ROZDZIAŁ 4
Kończy objaśnieniem, jaki cel i zamiar ma Pan w użyczaniu duszy
takich wzniosłych
łask. - Ważna i pożyteczna nauka, jak Marta zawsze powinna iść w
parze z Marią.
1. Nie sądźcie, siostry, by
dusza, złączona z Bogiem przez łaskę małżeństwa duchowego, zawsze w
tym samym stopniu doznawała tych wielkich skutków, jakie ta wzniosła
łaska przynosi. Opisując je powyżej, przedstawiłam wam zwyczajny
stan tej duszy. Lecz niekiedy bywa i tak, że Pan ją pozostawia
własnemu jej przyrodzeniu, a wtedy wszystkie gadziny jadowite, ile
ich jest w podwalach i w niższych mieszkaniach twierdzy,
sprzysięgają się
z sobą, aby się pomścić na niej za wszystek czas, w którym dosięgnąć
jej nie mogły.
2. Wprawdzie niedługo to
trwa, najczęściej dzień tylko albo mało co dłużej. I właśnie wśród
takiej srogiej zawieruchy, zrywającej się zwykle z okazji jakiego
niespodzianego zdarzenia, pokazuje się, jaki to zysk dla duszy, że w
takim dobrym żyje z Bogiem swoim towarzystwie. Daje jej Pan w takich
chwilach wielką stanowczość, aby w niczym nie odstąpiła do służby
Jego i nie zachwiała się w dobrych postanowieniach swoich, które
większej jeszcze w tej próbie siły nabierają, ani najmniejszym nawet
pierwszym poruszeniem z drogi swojej nie zboczyła. Stan ten, jak
mówiłam, rzadko się zdarza, ale niekiedy Pan go dopuszcza, najpierw
dlatego, bo chce, by dusza nie zapomniała, czym jest sama z siebie.
A po
wtóre, by zawsze była pokorna i coraz lepiej poznawała, jak wiele
jest winna Boskiej
dobroci Jego i dziękowała Mu za to i coraz większym sercem Go
chwaliła.
3. Nie przypuszczajcie tej
myśli do głowy, by przy wielkiej wysokości jej pragnień, przy
takim niezłomnym jej postanowieniu, by nie popełnić za nic w świecie
żadnej choćby tylko niedoskonałości, dusza ta jednak nie popełniała
ich wiele, a czasem nawet i grzechów. Grzechów nie rozmyślnych, bo
takiej duszy Pan dodaje skutecznej pomocy, aby się ustrzegła
wszelkiej z rozmysłem obrazy Jego, ale grzechów powszednich. Od
śmiertelnych bowiem, świadomych przynajmniej, jest wolną, choć nie
jest od nich bezpieczną. Ale być może, że ma jaki grzech, śmiertelny
nawet, o którym nie wie; i ta myśl niemałą zadaje jej mękę. I drugą
jeszcze ta dusza cierpi mękę, gdy widzi dusze idące na zatracenie. A
choć wielką ma nadzieję, że do nich nie będzie zaliczona, wszakże,
gdy wspomni na tyle smutnych przykładów, zapisanych w Piśmie
świętym, na nieszczęsny upadek niejednego, który, zdawało się,
wielką miał łaskę u Pana, na takiego na przykład Salomona, który tak
bliskie miał obcowanie z Boskim Majestatem Jego, nie może, jak
mówiłam, nie bać się o siebie. Która by więc z was najwięcej czuła
się w sobie bezpieczna, ta niechaj najwięcej się lęka, bo mówi
Dawid, że "szczęśliwy mąż, który się boi Pana". Niech nas Boska moc
Jego zawsze ma w swojej obronie. Prośba o łaskę, byśmy Go nie
obrażały, to jest największe, jakie możemy mieć bezpieczeństwo.
Niech będzie błogosławiony na wieki, amen.
4. Nie będzie tu od rzeczy
objaśnienie, w jakim celu Pan tak wielkich łask użycza
na tym świecie duszom wybranym. Z samych już skutków, jakie te łaski
sprawiają, mogłyście cel ten wyrozumieć, ale wolę jeszcze wam bliżej
rzecz wytłumaczyć.
