NASZE DOŚWIADCZENIA

DOŚWIADCZENIA W ROKU 2006, 2007 I 2008

(ostatnia aktualizacja 13.12.2022)

W niektórych przypadkach nie byłem w stanie określić dokładnej daty swoich doświadczeń/przemyśleń, dlatego niektóre z nich mogą znajdować się w nie do końca właściwym miejscu (mimo wszystko starałem się umieścić je tam, gdzie być powinny) - dla lepszego rozpoznania oznaczyłem je odpowiednimi kolorami:

Data: Dokładna
Data: Dosyć dokładna
Data: Mniej więcej dokładna
Data: Niezbyt dokładna

[ROK 2006]

-Długie leżenie na plecach w bezruchu (marzec/kwiecień 2006)
Z pewnych przyczyn położyłem się na plecach na łóżku i leżałem na nim w całkowitym bezruchu (cel był taki, aby się w ogóle nie poruszać). Po godzinie było mi już naprawdę ciężko wytrzymać (tak bardzo chciałem się poruszyć)... niemniej jednak nie dawałem za wygraną i wciąż leżałem całkowicie nieruchomy. Po około półtorej godzinie (gdzie już ledwo mogłem to wytrzymać) usłyszałem (w pewnym sensie) w sobie głos, który powiedział: "jeżeli jeszcze trochę tak poleżysz, wzniesiesz kundalini" (osobiście nazywam moje doświadczenie "wzniesieniem tajemniczej energii", a nie "wzniesieniem kundalini" i tak je będę nazywać w następnych opisach). Po około godzinie i 40 minutach moje zmagania były nie do wytrzymania, ale po chwili poczułem niesamowitą ulgę... po owej uldze nie czułem już potrzeby poruszania się, było mi tak błogo... mogłem sobie leżeć i leżeć... już nie czułem tego "napięcia" i nie musiałem "walczyć", aby się nie poruszyć... po kolejnych kilku minutach wstałem i co ciekawe byłem naprawdę odczuwalnie zmęczony tym doświadczeniem przez kolejne kilka dni.

-Wizja piramidy (prawdopodobnie początek kwietnia 2006)
Leżałem na łóżku i przed oczami ujrzałem piramidę (z oddzielonym małym trójkątnym czubkiem, na którym było oko) i zobaczyłem jak z jej czubka wystrzelił biały strumień światła, który poleciał prosto w gwiazdy (w jakąś konstelacje?)
.

-Ścieżka wypełniona światłem (prawdopodobnie 21.04.2006)
Miałem sen, w którym byłem w jakimś zakamarku i nagle ujrzałem pięknie oświetloną drogę... była ona jakby cała pokryta promieniami słońca (gdy nią szedłem czułem niesamowitą radość). Następnie wszedłem do pomieszczenia, gdzie było powiedziane, że musze się wyzbyć pragnień i pożądania. Była tam mocno płacząca staruszka (którą odczytuje jako moje wnętrze) do której przyszedł lekarz... i tak się sen zakończył. Odnośnie tej ścieżki to myślę, że byłem już gotowy na wzniesienie "tajemniczej energii"... a odnośnie staruszki to czuje, że to była zapowiedź wielkiego cierpienia, które na mnie spadnie.

-Metamorfoza umysłu (21.04.2006)
Powiedziałem pewnej osobie, że jestem szczęśliwy, a ów osoba mi odpowiedziała, że mi nie wierzy - niesamowicie mnie to zdenerwowało (aż ze mnie kipiało)... od razu udałem się do łazienki, w której w ciągu ułamka sekundy mój umysł doznał pewnego rodzaju transformacji, co objawiło się zniknięciem wszystkich myśli z mojej głowy! Miałem całkowicie czysty umysł! Zero myśli! Ów przeskok spowodowało zrozumienie, że nikt nie musi mnie doceniać, że jestem wartością samą dla siebie! To była cudowna chwila, byłem w pewnym sensie w błogostanie. Nigdy czegoś podobnego nie doświadczyłem. Następnego dnia myśli powoli zaczęły napływać do mojej głowy, co mnie trochę zaniepokoiło, gdyż stan bez myśli bardzo mi się spodobał.

-Siedzenie prosto (21.04.2006)
Dostałem wskazówkę, aby oczyścić energie, które tworzą się na plecach, gdy się garbimy i dostałem zalecenie siedzenia prosto... więc medytowałem lub siedziałem od 4-10h na dobę codziennie PROSTO! Często bywało tak, że mięśnie na plecach odmawiały posłuszeństwa, ale ja nie dawałem za wygraną. Skupiałem się na punktach na plecach, które bolą. Dodatkowo prosiłem Boga, aby mi wzniósł kundalini tylko wtedy, kiedy będę na to gotowy i będzie to dla mnie całkowicie bezpieczne!


-
Przebieg wzniesienia "tajemniczej energii" (29.04.2006)
Spotkałem się z koleżanką, z którą spacerowałem po lesie. W pewny momencie zaczęły mnie boleć plecy z tyłu na wysokości 2 czakry. Po pół godziny ten ból był coraz wyżej. Po kolejnej pół godzinie rozciągał się ów ból od 2 czakry do 4. Na czakrze serca czułem bardzo mocny ból i dusiłem się. Wdychałem 1/4 powietrza i brak mi było tchu. Do pewnego stopnia bałem się, że się uduszę (nie codziennie ma się taki objaw!). Poszedłem szybko do domu. Byłem cały blady i miałem oczy jakby podbite na fioletowo. Usiadłem wyprostowany przed komputerem i rozmawiałem na gg z kimś, kto się mniej więcej na tym zna (nie znałem jeszcze wtedy Wiesi). Po jakichś 7 godzinach od poczucia bólu energia poszła mi do szyi i czułem, jakbym miał pręt w szyi i jednocześnie poszła mi na boki w barki, co wywołało straszny ból i nie mogłem już rękami ruszyć (szczególnie prawą ręką - miałem tam starą kontuzję barku). Nagle poszła mi energia w ręce, w każdy palec! Owa energia była tak silna, że nie byłem w stanie zgiąć ani jednego palca! Czułem ogromne mrowienie, jakby ktoś mi z milion wat podłączył do obu rąk. To doświadczenie za jakiś czas się powtórzyło (wlania się energii w palce). Następnie energia zbliżała się z szyi do głowy (trochę się obawiałem, co się stanie, gdy dojdzie do etapu głowy)! Gdy energia wlała się do głowy, poczułem jakbym umarł (uczucie jakbym miał zaraz zemdleć i w ogóle... było to skrajnie nieprzyjemne doznanie, które było rozciągnięte w czasie, czyli że trwało i trwało...). Gdy tylko energia wlała się w moją głowę, od razu zrobiły mi się ścieżki (nowe meridiany) do oczu i uszu (idealnie odczułem jak owa energia przeszła tamtymi kanałami). Gdy energia wlała się w moją głowę, zacząłem od razu słyszeć w niej głośny szum. Po 10 minutach lekko przeszło uczucie śmierci. Miałem sporą nadzieję, że otworzę 3 oko, ale nic takiego nie nastąpiło. Po jakichś kolejnych 20 minutach szum w uszach ustał albo zrobił się dość cichy i następnie nastąpiło kolejne wlanie energii w głowę (było to również skrajnie nieprzyjemne). Już wiem, dlaczego ktoś mądry napisał na internecie, że to śmierć tego, co stare, a zarazem narodzenie się na nowo jak feniks z popiołów :) PS. Z tego, co pamiętam, to praktycznie wcale nie czułem pierwszej czakrę z tyłu przy wznoszeniu "tajemniczej energii".

