Kiedy człowiek budzi się
duchowo, automatycznie atakują go ciemne energie, ciemne
istoty... i od razu przestaje być w jego życiu - aż tak
różowo. O tym nam doskonale opowiadają życiorysy świętych
ludzi. I szanujmy ich za to, ponieważ na świecie nie ma
takich osób zbyt dużo, otwartych na tą wielką prawdę.
Najczęściej stykamy się z ignorancją i obojętnością... i jak
widzimy, to właśnie tym ludziom żyje się spokojnie, nikt im
jakoś nie podkłada nogi.
Wszyscy ludzie, którzy mają w sobie ciemność szybko zauważą
przebudzonego, w ten sposób można przebudzonego łatwo
namierzyć... tych prawdziwie budzących się. Bo nie jest
łatwe ich życie na tym świecie.
Tak się składa, że nasza Ziemia obecnie posiada większą
ilość tych mrocznych istot... i mamy na świecie, to co
mamy... ból i cierpienie i końca nie widać, bo zostało
stłumione nasze światło... a jeszcze mocniej się go tłumi,
ponieważ ciemność wie, że Ziemia jest już pod wpływem
Wielkiego Światła, które w swoim czasie wyciągnie ją z tej
niewoli. Stąd ta walka i te różne nonsensy, jakie lecą na
nasze głowy, które nas coraz mocniej osłabiają i rujnują. I
póki będziemy mieć więcej tych mrocznych istot niż tych
światłych, trudno będzie nam się wyzwolić... jedyny ratunek
należy upatrywać z „Nieba”... ponieważ wielu ludzi zagubiło
swoje światło, podpisało kontrakty z ciemnymi mocami, nawet
często nie zdając sobie z tego sprawy. Kiedy osoby
przebudzone zaczynają jaśniej świecić, drastycznie
przyciągają do siebie te osoby ciemne, aby je zaatakować i
zgasić w nich światło. Są w tej walce niestrudzeni, nawet
latami siedzą na swoim posterunku czekając na nadarzającą
się okazję, nie popuszczą nawet na odrobinę, nawet jednego
ciemniejszego pyłku.
Obecnie już światli ludzie widzą, jak to się odbywa, mroczne
istoty sterują tymi ludźmi z podpisanymi kontraktami, nawet
z poprzedniego życia. Nie lubią tych światłych... i szukają
okazji, aby się do nich za wszelką cenę zbliżyć... po to,
aby im w swoim czasie ich żywot „umilić”. Także te mroczne
istoty starają się szybko do tych światłych zbliżyć,
najczęściej działają w białych rękawiczkach, ludzie atakują
za dnia... a mroczne byty w ciemności, bo nie cierpią
światła... toteż psychiczne ataki najczęściej mamy nocami.
Musimy też wiedzieć, duża ilość ciemnych bytów wcieliła się
w powłoki ludzkie. Mroczne osoby po śmierci nie przechodzą
na drugą stronę, którą my nazywamy „Niebo”. Wracają do
swoich... do wymiarów, które my zwiemy piekłem lub czyśćcem.
Każdy z nas miał zapewne w tym życiu epizody z psychopatami
i ludźmi zdeformowanymi na umyśle, często chcemy im pomóc,
ale ci mają sztywne zachowania, wszystko w nich jest inne,
to są ich najlepsi pomocnicy. Wiele osób tzw. duchowych,
stroni od pomocy właśnie tym ludziom... ignorują ich, nie
chcą mieć z nimi nic wspólnego. Nawet Sai Baba mijał ich w
milczeniu. Jednym słowem umywają sobie od nich ręce. Ale jak
wiemy Jezus im pomagał, wypędzał z nich diabły. Lecz lepiej
pozostawić ich w spokoju niż ich drażnić, skoro nie czujemy
w sobie wystarczająco własnych mocy, ponieważ mogą takiego
człowieka mocno poturbować, a nawet zabić.
Ciężko się nam ludziom światłym z tym pogodzić, wielu z nich
to nasi członkowie rodziny, najczęściej zostali
zainstalowani w naszych rodzinach nielegalnie i stwarzają
nam szalone problemy, ponieważ jak takiej duszy jesteśmy w
stanie pomóc, skoro ona i tak ma innego ukrytego kontrolera,
który będzie o nią walczył... i często może się zdarzyć, że
mocno w nas uderzy. Ludzie, którym brakuje światła tego nie
zauważają, nie są świadomi, jak ta machina działa. Taka
osoba jest od kontrolera mocno uzależniona, jak nie alkohol,
narkotyki, czy jeszcze inne ciężkie wybryki... i nawet jeśli
osłabimy ich działanie, jakiś czas kontroler daje jej
spokój... ale tylko do czasu i znowu uderza znienacka.
