Symbole Boskiej Prawdy nie zostały wymyślone dla rozrywki, jak to
sobie myślą ignoranci. Obecnie ludzie gardzą znakiem krzyża, lecz
mistycy wiedzą, że jest to jeden z najstarszych symboli.
Reprezentuje związek ducha i materii, cztery strony świata, cztery
filary Wszechświata, jednym zdaniem jest to nasz statek życia.
Najstarszym symbolem życia jest Swastyka - starożytny symbol słońca
(symbol ukradziony i zmodyfikowany przez Nazi). Pierwsi
chrześcijanie malowali swastykę na ścianach katakumb w Rzymie wraz
ze słowem "Zwitko, Zwitko" - "życie życia". Znak starożytnej swastyki
można znaleźć na całym świecie, prawie we wszystkich kulturach:
indyjskiej, obu Ameryk, Australii, Europy.
Swastyka słoneczna reprezentuje wieczną rundę rezonów, jest cyklem
istnienia z centralnej osi, obraca się w obie strony, w prawo i w
lewo.
W prawo oznacza naturalną ewolucję życia,
w lewo (swavastika) - śmierć, odwrócenie natury, właśnie tą postać
przywłaszczyli sobie Nazi, jako odwrócenie życia. Obie perspektywy
symbolizują mikrokosmos i makrokosmos, czyli Bóg w człowieczeństwie.
Kto jest mocniej wtajemniczony w symbole wie, że swastyka zawiera w
sobie podsumowanie całego dzieła stworzenia i ewolucji.
Innym znaczącym mistycznym znakiem jest Młot Thora, jako symboliczne
narzędzie rozbicia głowy węża złych namiętności, który staje się
źródłem mocy (zaczyna łączyć makrokosmos i mikrokosmos).
Młot Thora symbolizuje dzieło Stworzenia - Architekt Ojciec podkłada
ogień Chrystusa.
Symbol Swastyki jest kluczem do siedmiu wielkich tajemnic kosmosu,
czyli do nauki Boskiej i ludzkiej; kto tą mistyczną wiedzę pojmie
obudzi w sobie Węża Wieczności i Mądrości Bożej.
Swastyka ma
związek z wielkim kosmicznym Wężem, tzw. kosmiczną
spiralą. Aby tą furtkę otworzyć należy pojąć 10.000 Prawd należących
do tajemnic pierwotnej kosmologii i teogonii.
U takich ludzi otwiera się pieczęć swastyki, spostrzegą ją w sobie w
ciszy, w tajemnicy ... z reguły pojawia się ona na wysokości
trzeciego oka lub w szyszynce, wówczas różni się kolorami.
Kościół katolicki trzyma inny starożytny symbol: Monstrancję - kult
słońca. Ten symbol zna czasy Hammurabiego, występował wówczas jako
wielka energia, a teraz jako Ciało Chrystusa. Kult słońca łączy w
sobie elementy mitraizmu, kultu Baala, Asztarte i rzymskiego bóstwa
Sol.
I jak my to mamy rozumieć?
Komu to służy taka zamiana?
Jedna religia zwalcza drugą, czy nie jest to tylko nieustanna walka
o władzę?
A gdzie w tym wszystkim człowieka oświecenie, nasza tożsamość,
realizacja?
I my
ludzie znajdujemy się w tym labiryncie wypracowanych przez innych pojęć i
religii.
Kto w nas wstrzykuje śmiertelne wirusy, kto wymazuje te prawdziwe
odwieczne informacje z naszej kolektywnej świadomości?
Na szczęście nie tak łatwo wymazać je z naszej pamięci komórkowej.
Nasze duchowe ciało jest doskonałym organizmem i potrafi otrzepać
się z tej religijnej utopii, wcześniej czy później znajdzie drogę do
naszego prawdziwego domu. Kiedy ma już dosyć tego dobrobytu w
materii i zaczyna uaktywniać swoje wewnętrzne kody ... i taka osoba
postrzega w sobie wszystkie Boskie symbole, mistyczne drogowskazy,
które jej wskazują tylko jeden kierunek do Boga-Ojca ... i nie jest
to żadne opętanie szatańskie jak to nam będą co niektórzy próbowali
wmówić, tylko wewnętrzny głos, który nas przyzywa do Domu. Toteż ci
co nami manipulują wiedzą o tym i zakłócają nam te symbole, znaki,
drogowskazy, wpajają fałszywe nauki i straszą szatanem, a słabi
ludzie, bojaźliwi, bez wiedzy mistycznej tkwią w mocnych
religijnych kręgach.
Podążać za Chrystusem nie jest łatwo, człowiek zagubiony,
przestraszony nie rozpoznaje, że chrześcijaństwo i chrześcijaństwo
to nie to samo. Inny jest Chrystus i nauki w Kościele Katolickim,
inne w protestanckim, a my wyznawcy najczęściej jesteśmy tylko
religijnymi aktorami pociąganymi za sznurki danego kościoła
kontrolującego wydarzenia... i tak naprawdę nikomu nie zależy na
naszym przebudzeniu, zbawieniu, oświeceniu.
Jeśli naprawdę chcesz się wznieść do Boga, radzę trzymaj się od
wszystkich maści biskupów i wielkich patriarchów kościelnych z
daleka ... i broń Boże nie zadaj im za dużo pytań i za dużo nie
opowiadaj o swoich duchowych przeżyciach ... bo nigdy nie odkryjesz
Prawdy. Przerabiałam tą lekcje i wiem o czym mówię ... żaden kościół
nie sprostał temu zadaniu, osaczą cię w zamkniętym kole i będziesz
się tak ciągle kręcić na tym samym koniku jak karuzela. Kapłani
zostali wyszkoleni coś na wzór czarnych pionków, są niczym
maszyny w kasynach do gry, rzadko można znaleźć tego w Duchu Chrystusa.