-Zmiany po wzniesieniu "tajemniczej energii"
Od czasu wzniesienia "tajemniczej energii" czuje jakby prąd (energia) przepływała przeze mnie przez cały czas. Jak oddycham to ona płynie silniej, aż mi się gęsia skórka na rękach robi i włosy mi stają dęba (tak jest po dziś dzień). Przez 2 tygodnie miałem problemy z prawym barkiem, bo nie mogłem nim właściwie ruszać z bólu... chodziłem w tym czasie bardzo sztywno (jakbym kija połknął)... to utrudniało mi spanie... na szczęście po tych dwóch początkowych tygodniach zaczęło się to zmieniać. Dzień po wzniesieniu "tajemniczej energii" miałem fioletową dłoń z bólu! Energia idzie przede wszystkim po układzie nerwowym i prawdopodobnie to jest przyczyną wielu niedogodności. Czułem w tym okresie różne bóle, kłucia, zawroty głowy, byłem bliski omdlenia wiele razy, miałem telepanie fizyczne, fale zimna i gorąca. Wszystko to się rozpoczęło po wzniesieniu "tajemniczej energii" (proces transformacji). Przez 1,5 miesiąca od wzniesienia "tajemniczej energii" medytowałem właściwie przez cały czas. Zacząłem mieć sny symboliczne (których wcześniej nie miałem) i różne wizje przed zamkniętymi oczami. Często mam ukazane symbolicznie we śnie co mnie czeka w najbliższej przyszłości np. ciężkie kilka następnych dni. Czasami śni mi się Jezus lub Maryja. Widziałem również przed zamkniętymi oczami rozkwitającą białą lilię (symbol czystości) oraz czerwoną różę (symbol miłości i rozkwitu czakry serca). Mój umysł jest coraz bardziej czysty z każdym dniem. Coraz częściej doświadczam pustki w umyśle, jakby wszystko swobodnie płynęło - jest to często połączone z błogością (czysty stan umysłu).

-Uzupełnienie objawów związanych z wzniesieniem "tajemniczej energii"
Kilka miesięcy po wzniesieniu "tajemniczej energii" odczuwałem silne nagromadzenie energii w głowie, zwłaszcza na nosie i 3 oku. Na nosie czułem energie na jego górnej części (bliżej oczu) i po jego bokach (mrowienie + ucisk [ucisk odczuwałem zawsze, mrowienie niekoniecznie]). Czasem czuje jakieś szczypanie na głowie, jakby energie wychodziły na zewnątrz. Zdarzają się też bóle w szyi, jakby coś się przepychało i jakbym miał piłkę w gardle. Często bywało tak, że gdy nagromadzi mi się bardzo wiele energii w głowie, to czuje się w depresji i jakby ktoś mnie czymś ogłuszył. Nagromadzenie energii jest nieprzyjemne, bo człowiek czuje się wtedy trochę otępiały i nie ma ochoty na robienie czegokolwiek. Zdarza się czasem, że czuje ból w uchu jednym lub drugim, jakby energia się przeciskała (niekiedy bywa to bolesne). Wiele razy mi się kręciło w głowie albo miałem uczucie, jakby ktoś mnie uderzył młotkiem w łeb i świat wirował mi przed oczami. Czasem nie mogę zbyt długo stać w jednym miejscu, bo mam zawroty głowy i muszę usiąść. Często boli mnie kark (tył szyi)... tam energie się mocno przeciskają. Gdy rozkwitała mi czakra serca (z przodu), to czułem bardzo mocny ból w niej, jakby ktoś mi wbił nóż w czakre. Tak było przez kilka dni. Jak się pochylałem, to zaczynałem się dusić - takie dziwne odczucie. Czasem bolała mnie też 3 czakra z przodu. Często bolą mnie plecy między łopatkami jakby ktoś mi coś tam wbijał, czasem nie można wysiedzieć z bólu np. na lekcjach. Nawet jak się pochylam czy siedzę prosto, to ból się nie zmienia. Czasem też zatykają mi się uszy. Czasem mam też jakby "dziurę" w szyi i czuje się tam bardzo sucho (przełykanie śliny lub napicie się czegoś nic nie pomaga), jakby mi coś tam wyrwało część ciała energetycznego. PS. Energia, która przeze mnie przepływa płynie od 1 czakry w górę wypływając głową i rękami oraz płynie w dół, wypływając stopami.

-Kosmici operują (prawdopodobnie druga połowa 2006 roku)
W stanie pomiędzy rzeczywistością a snem odwiedzili mnie kosmici (było ich około 3-5). Byli niscy i trochę wyblaknięci (koloru zielonego) - była to rasa szaraków. Przy pierwszym spotkaniu grzebali mi przy trzecim oku. Za kolejne kilka tygodni ponownie mnie odwiedzili (również w większej ilości), tym razem majstrowali coś przy mojej 4 czakrze - na szczęście podczas tej "operacji" zorientowałem się, że jestem atakowany i zacząłem się im wyszarpywać (z paraliżu, którym mnie objęli), co spowodowało, że zaczęli uciekać w "podskokach" przez balkon (ci kosmici byli koloru kremowego i mieli około 30 cm) - przez kolejne trzy dni strasznie bolała mnie 4 czakra. Dodam jeszcze, że w mniej więcej tym właśnie czasie miałem wizje czerwonej róży i białej lilii.


-Para za drzewem (30.10.2006)
Przed zaśnięciem przed zamkniętymi oczami zobaczyłem dwa drzewa, a między nimi znajdował się mężczyzna i kobieta (wszystko było utrzymane w bajkowym klimacie). Oboje weszli za drzewo i po chwili zza niego wyszli; na głowie mężczyzny pojawiła się korona, a na głowie kobiety bodajże diadem (ale absolutnie pewien tego teraz nie jestem). Gdy otworzyłem oczy na zegarze była 22:50 (obie wskazówki znajdowały się na jedenastce) (ta wizja kojarzy mi się z połączeniem energii męskiej i żeńskiej).

-Rozkwitająca róża (01.11.2006)

Zobaczyłem fizycznie otwartymi oczami rozkwitającą czerwoną róże na moim biurku.

-Jezus i jego szata (19.11.2006)
Miałem sen, w którym Jezus klęczał i modlił się zsyłając na swoją czakrę korony białą energię - po chwili jakiś głos powiedział "i jego szata pojaśniała" i wtedy stała się ona o wiele jaśniejsza.

