Właśnie
minęło 9 miesięcy, od kiedy Ram Bomjon medytuje w Nepalu.
Tam
dzieje się coś, co sprawiło, że naukowy świat zaniemówił!

On
nie miał prawa tego przeżyć!
Kiedy 17 maja 2005 roku 16-letni chłopiec Ram Bahadur Bomjon
usiadł
nieruchomo pod drzewem i rozpoczął medytację, nikt
nie wyobrażał sobie,
że nagle stanie się to wydarzeniem
rangi światowej. Od samego początku
Fundacja NAUTILUS przygląda
się niezwykle uważnie temu, co dzieje się w
nepalskim okręgu
Bara. Zbieramy informacje z całego świata, nawiązaliśmy
nawet kontakt z buddystami, którzy przebywają w Nepalu. Już
wiemy, w jaki
sposób można dojechać na miejsce medytacji
- mamy pełnię wiedzy. Ta
sprawa jest dla nas
priorytetowa. W czasach, kiedy kwestionowane są zdjęcia, filmy
czy relacje o istnieniu "drugiego, nieznanego oblicza
naszego świata"
przypadek tego chłopca jest bodaj
najbardziej niewygodnym sprawdzianem
dla ludzi, którzy cały swój
światopogląd oparli na dotychczasowej nauce.
Dlaczego? Medytujący
chłopiec już dawno powinien umrzeć z głodu,
a przynajmniej
schudnąć lub przynajmniej wykazać jakiekolwiek
objawy zmęczenia.
Tymczasem nic takiego się nie dzieje!
9 miesięcy nieruchomo jak skała
Jeśli ktoś czyta o tej historii po raz pierwszy, to warto
przypomnieć najważniejsze fakty.
Wszystko zaczęło się od wycieczki Bomjona do Lumbini, gdzie
urodził się
Budda i gdzie znajduje się klasztor w Pokara w
Nepalu i Dehradun w Indiach.
Po powrocie z Lumbini 17 maja 2005
niedaleko wioski Ratanapuri w okręgu Bara
ten niezwykły chłopiec
usiadł pod drzewem i przyjął postawę medytacyjną. Jest to
tradycyjna pozycja Buddy ze skrzyżowanymi nogami. Oczy Bomjona
są zamknięte, a jego ciało opasane chustą. Drzewo, pod którym
medytuje chłopiec, znajduje się w lesie w okolicy Ratanapuri.
Praktycznie nie daje ono żadnej ochrony przed zimnem, które o
tej porze roku jest wyjątkowo dotkliwe. Temperatury spadają
poniżej zera, tymczasem chłopiec nie wykazuje żadnych oznak
wyziębienia. Co więcej - jego twarz jest twarzą człowieka
prawidłowo odżywionego, bez jakichkolwiek oznak choroby czy
nawet osłabienia.Opieramy się na licznych relacjach ludzi, którzy dotarli w
pobliże chłopca - świadkowie twierdzą ponad wszelką wątpliwość,
że nie przyjmuje on pożywienia i wody! Jest niewyobrażalne,
aby organizm ludzki był w stanie znieść jedną pozycję dłużej
niż tydzień, tymczasem mija właśnie 9-ty miesiąc medytacji
Bomjona!
Jedynym człowiekiem, który ma bezpośredni dostęp do medytującego
chłopca, jest jego wujek i jednocześnie mnich, Prem Lama.
Zapewnia on,
że przez wszystkie miesiące medytacji chłopiec
nie przyjął nawet kropli wody. Medytację zaczynał z krótkimi
włosami, natomiast w tej chwili włosy opadają mu
prawie do
ramion. Wydaje się szczuplejszy, ale jest to ledwie
dostrzegalna zmiana
tylko dla tych, którzy znali go wcześniej. Prem Lama sam jest zdumiony faktem, że przeraźliwe zimno nie
wpłynęło w żaden sposób na medytację chłopca. Nie widać
także na nim żadnych śladów odmrożeń. Przebywający na
miejscu są zgodni, że
gdyby nie nadzwyczajna "boska
moc" którą posiadł chłopiec, już by nie żył.
Na miejsce przybywają tysiące ludzi, niektórzy wyposażeni są
w najnowszy sprzęt służący m.in. do termowizji. Dzięki temu
mogą obserwować go także w nocy. Upadły podejrzenia, że nocą
jest dokarmiany przez innych ludzi - wszystko wskazuje na
to, że jest to autentyczny fenomem pokazujący nieznane oblicze
sił drzemiących w człowieku. Lokalne władze stanęły przed
problemem tysięcy ludzi, którzy przybywają na miejsce chcąc
na własne oczy przekonać się, jak wygląda "boski chłopiec".
Utworzono nawet komitet, który ma dbać o bezpieczeństwo chłopca.
Na jego czele stoi Bed Bahadur Thing. Dotarliśmy do informacji,
że chłopiec wcześniej przed rozpoczęciem medytacji poprosił
o taką ochronę. Ta informacja wymaga jeszcze potwierdzenia,
ale Bomjon
zapowiedział, że jego medytacja potrwa 6 lat! Wtedy
ma osiągnąć poziom,
który pozwoli mu na rozpoczęcie swojej
misji. Prosty rachunek pokazuje,
że stanie się to w 2012 roku.
To może być niezwykle ciekawy rok...

