O Fatimie możecie już kilka słów przeczytać w dziale modlitw, jednak
chciałam skupić się szczególnie na tym jednym orędziu i wydarzeniach
jakie rozegrały się w Fatimie 13 października 1917 roku. Dla tych
którzy chcą sobie przypomnieć ogólne okoliczności polecam ten
artykuł (LINK!). Jeśli
ktoś pamięta ten zarys zdarzeń z Fatimy, niechaj przyjrzy się temu
przesłaniu. Żeby wyjaśnić Wasze ewentualne wątpliwości w zakresie
tego, dlaczego akurat tą datę uznałam za najistotniejszą przyznam,
że w ogóle nie myślałam teraz o pisaniu artykułu o Fatimie. Mam w
kolejności ustawione inne ciekawe objawienia, którym warto poświęcić
nasze zainteresowanie. Jednak, jak to powiedział ktoś znajomy -
Matka Boska Fatimska sama się upomniała. Kilka nocy temu w jednym ze
snów, które notabene odgrywają w moim życiu ogromne znaczenie,
usłyszałam słowa:
"zbliża
się rocznica, napisz o 13 października 1917 roku".
Jeśli chcecie mnie zapytać jaka
rocznica zbliża się w związku z tą datą... to powiem, że nie wiem, bo
do 2017 roku zostało jeszcze 8 lat, a 13 października 2009 roku
wypada 92 rocznica i to i tak dopiero za trzy miesiące. No, ale moje
"sny" rządzą się innymi prawami niż życie rzeczywiste, zatem być
może w słowie rocznica kryje się jakieś inne ważne wydarzenie, a
może czas nie gra tutaj roli, a każda okazja jest dobra i właściwa
by przypomnieć sobie i Wam co wydarzyło się 13 października 1917
roku.
Tego dnia Łucja, Hiacynta i Franciszek
wybierali się do Cova da Iria razem z liczną grupą pielgrzymów,
którzy przybyli do Fatimy by udać się z dziećmi i zostać świadkami
kolejnego objawienia. Miało być to już szóste spotkanie dzieci z
Najświętszą Panienką (objawienia trwały od 13 maja 1917 roku i
następowały trzynastego dnia każdego miesiąca). Wśród pielgrzymów
byli biedni i bogaci, rolnicy, biznesmeni, bankierzy, dziennikarze,
wierzący i sceptycy, chorzy i cierpiący. Wszyscy pragnęli zobaczyć
cud, poczuć jak stają się prawdziwymi świadkami Boskiej emanacji. Na
Cova da Iria padał ulewny deszcz, pielgrzymi szli z parasolkami,
część z nich szła boso, większość modliła się w drodze i na miejscu
objawień. Odmawiano różaniec, śpiewano Salve Regina i wypatrywano
Matki Boskiej.
Ona jednak nie pojawiła się od razu, przez co ludzie zaczęli
się niecierpliwić. W pewnym momencie Łucja nakazała wszystkim złożyć
parasole. W obliczu doniosłości wydarzeń nikt nie kwestionował jej
polecenia, choć była małym dzieckiem. Zebrani już szemrali między
sobą, że nic się nie wydarzy, kiedy nagle Łucja zwróciła się do
Hiacynty z okrzykiem radości i ekscytacji:
"Hiacynto
uklęknij, bo widzę tam Matkę Boską, widzę błysk!"
Maria Róża - matka Łucji przestrzegała
ją by pochopnie nie wyciągała wniosków i uważała, nie dała się
omamić złudzeniom. Jednak Łucja wiedziała co widzi, jej oblicze
zdawało się promieniować radością i miłością, zupełnie jakby
pulsowało w niej samej nieopisane szczęście. Widząc Maryję Łucja
zapytała ją, czego od niej oczekuje. Wówczas Matka Boska rzekła:
"Chcę,
byś im powiedziała, że pragnę by tutaj zbudować kaplicę na moją
cześć. Ja jestem Panią Różańca. Niech nadal codziennie odmawiają
różaniec. Wojna się skończy i żołnierze wkrótce wrócą do domów".
Łucja również miała prośby do Maryi,
prosiła o uzdrowienie chorych,
nawrócenie grzeszników. Jednak Panienka odpowiedziała jej:
"Niektórych tak, innych nie.
Trzeba żeby naprawili
swoje życie i prosili o przebaczenie grzechów".
