
W
niektórych przypadkach nie byłem w stanie określić dokładnej
daty swoich doświadczeń/przemyśleń, dlatego niektóre z nich
mogą znajdować się w nie do końca właściwym miejscu (mimo
wszystko starałem się umieścić je tam, gdzie być powinny) -
dla lepszego rozpoznania oznaczyłem je odpowiednimi
kolorami:
Data: Dokładna
Data: Dosyć dokładna
Data: Mniej
więcej dokładna
Data: Niezbyt
dokładna

[ROK 2006]
-Długie leżenie na plecach w
bezruchu
(marzec/kwiecień 2006)
Z
pewnych przyczyn położyłem się na plecach na łóżku i leżałem
na nim w całkowitym bezruchu (cel był taki, aby się w ogóle
nie poruszać). Po godzinie było mi już naprawdę ciężko
wytrzymać (tak bardzo chciałem się poruszyć)... niemniej
jednak nie dawałem za wygraną i wciąż leżałem całkowicie
nieruchomy. Po około półtorej godzinie (gdzie już ledwo
mogłem to wytrzymać) usłyszałem (w pewnym sensie) w sobie
głos, który powiedział: "jeżeli jeszcze trochę tak poleżysz,
wzniesiesz kundalini" (osobiście nazywam moje doświadczenie
"wzniesieniem tajemniczej energii", a nie "wzniesieniem
kundalini" i tak je będę nazywać w następnych opisach). Po
około godzinie i 40 minutach moje zmagania były nie do
wytrzymania, ale po chwili poczułem niesamowitą ulgę... po
owej uldze nie czułem już potrzeby poruszania się, było mi
tak błogo... mogłem sobie leżeć i leżeć... już nie czułem
tego "napięcia" i nie musiałem "walczyć", aby się nie
poruszyć... po kolejnych kilku minutach wstałem i co ciekawe
byłem naprawdę odczuwalnie zmęczony tym doświadczeniem przez
kolejne kilka dni.
-Wizja
piramidy (prawdopodobnie początek kwietnia 2006)
Leżałem na łóżku i przed oczami ujrzałem piramidę (z
oddzielonym małym trójkątnym czubkiem, na którym było oko) i
zobaczyłem jak z jej czubka wystrzelił biały strumień światła, który
poleciał prosto w gwiazdy (w jakąś konstelacje?).
-Ścieżka
wypełniona światłem
(prawdopodobnie 21.04.2006)
Miałem sen, w którym
byłem w jakimś zakamarku i nagle ujrzałem pięknie oświetloną
drogę... była ona jakby cała pokryta promieniami słońca (gdy nią
szedłem czułem niesamowitą radość). Następnie wszedłem do
pomieszczenia, gdzie było powiedziane, że musze się wyzbyć pragnień
i pożądania. Była tam mocno płacząca staruszka (którą odczytuje jako
moje wnętrze) do której przyszedł lekarz... i tak się sen zakończył.
Odnośnie tej ścieżki to myślę, że byłem już gotowy na wzniesienie
"tajemniczej energii"... a odnośnie staruszki to czuje, że to była
zapowiedź wielkiego cierpienia, które na mnie spadnie.
-Metamorfoza umysłu
(21.04.2006)
Powiedziałem pewnej osobie, że jestem szczęśliwy, a ów osoba
mi odpowiedziała, że mi nie wierzy - niesamowicie mnie to
zdenerwowało (aż ze mnie kipiało)... od razu udałem się do
łazienki, w której w ciągu ułamka sekundy mój umysł doznał
pewnego rodzaju transformacji, co objawiło się zniknięciem
wszystkich myśli z mojej głowy! Miałem całkowicie czysty
umysł! Zero myśli! Ów przeskok spowodowało zrozumienie, że
nikt nie musi mnie doceniać, że jestem wartością samą dla
siebie! To była cudowna chwila, byłem w pewnym sensie w
błogostanie. Nigdy czegoś podobnego nie doświadczyłem.
Następnego dnia myśli powoli zaczęły napływać do mojej
głowy, co mnie trochę zaniepokoiło, gdyż stan bez myśli
bardzo mi się spodobał.
-Siedzenie prosto (21.04.2006)
Dostałem wskazówkę, aby
oczyścić energie, które tworzą się na plecach, gdy się
garbimy i dostałem zalecenie siedzenia prosto... więc
medytowałem lub siedziałem od 4-10h na dobę codziennie
PROSTO! Często bywało tak, że mięśnie na plecach odmawiały
posłuszeństwa, ale ja nie dawałem za wygraną. Skupiałem się
na punktach na plecach, które bolą. Dodatkowo prosiłem Boga,
aby mi wzniósł kundalini tylko wtedy, kiedy będę na to
gotowy i będzie to dla mnie całkowicie bezpieczne!
-Przebieg wzniesienia "tajemniczej energii"
(29.04.2006)
Spotkałem się z
koleżanką, z którą spacerowałem po lesie. W pewny momencie
zaczęły mnie boleć plecy z tyłu na wysokości 2 czakry. Po
pół godziny ten ból był coraz wyżej. Po kolejnej pół
godzinie rozciągał się ów ból od 2 czakry do 4. Na czakrze
serca czułem bardzo mocny ból i dusiłem się. Wdychałem 1/4
powietrza i brak mi było tchu. Do pewnego stopnia bałem się,
że się uduszę (nie codziennie ma się taki objaw!). Poszedłem
szybko do domu. Byłem cały blady i miałem oczy jakby podbite
na fioletowo. Usiadłem wyprostowany przed komputerem i
rozmawiałem na gg z kimś, kto się mniej więcej na tym zna
(nie znałem jeszcze wtedy Wiesi). Po jakichś 7 godzinach od
poczucia bólu energia poszła mi do szyi i czułem, jakbym
miał pręt w szyi i jednocześnie poszła mi na boki w barki,
co wywołało straszny ból i nie mogłem już rękami ruszyć
(szczególnie prawą ręką - miałem tam starą kontuzję barku).
Nagle poszła mi energia w ręce, w każdy palec! Owa energia
była tak silna, że nie byłem w stanie zgiąć ani jednego
palca! Czułem ogromne mrowienie, jakby ktoś mi z milion wat
podłączył do obu rąk. To doświadczenie za jakiś czas się
powtórzyło (wlania się energii w palce). Następnie energia
zbliżała się z szyi do głowy (trochę się obawiałem, co się
stanie, gdy dojdzie do etapu głowy)! Gdy energia wlała się
do głowy, poczułem jakbym umarł (uczucie jakbym miał zaraz
zemdleć i w ogóle... było to skrajnie nieprzyjemne doznanie,
które było rozciągnięte w czasie, czyli że trwało i
trwało...). Gdy tylko energia wlała się w moją głowę, od
razu zrobiły mi się ścieżki (nowe meridiany) do oczu i uszu
(idealnie odczułem jak owa energia przeszła tamtymi
kanałami). Gdy energia wlała się w moją głowę, zacząłem od
razu słyszeć w niej głośny szum. Po 10 minutach lekko
przeszło uczucie śmierci. Miałem sporą nadzieję, że otworzę
3 oko, ale nic takiego nie nastąpiło. Po jakichś kolejnych
20 minutach szum w uszach ustał albo zrobił się dość cichy i
następnie nastąpiło kolejne wlanie energii w głowę (było to
również skrajnie nieprzyjemne). Już wiem, dlaczego ktoś
mądry napisał na internecie, że to śmierć tego, co stare, a
zarazem narodzenie się na nowo jak feniks z popiołów :) PS. Z
tego, co pamiętam, to praktycznie wcale nie czułem pierwszej
czakrę z tyłu przy wznoszeniu "tajemniczej energii".