Dlatego z tymi ludźmi bywa aż tak ciężka walka i nieustanna
praca na tym polu. Dlatego też ciężko wyrwać taką duszę z
jej obłędu, czasami nawet religijnego... zaraz otrzymamy
atak ze strony popleczników. Nawet kiedy stosujemy tylko
modlitwy za tą grupę ludzi, poczujemy, że ktoś/coś nam
przeszkadza. Wtedy powinniśmy wiedzieć - nasza praca nie
idzie na marne. Ale trzeba mieć w sobie dużo siły. Zaczyna
się toczyć bój o tą duszę.
Boska Matka prosi ludzi o modlitwy najczęściej za dusze
czyśćcowe, to nikt inny jak właśnie dusze w szponach
mrocznych sił, zostały zniewolone nawet przez bardzo długi
czas... i one są dręczone i my też. Większość światłych
ludzi jest tego świadoma, nie ignorują tych próśb, bo
wiedzą, w czym tkwi problem. Wiedzą, że bardzo dużo dusz
zostało złapanych w pułapki i siłą rzeczy są zmuszani do
takich zachowań. Często zmagamy się z zachowaniem naszych
członków rodzin, nie zdając sobie sprawy, że to są formy
ataku na nas. Często nie jesteśmy tacy silni, szczególnie
kiedy to dotyczy naszych najbliższych, łatwiej przeprowadzić
taką personę obcej osobie niż własnemu członkowi rodziny...
stąd też często męczą się żony czy mężowie, aż świat się
dziwi, dlaczego ich nie zostawiają... ponieważ to są
bardziej światłe osoby... i są na tyle silni i pomimo
wszystkiego tkwią z takim balastem na swoim pokładzie. Osoby
w mroku często nas okrutnie osłabiają... nieustannie żerują
na naszej energii, w ten sposób osłabiając naszą moc. Bywają
nachalne, wiecznie od nas czegoś żądają, kontrolują, brak w
nich wzniosłych uczuć, nie dbają o nasze dobro, jeśli już to
nas uzależniają od siebie w jakiś sposób, aby nadal móc na
nas żerować. Takie osoby potrzebują wsparcia innych
światłych ludzi, choćby przez modlitwy, toteż nie ignorujcie
takich osób, pamiętajcie o nich, dajcie im wsparcie
duchowe... mimo wszystkiego. Na pewno także widzicie takie
sytuacje u swoich sąsiadów i znajomych, to wy często możecie
być tym ogniwem, które będzie najbardziej pomocne. To nasze
wspólne dobro, oczyścić świat z mrocznych energii.
I tak to się jakoś dzieje, że osoby bardziej światłe dostają
do swoich rodzin taką „torpedę”... można rozstać się z
partnerem, znajomym, kiedy już widzimy, że zaczyna mocniej
szaleć i nie dajemy rady, sami ponosimy większe straty... i
nie trzeba mieć z tego tytułu wyrzutów sumienia. Nie możemy
niszczyć własnego światła, to ono jest dla nas ważniejsze i
im wcześniej to zrobimy, tym lepiej dla nas. Wiele razy
mówię, nie porywajmy się na rzeczy, które nas przerastają.
Nie o to tu chodzi w tej duchowej rozgrywce, aby komuś coś
udowodnić, bo możemy doprowadzić do jeszcze większej
tragedii. Słaby człowiek nie ma szans wygrać w tych
diabelskich igrzyskach, nawet ci najmocniejsi ponosili duże
straty. Bóg to wie i na pewno was za to nie ukaże. Można
rozstać się z partnerami, znajomymi... ale co zrobić z
dziećmi, dzisiaj ich opętania zaczynają się już w młodych
latach, a jak wiemy i system nam w tym nie pomaga, jeszcze
nas potrafi ukarać za „złe” nasze sprawowanie. A dziecko
szaleje w swoim mroku i nam przysparza coraz więcej kłopotu.