Niech sobie żadna nie wyobraża, by łaski miały służyć jedynie dla
pociechy dusz,
które je otrzymują. Byłby to wielki błąd. Bo nie może Pan użyczyć
nam większej łaski
nad tę, gdy nas powoła do takiego życia, które by się zasadzało na
naśladowaniu życia
Jego najmilszego Syna. Mam to więc za rzecz najpewniejszą - jak to
już kilkakrotnie
w tej księdze mówiłam -, że te wzniosłe łaski mają na celu
wzmocnienie naszej
słabości, abyśmy zdolne były, za przykładem Pana, wielkie znosić
cierpienia.
5. Widzimy bowiem, że którzy
bliżej złączeni z Chrystusem Panem naszym,
ci też więcej cierpieli. Wspomnij, jakie boleści zniosła Najświętsza
Matka Jego, jakie prześladowania i męki wycierpieli chwalebni
apostołowie. A święty Paweł szczególnie, skądże czerpał siłę do
przetrwania tylu, zdawałoby się, przewyższających siły ludzkie
trudów i utrapień? Na jego zwłaszcza przykładzie możemy się
przekonać, jakie skutki sprawiają widzenia i kontemplacja gdy są
prawdziwe, gdy przychodzą z łaski Pana,
nie zaś ze złudzenia wyobraźni lub ze zmamienia diabelskiego. Gdy
przeżył wizję
raju i usłyszał tajemne słowa, których człowiekowi nie godzi się
powtarzać, czy może
skrył się gdzie na osobności, aby cieszyć się do woli owymi
rozkoszami i o niczym
więcej nie myśleć? Przeciwnie, o ile wiemy, całe dnie trawił na
trudach apostolskich,
a i w nocy snadź nie dawał sobie wytchnienia, rękoma swymi pracując
na pożywienie.
Serce mi się raduje, gdy wspomnę na świętego Piotra, jak w chwili
gdy uchodził przed więzieniem. Pan mu się ukazał na drodze i rzekł
do niego, że idzie do Rzymu dać się
drugi raz ukrzyżować. Ile razy w porządku nabożeństwa kościelnego
powraca święto,
w które się ta pamiątka obchodzi, zawsze myślę sobie z
niewypowiedzianą pociechą,
co też działo się w duszy świętego Piotra, gdy usłyszał te słowa
Pańskie, i co,
usłyszawszy je, uczynił. Co uczynił? Z radością prosto poszedł na
śmierć.
I wielkie to miłosierdzie Boże, jeśli komu da znaleźć podobną łaskę.
6. O siostry moje, pomyślcie,
jaka musi być wzniosłość uczuć tej duszy, w której
Pan w tak niewypowiedziany sposób zamieszka! Jaka obojętność na
wszelkie wczasy
i spokój własny! Jaka wzgarda czci i honorów świeckich! Jaka wzgarda
samej siebie,
daleka od wszelkiej najlżejszej chęci pragnienia szacunku i uznania
u ludzi! Bo jeśli ustawicznie jest przy Nim, nigdy nie myśli o samej
sobie; wszystka jej myśl do tego
zmierza, aby Mu coraz bardziej stawała się przyjemną, aby coraz nowe
wynajdywała sposoby, jak i w czym okazać Mu miłość swoją. To jest,
córki, kres modlitwy; do tego
ma służyć i to małżeństwo duchowe, aby z niego rodziły się czyny, i
jeszcze raz czyny.
7. Ten jest - jak wam mówiłam
- jedyny nieomylny znak łask i widzeń,
prawdziwie od Boga pochodzących. Bo co mi to pomoże, choćbym na
samotnej
modlitwie najgłębiej była w sobie skupiona i najgorętsze do Pana
zasyłała akty miłości,
i cuda Mu przyrzekała czynić w służbie Jego, jeślibym potem,
wyszedłszy z modlitwy,
za pierwszą, jaka mi w drogę wejdzie, okazją czyniła wręcz
przeciwnie? Ale źle powiedziałam: co mi to pomoże? Bardzo pomaga,
owszem, i wielki pożytek przynosi
każda chwila spędzona z Bogiem, a i to postanowienie, choć dla
nieudolności naszej pozostaje potem bez skutku, Boska łaskawość Jego
czasem dopomaga nam spełnić.