-Zmiany po wzniesieniu "tajemniczej energii"
Od czasu wzniesienia
"tajemniczej energii" czuje jakby prąd (energia) przepływała
przeze mnie przez cały czas. Jak oddycham to ona płynie
silniej, aż mi się gęsia skórka na rękach robi i włosy mi
stają dęba (tak jest po dziś dzień). Przez 2 tygodnie miałem
problemy z prawym barkiem, bo nie mogłem nim właściwie
ruszać z bólu... chodziłem w tym czasie bardzo sztywno
(jakbym kija połknął)... to utrudniało mi spanie... na
szczęście po tych dwóch początkowych tygodniach zaczęło się
to zmieniać. Dzień po wzniesieniu "tajemniczej energii"
miałem fioletową dłoń z bólu! Energia idzie przede wszystkim
po układzie nerwowym i prawdopodobnie to jest przyczyną
wielu niedogodności. Czułem w tym okresie różne bóle,
kłucia, zawroty głowy, byłem bliski omdlenia wiele razy,
miałem telepanie fizyczne, fale zimna i gorąca. Wszystko to
się rozpoczęło po wzniesieniu "tajemniczej energii" (proces
transformacji). Przez 1,5 miesiąca od wzniesienia
"tajemniczej energii" medytowałem właściwie przez cały czas.
Zacząłem mieć sny symboliczne (których wcześniej nie miałem)
i różne wizje przed zamkniętymi oczami. Często mam ukazane
symbolicznie we śnie co mnie czeka w najbliższej przyszłości
np. ciężkie kilka następnych dni. Czasami śni mi się Jezus
lub Maryja. Widziałem również przed zamkniętymi oczami
rozkwitającą białą lilię (symbol czystości) oraz czerwoną
różę (symbol miłości i rozkwitu czakry serca). Mój umysł
jest coraz bardziej czysty z każdym dniem. Coraz częściej
doświadczam pustki w umyśle, jakby wszystko swobodnie
płynęło - jest to często połączone z błogością (czysty stan
umysłu).
-Uzupełnienie objawów związanych
z wzniesieniem "tajemniczej energii"
Kilka miesięcy po wzniesieniu "tajemniczej energii"
odczuwałem silne nagromadzenie energii w głowie, zwłaszcza
na nosie i 3 oku. Na nosie czułem energie na jego górnej
części (bliżej oczu) i po jego bokach (mrowienie + ucisk
[ucisk odczuwałem zawsze, mrowienie niekoniecznie]). Czasem
czuje jakieś szczypanie na głowie, jakby energie wychodziły
na zewnątrz. Zdarzają się też bóle w szyi, jakby coś się
przepychało i jakbym miał piłkę w gardle. Często bywało tak,
że gdy nagromadzi mi się bardzo wiele energii w głowie, to
czuje się w depresji i jakby ktoś mnie czymś ogłuszył.
Nagromadzenie energii jest nieprzyjemne, bo człowiek czuje
się wtedy trochę otępiały i nie ma ochoty na robienie
czegokolwiek. Zdarza się czasem, że czuje ból w uchu jednym
lub drugim, jakby energia się przeciskała (niekiedy bywa to
bolesne). Wiele razy mi się kręciło w głowie albo miałem
uczucie, jakby ktoś mnie uderzył młotkiem w łeb i świat
wirował mi przed oczami. Czasem nie mogę zbyt długo stać w
jednym miejscu, bo mam zawroty głowy i muszę usiąść. Często
boli mnie kark (tył szyi)... tam energie się mocno
przeciskają. Gdy rozkwitała mi czakra serca (z przodu), to
czułem bardzo mocny ból w niej, jakby ktoś mi wbił nóż w
czakre. Tak było przez kilka dni. Jak się pochylałem, to
zaczynałem się dusić - takie dziwne odczucie. Czasem bolała
mnie też 3 czakra z przodu. Często bolą mnie plecy między
łopatkami jakby ktoś mi coś tam wbijał, czasem nie można
wysiedzieć z bólu np. na lekcjach. Nawet jak się pochylam
czy siedzę prosto, to ból się nie zmienia. Czasem też
zatykają mi się uszy. Czasem mam też jakby "dziurę" w szyi i
czuje się tam bardzo sucho (przełykanie śliny lub napicie
się czegoś nic nie pomaga), jakby mi coś tam wyrwało część
ciała energetycznego. PS. Energia, która przeze mnie
przepływa płynie od 1 czakry w górę wypływając głową i
rękami oraz płynie w dół, wypływając stopami.
-Kosmici operują
(prawdopodobnie druga połowa 2006 roku)
W stanie pomiędzy
rzeczywistością a snem odwiedzili mnie kosmici (było ich
około 3-5). Byli niscy i trochę wyblaknięci (koloru
zielonego) - była to rasa szaraków. Przy pierwszym spotkaniu
grzebali mi przy trzecim oku. Za kolejne kilka tygodni
ponownie mnie odwiedzili (również w większej ilości), tym
razem majstrowali coś przy mojej 4 czakrze - na szczęście
podczas tej "operacji" zorientowałem się, że jestem
atakowany i zacząłem się im wyszarpywać (z paraliżu, którym
mnie objęli), co spowodowało, że zaczęli uciekać w
"podskokach" przez balkon (ci kosmici byli koloru kremowego
i mieli około 30 cm) - przez kolejne trzy dni strasznie
bolała mnie 4 czakra. Dodam jeszcze, że w mniej więcej tym
właśnie czasie miałem wizje czerwonej róży i białej lilii.
-Para za drzewem
(30.10.2006)
Przed zaśnięciem przed zamkniętymi oczami zobaczyłem dwa drzewa, a
między nimi znajdował się mężczyzna i kobieta (wszystko było
utrzymane w bajkowym klimacie). Oboje weszli za drzewo i po chwili
zza niego wyszli; na głowie mężczyzny pojawiła się korona, a na
głowie kobiety bodajże diadem (ale absolutnie pewien tego teraz nie
jestem). Gdy otworzyłem oczy na zegarze była 22:50 (obie wskazówki
znajdowały się na jedenastce) (ta wizja kojarzy mi się z połączeniem
energii męskiej i żeńskiej).
-Rozkwitająca róża (01.11.2006)
Zobaczyłem fizycznie otwartymi
oczami rozkwitającą czerwoną róże na moim biurku.
-Jezus i jego
szata (19.11.2006)
Miałem sen, w którym Jezus klęczał i modlił się zsyłając
na swoją czakrę korony białą energię - po chwili jakiś głos
powiedział "i jego szata pojaśniała" i wtedy stała się ona o wiele
jaśniejsza.
-Aniołowie (19.11.2006)
Miałem sen, w którym widziałem pewną pocztówkę, na
której zobaczyłem modlącego (klęczącego) anioła, który był w białej
szacie, która miała (z tego co pamiętam) pewne złote ozdóbki.
