Historia zmiany życia Jericho zaczęła się, kiedy przestał jeść
gotowaną żywność i żył tylko na owocach.
J.S. - Przeszedłem na frutarianizm w czasie, kiedy mieszkałem w
Bristolu. To było traumatyczne doświadczenie, delikatnie mówiąc.
Powiedziałbym, ponieważ nawet teraz trudno mi znaleźć słowa, by
faktycznie opisać, co się stało, jaki był pierwszy moment. Ale
pewnego dnia wstałem, normalnego dnia, normalnego ranka i poczułem
się zapchany, zahamowany, przygnębiony - nie mogłem pojąć dlaczego.
Kiedy przyszła pora coś zjeść, nie chciałem tego w ogóle zrobić. Coś
było nie w porządku. Wtedy starałem się jednak coś zjeść, ale nie
mogłem tego zrobić, coś nie było w porządku. I zasadniczo, zmusiłem
się do zjedzenia czegoś, ale naprawdę nie chciałem tego robić.
Próbowałem myśleć dlaczego, co się dzieje i po prostu zostawić to,
pozwolić odejść czy coś takiego, ale po prostu nie chciałem tego
robić. A więc po prostu usiadłem i myślałem i po prostu przyszło mi
do głowy, że nie czuję się dobrze. Naprawdę nie czułem się dobrze.
Siedziałem tam, czułem burzę mózgu na temat tego, dlaczego nie czuję
się dobrze. Byłem wypełniony śluzem. Nie mogłem nawet wziąć pełnego
oddechu, ponieważ miałem tutaj tyle odpadów. Czułem się przygnębiony
i to było coś co zauważałem, że powoli działo się od jakiegoś czasu.
I zacząłem się zastanawiać, ponieważ nic z tego, co czułem, nie
miało sensu.
Zamiast kontynuować akceptację swojego obecnego stanu bycia i
pozwolić depresji, by wyniszczała go dalej, Jericho wziął sprawy w
swoje ręce i spróbował czegoś nowego.
J.S. - Patrzyłem w lustro i badałem duszę i coś po prostu
powiedziało: „Weź wolny dzień. Wyjdź i kup jakieś owoce”. Z jakiegoś
powodu, to właśnie do mnie przemawiało. I to właśnie zrobiłem.
Posłuchałem swojej intuicji i to właśnie zrobiłem. Poszedłem na
miejscowy indyjski rynek - był tam duży sklep z owocami z całego
świata - i kupiłem melona, winogrona, kilka mango oraz - zapamiętam
to na zawsze, kupiłem trochę suszonych fig. Wróciłem rowerem do domu
i pochłonąłem je natychmiast. Poczułem się fantastycznie, tak
naturalnie, jakbym to robił zawsze. W rzeczywistości było odwrotnie,
bardzo rzadko zjadłem jakiś owoc. Niebo wie, dlaczego w ogóle
chciałem owoce, ale jak powiedziałem, coś naprawdę zadzwoniło na
alarm, to był właściwie pierwszy raz, kiedy byłem świadomy swojej
intuicji i posłuchałem jej. I jak powiedziałem, poczułem się
fantastycznie. To było jak pełny łyk świeżego powietrza, to była
całkowita ulga i mogłem dosłownie poczuć swoje ciało, jakby: „Och
nie musimy już wkładać wszystkich tych innych rzeczy”.

Jericho tak spodobało się to, co czuł, że spróbował znowu następnego
dnia i od tego czasu zaczął eksperymentować z różnymi owocami. Jego
nowa dieta spotkała się z początkowym sukcesem, ale w końcu napotkał
pierwsze wyzwanie.
J.S. - Robiłem to przez cały tydzień i nie miałem żadnych pragnień
czegoś innego - chciałem jedynie owoców. Po siódmym dniu, bum! -
uderzenie oczyszczania. Byłem zupełnie tego nieświadomy.
Przeczytałem lub przejrzałem może jedną książkę czy coś w tym
rodzaju, lecz naprawdę nie miałem dostępu do internetu, aby
sprawdzić lub poszukać czegoś na ten temat. Pamiętam, że zamawiałem
jakieś frutariańskie magazyny - to nawet nie były magazyny, raczej
broszurki. A wcześniej nie zdawałem sobie nawet sprawy, że
frutarianie istnieją, myślałem, że byłem jedynym. Myślałem, że
stworzę słowo, bo myślałem „weganizm, a ja jem owoce, więc to jest
frutarianizm”.