Może kiedy ześle nam tę pomoc swoją w sposób zrazu dla nas
nieprzyjemny, jak to
nieraz czyni z duszą nazbyt małoduszną, że zsyła na nią wielkie
jakie, wstrętne dla
niej, utrapienie, z którego potem zwycięsko ją wyprowadzi. I dusza,
poznawszy w tym przejściu skuteczność łaski Jego, łatwiej pozbywa
się strachów, które ją wstrzymywały,
i ochotniejszym sercem ofiaruje siebie Panu na spełnienie wszelkiej
woli Jego. Chciałam więc tylko powiedzieć, że z samych uczuć, aktów
i postanowień czynionych na modlitwie, mały jest pożytek w
porównaniu z tym wielkim, jaki dusza odnosi, gdy z aktami i słowami
zgadzają się uczynki. Choć nie każda zdoła wykonać od razu wszystko,
co sobie postanawia, niech stopniowo zdąża do celu, wciąż na nowo
pobudzając ku temu
wolę swoją. Niech jednak pamięta, że bez tego nałamywania woli, do
którego
w tym zakątku klasztornym obfitą co dzień znajdzie sposobność,
modlitwa,
chociażby tego pragnęła, nie przyniesie jej wielkiego pożytku.
8. Zrozumiejcie to dobrze,
gdyż jest to rzecz bardzo ważna, nierównie ważniejsza,
niżbym wam zdołała słowami wyrazić. Patrzcie na Ukrzyżowanego, a
wszystek trud
tej walki wyda się wam lekki. Gdy Boski Majestat Jego takimi
zdumiewającymi czynami
i mękami miłość nam swoją okazał, wy chciałybyście, by poprzestał na
tym, że Mu się odwdzięczycie słowami? Czy wiecie, co to znaczy być
prawdziwie duchowym? Znaczy
to uczynić siebie niewolnikiem Boga, oddać Bogu tak wszystką wolność
swoją, iżby On, naznaczywszy tego swego niewolnika piętnem, to jest
swoim krzyżem, mógł sprzedać
go i wydać za niewolnika całemu światu, tak jak sam był sprzedany i
wydany dla zbawienia świata, iżby niewolnik nie widział w tym żadnej
dla siebie krzywdy, ale raczej za niemałą łaskę to sobie poczytywał.
Kto nie ma do tego mocnej i stanowczej woli, ten niech się nie
spodziewa wysokiego postępu. Cała bowiem ta duchowa budowa stoi -
jak wam mówiłam - na fundamencie pokory; kto nie założył w sobie
naprawdę tego fundamentu, temu Pan
nie pozwoli wznieść się wysoko, dla własnego nawet dobra jego, bo
tym głębszy byłby z takiej wysokości budowy upadek. Jeśli więc
chcecie, siostry, aby dobry był i mocny wasz fundament, starajcie
się każda być najmniejszą, niewolnicą wszystkich, pilnie upatrując, jak i czym mogłybyście jedne drugim zrobić przyjemność czy oddać jaką
usługę. Cokolwiek uczynicie w tym duchu, więcej uczynicie dla siebie
samych niż dla innych, mocne przez
to i trwałe kamienie kładąc w wasz fundament, aby wam się twierdza
wasza nie zawaliła.
9. Do takiego zabezpieczenia
budowy waszej potrzeba, powtarzam, byście
fundament wasz zakładały nie na samej tylko modlitwie i
bogomyślności. Bez usilnego starania się o cnoty, bez ciągłego
ćwiczenia się w nich, zawsze pozostaniecie duchowymi niedorostkami.
A daj Boże, by choć na tym się skończyło, by z braku wzrastania nie
było coraz większego karłowacenia. Wiecie bowiem, że kto się nie
pomnaża, ten się
umniejsza, bo miłość, gdy jest prawdziwa, niepodobna, jak sządzę, by
nie rosła ciągle, a jeśli nie rośnie, snadź nie jest prawdziwa.