Następnie ujrzałem dwóch aniołów (na owej pocztówce), którzy byli w
biało złotych strojach i byli skierowani w moją stronę; trzymali w
dłoniach wielki garnek, w którym było bardzo dużo szczero złotych
monet, które wysypywały się na ziemię. Przy następnym spojrzeniu na
pocztówkę zobaczyłem jakby "Archanioła"... spojrzałem na dół
pocztówki, a tam drukowanymi złotymi literami pisze moje imię oraz
jedynie kawałek mojego nazwiska (moje nazwisko nie zmieściło się na
tej pocztówce - zmieściły się tam jedynie trzy pierwsze litery). Z
tego co pamiętam miałem piękne niebieskie oczy. Miałem na sobie
pewnego rodzaju białe futro oraz złote ozdoby. Wyglądałem na pewnego
siebie oraz miałem dobrą posturę. Widać było ode mnie mądrość.
Miałem identycznie skierowaną rękę (prawą) do ludzi, jak jest na
zdjęciu "Jezu ufam Tobie". Na obu policzkach miałem jasnoniebieskie
łuski.
-Trzecie oko (prawdopodobnie rok 2006
lub 2007
lub wcześniej)
Obudziłem się i zgiąłem w pół - zobaczyłem przed sobą
swoją twarz (która była bardzo uśmiechnięta), a na niej widziałem
jasnoniebieskie koło (wypełnione tym kolorem) tam, gdzie znajduje
się trzecie oko (lekko zachodziło na nos i na czoło).
-Bicie i ukoronowanie
(prawdopodobnie rok 2006 lub 2007)
Miałem
sen, w którym znajdowałem się w swoim mieszkaniu - nagle ktoś
zapukał do drzwi, otworzyłem je i zostałem przez pewną postać
zaatakowany - po pewnym czasie zamknąłem owe drzwi, ale ponownie
ktoś zapukał, gdy je otworzyłem, ponownie zostałem zaatakowany
(walczyłem z kimś agresywnym); za trzecim razem zdarzyło się to
samo, ale ostatecznie uderzyłem tą atakującą mnie postać w nos, co
spowodowało jej zniknięcie. Po chwili znalazłem się na korytarzu
przed drzwiami wejściowymi i zobaczyłem wielu ludzi na wprost mnie,
na przedzie byli moi dobrzy znajomi, jeden z nich trzymał w swoich
rękach niebieską koronę, którą mnie ukoronował.
-Złote słońce
(prawdopodobnie rok 2006 lub 2007)
Miałem sen, w którym malowałem na białej kartce pędzlem
(używając złotej farby) złote słońce (było ono bardzo piękne i
promieniowało światłem).

[ROK 2007]
-Jezus i góra
(15.01.2007)
Widziałem wielką górę, na którą (pod stromym
kątem) wjeżdżali ludzie na motorze, ale tylko jednemu udało się
wjechać na jej szczyt (co było ogromnym wyczynem). Ja stałem na
samym szczycie z mamą i zobaczyłem swój dom (nie pamiętam, gdzie on
dokładnie się znajdował w tym śnie). Jak stałem na tej górze z nieba
spadł pod moje nogi kłos (powiększonych rozmiarów). Później
zobaczyłem Jezusa w oknie, który powiedział (o ile dobrze pamiętam)
"Chodźcie to was pobłogosławię" i ja z mamą poszliśmy w Jego
kierunku.
-Czarny
domek (prawdopodobnie
16.01.2007)
Miałem sen, gdzie w początkowej jego fazie znajdowałem
się w czarnym pokoju (który stanowił zarazem całe mieszkanie) -
byłem w nim skulony i bity przez jakiegoś czarnego osobnika.
Pamiętam, że po pewnym krótkim czasie ujrzałem siebie stojącego na
zewnątrz (byłem bardzo szczęśliwy z tego faktu). Widziałem tego
(bijącego mnie wcześniej) osobnika jak stoi w swoim całkowicie
zniszczonym czarnym domku! Następnie szedłem w kierunku mojego
(prawdziwego) domu i nagle wszystko zostało wypełnione jakby
światłem słonecznym (w tym momencie sen zaczął odbywać się w
zwolnionym tempie), a z nieba zaczęły lecieć płatki kwiatów (czułem
się bardzo szczęśliwy); pamiętam również, że na drzewach widziałem
małe zielone listki.
-Odnowione
mieszkanie (17.01.2007)
Miałem sen, w którym na dworze była piękna pogoda,
a na drzewach były duże zielone liście (widziałem również na dworze
różne kamienie szlachetne) - po chwili zobaczyłem siebie w swoim
mieszkaniu, które było całkowicie odnowione (były między innymi nowe
piękne okna)! W domu moja mama kłóciła się z moją siostrą, aż w
końcu zaczęły się bić. Ja po chwili popatrzyłem na swoje ręce ze
zdumieniem, tak jakbym doznał jakiejś głębszej transformacji
(otworzenie się 3 oka?) - w tym momencie moja siostra z mamą
przestały się kłócić i w ciszy i w wielkim zdumieniu zaczęły się na
mnie patrzeć.
-Woda
/ ocean, chwila teraźniejsza
(24.01.2007)
Coraz częściej doznaje uczucia błogości z faktu przebywania
w chwili teraźniejszej. Czuje jakby moją głowę wypełniała
woda, jakby był tam ocean, który po przechyleniu głowy się
"przelewa". Gdy mam czysty umysł, to ocean jest spokojny,
lecz gdy pojawiają się w nim myśli, pojawiają się i fale.
Czasem zatracam się w chwili obecnej i trwam w
"nieskończoności" (staje się nią całkowicie pochłonięty) -
odczuwam w tego typu chwilach przyjemną błogość... lecz mam
także wrażenie, że nie jestem jeszcze do końca
przyzwyczajony do przebywania w chwili teraźniejszej przez
cały czas.
-Kielich
(27.01.2007)
Miałem sen, w którym zobaczyłem srebrny kielich z krwią i usłyszałem
głos, który powiedział: "moja i twoja krew to jedno".
-Myśli, zmysły,
koncentracja (18.04.2007)
Wyrobił mi się nawyk obserwowania swoich myśli (gdy
pojawiają się one w moim umyślę odruchowo się im
przyglądam). Jestem coraz mocniej świadomy tego, co dzieje
się wokół mnie, gdyż moje zmysły nie są już tak zamulone.
Zauważyłem również, że poprawiła mi się koncentracja.
-Wycinanie myśli
(prawdopodobnie
kwiecień-maj 2007)
Co jakiś czas przychodzi moment, w którym nagle wycinane są
wszystkie myśli z mojej głowy, wtedy wpadam w stan pustki -
to doświadczenie zdarza się co jakiś czas i mam je od
dobrych kilku miesięcy.
-Widzenie w ciemnościach
(przed majem 2007, ale nie wiadomo kiedy)
Pewnego razu, gdy leżałem na łóżku z zamkniętymi oczami,
a w pokoju było bardzo ciemno, nagle zobaczyłem swój pokój
jakby przez noktowizor. Wszystko było jasne, szczególnie
przedmioty, a sam obraz był jakby lekko pixelowaty. Coś
ewidentnie się we mnie uruchomiło... natomiast było to
pojedyncze doświadczenie. Nawet przez kolejne 10 lat nie
miałem czegoś podobnego.
