Obserwuję energie wznoszenia,
wniebowstąpienia od przeszło 22 lat... to już tak
świadomie, ale mam wrażenie, że te energie
towarzyszą mi od chwili narodzenia w tym życiu, do
takiego wniosku doszłam po głębszej analizie, tego
wszystkiego, co się w moim życiu działo już od
chwili urodzenia. Co prawda, nie miałam o tych
wszystkich tematach zielonego pojęcia, ani nie byłam
nigdy zbyt religijna, ani nie zabiegałam o żadną
swoją duchowość, czy miano duchowego nauczyciela. To
wszystko przyszło w moim życiu spontanicznie... bez
czytania książek, biegania na kursy, czy szkolenia
nowicjuszy... ja tylko piszę i dzielę się moimi
doświadczeniami z osobami, które mają ochotę tego,
co piszę słuchać. Tych, którzy to rozumieją i nie
jestem dla nich śmieszna czy żałosna, etc...
podążają za tematem. A pomagam tym, którzy sami do
mnie pukają i widzę, że naprawdę mają potrzebę, a ja
jestem w stanie im pomóc.
Podróż do Wniebowstąpienia jest dość długa i nie
lekka, a z biegiem czasu staje się niezwykle
potężna... człowiekowi na tej ścieżce nie jest łatwo
nawet na początku, kiedy jego przeznaczenie oferuje
mu delikatne zmiany. Zawsze mówiłam... i nie wiem
dlaczego, to stwierdzenie jak kolec nurtowało mnie
do głębi:
- Kiedy Bóg dotyka cię swoim choćby maleńkim
paluszkiem, twoje życie staje się bardzo ciężkie...
bo automatycznie na twoją ścieżkę wychodzą z ukrycia
potwory i walczą z tobą na śmierć i życie. Tak jak
to teraz widzimy w naszym obecnym świecie.
Ale z biegiem czasu człowiek staje się silniejszy,
aż w końcu staje się potężnym kanałem energii i
działa niczym potężny elektromagnetyczny przekaźnik.
Kto naprawdę jest już w tą energię uwikłany – wie,
co ja tu piszę! Nie powie mi, że prawię dyrdymały i
kutamary.
Zakotwiczenie Energii Wniebowstąpienia gwałtownie
zmienia człowieka, budzi w nim kody świetlne i
otwiera to, co do tego procesu jest potrzebne... i
ten proces przyśpiesza niczym samochód na
autostradzie, wznosi coraz wyżej duchową świadomość
i zrozumienie. I tu już nieustannie wpływa w
człowieka fala za falą i nieustannie jest huśtany na
tym oceanie potężnej energii, raz gładko i
przyjemnie a innym razem miota nim potężna burza.
Aby było jasne, człowiek nie pracuje tylko z energią
miłości, pokoju, dobrobytu, tak myślą niedojrzałe
jednostki... przede wszystkim pracuje z chaosem i te
energie transmutuje... to właśnie ta transmutacja
czyni w człowieku potężne zmiany. Wprzódy człowiek
będzie zaćmiony, następnie jest bombardowany
rozbłyskami słonecznymi, czasami całe tygodnie i
miesiące, zanim będzie w stanie osiągnąć interakcje
z Wyższym Światłem. To Wyższe Światło, które jest
już w stanie przejąć ludzkie ciało z wyższych
wymiarów... nie każde ciało jest na to gotowe... a
te gotowe na tą przejażdżkę doświadcza w swoim
fizycznym ciele różnych cudów... to ci, tzw. święci,
doświadczą tej prawdziwej kosmicznej pogody...
odbierają te energie już przez wyższe galaktyczne
czakry i Gwiazdę Duszy. Następnie przekażą je do
czakry Korony. Nie muszę tu pisać, że te czakry będą
już całkowicie przebudzone aktywną Energią
Kundalini. Z czakry Korony promieniują do
Świetlistego Ciała i szyszynki. Działają intensywnie
na szyszynkę, stymulują cały układ nerwowy i
komórkowy aż do DNA. Co kilka sekund osoba
doświadczająca tych energii odbiera w swoim mózgu
silny przepływ prądu elektromagnetycznego, a tam na
czubku głowy, na moje oko, dzieje się to w Thalamus,
następuje wybuch tej energii i stamtąd rozchodzi się
na całe ciało, całe ciało drży i odbiera tą energie
każda komórka, najmocniej można poczuć ten proces,
kiedy ciało jest w pozycji poziomej... już po paru
sekundach włącza się tam jakaś potężna maszyna i
pracuje nieustannie, jak reaktor atomowy,
przekazując nieustannie energię. I jest ona coraz to
silniejsza... i ciężko to ciału fizycznemu
sprostać... ale tylko taki poziom tej energii,
pomoże człowiekowi na zestrojenie się z nadchodzącą
Diamentową Energią. Następnie jest ona przekazywana
do czakry serca, dopiero wówczas, człowiek jest w
stanie przekazać to światło innym ludziom, już za
pośrednictwem wirów Czakry Wysokiego Serca.
