Na wczorajszym koncercie
Snatam Kaur w Vancouver (30 Sep. 2019) dane mi było zobaczyć
na własne oczy jak wielkim narzędziem energii jest muzyka, w
tym przypadku była to muzyka medytacyjna, a cały
czterogodzinny koncert był jedną wspólną medytacją.
Spokojne medytacyjne dźwięki i mantry wspólnie śpiewane i
nucone od pierwszych minut koncertu były potężnym nośnikiem
energii, dało się wyczuć drżenie całego teatru, chociaż
muzyka była bardzo spokojna i cicha w porównaniu z tymi
dzisiejszymi “agresywnymi” rytmami... a jednak docierała do
naszej samej duszy. Bezapelacyjnie wygląda na to, że w
czasie muzyki aura otrzymuje natychmiast wszystkie
informacje... chociaż te dźwięki dla naszego ucha mogą być
niesłyszalne, a jednak docierają do naszego pola, a nasze
komórki natychmiast wprowadzane są w tą częstotliwość
energii, która jest nam przekazywana.
To że tak się dzieje wiem już od lat z własnego
doświadczenia, ponieważ ja to odbieram we własnych polach
elektromagnetycznych. Często mi się zdarza, że nagle moje
ciało wprowadzane jest w gwałtowny ruch, nawet w głębokiej
ciszy, wszystkie moje komórki zaczynają wewnątrz tańczyć i
dzieje się to jeszcze przed tym zanim usłyszę z dalekiej
przestrzeni nawet bardzo nikły dźwięk... zanim usłyszę to
uchem moje ciało już tańczy. Jest to niesamowite zjawisko i
dowód na to jak nasze aury są doskonałą maszyną do
wychwytywania wszystkich energii, jakie krążą wokół nas. To
są nasze doskonałe radary... inna sprawa, że nie każde ciało
ma taką świadomość.
Spokojna medytacyjna muzyka jeszcze mocniej wzmacnia aurę...
patrzyłam na scenę na czwórkę artystów ubranych na biało.
Kiedy Snatam mówiła widziałam jej aurę (również pozostałych
muzyków). Było ją widać, ale to co się działo, kiedy grali i
śpiewali wprowadziło mnie w zdumienie. Pierwszy raz
widziałam takie zjawisko i nie mogłam od niego oderwać oczu.
Każdy dźwięk powodował, że ich ciała rosły, to tak jakby
człowiek nabierał w buzię wielkiego haustu powietrza i nagle
z tej buzi wypuszczał to powietrze, tylko że tu pracowało
całe ciało.
Ciało auryczne przechodziło w kolor biały z domieszką różu,
pojawiały się też inne kolory, w tym dominował fiolet. Przy
śpiewaniu mantr wspólnie z całą salą miałam wrażenie, że oni
zaraz opuszczą swoje ciała, mało tego, że rośli w oczach, to
jeszcze nad ich głowami pojawiała się jakby olbrzmia piłka,
dużo większa niż głowa. Przenosiłam oczy na salę, ale tutaj
nie spostrzegłam u nikogo takiego zjawiska, chociaż sala
była rozgrzana, a pozytywne energie było czuć w powietrzu.
Moja przyjaciółka, z którą byłam na koncercie, powiedziała
mi później, że w chwili, kiedy zaczęli koncert w jej klatce
piersiowej pojawił się ogromny ucisk, jakby głaz, aż miała
ochotę wyjść z sali, bo nie wiedziała co się dzieje, ale już
kilka minut później poczuła wielką ulgę, a w dodatku puściło
ją miejsce, na które cierpiała od dłuższego czasu, poczuła
ulgę jakby w niej pękł długo budujący się wrzód, a ona miała
wrażenie, jakby pękła w niej jakaś bańka.
Obserwując artystów miałam wrażenie, że ktoś/coś w ich
wnętrzu rozdmuchuje ich jak balon, a ten się znacznie
powiększa i kiedy wydawało się, że już jak mydlana bańka
popłynie samodzielnie w przestrzeń (stąd moje wrażenie, że
wychodzą z ciała), ten ponownie chował się w ciele, aby za
chwilę znowu wzrastać, to było jak potężny oddech, co
nasunęło mi myśl, że każdy z nas jest niczym oddech
Wszechświata. Przypominało to również bicie naszego serca... i
przypominało mi to także mną samą, kiedy wielokrotnie w
chwili ciszy moje ciało upodabnia się do bicia serca.
Na wczorajszym koncercie czułam niezwykle silny przepływ
energii, falowały mi jak wąż nawet policzki... ale to już mnie
nie dziwi, moje całe ciało zachowuje się już zupełnie
inaczej nawet jak jeden rok temu, szczególnie ostatnie
miesiące zmieniły go bardzo. Są to zmiany, których jeszcze
sama dobrze nie rozumiem, to wszystko wymaga czasu... ale to
inny temat. Mogę jeszcze tylko dodać, że widzę w swoich
polach elektromagnetycznych większą lekkość, tak jakby moje
ciało rozpuszczało się i stawało się bardziej rzadkie.
Wiem, że jeszcze trochę i inni ludzie będą mogli ujrzeć na
własne oczy bez odpowiednich aparatów, jakie wielkie światło
potrafi promieniować z organizmów żywych... i nie tylko widać
pola elektromagnetyczne tych żywych organizmów, również tych
nieożywionych.