-Wizja zmiany linii brzegowych
świata
(przed majem 2007, ale nie wiadomo kiedy)
Siedziałem w biały dzień na fotelu i spojrzałem przez
okno na niebo i nagle jakby obraz się przybliżył i zobaczyłem na
niebie mapę świata zrobioną ze światła. Widziałem obie Ameryki
(Północną i Południową) równo pod sobą, widziałem Afrykę w
niezmienionym stanie, widziałem jakby część Norwegii, Szwecji i
okolic, które były pod wodą - były w tej okolicy pewne wyraźne
zmiany linii brzegowych, ale nie pamiętam jak mocne; widziałem
również Polskę, w północnej jej części unosił się jakby "dym"... to
samo tyczyło się północnych Niemiec - ten "dym" nad Polską miał
szerokość około 1/3 szerokości kraju, więc był całkiem spory. Z tego
co pamiętam również z "połowa" Chin i Rosji była pod wodą, ale wizja
trwała krótko, więc szczegółów nowej linii brzegowej nie jestem w
stanie podać. Ta spontaniczna wizja mnie mocno zaskoczyła - niestety
nie spojrzałem na Australię i okolice. Tak czy siak wizja mówi
wyraźnie o tym, co nas czeka w przyszłości, zapowiadają się na
świecie mocne zmiany linii brzegowych - dla Polski raczej też nie
będzie to dobry czas, szczególnie dla jej północnej części.
-Wizja najbliższej przyszłości
(przed majem 2007, ale nie wiadomo kiedy)
Byłem na
dworze (była ładna pogoda) - nagle doznaję wizji, która przesłania
mi to, co normalnie się widzi i widzę w idealnym odwzorowaniu
dokładnie to samo miejsce, w jakim jestem (chociaż obraz był jakby
nasiąknięty "światłem") i po chwili widzę pewną osobę ubraną w
garnitur, która przechodzi obok mnie; po chwili wizja się kończy, a
ja odzyskuje normalne widzenie. Około 10 sekund później przeszła
koło mnie dokładnie ta sama osoba w garniturze, jaką widziałem w
swojej wizji!
-Twarz Jezusa
(30.05.2007)
Obudziłem się w nocy i zobaczyłem fizycznie otwartymi oczami
na krześle twarz Jezusa, któremu mocno leciała krew z oka i
boku głowy (ogólnie rzecz ujmując twarz Jezusa była mocno
zakrwawiona). Wiele razy tej nocy wstawałem, a mimo to owa
wizja twarzy Jezusa nie znikała (mogłem jej się przez długi
czas przyglądać). Później zobaczyłem jakby Maryję (była
odwrócona tyłem, widziałem jedynie jej chustę na głowie),
która przytula się głową do głowy Jezusa (jakby go
pocieszała).
-Duszenie
i pobicia we śnie (atak)
(07.06.2007)
Zobaczyłem za moją głową przezroczystą postać. Zaczęła mnie
dusić i to pomimo faktu, że byłem obudzony! Czułem jak jej
ręce zaciskają się wokół mojej szyi, ale udało mi się ją
powstrzymać i o dziwo zachowałem spokój. Tego typu postacie
bardzo dbają o swoją prywatność, więc się kamuflują, abyśmy
nie mogli zobaczyć ich prawdziwego oblicza. PS. Zdarzają mi
się również ataki, gdzie jestem bity po twarzy (jest to dość
realne doznanie) - na ogół zasłaniam się przed ciosami
rękoma.
-Tarot
(02.07.2007)
Byłem u osoby, która postawiła
mi tarota wykładając na stół 4 karty:
1 karta (symbolicznie ukazana czarnym kolorem niska mocno zgarbiona
postać) - ten symbol kojarzy mi się z moją babcią, z którą
niełatwo było żyć, a była w ten sposób pochylona (moja babcia zmarła
14.03.2012 - od dnia jej śmierci przez kolejne 10 miesięcy bez
przerwy codziennie paliłem za nią świeczki - jedynie dwukrotnie
płomień mi zgasł, nie zachowując ciągłości w tym okresie). Dodam
jeszcze, że moja mama 20.07.2014 nad ranem miała bardzo ważny sen, a
w tym śnie moja babcia stała w drzwiach wejściowych do naszego
mieszkania, była jakby z 50 lat młodsza, miała na sobie białą czystą
koszulę, a jej twarz była spokojna - czy to znaczy, że już moja
babcia została w pełni oczyszczona? Nie jestem tego pewien, ale na
pewno był to znaczący sen. Bywało, że moja babcia po swojej śmierci
pojawiała się w moich snach, ale żaden nie był tak znaczący, jak sen
mojej mamy opisany powyżej.
2 karta (symbolicznie ukazana czarnym kolorem postać, która w ręku
trzyma czarny prostokąt, który jest wzięty w kółko, które jest
przekreślone czarną linią) - możliwe, iż ten symbol oznacza
jakiś mój brak balansu - w moim odczuciu może tutaj chodzić między
innymi (ale nie tylko) o remont całego mieszkania, jaki przechodzę
od 05.02.2013. Z grubsza zakończył się on w lutym 2014 roku, a w
100% dopiero w listopadzie (remont to na pewno pewien symbol
odnowienia / oczyszczenia, ale również jest powiązany z pewnym
wysiłkiem / trudem).
3 karta (słońce z promieniami) - jakieś oczyszczenie?,
uwolnienie od demonów? zakończenie spraw, które mi w życiu ciążyły?
4 karta (symbolicznie ukazany czarnym kolorem ludzik z rękami
podniesionymi do góry będący w euforii otoczony dookoła siebie
żółtą/złotą aurą) - we śnie tarocista wykrzyknął, że to super
karta (domyślam się, że chodzi tutaj o uwolnienie się od jakichś
życiowych ciężarów i osiągnięcie większej życiowej wolności).
-Na skraju
przepaści - pustka (25.07.2007)
Od dawna czuje wewnętrzną pustkę, która wypełnia moje kości,
ciało, umysł. Również mam wrażenie, że wypełnia całą
przestrzeń poza mną i rozciąga się w nieskończoność we
wszystkich kierunkach. Jest wieczna i od zawsze w tym samym
miejscu. Nigdy nie było początku ani końca pustki (nie ma
granic). Wydaje się, jakby było się w jej samym centrum i
jakby wszystko od nas równomiernie rozciągało się we
wszystkie strony aż po nieskończoność. Czuje tą pustkę
prawie namacalnie (to bardzo silne odczucie). Gdy patrzę na
liście na drzewach, które owiewa wiatr i mam całkowicie
pusty umysł czuje właśnie tą przenikającą pustkę, która jest
wszędzie i przenika wszystko... jakby wszystko umierało co
chwile i naradzało się na nowo. Jakby każda chwila była
wyjątkowa i już nigdy nie miała się więcej powtórzyć.
Będąc idealnie w chwili teraźniejszej przeważnie czuje
smutek patrząc na cokolwiek. Czysty umysł nie daje mi
szczęścia - czuje wewnętrzny ból, gdyż nie mogę w pełni
wejść we własną samotność i nie mogę jeszcze odrzucić tego,
co mnie trzyma przed wejściem w tą nieskończoność.
Wchodzenie w stan pustki wygląda trochę tak, jakby się
umierało co chwile i naradzało ponownie... wiele razy trzeba
"umrzeć" i wiele razy należy się "odrodzić". Każda
pojedyncza śmierć to śmierć pewnej cząstki nas samych, a
odrodzenie się to wejście bardziej w stan "pustki" lub
zdobycie większego (głębszego) zrozumienia. To taki proces
aż wszystko, co nie potrzebne, wszystko, co nas jeszcze
trzyma przed wejściem w nieskończoność umrze w całości, gdy
tak się stanie, wtedy po raz ostatni narodzimy się na nowo
jak feniks z popiołów.