Takie dusze potrzebują pomocy, więc musimy pracować w ich
służbie i umieć jeszcze mądrze obejść te wszystkie systemowe
haki, które są na nas nałożone. To bardzo ciężkie zadanie
dla dzisiejszych rodziców... i trudne zadanie dla wielu
terapeutów, którzy podejmują się tego wyzwania... wiem po
sobie, jeszcze nie rozpocznę swojej pomocy, nawet jeszcze
nie wiem - kto to będzie, a już zaliczkowo dostaje lanie...
ot tak dla przypomnienia, jak to boli, abym się nie porywała
na sprawę - jak ta do mnie już dotrze. Często tak sobie
myślałam, jeszcze nic nie zrobiłam, nawet nie wiem, co mam
zrobić, a już za coś obrywam?... ale kiedy w swoim czasie
przychodzi sprawa, już wiem za co dostałam zaliczkę... już
wiedzieli, że do tej sprawy przyłożę swoje ręce. Łatwo to
też zaobserwować przez te wszystkie lata na Księdze Gości na Rose of Sharon, ile mi się obrywa od mrocznych person,
zawsze znajdą argument, aby we mnie uderzyć... a jak nawet
argumentu nie znajdą, to i tak wyleją mi wiadro pomyj na
głowę. I musicie wiedzieć, że nie jest to wcale takie łatwe
i przyjemne przejść przez hejt takowych ludzi... i widać jak
się w jednej sekundzie potrafią zjednoczyć... chociaż piszą
- nie zaglądam na tą stronę... ale właśnie tu
zajrzałem/am... właśnie w tej godzinie... i cóż za cudowne
wyczucie czasu... bo można znowu jej spuścić porządne lanie.
I trzeba mieć w sobie potężną siłę, aby jeszcze po setnym
laniu iść dalej swoją drogą i nie oglądać się na muchy
belzebuba... i móc wytrwać na swojej drodze.
Ileż to razy oberwałam lanie, kiedy uleczałam ciężko
chorych, ileż to tych much belzebuba zlatywało się do łóżka
chorego... i jeszcze zanim „Niebo” zesłało mi chorego, też
mi się oberwało. Teraz już wiem, kiedy wchodzi w moje życie
taki czas, coś nowego i wielkiego się do mnie zbliża, to nie
dzieje się ot tak bez powodu... już złemu włażę w drogę i
leci mi świeży ładunek węglowego pyłu na moją głowę. A
trzeba przyznać, że tej mrocznej sile pomysłów nie brak...
zawsze ma jakiegoś swojego asa w rękawie. Czym większa
wrzawa przy mnie tym większa robota... i łez przy niej nie
brakuje. Ale i czym większe lanie i więcej łez, tym większy
mój sukces... toteż zauważam i to od samego początku.
Ludziom światłym pomagają anioły i jakoś wspólnie dajemy
radę na tej wojnie... a nawet często się zdarza,
oprzytomnieją... i otwierają się na prawdziwe światło.
Zawsze to się tak dzieje, jeśli ktoś naprawdę służy Światłu.
Ludzie święci nie chodzili bez przerwy radośni i
uśmiechnięci, nie wszystko w ich życiu szło tak łatwo i
gładko... a na ich ustach nie było tylko słów - kocham cię,
były również nagany i upomnienia... bywało, że nawet
przeganiali tych, którzy im słodzili na siłę... bo człowiek
mądry zdaje sobie sprawy, ile pod słodką czekoladką potrafi
ukryć się trucizny. Moja mama mi ciągle mówiła:
-”Uważaj córko na słodkie praliny, pod warstwą czekolady
jest dużo trucizny”.
Dzisiaj to nawet nie przenośnia... bo w tych czekoladkach
jest tyle trucizn, że głowa mała. I płacimy za nie, nie
tylko duże pieniądze, a nawet własnym zdrowiem.
I inne przysłowie, która moja mama często mawiała:
-”Uważaj na te słodko szczebioczące jaskółki, to w nich bywa
najwięcej fałszu”.
Człowiek przebudzony musi włączyć dodatkowe słupy światła,
choćby swoich anielskich pomocników, nie wolno mu zasypiać,
musi być uważnym, uważać na każdy swój krok... Jezus mówił
do swoich apostołów - „proszę was, nie zasypiajcie”...
szczególnie dzisiaj, kiedy na świecie grasuje ciemność i
przemówiło do nas jeszcze więcej tych słodkich jaskółek... i
częstują nas skażonymi pralinkami... i radość i uśmiech na
ich twarzach... i tak nas kochają, „nieba” nam
przychylają... ale nam coraz bardziej nie do śmiechu i jakoś
czarno w sercu? Bo to nie jest zdrowa energia, tylko prosto
z piekła... toteż kto szczęśliwy to szczęśliwy... i jakże
można być aż tak szczęśliwym, jak po świecie tyle kostuch
łazi...
I niech te szczęśliwe ćmy co fruwają tak radośnie wokół
swojego światła uważają, bo to może być sztuczne światło, i
zanim się spostrzegą, zginą w jego promieniach.
Vancouver
31 Oct. 2021
WIESŁAWA
|