NOWA ERA

PLANETARNE PRZEBUDZENIE

Masowe przebudzenie przyśpiesza na planecie Ziemi. Wiele ludzi doświadcza innych poziomów świadomości, zupełnie człowiekowi wcześniej nieznanych... są to już doświadczenia z wyższych poziomów, co umożliwia człowiekowi wysoki duchowy wzrost. Wiele osób się budzi, przełamują swoje programy nałożone na nich dawno temu, jeszcze w okresie Atlantydy. Wówczas zaszczepiono białemu człowiekowi implanty i haki na ludzkie DNA... czy wam to coś przypomina?!

Obecnie nadszedł ten czas, kiedy człowiek jest uwalniany, dusze oddzielone od Boga wracają do swojego prawdziwego Domu. Nasza zasłona zostaje podniesiona. Transformatorzy Niebieskiego promienia są tutaj z nami już od dłuższego czasu, pomagają nam przełamać te ograniczające nas programy... wiele osób transmutuje je we własnych ciałach, to co złe przemieniają w światło. Ich droga nie jest łatwa, nie jest łatwo restrukturyzować zniekształcone dusze i wzięte pod kontrolę negatywnych sił. Nie jest łatwo zestroić ponownie te wszystkie pola anielskich ludzi. Te osoby zawsze toczyły bój z negatywnymi siłami. Znamy dobrze takie przypadki, wyrywania złemu ludzkich dusz.

Ale druga prawda jest taka, że wcześniej człowiek nie wzbił się aż tak bardzo, i jego doświadczenia bywają nie tylko mu obce, ale i bardziej bolesne... również wiele osób budzi się w przyśpieszonym tempie, przygotowywali się na ten proces całe eony wcześniej i w tym celu obecnie znaleźli się na Ziemi.

Obecnie nagminnie rozlatują się nasze związki, nawet kiedy do tej pory były udane, tak rodzinne, tudzież wielkie przyjaźnie... a tu nagle dochodzi do wielkich konfliktów, separacji. Dlaczego nie możemy się dogadać? Nie zgadzają się nasze częstotliwości osobistych energii, stąd też biorą się dzisiaj te rodzinne dramaty, brak trwałości małżeństw, związków, nawet relacji między rodzicami i dziećmi... niestety, te niższe wibracje odpadają, idą na niższe pozycje. Opisywałam już ten proces w naszych ciałach (mikrokosmos), zmieniają się nasze linie czasu, zmienia się nasza natura.

Ostatni rok nie był dla nas łatwy, a również rok 2021 też już nam mocno dokręca śrubki... i jeszcze spodziewam się wielu zaskakujących akcji, które nie będą dla nas przyjemne.

Jesteśmy w „marcu”... a ten miesiąc to ruch, energia, akcja (Mars - Baran), oddzielamy się od mroźnej zimy. 20 marca równonoc zaprosiła w nasze progi wiosnę, a między tymi dwojga często są konflikty. I nie jest łatwo, ciągle odbijamy się od Saturna i Urana, całej ciężkiej energii Koziorożca, a to wszystko wzmocnione Plutonem, to niezła mieszanka wybuchowa... niby ta energia została za nami, niestety to się ciągle ciągnie, wiele spraw nie zostało rozwiązanych i tak to odbieramy, nie widać światła w tunelu, chociaż tylu ludzi czeka każdego dnia na wielką odwilż... a ta nie nadchodzi.

Musimy pamiętać, jak wygląda koniec przepowiedni wszystkich brutalnych monarchii, które i tym razem zaciskają nam paski na szyi... tym razem kagańce na buzi. Zawsze dzieje się to, kiedy Pluton i Koziorożec dominują na niebie. Pluton to silna dominacja i kontrola świata materialnego, na świecie wzrasta tyrania. Kończy się już marzec i dolewamy więcej paliwa do naszych ciał energetycznych, toteż i ruchy po obu stronach się wzmocniły... każda strona wojuje swoimi narzędziami. Luty był dość ciężki, czas się zregenerować, uzdrowić energie... ale nie wszyscy zrozumieli, w jaki sposób należy się uzdrowić? Jak oczyścić własną duszę, dużo ludzi wybrało tą gorszą opcję i teraz są ranni, a nawet zapłacili za to życiem. Mamy taki czas, że musimy sami wybrać uzdrowiciela i lekarstwo, sami decydujemy i pokazujemy swoją dorosłość... co wybierzemy, określamy siebie - kim jesteśmy i dokąd zmierzamy?!

Masowe przebudzenie pokazuje mocniej 2 bieguny, które wynurzają się z naszej osobowości... tu już wyraźnie widać, kto jest na spirali wniebowstąpienia i jak wysoko wdrapał się na tą drabinę... a kto paraliżuje ten proces i przeszkadza innym.

