Demony i
nasze prawdziwe pochodzenie

Wielu naukowców o sceptycznych
(zamkniętych) umysłach wmawia nam, że demony nie istnieją
czy że pochodzimy od małpy... ale czy faktycznie jest to
prawdą? Jak wiemy naukowiec, który rozpoczyna badanie
"nocnych koszmarów" z góry zakłada, że nie powodują tego
żadne demony / kosmici tylko jest to coś co można
wytłumaczyć bardziej racjonalnie... ale czy przypadkiem nie
powinien owy "naukowiec" ("badacz") być neutralny i nie
wyciągać tak daleko idących wniosków już na samym początku?
Jak wiemy tacy ludzie tak formułują swoje "wyniki badań",
aby udowodnić swoje początkowe założenie, które jak wiemy
jest błędne... więc ich całe badanie tego aspektu nie ma
żadnego sensu, bo przecież i tak nie dojdą do prawdy.
Każdy kto się mocniej interesuje tematem dobrze wie, że
demony są w stanie nas atakować poprzez nasze sny i w ten
sposób wymuszają na nas (poprzez wystraszenie nas) pewnego
rodzaju "otwarcie się" (może to się objawić naszym
wybudzeniem się z sercem walącym niczym młot) co powoduje
okradnięcie nas z naszej energii... są też różnego rodzaju
paraliże senne, które mają za zadanie unieruchomić nas na
czas ataku (nie każdy paraliż senny jest spowodowany atakiem
demona - warto o tym wiedzieć). Jeżeli podczas paraliżu
odczuwasz w pokoju zło, widzisz jakąś postać lub dzieje się
coś ewidentnie podejrzanego to postaraj się jak najszybciej
wybudzić poprzez np. próbę poruszenia jakimś palcem u nogi
lub ręki, a następnie poprzez silne ruchy ciałem doprowadzić
do wybudzenia się... drugą bardzo dobrą metodą jest próba
wymówienia na głos słowa "Bóg" lub "Jezus" (zalecam słowo
"Bóg", gdyż jest krótsze... zalecam również wypowiedzenie
tego słowa minimum kilka razy pod rząd dla lepszego
efektu)... oczywiście może być to wyjątkowo trudne (te
istoty mogą zniewolić naszą mowę), ale jeżeli nam się uda to
zostanie "utworzona" pewnego rodzaju "fala dźwiękowa" o
bardzo wysokich wibracjach, która odepchnie demony - dodam
jeszcze, że paraliże senne najczęściej zdarzają się w
pozycji, gdy śpimy na plecach, ale nie jest to regułą
(najtrudniej jest nas sparaliżować, gdy śpimy w pozycji
siedzącej np. na fotelu).
Mogą być stosowane wobec nas również np. różnego rodzaju
hipnozy, abyśmy nie mieli ochoty się bronić przed
"agresorem" lub abyśmy zostali po prostu uśpieni, aby nas
wciągnąć w "negatywny sen" i zaatakować... można by o tym
mówić długo, ale faktem jest, że naukowcy na siłę starają
się temu zaprzeczyć pomimo, że ludzie na całym świecie mają
takie same doświadczenia (ten sam schemat)... i wiadomo, że
jedni mają takich doświadczeń więcej a inni mniej, ale ten
aspekt jest wspólny dla wszystkich ludzi... a jest tak
dlatego, że jesteśmy w stanie wojny z demonami i to one, gdy
zaczynamy mocniej duchowo wzrastać ("rozkwitać") zaczynają
nas mocniej atakować (wystarczy popatrzeć na świętych jak
wiele się wycierpieli od tej negatywnej siły)... więc nie
dajcie sobie wmówić "naukowych bzdur", że to nie demony
skoro ewidentnie wszystkie zmysły we śnie nam to mówią...
już pomijam fakt, że może zdarzyć się przypadek, w którym
zobaczymy tak owego demona z otwartymi fizycznymi oczami
(raczej osoby, które w nie nie wierzą nie będą miały takich
doświadczeń, byłoby to ze strony demonów bardzo nierozsądne
działanie, bo spowodowałoby automatycznie, że owa osoba
uwierzyłaby w ich istnienie, a pamiętajmy, że demony są
wyjątkowo inteligentne o czym wiele osób zapomina - jak się
domyślam negatywni kosmici mają znacznie wyższe IQ od nas).
Trzeba też pamiętać, że osoby, które nie "rozkwitają
głębiej" mogą nie doświadczać w ogóle demonicznych ataków
(lub raz na ruski rok) - wynika to z tego, że demony nie są
zbytnio zainteresowane osobami, które nie są wypełniane
Boskim Mistycznym Światłem. Jeżeli ktoś tkwi mocno w
"systemie" to nie ma sensu go intensywnie atakować, bo i tak
jest wciąż niewolnikiem, który ma zamknięte oczy i demony
nie muszą robić wysiłku, aby utrzymać takiego człowieka w
jego "więzieniu", taki człowiek nawet nie myśli o tym, aby
je opuścić, więc nie jest zagrożeniem dla zła.
Jest wiele rodzajów demonów, od typowych kosmitów jak
szaraki, po niewidzialne byty czy formujące się przed
naszymi otwartymi oczami kłęby czarnego dymu - temat jest
wyjątkowo obszerny, ale nie ma do końca sensu wchodzić w
jakieś szczegóły, najważniejsze jest, aby wiedzieć, że gdy
mamy ewidentnie "negatywny sen" to powinniśmy starać się z
niego wybudzić jak najszybciej i gdy już nam się uda
powinniśmy wstać z łóżka i trochę "rozprostować kości"
(przejść się po mieszkaniu), musimy pozbyć się pewnego
rodzaju "zamulenia" wynikającego z przeżytego "negatywnego
snu" - musimy się po prostu wybudzić mocniej, bo gdy tego
nie zrobimy i po obudzeniu się z "negatywnego snu" bardzo
szybko zamkniemy oczy to mamy bardzo dużą szansę na ponowne
wejście w "negatywny sen" i "oberwanie" od tych demonicznych
sił... gdy po takim złym śnie trochę ochłoniemy warto wezwać
naszych opiekunów i poprosić ich o opiekę oraz poprosić o to
również samego Boga - modlitwa w takiej sytuacji jest mocno
wskazana. Niestety demony mogą się na niektórych ludzi mocno
uwziąć, ale mówi się trudno i trzeba w takiej sytuacji robić
swoje, modlić się, zwiększać swoje wibracje, oczyszczać
mieszkanie szałwią, kadzidełkami, palić świece itd. Nigdy
nie należy się w tym aspekcie poddawać, Bóg jest tutaj
najlepszym ratunkiem.
A co do naszego pochodzenia od małpy (w procesie ewolucji)
to mam co do tego spore wątpliwości. Jedni mówią, że
stworzył nas Bóg, inni mówią, że stworzyli nas negatywni
kosmici do wydobywania dla nich złota, a małpy są jedynie
naszymi wczesnymi wersjami... jest też teoria, która mówi,
że stworzyły nas pozytywne super zaawansowane (duchowo i
technologicznie) istoty, które zostały stworzone przez
samego Boga. Ja osobiście skłaniam się do tego (mówiąc w
dużym uproszczeniu), że pochodzimy od dobra (oraz że nie
pochodzimy z tej planety), ale w późniejszym czasie
zostaliśmy mocno uszkodzeni przez negatywne siły (które
również brały udział w tworzeniu różnych wersji ludzi)... i
dlatego teraz jest taka walka między dobrem a złem (oraz
widzimy od czasu do czasu ludzi, którzy w pewnym sensie nie
posiadają uczuć wyższych - dla nas ich "chłód" oraz
"umiejętność" zadawania innym bólu jest wręcz
niezrozumiała)... ludzie się budzą (pomimo takich uszkodzeń
w swoim kodzie DNA) i nic już tej "fali oświecenia" nie
powstrzyma, żaden kosmita, żaden demon... kwestia jest
jedynie taka ile jeszcze się wycierpimy od tej negatywnej
siły... i dlatego jak zwykle uważam, że z całych sił
powinniśmy powierzać się Bogu, bo On jest tą siłą, która
jest w stanie powstrzymać wszelkie zło... ale my musimy Bogu
pomóc, sama modlitwa to trochę za mało, musimy podjąć jakieś
czyny, musimy aktywnie działać na rzecz wyzwolenia nas z tej
niewoli... więc działaj, siej dobro i módl się zwiększając
swoje wibracje, a któregoś dnia spotkamy się już na nowej
Ziemi wolnej od tych wszystkich demonicznych istot (napisane
20.11.2016).
Nie obwiniaj Boga za
zło i wykorzystaj dany ci czas

