
Gerard
urodził się w 1726 roku, w Muro, małym miasteczku na południu Włoch.
Miał szczęście mieć za matkę Benedyktę, która nauczyła go
niezmierzonej i nieograniczonej miłości Boga. Czuł się szczęśliwy,
ponieważ miał poczucie, że jest blisko Pana Boga.
Kiedy miał zaledwie 12 lat, umiera jego ojciec i na nim spoczywa
troska o utrzymanie rodziny. U jednego z mieszkańców miasteczka uczy
się krawiectwa, ten traktuje go bardzo surowo i często nawet go
bije. Po czterech latach terminowania, kiedy mógł już otworzyć
własny warsztat krawiecki mówi, że chce iść na służbę do miejscowego
biskupa Lacedonii. Przyjaciele namawiają go, żeby tego nie robił.
Ale szykanowania i ciągłe wyrzuty, które powodują, że po paru
wszystkiemu i trwa na służbie u biskupa przez trzy lata, aż do jego
śmierci. Gdy Gerard jest przekonany, że taka jest Wola Boża, zgadza
się na wszystko. Nie zważa na bicie go przez krawca, czy
szykanowanie przez biskupa; w cierpieniu dostrzega sposób
naśladowania Chrystusa. Mając to na uwadze zwykł był mówić: "Jego
Ekscelencja chce mojego dobra". Już wtedy długie godziny spędzał
Gerard przed Jezusem w Najświętszym Sakramencie, który jest
Sakramentem jego Pana ukrzyżowanego i zmartwychwstałego.
Żadne wydarzenie nie jest dla niego bez znaczenia; wszystko pomaga
mu wzrastać w miłości ku Bogu. Podczas Wielkiego Postu w roku 1747 chce jak
najbardziej upodobnić się do Chrystusa. Podejmuje więc surowe pokuty
i, aby być wyśmianym oraz upokarzanym przez innych, udaje głupka i
cieszy się, że ludzie na ulicy śmieją się i kpią z niego.
Pragnie całkowicie oddać się na służbę Bogu i prosi o przyjęcie do
OO. Kapucynów, ale ci odmawiają spełnienia jego prośby. Mając 21 lat
próbuje życia pustelniczego. Jego pragnienie upodobnienia się do
Chrystusa jest tak gorące, że chętnie podejmuje się odegrania
głównej roli w przedstawieniu Męki Pańskiej, roli Chrystusa, w
katedrze w Muro.
W roku 1754 jego kierownik duchowy poleca mu, żeby napisał na
kartce, jakie jest jego największe pragnienie. I napisał: "Bardzo
kochać Pana Boga; być zawsze zjednoczonym z Bogiem; czynić wszystko dla Pana Boga; kochać wszystkich ze względu na
Pana Boga; wiele dla Pana Boga cierpieć; jedyne co się w życiu
liczy, to pełnienie Woli Bożej".
Prawdziwa świętość zawsze jest wypróbowywana przez krzyż. W roku
1754, Gerard przechodzi przez ciężką próbę, dzięki której nabył
szczególnej mocy pomagania matkom
i ich dzieciom.
Podobnie jak Ojciec Pio Gerard jest oskarżany (o współżycie z jedną
z młodych kobiet). Wezwano Gerarda aby się wytłumaczył z zarzutów.
Zamiast się bronić, Gerard, za wzorem swego Boskiego Mistrza,
milczy.
W tej sytuacji, przełożeni Gerarda postanawiają ukarać młodego
zakonnika. Zakazują mu więc korzystania z przywileju przyjmowania
Komunii Świętej i wszelkiego kontaktu ze światem zewnętrznym.
Nie było łatwo dla Gerarda zrezygnować z zapału o zbawienie drugich,
nie da się jednak tego porównać z faktem zabronienia mu przyjmowania
Komunii Świętej. Cierpi do tego stopnia, że prosi o pozbawienie go
przywileju służenia do mszy św., ponieważ obawia się, że z powodu tak wielkiego pragnienia Komunii Świętej mógłby kapłanowi wyrwać
z rąk konsekrowaną hostię.
Niewielu świętych może się poszczycić tyloma cudami, które
przypisuje się świętemu Gerardowi. Proces jego beatyfikacji i
kanonizacji ujawnia, że dokonał bardzo wielu cudów wszelkiego typu i
rodzaju.
Często wpada w ekstazę rozważając o Bogu i Jego Woli. W tych
przypadkach było widać, że jego ciało unosi się kilka centymetrów
ponad ziemię. Wielu naocznych świadków stwierdza, że więcej niż
jeden raz można go było zobaczyć i rozmawiać z nim w dwóch różnych
miejscach równocześnie. Większość cudów zdziałał, aby przyjść z
pomocą innym. Nadzwyczajne zdarzenia, o których tu mówimy są czymś
normalnym, gdy patrzy się na jego życie. Przywraca życie pewnemu
chłopcu, który spadł z bardzo wysokiej skały; błogosławi słaby plon
zboża biednej rodziny i zboża wystarcza im do najbliższych zbiorów;
w wielu wypadkach rozmnaża chleb przeznaczony dla ubogich. Pewnego
dnia chodzi po wzburzonych wodach, aby doprowadzić łódkę pełną
rybaków do pewnej przystani.
Wiele razy Gerard wyjawia ludziom ich ukryte grzechy, których się
wstydzili wyznać na spowiedzi, doprowadzając ich do skruchy i pokuty
po otrzymaniu rozgrzeszenia.
Ponieważ Gerard był słabego zdrowia, było oczywiste, że zbyt długo
nie pożyje.
W roku 1755 nawiedza go gwałtowny krwotok połączony z biegunką i
śmierć może nastąpić w każdej chwili. Nie mniej jednak musi jeszcze
dać wielką lekcję na temat mocy posłuszeństwa. Jego kierownik
duchowy prosi go, żeby wyzdrowiał, jeżeli taka jest Wola Boża.
Natychmiast znika choroba, a on opuszcza łóżko i włącza się w życie
wspólnotowe. Wie jednak, że jest to tylko chwilowe polepszenie i
pozostaje mu jeszcze niewiele ponad miesiąc życia.
Wkrótce potem wraca do łóżka i przygotowuje się na śmierć. Poddaje
się całkowicie Woli Bożej. Na drzwiach swojej zakonnej celi
umieszcza napis: "Tutaj spełnia się Wolę Bożą, tak jak chce Bóg i
jak długo będzie chciał". Często można słyszeć, jak powtarza
następującą modlitwę: "Boże mój, pragnę umrzeć, aby wypełnić Twoją
Wolę". Niedługo przed północą
15 października 1755 roku jego niewinna dusza ulatuje do nieba.

Kiedy umiera Gerard, brat zakrystianin ze wzruszenia uderza w
świąteczny dzwon, zamiast w dzwony pogrzebowe. Tysięczne tłumy stają
przy trumnie "swojego świętego", aby zabrać jakąś pamiątkę od tego,
który tyle razy przychodził im z pomocą. Po śmierci Gerarda prawie w
całych Włoszech dzieją się za jego wstawiennictwem cuda.
Na skutek cudów dokonanych przez Boga za wstawiennictwem św. Gerarda
dla dobra matek, mamy Włoskie podjęły wielkie starania, żeby ogłosić
go ich patronem. W czasie procesu beatyfikacyjnego stwierdzono, że
Gerard był znany jako
"święty od szczęśliwych porodów".
|