Na to
pytanie nie jest łatwo odpowiedzieć, szczególnie w
dzisiejszych czasach, kiedy profilaktyka stała się tak
powszechna jak bułka z masłem na śniadanie. Może głupie
porównanie, ale fakt faktem, że obecnie bardzo często i
bardzo dużo mówi się o działaniach pro zdrowotnych, które
mają nam i naszym dzieciom zapewnić bezpieczną przyszłość.
Bezpieczną oczywiście w sensie - odporną na choroby i
wszelkie wirusy. Pytanie tylko czy to w ogóle możliwe byśmy
uodpornili się na to, co mogłoby nas za dziesięć czy
dwadzieścia lat zaatakować, w sytuacji w której wirus
potrafi ulegać całkowitej mutacji nawet w ciągu kilku godzin
(w skrajnych przypadkach). Czy zatem szczepionka i leczenie
profilaktyczne choroby o nazwie X powodowanej wirusem xs ma
sens, skoro doskonale wiadomo, że za dziesięć czy dwadzieścia
lat choroba choć nadal pod nazwą X, będzie miała inne
objawy, a powodował ją będzie wielokrotnie już zmutowany
wirus x1zb, którego szczepionka nie była w stanie
przewidzieć, a więc na którego nie zadziała. Ale to
oczywiście takie luźne gdybanie, bo w sumie przecież Ci
wspaniali naukowcy opracowujący szczepionki i leki wiedzą co
robią. Chyba.
Nie jestem lekarzem, ani naukowcem i to wypada mi zaznaczyć
z góry, żeby nikt nie wziął tego artykułu za jakąś swoją
życiową wytyczną. Niemniej jednak polecam Wam, każdemu z
osobna, indywidualne zapoznanie się z dokumentacją i
szczegółami dotyczącymi chociażby przykładów w tym artykule
poruszonych. Wiadomo mi, że powstały już liczne publikacje,
do których w Polsce jeszcze niestety nie za bardzo mamy
dostęp, ale w języku angielskim czy niemiecki można już co
nieco poczytać na temat leków, leczenia, farmaceutyki,
szczepień i ich skutków ubocznych. I nie mam tu na myśli
skutków ubocznych znanych powszechnie pod hasłami:
duszności, biegunka, omdlenia, zawroty głowy, bóle głowy,
bóle brzucha, bo te występują niemalże przy każdym leku.
Myślę tu o znacznie gorszych skutkach, których wystąpienie
może być równe śmierci człowieka.
Nim
jednak przejdę do tych najgorszych, pozwolę sobie na
przytoczenie kilku charakterystycznych działań niepożądanych
występujących w jednych z najpopularniejszych w Polsce
leków, których odpowiedniki znajdziemy na całym świecie. Na
ulotkach do leków, które niejednokrotnie zastępują nam
konsultację z lekarzem (a to chociażby z tego powodu, że te
leki dostępne są bez recepty) czytamy, że dany Lek, jak
każdy inny może wywołać działania i skutki niepożądane. Tak
więc nie jest to moi drodzy żadna nowość, że to co łykamy
powoduje takie, a nie inne reakcje organizmu.
Nie
będzie chyba nadużyciem, jeśli napiszę konkretnie - ulotki
jakich leków pozwoliłam sobie przeczytać, przecież są one w
każdym opakowaniu, a więc powszechnie dostępne i w zasadzie
nie wiele różnią się od ulotek innych podobnych im leków i
środków dostępnych bez recepty. I tak spośród środków
przeciwbólowych wybrałam
IBUPROM
- pośród działań niepożądanych, które występują u jednego do
dziesięciu na tysiąc pacjentów stosujących lek widnieją bóle
głowy (środek przeciwbólowy?), niestrawność, ból brzucha
(znów??), nudności, pokrzywka, świąd. Działania występujące
o jednego do dziesięciu na dziesięć tysięcy pacjentów to
biegunka, wzdęcia, zaparcia, wymioty, zapalenie błony
śluzowej żołądka, zawroty głowy, bezsenność, pobudzenie,
drażliwość, uczucie zmęczenia. Do niezwykle rzadkich
przypadków, jak wskazuje producent leku dotykających jednego
na dziesięć tysięcy pacjentów stosujących lek należą krwiste
wymioty, wrzodziejące zapalenie jamy ustnej, zaostrzenie
zapalenia okrężnicy i choroby Crohna, choroba wrzodowa
żołądka i/lub dwunastnicy, krwawienia z przewodu pokarmowego
i perforacja - czasem ze skutkiem śmiertelnym, depresja,
reakcje psychotyczne, jałowe zapalenie opon
mózgowo-rdzeniowych, ostra niewydolność nerek,
nieprawidłowości morfologii krwi, objawy grypopodobne,
wszelkiego rodzaju obrzęki, zespół Stevensa- Johnsona i
wiele innych.
