Żeby
wysuszyć plony, tuż przed żniwami część rolników pryska je roundupem.
Tak stosowany herbicyd stanowi zagrożenie dla ludzi i zwierząt.
Jeszcze kilka
lat temu roundup, produkowany przez amerykański koncern Monsanto,
był uznawany za idealny środek chwastobójczy.
Nie dość, że działał błyskawicznie, zabijając rośliny, to jeszcze
według zapewnień producenta miał być biodegradowalny, czyli ulegać
rozpadowi niedługo po oprysku. Rolnicy od lat stosowali go
najczęściej do opryskiwania pól przed wzejściem roślin, tak żeby
zabić wszystkie chwasty.
Roundup stosowany jest jeszcze do tzw. desykacji, czyli wysuszenia
plonów. Na Opolszczyźnie rolnicy szczególnie często pryskają nim
rzepak przed samym zbiorem, by zabić i osuszyć rośliny. Substancją
czynną w przypadku roundupu jest glifosat, który hamuje fotosyntezę.
Po kilku dniach gospodarze wracają na pole, koszą suchą masę i
pozyskują nasiona, z których później wytwarzany jest olej rzepakowy,
margaryna lub biopaliwo.
Do 2010 roku roundup był sprzedawany w Polsce jako środek, na którym
widniał napis "Ulega biodegradacji”. Informacja ta wprowadzała
jednak klientów w błąd, bo takich właściwości herbicyd nigdy nie
miał. Firma Monsanto przegrała w tej sprawie procesy we Francji i
USA, więc musiała usunąć z opakowań nieprawdziwą informację.
Problem w tym, że rolnicy wciąż stosują go "po staremu”, uważając,
że mogą pryskać rzepak, z którego po kilku dniach pozyskują nasiona.
- Pod Kluczborkiem, ale także w innych częściach regionu to
powszechna praktyka - alarmuje Adam Ulbrych, przewodniczący partii
"Zielonych” na Opolszczyźnie. - Nasiona rzepaku, z którego
produkowana jest żywność, zostają w ten sposób zanieczyszczone
szkodliwym dla ludzi glifosatem. Rolnicy trują więc nie tylko
rośliny, ale też siebie i innych, na których stoły trafia żywność
skażona tą substancją.
Osuszanie rzepaku roundupem ułatwia rolnikom żniwa. Sam herbicyd
jest tani i powszechnie dostępny, co sprawia, że masowo wykorzystuje
się go na polach.
Kontrowersje wokół niego sprawiły, że działaniu roundupu przyjrzeli
się uczeni na całym świecie. Dziennikarze programu "Uwaga!” dotarli
do badań Gilles'a-Erica Seraliniego, francuskiego biologa
molekularnego, który odkrył, że glifosat zawarty w tym herbicydzie
utrzymuje się w glebie i wodzie przez rok oraz jest bardzo szkodliwy
dla człowieka.
- Roundup zaburza system hormonalny, blokując wydzielanie hormonów
płciowych w komórkach - stwierdził Gilles-Eric Seralini. - To bardzo
ważne, bo hormony te mają kluczowe znaczenie dla płodu ludzkiego.
Bez nich nie jest możliwe ukształtowanie się narządów płciowych
noworodka.
Roundup zaburza przebieg ciąży i powoduje poronienia.
Roundup jest oficjalnie sklasyfikowany w Unii Europejskiej jako
środek drażniący i niebezpieczny dla środowiska. Sam producent
zapewnia natomiast na etykiecie, że rzepak spryskany tym środkiem
można zbierać po upływie zaledwie 14 dni. Adam Ulbrych, szef Partii
Zielonych w regionie, uważa, że to zdecydowanie za krótki termin i
ten proceder już dawno powinien być zabroniony.
- Roundup to środek totalny, który niszczy roślinność i nie pozwala
jej wzrosnąć przez następnych kilka miesięcy - mówi. - Wiedzą o tym
choćby działkowicze, którzy stosują go do niszczenia chwastów. Skoro
jest aż tak szkodliwy dla środowiska, to dlaczego producent wychodzi
z założenia, że nie szkodzi człowiekowi? - pyta retorycznie.
Problemu z roundupem by nie było, gdyby nasiona z pryskanego rzepaku
przeznaczane były wyłącznie do produkcji biopaliwa. Tak jednak nie
jest.
Adam Koryzna, rolnik i działacz stowarzyszenia "Koalicja na rzecz
Nowoczesnego Rolnictwa”, nie widzi niczego złego w stosowaniu
roundupu na krótko przed zbiorem plonów. Nawet jeśli rzepak jest
później wykorzystywany do produkcji oleju lub margaryny.
- Dopóki preparat jest dopuszczony do użytku w Polsce, ja będę go
używał zgodnie z informacjami na etykiecie - mówi Koryzna. - Pryskam
nim rzepak już od ponad 20 lat i daje to znakomite efekty.
Koryzna pytany, czy słyszał o negatywnych opiniach dotyczących
roundupu, odpowiada, że są one przesadzone.
Nie wszyscy rolnicy podzielają jednak jego zdanie. Pan Andrzej,
rolnik, który uprawia rzepak pod Górą św. Anny, słyszał o
toksycznych właściwościach roundupu już kilka lat temu. Od tego
czasu go nie używa.
- Niemieccy rolnicy przestali pryskać nim plony już kilka lat temu -
tłumaczy. - Skoro są wątpliwości, obawy, że nie jest obojętny dla
zdrowia, to lepiej nie ryzykować.
Państwowa Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa w Opolu, która
bada czystość upraw opolskich rolników, dotychczas nie miała
większych zastrzeżeń.
- Co prawda zdarzały się próbki, w których odkryliśmy pozostałości
po środkach ochrony roślin, ale nigdy nie były to stężenia
zagrażające ludziom - mówi Monika Krawczyk - kierownik działu
ochrony roślin.
Niemieccy naukowcy po szli o krok dalej. Tamtejsza organizacja BUND
we współpracy z organizacją Friend of Earth, które zajmują się
ochroną środowiska i przyrody, zleciły badanie moczu u 182 osób z 18
krajów Unii Europejskiej pod kątem obecności glifosatu w moczu. W
czerwcu br. ogłosiły zatrważające wyniki.
U 7 na 10 przebadanych Niemców, Polaków i Brytyjczyków stwierdzono
obecność tej substancji w moczu, choć w ogóle nie powinno jej tam
być. W przypadku Holendrów i Czechów odsetek ten wynosił 60 proc., a
w przypadku Hiszpanów i Chorwatów 30 proc.
Co ciekawe, badaniom poddani zostali mieszkańcy dużych miast, którzy
wcześniej teoretycznie nie powinni mieć styczności z herbicydami.
Badacze podejrzewają, że przedostały się one do organizmu właśnie
poprzez zanieczyszczoną żywność, i apelują o zaostrzenie kontroli
nad tą substancją.
Źródło:
LINK!