Jericho Sunfire był zawodowym graczem rugby, grał w Oldham Rugby
League Football Club i w London Crusaders w Wielkiej Brytanii.
Po latach bycia frutarianinem, liquidarianinem i waterianinem,
skłonił się ku bretarianizmowi. Wyjaśnia, że bycie wolnym od
jedzenia pomaga nam rozwijać i odkrywać nasze wewnętrzne Ja.
Dlaczego bycie bretarianinem jest dla ciebie takie ważne?
J.S. - W fakcie bycia bretarianinem chodzi po prostu o to, by
rozwijać swój ludzki potencjał i swoje intuicyjne Ja.
Czy możesz powiedzieć coś na temat ludzkiego potencjału?
J.S. - Cóż, myślę, że ludzki potencjał jest zasadniczo tym, co z nim
zrobisz. Jesteśmy już zdolni do nieograniczonych rzeczy, takich, że
nawet o nich nie wiemy, nauka nawet ich nie dotknęła - nie mogą ich
nawet wyjaśnić. A więc dla mnie, ludzki potencjał jest zasadniczo -
przekładając na laicki termin - usunięciem z drogi wszystkiego, co
może sabotować twój rozwój.
Jakie jest maksimum ludzkich możliwości w twoim pojęciu?
J.S. - chcesz, i co jesteś skłonny rzeczywiście zrobić, aby być
najlepszym, jakim możesz być, a nawet przewyższyć to, kim myślisz,
że możesz być.
Co musimy zrobić, aby uzyskać maksymalny ludzki potencjał?
J.S. - Musisz być gotów, według mnie, przeżyć swoje życie i podążać
drogą. Musisz chcieć zacząć działać, musisz być gotów na
poświęcenia, musisz być gotów przejść przez ogień, to całkiem sporo.
To jest dla mnie życiem i osobistym rozwojem, coś w rodzaju etapu
inicjacji, a jeśli nie przejdziesz tych inicjacji, to nie
przejdziesz przez pewne części życia.
Jakie przeszkody trzeba pokonać, aby osiągnąć maksimum ludzkiego
potencjału?
J.S. - Mentalne, to jest główna sprawa. W rzeczywistości dla mnie to
jest duża sprawa. Jeśli nie możecie rozwinąć sztuki odpuszczenia, to
nie zajdziecie zbyt daleko.
Gdy mówisz o odpuszczeniu, to masz na myśli nawyki, uzależnienia?
J.S. - Tak, sabotujące
zachowania, poprzednie związki, ogólnie mówiąc to, co was
powstrzymuje. Musicie być otwarci, musicie być wrażliwi i
otwarci na zmianę.
Aby pomóc sobie w swoim rozwoju, zdecydował się przybrać imię „Jericho
Sunfire”.
J.S. - Jericho Sunfire - to niezniszczalna, nie do zatrzymania siła
natury, którą, jak czułem, koniecznie musiałem rozwinąć na nowym
etapie mojego życia.
Być może, że jego poczucie pewności siebie i wewnętrzna siła są
rezultatem wychowania. Był samotnie wychowywany przez matkę, dlatego
nauczył się troszczyć o siebie już w młodym wieku i rozwinął miłość
do zwierząt.
J.S. - Moje życie jako dziecka było dość trudne w porównaniu do
innych. Moja matka jest Hinduską, a mój ojciec pochodzi z Ameryki
Południowej, dlatego dyscyplina lub metody dyscyplinarne były dość
rygorystyczne i czasami bezceremonialne. Cofając się w lata 70-te,
moja matka była sama, i była młoda. Może nie dokonywała właściwych
wyborów, ale dokonywała takie, jakich dokonywała. I w moim
dzieciństwie, chociaż zapewniła mi wszystko, czego potrzebowałem,
bardzo rzadko dostawałem to co chciałem w sferze miłości i uwagi,
musiałem więc sam troszczyć się o siebie. Byłem samotnikiem jako
dziecko i trzymałem sam ze sobą. Byłem bardzo wrażliwy, niezwykle
wrażliwy. Kochałem wszystko do kości.
Był dobrym uczniem w szkole i został uznany wybitnym sportowcem.
A jak toczyły się twoje szkolne lata?

J.S. - Fantastycznie. Byłem bardzo aktywny. Byłem kujonem, jednym z
klasowych kujonów. Jedną z rzeczy, które moja matka zawsze robiła,
było dawanie mi książek, które chciałem. Mówię wam, miałem prawie
wszystkie książki o ptakach, o gwiazdach, rybach - o wszystkim, co
było związane z naturą, Miałem te książki i naprawdę je czytałem, i
wiedziałem całkiem dużo. Szkoła była więc dla mnie bardzo przyjemnym
czasem.
