|
MEDYTACJE |
 |
11 LIPCA 2007 - RATUJMY
ZIEMIĘ

Chcę opowiedzieć historię, w którą w pewnych momentach
zapewne będzie Wam trudno uwierzyć, ale to właśnie mi się
przydarzyło i nie mogę tego usunąć czy temu zaprzeczyć
(chociaż czasem bardzo bym tego chciała). Jestem "normalną"
kobietą która wychowała się w prostych acz jak chaotycznych
czasach. Praktycznie pod każdym względem jestem taka sama
jak Wy. Zawsze myślałam, że będą ostatnią osobą w której
życiu mógłby się przydarzyć cud, jeszcze mniej wierzyłam w
dwa cudy, a to tak właśnie się stało. Dlatego ta opowieść
mogłaby być Twoją opowieścią, a nie moją. Ale ponieważ to
mnie się przydarzyła myślę, że powinnam się nią podzielić.
Pierwszą rzeczą jaką chcę powiedzieć jest to, że cuda się
zdarzają i to takim ludziom jak Ty i ja. Jedyne czego
potrzebujemy to otworzyć się na otaczające nas w życiu
codziennym informacje . Informacje nie z tego świata, ale ze
świata Stwórcy, kosmosu i całego wszechświata. Przesłanie
pochodzi z daleka, ale odnajdziesz je skupiając się na swoim
wnętrzu i wierząc. Wszyscy możemy dokonywać cudów w czasie
naszego życia i to jest jedna z najważniejszych rzeczy
dlaczego to piszę. Nie ma tu sztuczek. Po prostu otwórz się
na to, że to co powiem jest możliwe i dostępne dla każdego
bez wyjątku.
W czasie tej opowieści na wiele sposobów będę odwoływała się
do Boga. Dziwnie się czuję odwołując się do Boga w
jakikolwiek sposób, gdyż uważałam, że dawno temu mnie
opuścił. Ale odwołam się do Stworzyciela kosmosu i
wszechświata w którym to żyjemy na Ziemi. Nazywam Boga
stworzycielem dlatego, iż chcę aby wszyscy zrozumieli iż
opowieść ta jest bezstronna i nie związana z jakąkolwiek
religią, a Bóg w moim rozumieniu nie jest tym ziemskim
Bogiem, ale Bogiem uniwersalnym. Będę również nawiązywała do
Boga jako matki Ziemi czy Gai która to jak się dowiedziałam
jest żeńską jego częścią. Tak jak wszystko we wszechświecie,
musimy równoważyć światło z ciemnością, pokój z wojną, tak
jak i rozpoznać dwie twarze Boga, tę męską i żeńską.
Jesteśmy wszyscy cząstkami Stwórcy. Jesteśmy częścią Boga.
W Halifaksie (Nowa Szkocja, Kanada) wydarzyły się dwa cudy.
Mój syn i ja tonęliśmy w zalanym bagnie i nie tylko
przeżyliśmy aby opowiedzieć tę historię, ale mamy się lepiej
niż kiedykolwiek przedtem. Byłam "martwa" przez piętnaście
minut. Od "istot świetlistych" otrzymałam informacje jak
uratować siebie i mojego małego synka. Otrzymałam również
informacje w jaki sposób uzdrowić Ziemię.
W momencie jak to czytacie, proszę Was z całego serca
abyście otworzyli się na autentyczność tego co piszę. Myślę
iż niezbędnym jest zjednoczenie naszej planety w jednym
wspólnym celu - stworzenia pokoju i dobrobytu dla
wszystkich, a nie tylko dla wybranych, którzy znaleźli się w
odpowiednim czasie i odpowiednim miejscu. Wkraczamy w nową
fazę człowieczeństwa i to co Wam opowiem na tej stronie
internetowej pomoże nam jako rasie, przyswoić zmiany które
przyniesie przyszłość.
Przez czterdzieści lat w moim życiu nie było Boga. Jako
dziecko poszukiwałam jego istnienia. Uważam, że ludzie z
silną wiarą są szczęściarzami, a mnie fakt, że w nic nie
wierzyłam postawił w pozycji przegranej. Jako dziecko często
mówiłam do Boga, ale nie czułam aby mnie słuchał, brakowało
tej więzi. Życie, rzucając mnie na zalane bagno i topiąc
mnie w nim otworzyło me oczy na rzeczywistość jak wszyscy
jesteśmy związani z Boską siłą. Teraz objawia się to silniej
niż kiedykolwiek wcześniej. Możecie poszukać w Internecie
tysięcy informacji na temat następnej fazy człowieczeństwa,
ery oświecenia i czasu zmian. Te informacje są zawarte w
naszych religiach i w opowiadaniach starożytnych Majów,
Egipcjan i Indian Amerykańskich. Wszyscy czekaliśmy na
moment kiedy rzeczy będą inne, na pewno Bóg coś uczyni aby
ocalić nas przed nami samymi. Już podejmowane są pewne
działania, ale Bóg przekazuje je zaledwie przez takich ludzi
jak ja i potrzebna jest wiara takich ludzi jak Wy aby
stworzyć rzeczywistość. Ponownie wybiegam myślami, ale w
przekazywanych mi posłaniach, pokazany jest sposób w jaki
wszyscy możemy wziąć udział w uleczeniu matki Ziemi i
pchnięciu ludzkiej rasy ku czasom zdrowia, pokoju i
pozytywnych zmian. Ale aby tak się stało musicie przeznaczyć
jedną godzinę swojego życia na medytację.
