Najnowszy
numer miesięcznika "Egzorcysta" trafnie zrecenzował dla portalu DEON
świecki teolog Janusz Poniewierski ("Egzorcysta"?
Wolę czytać o Jezusie). Autorowi dostaje
się jednak za to, że nie jest egzorcystą, a więc nie może "znać się
na opętaniach".
Twierdzą tak zarówno niektórzy duchowni (nie ujawniając czy sami są
egzorcystami) jak i osoby świeckie, które bronią nowego pisma przed
jakąkolwiek krytyką. A krytyka tego numeru jest uzasadniona z
powodów, które jasno i bez żadnej złośliwości wyliczył Poniewierski.
Zanim
napiszę, jakie niebezpieczeństwo duchowe ("słowo-mantra" w świecie
egzorcystów i demonologów) widzę w popularyzacji pisma "Egzorcysta",
powiem wprost: nie kwestionuję istnienia świata duchowego i
przyjmuję, że w niektórych przypadkach można mówić o opętaniu w
sensie teologicznym.
Tym
wszystkim, którzy chcieliby przeczytać więcej, co myślę o jednym i
drugim, mogę wskazać następujące teksty: "Opętanie a zasada
wyłączonego środka" (Przegląd Powszechny, nr. 3/marzec 2010,
s. 45-59); "Miej odwagę się bać" (Tygodnik Powszechny, nr.
45/6 listopada 2011, s. 20-21); czy "Przedmowę" do książki Szachy
ze Złym (Więź,
Warszawa, 2012, s. 5-7).
Dlaczego więc nie jestem entuzjastą nowego pisma? Bo w
przeciwieństwie do deklaracji jego autorów, spotykam osoby
wykorzystane zarówno w sensie duchowym jak i psychicznym a nawet
fizycznym przez samych egzorcystów. I nie mam tu na myśli
samozwańczych egzorcystów - tylko tych, którzy oficjalnie sprawują
swoją funkcję.
Współpracując z krakowskimi klinikami oraz konsultując różnych
psychologów i psychoterapeutów w Polsce a także pracując samemu jako
terapeuta spotkałem osoby, które były egzorcyzmowane przez
duchownych, którzy chorobę psychiczną i leżące u jej podstaw
traumatyczne wydarzenia życiowe uznali za oznaki opętania.
Można
zapytać, jak to możliwe, skoro Kościół nakazuje - a nie tylko zaleca
- konsultację z lekarzami (psychiatrami) w celu wykluczenia choroby
psychicznej? Odpowiedź jest "prosta" - tacy egzorcyści nie zasięgają
takiej konsultacji bądź ją lekceważą. Co to w praktyce oznacza?
Niektórzy z nich uważają, że egzorcyzm jest "narzędziem klinicznym",
czyli jeśli egzorcyzm się nie uda, to znaczy, że osoba jest chora, a
nie opętana. Zanim się jednak "poddadzą", potrafią takie egzorcyzmy
odprawiać wielokrotnie!
Druga
możliwość - diagnoza medyczna ich nie przekonuje i wynika to
najczęściej z apriorycznej nieufności do psychiatrii "odzierającej
człowieka" - jak twierdzą - z "duchowego pierwiastka". Skutek jest
taki, że egzorcyzmują symptomy zaburzeń psychicznych, okaleczając
psychikę, a nawet ciało rzekomo opętanych osób. Nie chcę i nie mogę
przytaczać konkretnych przykładów ze względu na dobro osób
poszkodowanych przez egzorcystów. Nie chcę również denuncjować tych
z nich, którzy nadal uprawiają tego typu proceder.
Jak
pokazują statystyki kliniczne, częściej ofiarą egzorcystów niż
Szatana są osoby uważane bądź uznające się za opętane. Nie zmienia
to faktu, że zło osobowe istnieje - nie czyńmy jednak z niego
karykatury.
Pierwszy numer "Egzorcysty" zbliżył się jednak bardzo do tego
"ideału". Jak pokazuje życie - nie wystarczy polegać na rzekomych
kwalifikacjach ludzkich i duchowych samych egzorcystów bądź mądrości
ich "mentorów" czyli demonologów. Najłatwiej widzieć zło w innych.
Ten typ projekcji podnosi się coraz częściej do rangi walki z
"duchowym zagrożeniem". Szkoda tylko, że najbardziej cierpią Bogu
ducha winni ludzie.
Źródło:
LINK!