-Aniołowie (19.11.2006)
Miałem sen, w którym widziałem pewną pocztówkę, na której zobaczyłem modlącego (klęczącego) anioła, który był w białej szacie, która miała (z tego co pamiętam) pewne złote ozdóbki. Następnie ujrzałem dwóch aniołów (na owej pocztówce), którzy byli w biało złotych strojach i byli skierowani w moją stronę; trzymali w dłoniach wielki garnek, w którym było bardzo dużo szczero złotych monet, które wysypywały się na ziemię. Przy następnym spojrzeniu na pocztówkę zobaczyłem jakby "Archanioła"... spojrzałem na dół pocztówki, a tam drukowanymi złotymi literami pisze moje imię oraz jedynie kawałek mojego nazwiska (moje nazwisko nie zmieściło się na tej pocztówce - zmieściły się tam jedynie trzy pierwsze litery). Z tego co pamiętam miałem piękne niebieskie oczy. Miałem na sobie pewnego rodzaju białe futro oraz złote ozdoby. Wyglądałem na pewnego siebie oraz miałem dobrą posturę. Widać było ode mnie mądrość. Miałem identycznie skierowaną rękę (prawą) do ludzi, jak jest na zdjęciu "Jezu ufam Tobie". Na obu policzkach miałem jasnoniebieskie łuski.

-Trzecie oko (prawdopodobnie rok 2006 lub 2007 lub wcześniej)
Obudziłem się i zgiąłem w pół - zobaczyłem przed sobą swoją twarz (która była bardzo uśmiechnięta), a na niej widziałem jasnoniebieskie koło (wypełnione tym kolorem) tam, gdzie znajduje się trzecie oko (lekko zachodziło na nos i na czoło).

-Bicie i ukoronowanie (prawdopodobnie rok 2006 lub 2007)
Miałem sen, w którym znajdowałem się w swoim mieszkaniu - nagle ktoś zapukał do drzwi, otworzyłem je i zostałem przez pewną postać zaatakowany - po pewnym czasie zamknąłem owe drzwi, ale ponownie ktoś zapukał, gdy je otworzyłem, ponownie zostałem zaatakowany (walczyłem z kimś agresywnym); za trzecim razem zdarzyło się to samo, ale ostatecznie uderzyłem tą atakującą mnie postać w nos, co spowodowało jej zniknięcie. Po chwili znalazłem się na korytarzu przed drzwiami wejściowymi i zobaczyłem wielu ludzi na wprost mnie, na przedzie byli moi dobrzy znajomi, jeden z nich trzymał w swoich rękach niebieską koronę, którą mnie ukoronował.

-Złote słońce (prawdopodobnie rok 2006 lub 2007)
Miałem sen, w którym malowałem na białej kartce pędzlem (używając złotej farby) złote słońce (było ono bardzo piękne i promieniowało światłem).

[ROK 2007]

-Jezus i góra (15.01.2007)
Widziałem wielką górę, na którą (pod stromym kątem) wjeżdżali ludzie na motorze, ale tylko jednemu udało się wjechać na jej szczyt (co było ogromnym wyczynem). Ja stałem na samym szczycie z mamą i zobaczyłem swój dom (nie pamiętam, gdzie on dokładnie się znajdował w tym śnie). Jak stałem na tej górze z nieba spadł pod moje nogi kłos (powiększonych rozmiarów). Później zobaczyłem Jezusa w oknie, który powiedział (o ile dobrze pamiętam) "Chodźcie to was pobłogosławię" i ja z mamą poszliśmy w Jego kierunku.

-Czarny domek (prawdopodobnie 16.01.2007)
Miałem sen, gdzie w początkowej jego fazie znajdowałem się w czarnym pokoju (który stanowił zarazem całe mieszkanie) - byłem w nim skulony i bity przez jakiegoś czarnego osobnika. Pamiętam, że po pewnym krótkim czasie ujrzałem siebie stojącego na zewnątrz (byłem bardzo szczęśliwy z tego faktu). Widziałem tego (bijącego mnie wcześniej) osobnika jak stoi w swoim całkowicie zniszczonym czarnym domku! Następnie szedłem w kierunku mojego (prawdziwego) domu i nagle wszystko zostało wypełnione jakby światłem słonecznym (w tym momencie sen zaczął odbywać się w zwolnionym tempie), a z nieba zaczęły lecieć płatki kwiatów (czułem się bardzo szczęśliwy); pamiętam również, że na drzewach widziałem małe zielone listki.

-Odnowione mieszkanie (17.01.2007)
Miałem sen, w którym na dworze była piękna pogoda, a na drzewach były duże zielone liście (widziałem również na dworze różne kamienie szlachetne) - po chwili zobaczyłem siebie w swoim mieszkaniu, które było całkowicie odnowione (były między innymi nowe piękne okna)! W domu moja mama kłóciła się z moją siostrą, aż w końcu zaczęły się bić. Ja po chwili popatrzyłem na swoje ręce ze zdumieniem, tak jakbym doznał jakiejś głębszej transformacji (otworzenie się 3 oka?) - w tym momencie moja siostra z mamą przestały się kłócić i w ciszy i w wielkim zdumieniu zaczęły się na mnie patrzeć.

-Woda / ocean, chwila teraźniejsza (24.01.2007)
Coraz częściej doznaje uczucia błogości z faktu przebywania w chwili teraźniejszej. Czuje jakby moją głowę wypełniała woda, jakby był tam ocean, który po przechyleniu głowy się "przelewa". Gdy mam czysty umysł, to ocean jest spokojny, lecz gdy pojawiają się w nim myśli, pojawiają się i fale. Czasem zatracam się w chwili obecnej i trwam w "nieskończoności" (staje się nią całkowicie pochłonięty) - odczuwam w tego typu chwilach przyjemną błogość... lecz mam także wrażenie, że nie jestem jeszcze do końca przyzwyczajony do przebywania w chwili teraźniejszej przez cały czas.

-Kielich (27.01.2007)
Miałem sen, w którym zobaczyłem srebrny kielich z krwią i usłyszałem głos, który powiedział: "moja i twoja krew to jedno".

-Myśli, zmysły, koncentracja (18.04.2007)
Wyrobił mi się nawyk obserwowania swoich myśli (gdy pojawiają się one w moim umyślę odruchowo się im przyglądam). Jestem coraz mocniej świadomy tego, co dzieje się wokół mnie, gdyż moje zmysły nie są już tak zamulone. Zauważyłem również, że poprawiła mi się koncentracja.

-Wycinanie myśli (prawdopodobnie kwiecień-maj 2007)
Co jakiś czas przychodzi moment, w którym nagle wycinane są wszystkie myśli z mojej głowy, wtedy wpadam w stan pustki - to doświadczenie zdarza się co jakiś czas i mam je od dobrych kilku miesięcy.

-Widzenie w ciemnościach (przed majem 2007, ale nie wiadomo kiedy)
Pewnego razu, gdy leżałem na łóżku z zamkniętymi oczami, a w pokoju było bardzo ciemno, nagle zobaczyłem swój pokój jakby przez noktowizor. Wszystko było jasne, szczególnie przedmioty, a sam obraz był jakby lekko pixelowaty. Coś ewidentnie się we mnie uruchomiło... natomiast było to pojedyncze doświadczenie. Nawet przez kolejne 10 lat nie miałem czegoś podobnego.

