W ciągu ostatnich lat wielu ludzi zadaje sobie pytanie: co się ze
mną dzieje? Wielu moich znajomych przeżywa duże problemy z ciałem,
własnymi emocjami, czują się bez powodu zmęczeni i doznają wiele
innych dziwnych uczuć i doznań. Obserwuję to samo nawet na księdze
gości na „Rose of Sharon”. Ludzie opisują niezwykłe zdarzenia
występujące w ciele, które dotąd były im nieznane, intensywne sny,
wizje, a nawet wychodzenie z ciała. Podobne symptomy obserwuję u
różnych grup wiekowych, niezależnie czy to mężczyźni czy kobiety,
nastolatki czy osoby starsze i całkiem dojrzałe. Wiele osób podaje
symptomy podobne do menopauzy nawet mężczyźni w różnym wieku. Czy
możemy takie fakty ignorować, czy należy wejść mocniej w temat i
zastanowić się: co tak naprawdę się z nami dzieje?
Na księdze gości nie przeoczam żadnego wpisu, który świadczy o
procesie transformacji. Nie zawsze reaguję, ponieważ wiele symptomów
może mieć charakter chorobowy i aby dobrze rozpoznać, co jest co,
należy danej osobie przyjrzeć się wnikliwie. Łatwo się pomylić, a
już na pewno nie powinniśmy stawiać żadnych diagnoz przez internet.
Wprzódy należy wykluczyć jakąkolwiek chorobę, należy zbadać swoje
ciało, szczególnie na początku kiedy nie mamy jeszcze rozeznania.
Symptomy budzące nas i występujące podczas „montażu” z boskimi
połączeniami nie są wcale takie łatwe, potrafią wywrócić nasze życie
o 180 stopni. Budzimy się w zupełnie innym paśmie rezonansów, ale
zanim przestroimy cały nasz organizm i sposób myślenia upłynie
jeszcze nie jedna woda w rzece.
Duchowy wzrost jest pełen nierówności, musimy przejść przez wiele
zmian i przemian. Stare systemy wiary walą się, w naszych kanałach
wibruje coraz mocniej energia i rozświetla nasze umysły, ale i
wyzwala życiowe dramaty. Do wyższego poziomu świadomości wiedzie
wyboista droga. Mija sporo czasu kiedy łagodnieją objawy wznoszenia:
ból, niepokój, strach, lęk. Z początku jest bardzo ważne, aby nam
ktoś pomógł, kto już ten proces ma za sobą. W tej naszej podróży
wyjaśni o co tu chodzi, ale cały czas należy słuchać własnego ciała,
spróbować połapać się, na którym jesteśmy poziomie duszy.
Nie wolno dać się pokonać panice, bez względu na to co się dzieje
wybrać spokój. Zamiast słuchać niemądrych podszeptów ludzi, którzy
nie mają o tym procesie pojęcia, a w dodatku we wszystkim widzą
opętanie i demony, lepiej wsłuchać się w swój wewnętrzny głos prawdy
i znaleźć w swoim sercu Boga. W przebudzeniu duchowym będą sytuacje
przejściowe, pojawią się, znikają i mogą pojawić się ponownie.
Należy obserwować i zdać sobie sprawę, że to wszystko co zachodzi w
naszym ciele jest związane ze światłem. To jest niesamowite kiedy
nasz świat zmienia się zewnętrznie i wewnętrznie na naszych oczach.
Z własnego doświadczenia wiem, że podobne symptomy jakimi określa
się wiele chorób mogą pojawić się w ciele człowieka podczas
duchowego rozwoju. Do tej pory nikt nas nie uczył, a nawet nikomu
nie przychodziło to do głowy, że indywidualne zmiany duchowe mogą
pojawić się w taki sposób. W dodatku nie wszyscy mamy te same
przekonania, wierzenia, jesteśmy różni, a jednak obecnie na całym
świecie ludzie skarżą się na podobne odczucia, panuje dziwna
pandemia, tym razem duchowa.
Dzisiaj trudno też zagwarantować komukolwiek, że akurat w tym
konkretnym ciele zachodzi proces budzenia duchowego. Zbyt wiele się
wydarza, jesteśmy pod wpływem różnych zewnętrznych zakłóceń: GMO,
chemtrails, fal elektromagnetycznych, potężnego promieniowania
jądrowego, chemicznych lekarstw. Z tych powodów też szwankują ciała,
i chociaż bóle przy rozwoju duchowym i chorobie są zupełnie inne,
ale skąd mamy wiedzieć jak to rozróżnić dopóki nie doświadczymy na
własnej skórze jednego i drugiego?