Wyraz Jej twarzy jednak stał się bardzo poważny kiedy
mówiła:
"Niechaj
już więcej naszego Pana Boga nie obrażają, bo już dość jest
obrażany".
Na tych słowach Maryja zakończyła,
rozłożyła swe ręce, a z jej nieskazitelnie białych, świetlistych
dłoni prosto w stronę słońca wzbiło się jasne światło. Całe to
objawienie widziała i słyszała tylko Łucja, jednak w chwili
skierowania przez Matkę Boską światła w stronę słońca chmury
dotychczas skumulowane nad Cova da Iria rozstąpiły się i słońce
wyszło zza nich rozjaśniając przestrzeń wokoło. Wówczas też Łucja
zwróciła uwagę wszystkich na zjawisko, bowiem zaabsorbowana była
własną wizją, której pierwszą część widzieli również Hiacynta i
Franciszek. Oto Matka Boska zniknęła a w jej miejscu pojawiły się
jakby trzy obrazy, będące symbolami tajemnic różańca - radosnej,
bolesnej i chwalebnej. Na pierwszym obrazie widniała święta Rodzina
- Maryja w białej szacie i niebieskim płaszczu, a św. Józef obok
Niej trzymał na ręku małego Jezuska. Józef również ubrany w białą
szatę, Dzieciątko w jasną czerwień. Św. Józef zrobił nad tłumem znak
krzyża, co Łucja potwierdziła wykrzykując:
"Św. Józef nas
pobłogosławi!".
Druga część widziana była znów już
tylko przez Łucję. Oto na obrazie widniała Matka Boska Bolesna
(Mater Dolorosa Wielkiego Piątku) w smętnym odzieniu, tradycyjnie
jej przypisywanym, jednak bez miecza przeszywającego jej pierś. Obok
niej stał jej Syn, smutny niemalże tak bardzo, jak podczas spotkania
na Kalwarię. Spoglądał na tłum za, który umarł z litością, podniósł
rękę by uczynić nad zgromadzonymi znak krzyża.
W trzeciej wizji Maryja ukazała się
jako Matka Boska z Karmelu,
ukoronowana na Królową Nieba i Ziemi z Dzieciątkiem na
kolanach.
Po tych trzech wizjach i objawieniach,
które widziały tylko dzieci Matka Boska dokonała cudu. Jego
charakter i przekaz miał wydźwięk niemalże apokaliptyczny według
zeznań naocznych świadków. Był to tzw.
"cud słońca". Słońce
odbijało się w jasny zenicie niczym wielki, srebrny krążek. I choć
światło jego było niezwykle jasne, zupełnie jak bywa światło słońca,
to jednak tym razem wszyscy zgromadzeni wpatrywali się w jego tarczę
nie mrużąc oczu i odczuwając przy tym niewspółmierną i niezrozumiałą
rozkosz i wewnętrzną przyjemność. Nie trwało to jednak długo, gdyż w
pewnym momencie w sposób zupełnie przez tłum niezrozumiały słońce
zaczęło jakby pląsać po niebie, obracając się przy tym niezwykle
szybko niczym ognista kula. Po jakimś czasie zatrzymało się, by za
chwilę znów zacząć swój straszny taniec po niebie. Prędkość jaką
osiągało w swoich obrotach wywoływała u niektórych zawroty głowy i
mdłości niczym przejażdżka na ogromnej karuzeli. Na krawędzi
poruszającej się ognistej, słonecznej kuli pojawiła się szkarłatna
otoczka, która cisnęła w poprzek nieba, jakby z piekielnego wiru,
krwawoczerwone tasiemki płomienia, odbijające się na ziemi,
drzewach, krzakach, kamieniach, twarzach i ubraniach zebranych.
Odbijające się zaś światło osiągało szeroką gamę jaskrawych kolorów
- zielony, czerwony, pomarańczowy, niebieski, fioletowy zupełnie
jakby były pasmami tęczy odrywającymi się od różnych powierzchni.
Wtedy też kula przyspieszyła w swoich obrotach i wirując i drżąc
poczęła zygzakiem spadać na ziemię. Ludzie wpadli w panikę, bojąc
się zderzenia ziemi ze słońcem. Większość padała na kolana i na
twarz przed tym cudem, który stał się dla nich niezaprzeczalnym
dowodem Boskiej ingerencji w objawienia z Cova da Iria.