Bóg nie jest odpowiedzialny za
zło na tym świecie, to my je czynimy, albo poprzez złe
(niewłaściwe) działanie, albo poprzez naszą ignorancję (brak
działania). Jeżeli chcesz, aby świat stał się lepszym
miejscem do życia to zacznij coś w tym kierunku robić, bo
samo na pewno się nie zrobi... i nie czekaj na cud, ty bądź
tym cudem!
Nie obwiniaj również Boga o swoje niepowodzenia życiowe, sam
jesteś za nie odpowiedzialny, co więcej skąd wiesz, że
jakieś "niepowodzenie" nie wyszło ci na dobre? Może czasem
potyka ci się noga wtedy, kiedy trzeba? Zastanawiałeś się
kiedyś nad tym? Nie należy na wszystko patrzeć poprzez
pryzmat swojej woli i tego czego my chcemy doświadczyć czy
mieć (bo możemy się często z tego faktu mocno rozczarować),
Bóg ma dla nas swój indywidualny plan i teoretycznie
powinieneś go wypełniać (zgodnie z tym, co zostało ustalone
dla ciebie na to życie przed twoim zejściem tutaj), ale czy
faktycznie jesteś na to gotowy? Czy zrezygnowałbyś ze swojej
egoistycznej woli na rzecz woli samego Boga?
Twoim celem na to życie jest wzrost duchowy i spalenie
karmy, więc nie marnuj swojego życia na głupoty, zanurkuj w
swoje wnętrze, odnajdź swoją duchową ścieżkę i zacznij nią
podążać... naprawdę warto wykorzystać dany nam tutaj czas, a
nie mamy go zbyt wiele... i przyjdzie dzień, w którym
będziemy musieli stąd odejść... i czy w tym dniu, gdy już
będziesz miał opuścić swoje ciało stwierdzisz, że
wykorzystałeś dobrze dany ci czas, a może uznasz, że
zmarnowałeś swoje życie? Jak myślisz, które stwierdzenie
będzie bliższe prawdy? (napisane 21.11.2016)
Nie musisz w pełni
zrozumieć Boga

Bóg jest tajemnicą, jest
niepojęty, niezmierzony i nie musisz wcale Go w pełni
zrozumieć... zresztą jest to niemożliwe... mamy do tego za
małe rozumki... ale w jakiejś części Boga zrozumieć jednak
można i na tym warto się skupić... ale najpierw zacznijmy od
zrozumienia życia... bo gdy będziemy umieli żyć to będziemy
dochodzić z każdym dniem do coraz to większej harmonii, ze
sobą, ze światem, z innymi ludźmi... z owej harmonii zacznie
wyłaniać się nasze połączenie z Bogiem... zaczniemy rozumieć
życie i zaczniemy odczuwać przenikającą nas jedność... życie
samo zacznie się wyłaniać jako coś dobrego... coś
wartościowego... zaczniemy odczuwać ulgę jaka zacznie na
nasze życie zstępować... to ulga zrozumienia, to ulga
pocieszenia, to ulga wolności i nowego życia. Wystarczy
przestać tak walczyć o nasze egoistyczne pragnienia, o naszą
wolę, o nasze zachcianki, o niezaspokojone żądze... po
prostu zwolnij, zatrzymaj się na chwilę, zrób głęboki
wdech... nie ma potrzeby tak gonić za "króliczkiem", on
zawsze będzie uciekać, a ty nigdy nie będziesz miał dosyć
tego pościgu, zawsze będziesz chciał więcej i więcej... aż
pewnego dnia się tak mocno zmęczysz, że ze zmęczenia się
przewrócisz... i zrozumiesz, że życie jest kruche... i może
jednak warto o nie mocniej zadbać... więc wykorzystaj swój
czas dany ci na tej Ziemi, nie marnuj go na niepotrzebne
pogonie za "króliczkami", które powodują jedynie niedosyt w
twojej duszy... wypełnij się czymś wartościowszym niż swoje
niskie pobudki, instynkty... wypełnij się Bogiem, Najwyższą
Energią pochodzącą prosto ze Źródła, to ona da ci życie i
zadowolenie, jakiego ci tak mocno brakuje (napisane
21.11.2016).
Milczenie jest złotem?