Gdy trwasz w chwili teraźniejszej, nie możesz uciec w
przeszłość czy w przyszłość... po prostu nie masz wyboru,
musisz trwać i być świadom. To trochę jak "więzienie" z
którego już nie ma wyjścia. Gdy człowiek staje się świadomy,
musi trwać w tym stanie, gdyż jego umysł zbyt mocno się
zmienił (im mocniej się zmieni, tym mocniej będzie w chwili
teraźniejszej i tym trudniej będzie mu powrócić do
poprzedniego stanu sprzed prób oczyszczania umysłu, co
prawdopodobnie będzie już zdecydowanie niemożliwe i
niechciane przez taką osobę). Jest to osiąganie wolności
poprzez całkowitą zagładę dużej części siebie, ta część musi
w całości umrzeć, aby z pustki czerpać całkowitą radość.
Kiedyś pewien mistrz duchowy powiedział: "Trzeba być Pustym,
aby być Pełnym". Na chwile obecną pustka wywołuje we mnie
smutek, jakby tęsknotę za czymś, ale zarazem wywołuje we
mnie radość z faktu, że ona jest wieczna, że nie przemija,
że zawsze tam będzie i nigdy nie zniknie.
Dodam jeszcze, że wiele razy miałem problemy z oddychaniem,
ponieważ nie mogłem uciec od chwili teraźniejszej, musiałem
oddychać świadomie, gdyż miałem oczyszczony umysł i w żaden
sposób nie mogłem go zapełnić, ani w żaden sposób uciec
przed byciem świadomym. Wiele razy miałem dość tej
świadomości i czystego umysłu, ale gdy już się wejdzie na
pole i podleje nasionko, to nie ma już odwrotu, nasionko
zaczyna umierać i nowe życie zaczyna z niego wyrastać.
Czuje się trochę tak, jakbym stał na skraju przepaści. Jedną
nogą jestem już w szczęściu, które płynie do mnie z pustki
(z wieczności), a druga noga mnie jeszcze trzyma w świecie
materialnym - to wywołuje we mnie ból psychiczny. Chciałbym
być wolny od lęku, religii, od wszystkiego, co mnie
ogranicza i nie pozwala w pełni cieszyć się doświadczeniem
płynącym z pustki.
-Druga metamorfoza umysłu
(02.08.2007)
Wieczorem doznałem jakiegoś dziwnego oczyszczenia umysłu.
Zdarza mi się to drugi raz w życiu (pierwszy był
21.04.2006). Metamorfoza trwała od kilkunastu sekund do
kilku minut. Co ciekawe owa "metamorfoza" odbyła się
dokładnie w tym samym miejscu, co za pierwszym razem, czyli
przed lustrem. Mój umysł niesamowicie się oczyścił -
poczułem jak "spadam" w wieczność - nie trzymałem się już
krawędzi...
-Paraliż (atak)
(18.08.2007)
W nocy znalazłem się w stanie pomiędzy
rzeczywistością a snem - w tym stanie spojrzałem na pewnego kwiatka,
który znajdował się u mnie w pokoju i zobaczyłem tam pewnego ducha,
który obrócił w moim kierunku głowę i zaczął się na mnie gapić - gdy
się na niego patrzyłem wytworzony został we mnie strach, który
doprowadził do paraliżu całego mojego ciała (dodatkowo odczuwałem
wibracje na całym ciele) - po chwili z całych sił zacząłem wyrywać
się z tego stanu, aż kilka chwil później się wybudziłem.
-Głębsze ekstazy powiązane
z cierpieniem (przemyślenie było napisane najprawdopodobniej
pomiędzy 18.08.2007 a 30.09.2007)
Od dłuższego czasu gdy "tajemnicza energia"
wdziera się w moją głowę oraz w liczne kanały energetyczne
gromadząc się tam w dużej ilości doznaje dziwnej ekstazy,
która jednocześnie jest połączona z cierpieniem, które jest
wywoływane przez owo nagromadzenie się energii. Wydawałoby
się, że stan niby nieprzyjemny, ale jednak z mózgu płynie
wielkie uwielbienie Boga, a z serca płynie miłość i
współczucie, które promieniuje z wnętrza na zewnątrz
(miałoby się ochotę obdarować tą miłością wszystkie żyjące
istoty). Przypomina mi to bardzo mocno osoby święte, które
zastygały w bezruchu wpatrzone w np. wizerunek Jezusa
(niekiedy doznawały osobistych wizji będąc w tego typu
stanie). Często właśnie podczas takiego "zamulenia
energetycznego" w głowie (wynikającego z nagromadzenia się
energii) zastygam w bezruchu i trwam pogrążony w ekstazie i
ogromnej miłości... ten stan się stale pogłębia. Jestem
pewien, że wszystkie ekstazy, których doznaje, powiększają
moją miłość do Boga.
-Jezus i
Maryja (30.09.2007)
Gdy zasypiałem zobaczyłem twarz, która w
połowie składała się z twarzy Jezusa, a druga połowa z twarzy Maryi
- taka twarz z dwóch twarzy - po chwili owa twarz była mi pokazywana
z różnych pozycji.
-Trzecia
metamorfoza umysłu
(01/02.10.2007)
W nocy gdy zasypiałem doświadczyłem kolejnej metamorfozy
umysłu. Było to inne doświadczenie niż za dwoma pierwszymi
razami - wtedy nastąpiło jedynie oczyszczenie ze wszystkich
myśli i osiągnięcie stanu ciszy, natomiast tym razem
dodatkowo poczułem jakieś "bąbelki" w umyśle - koniec końców
poczułem się lekki i jeszcze bardziej "pusty" wewnętrznie,
jakbym miał zaraz unieść się w powietrzu. Czułem w sobie
głęboki spokój i głęboką przyjemność płynącą z mojego
umysłu.
-Wizja przed zamkniętymi oczami
(15.11.2007)
Gdy leżałem rano w łóżku, doznałem wizji przed zamkniętymi
oczami. Ukazał mi się kosmos, różne planety - wszystko było
w kolorze i w bardzo dobrej jakości. Następnie zobaczyłem
siebie siedzącego z podobno moją dziewczyną w kinie (nie mam
obecnie dziewczyny - natomiast w tej wizji było dokładnie
widać rysy naszych twarzy, więc może to zapowiedź
przyszłości? - jeżeli wizja nie wyparuje mi z głowy, to
prawdopodobnie będę mógł ją rozpoznać na ulicy - nie
wykluczam również tego, że to widzenie może mieć jakieś inne
znaczenie, bardziej symboliczne). Następnie przed oczami
pojawiły mi się ogromne białe drzwi, które się przede mną
otworzyły - wszedłem przez nie i znalazłem się na środku
pokoju - zobaczyłem tam ludzi, którzy przywitali mnie z
ogromną radością; następnie przeszedłem przez kilka
kolejnych tego typu drzwi (które również były białe) i jak
otworzyłem ostatnie, to znowu powitali mnie mili ludzie i
poczułem, że to jest mój pokój i usiadłem na krześle (na
stoliku naprzeciwko mnie był posążek Maryi w kolorze
białym). Ostatnią wizją było, jak ktoś wspina się na bardzo
strome wzniesienie (jak mniemam, symbolizuje to dalszą pracę
nad sobą, która będzie wymagać ode mnie wysiłku), a
następnie widziałem kogoś, kto odgania od siebie muchy (jak
mniemam, symbolizuje to dalszą walkę z "negatywnymi
energiami"). Po tych wizjach doświadczałem bardzo silnych
wibracji na moim ciele, jakby ktoś podłączył mnie do prądu.