-Wizja zmiany linii brzegowych świata (przed majem 2007, ale nie wiadomo kiedy)
Siedziałem w biały dzień na fotelu i spojrzałem przez okno na niebo i nagle jakby obraz się przybliżył i zobaczyłem na niebie mapę świata zrobioną ze światła. Widziałem obie Ameryki (Północną i Południową) równo pod sobą, widziałem Afrykę w niezmienionym stanie, widziałem jakby część Norwegii, Szwecji i okolic, które były pod wodą - były w tej okolicy pewne wyraźne zmiany linii brzegowych, ale nie pamiętam jak mocne; widziałem również Polskę, w północnej jej części unosił się jakby "dym"... to samo tyczyło się północnych Niemiec - ten "dym" nad Polską miał szerokość około 1/3 szerokości kraju, więc był całkiem spory. Z tego co pamiętam również z "połowa" Chin i Rosji była pod wodą, ale wizja trwała krótko, więc szczegółów nowej linii brzegowej nie jestem w stanie podać. Ta spontaniczna wizja mnie mocno zaskoczyła - niestety nie spojrzałem na Australię i okolice. Tak czy siak wizja mówi wyraźnie o tym, co nas czeka w przyszłości, zapowiadają się na świecie mocne zmiany linii brzegowych - dla Polski raczej też nie będzie to dobry czas, szczególnie dla jej północnej części.

-Wizja najbliższej przyszłości (przed majem 2007, ale nie wiadomo kiedy)
Byłem na dworze (była ładna pogoda) - nagle doznaję wizji, która przesłania mi to, co normalnie się widzi i widzę w idealnym odwzorowaniu dokładnie to samo miejsce, w jakim jestem (chociaż obraz był jakby nasiąknięty "światłem") i po chwili widzę pewną osobę ubraną w garnitur, która przechodzi obok mnie; po chwili wizja się kończy, a ja odzyskuje normalne widzenie. Około 10 sekund później przeszła koło mnie dokładnie ta sama osoba w garniturze, jaką widziałem w swojej wizji!

-Twarz Jezusa (30.05.2007)
Obudziłem się w nocy i zobaczyłem fizycznie otwartymi oczami na krześle twarz Jezusa, któremu mocno leciała krew z oka i boku głowy (ogólnie rzecz ujmując twarz Jezusa była mocno zakrwawiona). Wiele razy tej nocy wstawałem, a mimo to owa wizja twarzy Jezusa nie znikała (mogłem jej się przez długi czas przyglądać). Później zobaczyłem jakby Maryję (była odwrócona tyłem, widziałem jedynie jej chustę na głowie), która przytula się głową do głowy Jezusa (jakby go pocieszała).

-Duszenie i pobicia we śnie (atak) (07.06.2007)
Zobaczyłem za moją głową przezroczystą postać. Zaczęła mnie dusić i to pomimo faktu, że byłem obudzony! Czułem jak jej ręce zaciskają się wokół mojej szyi, ale udało mi się ją powstrzymać i o dziwo zachowałem spokój. Tego typu postacie bardzo dbają o swoją prywatność, więc się kamuflują, abyśmy nie mogli zobaczyć ich prawdziwego oblicza. PS. Zdarzają mi się również ataki, gdzie jestem bity po twarzy (jest to dość realne doznanie) - na ogół zasłaniam się przed ciosami rękoma.

-Tarot (02.07.2007)
Byłem u osoby, która postawiła mi tarota wykładając na stół 4 karty:
1 karta (symbolicznie ukazana czarnym kolorem niska mocno zgarbiona postać)
- ten symbol kojarzy mi się z moją babcią, z którą niełatwo było żyć, a była w ten sposób pochylona (moja babcia zmarła 14.03.2012 - od dnia jej śmierci przez kolejne 10 miesięcy bez przerwy codziennie paliłem za nią świeczki - jedynie dwukrotnie płomień mi zgasł, nie zachowując ciągłości w tym okresie). Dodam jeszcze, że moja mama 20.07.2014 nad ranem miała bardzo ważny sen, a w tym śnie moja babcia stała w drzwiach wejściowych do naszego mieszkania, była jakby z 50 lat młodsza, miała na sobie białą czystą koszulę, a jej twarz była spokojna - czy to znaczy, że już moja babcia została w pełni oczyszczona? Nie jestem tego pewien, ale na pewno był to znaczący sen. Bywało, że moja babcia po swojej śmierci pojawiała się w moich snach, ale żaden nie był tak znaczący, jak sen mojej mamy opisany powyżej.
2 karta (symbolicznie ukazana czarnym kolorem postać, która w ręku trzyma czarny prostokąt, który jest wzięty w kółko, które jest przekreślone czarną linią)
- możliwe, iż ten symbol oznacza jakiś mój brak balansu - w moim odczuciu może tutaj chodzić między innymi (ale nie tylko) o remont całego mieszkania, jaki przechodzę od 05.02.2013. Z grubsza zakończył się on w lutym 2014 roku, a w 100% dopiero w listopadzie (remont to na pewno pewien symbol odnowienia / oczyszczenia, ale również jest powiązany z pewnym wysiłkiem / trudem).
3 karta (słońce z promieniami)
- jakieś oczyszczenie?, uwolnienie od demonów? zakończenie spraw, które mi w życiu ciążyły?
4 karta (symbolicznie ukazany czarnym kolorem ludzik z rękami podniesionymi do góry będący w euforii otoczony dookoła siebie żółtą/złotą aurą)
- we śnie tarocista wykrzyknął, że to super karta (domyślam się, że chodzi tutaj o uwolnienie się od jakichś życiowych ciężarów i osiągnięcie większej życiowej wolności).

-Na skraju przepaści - pustka (25.07.2007)
Od dawna czuje wewnętrzną pustkę, która wypełnia moje kości, ciało, umysł. Również mam wrażenie, że wypełnia całą przestrzeń poza mną i rozciąga się w nieskończoność we wszystkich kierunkach. Jest wieczna i od zawsze w tym samym miejscu. Nigdy nie było początku ani końca pustki (nie ma granic). Wydaje się, jakby było się w jej samym centrum i jakby wszystko od nas równomiernie rozciągało się we wszystkie strony aż po nieskończoność. Czuje tą pustkę prawie namacalnie (to bardzo silne odczucie). Gdy patrzę na liście na drzewach, które owiewa wiatr i mam całkowicie pusty umysł czuje właśnie tą przenikającą pustkę, która jest wszędzie i przenika wszystko... jakby wszystko umierało co chwile i naradzało się na nowo. Jakby każda chwila była wyjątkowa i już nigdy nie miała się więcej powtórzyć.

Będąc idealnie w chwili teraźniejszej przeważnie czuje smutek patrząc na cokolwiek. Czysty umysł nie daje mi szczęścia - czuje wewnętrzny ból, gdyż nie mogę w pełni wejść we własną samotność i nie mogę jeszcze odrzucić tego, co mnie trzyma przed wejściem w tą nieskończoność. Wchodzenie w stan pustki wygląda trochę tak, jakby się umierało co chwile i naradzało ponownie... wiele razy trzeba "umrzeć" i wiele razy należy się "odrodzić". Każda pojedyncza śmierć to śmierć pewnej cząstki nas samych, a odrodzenie się to wejście bardziej w stan "pustki" lub zdobycie większego (głębszego) zrozumienia. To taki proces aż wszystko, co nie potrzebne, wszystko, co nas jeszcze trzyma przed wejściem w nieskończoność umrze w całości, gdy tak się stanie, wtedy po raz ostatni narodzimy się na nowo jak feniks z popiołów.