Kiedy byłeś już nieco starszy, jako nastolatek, i młody dorosły,
czym był dla ciebie sport?
J.S. - Sport był dla mnie ważny, mogę powiedzieć, że nawet w
przedszkolu zawsze biegałem. Zawsze byłem zwycięzcą w sprincie
podczas szkolnych dni sportu. W szkole podstawowej błyszczałem, i
szkoła podstawowa była miejscem, gdzie naprawdę się wyróżniałem.
Sprint był moją specjalnością. Wygrywałem, dostawałem wiele medali
podczas dni sportu, dostawałem puchary itd. Otrzymywałem wiele
wyróżnień. To była wielka przyjemność, ścigać się ze swoimi
przyjaciółmi, i ta cała wibracja sprintu, tak szybko, jak możesz,
ten cały wiatr w twoich włosach, lot stóp, wiesz. To było jakbym był
w innym świecie.
Jego „lot stóp” dał mu miejsce w zawodowej drużynie rugby w
wyjątkowo młodym wieku.
J.S. - Jeszcze zanim poszedłem do gimnazjum, zostałem wprowadzony do
ligi rugby przez człowieka, który zwał się Nick Smithe - nauczyciela
wychowania fizycznego. W tym samym czasie był on trenerem szkolnej
drużyny rugby i zauważył moją szybkość, a także moją postawę i dał
mi spróbować w jego drużynie, i mogę uczciwie powiedzieć, że reszta,
jak mówią, to historia. Prowadził drużynę dorosłych, a ja miałem
wtedy 13-14 lat, byłem za młody, a jednak byłem w tej drużynie. I
rezultatem było to, że usłyszano o mnie, i skauci z Yorkshire -
amatorska drużyna z Yorkshire, drużyna juniorów do 17 lat -
dowiedzieli się o mnie i przyjechali mnie zobaczyć. Podobało im się
to, co zobaczyli i zaproponowali mi, żebym spróbował. I pojechałem
na próbę. Nie dostałem się za pierwszym razem, nie z powodu tego,
jak grałem, ale dlatego, że byłem za młody. Miałem wciąż 14 lat,
powiedzieli więc, żebym wrócił za rok i mnie przyjmą. Za rok
przyjęli mnie i przeszedłem do Yorkshire do zawodników do 19 lat i
do reprezentacji miasta, a potem reprezentowałem Wielką Brytanię
jako amator, poniżej 19 lat. Grałem tam trochę meczy i zostałem
zawodowcem w wieku 19 lat. Grałem dla klubu Oldham, mojego
pierwszego klubu, i mogę powiedzieć, że to był najlepszy czas mojego
życia, chociaż moje życie wciąż trwa... Liga rugby nauczyła mnie, jak
być mężczyzną. Nauczyła mnie, czy miałem serce, czy nie. Nauczyła
mnie, jak szanować innych ludzi. Nauczyła mnie wartości życia i
umiejętności życiowych, których nadal używam.
W szóstym roku zawodowego grania w rugby Jericho podjął decyzję o
zmianie kariery, by robić to, co robi najlepiej - pracować jako
profesjonalny osobisty trener fitnessu.
Kiedy zacząłeś odchodzić od regularnej zachodniej diety?

J.S. - To było około roku lub dwóch po tym, jak skończyłem grać w
rugby. Zacząłem studia, chciałem zajmować się grafiką. Pewnego dnia
obudziłem się, czułem się bardzo źle... Kiedy patrzę na to wstecz,
mogę tylko powiedzieć, że zawsze czułem się źle. Ale pewnego dnia
obudziłem się i to nie miało sensu. To nie miało sensu, by czuć się
tak źle. Stałem się bardzo wrażliwy na fakt, że czuję się tak źle.
Słyszałem swój świszczący oddech. Czułem, że moja klatka piersiowa
stała się ciężka. Ponieważ wszystkie odpady po prostu tam się
gromadziły i to było jakby blokowanie moich płuc itd. Moje myślenie
było leniwe, cały czas byłem przygnębiony. To nie miało sensu.
Wtedy, dzień po tym, postanowiłem, że jeśli zjem trochę więcej czy
chociażby kęs gotowanego posiłku, to zwymiotuję. Równocześnie miałem
silny intuicyjny pęd ku owocom. I pamiętam to do dziś - to były
mango, 2 mango, melon, kiść winogron, zielonych winogron i świeże
figi, to były te rzeczy, które przyniosłem ze sklepu. To był duży
zachodnioindyjski sklep, jeden z tych sklepów, gdzie możecie dostać
owoce z całego świata i cieszyć się nimi. I to właśnie zrobiłem.
