz z pomocą.
Jezu daj mi siłę bym mogła wiernie naśladować Ciebie.
Niech wszystkie przeszkody zostaną zepchnięte
a wszelaka udręka niech mi będzie rozkoszą.
Krok za krokiem oddalam się od ziemskich pragnień,
tęsknię do swojej Ojczyzny kochanej
lecz moja podróż nadal trwa.
Już się oswoiłam z nowym życiem,
promienie Światła z Nieba hartują moją duszę.
Właśnie to jest prawdziwą ofiarą moją,
wiernie Ci służyć Boże!
Wiara człowieka pogłębia się od chwili pójścia drogą Chrystusa. Jego
Krzyż wzmacnia, prowadzi nas do góry. Nasze pragnienia muszą być
zgodne z Jego Wolą, wiadomo musimy zrezygnować ze swojej. Człowieka
pragnienia nigdy nie pokrywają się z pragnieniami Boga. Istota
ludzka broni się przed świadomym przekreśleniem ziemskich pożądań.
Obserwuję jak często różni ludzie dążą do nakreślenia innym
jednostkom ich drogi życia, ustawiają pod swój szablon, próbują
przepowiadać przyszłość, wskazują ich błędy i udając wielkich
ekspertów, wytyczają bezpieczne życie i drogę do sukcesu ... lecz
życie jakoś płata figla
i wszystkie ziemskie kalkulacje wcześniej czy później padają.
Jest powiedzenie:
... jeśli chcesz
rozśmieszyć Boga
to sobie dobrze zaplanuj ...
Czynią to osoby o silnym oddźwięku materialnym. Żaden ziemski
człowiek nie jest gwarancją na życiowe sukcesy, a czasami bywają też
tacy, że więcej psują niż naprawiają. Tylko poddanie się Bogu i
wielka wiara płynąca z samego serca jest jedyną drogą
i gwarancją. Był taki czas, że próbowałam opierać się na innych
ludziach, tam szukałam pomocy i schronienia. Twierdzili, że wszystko
potrafią, ale kiedy zawalili, mieli jedno wytłumaczenie, musisz
cierpieć, taką masz karmę!
Karma - pigułka na wszystkie nieudolności dzisiejszych doradców
duchowych. Wszystko to co usłyszałam od Boga spełniło się, chociaż
był czas, że przyjmowałam pewne rzeczy sceptycznie. Nigdy mnie nie
oszukał. Kiedy szukam ratunku dla chorych i nieszczęśliwych ludzi
wołam na pomoc Jezusa. Wiem kiedy pomoże, wiem kiedy Jego Wola jest
inna. Proszę Jezusa, ale zawsze dodaję -
Niech się spełni Twoja Wola.
W każdym przypadku należy pomóc potrzebującemu.
Nie mówię, że wszystko potrafię, byłoby to wielkie kłamstwo, sama
jestem niczym.
Bóg wkłada w moje ręce własne moce i dodaje siły kiedy On tego chce.
Sam też popycha mnie do najbardziej potrzebujących.
Są dwie kategorie ludzi;
- ci , którzy zbierają zasługi
- i ci, którzy po prostu kochają,
dają innym lepszą część siebie za darmo.
Ci ostatni najwcześniej osiągają Zjednoczenie z Bogiem.

Zauważyłam, że czym słabsza jestem na ciele bardziej zbliżam się do
Boga. Kroczę innymi ścieżkami, widzę w swoim ciele więcej światła.
Lecz kiedy moje ciało odzyskuje fizyczną formę Bóg jakby się usuwał.
Rozumiem teraz bardziej słowa Św. Pawła:
"... Moc w słabości się doskonali ...
albowiem ilekroć niedomagam
tylekroć jestem mocny ... "
(2 Korynt. 12:9-10)
Przeszłam w swoim życiu wielką próbę wiary. Ta lekcja jeszcze się
nie skończyła, ale już wiem, że każdy człowiek musi wybrać własnymi
zmysłami swoją osobistą drogę.
Musi sięgnąć do własnego wnętrza po swoją mapę. Tam również znajdzie
drogowskaz, który pokaże mu jego drogę. Już nie mam wątpliwości, że
istnieje Bóg i bardzo mnie kocha. Wiem też, że od Niego zależy całe
moje życie.

Oddaję się w ręce Jezusa
i codziennie do Niego wołam;
- Trzymaj mnie mocno
jak tylko umiesz ... za obie ręce
ale tak aby ci się nie wyślizgnęły ...
i ciągnij mnie za sobą,
nawet kiedy będę krzyczeć, szlochać i wyrywać się ...
nie puszczaj...
choćbyś miał mnie ciągnąć twarzą po żwirku i po bruku ...
Ja wiem, że każdy dzień niesie moje błędy
lecz kiedy oddaję się w Twoje ręce,
Ty mnie prowadzisz do Krainy Miłosierdzia.
Nie mam wątpliwości,
że Ty zawsze zwyciężasz!

Vancouver
27 Jan 2008
WIESŁAWA
|