Jak Jerycho czuł się po siedmiu dniach frutarianizmu? Ponieważ
Jericho nie miał żadnej grupy wsparcia ani informacji o procesie
bycia frutarianinem, uczył się w miarę postępów, polegając na swojej
intuicji, aby przeprowadziła go przez ciężkie chwile, szczególnie po
pierwszych siedmiu dniach bycia frutarianinem.
J.S. - Miodowy miesiąc się skończył. Uderzenie oczyszczania. Nie
było mnie przez siedem dni, przez siedem kolejnych dni leżałem w
łóżku z symptomami grypy, i nawet o tym nie wiedziałem. Dla mnie to
była po prostu grypa. Dla mnie to było: „Dobrze, w porządku, mam
grypę, zła koordynacja”. Nie chodziło nawet o oczyszczanie, ponieważ
nic o tym nie wiedziałem. Tak więc potem robiłem to, co wszyscy
inni, obwiniałem owoce: to przez owoce się rozchorowałem, to przez
owoce miałem grypę. Gdyby owoce były takie zdrowe, nie zachorowałbym
na grypę”. Wróciłem więc do gotowanego jedzenia i ponownie było to
dla mnie potwierdzenie, że to jest zły kierunek, że to było głównym
powodem moich problemów. Ponieważ po tym, jak czułem się tak
wspaniale... czułem drobną poprawę wewnątrz siebie. Czułem się
odrobinę lżejszy, Czułem się bardziej pozytywny, czułem, jak gdyby
odebrany mi został ciężar. A gdy powróciłem do normalnego jedzenia,
gotowanego i przetworzonego jedzenia, to wszystko powróciło naprawdę
szybko. Było to dla mnie potwierdzeniem, że miałem rację, że to
gotowane jedzenie było problemem, i dlatego nie chciałem jeść. To
było tak, jakby moje ciało miało już dosyć.
Gdy jego ciało przechodziło proces detoksykacji, Jericho nigdy nie
przyszło do głowy, aby szukać pomocy lekarza z powodu swojego stanu.
Z odwagą i intuicją kontynuował swoją nową dietę, eksperymentował ze
swoim ciałem, co mogło znieść, i posuwał się naprzód, aby pozbyć się
zależności od gotowanego jedzenia.
JS - Środki, których używałem by przetrwać dany dzień - na początku
nie miałem żadnego. Faktycznie, środki, które stosowałem by
przetrwać dany dzień, to było gotowane jedzenie. I właśnie robiąc to
odkryłem naszą zależność od tego jak od narkotyku. Ludzie, wymykałem
się o drugiej, wpół do trzeciej rano, by kupić frytki. Bóg wie,
dlaczego musiałem się wymykać, ale mówiłem sobie: „Będę
frutarianinem, będę frutarianinem, będę frutarianinem”, potem się
łamałem. I wymykałem się, jakby wymykałem się od siebie, by iść
kupić te frytki i szedłem pohulać. I gołym okiem ludzie widzieli i
mówili: „Wiesz, masz zaburzenia odżywiania. Skończ z tymi owocami i
zjedz coś odpowiedniego”. Ale to był cały proces odstawiania
narkotyku. I robiłem te same rzeczy, jakie robiłby uzależniony czy
zdrowiejący alkoholik, który może się ześlizgnąć - dokładnie to
samo.

Ale my nie postrzegamy rzeczy gotowanych jako narkotyku. Okres
detoksu był dla Jericho doświadczeniem uczącym pokory. Jego duma i
poczucie siebie napotkały ciężkie wyzwanie.
