Zmiany DNA są znane w
kręgach wniebowstąpienia, w kulturach, które wiedzą
o ciele świetlistym. A teraz mamy taki czas,
otwieramy się na energię z Centrum Galaktyki i
otwieramy nasze Wyższe Boskie Kody.
Nasze DNA zawiera instrukcje dla żywego organizmu,
to dzięki DNA funkcjonujemy, wzrastamy, to dzięki
DNA bije nasze serce, funkcjonują nasze organy,
układ odpornościowy, poruszamy kończynami.
Cząsteczka DNA przypomina skręconą drabinę, każdy
szczebel drabiny składa się z 2 liter DNA tworząc
podwójną helisę. Proces wniebowstąpienia oznacza
powrót do 12 nici DNA w naszej obecnej ludzkiej
postaci. To jest właśnie wniebowstąpienie.
Otworzenie się tych 12 nitek w ciele człowieka jest
właśnie tym stanem-wzniesieniem i przywróceniem
człowiekowi jego boskich Mocy. To, co się obecnie
dzieje, to jest zaczyn, czyli część procesu, w
którym ludzka wibracja ciała jest stopniowo
podnoszona, aż zacznie wibrować bezwarunkową
miłością. Podczas tego procesu 10 dodatkowych nici
DNA ponownie zostaje połączone w obwodach ciała i
mózgu... a to znaczy dla człowieka multum pracy i
różnych przemian i wymaga od niego jeszcze większej
cierpliwości. To jest dla człowieka największe
wyzwanie, jakie spotka na swojej drodze w procesie
do wzniesienia - cierpliwość.
Tak więc, gdy nasze ciała wznoszą się do wyższej
wibracji, wibruje z nami nasze DNA, pod które są
połączone nasze wzorce i przekonania, w tym także
oparte na strachu, jednocześnie uwalniające, aby
zrobić miejsce dla wielu już wyższej egzystencji
wibracyjnej. Mamy 2 biologiczne nici i każda
biologiczna istota je posiada... to są te nici na
zewnątrz spirali, schodząc do tego ziemskiego
wymiaru taką przyjęliśmy formę. Nici międzywymiarowe,
te które zostały utracone, obecnie ich nie
posiadamy, zostały pocięte, zostały tylko te 2
biologiczne nici, za pomocą których obecnie
funkcjonujemy. Oznacza to, że te międzywymiarowe
nici nie mogą już komunikować się z naszymi
biologicznymi niciami... i tak człowiek został
odcięty od wszystkich naszych międzywymiarowych
zdolności poprzez nasze DNA, które pierwotnie miało
2 biologiczne nici i 10 międzywymiarowych, które
razem tworzą 12 pasm.
Cały czas słyszymy o powrocie Chrystusa... i
patrzymy w niebo, na której chmurze przybędzie?
A co to naprawdę oznacza? Oznacza nowy genetyczny
kod.
Człowiek wychodzi poza ludzką postać, odzyskuje
swoją boską moc... staje się niczym supermen. Ale
zanim do tego dojdzie, musi jeszcze wiele przerobić,
wiele zmienić, wyjść poza swoje ograniczenia, poza
strach, aż w końcu przeniesie się do strefy czystej
miłości. Musi wyjść poza tą zwykłą ludzką formę i
zbudować nową, jako prosty model Merkaba. I
uwierzcie mi, to nie jest łatwe osiągnąć taki poziom
niby prosty, a zarazem bardzo skomplikowany, a to
dopiero pierwszy galaktyczny pojazd, jaki sobie
budujemy w tej fazie wznoszenia. I bynajmniej nie
chodzi tu o zdobycie całej wiedzy tego świata... bo
ta cała, jest guzik warta w budowaniu tej boskiej
technologii... tylko otworzenie w sobie zupełnie
innych wartości. Toteż ci, którzy tak się trudzą
gromadzeniem tej ziemskiej wiedzy, tracą tylko swój
drogocenny czas, który jest dla nas ograniczony i
gubią tą najcenniejszą esencję, która nadal jest w
nas zakorkowana.
I nie mówcie, że nam to zrobiono, skradziono nasze
10 nitek DNA, bo to wielkie nieporozumienie, to
wszystko stało się na życzenie człowieka... nie
szukajmy winnych, bo sami daliśmy przyzwolenie... i
jak widzimy nadal tak się dzieje... wiele ludzi
nadal brnie w dół w kierunku przepaści... i spróbuj
jeden z drugim ich z tej drogi wyprowadzić, wytoczą
nam wojnę... co się obecnie dzieje.