Mogłem kontynuować ten stan, ale bolało mnie coś w okolicy
czakry serca i wolałem powoli go zakończyć.
-Widzę drzewo, ale czy to drzewo?
( 02.12.2007)
Od wielu miesięcy doświadczam pewnego stanu, w którym, gdy
patrzę np. na drzewo to pomimo że wiem, że jest to drzewo,
to tak naprawdę go (w pewnym sensie) nie widzę, gdyż widzę
jedynie "coś" co wzbudza mój podziw... tak jakbym widział to
"drzewo" po raz pierwszy, bez moich wyobrażeń (filtrów) na
jego temat. Wszystko, na co się patrzę, wydaje mi się
nadzwyczajne, gdyż patrzę na rzeczywistość bez zniekształceń
(bez moich wyobrażeń na jej temat). To samo tyczy się
dźwięków, które do mnie docierają. Niezależnie czy są to
odgłosy samochodów, ludzi, czy ptaków, wszystko wydaje się
być na swój sposób fascynujące.
-Oczyszczanie karmiczne żywych i zmarłych
(19.11.2007-03.12.2007)
Przez 15 dni przeprowadzałem codzienne modlitwy + palenie
świec za osoby z mojej rodziny (żyjące i te, które już
odeszły) oraz w sprawie oczyszczenia ostatnich 7 pokoleń
mojego drzewa genealogicznego. W ciągu tych 15 dni wiele
razy śniły mi się osoby, za które się modle.
-Kolce wbijane w głowę
(04.12.2007)
Od jakiegoś czasu doświadczam jakby wbijania kolców w moją
głowę - szczególnie po bokach czy w okolicy skroni - jest to
dość bolesne, ale nie trwa na ogół zbyt długo - przeważnie
odczuwam "wbijanie" pojedynczego kolca, a niekiedy kilku
jednocześnie. Niekiedy pozostaje po tym doświadczeniu przez
jakiś czas bolesny ślad na głowie (pewnego rodzaju "bąbel" /
"wypustka"). Ewidentnie to doświadczenie kojarzy mi się z
doświadczaniem "korony cierniowej".
-Paraliż i demoniczne byty
(07.12.2007)
W nocy wszedłem w stan pomiędzy rzeczywistością a snem (co
ostatnio dość często mi się zdarza) i usłyszałem bardzo
głośne szczekanie psa do mojego prawego ucha (samego psa nie
widziałem) - gdy usłyszałem jego szczekanie, to
automatycznie mnie sparaliżowało (od pasa w górę) - nie
byłem w stanie poruszyć ani rękami, ani głową. Zacząłem się
z całych sił szarpać, aż w końcu udało mi się wyjść z tego
stanu. Po ponownym pójściu spać znowu wszedłem w stan
pomiędzy rzeczywistością a snem - tym razem nie było
szczekania, lecz jakiś "byt" usiadł na mojej klatce
piersiowej i znowu mnie sparaliżowało - poczułem przy tym
doświadczeniu utratę energii (trochę się wystraszyłem). Gdy
się obudziłem, nie miałem ochoty zasypiać, gdyż bałem się,
że ponownie zostanę zaatakowany. Koniec końców zasnąłem... i
znowu wszedłem w stan pomiędzy rzeczywistością a snem, ale
tym razem nikt mnie w tym stanie nie atakował.
-Poprzednie wcielenia
(14.12.2007)
W okresie do dwóch lat wstecz zdarzało mi się mieć sny,
które nawiązywały do moich poprzednich wcieleń - na ogół
były to sny, które ukazywały moją śmierć, która była
"emocjonalnie bolesna" i wymagała oczyszczenia (niekiedy
właśnie sen o niej był formą oczyszczenia, co było
odczuwalne i we śnie i po przebudzeniu się, jako głęboka
ulga).
-Zasypianie w błogostanie
(21.12.2007)
Od jakiś kilku dobrych miesięcy, gdy zasypiam, jestem w
stanie bardzo głębokiego relaksu i ciszy. Jest to tak
głęboki stan, że mogę leżeć w pełni świadomy w jednej
pozycji bez jakiegokolwiek poruszania się - mój mózg w tym
czasie jest w pełni skupiony na błogostanie, który odczuwam.
Jeżeli poczuję potrzebę, zmieniam pozycję i kontynuuje
doświadczanie owego błogostanu, będąc cały czas w bezruchu.
Czuje się w tym stanie bardzo mocno zjednoczony z Bogiem i z
otoczeniem.
-Układanka (prawdopodobnie
druga połowa 2007)
Kilka dobrych miesięcy temu, gdy w nocy znalazłem się
pomiędzy rzeczywistością a snem widziałem w swoim pokoju
porozrzucane puzzle. W jednym z tego typu snów widziałem
małą układankę, która była ułożona w 90% oraz dużą
układankę, która miała ułożoną jedynie ramkę, a resztę
puzzli było porozrzucanych (miałem dwa tego typu sny). Około
grudnia 2007 miałem kolejny (trzeci) sen o układance, która
była ułożona w 25%. Ewidentnie muszę jeszcze dokończyć
układanie jakichś moich spraw życiowych, czy czegoś w ten
deseń.
-Ciemna energia widziana kątem oka
(prawdopodobnie w
2007 roku lub ewentualnie na samym początku 2018, lecz nie
jest to pewne)
Gdy siedziałem przed komputerem, kątem oka zobaczyłem
przelatującą koło mnie ciemną energię (nie większą niż płyta
CD). Ostatnio również po przebudzeniu ze snu, gdy byłem
"gnębiony" moje oczy ujrzały czarną energię oddalającą się
ode mnie w szybkim tempie.

[ROK 2008]
-Tajemnicze dźwięki w głowie
(styczeń-luty 2008)
Na przestrzeni stycznia-lutego 2008 doświadczałem różnego
rodzaju dźwięków w głowie (w biały dzień) np. dźwięk
domofonu (10.01.2008), dźwięk tłuczącego się wazonu
(~16.01.2008), dźwięk przebijanego balonu (21.01.2008),
dźwięk łamanych gałęzi (końcówka stycznia 2008) oraz odgłos
upuszczanej tacy (początek lutego 2008). Ten dźwięk jest
bardzo wyraźny, pojawia się jakby w samym środku głowy,
całościowo ją wypełnia i na pewno nie pochodzi z zewnątrz.
-Energetyczne "pioruny"
(17.01.2008)
Co jakiś czas (niecodziennie), zdarza mi się, jakby ktoś we
mnie jakimś piorunem strzelił, co powoduje u mnie pewnego
rodzaju niekontrolowane spięcie mięśni (jakby mnie ktoś
poraził prądem) - trwa to około sekundy. Na ogół takich
"strzałów" jest od kilku do kilkunastu pod rząd co jakiś
czas (nie ma to nic wspólnego z demonicznymi atakami).
-Muchy (18.01.2008)
Jakieś kilka miesięcy temu w stanie pomiędzy rzeczywistością
a snem widziałem w swoim pokoju bardzo dużo much - takich
doświadczeń miałem więcej - ewidentnie coś złego się przy
mnie kręci.
-Wbijanie igieł (19.01.2008)
Od czasu do czasu czuje jakby w czubek głowy lub jeden z
palców wbijała mi się igła (nie ma to nic wspólnego z
demonicznymi atakami).