To tylko
wybrane spośród tych najgorszych skutków ubocznych, bowiem
lista ich ogólnie jest znacznie dłuższa i zainteresowanym
naprawdę polecam przeczytać te ulotki przed połknięciem tego
dziwactwa. Zresztą IBUPROM to w zasadzie tylko przykład, bo
nie spodziewam się żebyście znaleźli krótszą listę działań
niepożądanych. Dla przykładu: Dr David Graham z wydziału
kontroli leków Amerykańskiego Urzędu do Spraw Żywności i
Leków (FDA) zajmuje się badaniem niepożądanych skutków leków
dopuszczonych wcześniej do sprzedaży na rynku przez wydział
FDA do spraw leków nowych. On to właśnie szczegółowo zbadał
skutki uboczne przeciwbólowego leku
Vioxx, a w sierpniu 2004 roku
wystąpił do FDA z wnioskiem o wycofanie go z rynku.
Badania dr. Grahama wykazały, że wysokie dawki tego leku
zwiększają trzykrotnie ryzyko wystąpienia zawału serca.
Zaledwie kilka dni po raporcie Grahama urząd jakby zupełnie
na przekór wydał zgodę na stosowanie Vioxxu u dzieci. Szybko
jednak okazało
się, że doktor miał rację i środek wycofano. Nie obyło się
to jednak bez ofiar. Według raportu dr. Grahama "Vioxx
podawany w dużych dawkach znacznie zwiększa ryzyko
wystąpienia zawału serca. Problem ten dotyczy od 88 do 138
tysięcy ludzi. Z tej liczby zmarło prawdopodobnie około 30
do 40% pacjentów, a stan zdrowia tych, którzy przeżyli uległ
niekorzystnym i nieodwracalnym zmianom". Oznacza to, że
liczba ofiar Vioxxu może być - a najgorszym wypadku -
porównywalna do liczby Amerykanów zabitych w Wietnamie.
Od 1988 roku dr Graham wnioskował o wycofanie z rynku
dwunastu różnych preparatów. W konsekwencji dziesięć z nich
zniknęło z półek ratując życiem setkom, jak nie tysiącom
ludzi. Jednak to nie wystarcza, tempo pracy tego rodzaju
urzędów jest znacznie wolniejsze od tempa pracy wydziałów
wpuszczających na nasz rynek nowości z dziedziny
farmaceutyki. Nigdy w tym tempie nie nadążymy z wycofywaniem
leków szkodliwych, zawsze najpierw będą setki lub tysiące
ofiar, a dopiero później myślenie.
Wracając
jednak do drugiego leku jakiego ulotkę przejrzałam, jest nim
POLOPIRYNA S, dobrze znany, znajdujący się niemal w
każdym domu, przeze mnie osobiście często zażywany gdy byłam
młodsza. Wszelkie
GRYPEXY, ASPIRINY, COLDREXY
itp. od razu powodowały u mnie odruchy wymiotne i nagły
wzrost temperatury ciała. A jeśli chodzi o
Aspirynę, którą też tak wszyscy chętnie łykają, to
powiem tylko tyle, że wiem zarówno z własnego doświadczenia,
jak i kilku znajomych mi i bliskich osób, że po jej zażyciu
można za darmo, szybko i łatwo nabawić się problemów z
nerkami. Te jednak spowodowane Aspiryną trzymają się nawet
do dwóch miesięcy i nawracają, a leczenie ich
Uroseptem
itp. to jednymi słowy totalna porażka farmaceutyki. To taka
drobna przestroga ode mnie dla Was. Na temat Aspiryny
wypowiedział się też w rozmowie z "Dziennikiem Polska"
doktor Jarosław Woroń, wskazując, iż lek ten podany dzieciom
poniżej 12 roku życia może wywołać drgawki, obrzęk warg,
języka, duszności i zaburzenia oddychania.