JS - Moje dzieciństwo było ciężkie, że dalej poszło w twardy sport -
liga rugby, na profesjonalnym poziomie. Grałem dla mojego kraju jako
amator - i to jest nie lada wyczyn, i grałem z zespołem
profesjonalnym przeciw międzynarodowym sławom z różnych krajów,
wielkim gwiazdom. Toteż uważałem, że ten frutarianizm będzie jak
wietrzyk. Ale nie, było przeciwnie. Konieczność zaakceptowania tego
poważnie mnie załamała. To było wielkie uderzenie w moje ego i
zrozumiałem, że siła woli nie miała z tym nic wspólnego, zupełnie
nic, by osiągnąć sukces. Bo, tak jak mówiłem, objadałem się i
cofałem się znowu do gotowanego jedzenia wiele razy. I to stało się
wzorcem i w ważnych momentach, jak mówiłem, wasz umysł jest zawsze
krok przed wami. W ważnych momentach, kiedy wasz umysł staje się
zdesperowany i płata wam figle, kończycie na tym, że w jednej
minucie jesteś tak silni jak walec, a w następnej minucie jecie
frytki lub wielką szarlotkę czy cokolwiek.
Dla Jericho proces detoksykacji zaczął się dotkliwymi symptomami
podobnymi do grypy, które musiał znosić przez cały tydzień. Podczas
gdy jego ciało przechodziło oczyszczanie, Jericho sądził, że może to
z powodu owocowej diety, więc powrócił do jedzenia gotowanej
żywności. Kiedy jednak to zrobił, uświadomił sobie, że gotowana
żywność powoduje, że czuje się jeszcze gorzej. Zmagał się,
przeskakując pomiędzy jedzeniem gotowanej żywności a jedzeniem
samych owoców.
J.S. - Złapiecie się na tym, że wychodzicie i kupujecie
najdziwniejszy produkt, jaki możecie znaleźć, którego normalnie
byście nie zjedli, gdybyście byli na gotowanym jedzeniu. Ale tylko,
żeby zyskać usprawiedliwienie: „Cóż, co, jeśli to kupię? Będzie w
porządku, bo to tylko to”. Będziecie tak spragnieni. Ten
uzależniający pęd zmusi was do wybrania najbardziej szalonych
rzeczy.
Bez żadnego systemu wsparcia, Jericho polegał na własnej dyscyplinie
i własnej wiedzy, by przejść przez to wyzwanie.
J.S. - Często to nie było łatwe i nie udawało się. Próbowałem
wszystkiego. Próbowałem całej swej twardości: „Nie zamierzam tego
robić, nie zamierzam”. Próbowałem każdej motywującej rzeczy znanej
człowiekowi. To zostało wywrócone, rozbite w drobny mak, nie było
szans. Mój proces detoksykacji, moje uzależnienie od gotowanego
jedzenia po prostu szerzyło się, nic nie mogło tego zatrzymać.
Jedyna rzecz, o której mogę szczerze powiedzieć, że zrobiła wyrwę,
to oczyszczanie.

Na szczęście odkrył płukanie słoną wodą, co pomogło mu znacznie w
procesie detoksykacji.
J.S. - Dla mnie płukanie słoną wodą było bardzo skuteczne i byłem
zaszokowany, gdy zdałem sobie sprawę z ilości brudu, jaki miałem,
nawet po 7 dniach, wciąż był we mnie. I to uświadomiło mi pracę,
jaką musiałem wykonać. Dzień życia jako frutarianin - to było dla
mnie piekło. To było piekło, aż odkryłem płukanie słoną wodą.
Spędziłem wiele dni odtruwając się, oczyszczając, ponieważ to jest
bardzo długi proces. Płukanie słoną wodą to była moja
najefektywniejsza amunicja przeciwko temu, przez co przechodziłem.
To była mała kropka światła na końcu mojego tunelu, bardzo długiego,
ciemnego tunelu. Nie mogę nawet zacząć mówić wam, jak ciężki był
wtedy dla mnie ten proces.
Jericho wierzy, że bycie frutarianinem jest pierwszym krokiem w
podróży do odkrycia naszego duchowego Ja. Proces pokonywania wyzwań
ustawionych przez nasz umysł ostatecznie zabierze nas do odkrycia
własnego Ja i z czasem, opanowania siebie.
J.S. - Ludzie myślą, że mogą zostać frutarianami w kilka tygodni i
będzie w porządku - to wcale nie jest tak. To pierwsza inicjacja na
wyższe poziomy świadomości i sposobem dostania się na nie jest
wyeliminowanie tego, co obniża waszą świadomość, czyli stworzona
przez człowieka przetworzona żywność. Ponieważ, jeśli o tym
pomyślicie, jedzenie wytworzone przez człowieka nie ma nic wspólnego
z waszym ciałem. Przez większość czasu czułem się marnie. Ale
intuicyjnie, czułem się wspaniale. Był to proces pozbywania się
gotowanego jedzenia i musiałem przez niego przejść.