-Figurka Maryi
(26.01.2008)
Gdy obudziłem się w nocy, zobaczyłem na swojej poduszce z
prawej strony białą figurkę Maryi (nie spałem na tej
poduszce, ona jedynie tam leżała). Figurka Maryi miała około
5-7cm i była cała biała. Popatrzyłem sobie trochę na ową
figurkę i poszedłem spać. Gdy się obudziłem ona dalej tam
była! Jeszcze kilka razy tej nocy się budziłem i za każdym
razem mogłem się na nią patrzeć... lecz po pewnym czasie
zaczęła blaknąć, aż znikła zupełnie. Miałem tej nocy również
pewien ciekawy sen związany z tym doświadczeniem - pokazała
mi się biała figurka Maryi, która nagle przemieniła się w
białego gołębia (o tych samych rozmiarach).
-Siedzący Jezus
(22.02.2008)
Widziałem we śnie Jezusa, który siedział na schodkach
jakiegoś domku (Jego krzyż był o niego oparty), widać było,
że jest On wewnętrznie szczęśliwy. Nie musiał dźwigać
swojego krzyża... odpoczywał i cieszył się chwilą.
-Białe pioruny uderzają w mój mózg
(początek marca 2008)
Miałem sen, w którym był pokazany najprawdopodobniej mój
mózg, w który uderzały białe pioruny, które rozchodziły się
po nim pewnego rodzaju zygzaczkami w każdym kierunku.
-Oczyszczanie spraw finansowych
(15-22.03.2008)
W tym czasie przeprowadzam oczyszczanie (7 dni + 1 dzień),
które ma na celu oczyszczenie spraw finansowych, które nie
zostały uregulowane przez mojego nieżyjącego już tatę.
-Jezus mnie oczyszcza złotym
światłem
(26.03.2008)
Zobaczyłem we śnie świetlistego Jezusa całego ze złota i w
kuli (aurze) światła. Stałem w oddali patrząc się na Niego.
W pewnym momencie z Jego "wnętrza" wystrzeliły pociski i
zabiły wszystkich złych ludzi, którzy byli na około. Jeden z
pocisków trafił również i mnie, ale nie był w stanie mi nic
poważnego zrobić (jakbym miał ubranie ochronne). Następnie
pokazała się bestia z czerwonymi oczami, w których były
jakby pioruny... i nagle z niej wyszedł Jezus, co
spowodowało jej zniknięcie. Po chwili jakiś głos powiedział
słowo "CIAŁO" (prawdopodobnie był to głos Jezusa) i z Jezusa
wyszła fala światła rozchodząca się w każdym kierunku. Gdy
przeszła przeze mnie, poczułem niesamowitą miłość i spokój!
Było to tak piękne uczucie, że nie ma niczego, do czego
można byłoby je porównać! Ziemski stan zakochania jest
niczym przy tego typu doświadczeniu! To jakby ostateczna
nirvana... niesamowity błogostan wypełniający całe ciało.
Niestety tylko około dwóch sekund czułem ten stan, po czym
sen się zakończył. Teraz gdy to pisze, dalej czuje
oczyszczający wpływ owej fali! Czuje jakby ta energia była w
moim ciele (jakby mnie wypełniała), choć nie czuje tego
błogostanu co podczas jej przejścia przeze mnie, ale czuje w
sobie czystość i lekkość - mam wrażenie, że owa energia mnie
w dużym stopniu oczyściła. W filmie "Przebłysk wieczności"
główny bohater doświadcza tego samego, czego ja
doświadczyłem. Również Jezus przesyła przez niego owe fale
światła (ja doświadczyłem jedynie jednej tego typu fali)!
Tam jest to bardzo dobrze ukazane - jeżeli ktoś chce lepiej
zrozumieć, czego doświadczyłem, to właśnie w tym filmie to
znajdzie.
-Tunel i oko (29.03.2008)
Leżąc w łóżku z zamkniętymi oczami przyglądałem się
temu, co mi się przed nimi pojawi. Na początku widziałem
słabe kolorki i czarne tło. Nagle zacząłem słabo widzieć
burzące się fale, które rozbijały się o brzeg... następnie
widziałem mały wodospad... po kolejnej chwili ujrzałem
kolorowy tunel, na którego końcu było oko! Ostatnią wizją
były jakby czarne spirale, które się cały czas poruszały...
a w środku górnej spirali było oko!
-Nowe informacje na temat ran na ciele
(19.04.2008)
Czasem po demonicznym ataku we śnie znajduje na swoim ciele
cięcia sięgające nawet 5 cm (mierzyłem linijką). Rany od
2-5cm występowały już na: nosie, czole, szyi, barkach,
plecach, klatce piersiowej i brzuchu. Wszystkie rany
wyglądają bardzo podobnie do siebie.
-Druga
połówka (30.07.2008)
W
moim porannym śnie spotkałem najprawdopodobniej swoją drugą
połówkę - nie przypominało to stanu zakochania ani uczucia
pożądania tej osoby... był to stan, w którym oboje wzajemnie
się przyciągaliśmy... oboje byliśmy w swojej obecności jakoś
dziwnie szczęśliwi (ale tak wewnątrz siebie - nie na sercu,
ale na całym ciele - to uczucie było bardzo subtelne i
czyste). Sam fakt przebywania koło siebie był dla nas
absolutnym spełnieniem. Pod koniec snu dziewczyna wsunęła mi
na palec złoty pierścionek z bodajże purpurowym bursztynem.
-Wegetarianizm (09.08.2008)
Od dobrych kilku miesięcy praktycznie nie jadam mięsa (oraz
pasztetów). Kiedyś próbowałem na siłę stać się
wegetarianinem, ale zawsze jakoś po pewnym czasie wracałem
do mięsa, a teraz nie mam ochoty na nie praktycznie wcale,
co bardzo mnie cieszy.
-Kręciołek
(11.08.2008)
Niekiedy przy zasypianiu (gdy mam już zamknięte oczy) bardzo
mocno kręci mi się w głowie - mam wrażenie, jakby całe moje
łóżko kręciło się wraz ze mną.
-Parasol ze światła (11.10.2008)
Wcześnie rano miałem sen, w którym stałem z jakimiś ludźmi i
nagle zsunął się na nas parasol (bez tej rączki) złotego
światła... spływał z nieba powoli niczym miód... i jak
wszedł w moją głowę, poczułem niesamowity błogostan.
"Parasol światła" przeszedł przez całe moje ciało... podczas
przechodzenia przeze mnie tej energii uniosłem się we śnie i
zacząłem lewitować w istnej "nirvanie"... - po kolejnych
kilku chwilach zacząłem powoli opadać na ziemie.
-Biała iskierka
(04.11.2008)
Leżałem w łóżku i byłem jakby w stanie jakiegoś letargu... i
nagle pojawiła się w moim pokoju biała świecąca iskierka,
która przyleciała nad moje łóżko i zrobiła z 4-5 dużych kół
nade mną... następnie przybliżyła się do ściany i oddaliła
się z ogromną prędkością.