Gdy trwasz w chwili teraźniejszej, nie możesz uciec w przeszłość czy w przyszłość... po prostu nie masz wyboru, musisz trwać i być świadom. To trochę jak "więzienie" z którego już nie ma wyjścia. Gdy człowiek staje się świadomy, musi trwać w tym stanie, gdyż jego umysł zbyt mocno się zmienił (im mocniej się zmieni, tym mocniej będzie w chwili teraźniejszej i tym trudniej będzie mu powrócić do poprzedniego stanu sprzed prób oczyszczania umysłu, co prawdopodobnie będzie już zdecydowanie niemożliwe i niechciane przez taką osobę). Jest to osiąganie wolności poprzez całkowitą zagładę dużej części siebie, ta część musi w całości umrzeć, aby z pustki czerpać całkowitą radość. Kiedyś pewien mistrz duchowy powiedział: "Trzeba być Pustym, aby być Pełnym". Na chwile obecną pustka wywołuje we mnie smutek, jakby tęsknotę za czymś, ale zarazem wywołuje we mnie radość z faktu, że ona jest wieczna, że nie przemija, że zawsze tam będzie i nigdy nie zniknie.

Dodam jeszcze, że wiele razy miałem problemy z oddychaniem, ponieważ nie mogłem uciec od chwili teraźniejszej, musiałem oddychać świadomie, gdyż miałem oczyszczony umysł i w żaden sposób nie mogłem go zapełnić, ani w żaden sposób uciec przed byciem świadomym. Wiele razy miałem dość tej świadomości i czystego umysłu, ale gdy już się wejdzie na pole i podleje nasionko, to nie ma już odwrotu, nasionko zaczyna umierać i nowe życie zaczyna z niego wyrastać.

Czuje się trochę tak, jakbym stał na skraju przepaści. Jedną nogą jestem już w szczęściu, które płynie do mnie z pustki (z wieczności), a druga noga mnie jeszcze trzyma w świecie materialnym - to wywołuje we mnie ból psychiczny. Chciałbym być wolny od lęku, religii, od wszystkiego, co mnie ogranicza i nie pozwala w pełni cieszyć się doświadczeniem płynącym z pustki.

-Druga metamorfoza umysłu (02.08.2007)
Wieczorem doznałem jakiegoś dziwnego oczyszczenia umysłu. Zdarza mi się to drugi raz w życiu (pierwszy był 21.04.2006). Metamorfoza trwała od kilkunastu sekund do kilku minut. Co ciekawe owa "metamorfoza" odbyła się dokładnie w tym samym miejscu, co za pierwszym razem, czyli przed lustrem. Mój umysł niesamowicie się oczyścił - poczułem jak "spadam" w wieczność - nie trzymałem się już krawędzi...

-Paraliż (atak) (18.08.2007)
W nocy znalazłem się w stanie pomiędzy rzeczywistością a snem - w tym stanie spojrzałem na pewnego kwiatka, który znajdował się u mnie w pokoju i zobaczyłem tam pewnego ducha, który obrócił w moim kierunku głowę i zaczął się na mnie gapić - gdy się na niego patrzyłem wytworzony został we mnie strach, który doprowadził do paraliżu całego mojego ciała (dodatkowo odczuwałem wibracje na całym ciele) - po chwili z całych sił zacząłem wyrywać się z tego stanu, aż kilka chwil później się wybudziłem.

-Głębsze ekstazy powiązane z cierpieniem (przemyślenie było napisane najprawdopodobniej pomiędzy 18.08.2007 a 30.09.2007)
Od dłuższego czasu gdy "tajemnicza energia" wdziera się w moją głowę oraz w liczne kanały energetyczne gromadząc się tam w dużej ilości doznaje dziwnej ekstazy, która jednocześnie jest połączona z cierpieniem, które jest wywoływane przez owo nagromadzenie się energii. Wydawałoby się, że stan niby nieprzyjemny, ale jednak z mózgu płynie wielkie uwielbienie Boga, a z serca płynie miłość i współczucie, które promieniuje z wnętrza na zewnątrz (miałoby się ochotę obdarować tą miłością wszystkie żyjące istoty). Przypomina mi to bardzo mocno osoby święte, które zastygały w bezruchu wpatrzone w np. wizerunek Jezusa (niekiedy doznawały osobistych wizji będąc w tego typu stanie). Często właśnie podczas takiego "zamulenia energetycznego" w głowie (wynikającego z nagromadzenia się energii) zastygam w bezruchu i trwam pogrążony w ekstazie i ogromnej miłości... ten stan się stale pogłębia. Jestem pewien, że wszystkie ekstazy, których doznaje, powiększają moją miłość do Boga.

-Jezus i Maryja (30.09.2007)
Gdy zasypiałem zobaczyłem twarz, która w połowie składała się z twarzy Jezusa, a druga połowa z twarzy Maryi - taka twarz z dwóch twarzy - po chwili owa twarz była mi pokazywana z różnych pozycji.

-Trzecia metamorfoza umysłu (01/02.10.2007)
W nocy gdy zasypiałem doświadczyłem kolejnej metamorfozy umysłu. Było to inne doświadczenie niż za dwoma pierwszymi razami - wtedy nastąpiło jedynie oczyszczenie ze wszystkich myśli i osiągnięcie stanu ciszy, natomiast tym razem dodatkowo poczułem jakieś "bąbelki" w umyśle - koniec końców poczułem się lekki i jeszcze bardziej "pusty" wewnętrznie, jakbym miał zaraz unieść się w powietrzu. Czułem w sobie głęboki spokój i głęboką przyjemność płynącą z mojego umysłu.

-Wizja przed zamkniętymi oczami (15.11.2007)
Gdy leżałem rano w łóżku, doznałem wizji przed zamkniętymi oczami. Ukazał mi się kosmos, różne planety - wszystko było w kolorze i w bardzo dobrej jakości. Następnie zobaczyłem siebie siedzącego z podobno moją dziewczyną w kinie (nie mam obecnie dziewczyny - natomiast w tej wizji było dokładnie widać rysy naszych twarzy, więc może to zapowiedź przyszłości? - jeżeli wizja nie wyparuje mi z głowy, to prawdopodobnie będę mógł ją rozpoznać na ulicy - nie wykluczam również tego, że to widzenie może mieć jakieś inne znaczenie, bardziej symboliczne). Następnie przed oczami pojawiły mi się ogromne białe drzwi, które się przede mną otworzyły - wszedłem przez nie i znalazłem się na środku pokoju - zobaczyłem tam ludzi, którzy przywitali mnie z ogromną radością; następnie przeszedłem przez kilka kolejnych tego typu drzwi (które również były białe) i jak otworzyłem ostatnie, to znowu powitali mnie mili ludzie i poczułem, że to jest mój pokój i usiadłem na krześle (na stoliku naprzeciwko mnie był posążek Maryi w kolorze białym). Ostatnią wizją było, jak ktoś wspina się na bardzo strome wzniesienie (jak mniemam, symbolizuje to dalszą pracę nad sobą, która będzie wymagać ode mnie wysiłku), a następnie widziałem kogoś, kto odgania od siebie muchy (jak mniemam, symbolizuje to dalszą walkę z "negatywnymi energiami"). Po tych wizjach doświadczałem bardzo silnych wibracji na moim ciele, jakby ktoś podłączył mnie do prądu. Mogłem kontynuować ten stan, ale bolało mnie coś w okolicy czakry serca i wolałem powoli go zakończyć.