Wracając do POLOPIRYNY S,
cóż ja tam takiego przeczytałam? Z ulotki widzę, że
zaburzenia podzielono na kilka grup głównych, w zależności
od tego jakiej części organizmu dotyczą. I tak są zaburzenia
żołądka i jelit i tu już dobrze znane nam niestrawność,
zgaga, nudności, wymioty, brak łaknienia, bóle brzucha,
krwawienia z przewodu pokarmowego, uczynnienie choroby
wrzodowej, perforacje. W ramach zaburzeń wątroby i dróg
żółciowych czytamy o ogniskowej martwicy komórek wątrobowych
oraz tkliwości i powiększaniu wątroby, zaś w zaburzeniach
nerek i dróg moczowych o białkomoczu, martwicy brodawek
nerkowych czy śródmiąższowym zapaleniu nerek. Producent
wśród zaburzeń wymienia też niewydolność serca,
nadciśnienie, małopłytkowość, niedokrwistość, leukopenia,
wysypka, pokrzywka, obrzęki, skurcz oskrzeli i zaburzenia
oddychania.
Mogłabym tak cytować Wam jeszcze pełno innych ulotek, ale po
co, skoro większość z nich opisuje te same bądź podobne
objawy. Nie wspominam tutaj o lekach na receptę, które
notabene łatwo jest i tak nabyć w aptece bez recepty, a
lekarze przepisują je nawet bez medycznej konsultacji na
tzw. karteczkę. Osobiście to sprawdzałam, także wierzcie mi
żaden problem, żeby na babcię czy dziadka dostać co się
zechce. Lekarz chętnie przepisze, szczególnie jeśli lek jest
drogi (wyrabia sobie normę).
Wielu z
nas nie czyta ulotek, które znajdują się w lekach, bo ...
właśnie, zapytałam o to kiedyś moją babcię. W odpowiedzi
otworzyła barek pełen leków, których nigdy nie zażyła, bo
właśnie przeczytała o skutkach ubocznych. Zatem jej pudełka
z lekami w większości są pełne i nigdy nie zostaną użyte.
Babcia jednak to czytania ulotek też tak od razu nie doszła,
musiała najpierw kilka razy pocierpieć z powodu jakiejś
tabletki, żeby uzmysłowić sobie, że to właśnie ona stała się
przyczyną gorszych dolegliwości. Ha, ale mi to leki
produkują, które żeby pozwolić pacjentowi zapomnieć o bólu,
wywołują ból znacznie silniejszy. Cwana polityka!
Do czego zmierzam tymi wywodami zapytacie? Ano do tego, że nawet
najpopularniejsze leki kryją w sobie tajemnice pod nazwą skutki
uboczne,
o których w sumie nigdy nam się nie mówi. Kiedyś nawet nie trzeba
było o nich
pisać. Teraz jednak pisze się, ale w reklamach wyraźnie pokazuje się
też, że taki lek
to w sumie nic nadzwyczajnego, wszyscy go biorą przecież nawet
"Goździkowa". A skoro wszyscy biorą i nikomu nie szkodzi, a
wszystkim pomaga, to czemu my mielibyśmy czytać te ulotki i się nad
nimi zastanawiać, zamiast połknąć małą pigułkę i mieć spokój?