Wróciłem do domu i po prostu delektowałem się nimi. To było jak
powiew świeżego powietrza, naprawdę! Cieszyłem się tym tak bardzo,
ponieważ naprawdę mogłem oddychać. Miałem energię, mogłem myśleć.
Jak powiedziałem: cieszyłem się tym bardzo i zrobiłem to samo
następnego dnia. To samo, taki sam efekt. Uwielbiałem to. Dla mnie
było to jak znalezienie Świętego Grala. Jak znalezienie brakującego
puzzla, którego szukałem tak długo, znalezienie klucza, który
otwiera drzwi, odblokowuje drzwi.
Od tego momentu Jericho całkowicie przestał jeść mięso i gotowane
jedzenie, żywił się tylko owocami.
Zostawiłeś to wszystko jednego dnia i zacząłeś jeść tylko surową
żywność?
J.S. - Zostałem frutarianinem. I moje ego powiedziałoby wam, tak,
dokonałem zmiany od razu. Nie byłem zainteresowany niczym innym,
ścisły frutarianizm. To były tylko owoce - bez orzechów, nasion, bez
wody, żadnej zieleniny, tylko owoce. Po prostu pomyślałem: hej,
skoro są wegetarianie, to jeśli jem tylko owoce, to uczyni mnie
frutarianinem. I uczciwie uwierzyłem, że mogę jeść owoce przez
resztę życia. Nie było we mnie strachu, żadnej obawy, że mógłbym
zachorować, stać się anorektykiem czy coś takiego. W zasadzie tak
właśnie zacząłem. I robiłem to przez 10 lat.
Ponieważ nie mógł znaleźć żadnych informacji ani grup wsparcia,
Jerycho uczył się na własnym przykładzie, jak być mentalnie i
fizycznie zdrowym będąc frutarianinem:
J.S. - Musiałem nauczyć się mojej drogi sam. Uczyłem się o
oczyszczaniu, o detoksykacji, uczyłem się o oczyszczaniu
emocjonalnym i jak ekstremalnie intensywne mogą być. Dostałem
cyfrową kamerę, i kiedy ją dostałem wtedy wszystko się zmieniło.
Ponieważ zacząłem nagrywać obrazy, zacząłem zapisywać moją wagę, mój
rozmiar, nagrywałem ćwiczenia, które robiłem, i tego rodzaju rzeczy.
I to właśnie wtedy wszystko naprawdę się zmieniło. Zapytajcie
jakiegokolwiek guru z grupy surowego jedzenia, powiedzą wam, że
kiedy przechodzicie przez swój detox, po prostu siedzicie, leżycie w
łóżku, nie jesteście w stanie ćwiczyć. To sprawiało, że czułem się
gorzej, postanowiłem więc pewnego dnia wrócić do formy, doprowadzić
się do porządku, przestać grać ofiarę, przestać być w takiej
depresji i sprawić, żeby sprawy znowu były jak trzeba. I to właśnie
zrobiłem. Jak mówiłem, dostałem kamerę cyfrową, zacząłem wychodzić i
sam uczyć się zaawansowanych ćwiczeń, i wiedziałem, że to było we
mnie, że mogę to zrobić. I zacząłem pościć. Jak już mówiłem, wtedy
naprawdę zaczęły się zmiany, jeżeli chodzi o bycie frutarianinem.
Wtedy zrobiłem skok, niespodziewany skok do liquidarianizmu. Myślę,
że trwało to 3 lata. Kiedy patrzę wstecz zauważam, że ilości soków i
owoców, które przyjmowałem, zmieniały się. Ilość soku, którą
przyjmowałem zmniejszała się i owoców, które jadłem, zmieniała się,
aż do punktu, kiedy doszedłem do tego, że jadłem tylko pomarańcze,
wiosną i latem, a grejpfruty jesienią i był też arbuz latem. Wtedy
dotarłem do punktu, gdzie jadłem tylko pomarańcze jesienią, zimą,
wiosną i arbuz w lecie. A potem doszło do tego, że były tylko
pomarańcze przez cały czas, okrągły rok, może przez rok. A potem, w
ubiegłym roku, była tylko woda.
Żadnych owoców, tylko woda?

J.S. - Żadnych owoców, tylko woda. I to również trwało przez krótki
czas, i osiągnęło punkt, kiedy piłem może parę łyków od czasu do
czasu w ciągu dnia. A nawet wtedy wydawało mi się, że powodem tego
była obawa.
