ROZDZIAŁ 1

Mówi w nim o piękności i godności duszy ludzkiej. - Objaśnia to za
pomocą
porównania stanowiącego myśl przewodnią całej księgi i mówi, jak
wiele na tym
zależy, byśmy znali tę godność naszą i umieli cenić łaski, jakie
otrzymujemy
od Boga, i, że bramą do tej twierdzy wewnętrznej jest modlitwa.
1. Gdym dzisiaj, niezdolna
nic wymyśleć ani nie wiedząc od czego zacząć to pisanie,
polecone mi przez posłuszeństwo, klęczała na modlitwie i błagała
Pana, aby On raczył
mówić za mnie, nasunęło mi się na myśl to, co zaraz opowiem jako
fundament niejaki
i podstawa wszystkiego. Przedstawiła mi się dusza nasza jako
twierdza cała z jednego
diamentu albo na wskroś przejrzystego kryształu, podzielona na wiele
rozmaitych komnat, podobnie jak i w niebie mieszkań jest wiele (1).
Bo w istocie, siostry, jeśli dobrze rzecz
zważymy, dusza sprawiedliwego nie jest niczym innym jak prawdziwym
rajem, w którym, jak Pan mówi, z radością przebywa (2). Jakież
bowiem, powiedzcie same, musi być to mieszkanie, w którym
Król tak potężny, tak mądry, tak przeczysty, tak dobra
wszelkiego pełny, rozkosz dla siebie znajduje? Daremnie
szukam i nic nie znajduję, do czego by można było porównać
przedziwną piękność i ogromną pojemność duszy ludzkiej. I w
rzeczy samej, jak umysł nasz, jakkolwiek by był bystry, nie
zdoła pojąć Boga, tak również ledwo może pojąć wielkość
duszy, którą Bóg, jak nam to własnym słowem swoim oznajmia, stworzył
na swój obraz i podobną sobie (3). A jeżeli tak jest w istocie, na
próżno trudziłybyśmy się,
chcąc zrozumieć w zupełności całą piękność tej twierdzy; bo
jakkolwiek między duszą
stworzoną a Bogiem taka zachodzi różnica, jak pomiędzy Stwórcą a
stworzeniem, dość
przecie tego, co nam Pan mówi, iż stworzona jest na podobieństwo
Jego, abyśmy
zrozumieli, że nie zdołamy pojąć tak wielkiej piękności i godności
duszy ludzkiej.

2. Wielka to zaiste wina
nasza i wstyd, że z własnej winy naszej nie znamy
samych siebie ani
nie wiemy, czym jesteśmy. Czy nie byłoby to wielkim
wstydem, córki
moje, gdyby kto zapytany, kim on jest, nie umiał na to
odpowiedzieć,
aniby wiedział, kim jest jego ojciec, kim matka, gdzie i w jakim kraju się urodził? Jeśliby to już było wielką głupotą, to czyż
nie daleko większą jest, gdy nie troszczymy się o poznanie wysokiego
dostojeństwa duszy naszej i żyjemy całkiem zanurzeni w tym ciele
naszym? I wierzymy tylko tak na głucho, że mamy duszę, bo tak nam
powiedziano i tak uczy wiara. Jakie jednak skarby mogą się mieścić
w
tej duszy i jaka jest wysoka cena jej, i kto jest Ten, co w niej
mieszka,
nad tym rzadko kiedy się zastanawiamy i skutkiem tego tak
mało sobie
ważymy obowiązek starania się z wszelką usilnością o
zachowanie jej
piękności. Wszystka zaś myśl i troska nasza obraca
się jedynie około grubej
oprawy tego diamentu, około zewnętrznego
wału tej twierdzy, którym jest ciało nasze.