A obecnie jesteśmy w trakcie łączenia się prawej i
lewej półkuli mózgu, tak jak zostaliśmy
zaprogramowani w czasie naszego tworzenia. Otwieramy
dostęp do naszej twórczości i nowych możliwości,
które płyną z wyższych wymiarów. Ale musimy to już
wiedzieć, to w naszych komórkach schowana jest cała
nasza mądrość i różne informacje, które są
przechowywane w nas... wszystkie w nas drzemią i
czekają na nasze przebudzenie.
Obecnie wpływają do nas fale, które nas wynoszą,
budzą naszą pamięć komórkową, kąpiemy się w
transformacyjnych częstotliwościach. Wznosimy się do
5 wymiaru, nasze fizyczne ciało zmienia swoją
strukturę... widać to po dłoniach, stopach,
kolanach, zmienia się czaszka, a nawet wewnętrzne
organy, tworzą się nowe... ciało staje się rzadsze i
bardziej ograniczone, i wcale to nie oznacza bycie
supermenem... to w słabości naszego ciała tkwi nasza
moc... jeśli ktoś za mną podąża. Toteż dużym
wyzwaniem jest dla człowieka wznoszącego się w 5
wymiar praca fizyczna, to nie lada wyzwanie dla
człowieka w pełnej transformacji. Ci ludzie nie
pracują na pełnym etacie, o ile w ogóle zdolni są do
nawet małej fizycznej pracy? Dlatego od dawna
mówiono na mistyków, że cierpią na chorobę świętych,
czyli próżniactwo... bo nie było z nich większego
pożytku dla systemowego świata. Mało tego, jeszcze
siali ferment w tłumie swoimi doświadczeniami i inną
wiedzą... i nigdy nie mieli na tym świecie łatwo,
uchodzili za wiedźmy, czarownice, które się tępiło
jako chorobowe pasożyty. Nie bez kozery w epoce
światła tyle pasożytów sprowadzono nam na ten
świat... a jako lekarstwo na nich tną jeszcze
bardziej nasze DNA... w tym przypadku RNA,
fundament, na którym budujemy mocny dom.
Wniebowstąpienie do 5 wymiaru znaczy, zmiana naszej
struktury węglowej na lżejszą - krzemową (i wszystko
na świecie kręci się obecnie wokół tego ziemskiego
węgla)... a w następnej fazie pójdziemy jeszcze
wyżej... do jeszcze lżejszej krystalicznej formy...
ale póki co skupmy się na 12 nitkach DNA. To już
jest nie lada wysiłek i nie każdy mu sprosta.
Rozbłyski słoneczne, jakie obecnie wnikają w naszą
atmosferę rezonują z Matką Ziemią. Aktywują
promienie ultrafioletowe z Centralnego Słońca. (mój
stary art. z roku 2006, ciągle nie stracił na
wartości:
LINK!).
Ale teraz aktywują się ultrafioletowe promienie, z
naszego Centralnego Źródła Energii i budzą w nas
nasze nowe przeznaczenie. I trzeba dobrze zrozumieć
to zagadnienie, bo to potężny milowy krok dla
ludzkości.
Promienie ultrafioletowe mogą obudzić nasze komórki
skóry i nasze DNA. Pochłaniamy energie słońca... ale
nasze DNA zmienia się również poprzez nasze emocje,
poprzez wyższą częstotliwość myśli. Wszystko jest
połączone, od planet, poprzez gwiazdy, po słonce,
ziemię, wodę, skały, drzewa, zwierzęta... i ten kod
stworzenia jest w nas... jesteśmy zbudowani niczym
matrioszki... co się zdarzyło w naszych wcieleniach,
nic nie przepadło... ale to wszystko musi być
odpowiednio przerobione. Tak więc rozbłyski
słoneczne przenikają przez jonosferę Ziemi, co
wpływa na naszą biosferę... a biosfera jest
połączona z noosferą, czyli globalną świadomością.