Ludzie znają pole elektromagnetyczne od tysiącleci, ale nie
każdy je widzi, trzeba mieć dobrze rozwinięte własne zmysły
i nie tylko zmysły, ale i fizyczne ciało. Dzisiaj my już
wszyscy wiemy, że wszystkie rzeczy posiadają ciało
substancji eterycznej, zwane potocznie ciałem eterycznym,
które składa się z wyższych częstotliwości subtelnej energii
i drobniejszych kwantów przed-materii, cząsteczki ściśle
związanej z ciałem fizycznym, jako produkt stworzenia
materii poprzez manifestację pola elektromagnetycznego, przez
cząstki kwantowe na płaszczyznę fizyczną.
Częstotliwości kolorów światła, z których składa się aura są
zbyt wysokie, aby mogło je zobaczyć nagie oko większości
ludzi. Staje się to możliwe w chwili aktywacji szyszynki i
dostosowania się fal mózgowych do wyższych częstotliwości, z
których składa się aura.
Sama aura składa się z wyższych częstotliwości niż kolorowe
promienie widma światła widzialnego. Energie
elektromagnetyczne w aurze mają niższe częstotliwości
subharmoniczne, które rezonują z częstotliwościami każdego z
kolorów widma widzialnego światła, dlatego chociaż aury nie
są widzialne gołym okiem, można postrzegać te energie w
rezonansie z pewnymi kolorami, a tym samym tworzyć mentalne
obrazy widzenia tych kolorów, dlatego postrzegają aurę
niektóre osoby. Jednak tu trzeba uważać, większość tych
ludzi widzi kolory, które tak naprawdę nie pasują do
faktycznej aury, ponieważ zbyt mocno bawią się w psychologów
od aury, jasnowidzów etc i to w ich odczuciu widzą kolor
takiej aury, ale nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością,
tu bezapelacyjnie trzeba mieć dobrze rozwiniętą korę
wzrokową mózgu.
I nie da się tego ustalić
laboratoryjnie za pomocą maszyn, ponieważ aura ciągle
zmienia kolory. Człowiek nie ma aury tylko czerwonej,
żółtej, niebieskiej czy białej itd... to jest mieszanka
kolorów z przewagą jednego konkretnego, a to co ludzie
uznają za żółtą czy złotą aurę... czy pomarańczową i każdą
inną ma znaczenie tylko symboliczne lub artystyczne, w
żadnym razie nie jest to naukowe i prawdziwe podejście do
aury... ponieważ ludzka wizualizacja aury wiąże się z
nieodłącznym ryzykiem obiektywnego postrzegania szybko
zmieniających się kolorów w aurze, to tak jakbyśmy chcieli
określić obiekt, w jakim on jest kolorze, szybko poruszający
się. Da nam tylko odcień dominującego koloru, reszta się
rozmaże.
Do tej pory nie wiadomo ile poziomów tak naprawdę ma ludzka
aura. Wiadomo tylko tyle, że osoby żyjące składają się z
czterech podstawowych ciał aury, resztę można sobie tylko
gdybać, ponieważ czym bardziej szybki i o większych
częstotliwościach obiekt tym mniej rozpoznawalny.
Najwyższym z ciał aury jest ciało przyczynowe, które ma inną
nazwę - ciało duchowe, czyli dobrze nam znane “Wyższe Ja”
związane z naszą najbliższą osobistą tożsamością. Ciało
przyczynowe znane tradycyjnie jako dusza jest pierwotną
substancją energii pola, które obejmuje naszą metafizyczną
istotę i zawiera naszą największą świadomość.
Ciało przyczynowe można wyczuć na wysokości 80-90 cm nad
głową i ramionami, to tam szukajmy “Wyższego Ja” (już
odkryłam to w roku 2000, że wisi nad nami coś co przypomina
potężnego gołębia, co w religii chrześcijańskiej zwane jest
Duchem Świętym i właśnie ten wielki gołąb niczym nieustannie
śledząca nas kamera, nieustannie trzyma na nas swój wzrok,
jakby to zwał i jakby nie rozumiał to jednak taki element
jest z nami ściśle powiązany).
Następne ciało eteryczne połączone jest z kwantem
przed-materii cząstki, które zawiera różne odciski
wszystkich doczesnych energii, które nabywamy podczas
wcieleń, a które później składają się na naszą osobowość.
Według teorii reinkarnacji te odciśnięte energie mogą
później zostać włączone do podstawowego ciała przyczynowego,
jeśli będą potrzebne do przyszłych wcieleń, ale nie muszą.
Ten poziom znajduje się około 50-60 cm od naszego ciała
fizycznego (nad naszą głową i ramionami). To tam należy
szukać tzw. karmicznego dysku ze wszystkimi informacjami o
danym człowieku i to nie tylko z jednego życia. To ten dysk
jest odpowiedzialny za nasze relacje z innymi ludźmi (w
sensie karmicznym).
Trzecie z czterech podstawowych ciał to ciało emocjonalne,
które możemy znaleźć około 12-20 cm powyżej naszej głowy i
ramion - jest to nasz psychologiczny poziom.
Czwarty poziom aury to poziom zdrowia, który promieniuje z
ciała fizycznego. Ciało fizyczne manifestuje się w
przestrzeni i czasie, instrukcje dla niego znajdują się w
naszym DNA. To ta część aury jest najbardziej widoczna, jest
to pole bioenergetyczne, które pochodzi z funkcji
komórkowych, neurologicznych i innych biologicznych funkcji
ciała fizycznego.
Poziom zdrowotny aury znajdziemy około 4-12 cm od ciała
fizycznego.