Religia stała się mafią i biznesem, coraz więcej ludzi odkrywa tą
prawdę i ludzie coraz częściej się buntują.
Coraz to więcej czarujących istot zasiada w Watykanie aby nam
sprzedać cudowną miłość i troskę o nasze zbawienie, obiecują te
dobre zmiany, a tak naprawdę chodzi o kontrole nas wszystkich...
nawet na poziomie naszych osobistych energii, póki co tych
oświeconych i zbawionych na palcach można policzyć.
A to jest już masakra, skoro są anulowane nawet nasze boskie
połączenia z naszym ciałem. Jesteśmy żywcem wpychani w zbiorowe
mogiły, mało ten stan różni się od świętej inkwizycji, jesteśmy w
rękach wampirów wysysających nam życie zamieniając
je w swoje złoto w
ukrytych skarbcach.
Nasze prawdziwe chrześcijaństwo zostało już dawno zniszczone,
jesteśmy sprowadzani do jednego poziomu świadomości, nasza prawdziwa
mistyczna wiedza została ukryta, skompromitowana, jest to nawet
zabronione aby szukać Boga czy Jezusa Chrystusa na własną rękę, na
swój sposób, niszczy się te nasze pragnienia w zarodku jako coś
złego ... nie wolno nam uczyć się czegoś nowego z innego kościoła,
innych ksiąg, mamy podążać za tymi z góry wybranymi i narzuconymi
nam jak w szkole lektury, nie wskazane abyśmy poznawali wiedzę w
celu naszego oświecenia. Zaraz te osoby kościół okrzyczy jako
fałszywych proroków, albo belzebubów.
A prawda ukryta jest w naszych sercach a nie w kościołach i świętych
księgach ... owszem w kościołach jest ukryta, ale w piwnicach, sami
jej nie używają i nam nie pozwalają z niej korzystać, chciałabym się
dostać do bibliotek Watykanu, nie jeden sekret, o którym my tu
piszemy jest starannie ukryty przed zwykłymi ludźmi. A tych co ich
nie słuchają straszą potępieniem.
Aby zrozumieć całą puentę człowieka i jego przeznaczenia, trzeba
wiele doświadczyć.
W Biblii
napisano:
"Bóg stworzył człowieka na swoje podobieństwo."
a druga strona medalu
"Chrystus się w nas kształtuje,
i również jest podobny do Boga-Ojca."
Kiedy się już ukształtuje to się objawi człowiekowi w całej swojej
krasie, Jego Światłość wyjdzie poza ramy naszego serca, ciała, i
wówczas widzimy Chrystusa przed sobą, tak jakbyśmy się widzieli w
lustrze ... człowiek jest totalnie zdziwiony - jak to? To Chrystus w
nas mieszka? Z początku jest nam tak trudno w to uwierzyć, że
myślimy, że On przybył do nas z daleka.
Prawda jaka my szukamy po kościołach, bibliotekach cały czas jest w
nas! Każdy z nas nosi tą prawdę w sobie, ale nie każdemu będzie to
dane ujrzeć, tylko kiedy otworzymy uszy, usłyszymy ten
wewnętrzny głos, kiedy przejrzymy na oczy zobaczymy
Chrystusa ... ale jest to praca dla pracowitych ludzi a nie
dla leniuchów, którzy idą tylko do kościoła porozglądać się
wokół siebie, przyjąć komunię, i zadowoleni, że sobie
troszkę poflirtowali z Bogiem i już za progiem kościoła
grzeszą.
25 lipca 2000 roku, kiedy po raz pierwszy miałam sen z Bogiem-Ojcem,
pierwsze co mnie mocno uderzyło w tym śnie, podobizna Boga-Ojca do
znanych nam obrazów Jezusa Chrystusa, zauważyłam jednak w Jego
zachowaniu wielką dostojność jakby dojrzałością przewyższał Jezusa
Chrystusa. Trzy miesiące później ujrzałam przed sobą Jezusa
Chrystusa i nie był to już sen, szłam przez pokój, w którym wszystko
zaczęło zmieniać barwy i wirować, a ja miałam wrażenie, że Chrystus
wychodzi ze mnie, że przeglądam się w lustrze. Był to dla mnie szok.
Bałam się o tym zdarzeniu komukolwiek powiedzieć, dopiero po kilku
latach kiedy poznałam grecką mistyczkę Joannę, opowiedziała
mi podobną historię, już od dziecka mówiła matce ...
Chrystus we mnie mieszka, ja Go widzę, matka zakazała jej o
tym komukolwiek mówić, ale Joanna była niepoprawna i często
mówiła do innych ludzi, że Chrystus mieszka w niej,
oczywiście skończyło się to na wizytach u psychiatry i
wieloletnim konflikcie Joanny i jej matki. Ale na szczęście
nawet psychiatra nie wystraszył z jej serca Chrystusa. Tak
wygląda mistyczny świat, i my dzieci Boże rodzimy się już w
nim jako Chrystus ... i daremno go szukać w kościele.
Odkryj Chrystusa wewnątrz i nie bój się piekła czy potępienia. Bóg
mieszka w naszym sercu, aby Go ujrzeć musisz dać Mu szansę, otwórz
wszystkie swoje czakry, wpuść w siebie Boską Energię. I nie ma tu
drogi należącej tylko i wyłącznie do jednego kościoła ... ty też
jesteś duchową osobą - myśl i czyń zawsze swoim sercem.
Vancouver
6 Jan. 2015
WIESŁAWA
|