I aby było jasne, ci na wyższej spirali wniebowstąpienia wcale nie czują się bardziej komfortowo od tej drugiej grupy, ponieważ układ nerwowy, hormonalny i krwionośny tych osób jest mocno pobudzony, wszystko tam pracuje intensywniej. To już musimy wiedzieć - wniebowstąpienie (podobnie jak wzniesienie się Energii Kundalini) jest biochemicznym procesem. Wyższa już energia w kanałach energetycznych wywołuje wielkie uczucie gorąca, ciągle się coś tam „coś” gotuje w naczyniach nerwowych, krwionośnych, palą się tkanki i nerwowo przeskakuje impuls energii o dużym ładunku, aż ciałem szarpie i widać w powietrzu zapalające się iskry.

Szczególnie pali się w stopach, w głowie, w okolicach kręgosłupa, dłoniach i innych częściach ciała... nigdy nie wiemy, co następne. I każdego dnia mamy jakąś niespodziankę. Energia w ciele jest już potężna, aż paraliżuje ciało, nie ma czucia szczególnie w stopach, dłoniach, na czubku głowy. W nocy ciężko oddychać, zasnąć... i nie jest to jedna noc czy kilka, ciągnie się to nawet latami w pewnych odstępach. W pozycji leżącej zawsze ten proces odbieramy dużo gorzej. Szczególnie kiedy w ciele zaczynają się wylewy energii, które porównuję do powodzi rzek na wiosnę, kiedy to woda użyźnia nasze pola pod nowy zasiew. Tak to jest i z naszymi ciałami podczas transformacji i transmutacji. Nasze komórki potrzebują więcej energii i tlenu i fazy kosmiczne dostarczają nam budulca. To nasze ziarno, tym razem świetliste. Potrzebujemy więcej odpoczynku, medytacji, spacerów na świeżym powietrzu, spokoju, ciszy, dobrej diety, świeżej wody... a tu nagle nas od tego wszystkiego odcinają. Proponują zupełnie inną terapię. Kto mądry, niech ruszy głową.

Przechodzimy przez fale bólu, czym bardziej osoba wznosi się tym mocniej cierpi... nie jeden raz mówię, wielkie budowle wzrastają w cierpieniu... a w tym czasie dusza człowieka wznosi ciało świetliste, obrabia nasze komórki światłem i coraz bardziej hartuje właśnie tym gorącym i lodowatym wiatrem... zmienia ciało węglowe w ciało krzemowe. Musi wybudować to krzemowe i spalić cały ten pokład węgla, który w sobie mamy. Zmienić ten nasz kod „666”, czyli nasze DNA (o tym też już pisałam... bo tu tkwi cała tajemnica naszego zmartwychwstania i wniebowstąpienia)... ale nawiasem mówić bez tego ciała węglowego, nie dalibyśmy rady wznieść ciała krzemowego... to mistyczna alchemia... i nic tu nie dzieje się przypadkiem. Trzeba tylko ten proces dobrze zrozumieć. Pisze Biblia - 666, jest to liczba człowieka.

I taki człowiek, który się wznosi na wyższe poziomy dźwiga na swoim grzbiecie duży ciężar... a jeszcze dźwiga innych, którzy nie dorośli do tego procesu... a ci często zamiast pomóc takim ludziom, którzy ich próbują wziąć na swoje plecy, pokazują drogowskazy, to tłuką ich po łapach albo łapią ich za nogi i ściągają z ich drabiny wniebowstąpienia... bo są przekonani, że ich buty są bardziej odpowiednie dla nich. Albo się przestraszyli budzącej się w nich mocy, ponieważ dobrze wiedzą, co w trawie piszczy. I tak właśnie opóźniają ten proces, troszczą się, ale o siebie.... to są mroczne wampiry, które rzucają im kłody pod ich nogi. Ci zrobią wszystko, aby im przeszkodzić w tej drodze. Co najgorsze, wielu ludzi, którzy cierpią jeszcze na niewiedzę, ignorancję pomagają ciemnym wampirom w tej drodze... wszystko przez własną niewiedzę. W swoim czasie nie jeden będzie się tłukł swoimi pustymi pięściami po swojej pustej głowie... oby tylko nie było za późno.