Wszyscy znamy powiedzenie:
"Mowa jest srebrem, a milczenie złotem", ale czy jest tak
faktycznie? Z jednej strony niby tak, ale z drugiej strony
to nieodezwanie się wtedy, kiedy odezwać się powinniśmy
jest na swój sposób szkodliwe... czasem po prostu powinniśmy
zabrać głos, aby powiedzieć kilka słów prawdy, które
rozświetlą ciemność... jeżeli będziemy milczeć to możemy nie
osiągnąć tego co osiągnąć w danej chwili powinniśmy... a
czasem powinniśmy słowami prawdy "znokautować" zło /
niewiedzę... milczeć jest bardzo prosto, ale zabrać głos w
niektórych sytuacjach jest już dużo trudniej... również nie
będziemy zapamiętani jak będziemy tylko milczeć, to nie
przyniesie nam żadnych duchowych owoców... oczywiście, ktoś
może stwierdzić, że nie chce być zapamiętany i nie jest to
dla niego istotne... ja powiem wtedy, że nie ma sprawy,
zapamiętany być nie musisz, mi również na tym nie zależy,
ale zależy mi na jednym, abym posiał w tym życiu
wystarczająco dużo dobra, aby w przyszłości solidnie ono
zaowocowało, aby świadomość ludzi wzrosła dzięki moim
działaniom, temu co mówię oraz temu co robię... jakbym cały
czas milczał to nie zebrałbym owoców, ani nie przyczyniłbym
się do tworzenia lepszego świata... a w końcu chyba o to
chodzi, aby go zmienić w lepsze miejsce do życia, prawda?
Więc, gdy należy milczeć milcz, ale gdy wiesz, że trzeba
powiedzieć kilka słów prawdy (czasem gorzkiej) to ją
powiedz, prawda musi być usłyszana i niech twoje słowa
zmienią świadomość ludzi, którzy wciąż śpią, niech twoje
słowa ich przebudzą do nowego życia w prawdzie i harmonii...
bo milczenie jest złotem, ale powiedzenie kilku słów prawdy
jest diamentem (napisane 25.11.2016).
Nie dogodzisz
wszystkim

Nie ma człowieka na Ziemi,
który dogodziłby wszystkim... to niemożliwe... i na pewno
niektórzy ludzie prędzej czy później będą z ciebie
niezadowoleni, bo nie spełnisz ich prośby, bo nie odpowiesz
na ich pytanie tak jak według nich odpowiedzieć powinieneś,
bo zaprezentujesz poglądy, które będą im wrogie / obce (z
którymi się nie będą zgadzać)... zawsze coś się znajdzie,
aby na ciebie napsioczyć pod nosem, aby móc powiedzieć, że
jednak nie jesteś tak "oświecony" jak się początkowo
"prezentowałeś"... ale trzeba podkreślić, że ludzie często
mają błędny obraz naszej osoby, znają nas przeważnie z
naszych wypowiedzi z internetu, ale to wcale nie oznacza, że
w swoich internetowych wypowiedziach ukazujemy całą naszą
osobowość... jest to nieprawda... jeżeli nie zna się kogoś
osobiście i nie przyjaźni się z kimś przez dłuższy czas to
ciężko kogoś tak naprawdę poznać... przecież wiele aspektów
naszej osoby jest po prostu ukrytych przed światem, gdyż nie
ma potrzeby, aby inni ludzie wiedzieli o nas aż nadto...
często niektórzy mogą nas uważać za osobę
"wszystkowiedzącą", ale może być to dalekie od prawdy... a
później pojawiają się tylko z ich strony pretensje, że
jednak nie jesteśmy tacy "oświeceni"... ale te osoby same
sobie wtłoczyły do swojej głowy "fałszywe wyobrażenie"
naszej osoby, a ono nie ma nic wspólnego z
rzeczywistością... dlatego nie warto próbować zaspokoić
ludzi za wszelką cenę poprzez spełnianie ich wszystkich
zachcianek (np. odpowiadając na ich nawet najgłupsze i
wyjątkowo męczące pytania)... niektórzy się poświęcają i
dają się zamęczać tylko i wyłącznie po to, aby ukazać swoje
"miłosierdzie" (ale to tylko taka gra naszego ego, które nie
chce być ukazane w złym świetle, ono chce być za wszelką
cenę postrzegane jako "osoba wielkiego serca i rozumu")...
ale my powinniśmy zrobić jedynie to co do nas należy, czyli
powiedzieć swoje i nie przejmować się ewentualnym
późniejszym ludzkim gadaniem ("szczekaniem")... jak ktoś
zyska na rozmowie z nami to super, a jak nie to trudno,
najwyżej będzie nami zawiedziony (ale lepsze to niż
zamęczanie nas milionem pytań czy licznymi do niczego nie
prowadzącymi dyskusjami - od takich rzeczy trzeba się
odcinać).
Wiadomo, że niektórzy mogą mieć po prostu inne zdanie na
jakiś temat niż my... ale mogą oni być w ewidentnym błędzie
(z czego nie będą zdawać sobie sprawy) i w wyniku trzymania
się swojej "prawdy" mogą na nas próbować wymusić niezgodne z
naszym wnętrzem postępowanie i ostatecznie z tego faktu może
między nami dojść do konfliktu (konflikt dwóch różnych
świadomości / postrzegania)... dlatego nie ze wszystkimi
ludźmi warto dyskutować... jeżeli wiemy, że dyskusja nie
przyniesie niczego dobrego to lepiej z niej zrezygnować
(wycofać się)... chociaż może być nam to trudno zrobić
jeżeli będziemy wiedzieli, że mamy rację (czasami po prostu
nie warto dorzucać drewna do ognia, aby nie potęgować
konfliktu... ale trzeba również wiedzieć, że jest to kwestia
mocno indywidualna i będą przypadki, w których powinniśmy
kontynuować dyskusję - spór sporowi nie równy - czasami
swoimi słowami możemy komuś rozświetlić głowę, ale może być
i tak, że nasze słowa się od czyjejś głowy odbiją niczym
piłka kauczukowa... i co gorsza mogą one nas samych
uderzyć... dlatego nie zawsze warto budzić tych, którzy
mocno śpią... bo mogą nas "pobić" w obronie "systemu"... i
musimy zdawać sobie sprawę z tego, że nie każdy jest gotowy
na przebudzenie).
Najważniejsze jest, abyś skupił się na wykonaniu swoich
indywidualnych zadań jakie na to życie zostały ci
przydzielone... zostały one w pewien sposób w ciebie
"wpisane" i są one wyjątkowo ważne... nie musisz zaspokoić
ludzi pod każdym względem... to i tak się nie uda... ludzie
czasem mogą się bardzo szybko zmienić... jednego dnia mogą
być twoimi wielkimi "fanami", a następnego "śmiertelnymi
wrogami"... a wszystko z powodu np. jakiegoś mało znaczącego
poglądu czy stwierdzenia, które publicznie wygłosiliśmy (i
które wciąż uznajemy za prawdę)... i nagle cały "obraz"
naszej osoby w oczach naszego "czytelnika" jest burzony, już
nie jesteśmy tymi "dobrymi" (walczącymi o prawdę), ale tymi
"błądzącymi" (którzy nie umieją jej rozpoznać), których
trzeba "nawrócić" ("naprostować") lub co gorsza jesteśmy
tymi "złymi" (stojącymi po stronie zła), których trzeba
"zniszczyć" lub "ośmieszyć"... albo jesteśmy tymi, którzy
mają "wąski horyzont postrzegania" (brak otwartego umysłu) -
takie bzdury kierowane w naszym kierunku jedynie nas jeszcze
mocniej utwierdzają w tym, że żyjemy w "czasach
ostatecznych", gdzie ludziom naprawdę odebrało dar
rozpoznania tego jak się faktycznie sprawy mają.
Różnice w świadomości między nami, a innymi ludźmi mogą być
ogromne, dlatego nie należy się nadto przejmować tym, co inni
mówią, bo zawsze będzie ktoś niezadowolony jeżeli będziesz
mówić swoją wiedzę do większego grona ludzi (w końcu każdy
słuchający lub czytający nasze teksty ma trochę inną
świadomość / poziom zrozumienia)... ale pamiętajmy o jednym,
zawsze zwracajmy uwagę na to czy prawda leży po naszej
stronie, bo jeżeli nie to "szczekanie" innych ludzi może być
uzasadnione.
Spotkasz na swojej drodze również osoby, które będą od
ciebie wymagać rzeczy, które nie są zgodne z twoim
"wewnętrznym programem" lub będą dla ciebie zbyt trudne do
wykonania... i gdy nie zrobisz tego czego one od ciebie
oczekują wtedy już nie będziesz tym "oświeconym gościem" (a
jak wiemy wiele osób chce być za tak owego uznawanym - ale
jest to tylko sztuczka naszego ego i należy mieć tego
świadomość)... będzie to takie "drażnienie" twoje ego (ale i
zarazem pewnego rodzaju test dla ciebie), abyś może jednak
spełnił ich prośbę, bo jak nie to ta osoba się na ciebie
obrazi, ukarze cię niemiłym słowem, wywoła w tobie poczucie
winy czy uczucie bycia nic niewartym człowiekiem (ale za to
inni, którzy mają niższą świadomość i nie raz się mylą w
swoich osądach są dla nich super i są gloryfikowani, pomimo,
że ich owoce duchowe są znacznie mniejsze od twoich)... ale
tymi ludźmi też nie należy się przejmować... ich zdanie na
twój temat nie ma większego znaczenia... liczy się jedynie
to czy wypełniasz swoje odgórnie zapisane przeznaczenie czy
nie... jeżeli je wypełniasz to wszystko jest w porządku... i
możesz spokojnie dalej robić swoje... w końcu po to tutaj
zszedłeś, aby wypełnić swój "wewnętrzny program" jaki został
w ciebie "wpisany" przed twoim zejściem na tą planetę... a
"szczekaniem" ludzi nie ma co się przejmować... bo wygra
ten, który Bogu przyniesie więcej duchowych owoców, a nie
ten kto więcej "szczeka" (napisane 28.11.2016).
Zrozumienie życia daje szczęście