Te słowa mają tylko Was uwrażliwić na to co bierzecie, co
stosujecie, po co i czy zawsze rzeczywiście trzeba? Trzymamy w
domach ogrom leków, ale nie wiemy jak mogą zadziałać na nas, albo
np. na nasze dzieci. A przecież też w większości przypadków
faszerujemy je tym samym, czasami zmniejszając dawki. Nie myślicie
chyba, że lek przeciwbólowy dla dzieci znacznie różni się od tego
dla nas. A czy zdajecie sobie sprawę z tego, że leki dla dorosłych
mogą okazać się śmiertelne dla dzieci? Tylko na przełomie od
października 2007 roku do kwietnia 2008 roku Uniwersytecki Ośrodek
Monitorowania i Badania Niepożądanych Działań Leków w Krakowie
zanotował 42 przypadki niebezpiecznych skutków ubocznych
u dzieci (te mniej niebezpieczne jak biegunki, niestrawności,
wymioty, bóle brzucha czy gorączki nie są w ogóle brane pod uwagę),
spowodowanych podaniem leków dostępnych bez recepty. W dwóch
przypadkach powikłania okazały się śmiertelne.
Nie tak dawno głośno było w Europie o popularnym leku na otyłość o
nazwie ACOMPLIA, lek ponoć w opinii pacjentów rewelacyjny i
skuteczny. Wszystko jednak
do czasu. Zanim jednak o skutkach, pozwolę sobie podkreślić, że
ACOMPLIA przeszła wszystkie fazy badań klinicznych i została
zarejestrowana w USA oraz w krajach UE. Rzekome badania i testy co
ciekawe nie wykazały żadnych niebezpiecznych skutków ubocznych,
tutaj należałoby się zastanowić jak wyglądały te badania, tylko co
to da.
Po pewnym czasie od wypuszczenia na rynek tego cudownego leku,
magicznej pigułki
(których przecież w Internecie jest multum, okrzykniętych takimi
nazwami) do Światowego Centrum Monitorowania Niepożądanych Działań
Leków zaczęły napływać informacje od osób i lekarzy z całego świata.
Zgodnie z ich spostrzeżeniami lek ten znacznie pogłębiał stany
depresyjne i wpływał negatywnie na osoby cierpiące na zaburzenia
psychiczne. Powodował depresję, a nawet skłaniał ich do samobójstwa.
Innym znanym też lekiem odchudzającym, wokół którego wybuchła afera
jest ADIPEX, którego
stosowanie grozi nawet śmiercią. Lek ten dostępny jest
w Polsce bez recepty, choć sprzedaż jego jest nielegalna. Najłatwiej
oczywiście
nabyć go drogą internetową, choć wiele portali i forów blokuje tego
typu transakcje
i uniemożliwia dokonanie sprzedaży ADIPEXU. To jednak nie
powstrzymuje ani sprzedawców, ani kupujących. Cóż jest z tym
środkiem nie tak, że państwo nie
pozwala wprowadzić go na polski rynek? Otóż ADIPEX zawiera pochodną
amfetaminy, w wielu krajach w Europie został wpisany na listę
nielegalnych
substancji odurzających, może bowiem doprowadzić do uzależnienia.
Bez
problemu jednak można go kupić w Czechach, gdzie jest produkowany.
Tym samym blokowanie go na polskim rynku nie przynosi spodziewanych
efektów. Dziewczyny stosujące ten środki piszą na forach
internetowych
o nieprzyjemnym zapachu moczu, wysuszonej skórze, nadpobudliwości,
problemach z koncentracją, osłabieniu organizmu, zwiększonej
znacznie
podatności na przeziębienia, występowaniu zaciemnień pod oczami tzw.
"lim", wypadaniu włosów, dreszczach, mdłościach, zawrotach głowy,
bezsenności czy skokach ciśnienia. Jednak o skutkach ubocznych
tego leku oficjalnie i w rzeczywistości nikt nie informuje.
Do Marii Fall-Ławryniuk, dietetyczki i terapeuty ruchowego z Centrum
Zdrowego Odchudzania "Sylwetka" w Sopocie, trafia wielu pacjentów,
którzy próbują stracić na wadze za pomocą leków odchudzających. -
Często skarżą się, że po takich lekach odczuwają zaburzenia rytmu
serca, lęki i depresję - wylicza dietetyczka. I nie ma się co
dziwić, leki na otyłość działają na przysadkę mózgową, bo o tym, czy
mamy wilczy apetyt, nie decyduje przecież nasz żołądek, ale mózg.
