MIECZ PRAWDY

MISTYKA A RELIGIA
(CZĘŚĆ 3)
LINK! DO CZĘŚCI 2

Symbole Boskiej Prawdy nie zostały wymyślone dla rozrywki, jak to sobie myślą ignoranci. Obecnie ludzie gardzą znakiem krzyża, lecz mistycy wiedzą, że jest to jeden z najstarszych symboli. Reprezentuje związek ducha i materii, cztery strony świata, cztery filary Wszechświata, jednym zdaniem jest to nasz statek życia.

Najstarszym symbolem życia jest Swastyka - starożytny symbol słońca (symbol ukradziony i zmodyfikowany przez Nazi). Pierwsi chrześcijanie malowali swastykę na ścianach katakumb w Rzymie wraz ze słowem "Zwitko, Zwitko" - "życie życia". Znak starożytnej swastyki można znaleźć na całym świecie, prawie we wszystkich kulturach: indyjskiej, obu Ameryk, Australii, Europy.

Swastyka słoneczna reprezentuje wieczną rundę rezonów, jest cyklem istnienia z centralnej osi, obraca się w obie strony, w prawo i w lewo. W prawo oznacza naturalną ewolucję życia, w lewo (swavastika) - śmierć, odwrócenie natury, właśnie tą postać przywłaszczyli sobie Nazi, jako odwrócenie życia. Obie perspektywy symbolizują mikrokosmos i makrokosmos, czyli Bóg w człowieczeństwie. Kto jest mocniej wtajemniczony w symbole wie, że swastyka zawiera w sobie podsumowanie całego dzieła stworzenia i ewolucji.

Innym znaczącym mistycznym znakiem jest Młot Thora, jako symboliczne narzędzie rozbicia głowy węża złych namiętności, który staje się źródłem mocy (zaczyna łączyć makrokosmos i mikrokosmos). Młot Thora symbolizuje dzieło Stworzenia - Architekt Ojciec podkłada ogień Chrystusa.

Symbol Swastyki jest kluczem do siedmiu wielkich tajemnic kosmosu, czyli do nauki Boskiej i ludzkiej; kto tą mistyczną wiedzę pojmie obudzi w sobie Węża Wieczności i Mądrości Bożej.

Swastyka ma związek z wielkim kosmicznym Wężem, tzw. kosmiczną spiralą. Aby tą furtkę otworzyć należy pojąć 10.000 Prawd należących do tajemnic pierwotnej kosmologii i teogonii. U takich ludzi otwiera się pieczęć swastyki, spostrzegą ją w sobie w ciszy, w tajemnicy ... z reguły pojawia się ona na wysokości trzeciego oka lub w szyszynce, wówczas różni się kolorami.

Kościół katolicki trzyma inny starożytny symbol: Monstrancję - kult słońca. Ten symbol zna czasy Hammurabiego, występował wówczas jako wielka energia, a teraz jako Ciało Chrystusa. Kult słońca łączy w sobie elementy mitraizmu, kultu Baala, Asztarte i rzymskiego bóstwa Sol.

I jak my to mamy rozumieć?
Komu to służy taka zamiana?

Jedna religia zwalcza drugą, czy nie jest to tylko nieustanna walka o władzę? A gdzie w tym wszystkim człowieka oświecenie, nasza tożsamość, realizacja? I my ludzie znajdujemy się w tym labiryncie wypracowanych przez innych pojęć i religii. Kto w nas wstrzykuje śmiertelne wirusy, kto wymazuje te prawdziwe odwieczne informacje z naszej kolektywnej świadomości?

Na szczęście nie tak łatwo wymazać je z naszej pamięci komórkowej. Nasze duchowe ciało jest doskonałym organizmem i potrafi otrzepać się z tej religijnej utopii, wcześniej czy później znajdzie drogę do naszego prawdziwego domu. Kiedy ma już dosyć tego dobrobytu w materii i zaczyna uaktywniać swoje wewnętrzne kody ... i taka osoba postrzega w sobie wszystkie Boskie symbole, mistyczne drogowskazy, które jej wskazują tylko jeden kierunek do Boga-Ojca ... i nie jest to żadne opętanie szatańskie jak to nam będą co niektórzy próbowali wmówić, tylko wewnętrzny głos, który nas przyzywa do Domu. Toteż ci co nami manipulują wiedzą o tym i zakłócają nam te symbole, znaki, drogowskazy, wpajają fałszywe nauki i straszą szatanem, a słabi ludzie, bojaźliwi, bez wiedzy mistycznej tkwią w mocnych religijnych kręgach.

Podążać za Chrystusem nie jest łatwo, człowiek zagubiony, przestraszony nie rozpoznaje, że chrześcijaństwo i chrześcijaństwo to nie to samo. Inny jest Chrystus i nauki w Kościele Katolickim, inne w protestanckim, a my wyznawcy najczęściej jesteśmy tylko religijnymi aktorami pociąganymi za sznurki danego kościoła kontrolującego wydarzenia... i tak naprawdę nikomu nie zależy na naszym przebudzeniu, zbawieniu, oświeceniu.

Jeśli naprawdę chcesz się wznieść do Boga, radzę trzymaj się od wszystkich maści biskupów i wielkich patriarchów kościelnych z daleka ... i broń Boże nie zadaj im za dużo pytań i za dużo nie opowiadaj o swoich duchowych przeżyciach ... bo nigdy nie odkryjesz Prawdy. Przerabiałam tą lekcje i wiem o czym mówię ... żaden kościół nie sprostał temu zadaniu, osaczą cię w zamkniętym kole i będziesz się tak ciągle kręcić na tym samym koniku jak karuzela. Kapłani zostali wyszkoleni coś na wzór czarnych pionków, są niczym maszyny w kasynach do gry, rzadko można znaleźć tego w Duchu Chrystusa. Religia stała się mafią i biznesem, coraz więcej ludzi odkrywa tą prawdę i ludzie coraz częściej się buntują.

