ZMIANY W DNA

PODSUMOWANIE
(CZĘŚĆ 10)
LINK! DO CZĘŚCI 9
 

Podczas zmian komórkowych i co z tym związane zmian całego ciała, które przeniesie człowieka z trzeciego wymiaru - poprzez czwarty, w piątą rzeczywistość, nastąpi całkowita zmiana dotychczasowego życia, człowiek zaistnieje w pierwszym poziomie Nieba na Ziemi.

Przed tym ludzkim Rajem będą stać jednak wielkie przeszkody i nie jest łatwo je obejść. Poziom astralny - czwarty wymiar - granica między Niebem i Ziemią w różny sposób utrudni człowiekowi tę niezwykłą podróż. Wielka ciężka materia odgradzająca naszą planetę od Boskiej Rzeczywistości zakłóci nie raz jeszcze pola świadomości człowieka. Zmąci jego umysł i nie raz jeszcze zrzuci z właściwej drogi.

Wszystkie biologiczne pozytywne przemiany człowieka pozwolą na jego przemiany emocjonalne, mentalne i spirytualne. Otworzą najwyższe zrozumienie i mądrość.

Nie obejdzie się ten proces bez wysiłku człowieka, będzie musiał obejść wiele przeróżnych komplikacji. Ziemia i żyjący na niej człowiek popłynie w piąty wymiar i w nim zakotwiczy się na dobre. Mutacja, zmiany w DNA nie zawsze będą przebiegać prawidłowo.  Zależy to tylko od nas, od naszej pracy, czystości fizycznej i duchowej.

Nie wyobrażajmy sobie, że ktoś wykona to za nas bez naszej wielkiej pracy. Tak się działo zawsze. Poprzednie wielkie cywilizacje też borykały się z podobnymi problemami. Nie po raz pierwszy Ziemia przechodzi taki proces, ale po raz pierwszy przekroczy w swoim istnieniu wymiary boskie. Prawa kosmiczne, nasza separacja od Źródła i nasze zachowania mają wielki wpływ na nasze losy. I wiemy, że wielokrotnie nasze zachowania są destruktywne. Źle zmutowane jednostki nie będą mogły przenieść się w nowy świat. Co się z nimi stanie... Nie wiem...

Nasz wielki Nauczyciel Jezus nauczał:

"...Patrz więc, żeby światło, które jest w tobie nie było ciemnością. Jeśli zatem całe twoje ciało będzie w świetle, nie mając w sobie nic ciemnego, całe będzie w świetle,  jak gdyby światło oświecało cię swym blaskiem..." (Łk 11, 35-36)

Wszyscy oczekują jednego dnia, jednego roku na wielkie zmiany. Granice postawił człowiek i prorokuje różnie na ten temat - grudzień, rok 2012. A jak to jest naprawdę?

"... nadejdzie pan tego sługi w dniu, kiedy się nie spodziewa, i o godzinie, której nie zna; każe go ćwiartować i z niewiernymi wyznaczy mu miejsce. Sługa, który zna wolę swego pana, a nic nie przygotował i nie uczynił zgodnie z jego wolą, otrzyma wielką chłostę..." (Łk 12, 46-47)

Znajdziemy wiele podobnych wersetów biblijnych, w których przestrzega Jezus, a nawet straszy... o miejscu w nieugaszonym ogniu i zgrzytaniu zębami dusz, które tam trafią w okresie nowych czasów zaistniałych na Ziemi. Jak widać nie wszyscy zamieszkają w Nowej Jerozolimie.

Aby wynieść się ponad ziemskie obyczaje i sięgnąć Królestwa Bożego potrzebna jest wielka czystość. Oddzielenie rzeczy dobrych od złych, które człowiek nazwał szatanem. Przeniesienie człowieka w wyższy wymiar uczyni go w pełni dzieckiem Chrystusowym i jego pozycja będzie już niezachwiana. Nieświadomość człowieka, jego niewiedza, nie zwalnia go od winy, że kroczył złą drogą. Człowiek sam sobie gotuje własny los, a Światło daje szanse każdemu.

TYLKO OD CZŁOWIEKA ZALEŻY JAKĄ MIKSTURĘ CHEMICZNĄ WYTWORZY JEGO MUTUJĄCE SIĘ CIAŁO.

"... Ten zaś, który nie zna jego woli i uczynił coś godnego kary, otrzyma małą chłostę. Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą..." (Łk 12, 48)

I nie pomoże też ignorowanie tych słów jako nieprawdziwych, zaprzeczanie tej wielkiej prawdzie, bo skoro na Ziemi obowiązuje sąd za winy człowieka, to również obowiązuje każdego Prawo Kosmiczne.