Trzeba wiedzieć, że optymizm
jest jedynie skutkiem ubocznym zrozumienia życia. Gdy życie
przez ciebie zostanie zrozumiane (w sposób nie do końca
intelektualny, ale poprzez wewnętrzną mądrość i połączenie z
Bogiem), to życie objawi się tobie w dużo kolorowszych
barwach, czyli w takich w jakich życie faktycznie egzystuje.
Widzimy czasem życie w odcieniach szarości, ale czy życie
faktycznie w takich odcieniach się przejawia? Oczywiście, że
nie, to my je tak zabarwiamy z powodu naszego stanu
mentalnego i emocjonalnego... więc postaraj się zrozumieć
życie, tą całą kosmiczną grę... ale nie koniecznie chodzi
tutaj o jakieś złożone procesy, czy abyśmy robili jakiś duży
wysiłek mentalny, po prostu, usiądź, skrzyżuj nogi, zrób
wdech, i zrób wydech... i gdy twoje serce i umysł osiągnął
jedność utwórz ją również z Najwyższym Źródłem, wtedy
zrozumiesz, że życie jest dobre, a większość cierpienia
jakie się nam przytrafia tworzymy my sami... cierpimy, bo
się miotamy, nie tworzymy z życiem spójnego nurtu, nie
chcemy być liściem, który jest niesiony przez wiatr...
rzucamy się na lewo i prawo byleby tylko przeforsować nasz
pomysł, nasz punkt widzenia... ale czy to wychodzi nam na
dobre? Czy czasem nie lepiej odpuścić pewne sytuacje? Czy
zawsze warto walczyć i wprowadzać się w emocjonalną burzę?
Przemyśl to... i postaraj się utworzyć jedność z życiem...
abyś mógł odpocząć... aby łatwiej było nam przerobić naszą
ciężką karmę... daj sobie szansę na normalne egzystowanie na
tym świecie... bez całej tej emocjonalnej burzy... zrelaksuj
się... i odnajdź spokój w swoim wnętrzu... a to wnętrze
niech tworzy od teraz jedność ze Stwórcą... i niech życie
objawi ci swoje prawdziwe kolory (napisane 29.11.2016).
Żyć w zjednoczeniu