Musimy się w tym nieco rozeznać i
wiedzieć, jak przyjąć informacje naszego ciała. Nasze życie zmienia
się na naszych oczach, jesteśmy poddani jakiejś większej obróbce i
czujemy się różnie, czasami wydaje się nam, że jesteśmy tylko
delikatnym płatkiem śniegu i byle podmuch cieplejszego wiatru nas
rozpuści, innym razem pod wpływem ciężkich razów jakie otrzymujemy,
które powalają nas na ziemię, ponownie się podnosimy, aby żyć dalej
.... i nawet nie zdajemy sobie sprawy, że dodają nam tylko sił do
szukania nowych informacji dla siebie i chęci głębokiego zbadania -
dlaczego tak się dzieje? Szukając wzmacniamy się na wszystkich
polach i powoli, ale ciągle przemy do przodu. Jeśli trafimy na
odpowiednich ludzi wejdziemy szybciej w rezonans ze światłem. Jeśli
ich reakcje będą krytyczne, a nawet złośliwe plączemy się i stoimy w
miejscu. Kiedy już wchodzimy na wysoki poziom rezonansów stajemy się
coraz czystszym kanałem i rozumiemy własne przeznaczenie.
W roku 2000 życie osobiście rzuciło mnie w takie położenie, w wir
wielkich poszukiwań, kiedy całe moje ciało w ciągu bardzo krótkiego
czasu rozleciało się na „kawałki”. Odezwały się symptomy nie wiadomo
ilu chorób, był problem ze wszystkimi organami, a później jeszcze
drobniej, nie było ani jednego cm ciała bez bólu. Kiedy lekarze
pytali mnie: co cię boli? Odpowiadałam: nie bolą mnie tylko włosy i
paznokcie. Zostały zakłócone wszystkie moje pola: fizyczne,
emocjonalne, mentalne i duchowe ... żyłam, a byłam jak martwa. Były
dni, że wszystko mi przeszkadzało, a w innych wpadałam w „kosmiczną
dziurę”, nawet nie wiedziałam jaki jest dzień, nie interesowała mnie
pora dnia, nocy, nie jadłam, nie piłam.
Sporo na ten temat już
napisałam w swoich doświadczeniach. Długo mi zeszło zanim własnym
„psim węchem” rozszyfrowałam wiele tych „dziwnych chorób”, które
zaatakowały moje ciało jednocześnie, w dodatku zaczęły mi
towarzyszyć dziwne sny, wizje, błyski światła, huki w głowie,
doznania prądu elektrycznego i wielki wewnętrzny pożar, który
wybuchnął nagle w moim wnętrzu. Po długiej analizie doszłam do
wniosku, że ten ogień tlił się we mnie już kilka lat ... i nawet moja
przyjaciółka - lekarz była bezsilna, aby znaleźć na to zjawisko
jakąś konkretną odpowiedź. Słuchała mnie i milczała, nie umiała
postawić żadnej diagnozy. To było jeszcze 3 lata wcześniej zanim
nastąpiło wielkie BUM!
Jeszcze wcześniej i to co najmniej od ośmiu lat zaczęły się problemy
z klatką piersiową, bywało, że bez żadnego powodu, najczęściej
podczas snu czułam jakby ktoś wbijał mi włócznie w środek klatki
piersiowej. Nie da się opisać tego uczucia, nie mogłam się poruszyć,
ani krzyknąć, a nawet nie mogłam oddychać. W tej samej chwili
przychodził wielki strach. Jeśli ten ból utrzymywałby się chociaż
jedną minutę, chyba umarłabym z bólu, na szczęście był sporo
krótszy. Oczywiście sprawdzałam serce, robiono mi różne badania ... i
nic nie znaleziono, a nawet jedna pani dr. kardiolog powiedziała, że
sama sobie to wymyśliłam i okazała mi wielką ignorancję. Tak, że
zostałam sama na placu walki, ból przychodził, odchodził, dołączył
ból pleców między łopatkami, ten trwał już całymi godzinami, dniami
a później przeciągał się na tygodnie. Robiłam badania na kręgosłup,
i oczywiście nic nie znaleziono.
Wysłano mnie na fizykoterapię, po
trzecim zabiegu nie mogłam ruszyć rękami. Pamiętam do dziś jak po
zabiegu z płaczem prowadziłam samochód i prosiłam Boga aby bez
wypadku dojechać do domu. Efekt leczenia był taki, że wylądowałam na
lekarskim zwolnieniu i już nigdy nie wróciłam na zabiegi. Minęło
trochę czasu zanim się pozbierałam, ale nigdy do końca nie minął ten
ból między łopatkami.
W roku 1994 miałam duże problemy z brzuchem, właściwie zgłaszałam
lekarzowi, ból w pępku. Seria badań nic nie wykazała, chyba po dwóch
latach dolegliwości ustąpiły same. W roku 1995/6 po raz pierwszy
zobaczyłam w moim pokoju białe światła. Często mi towarzyszyły i
nigdy nie znalazłam na nie odpowiedzi. Wszystko co mi przychodziło
do głowy to: UFO albo duchy??? To zjawisko trwało kilka lat.
