MIECZ PRAWDY

HIEROFANT

Nasza indywidualna duchowa ścieżka jest długa i wiele na niej przeszkód i prób... a my ludzie musimy opanować te wszystkie trudności. Nie ma w życiu ścieżki, tylko tej jednej, pełnej radości, dobrobytu i miłości. Jeśli ktoś wam mówi, że jest na takowej, nie ma w nim szczerości w jego sercu, po prostu was oszukuje. I produkuje w was tylko beznadzieje.

Czym bardziej doświadczona dusza i chce osiągnąć swój duchowy cel, dostaje od życia ciężkie programy... i ma szansę wykazania siebie, nie tylko w miłości i szczęściu (to najłatwiejszy program), ale i w tych scenach z jego opluwania, poniewierki i złego fatum... zwykle duchowi nauczyciele nie mówią o 7 latach próby, a raczej szkolą jak zdobyć szczęście, miłość i bogactwo, w dodatku w jeden weekend. Lecz bardziej ambitne dusze mają te próby nawet przedłużone, a te słabsze mogą mieć skrócone, ponieważ mogą sobie zrobić krzywdę... ale w obu wypadkach muszą osiągnąć swój poziom, otworzyć wyższe ośrodki, aby w ten program mogli wejść od nowa... tylko nie zawsze ta energia u niższych dusz wyniesie ich na oczekiwaną pozycję... przed nimi dalsze wcielenia i próby.

Ale musimy też wiedzieć: nie wolno robić nic na siłę, to musi być stopniowe otwieranie siebie, takie organiczne, nie za pomocą skalpela, cudownych specyfików itd., które przyśpieszają człowieka duchowe dojrzewanie... bo będą mieć taką samą wartość jak pomidory ze szklarni... więcej z nich chorób niż zdrowia. I taka będzie i w was, ta siła duchowa, która nie wyniesie was zbyt wysoko. Nasze duchowe ośrodki to taki płód w łonie matki i musi dojrzewać i rodzić się naturalnie... bo to mocno wyrafinowane ziarno! Ale kiedy uszkodzimy to ziarno, będziemy mieć bubla... i tak jest nam to pokazane, ile płodów rodzi się z uszkodzeniami... a nawet martwych! Nic nie dzieje się bez powodu... to wszystko sprawiają „niedojrzałe pomidory”. I musimy już wiedzieć, kto za tym stoi, aby uszkodzić te nasze płody!

Takie wymuszanie na sobie czegoś, przedwczesne otwarcia pól energetycznych, mogą skończyć się chorobą umysłową, a nawet samobójstwem. Taki człowiek nie jest gotowy podjąć wyzwań, jakie na niego czekają... to tak jakby kupił dyplom z Wyższej Uczelni i nie ma pojęcia, czego tam uczono, i nie miał żadnych praktyk... a tu musi zrobić doskonały projekt, np. zbudować most między dwoma kontynentami.

I zanim ruszymy do tej duchowej szkoły musimy uporać się z własnymi myślami, nie mogą nami rządzić. I powiedzą ci mędrcy:
- Wymień swoich wrogów, a ja powiem ci: kim jesteś!

I nie ważne, kto to będzie: sąsiad, szwagier, teściowa, matka, syn, córka, nauczyciel w szkole, czy szef w pracy... i może to być Budda, czy sam Jezus (z którymi ludzie tak nieustannie walczą), a może nawet cały naród... wszyscy ci twoi nieprzyjaciele żyją cały czas w twoim umyśle i codziennie cię baderują, a to ich prześladowanie odbiera tobie zdrowie i życie. Bo ty przecież jesteś doskonały, tylko te „kaktusy” wiecznie cię ranią. Był taki zwyczaj u Majów, Azteków... ranili swoje ciało kaktusami i nieśli na nich własną krew bogom do świątyni... to ma swoją głęboką duchową wymowę! W chrześcijaństwie to jest biczowanie samego siebie. Bo przecie nie ma większej klątwy na człowieka, jaką każdego dnia narzuca na siebie, walcząc w swoim umyśle, ze swoimi wrogami. Toteż nie rzadko kiedy człowiek nie rozprawi się w porę z tymi myślami, jego własna dusza mu pomaga, zsyła mu taki kaktus w formie choroby. I zawsze go przechytrzy, pomimo opieki najlepszych lekarzy. I kto mieszka w takim człowieku, ten spowoduje jego cierpienia, ale to tylko nasze umysłowe przyćmienie... walka ze swoimi cieniami (Tu się kłania Germańska Medycyna).

Musimy wiedzieć, jako człowiek, wszyscy nosimy w sobie tą samą esencję, która mieszka w każdym z nas, jesteśmy nosicielami tego samego nasionka... i albo wyhodujemy z niego wielkie drzewo, niczym gorczyca... albo zdławimy je w zarodku i nie wyrośnie z niego nic, albo taki karłowaty i gorzki piołun, który będzie wiecznie rozlewał w nas swoją gorzką nalewkę.