Mamy w ciele taki maleńki punkt, ja to nazywam - Usta Boga, kiedy go przejdziemy, stamtąd nie ma powrotu, światło idzie do przodu a ciemne męty opadają na dno przepaści... i mogą sobie tylko pozgrzytać zębami. Włącza się nasz silnik życia i zaczyna działać według zasad kwantowej fizyki... to jest nasz tzw. węzeł krzyża... tu się krzyżują dwa ramiona krzyża, kiedy go przejdziemy widzimy Zamek Czasu. To są wszystko części anatomiczne naszego ciała. Bardziej rozwinęłam tą kwestię w książce „Usta Boga”. Tam jest bardzo dużo cennych informacji, które pozwalają nam zrozumieć ten mistyczny świat - związek naszego Ducha i materii.

W roku 2000 miałam takie dziwne zdarzenie, ktoś urwał moją głowę... umarłam... i znowu zmartwychwstałam, 13 października 2000 narodziłam się ponownie w tym samym ciele... wówczas nie miałam tej wiedzy, nigdy mnie ta tematyka nie interesowała... dzisiaj wiem, spontanicznie otworzyły się drzwi do przejścia w inny świat... kiedy ziejący ogniem smok deptał mi po piętach. Wzrastałam w ogniu, a ten ogień szalejący we mnie, przemieniał na swojej drodze wszystko, co mu ją zasłaniało. Boimy się tego ognia, ale to on topi najtrwalsze struktury i toruje nam drogę do Domu.

Kiedy nieco odpoczniemy po wspinaczce na własne drzewo życia (Energia Kundalini), zaczyna się następny etap... wchodzenie jeszcze wyżej po drabinie do Nieba.

Jak to rozpoznajemy?

Towarzyszą w naszej głowie i ciele coraz wyższe dźwięki, o wiele wyższe niż po przebudzeniu Energii Kundalini. Mamy duże problemy z uchem wewnętrznym, nie tylko całe nasze ciało śpiewa... dochodzą śpiewy z uszów, głowy... jakby ptaków, wodospadów, bicie dzwonów, dzwonią w głowie kryształy, od roku 2000 mam ciągle wrażenie, że tłukę się w mojej głowie wazy kryształowe. Dostaję znaki ze Wszechświata w różny sposób i wiem, że muszę się skoncentrować... ktoś do mnie nadaje „Morsem”... często w mojej głowie jakby coś wybuchło, jakby wiadro z wodą spadło z powrotem na dno studni, jakby w głowie wybuch granat aż ciało leci do góry... a to wszystko znaczy, że jesteśmy w stanie burzy z plazmą słoneczną o coraz wyższej oktawie. I kiedy ta burza szaleje, rozłącza naszą elektrykę, wycina nagle pamięć... nawet słowa dobrze nam znanej modlitwy, wystarczy „pstryk” w głowie, który trwa zaledwie ułamek sekundy... i jak restart w komputerze, zaczynamy modlitwę od nowa. Ileż to lat trwało zanim tego sprawcę złapałam za rękę.

I ten cały proces budzenia się, dzieli nas ludzi na dwie części, tych o wyższej częstotliwości energii i tych o niższych... ciężko tym drugim zrozumieć, o czym mówi ta pierwsza grupa? A to tylko w ich strukturach energetycznych i fizycznych buduje się nowe krystaliczne ciało fizyczne i Diamentowe wysokie już Serce... i ten ciągły wiatr w ciele i tłuczenie kryształów i bicie dzwonów, dzwoneczków, to też tylko programują nas wiatry słoneczne, nie dają spać po nocach, budzą w nas nowe świetliste kody. To wszystko ma swoją wielką cenę, w okresach wiatrów słonecznych wzmagają się w nas gorączki, ale także napływają okresy lodowatego wiatru, a nawet silnego mrozu ciała wewnętrznego, miałam wrażenie, że moje kości zamarzały na potężnym mrozie (opisywałam dokładniej w „Bogini Kundalini”). Oczywiście to wszystko powoduje osłabienie ciała, a nawet zupełnie okresowo potrafi się wyłączyć ze swoich funkcji, jesteśmy wyczerpani, musimy dłużej odpoczywać, występują problemy z sercem, oddechem (chociaż fizycznie okazuje się być wszystko zdrowe). W ciele tworzą się nowe nośniki, stajemy się coraz bardziej wrażliwi - jak ta przysłowiowa księżniczka na ziarnku grochu, nie tylko fizycznie, również emocjonalnie, mentalnie... i to jest zupełnie normalny proces. I lepiej niech środowisko nie zaczyna walk z takimi osobami, nie przymusza do noszenia własnych butów... bo przyjdzie innym leczyć własne rany. I nie należy się tym martwić, to normalny proces, to tylko samoobrona tego człowieka. Dlatego ci ludzie wybierają najczęściej samotność.