Cud został uznany za wiarygodny między
innymi z powodu zeznań świadków, którzy nie znajdowali się
bezpośrednio na miejscu zdarzenia a z odległości kilku kilometrów
dalej obserwowali "taniec słońca" na niebie. Tak więc możliwość
zbiorowej hipnozy czy złudzenia została odrzucona, analizy, badani i
zeznania licznych świadków nakazały światu zwrócić szczególną uwagę
na to co się wydarzyło 13 października 1917 roku.
Pisała o tym prasa, mówiono w kręgach nie tylko ludzi
wierzących, ale również tych, którzy dotychczas czynili wszelkie
starania by ośmieszyć dzieci i ich rodziny i podważyć w jakikolwiek
sposób wiarygodność ich przekazów.
Avelino de Almeida pisał o tym
zdarzeniu w "O Seculo"
z 17 października 1917 roku w ten sposób:
"Widowisko niezwykłe i
niewiarygodne - gdyby się nie było obecnym przy tym... Można było
widzieć ogromny tłum spoglądający w górę na słońce, które wychodzi z
chmur w samo południe. Wielka gwiazda dnia nasuwa na myśl srebrną
płytę i można na nią patrzeć wprost, bez najmniejszej trudności. Nie
pali, nie oślepia. Wygląda na zaćmienie. Ale nagle wybuchła ogromna
wrzawa, słyszymy jak najbliżsi wołają: Cud, cud! Dziw, dziw! Przed
oczami zdumionych ludzi, których postawa przypomina biblijne czasy,
a którzy pełni strachu z obnażonymi głowami patrzą w błękit nieba,
słońce zadrżało, słońce wykonało kilka nagłych ruchów,
niespotykanych i wbrew wszelkim prawom kosmicznym - słońce
<<pląsało>>, wedle typowego określenia chłopów... Staruszek, którego
postawa i twarz, łagodna i energiczna zarazem przypomina Pawła
Deroulede, zwraca się do słońca i odmawia Credo, wołając głośno, od
początku do końca...Ludzie przysięgają, że widzieli drganie i pląsanie
słońca, przysięgają, że wirowało ono wokół swej osi, jakby koło
sztucznych ogni, że spadało prawie do tego stopnia, że omal nie
spaliło ziemi swymi promieniami".
Już 13 maja 1917 roku Hiacynta i Łucja opowiadały ludziom,
tuż po pierwszym objawieniu, że Matka Boska zapowiedziała cud na 13
października 1917 roku. Cud ten miał być dowodem dla ludzkości na
wiarygodność objawień Matki Boskiej, które są tak często podważane i
w które zwykło się powątpiewać.
Dlaczego piszę o tym i jaki wniosek
nasuwa się z analizy tego zdarzenia? Mogłabym powiedzieć, że nie
wiem, jednak to chyba najłatwiejsze co można zrobić. Niech więc
będzie, że nie wiem, bo tylko Bóg wie, jednak mam przeczucie
(niektórzy drwią z przeczuć, jednak w swoim życiu dowiedziałam się
już w wystarczający sposób jak są one dla mnie ważne)... tak więc mam
przeczucie, że cud ten jako dowód wiarygodności objawień miał
zwrócić naszą uwagę na niezwykłe informacje jakie przekazała Matka
Boska podczas objawień w Fatimie, które krążą po świecie pod nazwą
tzw. "tajemnic fatimskich". Tajemnice te są tematem wielu istotnych
dyskusji na temat przyszłości Ziemi, bowiem wciąż uważa się, że
"trzecia tajemnica fatimska" nie została w pełni ujawniona, a to co
zostało ludzkości przekazane to tylko szczątkowe informacje. Na
temat tych tajemnic postaram się przygotować dla Was osobny artykuł.
Istotnym w tym miejscu jest tylko wskazanie, że część z
zapowiedzianych wydarzeń już miała miejsce od tego czasu i nie ma co
do ich interpretacji żadnych wątpliwości. Zainteresowani tematem
twierdzą, że "trzecia tajemnica fatimska" zawiera przesłanie, które
wpłynie na los całej ludzkości w sposób zdecydowany i nagły.
Tajemnica ta jednak... w szczątkowych fragmentach wydostała się na
światło dzienne... i z uwagi na nią przede wszystkim powinniśmy
zrozumieć wiarygodność objawień Matki Boskiej Fatimskiej. Dowodem
zaś tej wiarygodności był ów słoneczny cud.
10 Jul. 2009
GODAN
|