Dlatego też Maria Fall - Ławryniuk zaleca raczej swoim pacjentom
więcej ruchu i właściwą dietę, jako źródło do sukcesu w terapii
odchudzającej.
To były leki odchudzające, jednak najpopularniejszą obecnie pod
względem negatywnych skutków ubocznych grupą leków są tzw.
antydepresanty. Leki na depresję stały się tak powszechnie
poszukiwanym lekiem, jak środki przeciwbólowe, szczególnie w krajach
rozwiniętych. Człowiek nie wytrzymuje tam tempa pracy i życia, na
każdym kroku boryka
się z jakimiś problemami, które go przerastają. Ludzie stają się dla
siebie obcy, nie ma
już tych wspólnych relacji, które podtrzymywały tych słabszych.
Wracamy do czasów wydawałoby się tak nam odległych, a jednak tak
bliskich, gdzie przetrwać mogły tylko
silne osobniki. Te słabsze likwidowały się same, bądź im w tym
pomagano. Tak właśnie obecnie przemysł farmaceutyczny pomaga ludziom
zagubionym wycofać się z tego pędu.
Leki anty depresyjne, w tym najbardziej chyba popularny
PROZAC
przyczyniły się bezpośrednio do znacznego pogorszenia się stanów
psychicznych społeczeństw. Nie sposób nawet opisać jak przerażające
i jak trwałe są skutki uboczne stosowania tych leków. Przede
wszystkim
należy mieć na względzie, że to też są środki uzależniające, a więc
czyniące
z nas, ludzi, niewolników przemysłu farmaceutycznego. Leki te, ku
wielkiemu
zaskoczeniu milionów okazały się pogłębiać stany depresyjne.
Wywołują one
zwykle taki skutek, że po ich odstawieniu stan pacjenta drastycznie
ulega
pogorszeniu, wówczas konieczne jest zwiększenie dawek, a to powoduje
już silne zaburzenia w psychice pacjenta, do tego stopnia, iż ma on
często
problemy ze świadomym funkcjonowaniem w społeczeństwie. Człowiek
w takim stanie często robi rzeczy, nad którymi nie panuje, krzywdzi
siebie,
bądź innych. Tą drogą rozpadają się rodziny, zabijają ludzie,
dochodzi
do upadku moralnego. I to wszystko za naszą zgodą, zgodą
wyrażaną biernością i brakiem zainteresowania.
Odnośnie skutków ubocznych antydepresantów pozwalam sobie polecić
Wam dwa filmy, które w idealny sposób zobrazują zachowania i
działania tychże
leków, jeden z nich już dziś możecie obejrzeć tutaj (LINK!)
Drugi nosi tytuł Prozac
Nation, ale jeszcze nie udało mi się zlokalizować go dla Was w
wersji polskiej.
A w podsumowaniu pozwolę sobie na taką luźną dygresję - myślałam,
że holocaust i czasy w których naziści w bestialski sposób pozwalali
sobie
na doświadczenia medyczne i testowanie leków na ludziach dawno
minęły,
dawno... no co najmniej, że zakończyły się z końcem II wojny światowej.
Niestety teraz muszę to powiedzieć otwarcie, że choć nie wiem, czy
Ci
ludzie mają coś wspólnego z nazistami, to nadal przeprowadzają swoje
doświadczenia, za które my i nasi bliscy płacimy życiem. Tyle tylko
różnicy,
że nie jesteśmy już zamknięci w obozach koncentracyjnych, no chyba
że nasz świat i nasza Ziemia stały się naszym jednym, wielkim
zamkniętym obozem, a my jeszcze tego nie zauważyliśmy.
O szczepionkach poczytacie w kolejnym artykule, myślałam, że
zmieszczę to w jednym,
ale temat przerósł moje oczekiwania, a przecież i tak został mocno
streszczony.
cdn ...
31 March 2009
GODAN
|