Bóg jest dobry i sprawiedliwy i kocha sprawiedliwych i dobrych. A co na górze to i na dole... podobne łączy się z podobnym.

Wszyscy oczekują jednego dnia, w jednym roku na wielkie zmiany. Granice postawił człowiek.

Być dzieckiem Chrystusowym, znaczy doprowadzić własne życie do równowagi, sprawiedliwości i wielkiej dobroci dla wszystkich czujących istot. Kiedy człowiek wypracuje w sobie boską wrażliwość już nie będzie cierpiał z powodu problemu: - co to znaczy czynić dobrze, a co jest złem? Rozpozna te prawdy w okamgnieniu.

Dużo tu można mówić jak wygląda prawidłowa i nieprawidłowa mutacja podczas procesu transformacji. Ogólnie rzecz biorąc zmieniają się energie z bardziej ciężkich na wysokie, mocno wibrujące, które torują drogę światłu ... ale tylko u osób o czystych strukturach na wszystkich jego polach:

1. fizycznym
2. emocjonalnym
3. mentalnym
4. spirytualnym

Wtedy cztery ciała człowieka będą mogły gładko połączyć się ze sobą i zaistnieć w Jedności. A tych drugich nie przestrzegających własnej czystości ogarną ich gęste energie, które pociągną ich na inne pola świadomości - gęstomaterialne.

Ziemia pofrunie w piąty wymiar... a co będzie z duszami, które już nie będą mogły inkarnować się na Ziemi?

Może będzie im dane zaistnieć w innych światach zbliżonych strukturalnie do ich własnych pól elektromagnetycznych? A może będą musiały zaczynać wszystko od nowa?

Na zakończenie tego tematu "Zmiany ciała" podczas transformacji człowieka załączam moje dwa wiersze, który napisałam 2 lata temu.

Moje własne doświadczenia:
- nieświadomość
- przebudzenie
- ból nowego istnienia
- przedzieranie się przez granice ciemności
- walka, aby zaistnieć od nowa w nowej świadomości
- i radość w chwili zrozumienia sensu własnego życia.

1 Aug 2007
Vancouver

WIESŁAWA

WIELKA CIEMNOŚĆ
Poemat

Tej ciemnej nocy,
co mi jeszcze większą ciemność dała,
kiedy oddzielono moją duszę od ciała,
wielka trwoga ogarnęła me serce
bo w tej ciemnicy wielkiej,
nikt nie mógł znaleźć
mojej ręki.

Nikt nie mógł poprowadzić
kiedy dusza zabłądziła,
bo ta wielka ciemność
tak mocno ją skryła.

Me biedne serce okrutny ból rozrywał.
Nie było żadnego pocieszenia.
A dusza, z ciała przemocą wyrwana
rozbita, poszarpana, ogniem wysmagana
w kącie stała, tą ciemnością zaślepiona.
Nie wiedziała co z sobą począć!

Swoimi zmysłami wybierała,
że stoi przed murem nieznanym,
bezlitosnym
i nie sposób, przeniknąć go było,
wielka, głęboka
nie do pokonania granica!

Straszydło bezlitosne,
tu królowało
i więziło ludzkie dusze.

Ale moja dusza czuła,
że właśnie
za tą granicą jest ratunek
i Opatrzność Wielka.

Usta zaciśnięte trwogą
nie były zdolne wołać o pomoc.
Nikt więcej, nie troszczył się o duszę moją.
A ta ciemnica uwalniała tylko przemoc.

Dziwne straszydła
wyżywały się na mnie
i wymyślały
coraz to nowsze,
okrutne zabawy.

Dusza moja, utrapiona,
życia pozbawiona
a ciągle żywa,
resztką wiary się okryła.
W swej boleści, cierpliwie czekała.

I nagle
nikły promyczek dostrzegła,
który przed nią zajaśniał
niczym nić pajęczyny - słabiutka,
pulsował złotym blaskiem.
W tym potężnym murze
furtkę, pokazywał,
wzmacniał swoim światłem.

Zdobyła się na odwagę,
utrapiona dusza.
Kroczek po kroczku, pomalutku
ruszyła w tym kierunku,
aby ocalić życie swoje.

A nie było to łatwe,
bo kiedy tylko poczyniła
swe pierwsze kroki,
od razu ją pobito
i na stare miejsce
z powrotem, popchnięto.

Promień światła
oświetlił mocniej drogę
i przesłał swoją,
bielusieńką mgiełkę.

Jak w płaszcz,
otulił zagubioną moją duszę
i szybko
przeciągnął na swoją stronę.

Zorientowały się straszydła
że uciekła im jedna dusza.
Wysłały
swoich snajperów,
najlepszych.

Strzelali za nią zawzięcie.
Kule ją dosięgły
poszarpały boleśnie.
Upadła, leżała bez życia,
umierała w niej, wiary
resztka.