A każdy z nas ma w sobie esencję Chrystusa (Krestos, Kriszna, Kristos) i kiedy przebudzi się w nas Jego Esencja, z tego samego nasionka, poczujemy w swoich ustach słodką ambrozję.

Imię:
-„Krestos „zostało zaczerpnięte ze słowiańskiego, czyli pogańskiego języka.
-„Kriszna” ze starohinduskiego.
-„Kristos” ze starogreckiego.
Ogólnie biorąc ma to samo znaczenie! I jak widać jest stare niczym sam człowiek.

Krestos, Kriszna, Kristos to określenie nadane neoficie, który był na okresie próbnym, jako kandydat do stopnia Hierofanta. Kiedy przeszedł wszystkie próby, cierpienia i w ostatniej fazie, zdał swoje testy (Karma Hioba, legenda ze Starożytnej Atlantydy), został wtajemniczony i namaszczony... stał się Hierofantem (Chrystusem).

Hierofant zna już święte tajemnice i tajemne zasady. W starożytnej Grecji, Hierofant, to był tytuł głównego kapłana misteriów eleuzyjskich. Ten tytuł sprawowali tak mężczyźni, jak i kobiety/święte kapłanki/strażniczki ognia. Oboje mogli mieć tą wiedzę i tą rangę. W czasach nowożytnych kobiety z tą wiedzą palono na stosach... a tą rangę przyjął „papież”, jako główny przewodnik po duchowej wiedzy i mądrości.

Wyjaśniałam już jakiś czas temu:
- co to znaczy „Król Pucharów”...
ale wygląda na to, że ten świat nowożytny, zapomniał o tym starym porządku i tej doniosłej randze, o tej prawdziwej duchowej Hierarchii. O tej prawdziwej wiedzy, wewnętrznej mądrości, zepchnięto to wszystko na czarnoksiężników z 4 wymiaru. O nich też pisałam... i o ich niecnych czynach. I mamy świat, jaki mamy, ponieważ ludziom brakuje wiedzy i wewnętrznej mądrości... gonią przez życie za darami mamony, czyli szeleszczącymi kolorowymi papierkami, w których dostają swoją porcję trucizny.

Odwieczna mądrość odnosi się do Praw Kosmosu, które działają na ewolucyjnej osi czasu... ale nasze życie trzeba postrzegać jako energię i te mądrości zostaną przez nas przyjęte błyskawicznie, jak tylko przekręcicie w swoim zamku właściwy klucz. Intuicja szybko to wychwyci i prześle wam odpowiedni pakiet informacji... ale trzeba umieć ten klucz włożyć w zamek i przekręcić go w odpowiednią stronę. I ten sposób buduje się w nas nowa struktura świadomości, i jakiś wewnętrzny odkurzacz wyczyści wszystkie brudy na tym poziomie... i możecie ten odkurzacz nazwać, jak chcecie, np. fizyka kwantowa, pole torsyjne, morfogeniczne... itd.

Dla nas wszystkich są otwarte te drzwi, podczepienie nas do odpowiedniego poziomu pola morfogenicznego (tego Obłoku Chrystusowego)... który tylko pragnie, aby ten próg przejść i zakotwiczyć się na tym poziomie.

I nie ważne, jakiej jesteś narodowości, koloru skóry... to nasza właściwa myśl, nasze odpowiednie postępowanie (te dobre cnoty), przyniosą nam zrozumienie życia i wprowadzą na właściwą ścieżkę... i popłyniemy z tych płytkich wód, w których możemy zaledwie brodzić (i najczęściej bredzić coś od rzeczy), na głębiny, w których pływają już wieloryby. A gdzie ty pływasz, z jakich źródeł korzystasz, co potrafisz?

Musisz przejść jeszcze wiele testów i to jest twoja najcięższa praca/szkoła, więcej niż doktorat, profesura, a ilu tych potężnych doktorów z prawdziwych szkół jest dziś na świecie... którym możesz powierzyć siebie tak bez końca... którzy naprawdę posiadają w sobie prawdziwą wiedzę i wewnętrzną mądrość? Oto jest pytanie... który cię wyleczy, a który wpędzi do grobu?!

W tym przypadku, aby dał ci nowe życie, musi to być Prawdziwy Hierofant z 16 poziomu, prestiżowa duchowa kasta... do wysokozaawansowanych duchowych programów kosmicznej wiedzy. I nie wystarczy naczytać się tylko multum książek w uniwersyteckich bibliotekach, trzeba jeszcze tą wiedzę przerobić na własnej skórze i zobaczyć jak to pracuje w naszych polach energetycznych!

Inne Imię Hierofanta, też bardzo wymowne:
- Daduchos, czyli „Niosący Pochodnię”. Szukający swojej zagubionej córki... też z pochodnią.

Vancouver
19 Feb. 2023

WIESŁAWA