Rozbłyski słoneczne wpływają na Centralny Układ
Nerwowy, dokładnie na wyściółkę żołądka, stąd, kiedy
wnika w nas wyższa energia mamy często takie
sensacje z przewodem pokarmowym, ten problem potrafi
nas dręczyć miesiącami, a nawet latami, stąd zmiana
diety etc. Druga ważna aktywność na nasze ciało, to
aktywowanie mózgu... w tym człowiek zmaga się ze
swoją równowagą, ponieważ nasz błędnik zmienia swoje
funkcje (opisywałam ten proces dokładniej w swoich
książkach). Człowiek na tym etapie ma nawet problem
z jazdą na rowerze, podobnie z samochodem i musi
baczyć na każdy własny krok... nawet w tańcu.
Rozbłyski słoneczne mogą powodować niepokój, silne
zawroty głowy, drżenie mięśni, szczególnie silnie
wiruje kręgosłup, następują wyczerpania, senność,
musi sporo odpoczywać nawet w ciągu dnia. Dochodzi
do zaburzeń w krótkiej pamięci, nagle coś wycina z
mózgu i trudno tego szukać, jak ja to mówię: ten
człowiek pracuje na jednej półkuli, druga jest
przygotowywana pod większy projekt. I wieczne
problemy z sercem... to ciągle kołacze, pobolewa,
chociaż nie ma żadnej fizycznej przeszkody w jego
działalności... no i te ciągle nudności... i bóle i
uciski głowy. Im więcej organizm pochłania tej
energii, tym ciało bardziej gwałtownie reaguje.
Rozbłyski słoneczne i fale fotonowe zmieniają tkankę
naszej fizycznej rzeczywistości, ponieważ mają wpływ
na nasz fizyczny poziom komórkowy, powodują
przebudzenie i oczyszczenie naszej pamięci
komórkowej. Będziemy nieustannie doświadczać coś na
wzór uderzeń gorąca. Kiedy ciało jest przegrzane,
kalibruje się nasza wyższa częstotliwość, uwalniamy
się od wielu emocji, żalu, smutku. Te energie
otwierają pamięć naszej duszy, uwalniając się z
naszych pól pokazują jeszcze raz to, co nam przyszło
przeżyć... może to być dziwny sen nie z tego świata,
deja vu, może to być jakaś nagła myśl, też dziwna...
nawet tego nie utożsamiamy ze sobą... a jednak takie
wspomnienia odrywają się z naszych pól... i są jak
najbardziej nasze, tylko zapomniane... ale często
siedzą w nas jak jątrzące się drzazgi i żyć nie
dają.
W ostatni piątek miałam taki dzień, nie wiadomo
skąd, nagle przyszły do mnie bardzo silne zawroty
głowy. Stałam sobie spokojnie i nawet nie
podejrzewałam, że za chwilę będę tracić swoją
równowagę, jak małe dziecko, które dopiero co
stanęło na nogi. Dosłownie przewracałam się, znosiło
mnie na prawą stronę, wyraźnie po prawej stronie
moja głowa była jak z ołowiu. To prawa strona głowy
jest tym odbiornikiem z naszej Nadduszy, lewa z
naszej podświadomości... i tak obserwujmy nasze
symptomy, dolegliwości... czy idą z prawej strony,
czyli jesteśmy prowadzeni przez Nadduszę, czy idą z
lewej strony, czyli z naszej podświadomości. To jest
ważne, jak później rozłożą się te energie w naszym
ciele... to właśnie ta prawica i lewica, która nas
prowadzi... i dokąd nas zaprowadzi... też jest to
bardzo ważne... i ta nasza walka na świecie z
prawicą i lewicą... czy to tylko taki sobie mało
ważny przypadek?
Dobrze, że byłam razem z koleżanką, łapała mnie...
dosłownie w powietrzu. W końcu posadziła na
krawężniku ulicy, tylko tyle w tamtym miejscu było
do siedzenia... ale ja już wielokrotnie korzystałam
w życiu z takich dziwnych siedzeń, podczas tego
procesu, nawet na półkach w sklepie. Nawet kiedy
wróciłyśmy do domu, nadal wszystko ze mną wirowało,
to była bardzo długa jazda na tej piątkowej
karuzeli, i wszystko wokół mnie wirowało. Nie
powiem, żeby to było miłe doświadczenie... bo w
końcu i nudności też się pojawiły... próbowałam
uziemić się kawą, trochę pomogło, później wrzucałam
na żołądek, co miałam pod ręką. Swędziała mnie
okrutnie cała głowa, co świadczy, że wniknęła tam
duża dawka energii, tak się dzieje z całym ciałem,
kiedy wnika w niego wyższa energia, następuje duże
swędzenie całego ciała i trwa godzinami, aż wystąpią
na ciele rumienie. Dodatkowo moja głowa była
okrutnie ciężka, z początku z prawej strony głowy,
później ten ciężar ulokował się w ośrodku czakry
korony... i tam czułam dziwny ucisk i ból.