10. Może wam się zdaje, że
mówię to tylko dla początkujących, że później, gdy
się dusza już napracuje, może odpocząć? Powiedziałam wam już, że
dusze te,
o których tu mówię, choć wielkie mają odpocznienie, mają je tylko w
swym wnętrzu,
i na to je mają, aby tym mniej go miały i tym mniej pragnęły
zewnętrznie. Jaki cel,
sądzicie, mają owe wspomniane, wewnętrzne natchnienia, czyli raczej
płomienne pragnienia, które dusza z głębi wnętrza swego we wszystkie
zakątki twierdzy do
wszystkiej czeladzi mieszkań dalszych, poza obrębem tego siódmego, w
którym
ona teraz mieszka, zostających, jakby wici jakie rozsyłała? Czy do
snu, do
odpoczywania je zaprasza? Nie, nie, i jeszcze raz nie! Przeciwnie,
do większych
trudów pobudza swe zmysły i władze wszystkie, na wojnę je wzywa i
sroższą wojnę
im wydaje, niż gdyby jeszcze wśród nich mieszkała i z nimi
cierpiała. Wówczas bowiem jeszcze nie rozumiała tak jasno, jakim
zyskiem są cierpienia; one to przecież były środkiem, którego Bóg
użył, aby ją pociągnął do siebie. Samo wreszcie Boże towarzystwo,
którym
się cieszy, nierównie większych niż przedtem sił jej dodaje. Bo
jeśli, jak mówił Dawid: ze świętym święty będziesz, tedy niepodobna
wątpić o tym, że przez takie przewyższające ducha z duchem złączenie
stawszy się jedno z Bogiem mocnym, tej Jego mocy dusza
musi się stać uczestniczką, jak to dalej zobaczymy na przykładzie
Świętych, którzy
z tego źródła czerpali siłę i męstwo do poniesienia katuszy i
śmierci męczeńskiej.
11. Jest to również rzecz
pewna, że ta silą nadprzyrodzona, która się tu duszy
udziela, wpływem swoim dosięga wszystkich mieszkańców twierdzy, a
więc
i władz, i zmysłów, i samegoż nawet ciała, które częstokroć nie
czuje jakby swej
słabości. Posilone bowiem ową siłą, którą dusza czerpie, pijąc wino
z tej piwnicy
winnej, do której wprowadził ją Oblubieniec i przy sobie ją trzyma,
czuje jak jej siła rozchodzi się i po słabym ciele, podobnie jak pokarm strawiony w
żołądku, i głowę
i członki wszystkie pokrzepia. Zatem też twarde życie ma ciało z tą
duszą, póki ona
w nim żyje; bo chociażby z rozkazu jej wielkie znosiło trudy i
umartwienia, nigdy nie
dorówna temu, do czego nagli ta siła wewnętrzna, żądająca daleko
więcej. I jakkolwiek dusza ciągłą mu wojnę wytacza, wszystko to
jeszcze dla niej jest niczym. Z tego snadź wynikały wielkie owe
pokuty, które czynili Święci, taka, szczególnie, święta Magdalena,
choć miękko wychowana i która w takich przedtem żyła rozkoszach.
Stąd pochodził
głód, z jakim Ojciec nasz Eliasz łaknął chwały Boga swego, a święty
Dominik albo
święty Franciszek łowili dusze Bogu, aby Go wielbiły. Z takim
zapomnieniem
o sobie pracując dla Pana, upewniam was, że niemało oni wycierpieli.