Kiedyś w serialu Star Trek usłyszałam zdanie "opór jest
bezcelowy". Nie chciałam zostać posłannikiem Boga, lecz
kiedy Bóg chce abyśmy się przebudzili tak się właśnie
stanie. Teraz więc opowiem Wam co mi się przydarzyło po
wypadku samochodowym, który miał miejsce w listopadzie 2002
roku.
Kiedy zdarzyło się to nieszczęście, razem z moim synkiem
jechaliśmy do znajomych na "wieczór zabaw". Mój samochód
wpadł na zalane bagno po poślizgu na mokrej nawierzchni .
Na tym grząskim bagnie auto wylądowało do góry nogami i
poszło na dno. Próbowałam otworzyć okna lecz elektrycznie
opuszczane okna nie zadziałały i zostaliśmy uwięzieni w
środku. Mówiąc do mojego małego synka, który w tym czasie
miał cztery lata, upewniłam go, że mama go uratuje. Samochód
szybko napełniał się zimną, mętną wodą. Kiedy czekałam aż
samochód napełni się wodą, mocno trzymałam mojego synka za
jego kurtkę. Miałam nadzieję, że kiedy auto napełni się
wodą, dojdzie do wyrównania ciśnienia i będę mogła otworzyć
drzwi i wypłynąć. Moje ostatnie zdanie jakie wypowiedziałam
w momencie jak woda przykrywała jego głowę brzmiało:
"wstrzymaj oddech kochanie; mama nas zaraz z tego
wyciągnie". Patrzyłam jak bierze ostatni haust powietrza
zanim pochłonęła go woda. Nie było żadnego postępu. Drugie
drzwi były również zablokowane. Kilkakrotnie borykałam się z
drzwiami, bez żadnego skutku. Byliśmy uwięzieni i
zmierzaliśmy ku śmierci.
W tym momencie wzięłam małe ciało Ewana i popchnęłam je nad
siedzeniem do tyłu z reszką nadziei iż może tam uda mu się
znaleźć jakieś resztki powietrza. W czasie kiedy próbowałam
wydostać nas z tej trumny na kółkach poczułam potrzebę
wzięcia oddechu. Kiedy nabrałam oddech wypełniony wodą, to
ogniste uczucie dołożyło więcej paniki do zaistniałej
sytuacji. Chciałam znów mieć mojego synka i chcąc go dostać
nerwowo wymachiwałam rękami aby znaleźć jego ciało. Nie
znalazłam, a znów musiałam wziąć oddech. Wtedy usłyszałam
głos, spokojny doniosły głos, który polecił mi uspokoić się.
Głos ten brzmiał w moim uchu zapewniając mnie, że wszystko
dobrze się skończy. Zostałam natchniona wiedzą, że jeśli
będę walczyć z wodą to kiedy przybędzie ekipa ratunkowa nie
będzie w stanie przywrócić mnie do życia. Głos powiedział, że
jeśli będę walczyła z wodą utonę ... niesłychane pomyślałam,
mam ducha mądralę na łożu śmierci. Głos kontynuował
przekazując mi informacje o tym co się stanie i, że wszystko
będzie w porządku jeśli tylko posłucham poleceń. Poddałam
się temu głosowi z zaświatów i cicho odeszłam na "drugą
stronę".
Będąc po "drugiej stronie" zobaczyłam "istoty świetliste"
które ponownie zapewniły mnie, że nie tylko ja i mój syn
wydostaniemy się z samochodu ale, że obojgu nam nic nie
będzie. Stanowczo wyjaśniali, że bezwzględnie muszę
postępować według podanych instrukcji i nie tracić wiary w
ich słowa. Powiedziano mi abym wierzyła, że zostanę
poprowadzona przez siłę boską i tak się stało.