Gdy już będziesz żył razem z
Bogiem posiadając z Nim głęboką relację twoje życie stanie
się znacznie łatwiejsze... otworzą się przed tobą nowe
drzwi, których wcześniej dostrzec nie mogłeś z powodu, że
twoje życie bardziej przypominało hipnozę niż harmonijną
egzystencję... ale teraz to się zmieniło... zatrzymałeś się,
otworzyłeś oczy i dostrzegłeś nową jakość, która cię zaczęła
zewsząd wypełniać i otaczać... jesteś od teraz wolnym
człowiekiem, który wypełnia wolę Bożą... tworzysz z Bogiem
harmonijną relację, która wiedzie cię do nowego lepszego
życia, którego właśnie doświadczasz... i na tej fali
zjednoczenia jeszcze mocniej wzrastasz... zaczynasz rozumieć
sens życia... zaczynasz rozumieć kim jesteś i co tutaj
robisz... nie marnujesz już więcej czasu... nie kręcisz się
już w kółko jak kiedyś... od teraz idziesz do przodu... krok
za krokiem... i doświadczasz Boskich Promieni jakimi nasącza
cię Bóg... a te Boskie Promienie delikatnie muskają twoją
twarz... ogrzewają ją... i napełniają twoje wnętrze... a
twoja wewnętrzna radość się umacnia i z każdym dniem jest
coraz to większa... a wszystko za sprawą tego, że pewnego
dnia poczułeś w sobie ból... ból, który wypełnił twoje ciało
i duszę... ale ten ból był boskim wołaniem, abyś powrócił do
swojej prawdziwej natury, abyś rozłupał twardą skorupę, w
którą się odziałeś i abyś napełnił się Boskim Światłem...
abyś ponownie poczuł kim jesteś i przypomniał sobie o swoim
duchowym Ojcu, o którym tak wielu zapomniało... ale On nigdy
nie zapomniał o swoich dzieciach i cierpliwie czeka, aż
ponownie skierują one swój wzrok w Jego kierunku i poproszą
Go o pomoc... a ten wtedy z krokiem błyskawicy przyjdzie na
ratunek i rozświetli ciemność jaka je otacza... i zrobi to
bezinteresownie... gdyż On wie, że Jego dzieci zasługują na
życie w Prawdzie... i my możemy ją otrzymać jednocząc się na
powrót z naszym duchowym Ojcem, który pragnie, aby jego
dzieci były szczęśliwe, aby nie były uwikłane w ciężką
karmę, której spłacanie bywa bolesne... życie w zjednoczeniu
z Bogiem jest cudownym lekiem na wszelką ciemność w naszym
życiu, która może być rozpuszczona Jego Miłością (napisane
03.12.2016).
Życie w głębokiej nieświadomości

Wiele osób żyje niczym we
śnie, nie zdają sobie sprawy z istnienia innych duchowych
światów i innych płaszczyzn naszego jestestwa... ale na
szczęście coraz więcej osób już wie, że nie jesteśmy tylko
swoim fizycznym ciałem, mamy również inne duchowe warstwy,
czakry i duszę... jesteśmy w pewnym sensie wielowymiarowi.
Znajdujemy się obecnie w świecie fizycznym, ale zarazem
jednocześnie w pewnym sensie częściowo istniejemy i w
świecie duchowym, gdyż sami składamy się z duchowych
elementów (w końcu nie jesteśmy istotą czysto fizyczną).
Jest bardzo ważne, aby połączyć się z Bogiem i z Duchem
Świętym, aby nie przebywać w stanie nieświadomości, bo z
tego poziomu nawet przy dobrych intencjach możemy wprowadzać
chaos, zamęt, pomieszanie i szkodliwe działanie... dlatego
każdego dnia skupiaj się na tym, aby chodzić z Bogiem za
rękę, aby być z Nim w jedności, bo to da ci Jego Mądrość i
odpowiednie otwarcie, aby mogła owa Mądrość w tobie
zamieszkać na stałe i abyś każdego dnia coraz to mocniej się
nią nasączał... wtedy już nie będziesz chodził po omacku,
otworzą ci się oczy na Prawdę i będziesz miał zrozumienie i
rozpoznanie jakie na daną chwilę będzie ci potrzebne, aby
poradzić sobie z wszelkimi wyzwaniami jakie życie przed tobą
postawi... więc otwórz się na nowe zrozumienie, otwórz swoje
warstwy duchowe, aby Bóg mógł cię nasączyć swoją energią, bo
bez odpowiedniego otwarcia nie rozkwitniesz niczym piękny
kwiat, będziesz przebywać w nieświadomości, a z tego nic
dobrego wyniknąć nie może... będziesz jedynie chodzić niczym
dziecko we mgle i będziesz się złościć, kiedy coś pójdzie
nie po twojej myśli... dlatego otwórz się na Boga, na Jego
Wielką Miłość i niech Jego Mądrość się w ciebie wlewa...
nasączaj się nią, a pewnego dnia rozpoznanie prawdy od
kłamstwa nie będzie dla ciebie problemem (napisane
04.12.2016).
Duchowe testy i
próby

W swoim życiu będziemy poddani
wielu testom i próbom. Człowiek musi być solidnie
przetestowany, aby Bóg wiedział czy np. nadajemy się do
pewnych zadań czy też nie. Nie każdemu człowiekowi będą dane
do dźwigania "ciężkie wiadra", ale tym którym będą one dane
będą tymi, którzy sobie z nimi poradzą i zaniosą je tam
gdzie zaniesione one być powinny. Im więcej takich duchowych
testów zdamy tym Bóg chętniej i częściej będzie nas
przydzielać do ważniejszych zadań, które mogą nam przynieść
więcej duchowej energii... więc nie bójcie się testów
zsyłanych na nas przez samego Boga, postarajmy się je
przejść jak najlepiej, a one pomogą nam oczyścić nasze
wnętrze, umocnią nas wewnętrznie oraz przyczynią się do
tworzenia większej ilości dobra na tym świecie... i im
więcej ludzi będzie pomyślnie zdawać takie testy tym
szybciej nasz świat będzie się transformować do nowej
lepszej formy... więc otwórz oczy, nadstaw uszy i zastanów
się czy sytuacja jaka właśnie do ciebie przychodzi nie jest
przypadkiem jakimś testem do zdania, bo może właśnie w tej
chwili jesteś testowany i Wszechświat ci się mocniej
przygląda jak zareagujesz, co zrobisz... i może od tych
twoich czynów będzie zależeć dalsze twoje życie... więc bądź
czujny i zawsze staraj się postępować według tego jak czuje
twoje duchowe wnętrze, ono wie jak postąpić należy, gdy
przyjdzie dzień próby (napisane 04.12.2016).
Bezsensowna przemoc i czystość duszy

