MIECZ PRAWDY

SZCZĘŚLIWI PRZEBUDZENI

Kiedy człowiek budzi się duchowo, automatycznie atakują go ciemne energie, ciemne istoty... i od razu przestaje być w jego życiu - aż tak różowo. O tym nam doskonale opowiadają życiorysy świętych ludzi. I szanujmy ich za to, ponieważ na świecie nie ma takich osób zbyt dużo, otwartych na tą wielką prawdę. Najczęściej stykamy się z ignorancją i obojętnością... i jak widzimy, to właśnie tym ludziom żyje się spokojnie, nikt im jakoś nie podkłada nogi.

Wszyscy ludzie, którzy mają w sobie ciemność szybko zauważą przebudzonego, w ten sposób można przebudzonego łatwo namierzyć... tych prawdziwie budzących się. Bo nie jest łatwe ich życie na tym świecie.

Tak się składa, że nasza Ziemia obecnie posiada większą ilość tych mrocznych istot... i mamy na świecie, to co mamy... ból i cierpienie i końca nie widać, bo zostało stłumione nasze światło... a jeszcze mocniej się go tłumi, ponieważ ciemność wie, że Ziemia jest już pod wpływem Wielkiego Światła, które w swoim czasie wyciągnie ją z tej niewoli. Stąd ta walka i te różne nonsensy, jakie lecą na nasze głowy, które nas coraz mocniej osłabiają i rujnują. I póki będziemy mieć więcej tych mrocznych istot niż tych światłych, trudno będzie nam się wyzwolić... jedyny ratunek należy upatrywać z „Nieba”... ponieważ wielu ludzi zagubiło swoje światło, podpisało kontrakty z ciemnymi mocami, nawet często nie zdając sobie z tego sprawy. Kiedy osoby przebudzone zaczynają jaśniej świecić, drastycznie przyciągają do siebie te osoby ciemne, aby je zaatakować i zgasić w nich światło. Są w tej walce niestrudzeni, nawet latami siedzą na swoim posterunku czekając na nadarzającą się okazję, nie popuszczą nawet na odrobinę, nawet jednego ciemniejszego pyłku.

Obecnie już światli ludzie widzą, jak to się odbywa, mroczne istoty sterują tymi ludźmi z podpisanymi kontraktami, nawet z poprzedniego życia. Nie lubią tych światłych... i szukają okazji, aby się do nich za wszelką cenę zbliżyć... po to, aby im w swoim czasie ich żywot „umilić”. Także te mroczne istoty starają się szybko do tych światłych zbliżyć, najczęściej działają w białych rękawiczkach, ludzie atakują za dnia... a mroczne byty w ciemności, bo nie cierpią światła... toteż psychiczne ataki najczęściej mamy nocami.

Musimy też wiedzieć, duża ilość ciemnych bytów wcieliła się w powłoki ludzkie. Mroczne osoby po śmierci nie przechodzą na drugą stronę, którą my nazywamy „Niebo”. Wracają do swoich... do wymiarów, które my zwiemy piekłem lub czyśćcem.

Każdy z nas miał zapewne w tym życiu epizody z psychopatami i ludźmi zdeformowanymi na umyśle, często chcemy im pomóc, ale ci mają sztywne zachowania, wszystko w nich jest inne, to są ich najlepsi pomocnicy. Wiele osób tzw. duchowych, stroni od pomocy właśnie tym ludziom... ignorują ich, nie chcą mieć z nimi nic wspólnego. Nawet Sai Baba mijał ich w milczeniu. Jednym słowem umywają sobie od nich ręce. Ale jak wiemy Jezus im pomagał, wypędzał z nich diabły. Lecz lepiej pozostawić ich w spokoju niż ich drażnić, skoro nie czujemy w sobie wystarczająco własnych mocy, ponieważ mogą takiego człowieka mocno poturbować, a nawet zabić.