Promyk złoty
oświecił jej oczy,
podnosił i dolewał sił nowych.
Uchwycił mocno, nadzieją napełnił,
na bezpieczne drogi
poprowadził.

Zajaśniała różowa poświata
i więcej
promyków światła
oświecało jej drogę.

Ciemność się kurczyła
i uciekała,
milkły w oddali
straszydła.

Na horyzoncie
ukazało się słońce
i jasność nastała!
Moja mocno zraniona dusza,
słonecznym brzaskiem
swoje rany obmywała.

Poiła się rannej rosy, kropelkami,
wyciągała przed siebie ramiona,
nowymi marzeniami
serce okrywała.

Chciała słońce dosięgnąć,
przytulić je do siebie.
Podziękować,
za ten mały, nikły promyczek,
który przyniósł ocalenie
i wzniecił jej nowe życie!

O moje słonko,
jakąż Ty masz wielką siłę!
Jakąż moc posiada, Twoje światło!

Twe promienie,
ciemności się nie lękają.
I te wszystkie słabe dusze
wybawiają,
które pogubiły się w życiu swoim.

Wiesława
Vancouver
12 Sep. 2005.




CIEMNOŚĆ I ŚWIATŁO

To ziemia jest miejscem,
gdzie spotyka się ciemność i światło,
a pośrodku stoi człowiek.
I obudź się człowieku,
wybierz właściwą drogę!

Bo czas,
który tu spędzasz jest bezcenny.

Spójrz,
jak powinieneś wędrować przez życie.

Nie plątaj własnych włókien losu,
nie zgub tej właściwej drogi.
Wracaj ze swojej wędrówki
prosto do rodzinnego domu!

Pan Bóg rzuca kłody pod twoje nogi.
A te są dla ciebie wyzwaniem,
abyś oddzielił światło od ciemności.
Pojął co to jest fałsz,
a co to prawda.

Nie jest łatwo kroczyć
po tych życiowych nitkach.
Ani po tej pełnej światła,
ani po tej co cię wpycha
w ciemności.

Obie z nich są wielką zagadką,
tak jak wielka jest przepaść
między ciemnością
i światłem.

Aczkolwiek,
w każdym z nas jest ciemność
i światłość!

Żadna ścieżka nie jest niewłaściwa,
żadna ścieżka nie jest słuszna.

Bo każda droga,
która prowadzi do właściwego
celu jest dobra.

Kiedy duch gotowy jest do wzlotu
i chce podążyć za światłem,
wtedy obejmują go ciemności.
A te są bardzo bolesne.

Jeśli twoja wiara jest mocna
a dusza wytrwała,
i jeśli naprawdę chcesz się wyrwać
z tego mroku,
światło przyjdzie ci z pomocą.

Pociągnie za sobą do góry,
to też jest bolesne!
Bo jedno i drugie,
czy cię ciemność obejmuje,
czy światło przytula
to jest wielkie cierpienie
i ból dla duszy.

Promień światła działa jak błyskawica,
szybko spieszy na pomoc.
Wyzwala od ciemnych wpływów,
oczyszcza drogę.

Nie ważne skąd zaczniesz,
ważne gdzie dotrzesz.
Ważne byś nie utracił w sobie,
tego własnego płomienia światła.
Nie doprowadził do jego śmierci!

Bo ciemność,
to stopniowa śmierć światła w tobie.
Kiedy światło wezwiesz na pomoc,
to ono natychmiast odnowi twe życie.
Na nowo jednym podmuchem
rozpali twój gasnący płomień.

Ciemności jak pajęczyna oklejają twą duszę,
niczym sen otępiają twe zmysły.
To w ciemności ściągasz na siebie
wszystkie odmiany
mroku ciemnego.
A wtedy boisz się,
siebie samego!

W wielkiej trwodze wołasz do Boga.
Boże czemuś mnie opuścił?

Pamiętaj!
On natychmiast się pojawia.
Światłość zawsze pokona
ciemności.

Bóg zawsze jest gotowy
nas przyjąć z powrotem.
I sam rozplącze nasze nici losu.
Bo to sam Bóg mówił o sobie.
"...Jam Jest światłością świata!..."

I kiedy tylko masz potrzebę
i czujesz, że cię wchłaniają ciemności.
Nie zwlekaj!
Lecz wołaj!
Boże, przyjdź na ratunek!
Pomóż uchwycić tę właściwą nitkę
i ciągnij mnie na niej prosto
w Twoje ramiona.

Pamiętaj!
Nigdy ci nie odmówi,
bo Boża Miłość nieustannie
czuwa nad tobą!.

Wiesława
Vancouver
22 Sep. 2005