Wiele osób w obecnych czasach
dopuszcza się bezsensownej przemocy wobec innych ludzi -
takie osoby stosują ją, aby poczuć się lepiej (aby się
dowartościować, zdobyć poklask kolegów, poczuć się kimś
ważnym, kimś kto ma władzę i moc) i zupełnie nie przejmują
się tym, co w tym czasie czuje ich ofiara... nie zastanawiają
się nad jej bólem (fizycznym i psychicznym)... oprawca
zachowuje się jakby nie posiadał współczucia czy uczuć
wyższych... ból psychiczny ofiary może być wyjątkowo silny i
może rozciągać się na wiele kolejnych lat (a nawet i na całe
życie) i to nawet wtedy, kiedy z oprawcą nie mamy już
styczności... więc jeżeli jesteś oprawcą i w jakiś sposób
znęcasz się nad kimś natychmiast przestań i uświadom sobie,
że druga osoba ma uczucia, które najprawdopodobniej silnie
ranisz (możesz w ofierze wywołać lęki, które dosłownie
zniszczą jej życie)... postaw się w jej sytuacji, spróbuj
poczuć w swoim wnętrzu to co ona czuje, gdy doświadcza z
twojej strony przemocy... uruchom swoją empatię... i zadaj
sobie pytanie, czy byłoby ci miło, gdyby ktoś nad tobą się
tak znęcał, gdyby tobą pomiatał i co chwilę ranił cię
słowem? Przemyśl to... bo słowo może zranić wyjątkowo
mocno... i nie tylko miecz jest w stanie zrobić krzywdę
człowiekowi... słowo również... i czasem słowo mocniej
zaboli niż przeszywająca nas stal... bo fizyczne rany goją
się szybko, ale psychiczne mogą się nigdy nie zagoić... więc
miej więcej współczucia wobec innych ludzi... i nie rań ich
tylko dlatego, że jesteś egoistą myślącym tylko o sobie,
który sam ze sobą sobie nie radzi, nie kontroluje swojego
gniewu i negatywnych emocji... nie przelewaj swojego
wewnętrznego bólu na innych, postaraj się sam z nim
uporać... a jeżeli jest to dla ciebie zbyt trudne to
porozmawiaj o swoich problemach z Bogiem, On z chęcią tobie
pomoże, jeżeli tylko Go o to poprosisz... więc porozmawiaj z
Bogiem i spróbuj wyjść z błędnego koła agresji wobec innych
ludzi... i jeżeli będzie taka potrzeba poproś Boga również o
to, aby wyciągnął cię z niewłaściwego towarzystwa w jakim
się najprawdopodobniej na co dzień obracasz... po prostu
warto pomyśleć o swoim duchowym wnętrzu... o swojej duszy,
która z powodu twojego niewłaściwego zachowania coraz
mocniej pogrąża się w ciemności.
Możliwe, że doszedłeś do etapu, w którym jesteś już
wyjątkowo zmęczony samym sobą, swoim niewłaściwym
zachowaniem i swoim "niskowibracyjnym" życiem... czujesz, że
twoja dusza odeszła daleko od Prawdy i wewnętrznej
czystości... ale pamiętaj, dopóki żyjesz jest nadzieja...
jeszcze wciąż możesz swoje życie naprawić... zacznij małymi
kroczkami, skup się mocniej na Bogu i pomóż swojemu wnętrzu
się powoli, ale systematycznie oczyszczać ze złych uczynków
jakich się dopuściłeś na przestrzeni lat... zadbaj o swoją
czystość duszy... to naprawdę istotny aspekt naszego
człowieczeństwa... znacznie ważniejszy niż czyste ubranie
czy wymyte ciało fizyczne... w swoim czasie naszą fizyczną
powłokę zostawimy tutaj, a dusza przejdzie na drugą stronę i
będzie ona sprawiedliwie rozliczona ze swoich dobrych jak i
złych uczynków... więc zadbaj o jej czystość za swojego
fizycznego życia, abyś nie musiał się wstydzić po drugiej
stronie swoich niewłaściwych czynów, które nie zostały przez
ciebie oczyszczone na fizycznym planie (napisane
05.12.2016).
Niepotrzebne cierpienie i nasze reakcje

