Liczbę
stygmatyków w dziejach Kościoła szacuje się na 350 osób.
Wśród nich oczywiście Ojciec Pio, Faustyna Kowalska, Teresa Neumann,
Marta Robin oraz św. Gemma Galgani
Spośród stygmatyków XX w. do tej pory jedynie ona i św. Ojciec Pio
zostali przez Kościół kanonizowani.
Urodziła się 1 marca 1878 r. niedaleko Lukki.
W swoim krótkim, bo zaledwie 25-letnim życiu, ta urodziwa Włoszka
wiele wycierpiała.
Stosunkowo szybko straciła rodziców, a na dodatek zachorowała m.in.
na gruźlicę i chorobę Potta, ogłuchła i została sparaliżowana.
Ubóstwo i zły stan zdrowia uniemożliwiły jej zdobycie wykształcenia,
a potem wstąpienie do upragnionego klasztoru, za to w rozwoju
duchowym osiągnęła szczyty.
Po wizji mistycznej, otrzymała stygmaty rąk, nóg i serca, które
krwawiły od czwartkowego wieczoru do g. 15-tej w piątek.
Później na jej ciele pojawiły się także stygmaty po koronie
cierniowej i biczowaniu.
Podczas ekstatycznych modlitw zdarzało się jej lewitować, czyli
unosić nad ziemią.
Gemma była blisko Jezusa, a Jezus był blisko Gemmy. To było widać w
jej postawie.
Chorobą, która znajduje się u źródła wszystkich chorób ludzkiego
ducha, jest egoizm.
Natomiast Gemma kochała.
Odpychana, niezrozumiała dla otoczenia, nie przestawała kochać Boga
i bliźnich.
Nie sposób udawać miłości, zwłaszcza wtedy, gdy się cierpi. To było
najbardziej przekonywujący argument na rzecz prawdziwości tego co
przezywała i o czym mówiła.
Sprawa szczególnie znaną i dyskutowaną były stygmaty Gemmy.
Przeżywała jednak mękę Chrystusa na wiele sposobów. Nękały ją bóle,
których źródło pozostawało zrozumiałe tylko dla niej. Czas i inne
okoliczności tych cierpień świadczyły o tym, że inspiracją tych
przeżyć był żywy związek z jej ukochanym Jezusem.
Zmarła na gruźlicę płuc i kości w 1903 r., beatyfikowano ją w 1933
r., a kanonizowano w 1940 r. |