Nigdy nie wiemy, kiedy wtargnie w nas ten słoneczny wiatr (a tu czasami świat oczekuje od takiego człowieka, Bóg wie czego?)... który albo rozdmucha w nas wielką gorączkę, albo potężny mróz... czym dalej w czasie, to mroźne powietrze zanika, pojawia się bardzo rzadko, zmieniamy się w gorącą pustynię, to już jest wyższy proces wniebowstąpienia... ale to nie koniec naszej udręki... czym wyżej na tej naszej drabinie, poczujemy boleśnie stopy, kolana, będzie w nich ogień i lód... stopy potrafią być gorące a w środku będzie lodowate zimno... to sygnał odrywania się od Ziemi (symbolicznie), odrywamy się od 3 wymiaru, zmieniamy uziemienie; jak ja mówię, rosną nam skrzydła, będziemy nawet tracić czucie w stopach, podobnie w dłoniach... i po kilku miesiącach nawet nieleczone te symptomy same przechodzą, bo tak naprawdę, ciężko na to znaleźć jakiekolwiek lekarstwo... to ponownie się pojawiają, ale w mniejszym natężeniu, wszystko zależy z jaką burzą słoneczną zetkniemy się ponownie i w które miejsce ona nas zaniesie. Widzimy to po świetle, jakie się w nas zapala... i te różnokolorowe zorze, które trudno ogarnąć nawet wewnętrznymi zmysłami... i trudno to wszystko przetrawić w ludzkim ciele.

Ci, co są w tym miejscu, wznieśli się już dawno temu, obecnie tylko ostatni fragment ich duszy wznosi się... to są już dusze z wyższych wymiarów, od 7 wzwyż, dlatego miota nimi większa intensywność fal elektromagnetycznych i czują to w ciałach niczym tornado. Ale tylko w ten sposób mogą umożliwić zejście Wyższej Duszy w Potrójny Płomień Życia, czyli tzw. Zstąpienie, świetnie to pokazali w swojej kulturze Majowie; zstępujący i wstępujący bóg... i taniec człowieka ze wzbijającym się w górę wężem przy ogniu.

Zstąpienie to jedyny sposób, w jaki może nastąpić wniebowstąpienie człowieka, zjednoczenie jego Podwójnego Płomienia i jest to absolutny warunek tego procesu, ponieważ ludzkie ego zawsze znajdzie jakąś przeszkodę. To ludzkie ego jest sprawcą tej naszej niewoli... toteż Wyższe Światło jako Strażnik niższego „ja” schodzi na Ziemię i pokazuje duszy tą szczelinę, przez którą ma przejść. Pokazuje także w zewnętrznym lustrze wszystkie te oszustwa, na jakie dało się nabrać ego. Kto tę lekcję zrozumie budzi się... lecz niestety, iluż to ludzi nie da się przebudzić. Wolą szarą iluzję i dalej śpią. Dokąd tą drogą zajdę? Nie wiem!

Niestety, nie wszystkie fragmenty ciemnej duszy wzniosą się w roku 2021, nawet jak te dusze długo czekały, dużo z nich przykleiło się do mrocznych kanałów i nawet naśladują osoby uduchowione... ale kto ma tą wiedzę, wie, że to jest następny program mrocznych wampirów, i przez różne sztuczki kradną energię ludziom, którzy mają słabą wiedzę w tym temacie. Tu przede wszystkim należy mocno zwracać uwagę na wszelkiego rodzaju chanellingi, hakowanie duszy. Tu nie ma gwarancji, kto nas przejmuje w swoje łapki. A za to się płaci swoją cenę... nawet te osoby będą musiały przejść przez kolejny bardzo długi cykl ponownych inkarnacji. Niektórzy z nich już opuściły tą linie czasu... jak to się po naszemu mówi - nie podeszli nawet do egzaminu.

Aby człowiek znalazł się w tym miejscu, w jakim obecnie jest, w fazie wniebowstąpienia, przeszedł 3 cykle po 26 000 lat, ale kiedy te dusze, które nie wykonają odpowiedniego oczyszczenia, nie zrozumieją swoich błędów, nie umieją ich naprawić... powodują, że inni cierpią przez nich, znaczy nie wykorzystali tego czasu prawidłowo, toteż zostaną przytłoczone w swoich ludzkich ciałach i cały ten proces planetarnego wzniesienia może być zagrożony... nie tylko dla nich, również dla całej planety. Bywało już tak wcześniej... toteż obie strony walczą o dusze (energie)... tym razem mamy obietnicę, że wszystko skończy się dobrze. Nie znaczy to, że mamy nic z sobą nie robić, tylko czekać na boskie miłosierdzie.

Vancouver
25 March 2021

WIESŁAWA