Jak wyglądało przejście przez detoksykację i oczyszczanie? Jericho
musiał przez to przejść zarówno na poziomie mentalnym jak i
fizycznym.
J.S. - Musiałem poradzić sobie z oczyszczaniem, z detoksykacją.
Musiałem poradzić sobie z syndromami odstawienia jedzenia,
uzależnieniem od jedzeniem. Mój mózg mówił: „Czemu nie mogę tego
jeść? Zawsze to robiłem i właśnie to robię. A tu nagle muszę jeść
owoce”. Uwarunkowanie na wielu poziomach, i to nie było miłe.
Jericho przeszedł przez całą gamę doświadczeń podczas procesu
detoksykacji.
J.S. - Jestem pewny, że wiele z symptomów detoksykacji pochodziło z
niejedzenia gotowanych potraw w procesie ich odstawienia, z całego
tego uzależnienia. Były to bóle głowy - nigdy nie cierpiałem na bóle
głowy, a miałem bóle głowy, u nasady szyi, te denerwujące bóle
głowy, silnie drażniące. Pewnego razu dosłownie byłem gotowy wywołać
walkę uliczną. Byłem gotowy pobić kogokolwiek. Ktoś wpadł na mnie na
ulicy, a ja byłem gotowy do kłótni i walki. Jeśli ktoś spojrzał na
mnie źle w kolejce do kasy, kłótnia. Na początkowym etapie, objawy
detoksykacji przypominały chorobę, grypę. Często byłem bardzo senny,
bardzo przygnębiony, i wiedziałem, że było to związane z tym
procesem. Wiedziałem, że to nie przez owoce czuję się chory.
Wiedziałem, że to z detoksykacji. Małe, pięcioletnie dzieci
podchodziły do mnie i pytały: „Dlaczego jesteś taki chudy?” I to
bardzo mnie bolało. Nie radziłem sobie zbyt dobrze z sytuacją utraty
wagi.
Po przejściu procesu od bycia frutarianinem do przyjmowania tylko
płynów i po dojściu do stanu życia bez jedzenia, z wiedzą, którą
zdobył w ciągu całego procesu, Jerycho może spojrzeć wstecz i
wyjaśnić wyzwanie, jakiem była utrata wagi.
Całe moje ego wyszło na wierzch. A w
rzeczywistości, to była sprawa utraty wagi. Zasadniczo, na
przestrzeni lat budowałem moje ciało z wody i tłuszczu. To, co
jadłem, stawało się toksyczne, więc moje ciało zatrzymywało wodę,
żeby zneutralizować toksyny, i miałem tłuszcz, i byłem spuchnięty.
Każdy, kto przechodzi na surową dietę, kto przeskakuje między
surowym a gotowanym, będzie wiedział, że się puchnie, że tworzy się
opuchlizna. A ja miałem tyle doświadczenia z ciągłym zmianami
żywności frutariańskiej i gotowanej, że widziałem, że jestem
spuchnięty. Widziałem skutki i zrozumiałem, że byłem spuchnięty
przez wszystkie te przeszłe lata. To nie były mięśnie, po prostu
byłem spuchnięty, i tego właśnie się pozbywałem. Kiedy przeszedłem
na frutarianizm i skończyłem z gotowanym jedzeniem nie byłem już
spuchnięty, nie zatrzymywałem wody, bo nie było potrzeby.
Po jedzeniu gotowanej żywności przez całe życie, ciało Jericha
potrzebowało teraz czasu, by pozbyć się toksyn, wszystkich, które
zgromadził.
A więc moje ciało uwalniało płyny, które
były zatrzymywane tak długo. I jeśli możecie sobie wyobrazić
zatrzymywanie płynu przez tak długo, to czy wyobrażacie sobie, jak
jest brudny? I to wszystko w środku was, wraz z tłuszczami,
częściowo strawione odpady, diabelnie toksyczne. Nie wszystko, co
oczyszczacie, wychodzi od razu. Nawet po płukaniu wodą z solą.