Lekarze sporządzili raport
Zespół 9-ciu lekarzy pracujących w pobliskim szpitalu zwrócił
się z prośbą o możliwość obserwacji medytacji chłopca z
bliskiej odległości. Doszło do niej 14 listopada 2005 roku.
Lekarze przez ponad pół godziny znajdowali się w odległości
5 metrów od Bomjona. Według lekarzy podczas tych 30 minut dało
się zauważyć trzy oddechy, raz przełknął ślinę i w tym
momencie poruszył powiekami. Na czele zespołu stał dr Shah."Nawet jeśli on je w nocy, to i tak nie potrafię znaleźć
wytłumaczenia, w jaki sposób może on przebywać w tej samej
pozycji przez 12 godzin każdego dnia" - powiedział
po spotkaniu z dziennikarzami.
Inny członek tego zespołu Dr Raj Dev Kushwaha zaproponował,
aby zbadać poziom glukozy we krwi chłopca, gdyż to pozwoliło
by jednoznacznie stwierdzić, czy odżywia się w nocy. Na
pobranie krwi nie zgodził się jednak powołany przez władze
komitet, gdyż nawet najmniejsze dotknięcie chłopca mogłoby
przeszkodzić mu w medytacji.
W tej chwili trwa intensywna wymiana pism pomiędzy ośrodkami
naukowymi, jakimi metodami zbadać Bomjona. Wszyscy są zgodni w
jednym punkcie - kiedy zakończy medytację niezależnie
od tego, czy jadł i pił w jej trakcie czy też nie -
powinien być zbadany. Już w tej chwili jest bowiem fenomenem,
który przerósł wyobraźnię profesorów medycyny. Człowiek
nie jest w stanie w ten sposób spędzić kilku dni, a co
dopiero mówić o prawie roku!
Kim
jest?!
Nasi rozmówcy z Nepalu proszą, żeby nie nazywać go nowym
Buddą, gdyż on wyraźnie sobie tego nie życzy. Powiedział to
jeszcze przed rozpoczęciem medytacji do swojego brata. Proponują,
żeby nazywać go po prostu Palden Dorje.
Interesujące, co mówi matka Bomjona. Jest przekonana, że jej
syn ma w sobie "boską energię".
- On nigdy nie tknął mięsa ani ryby, nigdy nie pił alkoholu.
Nigdy z nikim nie walczył, zawsze był do wszystkiego
usposobiony pokojowo...

I najważniejsze - filmy!
Dostajemy sporo maili z prośbą o zamieszczenie posiadanych
przez nas filmów pokazujących jego medytację. Mamy rozwiązanie
tego problemu, o czym za chwilę. Sprawa wyjazdu do medytującego
chłopca - w sumie nie ma większego problemu z dostaniem
się na miejsce. Jest to siedem kilometrów na północ od
autostrady Mahendra. Na miejsce można się dostać małymi
mikrobusami, które przewożą ludzi w pobliże tego miejsca. W
sumie są dwa kordony ochronne - jeden 50 metrów od
miejsca medytacji, drugi 25 metrów. Z takiej odległości można
bez problemu na własne oczy zobaczyć chłopca, ale ze względu
na ilość "pielgrzymów" każdy ma tylko 30 sekund
na przebywanie w jego pobliżu. Według najnowszych informacji
wiemy, jak wyglądały miesiące przed rozpoczęciem medytacji.
Jego wujek Prem Lama opisał wszystkie wydarzenia poprzedzające
ów 17 maja 2005 . Bomjon zaczął studiować buddyzm w szkole
Lumbini i miejscowości Dehradun, gdzie studiował nauki
buddyzmu przez około rok. Powrócił do domu w styczniu 2005
roku. Nie wiadomo, co robił przez 4 miesiące poprzedzające
medytację, ale najprawdopodobniej już wtedy zachodziła w chłopcu
niezwykła przemiana. 17 maja 2005 roku usiadł nieruchomo pod
drzewem i... tego dnia na pewno stało się coś bardzo ważnego.
Doszliśmy
do wniosku, że zamiast umieszczać filmy na naszym serwerze
damy Wam link do serwisu nepalskiego. Materiały są co prawda w
języku nepali, ale są to najlepsze materiały, jakimi obecnie
dysponujemy.
http://chij.blogsome.com/2006/01/15/192/
Źródło:
Fundacja NAUTILUS
|