MIECZ PRAWDY

KOŁA ŻYCIA

Wszechświat jest żywą Istotą mającą jedną substancję i jedną duszę (Ducha)
... i wszystkie rzeczy pochodzą z tej substancji i tej duszy
... i wszystko jest tworzone przez ciągłe wirowanie energetycznych nici lub sieci, jak kto woli...

to taka wieczna pajęczyna a tka ją Istota, która nie podlega we Wszechświecie żadnej kontroli, powszechnie znana od zawsze mistycznemu światu, jako Kobieta-Pająk.

Bo żadna kontrola we Wszechświecie nie jest możliwa i każdy pogląd, jaki sobie wyrabia jakikolwiek człowiek, czy ten mocno uduchowiony, czy kompletny laik, może być błędny, ponieważ Wszechświat zawieszony jest na niezmierzonym Łuku Nieba, jest znakiem i symbolem Nieskończonej Mocy, Inteligencji, Czystości, Boskości i Miłości... i nie da się tej Mocy niczym ograniczyć...

ponieważ Bóg jest nieskończonym matematykiem, ale ludzie w różny sposób ograniczeni przez ten świat, często mocno zranieni lub potężni egoiści, liczą to wszystko po swojemu, wg własnych matematycznych wzorów... liczą swoje życie i własne zrozumienie... wg własnej sprawiedliwości i własnej mądrości.

A nasze życie zamykane jest w cyklach, kołach, okręgach jak wąż ouroboros. A te obręcze-węże zamykają się w zależności, jak podzielimy daną cząstkę Wszechświata, do którego otrzymamy wgląd, jeden dostanie pusty placek a drugi czekoladkę z niego... dzieli się na to, co zewnętrzne i to, co wewnętrzne i co człowiek wybierze, na czym bardziej się skupi.

I może to być wielki lub mały okrąg, czyli zamknięta przestrzeń w czasie. I każdy ma swój indywidualny okrąg - własne życie... swoje własne granice narodzin i śmierci... i tą linię prostą, którą ludzie zwą życiem. Kiedy zamkną ten okrąg zaczynają coś nowego.

I mamy takie swoje małe okręgi, zwane rokiem i kiedy ten okrąg np. rok 2022 przekraczamy, mamy pełny wgląd w nasze poprzednie lata... i zamykamy ten rok, niczym bilans w księgowości. Nasz mały rok ma 12 miesięcy... i znamy jeszcze ok. 2000-letnie cykle, zwane epokami-erami (np. era Ryb, Wodnika), i jeszcze inne cykle-okręgi, np. rok platoński, około 26 000 lat, a Vedy znają jeszcze dłuższe okresy (104 000, 108 000 lat)...

i każdy z tych okręgów ma swój program, swoje piękno i swoją brzydotę, okrucieństwo... słońce wschodzi i zachodzi, a życie toczy się dalej... a nasza nieśmiertelność zależy od tego, jak będziemy przeskakiwać te okręgi... nie bez kozery rdzenni Indianie tańczą w tych okręgach... uziemiają się w ich wnętrzach, a później gładko z nich wychodzą na zewnątrz... i wirują już w wolnym tańcu tkając nową nić... i tak wirując tworzą nowe koło życia. Nową jego formę.

I kto potrafi wyjść z tego okręgu (okręgów, wcześniejszych okresów), nie jest już w nich uwięziony, jest wolny...
a kto nie wyzwoli się z tego okręgu, tego przejmuje władca tego okręgu i będzie podlegał tej władzy, tej rzeczywistości, jaka rządzi wewnątrz tego koła. I twoje życie wchłania cię ponownie pod tą kontrolę... i znowu będziesz albo iść prosto, po prostej linii życia, albo dasz się porwać do tańca i zaczynasz wirowanie od nowa, aż nie przerwiesz tej linii i nie wyjdziesz na zewnątrz, czyli na wolność... to jest proces ewolucji-powrót do Domu (Źródła)... w drugą stronę - to uwięzienie w czasie i przestrzeni to proces inwolucji... i to od człowieka zależy, czy przerwie ten swój okrąg i wyjdzie poza niego, czy w nim ugrzęźnie podając się władcy tego koła.

Kilka dni temu, kiedy już wstałam i robiłam sobie swoje poranne mikstury do picia (piję sporo wody na dzień dobry z różnymi domieszkami, np. z sokiem z cytryny, octem jabłkowym, miodem...) zauważyłam, że tworzy się wokół mnie ta znana mi już od lat forma energii, potężna i transparentna z delikatnym tęczowym zabarwieniem. Weszła w swoje wirowanie, tańczyła wokół mnie i musiałam usiąść, ponieważ w tym czasie wszystko, co jest wokół mnie dematerializuje się, ledwo widzę kontury materialnych sprzętów... siedziałam na kanapie i obserwowałam ten niezwykły seans energii... ale tym razem zobaczyłam coś innego, do tej pory takiego obrazu nie widziałam... wokół mnie tworzyły się liczne okręgi, niczym pędzące koła, jak koła wozów, tylko o różnych rozmiarach a było ich multum... ale były zbudowane z tej samej transparentnej energii, jaką do tej pory widywałam. Koła te kręciły się bardzo szybko, nie mniej widziałam, że przypominają wyglądem ouroboros, to były węże i wyraźnie widziałam na nich łuskę węża, ale ta do złudzenia przypominała mi tysiące patrzących na mnie oczu. To widowisko trwało dość długo, więcej niż pół godziny, mogłam się do woli napatrzeć, zmieniałam nawet pozycję, poszłam do drugiego pokoju, do łazienki, a nawet wyszłam na balkon... a koła ciągle się kręciły i wypełniały całą przestrzeń, na którą patrzyłam... przypominało mi to w jakiś sposób opis wizji Ezechiela, którą opisał w swoich doświadczeniach. Powoli moja wizja zaczęła blednąć i wróciłam do normalnego świata. Seans wirowania wokół mnie skończył się.

Wczoraj też widziałam tą znaną mi już energią wokół siebie, wprzódy pokazują się złoto-platynowe iskry biegające w moim polu a później pojawia się ta energia... wczoraj był bardzo króciutki seans, te energie zaznaczyły tylko swoją obecność.

To wszystko mi mówi, że i nasz obecny cykl dobiega końca... jesteśmy gdzieś blisko... powiedzmy za rogiem. A teraz tylko pytanie, kto wyjdzie poza ten okrąg a kto w nim zostanie...
i jeszcze jedno pytanie...
- jak będzie wyglądał nasz osobisty okrąg, czyli nasz osobisty bilans energii?
Wygląda to niczym nasze rozliczenie finansowe za ostatni rok + te poprzednie okresy?!
I takie dostaniemy zwroty od Wszechświata.

Vancouver
25 Jan. 2023

WIESŁAWA