Dlatego musicie robić to przez siedem dni. Nasze jelita są
zniekształcone z powodu jedzenia gotowanej żywności. Wasze organy są
zniekształcone, przeładowane. Tak więc nie wszystko wychodzi, część
ukrywa się w kącikach i uchyłkach jelit i nigdy nie wychodzi, dopóki
się nie skurczą i dopóki wszystko nie wróci do swojego pierwotnego
stanu.
Pomimo wyzwań, przez które musiał przejść fizycznie i mentalnie,
Jerycho nigdy nie czuł się zagrożony ani też nie musiał szukać
pomocy medycznej.

Przyjmowałem spadek wagi jakby to był
ślepy los - nawet nie myślałem o tym. To raniło mnie, martwiło, że
nie wyglądałem tak seksownie. Nigdy nie chodziło mi o zdrowie. Nigdy
się nie martwiłem o moje zdrowie, bo nie czułem się zagrożony. Nigdy
nie czułem się chory. Czułem się tak, jakbym przechodził przez
proces, bardzo ekstremalny proces, ale intuicyjnie nigdy nie czułem,
abym był chory i że powinienem szukać pomocy. Zawsze się czułem tak:
„Wiesz co? Przejdź to, będzie dobrze”. Zawsze czułem to samo.
Inaczej niż inni frutarianie, którzy mieli pewne trudności z zębami,
doświadczenia Jerycho były inne.
To zmieniło moje usta. Były dużo świeższe,
było dużo lepiej. Moje zęby były mocniejsze. Nie odkładała się cała
ta płytka nazębna od gotowanych potraw. Tak więc nie miałem
problemów, o których mówili ludzie. Regularnie poddawałem się
działaniu kwasu cytrynowego. Jednak doświadczyłem zmiany - moje zęby
zmieniły się, bo nie byłem już opuchnięty, i wtedy zrozumiałem, że
jesteśmy opuchnięci na każdym poziomie. To nie tylko skóra czy wasze
ciało, wasze usta też są opuchnięte. Tak więc, kiedy wszystko
schodzi z powrotem do swojego pierwotnego rozmiaru, wszystko zaczyna
się kurczyć i przesuwać, a zwłaszcza wasze zęby - zaczynają się
ruszać i myślę, że stąd jest cały ten ból. Miałem ból zębów przez
pewien okres czasu. Jako frutarianin miałem zęby w lepszym stanie.
Żyłem pewnie ze trzy lata na owocach, całych owocach i sokach
owocowych, cytrusowych. Wyciskałem sok z cytrusów. Tak było w późnym
stadium frutarianizmu, kiedy miałem zasadniczo opanowany
frutarianizm. Kiedy przechodziłem dalej na picie płynów, niczego nie
doświadczyłem, tylko odmłodzenia moich zębów, całych ust. W tamtym
punkcie większość mojego detoksu już była zrobiona, najtrudniejsza
część. Wszystko więc było w równowadze, jeśli chodzi o doświadczenie
z odorem ciała, brzydkim oddechem, i tego typu rzeczami. Moje usta
nigdy nie czuły się lepiej, nigdy.
Od frutarianizmu Jerycho w sposób naturalny przeszedł do życia tylko
na płynach. Tym razem, proces był dużo łatwiejszy ponieważ przeszedł
przez najtrudniejsze części detoksykacji podczas etapu
frutariańskiego.

Nie planowałem przejść na picie płynów.
Dowiedziałem się o piciu płynów, jak tylko opanowałem frutarianizm.
Potem uświadomiłem sobie, że już i tak w naturalny sposób
przechodziłem na picie płynów 3 lata przed tym jak opanowałem
frutarianizm. O jednej rzeczy ludzie zapominają albo nie wiedzą, to
znaczy, kiedy się przejdzie cały proces, inicjacje się nakładają.
Zatem, kiedy jesteśmy w trakcie, na przykład, opanowywania
frutarianizmu, to już zaczyna się inicjacja w picie płynów.
Jericho odkrył, że już przechodził subtelny proces przejścia na
picie płynów podczas ostatnich 3 lat frutariańskiego stylu życia.
Byłem frutarianinem od około 10 lat.
Podczas tych 10 lat, ostatnie kilka lat to było przejście na picie
płynów. I jak mówiłem, nie wiedziałem nawet o życiu na płynach, do
czasu aż zobaczyłem to w internecie i uświadomiłem sobie, że to
właśnie robię!