Wiele osób twierdzi, że ich
życie to koszmar, że nie wytrzymają już kolejnego dnia
swojej "podłej" egzystencji... ale zapominają o jednym, że
większość cierpienia jakie w naszym życiu się pojawia wcale
nie jest tworzone przez "zewnętrzne sytuacje", ale przez
nasz umysł... przecież nie każda na pozór negatywna sytuacja
jaka nas spotyka musi wywoływać w nas negatywne emocje
(cierpienie), a jeżeli tak się dzieje to uświadom sobie, że
wiele osób postawionych w identycznej sytuacji może mieć
zupełnie inną reakcję od twojej... ty możesz w jakiejś
sytuacji się mocno zdenerwować, a ktoś inny w takiej samej
sytuacji może się śmiać do rozpuku i w ogóle tym, co go
spotkało się nie przejąć... więc większość cierpienia jakie
nas spotyka jest wynikiem naszych reakcji na pewne sytuacje
(to my katalogujemy daną sytuację jako dobrą czy złą)...
wystarczy zmienić swoje reakcje, a możemy odczuć
nieprawdopodobną zmianę w swoim życiu... niby na zewnątrz
nic specjalnego się nie zmieni, ale nasza wewnętrzna
przemiana sprawi, że na głębokim poziomie swojego jestestwa
nie będziemy się przejmować rzeczami, które wcześniej nas
mocno dotykały / raniły... po prostu zdamy sobie sprawę, że
nie ma sensu się wszystkim przejmować, że nie każda pozornie
negatywna sytuacja taka faktycznie jest, że nie zawsze warto
odpowiadać atakiem na atak... musimy dogłębnie zrozumieć, że
życie jest za krótkie, aby poświęcać tak wiele czasu na
zamartwianie się, na wieczną walkę z życiem, z innymi
osobami, na tkwieniu w "depresji", rozgoryczeniu i na
pielęgnowaniu tego typu negatywnych stanów... to po prostu
nie ma żadnego logicznego sensu.
Zrozum również, że nie warto potęgować (przedłużać) swoich
negatywnych emocji (stanów). Jeżeli coś "niemiłego" nas
spotyka to często mamy tendencję do opowiadania o tym swoim
znajomym... i doświadczamy dzięki temu kolejnych negatywnych
emocji... i to trwa i trwa... dużo lepiej byłoby po prostu
zaakceptować fakt, że takie "negatywne" sytuacje są po
prostu częścią życia i będą się nam raz na jakiś czas
przytrafiać... trzeba po prostu zrobić wydech i pójść
dalej... niemniej jednak wiadomo, że w niektórych
przypadkach może i warto komuś o swoim przykrym dla nas
zdarzeniu opowiedzieć, aby sobie trochę ulżyć w cierpieniu,
aby doznać zrozumienia od innej osoby... niemniej jednak
niektóre osoby mają tendencję do długiego przebywania w
"negatywnym stanie emocjonalnym", bo po prostu w pewnym
sensie lubią ten stan i nie umieją bez niego żyć (są dzięki
niemu na pewnego rodzaju "haju")... z jednej strony niby
cierpią, ale z drugiej strony są niczym narkomani pragnący
tych negatywnych emocji... taka osoba po prostu musi wejść
na swoją "negatywną emocjonalną falę", w przeciwnym razie
może zacząć popadać w obłęd (z powodu, że nie umie się
odpowiednio wyciszyć)... niemniej jednak najlepiej jest taki
stan po prostu szybko uciąć, bo gdy się tego nie zrobi
możemy stawać się coraz to bardziej toksyczni i to nie tylko
względem siebie, ale również i względem innych osób...
powinniśmy uświadomić sobie prawdę, że zbyt długie
przebywanie w negatywnym stanie nie jest dla nas optymalne i
może spotęgować nasz stan braku równowagi... więc następnym
razem jak coś cię "niemiłego" spotka to zastanów się czy
wszyscy twoi znajomi muszą o tym wiedzieć... może jest coś
ciekawszego i wartościowszego do zrobienia niż opowiadanie o
swoim kolejnym "nieszczęściu" jakie nas spotkało w życiu...
no i trzeba byłoby sobie jeszcze zadać pytanie, czy to
"nieszczęście" jest faktycznie nieszczęściem, może jedynie
my je tak widzimy, może ktoś inny widziałby tą sytuację
inaczej, może wcale by nie rozpaczał tak jak my to robimy?
W pierwszej kolejności po doświadczeniu "negatywnej
sytuacji" spróbuj sam sobie poradzić z emocjami jakie się w
tobie kłębią... zacznij obserwować swój umysł, swoje emocje
i zrozum, że nie zawsze warto się złościć na życie czy
innych ludzi... nie na wszystko mamy wpływ... ale na pewno
mamy wpływ na to jak reagujemy na sytuacje, które są
przynoszone nam przez życie... zmień swoje reakcje, a twoje
życie stanie się znacznie lżejsze, gdyż 90% cierpienia
jakiego do tej pory doświadczałeś po prostu z dnia na dzień
zniknie (napisane 07.12.2016).
Szczęście jest w
tobie

Jeżeli szukasz szczęścia to
znajdziesz je w sobie... będzie to prawdziwe szczęście,
które nie będzie zależne od czynników zewnętrznych, gdyż to
twoje wnętrze będzie je "produkować" i cię nim zasilać.
Osiągnięcie wewnętrznego szczęścia to skarb, którego nie
można kupić, można go jedynie "wypracować" lub "odkryć"... w
pewnym sensie trzeba doznać "zrozumienia" na odpowiednim
poziomie, zrozumienia życia, zrozumienia siebie, tego co się
nam przytrafia, tego jak funkcjonuje świat... wtedy pojawi
się w nas prawdziwe szczęście.
Początkowo zaczynamy się po prostu czuć szczęśliwi i nie
potrzebujemy czegoś z zewnątrz, aby ten stan utrzymać lub
spotęgować... po prostu "jesteśmy" i jest nam dobrze i to
nam całkowicie wystarcza... robimy wdech, a później
wydech... czujemy to głębokie zjednoczenie ze Wszechświatem,
z esencją życia, z pierwotną naturą przenikającą naszą
egzystencję... czujemy tą jedność i jedyne czego pragniemy
to jeszcze mocniejszego pogłębienia tego stanu... i tak się
faktycznie będzie działo... z każdym kolejnym dniem będziemy
coraz mocniej doświadczać siebie, swojej prawdziwej natury,
zjednoczenia z Bogiem, z Jego Wielkim Majestatem... i to
jest piękna chwila, gdy możemy tego doświadczyć, bo nie
każdemu będzie to dane... ci, którzy do tego etapu dojdą
poczują się prawdziwie szczęśliwi... i nie koniecznie to
głębsze i mocniejsze szczęście musi się pojawić od razu...
ono raczej będzie przychodzić do nas coraz to mocniej i
mocniej z czasem... ten proces dochodzenia do naszego
prawdziwego szczęścia może trwać wiele lat, ale to piękna
podróż... to trochę tak jakbyś był różą, która każdego dnia
coraz to mocniej rozkwita i coraz mocniej otwiera się na
Prawdę, Światło i Wieczne Życie. Możemy mieć wrażenie
jakbyśmy powoli zbliżali się do Wielkiego Słońca... jest nam
coraz cieplej i cieplej... ale to ciepło nas nie niszczy,
ono nas wzmacnia i zasila swoją energią, daje nam nowe siły
i dodaje skrzydeł... więc spójrz w swoje wnętrze i odnajdź
tam wielki skarb, który tylko czeka, abyś go otworzył... a
tym skarbem będzie prawdziwe szczęście, którego będziesz
doświadczać w swoim wnętrzu i które będzie emanować swoim
blaskiem na wszystkie żyjące istoty (napisane 10.12.2016).
Ostateczne
zjednoczenie

Gdy osiągniesz zjednoczenie z
Bogiem twoje ciało zostanie zalane Jego Energią... i dzięki
temu nasze życie się całkowicie odmieni... nasze reakcje się
zmienią... już nie będzie można nas tak łatwo zranić jak
było to kiedyś... będziemy odporni na wiele słownych ataków
czy niemiłych sytuacji... dlatego tak ważne jest, aby nasz
umysł i nasze serce pracowały w jedności, w zjednoczeniu,
wtedy cierpienie się rozpływa... może nie całe, ale
zdecydowana jego ilość... i dlatego warto wybrać się w tą
podróż... podróż, która pomoże ci odnaleźć samego siebie,
swoją prawdziwą naturę... i gdy to się stanie nie będziesz
już więcej samotny... będziesz razem z Wielkim Słońcem iść
przez życie... Ono zawsze będzie ci świecić nad głową, abyś
doszedł do celu swojej podróży (napisane 10.12.2016).
Mistyczne drzwi