Około piętnastu minut zajęło ratownikom wyciągnięcie mego
obumarłego ciała z samochodu i kolejne siedem minut
resuscytacji (sztuczne oddychanie i masaż serca) w celu
przywrócenia mnie do życia. Kiedy ustawiono mnie do pionu
wybełkotałam "wydostańcie moje dziecko z samochodu". Minęło
dwadzieścia dwie minuty, ratownicy wskoczyli ponownie do
lodowatego bagna w celu odzyskania mojego dziecka pomimo
przesłanek, że już pewnie nie żyje. Zajęło im około
kolejnych pięciu minut aby uwolnić mojego synka z samochodu.
Jego wiotkie ciało zostało przewiezione do szpitala
dziecięcego IWK, gdzie natychmiast zostało podłączone do
każdego znanego człowiekowi urządzenia ratującego życie.
Czekał na mnie zespół lekarzy i neurologów z pogotowia.
Upewniali mnie, że u mojego słodkiego malutkiego chłopczyka
doszło do śmierci mózgowej i na dodatek narządy wewnętrzne
były przepełnione krwią. Doszło do krwotoków wewnętrznych w
całym ciele, a narządy wewnętrzne były niesprawne. To były
najbardziej posępne informacje jakie kiedykolwiek słyszałam.
Wtedy właśnie powrócił do mnie ten sam głos. "Trwaj w wierze
moje dziecko". Lekarze doradzili aby odłączyć aparaturę i
pozwolić memu dziecku odejść w spokoju, bo jeśli nawet
zdarzy się jakiś cud i przeżyje to będzie jedynie "warzywkiem".
Pamiętam, że jedyne o czym myślałam to "brak jakości życia".
Ponownie usłyszałam głos "miej wiarę". W tamtej chwili
lekarze zgodzili się zostawić Ewana podłączonego do
aparatury, ale nie zalecali mieć nadziei. Miał poniżej
jednego procenta szans na przeżycie i nawet wtedy byłby
podłączony przez resztę życia do aparatury. Pamiętajcie, że
nie miałam w sobie Boga więc nie mogłam nawet poprosić o
przewodnictwo. Otrzymałam instrukcje w momencie kiedy byłam
po raz pierwszy w głębokiej ciszy. "Postępuj bezwzględnie
według wskazówek", wspomnienia wizji i głosu wciąż do mnie
powracały. Ktoś był tam ze mną, byłam tego całkowicie pewna
i postanowiłam uważnie słuchać. Poinstruowano mnie abym
odbudowała aurę mojego synka poprzez transfer aury innych
ludzi na jego maleńkie ciało. Dwadzieścia minut jednorazowo,
było jedną z zasad, ponieważ dłużej mogłoby za bardzo
osłabić aurę dawcy. Poinstruowali mnie abym przygotowała
"paradę" kochających ludzi w pokoju Ewana, tak aby każda z
osób zostawiała część swojej dobrej energii w jego martwym
ciele. Mieli to robić poprzez fizyczny kontakt ich ciała z
ciałem mojego synka i dobrowolne przesłanie ich energii
przez jego ciało, a na koniec zostawiając mu "dar". Jeśli
śpiewali powinni zaśpiewać. Jeśli opowiadali historyjki,
powinni taką opowiedzieć i tak dalej. Ożywić go miało
napełnienie ich miłością i talentami.
Postąpiłam sprzecznie z protokołem szpitala, posyłając co
pół godziny jedną osobę. Każda z nich otrzymywała instrukcje
i zostawiała dar miłości. Ta procesja trwała całą dobę przez
trzy dni. Przybyło dziesiątki ludzi. Mieszkali w namiotach
przez dnie i noce po to aby napełnić martwe ciało mojego
synka świeżą energią. Sam fakt, że udało mi się namówić
szpital do takiej niekonwencjonalnej akcji był cudem samym w
sobie, ale trzeciego dnia po 72 godzinach ciągłego czuwania,
mój chłopiec otworzył oczy i mnie rozpoznał. Wrócił do
żywych !
Lekarze byli zdumieni. Wciąż jednak powtarzali mi, że nie
nigdy nie będzie mógł chodzić czy mówić, nie będzie znów
normalnym dzieckiem. Jednak w tym czasie ich słowa
kompletnie mnie nie obchodziły. Przewodnictwo i polecenia od
moich duchowych "istot świetlistych" udowodniły ponad miarę
i rozwiały wszelakie wątpliwości, że wszystko skończy się
dobrze, przecież mój "przyjaciel" z jeziora tak mi właśnie
powiedział.