12. Na tę wysokość, proszę
was, siostry moje, i my się wznieść usiłujemy. Nie dla
pociechy naszej pragnijmy, oddawajmy się modlitwie, ale na to, byśmy
z niej zaczerpnęły także siłę do służenia Bogu. Nie szukajmy nowych
dróg, co byłoby tylko stratą czasu, bo
i dziwną bardzo wymyśliłybyśmy sobie drogę, gdybyśmy na co innego
pragnęły otrzymać
te łaski, niż na to, na co On je daje, i gdybyśmy nie tędy iść
chciały, którędy szedł Pan i wszyscy za Nim święci Jego. Podobnej
myśli ani na chwilę nie dopuszczajcie do głowy. 'Chcąc godnie
ugościć Pana i zatrzymać Go u siebie, potrzeba, by z Marią Marta
zawsze szła w parze. Ładne by to było przyjęcie, zaprosić Go do
siebie, a nie dać Mu jeść. Lecz gdyby Marii, siedzącej u nóg Jego,
nie przyszła w pomoc Marta, któż by Mu pokarm zgotował? Pokarm zaś,
jakiego Pan od nas wygląda, jest ten, byśmy na wszelki sposób, o ile
tylko zdołamy, pociągały dusze do Niego, aby dostąpiły zbawienia i
wiecznie Go chwaliły.
13. Może mi tu zrobicie
zarzut dwojaki. Najprzód, powiecie, gdy Maria siedziała
u nóg Pańskich, pozostawiając Marcie krzątanie się około zewnętrznej
posługi, Pan przecież pochwalił ją mówiąc, że "najlepszą cząstkę obrała". Na to
wam odpowiem, że Maria oddała już Panu posługę Marty, gdy, na
pociechę Boskiego Serca Jego, umywała
nogi Jego i włosami swymi ocierała. Czy sądzicie, że małym to było
dla takiej wykwintnej pani umartwieniem, tak biec przez ulice
miasta, i to zapewne samej, bo w zapamiętaniu skruchy i miłości, z
jakim śpieszyła do nóg Pana, pewno nie pomyślała o zabraniu z sobą
odpowiedniego jej stanowi orszaku, i tak wpaść do domu obcego, w
którym nigdy jeszcze noga jej nie postała, wystawić się na urąganie
faryzeusza i wszelkie szyderstwa, jakie tam od gości u niego
zgromadzonych wycierpieć musiała? Wiemy przecież, jacy to byli
ludzie przewrotni i złośliwi, jak zawistnym i wrogim okiem na Pana
naszego patrzyli. Sama więc
ta cześć i miłość, jaką Maria w ich oczach śmiała okazywać
znienawidzonemu przez nich Jezusowi, musiała im być cierniem w
sercu. Toteż z oburzeniem i gniewem pewno nie zaniechali wytykać jej
dawnego życia i szydzić ze zmiany, jaka w niej zaszła, boć jasna
rzecz, że od chwili nawrócenia swego zarzuciła kosztowne swe stroje;
urągali jej, że
udaje świętoszkę, jak to dziś jeszcze spotyka pobożnych, choć nie
tak jak ta święta głośnych. Nie bez krzyżów więc i ciężkich
utrapień, bądźcie tego pewne, przyszła jej
owa "cząstka najlepsza". Sam już widok tej straszliwej nienawiści,
jaką lud on nieszczęsny ścigał najdroższego jej Mistrza, nieznośnym
musiał być dla niej cierpieniem, a cóż dopiero wycierpiała, patrząc
na mękę i śmierć Zbawiciela? Choć nie jest zapisana w poczet
męczenniczek, sądzę przecież, że prawdziwe poniosła męczeństwo,
stojąc pod
krzyżem Jezusa i potem tyle lat żyjąc z Nim rozłączona, co srogą dla
tej duszy,
miłością płonącej, musiało być męką. Widzicie z tego, że życie jej
niecałe upłynęło u nóg Pańskich w rozkoszach kontemplacji.