Ta potężna Energia ma wpływ na całe fizyczne ciało,
nie tylko na człowieka świadomość, podobnie jak
poszerza się świadomość, podobnie ciało fizyczne
rozpina swój spadochron, stąd liczne symptomy
fizyczne w ciele i tyle w nim zmian... zmieniają się
dłonie, stopy, kształt czaszki, cały kościec,
wewnętrzne i zewnętrzne organy... nie zawsze to
wszystko bywa przyjemne, w człowieku zachodzą coraz
większe neurobiologiczne zmiany i wyłapują to
nowoczesne maszyny. Nie da się tego ukryć. Wyraźnie
widać, że ten człowiek jest w wyższym duchowym
procesie. A te energie, które poddają człowieka tej
nowej obróbce działają często bezlitośnie, jak dłuto
rzeźbiarza i niestety, czasami bardzo ciężko jest z
tym żyć. Nie ma tu mowy o normalnej pracy...
niedługo będzie 12 w południe, a ja nadal jestem na
swojej fali i takich dni miewam nawet kilka w
tygodniu... i jak tu normalnie pracować, naprawdę
się nie da! Mam dla siebie zaledwie kilka godzin
dziennie, reszta należy do wszechświata, który mnie
włącza i wyłącza, kiedy chce. Kiedy włącza się ta
potężna maszyna, ja niczym mała odrobina piasku, nic
tu nie mam do powiedzenia. Ale kiedy poddaje się tej
sile, to w tej mojej słabości jest cała ta potężna
moc...
kiedy te nowe fale wnikną w nasze ciało powoli
udostępni się cały nasz potencjał... ale odezwą się
w naszym ciele jak tornada i zaczną wirować po
swojemu w każdej części ciała, potrafią nawet płynąć
w przeciwnym kierunku, niż to jest w ich naturze...
i to nie będzie czyste lustro... a raczej płacz i
zgrzytanie zębami. Tak rozpoczyna się w człowieku ta
kosmiczna burza. Nie jeden raz przejdziemy przez
ciemny labirynt, jest oświetlany zaledwie przez
światło błyskawic... mniejszych i coraz większych...
i przebijamy się przez ciemną mgłę, ale jakże często
błądzimy po omacku... często się potykamy i nabijamy
na głowie guza, często nie wiemy, w którym miejscu
jesteśmy... (czy nam to nie przypomina obecnych
czasów, w których żyjemy?). I zadajemy sobie
pytanie, o co w tym wszystkim chodzi, do czego to
zmierza? A to tylko łamanie starego i budowanie
nowego... coś cię na nowo rzeźbi i przekształca. Im
więcej doświadczasz przykrych symptomów, tym
bardziej trzymasz głowę w tym wirowaniu blisko
serca, to tutaj ktoś przejmuje kontrolę nad tymi
burzami, nad przepływem naszych energii, łączy je w
jedną spiralę... i spójrz uważnie na budowę naszego
fizycznego serca, czy nie przypomina 2-niciowego
DNA? To tu to wrzeciono wkręca nowe wiry-nici i
tworzy grubszy sznur... bo tutaj do naszego życia
wnika Nieskończona Jaźń i tchnie w nas nowe życie. I
aby było jasne, nie przejmuje nad nami kontroli,
tylko podaje nam rękę, współtworzy twoje wewnętrzne
królestwo... zasila w miłość i we wszystko, co ci
jest potrzebne. W takiej chwili można powiedzieć –
stajesz się zamkniętym obwodem ze Źródłem, duchowym
przepływem, a twoje życie tworzy życie, o czym
dobrze wie nieskończone Ja.