Oczywiście w takim stanie człowiek nie jest w stanie
nic robić... no, chyba że dużo bałaganu, bo wszystko
leci z rąk. Do północy siedziała ze mną inna
dziewczyna, która mnie akurat odwiedziła w tym
czasie, O północy poszłam do łóżka, szybko zasnęłam
i rano przebudziłam się, tak jakby się nic nigdy nie
zdarzyło. Całą sobotę byłam bardzo aktywna, robiłam
zakupy, samodzielnie montowałam klimatyzator,
pracowałam w ogródku aż do zachodu słońca, czułam
tylko ten swój „normalny” ucisk na czubku głowy. O 7
wieczór odkryłam, że oprócz picia nic nie jadłam, i
nawet tego nie zauważyłam. Nie czułam się głodna.
Toteż zjadłam kilka truskawek, popiłam wodą, długo
jeszcze nie poszłam do łóżka, nie czułam się
zmęczona.
Ale mimo wszystkiego te piątkowe energie (z 24
czerwca), miały coś w sobie zupełnie innego niż te,
które wcześniej obserwowałam, szczególnie w głowie i
czułam silny ucisk na 3 oko i kark. To nie wszystkie
zmiany, jakie czuję w swoim ciele od 2000 roku, lecz
zmieniły się one wyraźnie od roku 2019. Opisuję to w
swoich doświadczeniach, noszę się nawet z zamiarem
zebrania tego w jedną książkę. Od roku 2019 dzieją
się jeszcze inne rzeczy, których nie doświadczałam
wcześniej, w tym odchodzenie od mojego fizycznego
ciała... i nie są to podróże astralne, te akurat
przerabiałam już w roku 2000, tylko znikanie jakby
mojego ciała, widzę go fizycznie, tylko nagle tracę
jego czucie, a nadal mogę poruszać się normalnie,
nie czuje tylko ciała, ono po prostu gdzieś znika...
trwa to jakiś czas i za chwilę moje ciało jakby na
nowo zresetowane wypełnia się już inną nową energią
i w tej samej chwili czuję, że ono robi się wielkie,
kilkakrotnie większe niż moje fizyczne ciało, czuje
się, jakby ktoś pompował balon, tak to odbieram...
że rosnę. Miałam kiedyś takie zdarzenie, w roku
2007?... jeśli dobrze pamiętam, kiedy czułam, że
mnie obejmuje cały Wszechświat i tak razem z nim
rosłam do entych rozmiarów... to było nieziemskie
doświadczenie, nie było straszne wręcz przeciwnie,
czułam się bosko. Ale to zastępowanie energii jedna
drugą, kiedy nagle wchodzimy w taki stan, że nasze
ciało traci czucie, może nawet nas przestraszyć... i
co ciekawe, zawsze zdarza się symetrycznie...
najpierw po prawej stronie ciała... a następnego
dnia, w moim przypadku o tej samej godzinie, tak
samo dzieje się po drugiej stronie ciała, dokładna
kopia pierwszego zdarzenia. Za każdym razem pracuje
na innym odcinku. W takim przypadku nie wiadomo, co
z sobą robić... dzwonić na pogotowie po ratunek...
czy może jak ja to robię, oddaję się w ręce boskiej
opatrzności i mówię – prowadź i niech się dzieje
Twoja Wola... bo ja niestety... nie potrafię tego
kontrolować.
Każdy z nas będzie przerabiał te doświadczenia na
swój sposób, mamy inne cele życiowe, inne
doświadczenia, inne emocje, inny poziom duchowy... i
każdy doświadczy według własnych komórkowych
informacji... i jakie te informacje do niego
napłyną... i z której strony je przyjmie... bo te
płyną z prawa i lewa... takie będą następne
zdarzenia.