-Widzę drzewo, ale czy to drzewo? (02.12.2007)
Od wielu miesięcy doświadczam pewnego stanu, w którym, gdy patrzę np. na drzewo to pomimo że wiem, że jest to drzewo, to tak naprawdę go (w pewnym sensie) nie widzę, gdyż widzę jedynie "coś" co wzbudza mój podziw... tak jakbym widział to "drzewo" po raz pierwszy, bez moich wyobrażeń (filtrów) na jego temat. Wszystko, na co się patrzę, wydaje mi się nadzwyczajne, gdyż patrzę na rzeczywistość bez zniekształceń (bez moich wyobrażeń na jej temat). To samo tyczy się dźwięków, które do mnie docierają. Niezależnie czy są to odgłosy samochodów, ludzi, czy ptaków, wszystko wydaje się być na swój sposób fascynujące.

-Oczyszczanie karmiczne żywych i zmarłych (19.11.2007-03.12.2007)
Przez 15 dni przeprowadzałem codzienne modlitwy + palenie świec za osoby z mojej rodziny (żyjące i te, które już odeszły) oraz w sprawie oczyszczenia ostatnich 7 pokoleń mojego drzewa genealogicznego. W ciągu tych 15 dni wiele razy śniły mi się osoby, za które się modle.

-Kolce wbijane w głowę (04.12.2007)
Od jakiegoś czasu doświadczam jakby wbijania kolców w moją głowę - szczególnie po bokach czy w okolicy skroni - jest to dość bolesne, ale nie trwa na ogół zbyt długo - przeważnie odczuwam "wbijanie" pojedynczego kolca, a niekiedy kilku jednocześnie. Niekiedy pozostaje po tym doświadczeniu przez jakiś czas bolesny ślad na głowie (pewnego rodzaju "bąbel" / "wypustka"). Ewidentnie to doświadczenie kojarzy mi się z doświadczaniem "korony cierniowej".

-Paraliż i demoniczne byty (07.12.2007)
W nocy wszedłem w stan pomiędzy rzeczywistością a snem (co ostatnio dość często mi się zdarza) i usłyszałem bardzo głośne szczekanie psa do mojego prawego ucha (samego psa nie widziałem) - gdy usłyszałem jego szczekanie, to automatycznie mnie sparaliżowało (od pasa w górę) - nie byłem w stanie poruszyć ani rękami, ani głową. Zacząłem się z całych sił szarpać, aż w końcu udało mi się wyjść z tego stanu. Po ponownym pójściu spać znowu wszedłem w stan pomiędzy rzeczywistością a snem - tym razem nie było szczekania, lecz jakiś "byt" usiadł na mojej klatce piersiowej i znowu mnie sparaliżowało - poczułem przy tym doświadczeniu utratę energii (trochę się wystraszyłem). Gdy się obudziłem, nie miałem ochoty zasypiać, gdyż bałem się, że ponownie zostanę zaatakowany. Koniec końców zasnąłem... i znowu wszedłem w stan pomiędzy rzeczywistością a snem, ale tym razem nikt mnie w tym stanie nie atakował.

-Poprzednie wcielenia (14.12.2007)
W okresie do dwóch lat wstecz zdarzało mi się mieć sny, które nawiązywały do moich poprzednich wcieleń - na ogół były to sny, które ukazywały moją śmierć, która była "emocjonalnie bolesna" i wymagała oczyszczenia (niekiedy właśnie sen o niej był formą oczyszczenia, co było odczuwalne i we śnie i po przebudzeniu się, jako głęboka ulga).

-Zasypianie w błogostanie (21.12.2007)
Od jakiś kilku dobrych miesięcy, gdy zasypiam, jestem w stanie bardzo głębokiego relaksu i ciszy. Jest to tak głęboki stan, że mogę leżeć w pełni świadomy w jednej pozycji bez jakiegokolwiek poruszania się - mój mózg w tym czasie jest w pełni skupiony na błogostanie, który odczuwam. Jeżeli poczuję potrzebę, zmieniam pozycję i kontynuuje doświadczanie owego błogostanu, będąc cały czas w bezruchu. Czuje się w tym stanie bardzo mocno zjednoczony z Bogiem i z otoczeniem.

-Układanka (prawdopodobnie druga połowa 2007)
Kilka dobrych miesięcy temu, gdy w nocy znalazłem się pomiędzy rzeczywistością a snem widziałem w swoim pokoju porozrzucane puzzle. W jednym z tego typu snów widziałem małą układankę, która była ułożona w 90% oraz dużą układankę, która miała ułożoną jedynie ramkę, a resztę puzzli było porozrzucanych (miałem dwa tego typu sny). Około grudnia 2007 miałem kolejny (trzeci) sen o układance, która była ułożona w 25%. Ewidentnie muszę jeszcze dokończyć układanie jakichś moich spraw życiowych, czy czegoś w ten deseń.

-Ciemna energia widziana kątem oka (prawdopodobnie w 2007 roku lub ewentualnie na samym początku 2018, lecz nie jest to pewne)
Gdy siedziałem przed komputerem, kątem oka zobaczyłem przelatującą koło mnie ciemną energię (nie większą niż płyta CD). Ostatnio również po przebudzeniu ze snu, gdy byłem "gnębiony" moje oczy ujrzały czarną energię oddalającą się ode mnie w szybkim tempie.

[ROK 2008]

-Tajemnicze dźwięki w głowie (styczeń-luty 2008)
Na przestrzeni stycznia-lutego 2008 doświadczałem różnego rodzaju dźwięków w głowie (w biały dzień) np. dźwięk domofonu (10.01.2008), dźwięk tłuczącego się wazonu (~16.01.2008), dźwięk przebijanego balonu (21.01.2008), dźwięk łamanych gałęzi (końcówka stycznia 2008) oraz odgłos upuszczanej tacy (początek lutego 2008). Ten dźwięk jest bardzo wyraźny, pojawia się jakby w samym środku głowy, całościowo ją wypełnia i na pewno nie pochodzi z zewnątrz.

-Energetyczne "pioruny" (17.01.2008)
Co jakiś czas (niecodziennie), zdarza mi się, jakby ktoś we mnie jakimś piorunem strzelił, co powoduje u mnie pewnego rodzaju niekontrolowane spięcie mięśni (jakby mnie ktoś poraził prądem) - trwa to około sekundy. Na ogół takich "strzałów" jest od kilku do kilkunastu pod rząd co jakiś czas (nie ma to nic wspólnego z demonicznymi atakami).

-Muchy (18.01.2008)
Jakieś kilka miesięcy temu w stanie pomiędzy rzeczywistością a snem widziałem w swoim pokoju bardzo dużo much - takich doświadczeń miałem więcej - ewidentnie coś złego się przy mnie kręci.

