WIELCY LUDZIE

STYGMATYCZKA CLARA JUNG

O co właściwie chodzi, kiedy mówimy o stygmatach?. Słowo to pochodzi z języka greckiego i oznacza przypalanie kogoś lub czegoś rozpalonym żelazem. W starożytności niektórzy panowie znaczyli w ten sposób swoich niewolników. W jednym z listów św. Pawła czytamy:

"Noszę na moim ciele stygmaty Pana".

Ma on na myśli blizny po uderzeniach i zranieniach, jakich doznał z powodu głoszenia nauki Chrystusa.

Stygmaty znamy jednak przede wszystkim jako krwawiące, otwarte i bardzo bolesne rany. Stanowią one wielki dar miłości Boga. Chrystus jest zbawicielem całego świata. Jego Pasja stanowi najważniejszy element Jego życia i Jego miłości. Jezus pozwala niekiedy ludziom uczestniczyć w najważniejszych chwilach swego życia, swego cierpienia. Taką osobą była Clara Jung (1887 - 1952) mistyczka z Antwerpii. Urodziła się 15 września 1887 roku w Święto Naszej Drogiej Pani od Siedmiu Boleści przy ulicy Dambruggestraat 38 w ponurej dzielnicy koło dworca w Antwerpii. Tam też spędziła swoje życie.

Po Pierwszej Spowiedzi i Komunii Św. zwierzyła się matce, że Bóg ma wobec niej wielkie Plany i zamiary wobec jej osoby. Słowa te miały miały wpłynąć na całe jej życie. Powtarzała je potem wielokrotnie podczas swych wizji. Jak podaje źródło dziewczyna była bardzo inteligentna, uczciwa i nadzwyczaj wielkoduszna, a także niewyrachowana i pełna miłości do ubogich. Z natury spontaniczna lubiła żartować, śmiać się, często bywała filuterna. Jej siostra Juliette, która opiekowała się nią przez całe 34 lata dzień i noc, kiedy była chora. Z biegiem lat zdrowie jej pozostawiało wiele do życzenia. Od 1918 , a więc od chwili ukończenia przez nią 31 lat, musiała leżeć w łóżku. Cierpiała na zapalenie rdzenia kręgowego, bardzo bolesną i nieuleczalną chorobę, która była źródłem niesłychanych cierpień aż do śmierci. Do tego doszła jeszcze wielka cysta w podbrzuszu. Lekarz, który zajmował się nią podczas choroby oznajmił, że nie powinna pozwolić się zoperować, ponieważ zabieg będzie równoznaczny ze śmiercią.

Stygmaty Pana otrzymała Clara w Wielki Piątek 1939 roku. Miała wówczas 52 lata, ale już od 31 roku życia była przykuta do łóżka i okropnie cierpiała. W przededniu Wielkiego Piątku nieznośnie bolała ją głowa. Kiedy jej siostra Julietta weszła do pokoju, zobaczyła, że chora ma wokół głowy szereg pęcherzy, które otwierały się i zaczynały krwawić. Jej głowę otaczała krwawiąca korona, krew płynęła także z uszu. Kącik oka wydawał się jakby zraniony przez jeden z cierni w koronie Chrystusa. Oczy były mokre, jak gdyby Klara miała drobiny kurzu pod powiekami, a gałki oczne zaczerwienione. Twarz była nabrzmiała. Wydawało się, że demon uderzył ją tak mocno, że szczęka była przesunięta w stosunku do pierwotnego położenia. Ręce i nogi silnie krwawiły. Czasem zdarzyło, że osiem razy dziennie pluła krwią. Jeśli by podsumować ilość krwi jaką traciła dziennie, to trudno sobie wyobrazić, że pozostawała jeszcze przy życiu. Dwa razy dziennie przyjmowała płyny, z tego względu powiedziała kiedyś:

" Widziałam Pana jak się skarżył; chce mi się pić"

Zaś jeśli chodzi o pożywienie mistyczka mówiła, że mogłaby z niego zrezygnować, szczególnie w dniach, kiedy przyjmowała Komunię Św. Ale ze względu na sympatię dla swojej siostry Juliette zjadała kawałek przypieczonego chleba.

Objawienia i wizje mistyczki:

Objawienia Jezusa Chrystusa były różne. Przeważnie ukazywał się w cierniowej koronie, często także jako Chrystus w glorii. Jego twarz jaśniała, miała regularne rysy i była owalna. Włosy były koloru jasnopłowego, oczy niebieskie. Kolor brody była taki sam, jak włosów, a wszystko to stanowiło niewypowiedziane piękno i majestat. w tym czasie Clara zamieszcza w swoim dzienniczku następującą wypowiedź:

" Widziałam również Maryję, moją niebieską matkę. Uśmiechała się do mnie po matczynemu, z wielką czułością. Na głowie miała biały welon, od którego bił niespotykany blask, a, który to welon opadał na ramiona i aż do stóp. Jej delikatne ręce złożone były jak do modlitwy. Nigdy nie zapomnę tych błogosławionych chwil (...)