Kiedy przeszedł na życie tylko na sokach, ten proces był dużo
łatwiejszy, gdyż przeżył on już większą część trudnej detoksykacji
podczas etapu frutarianizmu. Tym razem było to bardziej duchowe
doświadczenie i rozwój.
Doświadczyłem ponownie uwarunkowań, gier
umysłu. Ponieważ myślałem o tym, mój umysł współpracował ze mną. Nie
biłem go. Umysł pozwolił mi przejść, współpracował ze mną, dokładnie
wiedział, co chcę zrobić i współpracował. Ale tym razem było
inaczej. Nie chodziło o sprawy fizyczne. Większość mojej fizycznej
pracy została wykonana. Większość mojego odmłodzenia, rozbicia i
odbudowy została zakończona. Większość całego emocjonalnego
przywiązania została wykonana. Pozbycie się uzależnienia od
gotowanego jedzenia zostało zrobione. Picie płynów, to było uczenie
się, ale w inny sposób. Tym razem wiele mnie to nauczyło o moim
umyśle. To bardziej dotyczyło umysłu. Czy chciałem pozostać w
strefie komfortu czy też chciałem podążać ścieżką i brać wszystko
cokolwiek przyjdzie? Musiałem usiąść i spojrzeć w duszę, i
zdecydować, co chcę robić. Musiałem wziąć pod uwagę futarianizm,
picie płynów - wszystko, przez co przechodziłem. Musiałem
zdecydować, co chcę robić. Musiałem rozważyć gdzie jestem, czego się
nauczyłem i zaakceptować powołanie do bretarianizmu. Zajęło to
trochę czasu. Zastanawiałem się, przez co przeszedłem, gdzie jestem.
Śmiałem się, płakałem, przeszedłem przez wszystkie emocje. Byłem
zły, kopałem kamienie, byłem zły na wszystko przez długi wieczór.
Tak potężna była cała ta podróż, to było jak podróż samo-odkrywania,
której nigdy nie przeszedłem. Myślę, że niewiele osób by ją
przeszło.
Odkąd przeszedł proces detoksykacji i oczyszczania podczas etapów
frutarianizmu i odżywiania się płynami, poradzenie sobie z
przejściem na niejedzenie było dla Jericho stosunkowo proste.
J.S. - Większość pracy zrobiłem. Teraz odnoszę korzyści z odżywiania
się płynami. Nadal mam do przejścia mój proces z bretarianizmem, ale
większość pracy zrobiłem. I stałem się takim twardzielem, że proces,
jaki mam do przejścia z bretarianizmem jest niczym.
Jednym z jego głównych zmartwień podczas fazy frutariańskiej była
utrata wagi. Jednakże, jako bretarianin i z większym doświadczeniem,
to już nie był problem dla Jericho.

J.S. - Tak jakby wszystko, przez co przeszedłem jako frutarianin,
przygotowało mnie na teraz, na przyszłość. Pewnego dnia, po wielkim
odczuciu dobrego samopoczucia - w późniejszym czasie, gdy nakładał
się frutarianizm i odżywianie płynami - wskoczyłem na wagę, i nagle
przytyłem 10 kilo, tak po prostu. Musiałem pogratulować ciału. To
było niesamowite. Wiedziałem więc, że mogą przydarzać się takie
cudowne rzeczy, jak to. Przeszedłem więc przez nałożenie się
odżywiania płynami i bretarianizmu i zdecydowałem się żyć bez wody.
Schudłem trochę, ale na tym etapie nawet mnie to nie ruszyło. Nadal
trenowałem. Wszystko było świetne. Byłem większy, niż większość
gości na gotowanym jedzeniu.
Pomimo iż Jerycho już nie je, jego energia życiowa jest
fantastyczna.
J.S. - Sprawiałem, że ludzie w parku zatrzymywali się i patrzyli z
zachwytem na to, co robię, jak rzucałem się dookoła. Chodziłem do
parku, gdzie zwykle trenuję i gdy tylko dotarłem do drabinek, ludzie
siadali na ławkach i przyglądali się.
Odkąd stał się niejedzącym, Jerycho nigdy nie chorował, nawet w
ciągu fazy przejściowej.