3. Zważmy teraz, że twierdza
ta ma wiele różnych mieszkań, jedne na górze,
drugie na dole, jedne
po bokach, drugie we wnętrzu gmachu, a w samym
pośrodku tych
mieszkań jest jedno najważniejsze, w którym zachodzą
najbardziej
tajemne rzeczy pomiędzy Bogiem a duszą. Potrzeba, córki,
byście
dobrze zachowały w pamięci to porównanie; może za pomocą jego
spodoba się Bogu dać wam niejakie poznanie łask, jakich On raczy
użyczać
duszom i różne ich rodzaje, o ile poznanie ich jest dla nas
rzeczą możliwą.
Łask tych bowiem jest takie (s.226) mnóstwo i taka
ich rozmaitość, że poznać
wszystkich żaden człowiek nie zdoła, a tym
bardziej taka nędza, jaką ja jestem.
Jeśli Pan zechce którym użyczyć
tych łask, wielka to będzie dla nich pociecha
wiedzieć o tych
darach; jeśli inne ich nie otrzymają, sama wiadomość o nich
będzie
im pobudką do wysławiania wielkiej dobroci Pana. Podobnie bowiem,
jak rozważanie tych rzeczy, które są w niebie i rozkoszy, jakich tam
używają
błogosławieni, nie tylko żadnej szkody nam przynieść nie
może, ale owszem
radością napełnia nam serce i pobudza nas, abyśmy
usiłowali osiągnąć
to szczęście, którym cieszą się święci - tak
również nie ma obawy,
by nam co zaszkodzić miało poznanie tej prawdy
istotnej, że Bóg tak
wielki, jeszcze w tym wygnaniu ziemskim udziela
siebie takim nędznym,
jak my, cuchnącym robakom; przeciwnie,
poznanie tego może nas
tylko pobudzić do umiłowania tej tak łaskawej
dobroci i tego nieskończonego
miłosierdzia. Kto by istotnie gorszył
się z tej prawdy, że nie ma w tym żadnego niepodobieństwa, by Bóg
jeszcze na tej ziemi takich łask użyczał, w tym,
twierdzę to bez
wahania, nie ma ani pokory, ani miłości bliźniego; bo gdyby
te dwie
cnoty posiadał, jakżeż nie miałby się cieszyć z tego, że Bóg brata
jego
takimi darami ubogaca, zwłaszcza, że ta Boska hojność Pana
względem innych
bynajmniej Mu nie przeszkadza, by i nas z równą
hojnością obdarzył? Jak to więc
być może, by nie cieszył się z tego,
że Boski Majestat Jego raczy w taki sposób
objawić, nad kim zechce,
wielmożność swoją? Nieraz udzielanie tych wielmożności
Bożych jest
tylko dla ich ukazania, czego mamy przykład na onym człowieku
ślepym
od urodzenia, o którym, na zapytanie Apostołów: Kto zgrzeszył, on,
czy
rodzice jego, że się niewidomym narodził? - Jezus odpowiedział:
Ani on nie
zgrzeszył, ani rodzice jego, ale aby sprawy Boże w nim
się objawiły (4). Zdarza się więc, że Pan, użyczając tych łask
jednym duszom raczej niż drugim,
użycza ich nie dlatego, by te były
świętsze od tamtych, ale iżby się okazała
wielmożność Jego, jak to
uczynił świętemu Pawłowi i Magdalenie,
a zatem, abyśmy Go wszyscy
wielbili w stworzeniach Jego.

4. Może tu kto zarzuci, że są
to rzeczy, które wydają się niemożebne i, że
byłoby lepiej nie
gorszyć słabych w wierze. - Ale, że tacy w te rzeczy nie
uwierzą,
jest to mniejsze zło, niż gdyby ci, którym Bóg podobne łaski czyni,
nie mieli z nich korzystać, gdyż będzie to dla nich pociechą i
zagrzeje ich do
coraz gorętszej miłości Tego, który tak będąc
potężny i tak wielkiego Majestatu
Panem, raczy przecież tak wielkie
miłosierdzie czynić swemu stworzeniu.
Tym śmielej i bezpieczniej to
mówię, bo wiem, że nie masz obawy, by te,
które to czytać będą,
miały się zgorszyć z tego, co piszę, bo są to dusze
świadome tego i
wierzące, że Bóg mocen jest dawać i daje, gdy chce, stworzeniom
swoim takie i większe jeszcze dowody miłości swojej. Kto
zaś nie
wierzy w tę prawdę, ten też, pewna tego jestem, nigdy jej na sobie
nie doświadczy, bo Bóg nie chce tego, by znaczono granice dziełom
miłosierdzia Jego. Niech się więc wystrzegają tego, zwłaszcza
te
spośród nas, które by Pan tą drogą nie prowadził.
5. Wracając zatem do tej
pięknej, rozkosznej twierdzy
naszej, przypatrzmy się, jak i którędy
do niej wejść możemy.
Może tu wyda się komu, że mówię od rzeczy, bo jeśli tą twierdzą jest
sama dusza, tedy rzecz jasna, że nie ma potrzeby troszczyć się o
sposób
dostania się do niej, skoro już w niej jest, i jest nią sama;
byłaby to taka sama niedorzeczność, jak gdybyśmy kogo zapraszali do
pokoju, w którym on już się znajduje. - Ale trzeba wam wiedzieć, że
wielka jest różnica przebywać a przebywać. Wiele jest dusz, które
przebywają w zewnętrznym tylko ogrodzeniu, tam gdzie stoi straż
strzegąca twierdzy i ani im w myśli wnijść do wnętrza i zobaczyć, co
też tam jest w tym wspaniałym pałacu i jakie w nim są mieszkania.
Czytałyście pewno nieraz w księgach duchowych
tę radę, że potrzeba
duszy wejść w siebie; otóż tu właśnie o to chodzi.