Na tym etapie, to było naturalne dla Jerycho, by eksperymentować z
bretarianizmem, żywieniem się energią kosmiczną.
Wtedy przestawiłeś się z bycia waterianinem na bretarianizm?
J.S. - Tak. Próbowałem bretarianizmu już wtedy gdy byłem
liquidarianinem, w tym czasie nawet bardziej się w to bawiłem, nawet
bardziej w ciągu ostatnich sześciu miesięcy bycia waterianinem, i w
zasadzie czułem się dobrze. Łapałem to. Zaczynałem myśleć: Zaczekaj
chwilę, coś może w tym być. Robię to w gorącym, intensywnym, lejącym
się upale, który sprawia, że myślisz, iż mógłbyś wypić ocean, że
musisz wypić ocean, aby się schłodzić. Są więc tego rodzaju obawy i
uwarunkowania, z którymi musimy się borykać, ponieważ, gdy na to
patrzysz, gdy pójdziesz na jakąkolwiek sesję fitness, co widzisz?
Ćwiczący ludzie ze swoimi butelkami, z lodem w środku, i te duże 1,5
litrowe butelki, całe oszronione i nasze całe uwarunkowanie podczas
treningu i po treningu jest takie, że musimy pić. Dla byłego gracza
w rugby, to było jak powrót do domu, silne. Musiałem radzić sobie z
takimi rzeczami; to nie było łatwe.
Ale ewoluowałeś.
J.S. - To nie był tylko jeden krok. To była ewolucja. Była,
była...powiem ci teraz, że to była piękna ewolucja. Ale, jak
powiedziałem, walczyłem o to, cały czas walczyłem. A teraz, w ciągu
ostatniego roku, jestem w dużej mierze zaciętym bretarianinem, za
wyjątkiem okresów oczyszczania. Są momenty, gdy uważałem, że
potrzebuję oczyszczenia, muszę się oczyszczać, więc to robiłem.
Więc nikt tak naprawdę nie może obyć się bez wody? Chyba że
przejdzie przez proces ewolucji i odtrucia i oczyszczania... Więc
nie można po prostu obyć się bez wody?
J.S. - Zawsze miałem kłopoty w próbach obycia się bez wody. Na
przestrzeni lat to stało się łatwiejsze, ale, jak powiedziałem,
uczyłem się w bardzo trudnym klimacie, musiałem się więc uczyć.
Uwarunkowania, jakie mamy, aby obyć się bez wody, ponieważ,
praktycznie, obywanie się bez jedzenia czy owoców jest dostatecznie
trudną koncepcją dla każdego. To znaczy, wyobraźcie sobie, że ktoś
wam powiedział iż dzisiaj, od tego momentu już nigdy więcej nie
zjecie kolejnego posiłku. To stwierdzenie zwykle powoduje strach u
każdego. Obycie się bez wody, dla mnie, lub myślenie o tym, było jak
ostateczne odpuszczenie i walczyłem z tym całą swoją mocą.
Kiedy po raz pierwszy zacząłeś myśleć o zostaniu bretarianinem?
J.S. - Nie myślałem. Byłem temu przeciwny. Dwie rzeczy szły ze sobą
w parze. Moja intuicja nadała bieg tej sprawie, ale mentalnie nie
byłem na to przygotowany - strach przed odpuszczeniem. Moja
pierwotna natura już wiedziała głęboko wewnątrz, że wszystko idzie w
kierunku wielkiego uwolnienia, ale to nie chciało odpuścić. Zatem
nie miałem zamiaru w jakimkolwiek momencie zostać bretarianinem.
Co zatem stało się w twoim życiu, co spowodowało, że zostałeś
bretarianinem?
J.S. - Szczerze mówiąc, ewolucja, i moi przewodnicy, moi pozaziemscy
przewodnicy, i nadchodzące zmiany na świecie, w środowisku, na
Ziemi. Coś się dzieje i naprawdę musimy teraz wprowadzić zmiany.
Muszę teraz iść dalej z moją misją. Moje przesłanie musi wyjść na
zewnątrz, teraz. Ludzie, którzy są tacy jak ja, którzy rezonują z
tym, co robię, intuicyjnie wiedzą coś w głębi duszy, ale nie wiedzą,
co to jest, po to tu jestem, by być przygotowanym, by się
przystosować, żebyśmy mogli pójść do domu i przejść przez te zmiany.
Jakiego rodzaju psychologicznych zmian doświadcza ciało podczas
przejścia na bretarianizm?