14. Drugi zarzut może mi
zrobicie taki, że pragnęłybyście pociągać dusze
do Boga, ale nie widzicie sposobu do tego, kiedy nie jesteście
apostołami i nie
do was należy słowo Boże ogłaszać. Na ten zarzut niejednokrotnie już
w pismach
moich odpowiadałam, a chyba nawet już i w tej księdze Twierdzy
wewnętrznej. Z uwagi jednak, że przy świętych, jakie Pan wam daje
pragnieniach myśl ta zapewne nieraz wam przychodzi, i tu jeszcze
powtórzę, co tam powiedziałam. Zdarza się niekiedy, że duch zły
wzbudza w nas wielkie i wspaniałe pragnienia, abyśmy, nimi się
uwodząc, zaniechały tego, co byśmy mogły uczynić dla chwały Bożej,
pocieszając się tym, żeśmy pragnęły rzeczy wielkich, choć
niemożliwych. Otóż choć modlitwą możemy rzeczywiście ogarnąć świat
cały, nie sięgajmy jednak tak daleko, ale patrzmy, co możemy dobrego
uczynić tym, wśród których żyjemy. Będzie to tym większa zasługa
przed Bogiem, że więcej jesteśmy obowiązane tym bliższym przyjść z
pomocą. Czy mały, sądzicie, będzie to zysk dla nich zarówno jak i dla was, gdy w postępowaniu waszym taką okażecie
pokorę, taką wytrwałość w umartwieniu, taką ochotną do służenia
każdej gotowość, taką szczerą
dla wszystkich miłość, taką w pełnieniu wszelkiej cnoty stateczność,
taką miłość Bożą,
iżby wszystkie żarem swoim zapalała? Rzecz pewna, że będzie
przyjemna w oczach
Boskiego Majestatu taka służba wasza; i tak czyniąc to - co jest w
możności
waszej - okażecie Panu, że uczyniłybyście więcej, gdybyście mogły, i
wedle
tej miary Pan odda wam podwójną zapłatę i za to, coście uczynić
chciały.
15. Ale powiecie mi może: po
cóż to nawracanie, wszak siostry wszystkie i tak są
cnotliwe? Po cóż tak sądzić? Im przecież która będzie doskonalsza,
tym przyjemniejsza będzie z ust jej chwała Panu, tym pewniejszy z
modlitwy jej dla bliźnich pożytek.
Ostatecznie więc, siostry moje, na tym kończę, byśmy nie budowały
wysokich
wież bez fundamentów. Pan nie patrzy na wielkość czynów, tylko na
miłość, z jaką
je czynimy. Czyńmy wiernie, co możemy, a Boska łaskawość Jego sprawi
to, byśmy
co dzień mogły więcej. Nie ustawajmy w pracy, nie traćmy serca, choć
trud się przedłuża. Dopóki trwa to trochę życia - a którego może dla
niejednej będzie mniej jeszcze niż się spodziewa - wewnętrznie i
zewnętrznie zanośmy Panu taką ofiarę, na jaką nas stać. Pan zaś ją
złączy z tą wielką ofiarą, jaką za nas Ojcu swemu zaniósł na krzyżu,
aby przez
nią ofiara nasza miała przed Nim pełną wartość i zasługę, nie wedle
małości uczynku,
ale wedle miary dobrej woli i miłości, z jaką Mu się bez podziału
oddałyśmy.
16. Daj nam Boże, siostry i
córki moje, znaleźć się wszystkim tam, kędy Go wiecznie wysławiać
będziemy! I mnie niechaj użyczy łaski, bym choć w części umiała
wypełnić uczynkiem to, czego was nauczam, przez zasługi Syna swego,
który żyje i króluje na wieki wieczne, amen. Wstyd mię, upewniam
was, wielki wstyd samej siebie i dlatego na miłość tegoż Pana proszę
was, nie zapominajcie w modlitwach waszych o tej biednej nędznicy.
IHS
1. Choć z niechęcią, jak
mówiłam na wstępie, do tego pisania przystępowałam,
teraz przecież, gdy doszłam do końca, bardzo z niego jestem
zadowolona i trudu,
prawda, że bardzo niewielkiego, jaki na nie poświęciłam, nie żałuję.
W tym ścisłym zamknięciu, w jakim żadnej prawie nie macie rozrywki,
w tych naszych, bardzo
szczupłych klasztorach, w których żyjecie, będzie to dla was
pociechą oddychać
swobodnie w szerokich tej twierdzy wewnętrznej przestrzeniach, do
których
o każdej porze, nie potrzebując na to pozwolenia przeoryszy,
wejść i do woli po nich przechadzać się możecie.