-Wbijanie igieł (19.01.2008)
Od czasu do czasu czuje jakby w czubek głowy lub jeden z palców wbijała mi się igła (nie ma to nic wspólnego z demonicznymi atakami).

-Figurka Maryi (26.01.2008)
Gdy obudziłem się w nocy, zobaczyłem na swojej poduszce z prawej strony białą figurkę Maryi (nie spałem na tej poduszce, ona jedynie tam leżała). Figurka Maryi miała około 5-7cm i była cała biała. Popatrzyłem sobie trochę na ową figurkę i poszedłem spać. Gdy się obudziłem ona dalej tam była! Jeszcze kilka razy tej nocy się budziłem i za każdym razem mogłem się na nią patrzeć... lecz po pewnym czasie zaczęła blaknąć, aż znikła zupełnie. Miałem tej nocy również pewien ciekawy sen związany z tym doświadczeniem - pokazała mi się biała figurka Maryi, która nagle przemieniła się w białego gołębia (o tych samych rozmiarach).

-Siedzący Jezus (22.02.2008)
Widziałem we śnie Jezusa, który siedział na schodkach jakiegoś domku (Jego krzyż był o niego oparty), widać było, że jest On wewnętrznie szczęśliwy. Nie musiał dźwigać swojego krzyża... odpoczywał i cieszył się chwilą.

-Białe pioruny uderzają w mój mózg (początek marca 2008)
Miałem sen, w którym był pokazany najprawdopodobniej mój mózg, w który uderzały białe pioruny, które rozchodziły się po nim pewnego rodzaju zygzaczkami w każdym kierunku.

-Oczyszczanie spraw finansowych (15-22.03.2008)
W tym czasie przeprowadzam oczyszczanie (7 dni + 1 dzień), które ma na celu oczyszczenie spraw finansowych, które nie zostały uregulowane przez mojego nieżyjącego już tatę.

-Jezus mnie oczyszcza złotym światłem (26.03.2008)
Zobaczyłem we śnie świetlistego Jezusa całego ze złota i w kuli (aurze) światła. Stałem w oddali patrząc się na Niego. W pewnym momencie z Jego "wnętrza" wystrzeliły pociski i zabiły wszystkich złych ludzi, którzy byli na około. Jeden z pocisków trafił również i mnie, ale nie był w stanie mi nic poważnego zrobić (jakbym miał ubranie ochronne). Następnie pokazała się bestia z czerwonymi oczami, w których były jakby pioruny... i nagle z niej wyszedł Jezus, co spowodowało jej zniknięcie. Po chwili jakiś głos powiedział słowo "CIAŁO" (prawdopodobnie był to głos Jezusa) i z Jezusa wyszła fala światła rozchodząca się w każdym kierunku. Gdy przeszła przeze mnie, poczułem niesamowitą miłość i spokój! Było to tak piękne uczucie, że nie ma niczego, do czego można byłoby je porównać! Ziemski stan zakochania jest niczym przy tego typu doświadczeniu! To jakby ostateczna nirvana... niesamowity błogostan wypełniający całe ciało. Niestety tylko około dwóch sekund czułem ten stan, po czym sen się zakończył. Teraz gdy to pisze, dalej czuje oczyszczający wpływ owej fali! Czuje jakby ta energia była w moim ciele (jakby mnie wypełniała), choć nie czuje tego błogostanu co podczas jej przejścia przeze mnie, ale czuje w sobie czystość i lekkość - mam wrażenie, że owa energia mnie w dużym stopniu oczyściła. W filmie "Przebłysk wieczności" główny bohater doświadcza tego samego, czego ja doświadczyłem. Również Jezus przesyła przez niego owe fale światła (ja doświadczyłem jedynie jednej tego typu fali)! Tam jest to bardzo dobrze ukazane - jeżeli ktoś chce lepiej zrozumieć, czego doświadczyłem, to właśnie w tym filmie to znajdzie.

-Tunel i oko (29.03.2008)
Leżąc w łóżku z zamkniętymi oczami przyglądałem się temu, co mi się przed nimi pojawi. Na początku widziałem słabe kolorki i czarne tło. Nagle zacząłem słabo widzieć burzące się fale, które rozbijały się o brzeg... następnie widziałem mały wodospad... po kolejnej chwili ujrzałem kolorowy tunel, na którego końcu było oko! Ostatnią wizją były jakby czarne spirale, które się cały czas poruszały... a w środku górnej spirali było oko!

-Nowe informacje na temat ran na ciele (19.04.2008)
Czasem po demonicznym ataku we śnie znajduje na swoim ciele cięcia sięgające nawet 5 cm (mierzyłem linijką). Rany od 2-5cm występowały już na: nosie, czole, szyi, barkach, plecach, klatce piersiowej i brzuchu. Wszystkie rany wyglądają bardzo podobnie do siebie.

-Druga połówka (30.07.2008)
W moim porannym śnie spotkałem najprawdopodobniej swoją drugą połówkę - nie przypominało to stanu zakochania ani uczucia pożądania tej osoby... był to stan, w którym oboje wzajemnie się przyciągaliśmy... oboje byliśmy w swojej obecności jakoś dziwnie szczęśliwi (ale tak wewnątrz siebie - nie na sercu, ale na całym ciele - to uczucie było bardzo subtelne i czyste). Sam fakt przebywania koło siebie był dla nas absolutnym spełnieniem. Pod koniec snu dziewczyna wsunęła mi na palec złoty pierścionek z bodajże purpurowym bursztynem.

-Wegetarianizm (09.08.2008)
Od dobrych kilku miesięcy praktycznie nie jadam mięsa (oraz pasztetów). Kiedyś próbowałem na siłę stać się wegetarianinem, ale zawsze jakoś po pewnym czasie wracałem do mięsa, a teraz nie mam ochoty na nie praktycznie wcale, co bardzo mnie cieszy.

-Kręciołek (11.08.2008)
Niekiedy przy zasypianiu (gdy mam już zamknięte oczy) bardzo mocno kręci mi się w głowie - mam wrażenie, jakby całe moje łóżko kręciło się wraz ze mną.

-Parasol ze światła (11.10.2008)
Wcześnie rano miałem sen, w którym stałem z jakimiś ludźmi i nagle zsunął się na nas parasol (bez tej rączki) złotego światła... spływał z nieba powoli niczym miód... i jak wszedł w moją głowę, poczułem niesamowity błogostan. "Parasol światła" przeszedł przez całe moje ciało... podczas przechodzenia przeze mnie tej energii uniosłem się we śnie i zacząłem lewitować w istnej "nirvanie"... - po kolejnych kilku chwilach zacząłem powoli opadać na ziemie.

-Biała iskierka (04.11.2008)
Leżałem w łóżku i byłem jakby w stanie jakiegoś letargu... i nagle pojawiła się w moim pokoju biała świecąca iskierka, która przyleciała nad moje łóżko i zrobiła z 4-5 dużych kół nade mną... następnie przybliżyła się do ściany i oddaliła się z ogromną prędkością.