J.S. - Kiedy przechodzisz ten proces - udręka, męka odejścia od
dawnego. Kiedy przechodzisz proces zmian ciała, twoje organy kurczą
się, twoje ciało wraca do swojej naturalnej wielkości, do stanu, w
jakim chce być, ponieważ twoje ciało zawsze to robi. Ludzie myślą,
że są głodni, ale nie są. To są tylko wrażenia, które oni czują, gdy
ich ciało stara się wrócić do naturalnej wielkości. Ale my cały czas
wkładamy w siebie jedzenie i zagłuszamy to uczucie, myśląc, że
zaspakajamy swoje uczucie głodu, ale tak nie jest. Jedną z rzeczy,
których nauczyłem się jako bretarianin jest to, że w nadmiarze
zaspakajacie swoje potrzeby. Nie tyle karmicie siebie, ile karmicie
swoją potrzebę. Osobiście nazywam to emocjonalnym przywiązaniem,
waszym emocjonalnym ja. Żywności używa się w każdej sytuacji w
naszym społeczeństwie. Nasze społeczeństwo obraca się wokół jedzenia
i picia...
Czy ty masz jakąś taką wiarę czy wierzenie?
J.S. - Tak. Jak powiedziałem, wierzę, że mój duch jest pozaziemski i
wierzę, że jestem tu, by pokazać możliwości diety bretariańskiej
ludziom, którzy są tacy jak ja. A dla innych - po prostu otworzyć
umysły. Nie próbuję nikogo uczyć. Nie wierzę, że jestem
nauczycielem. Całkowicie wierzę, że jestem tu, by pokazać i żyć dla
przykładu. Jak mówiłem, nie jestem najbardziej uduchowionym facetem
w mieście. Ledwo nawet medytuję. Szedłem ściśle z intuicją i uporem,
i wierzę, że każdy potrzebuje swojego własnego systemu wiary, by
wykonać pracę.
Żyjąc bez jedzenia, Jerycho wierzy, że swój pokarm dostaje ze
światła słonecznego, z powietrza, z ulubionej muzyki i miłosnego
stanu emocji.
Znamy z fizyki kwantowej iluzję fizyczności i znamy także
transcendentny dźwięk i transcendentne światło. Czy możesz
powiedzieć, co jest źródłem energii czy czymkolwiek, co cię
podtrzymuje?
J.S. - Wierzę, że jestem tu, by pokazać, że to nie wymaga wielkiej
wiedzy. Wierzę, na mój własny prosty sposób, że światło słoneczne
jest bardzo ważne, nie w taki sposób, że musielibyście pozostawać na
zewnątrz, na słońcu co do minuty przez cały dzień, aż zajdzie, bo
szczerze w to nie wierzę. Wierzę, że jest czas, kiedy słońce nie
jest zdrowe. Ale jest światło w powietrzu. Tak jak my teraz jesteśmy
w cieniu, ale nadal jest światło, nadal jest energia, która rezonuje
ze mną - istotą, którą pierwotnie jestem, i tym się karmię.
Faktycznie, są momenty, kiedy czuję się taki lekki, że jestem
częścią powietrza, częścią wiatru. Czasem prawie widzę siebie
unoszącego się w powietrzu. Kocham moją muzykę. Zawsze mam ze sobą
moje MP3 i kiedy trenuję, słucham muzyki. Muzyka jest ze mną przez
wszystkie trudne chwile na tej planecie. Jak wygodne jedzenie, moja
muzyka była moim partnerem, więc na pewno karmię się dźwiękiem,
jestem tego pewny. Chodzi tylko o zmianę waszego stanu
emocjonalnego, a według mnie dźwięk robi to bardzo skutecznie.
Utrzymujecie się w pozytywnym, szczerym, kochającym, wspierającym
stanie emocjonalnym, a następnie przecinacie wszelkie emocjonalne
przywiązanie do jedzenia, wody, czegokolwiek, po prostu zmieniając
swój stan emocjonalny na stałe... Ciało dostaje wszystko ze swojego
otoczenia. Produkuje wszystko, jeśli otrzyma taką szansę, będzie
produkować wszystko, czego potrzebuje - to jest moja teoria,
osobista teoria. Jeśli będzie miało szansę, wszystko, czego
potrzebuje weźmie ze środowiska, więc nie musimy produkować
sztucznych środków spożywczych i nabywać nawyku jedzenia, zależności
emocjonalnej. Moje ciało zajmuje się sprawami technicznymi. Moją
pracą jest po prostu żyć i być przykładem, być szczęśliwym...

cdn...