-Kładka ze
światła
(11/12.11.2008)
Miałem sen, w którym byłem w małym pokoju, w którym pojawił
mi się Jezus (Jezus był po lewej stronie od okna) - nie
widziałem go dokładnie, bo świeciło od Niego światło, które
promieniowało na wiele różnych kolorów. Otworzyło się koło
niego białe okno (przez które wcześniej nic nie było
widać)... wtedy ujrzałem kładkę ze światła i wszystko, co
było wokół stało się ze światła - cała przestrzeń emanowała
tym pięknym złotawym kolorem. Po chwili zacząłem iść po
kładce lekko chwiejąc się na boki (pode mną był jakby
kilkumetrowy rów) - gdy doszedłem na drugą stronę, całe
światło znikło, a ja stałem na zielonej trawie.
-Wizje - pokoje i twarze
(17.11.2008)
Przed oczami pojawił mi się duży pokój, który był umeblowany
tak jak wiele lat temu... następnie zobaczyłem mały pokój
również umeblowany tak jak wiele lat temu. Następna wizja
była taka, iż przed oczami pojawiła mi się jakaś twarz... i
jak ona się pojawiła, to był efekt, jakby tłukło się na tej
twarzy lustro... później pojawiały się kolejne twarze i za
każdym razem na tej twarzy był ten efekt tłuczonego lustra.
-Złączone ręce
(18.11.2008)
Od kilku tygodni dość często łącze ręce jak do modlitwy lub
łącze je w mudrę. Nawet jak zasypiam, to często trzymam ręce
złączone. Coś czuję, że moje wnętrze tego potrzebuje.
-Bóg,
Złoty Lew, Jezus
(21.11.2008)
Miałem sen, w którym na samym początku była ukazana jakby
biała woda, w której najpierw od prawej strony zobaczyłem
(małej wielkości) dorosłego Jezusa, od którego świeciło
bardzo dużo światła, który został z tego, co pamiętam
ukoronowany (nie pamiętam dokładnie, co zostało mu nałożone
na głowę). Następnie zobaczyłem na środku (średniej
wielkości) złotego lwa - na jego głowę został nałożony jakby
barani hełm ze złota. Ostatnią postacią (dużej wielkości) po
lewej stronie był Bóg... nie był On niczym ukoronowany... -
zapamiętałem jedynie, że miał On siwą brodę.
-Ten
sam sen (21.11.2008)
Dzisiejszej nocy miałem sen, który powtórzył się w
identycznej formie, aż trzy razy!
-Nocne "negatywne" obrazy
(28/29.11.2008)
Gdy obudziłem się w nocy, zobaczyłem na krześle jakby obraz
(zrobiony z czerni) kogoś, kto jest jakby zamachnięty na
mnie siekierą - popatrzyłem na niego i obróciłem się na
drugi bok - później ponownie na owy "obraz" popatrzyłem i
poszedłem spać. Gdy się ponownie obudziłem, zobaczyłem dużo
większy "obraz" (tym razem na ścianie) tej samej postaci z
siekierą... - wszystkie te "obrazy" są próbą wystraszenia
mnie i powodują je demoniczne istoty.
-Magiczny woreczek
(29/30.11.2008)
Miałem sen, w którym Wiesia podała mi średnich rozmiarów
woreczek. Gdy do niego zajrzałem, zobaczyłem planetę, a pod
ową planetą była biała mgła... zanurzyłem dłonie w owej mgle
(co spowodowało, że poczułem w dłoniach błogostan) i
wyciągnąłem coś na zewnątrz woreczka... patrzę, a to jest
mały Mikołaj z prezentem... następnie znowu zanurzyłem ręce
i tym razem wyciągnąłem ośmioramienną (żółtą albo złotą)
gwiazdę... kolejne dwie próby zakończyły się niepowodzeniem
(niczego nie udało mi się z woreczka wyciągnąć)... natomiast
przy ostatnim zanurzeniu wyciągnąłem coś, co bardzo szybko
obracało mi się w dłoniach, lecz nie mogłem dostrzec, co to
jest... zauważyłem w tym momencie, że Wiesia już gdzieś
odchodzi.
Najświętsze przedmioty
(04/05.12.2008)
Miałem sen, w którym było powiedziane, że są to najświętsze
przedmioty (były mi one pokazane): czapka czarodzieja (jak
chciałem jej dotknąć to zostałem zganiony); kostka jakby do
gry, ale dużo większa (koloru białego); miecz (chyba koloru
jasno-średnio niebieskiego).
-Sen
o lewitacji
(07/08.12.2008)
Miałem sen (nie opisuje go od początku), w którym nagle
zacząłem lewitować - przelewitowałem przez balkon i
zobaczyłem wiele grup ludzi, którzy również lewitowali (byli
zdziwieni, że ja również to potrafię). Chciałem dołączyć do
pewnej grupy (która uprawiała sztuki walki), ale poczułem
wewnętrznie, że to jednak nie jest moje miejsce... po chwili
pewna kobieta zaczęła szukać dla mnie odpowiedniej grupy...
po pewnym czasie dotarliśmy do ostatniej grupy, gdzie wiele
kobiet siedziało przy stoliku i o czymś dyskutowało - to
była grupa przeznaczona dla mnie.
-Teleportacja
(19/20.12.2008)
Doświadczyłem we śnie teleportacji (to moje pierwsze
doświadczenie we śnie tego typu). Sporo razy podczas tego
snu się teleportowałem, może nawet trochę zbyt dużo... ale
byłem bardzo ciekawy, jak to działa.
-Muzyka w głowie
(29.12.2008)
O
6 rano, gdy sen się skończył, a ja znalazłem się w fazie,
gdzie nie ma snów (lecz nie jestem w pełni obudzony)
usłyszałem w swojej głowie piękną muzykę (była cicha, ale
gdy się skupiłem, słyszałem bardzo wyraźnie każdy dźwięk -
wydaje mi się, że była to muzyka strunowa) - była niczym
balsam dla mojej duszy (była niesamowicie kojąca). Gdy owa
muzyka grała, mój umysł był idealnie czysty.
-Większe połączenie z Bogiem
(między
październikiem a listopadem 2008)
Leżąc w nocy poczułem coś dziwnego w obszarze mojej czakry
korony... jakbym miał sporych rozmiarów tunel wychodzący z
mojej głowy, który łączy mnie z Bogiem. Od tego czasu czuję
z Nim dużo mocniejszą więź i jestem w stanie głębiej zatopić
się w Jego jestestwie.

PODSUMOWANIE LAT 2006-2008
Były to dość ciężkie dla mnie
lata z uwagi na ogrom doświadczeń (zmian) wewnętrznych, jak
i zewnętrznych problemów do rozwiązania, przez które
musiałem przebrnąć. Dalej zmagam się z wieloma ciężarami i
widzę przed sobą dalsze sprawy, które będą musiały być w
pełni oczyszczone, abym mógł wejść w nowy etap swojego
życia. Wiem, że wszystko zakończy się dobrze i nadejdzie
szczęśliwy dla mnie czas, lecz również zdaje sobie sprawę z
tego, że swój krzyż muszę zanieść na swoje miejsce i od tego
się nie wymigam. Trzeba pamiętać, że Jezus mówił, że kto nie
bierze swojego krzyża, nie jest Jego godzien. Nie można się
poddawać / załamywać, nawet jeżeli jest bardzo ciężko. Niech
nasz krzyż życiowy będzie okazją, aby zbliżyć się do Boga i
Jego wielkiego miłosierdzia. Trzeba śmiało iść do przodu na
wielkie spotkanie z Jego majestatem. Nie odrzucajmy krzyża,
tylko dlatego, że jest ciężki.
LINK! do
dalszych doświadczeń w 2009 roku!
Dobry Samarytanin
|