2. Nie do wszystkich jednak
mieszkań tej twierdzy o własnych siłach, chociażby
się wam zdawały dużymi, dostać się możecie, jeśli was Pan twierdzy
sam do
nich nie wprowadzi. Dlatego ostrzegam was, gdybyście znalazły drzwi
zamknięte,
nie próbujcie dobijać się siłą, mógłby się o to zagniewać Pan i już
by was nigdy nie
wpuścił. On bardzo lubi pokorę. Uznając siebie za niegodne dostania
się i do trzeciego mieszkania, niebawem skłonicie ku sobie wolę
Jego, że was dopuści do piątego; a tam, wiernie Mu służąc i
ustawicznie w tym mieszkaniu przebywając, doczekacie się w końcu
tego szczęścia, że was wprowadzi do tego ostatniego, które sam obrał
sobie za własny swój przybytek. Do tego mieszkania wszedłszy, nigdy
go już nie opuszczajcie, chyba, że was zawoła przełożona, której wolę
Boski ten Pan chce, byście spełniały, jakby Jego własną. W takim
razie, choćby wam z rozkazu jej przyszło długo zostawać poza tym
mieszkaniem własnym, zawsze Go za powrotem zastaniecie, mającego
drzwi dla was otwarte. A gdy raz zakosztujecie rozkoszy tego
królewskiego pałacu, wszędzie i we wszystkim, choćby to były rzeczy
najtrudniejsze, znajdziecie dla siebie odpocznienie, bo w tym
wszystkim towarzyszyć wam i wszystko wam osładzać będzie nadzieja
powrotu do tego waszego
z Bogiem przybytku i tej nadziei nikt wam odjąć nie może.
3. Chociaż w opisie tej
twierdzy mówiłam o siedmiu tylko mieszkaniach,
każde z nich jednak składa się z wielu komnat, na górze i na dole, i
po
bokach, z wdzięcznymi ogrodami, wodotryskami, klombami, gajami i
takim
mnóstwem wszelkiego rodzaju rzeczy rozkosznych, że na widok ich
chciałybyście rozpłynąć się w uwielbieniach tego Boga wielkiego,
który te cuda stworzył na wyobrażenie
i podobieństwo swoje. Jeśli w tym, co tu napisano, dla dania wam
niejakiego pojęcia o tych cudach i o Tym, który je stworzył,
znajdziecie co dobrego, bądźcie pewne, że Pan
sam w łaskawości swej Boskiej raczył wam to przeze mnie powiedzieć
dla
pociechy waszej; co się zaś znajdzie złego, to własna robota moja.
4. W zamian za to wielkie
pragnienie moje, z jakim pragnę wedle możności dopomóc
wam do tego, byście wiernie i godnie służyły temu Bogu i Panu
mojemu, o jedną łaskę
was proszę. Ile razy to czytać będziecie, wielkie w imieniu moim
składajcie Boskiemu Majestatowi Jego dziękczynienie i proście Go,
aby dawał wzrost i pomnożenie Kościołowi swemu, heretyków
światłością prawdy swojej oświecił, mnie grzechy moje odpuścił i
wyzwolił mię z czyśćca, w którym może będę z miłosierdzia Jego, nim
ta księga dostanie się do rąk waszych, jeśli uczeni mężowie, którzy
pierwej ją przejrzą, uznają ją godną ujrzenia światła dziennego.
Jeśliby w tym, co napisałam, znalazł się błąd jaki, będzie to
tylko skutkiem niewiadomości mojej. We wszystkim poddaję się nauce
świętego Kościoła Rzymskiego, w którym żyję i świadczę się i
przyrzekam, że w nim żyć chcę i umierać. Niechaj Bóg Pan
nasz będzie pochwalony i błogosławiony na wieki, amen, amen.
5. Pisanie to zostało
ukończone w klasztorze Świętego Józefa w Awili, roku 1577, w
wigilię świętego Andrzeja, na chwałę Boga, który żyje i króluje na
wieki wieków, amen.
|