Następnym niepokojącym symptomem był brak snu, jakiś dziwny
niepokój, przewracałam się na łóżku nieskończoną ilość razy z boku
na bok, nie mogłam sobie znaleźć miejsca, rano nie mogłam wstać z
łóżka, byłam kompletnie rozbita. Jednak kiedy wzięłam prysznic
zmęczenie ustępowało, czułam się jak nowo narodzona i jechałam do
pracy, pomimo, że prawie cały czas byłam na nogach nie czułam
żadnego zmęczenia, nawet po 12- stu godzinnych dyżurach. Nie mogłam
zrozumieć, skąd brały się we mnie takie siły, skoro cała noc była
nieprzespana?
W tym samym czasie doszedł jeszcze jeden mocno niepokojący mnie
objaw, piekący ból głowy w okolicy czoła po lewej stronie. Zawsze
pojawiał się o drugiej w nocy i trwał do rana. Na ten ból też nie
było odpowiedzi.
Na początku 2000 roku jakby te wszystkie symptomy przestały istnieć
... ustąpiły samoistnie, cieszyłam się, że nastąpiło samouleczenie.
Jednak nie trwało to długo, a to była tylko taka cisza przed
potężnym sztormem.
Tym razem pojawiły się nowe symptomy i na początki w żaden sposób
nie łączyłam ich ze starymi.
W głowie poczułam dziwny elektryczny rezonans, był nikły, ale nie
dało się go nie zauważyć .... mocno mnie zaniepokoił. Po kilku dniach
powtórzył się ... wszystkie następne moje doświadczenie można
znaleźć tutaj:
LINK!. Opisałam wszystko w miarę dokładnie, chociaż nie
sposób było tego wszystkiego ująć ...
Od sierpnia 2000r. akcja toczyła się już szybko i całkowicie wyrwała
się spod mojej kontroli. Żaden lekarz nie potrafił mi pomóc, a ja
byłam miotana na wszystkie strony.
Ścieżka duchowa to wiele wzlotów i upadków. Raz oświetla nas
świetlisty strumień, innym razem wiszą nad nami ciemne chmury i w
zasadzie nie mamy wyboru. Łatwo się w tym wszystkim zgubić,
szczególnie na początku kiedy jesteśmy pełni obaw, wątpliwości,
frustracji, a na swojej drodze napotykamy tylko przeszkody.
Tutaj należy zdać sobie sprawę, że warunki zewnętrzne są tylko
odbiciem naszej wewnętrznej rzeczywistości. Nasze ego próbuje
utrzymać kontrolę, dołączają też inne umysły, a nawet całe grupy,
które za wszelką cenę chcą nas utrzymać „przy ziemi”. Pojawiają się
i nasze cienie, które wydostają się na powierzchnię w celu
uwolnienia. Wiele rzeczy przeżyjemy jeszcze raz, mogą być bardzo
przytłaczające. Należy obserwować wszystkie, nie uciekać, nie
odwracać się. Obserwować własne myśli i emocje, ale nie oceniać,
zaakceptować wszystko co się dzieje, to jest tylko wycofanie się
niepotrzebnych energii. Dobrze jest spędzić czas w milczeniu. Świat
zewnętrzny może nas rozproszyć. Poświęćmy czas na modlitwę,
medytację, na bycie z naturą. Jeśli żyjesz w społeczności, gdzie
masz prawo wyboru - wybierz wolność. Nie narzucaj sobie czegoś co
będzie cię zbyt męczyć, wybieraj świadomie: towarzystwo, ścieżkę
dalszego życia i napełnij je światłem.
W celu otwarcia nowej fali świadomości potrzebny jest ogromny
przypływ energii i nie jest to dla nas łatwe, jak jesteśmy
bombardowani taką masą. Od tej pory doświadczamy siebie i świat
zupełnie inaczej. Puszczamy starą tożsamość, niezdrowe wzorce, a
tego raczej nie lubimy, bo któż chce tylu zmian w jednym czasie?
Przebudzenie duchowe wymaga olbrzymich dawek zaufania i także nie
jest łatwo zaufać, gdy czujesz, że cały twój świat przewraca się.
Gwałtowne zmiany życia mogą przestraszyć nasz umysł i ciało. Należy
umieć sobie z tym radzić, spędzać więcej czasu na łonie przyrody,
głęboko oddychać, odpowiednio się odżywiać, pomocne są masaże,
kąpiele.
Trzeba umieć pozostać w teraźniejszości, nie wybiegać w przyszłość
ani nie szukać przeszłości za pomocą regresingów. Kiedy przeniesiesz
do ciała świadomość tu i teraz zauważysz, że jesteś dokładnie w
centrum duchowej tożsamości - jest to miejsce, w którym jesteś
podłączony do źródła wszelkiego życia. Wtedy rozpoznasz prawdziwą
prawdę i zauważysz samego siebie.
I nie staraj się zrozumieć wszystkiego, bo wszystko stanie się
niezrozumiałe. Stwórz własną rzeczywistość w nowym kierunku, ale już
świadomie. Jeśli znajdziemy nasze duchowe centrum możemy znaleźć się
w oku cyklonu i będziemy czuć się bezpiecznie. To jest pokój Boży.
cdn ...
2 July 2011
WIESŁAWA
|