Ale zanim dotrzesz do bramy Wniebowstąpienia musisz
przekształcić swoje smocze labirynty... ale
niestety, ten proces poprowadzi cię w „Ciemną Noc
Duszy”... piszę dość często o tych moich mrocznych
doświadczeniach... i niestety, na tej drodze nie da
się ich uniknąć. To w tej części swoich doświadczeń
osiągasz głębokie zrozumienie... i to w tym głębokim
mroku ujrzysz swoją pierwszą błyskawicę oświecenia.
Jeszcze o tym nie wiesz, ale właśnie w takiej chwili
zaczyna się twoje mentalne przebudzenie. Ale jest
już wystarczająco głębokie i doprowadzi cię do
rozwoju nowej osobowości. To tu odcinamy stare
wzorce, ograniczamy trujące nas toksyny – już
świadomie, to tu wchodzimy na prawidłową ścieżkę
duchową. I nie bój się, że jeszcze nic z tego nie
rozumiesz... i nie patrz, że nadal nie jest ci łatwo
i przed tobą droga ciemna, bo byłoby to kłamstwem,
jeśli zaczniesz tak twierdzić, że już wszystko
wiesz... i jesteś supermenem. Jeszcze nie jedno cię
zaskoczy na tej drodze, mój ty miły supermenie!
Jeszcze nie raz, nabijesz sobie na głowie guza.
Przebudzenie duchowej energii to bardzo ciężki temat
i bardzo ciężka i wyczerpująca to praca nad samym
sobą.
Kiedy budzi się Energia Kundalini, człowiek nie jest
w stanie pracować, nie jest w stanie nawet myśleć,
ma poważne problemy fizyczne i mentalne... a co
dopiero pomagać innym?
Kiedy Energia Kundalini wkracza w sfery naszego
życia, wywraca całe nasze życie do góry nogami,
często bywa ekstremalna, nie do zniesienia... niby
zwiększa witalność, procesy myślenia, wyostrza
świadomość, a człowiek ledwo żyje, opisałam ten mój
rozdział życia 20 lat później, kiedy go sama
przerobiłam, 20 lat mi zeszło z zebraniem moich
myśli na ten temat... bo to nie jest tak – wiśta
wio, zaprzęgamy konie i już jedziemy... bo tak można
tylko sprowadzić swój powóz w wielką przepaść. Tu
trzeba zrozumieć wszystkie swoje życia nastroje, te
wszystkie huśtawki, jakie miotają człowiekiem,
ciągle tańczą wokół ciebie energie, nigdy nie wiesz,
jaki będzie następny kawałek... czy dasz mu radę? A
przebłyski oświecenia to tylko krótki czas, jakby
ściągawka do wielkiego i opasłego dzieła, tak jak
błyskawica na niebie... mignie przed oczami i już
jej nie ma... i to musi ci wystarczyć. Ale te
ściągawki to połączenia z Wyższą Jaźnią, dotyka nas
i oświetla nasz umysł, na małą chwilę... i znowu
zostawia nas samych... bo to ty człowieku musisz
wykonać tą robotę, to ty musisz uzyskać dostęp do
głębokich poziomów miłości i wolności... musisz to
wszystko poznać na własnej skórze, pracując tylko
nad sobą... i musisz umieć zderzyć się ze swoimi
cieniami.
Musisz nie tylko odzyskać swoją duszę idąc samotnie
tą drogą, musisz się jeszcze zatrzymać przy nie
jednej „karmicznej studni”, napić się z niej wody, a
nawet się w niej zanurzyć i wydobyć z niej tą
cząsteczkę własnej duszy, która została tutaj
zatracona. I właśnie to odzyskiwanie swojej duszy
jest najbardziej bolesne dla człowieka, bo ta
studnia... i ten głęboki labirynt trzyma ją mocno w
swoich garściach i ciężko ją stamtąd wyrwać...
(dzisiejsze tunele, jeśli ktoś za mną podąża,
symbolizują nasze utracone cząsteczki naszej własnej
duszy)... i dopóki nie wydostaniemy z tych studni
wszystkich odrobinek piasku, dotąd będziemy
pogłębiać te studnie, dotąd będziemy cierpieć, bo
nasza dusza płacze, nie chce tej straty i nie opuści
tego miejsca, jeśli nie będzie w całości. Toteż u
nikogo te energetyczne karmiczne studnie nie stanęły
w ich życiu bez przyczyny, tu cie przyciągnęła twoja
własna dusza, bo coś tu zgubiłeś. Twoja dusza nie
wybiera ci przypadkowego miejsca zamieszkania i
spontanicznie prowadzi cię przez życie, nawet jeśli
ta podróż nie jest dla ciebie marzeniem... (moje
wspomnienia, kiedy ugrzęzłam w Grecji... i ile tam
łez wylałam, bo chciałam do domu... niestety, to
było tylko okno jeszcze dalej...), ale kiedy ty
chcesz iść dalej na swojej duchowej drodze, musisz
poskładać do kupy przede wszystkim własną duszę.
