Doszliśmy do takiego czasu, na
który wszyscy oczekiwaliśmy jako na dzień radości i naszego
szczęścia, miłości, a tu jak się okazuje ten dzień nie jest
wcale taki piękny, bo na Ziemię wytoczyły się okrutne brudy,
których nawet nie podejrzewaliśmy. Przerosły nas wszystkich
i zamiast świętować ten dzień, my wszyscy stanęliśmy jak
małe dzieci bezradne i zatrwożone. I wytoczono przeciwko nam
armaty, i nie rozumiemy, co się dzieje?
Ale wszyscy jeszcze musimy odczekać jakiś czas, aby nowy
świat rozbudził nas w szczęściu i miłości... wprzódy musimy na
Ziemi posprzątać wszystkie brudy, pogrzebać naszych
zmarłych, oddać im ostatni hołd... szczególnie tym dzieciom,
które nam uprowadzono i już nigdy do nas nie wróciły i
wszystkim tym, których kochaliśmy, a zostali sponiewierani i
zniszczeni w tym bezdusznym czasie, w którym przyszło nam
żyć.
Lecz tak to się dzieje, kiedy przechodzimy transformację i
odrodzenie. Tak się dzieje, wprzódy musimy oczyścić się i
uporządkować wszystkie swoje sprawy. Podobnie tak było w
czasie mojego przebudzenia Energii Kundalini. Początki były
okrutne, nie jawiło mi się to z niczym, tylko ze śmiercią.
Żegnałam się z całym światem. Nie wydawało mi się
prawdopodobne, abym mogła to wszystko wytrwać, przeżyć... a
jednak przeżyłam... przeżyłam aż tyle i ciągle jestem tutaj... i
z nami wszystkimi tak się dzieje obecnie. Przeżywamy coś, co
nie sposób nam ludzkim istotom, dzieciom Boga zrozumieć... i
tak naprawdę nie ma nikogo, kto by nam tą prawdę do końca
wyjawił. I tak naprawdę nie wiemy, kto jest naszym
przyjacielem, a kto wrogiem... i miotamy się między tymi dwoma
biegunami, jasną i ciemną stroną mocy. I nie wiemy do końca
komu naprawdę mamy zaufać, kogo wybrać. Widzimy, że toczy
się o nas jakaś wojna, niewidzialna wojna.
I ciężko nas winić, że nie możemy tego zrozumieć, ponieważ
zatarto przed nami prawdę, zniekształcono miłość i całe
nasze życie, tak do końca nie wiemy, co jest złe a co dobre.
Ale my musimy wybrać jedną stronę i bezgranicznie zaufać,
tak jak i ja zaufałam w roku 2000, kiedy miotały mną okrutne
siły, których nawet nie znałam i wchodziły do mnie w
przebraniu, udawały inne istoty. W końcu wybrałam Światło,
Boga Jedynego i do Niego wołałam o pomoc. Kiedy znalazłam
się w takim punkcie, gdzie wydawało mi się wszystko
stracone, ciemność otoczyła mnie ze wszystkich stron,
krzyczałam do Nieba, nawet nie rozumiejąc, jak ono
funkcjonuje, nie rozumiejąc zasad boskich i tych najniższych
poziomów. Byłam jak to małe naiwne dziecko, a jednak ta
Wielka Moc światła przybyła mi na pomoc i pokazali mi, jak
potrafią walczyć o każdą istotę, która ich tylko o to
poprosi, bo kimże ja byłam dla tej Ziemi... nikim, a jednak
walczyli całą swoją mocą, aby mnie wyrwać z tej matni. I
myślałam sobie później, dlaczego o mnie tak walczyli, co to
wszystko miało znaczyć? Opisałam te wszystkie wydarzenia w
mojej książce “W czepku urodzona”, ale jeszcze wówczas,
kiedy tą książkę pisałam w grudniu/styczniu roku 2020 nie
zdawałam sobie sprawy, że to, co wydarzyło się w listopadzie
roku 2000, było wizją tego, co się zdarzy w roku 2020, to
nie o mnie tak walczono, byłam tylko symbolem, miałam to
światu powiedzieć, jak nasz Ojciec potrafi walczyć i wyrywać
z niewoli wszystkie swoje dzieci, bez wyjątku. Trzeba Mu
tylko zaufać i trwać w tej wielkiej wierze, nigdy nie tracić
nadziei... że zawsze przyjdzie nam z pomocą... nigdy nie
wolno wątpić... i przez wszystkie te lata od roku 2000
napisałam tyle o tej wielkiej boskiej miłości, wielu mi
zarzucało, że piszę nierealne bajeczki, a dzisiaj oni
stanęli w tym miejscu i za moim przykładem, mogą tylko
uwierzyć w te bajeczki, bo nic tu nie da wojowanie
karabinem, nic tu nie da nasza złość i agresja...
musimy wiedzieć, że czym kto wojuje od tego ginie, więc
uspokójmy się i oddajmy nasze życie w ręce naszej prawowitej
Rodziny Matki/Ojca, bo to im przynależymy, temu jedynemu
Źródłu, z którego się wywodzimy. Nas też uprowadzono.