Ciężko się nam ludziom światłym z tym pogodzić, wielu z nich to nasi członkowie rodziny, najczęściej zostali zainstalowani w naszych rodzinach nielegalnie i stwarzają nam szalone problemy, ponieważ jak takiej duszy jesteśmy w stanie pomóc, skoro ona i tak ma innego ukrytego kontrolera, który będzie o nią walczył... i często może się zdarzyć, że mocno w nas uderzy. Ludzie, którym brakuje światła tego nie zauważają, nie są świadomi, jak ta machina działa. Taka osoba jest od kontrolera mocno uzależniona, jak nie alkohol, narkotyki, czy jeszcze inne ciężkie wybryki... i nawet jeśli osłabimy ich działanie, jakiś czas kontroler daje jej spokój... ale tylko do czasu i znowu uderza znienacka. Dlatego z tymi ludźmi bywa aż tak ciężka walka i nieustanna praca na tym polu. Dlatego też ciężko wyrwać taką duszę z jej obłędu, czasami nawet religijnego... zaraz otrzymamy atak ze strony popleczników. Nawet kiedy stosujemy tylko modlitwy za tą grupę ludzi, poczujemy, że ktoś/coś nam przeszkadza. Wtedy powinniśmy wiedzieć - nasza praca nie idzie na marne. Ale trzeba mieć w sobie dużo siły. Zaczyna się toczyć bój o tą duszę.

Boska Matka prosi ludzi o modlitwy najczęściej za dusze czyśćcowe, to nikt inny jak właśnie dusze w szponach mrocznych sił, zostały zniewolone nawet przez bardzo długi czas... i one są dręczone i my też. Większość światłych ludzi jest tego świadoma, nie ignorują tych próśb, bo wiedzą, w czym tkwi problem. Wiedzą, że bardzo dużo dusz zostało złapanych w pułapki i siłą rzeczy są zmuszani do takich zachowań. Często zmagamy się z zachowaniem naszych członków rodzin, nie zdając sobie sprawy, że to są formy ataku na nas. Często nie jesteśmy tacy silni, szczególnie kiedy to dotyczy naszych najbliższych, łatwiej przeprowadzić taką personę obcej osobie niż własnemu członkowi rodziny... stąd też często męczą się żony czy mężowie, aż świat się dziwi, dlaczego ich nie zostawiają... ponieważ to są bardziej światłe osoby... i są na tyle silni i pomimo wszystkiego tkwią z takim balastem na swoim pokładzie. Osoby w mroku często nas okrutnie osłabiają... nieustannie żerują na naszej energii, w ten sposób osłabiając naszą moc. Bywają nachalne, wiecznie od nas czegoś żądają, kontrolują, brak w nich wzniosłych uczuć, nie dbają o nasze dobro, jeśli już to nas uzależniają od siebie w jakiś sposób, aby nadal móc na nas żerować. Takie osoby potrzebują wsparcia innych światłych ludzi, choćby przez modlitwy, toteż nie ignorujcie takich osób, pamiętajcie o nich, dajcie im wsparcie duchowe... mimo wszystkiego. Na pewno także widzicie takie sytuacje u swoich sąsiadów i znajomych, to wy często możecie być tym ogniwem, które będzie najbardziej pomocne. To nasze wspólne dobro, oczyścić świat z mrocznych energii.

I tak to się jakoś dzieje, że osoby bardziej światłe dostają do swoich rodzin taką „torpedę”... można rozstać się z partnerem, znajomym, kiedy już widzimy, że zaczyna mocniej szaleć i nie dajemy rady, sami ponosimy większe straty... i nie trzeba mieć z tego tytułu wyrzutów sumienia. Nie możemy niszczyć własnego światła, to ono jest dla nas ważniejsze i im wcześniej to zrobimy, tym lepiej dla nas. Wiele razy mówię, nie porywajmy się na rzeczy, które nas przerastają. Nie o to tu chodzi w tej duchowej rozgrywce, aby komuś coś udowodnić, bo możemy doprowadzić do jeszcze większej tragedii. Słaby człowiek nie ma szans wygrać w tych diabelskich igrzyskach, nawet ci najmocniejsi ponosili duże straty. Bóg to wie i na pewno was za to nie ukaże. Można rozstać się z partnerami, znajomymi... ale co zrobić z dziećmi, dzisiaj ich opętania zaczynają się już w młodych latach, a jak wiemy i system nam w tym nie pomaga, jeszcze nas potrafi ukarać za „złe” nasze sprawowanie. A dziecko szaleje w swoim mroku i nam przysparza coraz więcej kłopotu. Takie dusze potrzebują pomocy, więc musimy pracować w ich służbie i umieć jeszcze mądrze obejść te wszystkie systemowe haki, które są na nas nałożone. To bardzo ciężkie zadanie dla dzisiejszych rodziców... i trudne zadanie dla wielu terapeutów, którzy podejmują się tego wyzwania... wiem po sobie, jeszcze nie rozpocznę swojej pomocy, nawet jeszcze nie wiem - kto to będzie, a już zaliczkowo dostaje lanie... ot tak dla przypomnienia, jak to boli, abym się nie porywała na sprawę - jak ta do mnie już dotrze. Często tak sobie myślałam, jeszcze nic nie zrobiłam, nawet nie wiem, co mam zrobić, a już za coś obrywam?... ale kiedy w swoim czasie przychodzi sprawa, już wiem za co dostałam zaliczkę... już wiedzieli, że do tej sprawy przyłożę swoje ręce. Łatwo to też zaobserwować przez te wszystkie lata na Księdze Gości na Rose of Sharon, ile mi się obrywa od mrocznych person, zawsze znajdą argument, aby we mnie uderzyć... a jak nawet argumentu nie znajdą, to i tak wyleją mi wiadro pomyj na głowę. I musicie wiedzieć, że nie jest to wcale takie łatwe i przyjemne przejść przez hejt takowych ludzi... i widać jak się w jednej sekundzie potrafią zjednoczyć... chociaż piszą - nie zaglądam na tą stronę... ale właśnie tu zajrzałem/am... właśnie w tej godzinie... i cóż za cudowne wyczucie czasu... bo można znowu jej spuścić porządne lanie. I trzeba mieć w sobie potężną siłę, aby jeszcze po setnym laniu iść dalej swoją drogą i nie oglądać się na muchy belzebuba... i móc wytrwać na swojej drodze.