6. Niedawno temu z ust bardzo
uczonego teologa słyszałam to zdanie,
że dusze nie oddające się
modlitwie wewnętrznej podobne są do ciała
ruszonego powietrzem albo
sparaliżowanego (s.228), które choć ma ręce
i nogi, władać nimi nie
może. Są w rzeczy samej dusze tak zniedołężniałe
i tak nawykłe do
obracania się wyłącznie w rzeczach zewnętrznych, iż straciły
niejako
wszelką możność oderwania się od nich choćby na chwilę i wejście
w
siebie stało się dla nich prawie niepodobieństwem. Ciągłe
przestawanie
z gadzinami i bydlętami krążącymi wokoło twierdzy
przeszło u nich w nałóg
i same stały się niemal nimi. A choć z
przyrodzenia swego tak są bogato
uposażone, iż z takim wysokim
Panem, jakim jest Bóg sam, mogłyby
przestawać, to przecież od tego
niesławnego towarzystwa oderwać
się nie mogą. Takie dusze, jeśli nie
uznają swej nędzy i nie zechcą szukać
na nią lekarstwa i nie zwrócą
wzroku w głąb siebie, takiego losu się doczekają,
jak żona Lota,
która za to, że się obejrzała, stała się słupem soli (5).

7. Bramą więc, którą się
wchodzi do tej twierdzy jest, o ile ja rzecz
rozumiem, modlitwa i
rozważanie. Nie obstaję tu koniecznie za modlitwą
myślną, może być i
ustna, gdyż jednej i drugiej, jeśli ma być modlitwą,
musi
towarzyszyć uwaga. Kto bowiem modli się bez zastanowienia się
nad
tym, do kogo mówi, o co prosi, i kto jest on, który prosi, a kto
Ten,
którego prosi, tego modlitwy, jakkolwiek by długo i pilnie
ruszał wargami,
ja nie nazwę modlitwą. Może wprawdzie się zdarzyć,
że w pewnych
wypadkach niestarania się o uwagę, ona przyjdzie, a to
skutkiem starań poprzednio czynionych, lecz kto by nałogowo zwykł
rozmawiać
z Majestatem Boskim tak, jakby mówił do sługi swego, nie
zważając
czy wyraża się dobrze, czy źle, i mówi co mu przyjdzie na
usta
albo co od ciągłego powtarzania już umie na pamięć, tego
modlitwy,
powtarzam, nie uznaję za modlitwę, a daj Boże, by nie było
żadnej
duszy chrześcijańskiej, która by się w taki sposób modliła.
Do was,
siostry, ufam w miłosierdziu Bożym, że nigdy się podobna
zdrożność
nie zakradnie, bo macie we zwyczaju rozważać o rzeczach
wewnętrznych, co jest od podobnej bezmyślności skuteczną obroną.

8. Nie mówmy jednak o takich
duszach sparaliżowanych, którym
wielkie grozi niebezpieczeństwo,
jeśli Pan nie zlituje się nad nimi
- jak zlitował się nad
paralitykiem przy sadzawce Betsaidzkiej,
trzydzieści i osiem lat
cierpiącym na swoją chorobę (6) - lecz zajmijmy
się innymi duszami,
które choć nie od razu, w końcu przecież wchodzą
do twierdzy. Są to
dusze bardzo jeszcze zaprzątające się światem, ale
miewają przecież
i dobre pragnienia i choć w dalekich odstępach czasu,
uciekają się
przecież do Pana i polecają siebie miłosierdziu Jego i zastanawiają
się nad sobą, choć niedługo i pobieżnie. Kilka razy na miesiąc
osobny sobie
czas upatrują na modlitwę, choć prawda, że najczęściej
pełną roztargnień
i myśli o sprawach światowych, do których bardzo
są jeszcze przywiązane,
albowiem gdzie jest skarb twój, tam i serce
twoje (7). Od czasu do czasu
zdobywając się na męstwo, odrywają się
chwilowo od swych roztargnień
zewnętrznych dla spokojnego na
osobności rozważania, co już jest wielką
rzeczą, bo prowadzi je to
do poznania samych siebie i do przekonania się,
że drogą, którą
dotąd szły, do bramy twierdzy nie trafią. Tak więc wchodzą
do
pierwszego mieszkania z najniższych, ale tyle razem z nimi wciska
się
gadzin (A), że nie są jeszcze zdolne rozpatrzyć się w piękności
gmachu,
ani w nim odpocząć. Zawsze jednak dobrze, że przynajmniej
weszły.

9. Może wam się wyda,
siostry, że to nie należy do rzeczy, bo z łaski Boga
do rzędu takich dusz wy nie należycie. - Ale miejcie cierpliwość,
nie potrafię
inaczej wytłumaczyć wam tak, jak ja je rozumiem, niektórych punktów
modlitwy
i życia wewnętrznego, tylko w ten sposób, a daj Boże, bym choć tak
potrafiła. Bardzo
to trudna rzecz, dokładne określenie tego, co bym tu chciała wam
wytłumaczyć, komu
do zrozumienia objaśnień moich nie przyjdzie w pomoc własne
doświadczenie; kto zaś przeżywał te rzeczy, ten uzna, że niepodobna
mówić o nich, a nie dotknąć mimochodem pewnych prawd, które, ufam w
miłosierdziu Pana, was nigdy dotyczyć nie będą.

cdn...
|