Punkt kulminacyjny cierpień Clary miał zawsze miejsce w Wielki Piątek. Wszystko zaczynało się w Wielki Czwartek. W swoim pamiętniku zapisała:

"To dzień okropnych cierpień. Brałam udział w Pasji Jezusa. Bardzo cierpiałam. Przeszłam wraz z Jezusem, ogromnie osłabiona i umęczona drogę do Kalwarii. Niosłam koronę cierniową. Twarz miałam oplutą i brudną. Trzy razy wraz z Jezusem upadałam na ziemie. Zostałam przybita do krzyża. Mogłam rozmawiać z Jezusem twarzą w twarz. Wezwał mnie, bym kierowała do niego prośby, czego nie omieszkałam uczynić. Jego łagodne, trochę trudne do opisania spojrzenie przeszyło mnie aż do głębi mojej duszy. Nigdy nie zapomnę tego spojrzenia". Dodaje jeszcze" Moim duchowym przewodnikiem był Szymon Cyrenejczyk".

Całe przesłanie kończy słowami:

" O godzinie trzeciej skończyły się moje męki. Mogłam się odprężyć do wczesnego popołudnia w Wielkanocny Poniedziałek. Czułam się jakbym zmartwychwstała z Chrystusem, a moja dusza śpiewała Alleluja"

10 maja 1940 roku została zajęta Belgia przez okupanta niemieckiego. Na trzy tygodnie przed tym wydarzeniem 19 kwietnia 1940 Clara miała kolejne objawienie. W swoim dzienniczku zapisała:

" Moje dziecko, niebawem w Belgii rozpocznie się okropna wojna. Dlatego przedłużyłem twoje życie i wybrałem cię jako ofiarę pokutną dla mojego serca. Dlatego też będziesz musiała być stale gotowa, by poświęcić się na moim ołtarzu. Okrutnie będzie cierpiało twoje ciało, dusza i serce. Będzie to cierpienie Ojca św. króla, który będzie bardzo cierpiał za Belgię i za pokój między narodami. Ale wybrałem cie przede wszystkim dlatego by nawrócić grzeszników i nawet żołnierzy, którzy padną w tej wojnie, by mogli pojednać się z Bogiem przed swoją śmiercią. Moja cierpiąca oblubienico, powierzam tę tajemnicę tylko tobie jednej, albowiem tyś jest wybranką mojego serca. Potem możesz powiedzieć o tym w całej pokorze swojemu spowiednikowi. Niczego się nie obawiaj, całkowicie należysz do mnie. Moje dziecko zachowaj w swym wnętrzu tajemnicę".

Clara zapytała Jezusa, czy może się zaofiarować jako ofiara pokutna dla miasta Antwerpii. Jezus odpowiedział:

"Poproś pierwej swego duchowego ojca o pozwolenie".

W 1944 roku, kiedy zbliżały się wojska alianckie, okupanci zajmowali cały port i wiele mostów w mieście. 1 sierpnia Jezus powiedział Clarze podczas komunii św., że Antwerpia będzie wolna 4 września. Ku wielkiemu zdziwieniu mieszkańców aliantom udało się zająć miasto bez żadnego oporu. W chwili gdy Clara otrzymała pozwolenie od swojego ojca duchowego przyzwolenie, by móc się zeń ofiarować, Jezus powiedział je, że bardzo się z tego cieszy, dodał jeszcze, że będzie musiała zapłacić za to pełną cenę.

Clara Jung cierpiała na zwężenie przełyku, nie mogła połknąć ani kropli żadnej cieczy, ani żadnego pokarmu stałego. Za to bez problemu połykała Hostię. Będąc w pełni świadoma swojego stanu, przyjęła ostatnie namaszczenie. Następnego dnia, jak zwykle po przyjęciu Komunii św. popadła w ekstazę. Clara przeżyła jeszcze ze dwa dni. Odeszła do Pana 20 maja 1952 roku.

W czasie swojego życia była nieznana. Dopiero po jej śmierci wiele osób błagało ją o wstawiennictwo w różnych sprawach. Świadczą o tym tabliczki wotywne, które złożono na jej grobie.

25 lat później, 14 grudnia 1976 roku uzyskano zezwolenie na wyjęcie jej ciała z grobu. Kiedy robotnicy na cmentarzu w Borsebeek otworzyli cynkową trumnę nie było czuć zapachu rozkładających się zwłok. Ich oczom ukazało się ciało w stanie niemal nienaruszonym. Wydawało się, że brakuje tylko podbrzusza, ponieważ cysta, która była obecna za jej życia zniknęła teraz całkowicie. Nie było widać też żadnych organów zewnętrznych prócz serca, które było przekłute, jakby przeszyła je jakaś strzała.

Po śmierci Clary znaleziono kilka tuzinów opasek, jakimi w ciągu 25 lat owijała swą głowę. Przesączone były jasną krwią z tętnicy i zawinięte w duży brązowy papier do pakowania. W żadnym wypadku nie wydawały nieprzyjemnej woni, wyglądały jak świeżo uprane.

Wszyscy, którzy odwiedzali jej dom twierdzili, że we wszystkich pomieszczeniach roztaczała się przyjemna woń róż i lilii, których jednak nie hodowano w mieszkaniu.

Clara Jung w ciągu swego życia pomogła wielu ludziom w sensie materialnym i duchowym. W swojej drodze na ołtarze z pewnością pomoże każdemu z nas, jeśli ją o to poprosimy.

źródło: www.4wymiar.pl