Po osiągnięciu zjednoczenia z
Bogiem czeka cię jeszcze przejście przez mistyczne drzwi...
i gdy już przez nie przejdziesz ujrzysz zupełnie inny
świat... i twoje życie już nigdy nie będzie takie, jakie było
wcześniej... ale to już materiał na inną książkę ;)
Kilka słów
końcowych

Pamiętajcie, aby się zdrowo
odżywiać, być aktywnym fizycznie, łączyć się z Bogiem, nie
wymigiwać się od swoich obowiązków życiowych. Musicie umieć
nieść swój życiowy krzyż, ale zarazem musicie umieć odciąć
od siebie ludzi i sytuacje, które wam szkodzą, które niszczą
was i wasz potencjał - musicie mieć tą mądrość, która
pozwoli wam tego dokonać tak jak należy, bez uszczerbku dla
waszych życiowych lekcji i waszej drogi.
Zaakceptujcie rzeczywistość i nie walczcie z nią, takie
postępowanie uchroni was przed dużą ilością bólu i smutku.
To co możecie zmienić zmieńcie, a to czego zmienić nie
możecie zaakceptujcie. Pozwólcie swojemu przeznaczeniu się
wypełnić, nie zakłócajcie go swoimi histeriami, niech płynie
harmonijnie. Bądźcie jak liść na wietrze unoszony przez
powiew swojego przeznaczenia.
Słuchajcie swojego serca, ono jest mądrzejsze niż
myślicie... bardzo dobrze wie, którą drogą powinniście pójść
i co powinniście zrobić w trudnych sytuacjach... nie
zdawajcie się jedynie na swój rozum. Serce jest centrum
mądrości, nie ignorujcie tego faktu, bo będziecie podejmować
błędne decyzje i nigdy nie dojdziecie do upragnionego Domu w
Niebie. Serce jest kluczowym aspektem, bez zjednoczenia z
nim swojego umysłu będziecie odradzać się ponownie... więc
utwórzcie połączenie ze swoim sercem, odnówcie tą
znajomość... usłyszcie jego głos... i niech was prowadzi
przez życie swoimi cichymi podpowiedziami.
Niech Boże Światło wami kieruje przez wszystkie dni waszego
życia... trzymajcie się blisko Boga, wtedy wasze życie
zakończy się sukcesem... On was pokieruje swoimi
ścieżkami... nie wyrywajcie się Mu... wypełniajcie Jego
wolę, a poznacie Jego Miłość... doznacie wielkiego
spełnienia, a zarazem ukojenia, którego tak mocno wam
brakowało... więc trzymajcie się blisko Boga... On jest
Miłością, jakiej wszyscy poszukujemy, jakiej wszyscy w głębi
naszej duszy pragniemy... poznając Boga, poznasz błogą
egzystencję... a ta jest już odczuwalna, gdy nasze
połączenie z Bogiem jest aktywne... ale to nie koniec naszej
drogi... to połączenie wciąż może być silniejsze... więc
skup swój umysł na Bogu... i pozostań w tym skupieniu...
niech błogosławieństwo z Boskiego Źródła na ciebie spływa...
poczuj ten błogi stan, w jakim się znajdujesz... wypełnij
się nim... a bardzo szybko stwierdzisz, że wspaniale jest
być w jedności z Bogiem... a gdy w pełni Mu zaufasz Bóg
stanie się twoim najlepszym przyjacielem i prawdziwym
towarzyszem życia... więc trwaj w Nim... ty w Nim, a On w
tobie... razem, w jedności... bądźcie jednym ciałem, jednym
umysłem, jedną duszą... bądźcie w pełni zjednoczeni.
Dziękuję wszystkim za przeczytanie mojej książki, mam
nadzieję, że wniosła ona w Wasze życie sporo Światła i że
Wasza ewolucja przyśpieszyła :)
Książkę w formie
elektronicznej (ebook)
można przeczytać w całości tutaj:
LINK! (zawiera ona również
niektóre moje artykuły
pisane przed rokiem 2016).
Świadome sny i piękna muzyka

13.12.2016
praktycznie każdy sen jaki miałem był bardzo wyraźny i w
pełni świadomy! W żaden sposób tej świadomości nie
uzyskiwałem "celowo", ona po prostu sama z siebie się
pojawiała... ale snów jakich doświadczałem nie można nazwać
snami kontrolowanymi (Lucid Dreams), niczego w nich nie
zmieniałem, byłem raczej jedynie wyjątkowo czujnym
obserwatorem. Nie będę opisywać dokładnie poszczególnych
snów (których i tak już dokładnie nie pamiętam), ale
wspomnę, że w jednym z takich świadomych snów znajdowałem
się w sądzie, a sędzia rozmawiał z jakąś osobą i ja
dokładnie słyszałem rozmowę tych dwóch osób i owa rozmowa
była w pełni realna, nie było żadnych zakłóceń czy
nieścisłości w tym, co było mówione, nie różniło się to
niczym od rozmowy dwóch osób w realnym świecie (z tego co
się zorientowałem brałem udział w jakiejś rozprawie i
siedziałem w ławce z prawej strony sali wraz z jeszcze dwoma
osobami i wiem, że moja sprawa była wygrana, a ta osoba,
która rozmawiała z sędzią była na pozycji przegranej i
sędzia owej osobie to tłumaczył)... a co ciekawe po
obudzeniu się i ponownym zaśnięciu ponownie wszedłem w
dokładnie ten sam sen (siedziałem w tym samym miejscu itd).
W następnym śnie całkowicie świadomie szedłem z jakimiś
ludźmi przez jakiś tunel, jakby w "kanałach"... a ostatni
sen z tej w pełni świadomej serii odbywał się na plaży,
znalazłem tam w piasku jakiś mały kuferek, w którym
znajdowały się jakieś monety... a chwilę później podszedłem
bliżej morza i włączyła się we śnie muzyka, która była w
języku polskim i nawet z rymami (które faktycznie się ładnie
rymowały)! Wątpię, aby tak owa piosenka faktycznie została
na Ziemi skomponowana, ale była bardzo ładna i w pełni
zrozumiała (śpiewała ją jakaś kobieta). Już miałem w swoim
życiu kilka tego typu "pieśni" we śnie, ale nie zmienia to
faktu, że każda kolejna jest tak samo przyjemna i kojąca dla
duszy.
cdn...