J.S. - Czy chorowałem jako bretarianin? Nie, po prostu ewoluowałem z
odżywiania płynami, bez żadnych problemów. Nie szamotałem się, nie
miałem kaszlu, nie miałem niczego. Nie, nie, nawet żadnego strachu,
że robię coś złego, nic takiego.
Jak Jerycho odczuwał całkowite przejście na bretarianizm? Jerycho
nie potrafił ukryć radości, kiedy opowiadał o swoim doświadczeniu.
J.S. - Och, to było niesamowite, niesamowite, niesamowite. Gdybym
miał kilka czirliderek, krzyczałyby teraz „Daj mi ‘B!’”. To było
niesamowite, niesamowite, niesamowite. Spędziłem 15, 16 lat
przechodząc przez to, a dopiero teraz czerpię z tego korzyści.
Czuję, że jeszcze będę czerpał korzyści z bretarianizmu. To było
niesamowite! Przeżywanie mojego własnego życia jest słodkie.
Frutarianizm zrobił ze nie mężczyznę, więc mogę sobie z tym
poradzić, nie ma problemu.
Przez jaki rodzaj zmian mentalnych i fizycznych przechodził Jerycho?

J.S. - Nie straciłem siły. Pewności siebie miałem na tony, bo
widziałem korzyści z samego przejścia przez tą małą rzecz w ciągu
trzech, czterech tygodni Przebrnięcie przez cały głód - to nie był
prawdziwy głód, to tylko doznania mojego ciała pozbywającego się
czegoś, czego potrzebowało się pozbyć, a potem powrót do swojego
pierwotnego stanu. Zmiany, które przeszedłem jako bretarianin, to
były zmiany mentalne. Moje myślenie się zmieniło - byłem bardziej
pozytywny, stałem się bardziej świadomy i bardziej otwarty na rzeczy
duchowe. Inna zmiana, którą odnotowałem, to to, że byłem lekki jak
piórko i to naprawdę pogmatwało troszkę w moim umyśle, bo to było
tak, jakby uczyć się chodzić od nowa. To było jak ponowna nauka
biegania, we wszystko wkładałem za dużo siły, bo byłem tak dużo
lżejszy. Były momenty, kiedy wstawałem i po prostu przechylałem się
na jedną stronę, albo kiedy szedłem byłem całkowicie poza rytmem i
wszystkim. Z bieganiem było tak samo - całkowicie poza rytmem i
zajęło mi chwilę, by dostosować się do tej całej lekkości.
Jerycho wierzy, że by stać się wolnym od jedzenia, potrzebujemy
połączenia z boskością. Nie każdy może stać się bretarianinem.
Musimy polegać na swoim instynkcie i intuicji, by ocenić czy możemy
wieść życie wolne od jedzenia, polegając całkowicie na kosmicznej
energii jako wyżywieniu.
J.S. - Dla mnie osobiście to było duchowe połączenie. Osobiście, nie
miałem żadnego pojęcia jak ludzkie ciało może obywać się bez
jedzenia, ale wierzę, że dla niektórych ludzi to stan naturalny.
Szczerze wierzę, że to nie jest dla każdego. I wierzę, że mam
połączenie duchowe, które umożliwia mi powrót do mojego naturalnego
stanu, którym jest niejedzenie. To nie było naginanie mojej siły
charakteru - to nie miało nic wspólnego ze mną. Jak mówiłem
wcześniej, czułem się jak dopuszczony do rozwoju i to wszystko było
boską synchronizacją dla mnie i nie było w tym żadnej mojej
inspiracji, byłem zdumiony - zupełnie nie miałem nic do tego.
Dla Jerycha prowadzenie życia bez jedzenia jest wciąż trwającym
procesem. Chociaż jest on bretarianinem od ponad dwóch lat, nadal
czuje, że jest jeszcze wiele do nauki.
J.S. - Nadal uważam siebie za dziecko, uczę się. Wciąż czuję, że mam
dużo do oczyszczenia, dużo do ujawnienia. To wciąż jest proces.
Przez tę całą podróż, dużo mieszałem, poślizgiwałem się przechodząc
na frutarianizm, picie płynów, bretarianizm. I to zawsze będzie
proces uczenia się. A wtedy podnosisz się i ruszasz naprzód. Nawet
teraz to jest wciąż proces, uczenie się nowych rzeczy.