Szkoda, że tak mało ludzi rozumie moją książkę „W
czepku urodzona”... tam tkwi nie jedna zagadka i
rozsupłanie naszego prawdziwego przeznaczenia i
naszego ziemskiego losu.
Mistyczne spontaniczne przebudzenie uwalnia Energię
Kundalini, znaczy twoja dusza jest już w całości,
pozbierała swoje wszystkie cząsteczki... ale na
twojej drodze jest jeszcze inna przeszkoda –
pokonanie własnego ego i uzyskanie swojej czystej
esencji. Jak widzimy duchowe wzniesienie ma wiele
różnych kształtów, różnych kielichów o różnych
rozmiarach, ale kulminacją jest Oświecenie. Ale
gdzie jeszcze dostęp do Tęczowego Światła, energii
dla naszego krystalicznego energetycznego ciała?
Energia Wniebowstąpienia, która obecnie napływa,
zarówno nas zmienia i podnosi na duchu, jak również
wkłada na nasze plecy olbrzymi ciężar. Z jednej
strony budzą się nasze dary, wbrew pozorom - z
początku są dla nas tylko ciężarem... z drugiej
strony znika cała struktura, która wcześniej
znajdowała się w innych strefach czasowych Ziemi...
często przysypana piachem zapomnienia... i trzeba
ciągle drążyć te kanały, aby uzyskać dostęp do
całego obrazu Prawdy. Dlatego te energie bywają
bardzo ciężkie, a tu jeszcze zewnętrzne wpływy wcale
nie wspierają naszego przedsięwzięcia i zakłócają
nasz wewnętrzny spokój, zawsze znajdzie się jakiś
burzyciel na naszej drodze.
Tęczowe Światło pojawia się w ciele w procesie
Wniebowstąpienia i owija człowieka w barwy tęczy. Tu
wystarczy popatrzeć jakimi barwami człowiek się
otacza w codziennym życiu... nasze ciało jest naszym
indywidualnym, ale jest także połączone z kosmicznym
ciałem... i zawsze przybierze jego barwy, na tym
poziomie, z którym się łączy. Jak naczynia
połączone.
Materia składa się z 5 elementów; przestrzeni,
powietrza, ognia, wody i ziemi... tylko kosmos
dobrze rozumie tą współzależność, która tworzy to
indywidualne ciało, i w swoim czasie człowiek
przekształca te energie, które w sobie zgromadzi w
swoje tęczowe ciało, przybierze własne upierzenie, a
wszystko wydarzy się na 5 poziomach świadomości.
Potrzebne jest 5 kolorów, co nadaje ciału
fluorescencji, czyli zmienia zwykłe ciało w tęczowe.
Ale to przeniesienie ze zwykłego ciała do tęczowego
jest już wielkim przedsięwzięciem człowieka...
otwiera już dla siebie nowe okno czasowe w 5
wymiar... i nie tylko okno... musi dorobić sobie
również skrzydła, aby przez to okno wyfrunąć.
Stąd nasze Wniebowstąpienie... stary człowiek
umiera, rodzi się nowy... życie tworzy nowe życie...
i jak widać człowiek umiera tylko pozornie... można
go wskrzesić. Ludzie nazywają to cudem, ale to cud
tylko dla niewtajemniczonych... a tęczowe ciało
budzi się w człowieku dużo wcześniej niż się
zademonstruje... i tylko wtajemniczone oko zauważy w
tłumie takiego człowieka. I zdziwią się ludzie, jak
ten tęczowy ptak pofrunie do nieba.
Tą naukę dopiero zaczynamy otwierać, ale zanim
człowiek ją zdobędzie upłynie jeszcze dużo wody w
ziemskich rzekach...
a niezaprzeczalna Prawda jest tu taka, że można
osiągnąć tęczowe ciało, które się nie starzeje ani
nie umiera, zmienia swój stan i odchodzi jeszcze
dalej, ku swojemu przeznaczeniu... i znika nagle jak
tęcza na niebie.
Vancouver
15 June 2022
WIESŁAWA
|