Ileż to razy oberwałam lanie, kiedy uleczałam ciężko chorych, ileż to tych much belzebuba zlatywało się do łóżka chorego... i jeszcze zanim „Niebo” zesłało mi chorego, też mi się oberwało. Teraz już wiem, kiedy wchodzi w moje życie taki czas, coś nowego i wielkiego się do mnie zbliża, to nie dzieje się ot tak bez powodu... już złemu włażę w drogę i leci mi świeży ładunek węglowego pyłu na moją głowę. A trzeba przyznać, że tej mrocznej sile pomysłów nie brak... zawsze ma jakiegoś swojego asa w rękawie. Czym większa wrzawa przy mnie tym większa robota... i łez przy niej nie brakuje. Ale i czym większe lanie i więcej łez, tym większy mój sukces... toteż zauważam i to od samego początku. Ludziom światłym pomagają anioły i jakoś wspólnie dajemy radę na tej wojnie... a nawet często się zdarza, oprzytomnieją... i otwierają się na prawdziwe światło.

Zawsze to się tak dzieje, jeśli ktoś naprawdę służy Światłu. Ludzie święci nie chodzili bez przerwy radośni i uśmiechnięci, nie wszystko w ich życiu szło tak łatwo i gładko... a na ich ustach nie było tylko słów - kocham cię, były również nagany i upomnienia... bywało, że nawet przeganiali tych, którzy im słodzili na siłę... bo człowiek mądry zdaje sobie sprawy, ile pod słodką czekoladką potrafi ukryć się trucizny. Moja mama mi ciągle mówiła:
-”Uważaj córko na słodkie praliny, pod warstwą czekolady jest dużo trucizny”.
Dzisiaj to nawet nie przenośnia... bo w tych czekoladkach jest tyle trucizn, że głowa mała. I płacimy za nie, nie tylko duże pieniądze, a nawet własnym zdrowiem.
I inne przysłowie, która moja mama często mawiała:
-
Uważaj na te słodko szczebioczące jaskółki, to w nich bywa najwięcej fałszu”.

Człowiek przebudzony musi włączyć dodatkowe słupy światła, choćby swoich anielskich pomocników, nie wolno mu zasypiać, musi być uważnym, uważać na każdy swój krok... Jezus mówił do swoich apostołów - „proszę was, nie zasypiajcie”... szczególnie dzisiaj, kiedy na świecie grasuje ciemność i przemówiło do nas jeszcze więcej tych słodkich jaskółek... i częstują nas skażonymi pralinkami... i radość i uśmiech na ich twarzach... i tak nas kochają, „nieba” nam przychylają... ale nam coraz bardziej nie do śmiechu i jakoś czarno w sercu? Bo to nie jest zdrowa energia, tylko prosto z piekła... toteż kto szczęśliwy to szczęśliwy... i jakże można być aż tak szczęśliwym, jak po świecie tyle kostuch łazi...

I niech te szczęśliwe ćmy co fruwają tak radośnie wokół swojego światła uważają, bo to może być sztuczne światło, i zanim się spostrzegą, zginą w jego promieniach.

Vancouver
31 Oct. 2021

WIESŁAWA