Coraz to więcej czarujących istot zasiada w Watykanie aby nam sprzedać cudowną miłość i troskę o nasze zbawienie, obiecują te dobre zmiany, a tak naprawdę chodzi o kontrole nas wszystkich... nawet na poziomie naszych osobistych energii, póki co tych oświeconych i zbawionych na palcach można policzyć.

A to jest już masakra, skoro są anulowane nawet nasze boskie połączenia z naszym ciałem. Jesteśmy żywcem wpychani w zbiorowe mogiły, mało ten stan różni się od świętej inkwizycji, jesteśmy w rękach wampirów wysysających nam życie zamieniając
je w swoje złoto w ukrytych skarbcach.

Nasze prawdziwe chrześcijaństwo zostało już dawno zniszczone, jesteśmy sprowadzani do jednego poziomu świadomości, nasza prawdziwa mistyczna wiedza została ukryta, skompromitowana, jest to nawet zabronione aby szukać Boga czy Jezusa Chrystusa na własną rękę, na swój sposób, niszczy się te nasze pragnienia w zarodku jako coś złego ... nie wolno nam uczyć się czegoś nowego z innego kościoła, innych ksiąg, mamy podążać za tymi z góry wybranymi i narzuconymi nam jak w szkole lektury, nie wskazane abyśmy poznawali wiedzę w celu naszego oświecenia. Zaraz te osoby kościół okrzyczy jako fałszywych proroków, albo belzebubów.

A prawda ukryta jest w naszych sercach a nie w kościołach i świętych księgach ... owszem w kościołach jest ukryta, ale w piwnicach, sami jej nie używają i nam nie pozwalają z niej korzystać, chciałabym się dostać do bibliotek Watykanu, nie jeden sekret, o którym my tu piszemy jest starannie ukryty przed zwykłymi ludźmi. A tych co ich nie słuchają straszą potępieniem.

Aby zrozumieć całą puentę człowieka i jego przeznaczenia, trzeba wiele doświadczyć.

W Biblii napisano:
"Bóg stworzył człowieka na swoje podobieństwo."

a druga strona medalu
"Chrystus się w nas kształtuje, i również jest podobny do Boga-Ojca."


Kiedy się już ukształtuje to się objawi człowiekowi w całej swojej krasie, Jego Światłość wyjdzie poza ramy naszego serca, ciała, i wówczas widzimy Chrystusa przed sobą, tak jakbyśmy się widzieli w lustrze ... człowiek jest totalnie zdziwiony - jak to? To Chrystus w nas mieszka? Z początku jest nam tak trudno w to uwierzyć, że myślimy, że On przybył do nas z daleka.

Prawda jaka my szukamy po kościołach, bibliotekach cały czas jest w nas! Każdy z nas nosi tą prawdę w sobie, ale nie każdemu będzie to dane ujrzeć, tylko kiedy otworzymy uszy, usłyszymy ten wewnętrzny głos, kiedy przejrzymy na oczy zobaczymy Chrystusa ... ale jest to praca dla pracowitych ludzi a nie dla leniuchów, którzy idą tylko do kościoła porozglądać się wokół siebie, przyjąć komunię, i zadowoleni, że sobie troszkę poflirtowali z Bogiem i już za progiem kościoła grzeszą.

25 lipca 2000 roku, kiedy po raz pierwszy miałam sen z Bogiem-Ojcem, pierwsze co mnie mocno uderzyło w tym śnie, podobizna Boga-Ojca do znanych nam obrazów Jezusa Chrystusa, zauważyłam jednak w Jego zachowaniu wielką dostojność jakby dojrzałością przewyższał Jezusa Chrystusa. Trzy miesiące później ujrzałam przed sobą Jezusa Chrystusa i nie był to już sen, szłam przez pokój, w którym wszystko zaczęło zmieniać barwy i wirować, a ja miałam wrażenie, że Chrystus wychodzi ze mnie, że przeglądam się w lustrze. Był to dla mnie szok. Bałam się o tym zdarzeniu komukolwiek powiedzieć, dopiero po kilku latach kiedy poznałam grecką mistyczkę Joannę, opowiedziała mi podobną historię, już od dziecka mówiła matce ... Chrystus we mnie mieszka, ja Go widzę, matka zakazała jej o tym komukolwiek mówić, ale Joanna była niepoprawna i często mówiła do innych ludzi, że Chrystus mieszka w niej, oczywiście skończyło się to na wizytach u psychiatry i wieloletnim konflikcie Joanny i jej matki. Ale na szczęście nawet psychiatra nie wystraszył z jej serca Chrystusa. Tak wygląda mistyczny świat, i my dzieci Boże rodzimy się już w nim jako Chrystus ... i daremno go szukać w kościele.

Odkryj Chrystusa wewnątrz i nie bój się piekła czy potępienia. Bóg mieszka w naszym sercu, aby Go ujrzeć musisz dać Mu szansę, otwórz wszystkie swoje czakry, wpuść w siebie Boską Energię. I nie ma tu drogi należącej tylko i wyłącznie do jednego kościoła ... ty też jesteś duchową osobą - myśl i czyń zawsze swoim sercem.

Vancouver
6 Jan. 2015

WIESŁAWA