-Kładka ze światła (11/12.11.2008)
Miałem sen, w którym byłem w małym pokoju, w którym pojawił mi się Jezus (Jezus był po lewej stronie od okna) - nie widziałem go dokładnie, bo świeciło od Niego światło, które promieniowało na wiele różnych kolorów. Otworzyło się koło niego białe okno (przez które wcześniej nic nie było widać)... wtedy ujrzałem kładkę ze światła i wszystko, co było wokół stało się ze światła - cała przestrzeń emanowała tym pięknym złotawym kolorem. Po chwili zacząłem iść po kładce lekko chwiejąc się na boki (pode mną był jakby kilkumetrowy rów) - gdy doszedłem na drugą stronę, całe światło znikło, a ja stałem na zielonej trawie.

-Wizje - pokoje i twarze (17.11.2008)
Przed oczami pojawił mi się duży pokój, który był umeblowany tak jak wiele lat temu... następnie zobaczyłem mały pokój również umeblowany tak jak wiele lat temu. Następna wizja była taka, iż przed oczami pojawiła mi się jakaś twarz... i jak ona się pojawiła, to był efekt, jakby tłukło się na tej twarzy lustro... później pojawiały się kolejne twarze i za każdym razem na tej twarzy był ten efekt tłuczonego lustra.

-Złączone ręce (18.11.2008)
Od kilku tygodni dość często łącze ręce jak do modlitwy lub łącze je w mudrę. Nawet jak zasypiam, to często trzymam ręce złączone. Coś czuję, że moje wnętrze tego potrzebuje.

-Bóg, Złoty Lew, Jezus (21.11.2008)
Miałem sen, w którym na samym początku była ukazana jakby biała woda, w której najpierw od prawej strony zobaczyłem (małej wielkości) dorosłego Jezusa, od którego świeciło bardzo dużo światła, który został z tego, co pamiętam ukoronowany (nie pamiętam dokładnie, co zostało mu nałożone na głowę). Następnie zobaczyłem na środku (średniej wielkości) złotego lwa - na jego głowę został nałożony jakby barani hełm ze złota. Ostatnią postacią (dużej wielkości) po lewej stronie był Bóg... nie był On niczym ukoronowany... - zapamiętałem jedynie, że miał On siwą brodę.

-Ten sam sen (21.11.2008)
Dzisiejszej nocy miałem sen, który powtórzył się w identycznej formie, aż trzy razy!

-Nocne "negatywne" obrazy (28/29.11.2008)
Gdy obudziłem się w nocy, zobaczyłem na krześle jakby obraz (zrobiony z czerni) kogoś, kto jest jakby zamachnięty na mnie siekierą - popatrzyłem na niego i obróciłem się na drugi bok - później ponownie na owy "obraz" popatrzyłem i poszedłem spać. Gdy się ponownie obudziłem, zobaczyłem dużo większy "obraz" (tym razem na ścianie) tej samej postaci z siekierą... - wszystkie te "obrazy" są próbą wystraszenia mnie i powodują je demoniczne istoty.

-Magiczny woreczek (29/30.11.2008)
Miałem sen, w którym Wiesia podała mi średnich rozmiarów woreczek. Gdy do niego zajrzałem, zobaczyłem planetę, a pod ową planetą była biała mgła... zanurzyłem dłonie w owej mgle (co spowodowało, że poczułem w dłoniach błogostan) i wyciągnąłem coś na zewnątrz woreczka... patrzę, a to jest mały Mikołaj z prezentem... następnie znowu zanurzyłem ręce i tym razem wyciągnąłem ośmioramienną (żółtą albo złotą) gwiazdę... kolejne dwie próby zakończyły się niepowodzeniem (niczego nie udało mi się z woreczka wyciągnąć)... natomiast przy ostatnim zanurzeniu wyciągnąłem coś, co bardzo szybko obracało mi się w dłoniach, lecz nie mogłem dostrzec, co to jest... zauważyłem w tym momencie, że Wiesia już gdzieś odchodzi.

Najświętsze przedmioty (04/05.12.2008)
Miałem sen, w którym było powiedziane, że są to najświętsze przedmioty (były mi one pokazane): czapka czarodzieja (jak chciałem jej dotknąć to zostałem zganiony); kostka jakby do gry, ale dużo większa (koloru białego); miecz (chyba koloru jasno-średnio niebieskiego).

-Sen o lewitacji (07/08.12.2008)
Miałem sen (nie opisuje go od początku), w którym nagle zacząłem lewitować - przelewitowałem przez balkon i zobaczyłem wiele grup ludzi, którzy również lewitowali (byli zdziwieni, że ja również to potrafię). Chciałem dołączyć do pewnej grupy (która uprawiała sztuki walki), ale poczułem wewnętrznie, że to jednak nie jest moje miejsce... po chwili pewna kobieta zaczęła szukać dla mnie odpowiedniej grupy... po pewnym czasie dotarliśmy do ostatniej grupy, gdzie wiele kobiet siedziało przy stoliku i o czymś dyskutowało - to była grupa przeznaczona dla mnie.

-Teleportacja (19/20.12.2008)
Doświadczyłem we śnie teleportacji (to moje pierwsze doświadczenie we śnie tego typu). Sporo razy podczas tego snu się teleportowałem, może nawet trochę zbyt dużo... ale byłem bardzo ciekawy, jak to działa.

-Muzyka w głowie (29.12.2008)
O 6 rano, gdy sen się skończył, a ja znalazłem się w fazie, gdzie nie ma snów (lecz nie jestem w pełni obudzony) usłyszałem w swojej głowie piękną muzykę (była cicha, ale gdy się skupiłem, słyszałem bardzo wyraźnie każdy dźwięk - wydaje mi się, że była to muzyka strunowa) - była niczym balsam dla mojej duszy (była niesamowicie kojąca). Gdy owa muzyka grała, mój umysł był idealnie czysty.

-Większe połączenie z Bogiem (między październikiem a listopadem 2008)
Leżąc w nocy poczułem coś dziwnego w obszarze mojej czakry korony... jakbym miał sporych rozmiarów tunel wychodzący z mojej głowy, który łączy mnie z Bogiem. Od tego czasu czuję z Nim dużo mocniejszą więź i jestem w stanie głębiej zatopić się w Jego jestestwie.

PODSUMOWANIE LAT 2006-2008

Były to dość ciężkie dla mnie lata z uwagi na ogrom doświadczeń (zmian) wewnętrznych, jak i zewnętrznych problemów do rozwiązania, przez które musiałem przebrnąć. Dalej zmagam się z wieloma ciężarami i widzę przed sobą dalsze sprawy, które będą musiały być w pełni oczyszczone, abym mógł wejść w nowy etap swojego życia. Wiem, że wszystko zakończy się dobrze i nadejdzie szczęśliwy dla mnie czas, lecz również zdaje sobie sprawę z tego, że swój krzyż muszę zanieść na swoje miejsce i od tego się nie wymigam. Trzeba pamiętać, że Jezus mówił, że kto nie bierze swojego krzyża, nie jest Jego godzien. Nie można się poddawać / załamywać, nawet jeżeli jest bardzo ciężko. Niech nasz krzyż życiowy będzie okazją, aby zbliżyć się do Boga i Jego wielkiego miłosierdzia. Trzeba śmiało iść do przodu na wielkie spotkanie z Jego majestatem. Nie odrzucajmy krzyża, tylko dlatego, że jest ciężki.

LINK! do dalszych doświadczeń w 2009 roku!

Dobry Samarytanin