A ja mówię, że mnie Pan Bóg oksyduje, siedzę w jego
samowarze i dostosowuje mnie do swoich energii.
Przechodzenie do tych wyższych duchowych sfer nie
jest takie proste... to niczym wejście na dwór
ziemskiego króla, w naszym przypadku królowej, gdzie
jest twarda etykieta i cenzura dla każdego gościa...
i nie każdy dostanie tam zaproszenie... i w brudnych
butach tam nie wejdziesz... to ma swój głęboki
życiowy i duchowy symbol... i kto ma oczy niech
patrzy, a kto ma uszy niech słucha... to wszystko po
coś się dzieje.
Przechodzenie do wyższych duchowych sfer nie jeden
raz spędzi nam sen z oczu... ten człowiek ucieka od
tłumów, widowiskowych spektakli, nie lubi być na
świecznikach, ponieważ cała ta ziemska królewska
oprawa nie pasuje do jego wibracji.
Widzę jak ciało fizyczne traci gęstość i przechodzi
intensywną restrukturyzację... podobnie jest z
jedzeniem, albo w ogóle wyłączają się z kuchni, albo
mają napady głodu, to nasz poziom cukru szaleje,
potrzebuje w tym czasie dużo paliwa.
Rozpadają się stare kontakty, otwierają się nowe...
i wchodzą pod twój dach ludzie o podobnej
świadomości... i nie ma już ich tak dużo, to grono
się przerzedza, im wyżej ty się wznosisz.
Tu trzeba wiedzieć, cały system jest przeciążony i
zadzieją się z nami różne dziwne rzeczy, które
ciężko zrozumieć... i nawet nie próbujcie...
przyjdzie czas – dostaniecie właściwą odpowiedź.
Taki człowiek jest z reguły samotny, zmierza już w
innym kierunku, a kiedy próbuje dorównać kroku
tłumowi, okaże się to dla niego koszmarem... tak jak
dla mnie piątkowa demonstracja. To było za dużo na
mój system nerwowy, zdecydowanie czuje się lepiej na
łonie przyrody.
I musimy mieć to zrozumienie, nasze ciała będą
wzrastać warstwa po warstwie i za każdym razem
odczujemy inne symptomy. Stopniowo budzą się także
nasze kody świetliste w zależności od człowieka
pojemności, nie każdy ma taki magazyn informacji, że
może to udźwignąć, a kiedy jeszcze głowa przeciążona
z poziomu swojej podświadomości, ciężko będzie użyć
tego właściwego magazynu – prawej półkuli mózgu,
gdzie magazynuje informacje nasza Wyższa Jaźń. Kody
świetliste budzą się stopniowo i aktywują DNA... i
tu też zobaczymy symptomy na ciele, mówiące, w
którym jesteśmy obecnie miejscu. To nasze
indywidualne archiwum, nic nie zostaje pominięte i w
porę jesteśmy zawiadomieni... nawet z poziomu
podświadomości... toteż nie możemy powiedzieć, że
nas zaskoczono. To my płacimy za nasze gapowe. W
chwili kiedy człowiek aktywuje Energię Kundalini,
uruchamiane jest również uśpione DNA, znaczy to
nasze śmieciowe pocięte nitki... i te kawałki musimy
poskładać w całość. Często piszę na ten temat i
uzupełniam, kiedy moje informacje się zwiększają...
stopniowo aktywuje się ciało świetliste. Osoby,
które są w tym procesie przemawiają już innym
językiem, już nie posiłkują się ziemską nauką,
unikają ziemskich szkół. Są większymi obserwatorami
natury, wchodzą w język światła, inaczej przekazują
swoje informacje, nie szukają za nich zapłaty,
posługują się innymi kodami światła.
Rozpoczyna się u nich proces wniebowstąpienia,
wyczuwają już inny świat, jak jaskółki wiosnę.
Ponieważ są już połączeni z własnym Wyższym Ja,
budzi się w nich Kod Krystallah, człowiek
przebudzony na tym poziomie rozumie głęboko światło
zakodowane w jego duszy. Toteż nie tłumy go bawią
tylko większe obcowanie z Wyższym Ja. To jest ten
mistyczny i intymny kontakt człowieka z Bogiem... to
największa tęsknota duszy i zupełnie inny poziom
świadomości.
Vancouver
22 June 2022
WIESŁAWA
|