A dzisiaj w ten dzień, w Wielki Piątek roku 2020 weźmy na
swoje plecy po raz ostatni ten krzyż, to jarzmo, które nas
przygniata od tysięcy lat. Niech każdy weźmie swój i
przejdzie swoją Via Dolarosę i tam dajmy ukrzyżować siebie,
po raz ostatni... i odrzućmy wszystko z tego starego świata,
co nam rujnuje nasze prawdziwe życie. Musimy bezgranicznie
wybaczyć wszystko, za co czujemy się winni, pokrzywdzeni...
ja wiem, że najciężej wybaczyć własnym oprawcom, a jednak
musimy, tak jak to zrobił Jezus Chrystus, tam na górze
Golgota i obmył się własną krwią i umarł...
... ale czy umarł? To już musicie wiedzieć, że śmierć nie
istnieje, niech już nikt was nie zwodzi, niech już nikt was
nie straszy, my jesteśmy dzieci światła, a światło nigdy nie
umiera i płonie w nas ta świeca, ten wieczny płomień, który
nagle wybucha jak wulkan, ciężko ją zagasić, chociaż tyle
złych bestii na tej Ziemi próbowało to zrobić w przeróżny
sposób. My dzieci Światła jesteśmy nieśmiertelni i to jest
nasza Wielka Moc.
Pierwsza fala oczyszczenia przyszła już do nas 17 grudnia
2019, uderzyła w Chiny. Nastąpiło pierwsze wielkie światowe
przebudzenie... i pierwsze aresztowania pedofili. Druga faza
rozgrywa się obecnie, ale to niewidzialna walka... i ja też
walczyłam z niewidzialnymi siłami, często mówiłam -
powietrze mnie bije.... a z niewidzialnym bardzo ciężko
walczyć czy bronić się.
W niedzielę 12 kwietnia 2020, co roku świętowaliśmy
uroczyście dzień Zmartwychwstania, ale żeby ten dzień
świętować, trzeba najpierw umrzeć, aby się znowu odrodzić.
Był to wielki symbol i wreszcie dobrnęliśmy wszyscy do tego
dnia, gdzie mamy to przejście, przechodzimy w wymiar
Wniebowstąpienia, i dlaczego dzieje się to właśnie w tym
czasie?
Jednak zanim to uczynimy, zanim wejdziemy w to Wielkie
Wniebowstąpienie musimy wiedzieć, że 12 kwietnia to otwarte
drzwi, przez które przechodzimy w 5 wymiar, które zostają
dla nas otwarte.
A my będziemy przez nie w spokoju przechodzić, ale musimy
też wiedzieć, że na tym świecie potoczyło się zbyt wiele
krwi, mieliśmy nie jeden zbrodniczy akt na tym globie,
który zgotowały nam ciemne siły.
12 kwietnia w Wielką Niedzielę szczególnie módlmy się za
wszystkie dzieci, które zostały nam uprowadzone i
rozszarpane przez dzikie bestie... bo jakże można świętować,
cieszyć się z taką świadomością, kiedy te zbrodnie zostały
nam dzisiaj objawione? Musimy oddać tym dzieciom hołd.
Módlmy się za nich, nie możemy o nich przemilczeć, schować
głowę w piasek, zapomnieć, tak jak i wszystkich tych ofiar,
które zostały poświęcone w ich zbrodniczych rytuałach, aby
mogli żyć i nadal czynić swoje bezprawie.
Nie takie święta wyobrażaliśmy sobie, ale prawda przerosła
nas wszystkich... i zdruzgotała... lecz niewinna krew ofiar i
nasze modlitwy zadadzą ostateczny cios tej bestii, która nam
to uczyniła. Niewinne krzywdy zawsze się zemszczą.
Nie bez kozery przed złotym wiekiem idzie wielki odkurzacz i
nie bez kozery zdepcze głowę smoka niewiasta, Matka tych
dzieci, bo nie ma już siły nosić wiecznej żałoby, chce już
zdjąć tą swoją czarną suknię i cieszyć się z nimi w ogrodach
Ojca, naszego Stworzyciela, toteż w te dni pozostańmy w
ciszy i w modlitwie, jeśli ktoś jest na to gotowy, niech
pości.
Ostatniej nocy miałam wizję, jedną jedyną jaka przyszła,
wyłoniła się jak zza ciemnej kotary, którą ciągle okryty
jest nasz świat, wygląda tak, jak piękny słoneczny dzień
przed samym świtem, który jest okrutnie czarny, cały świat
schowany i nie wiadomo, co się tam kryje? W tej czerni mocno
wypatrywałam... i wyłoniło mi się wielkie suche drzewo, stał
taki potężny kikut pod same niebo z poucinanymi gałęziami... i
nagle na tych kikutach zaczęły zakwitać biało-różowe kwiaty
wiśni, wielkie pęki i zaczęło ich coraz więcej przybywać...
Witam w nowym świecie!
Vancouver
10 Apr. 2020
WIESŁAWA
|