Po tygodniu wszystkie organy Ewana odzyskały swoją
funkcjonalność i pod koniec drugiego tygodnia biegał już po
korytarzu do szpitalnego pokoju z zabawkami. To był w samej
rzeczy niesamowity cud. Cóż takiego zrobiłam, że dostąpiłam
takiej wielkiej łaski od naszego Stwórcy? Nie wiedziałam i
nie dbałam o to. Chciałam zabrać mojego synka do domu i
zakończyć ten cały koszmar. Zdałam sobie wtedy sprawę, że ja
zakończyłam przygodę z "istotami świetlistymi", ale czy one
skończyły ją ze mną? Wciąż słyszałam głosy i byłam kierowana
mając wizje i widząc aury. Nie muszę chyba wspominać, że
byłam całkowicie zdezorientowana. Wraz z upływem czasu
pytałam "Czego ode mnie chcecie?". Oni opowiadali o miłości
do wszechświata i o tym jak źle rzeczy się potoczyły.
Ludzkość wymknęła się spod kontroli i utraciła naturalne
połączenie z Bogiem i z Ziemią. Chcą abym została posłańcem
wiadomości "spoza tego świata" iż wewnątrz nas mamy siłę do
zjednoczenia tej planety jako jednej rasy i stworzenia
pokoju i pomyślności dla wszystkich. Ta moc drzemie w naszym
wnętrzu i połączona z energią miłości innych ludzi, możemy
uczynić dla tej planety to samo co uczyniono mojemu synkowi.
Możemy ożywić Ziemię i pokierować ją w kierunku uleczenia.
Razem z tym procesem nadejdzie nowa era ludzkości.
Znajdziemy się w czasie pokoju i harmonii. Wszystko czego
potrzeba to nasza intencja zjednoczonej grupy oraz
poświęcenie jednej godziny naszego czasu.
W momencie gdy głosy i wizje wyjaśniły się otrzymałam
informacje co zrobić aby tak się stało. Jednak aby projekt
zakończył się sukcesem potrzeba pomocy wielu z Was. Tak jak
powiedziano mi aby przeprowadzać ludzi w pokoju szpitalnym
mojego synka, tak samo powinnam zjednoczyć ludzkość z
każdego zakątka naszego globu. Nie każdego człowieka, a
jedynie przedstawicieli z każdego zakątka świata. Możemy to
zrobić. Musimy zjednoczyć odpowiednią ilość ludzi aby
aktywować ten boski system naszej planety i rozruszać go tak
jak to się stało z moim chłopcem. Ten globalny projekt żywej
miłości jest całkowicie realny. Wasza chęć dokonania tego
może zmienić wygląd naszej planety. Omówię szczegóły planu w
trzeciej części tej strony internetowej. Przekażę Wam
instrukcje którymi należy się kierować i zauważycie jak mało
Wam trzeba abyście się stali ambasadorami światła dla naszej
planety Ziemi. Błagam Was abyście przyłączyli się do mnie
kiedy będziemy aktywowali psychosferę Ziemi 17 Lipca 2007
roku i dodajcie swoją energię do tego projektu. Obiecuję
wam, tylko jedna godzina Waszego czasu i pomożecie uzdrowić
tę planetę i pomożecie stworzyć pokój wśród ludzkości. Ja i
mój syn jesteśmy przykładem siły pozytywnej energii oraz
tego do czego są zdolni ludzie w momencie zjednoczenia w
imię miłości. Miłość jest uniwersalnym językiem naszego i
tamtego świata.
Niech światło i miłość będą z Wami i witajcie w następnej
fazie ludzkości, bądźcie częścią tej ekscytującej sytuacji i
proszę przyłączcie się do nas.
|
Problem
Nasz świat znajduje się w stanie chaosu. Ziemia nie jest
dłużej w stanie wpierać naszych obecnych zachowań. Nie
posiada wystarczających zasobów aby dostarczać ropę, drewno
i wodę w celu podtrzymania nas przy życiu na tej planecie.
To nie jest przypadek, że piszę to właśnie teraz. Wyborny
przykład zaistniałej sytuacji wyłania się przed naszym
nosem. Ceny ropy sięgnęły zenitu i problem ten się sam nie
ma wystarczającej ilości ropy i ceny nadal będą szły w górę.
W tym momencie historii jednocześnie staramy się wykarmić
miliony ludzi na całym świecie. Szerzy się straszna bieda
szczególnie w krajach rozwijających się. Już w tej chwili
mówi się, że co trzy sekundy na całym świecie z głodu gdzieś
umiera dziecko. To jest kolejna prawda która czeka nas
wszystkich jeśli nie podejmiemy wysiłku aby zregenerować
naszą planetę. Nie uda nam się hodować roślin i zwierząt na
pustej i jałowej glebie, glebie która jest pełna
zanieczyszczeń i odmineralizowana poniżej poziomu jej
używalności. Doprowadziło nas do tego stanu jednoczesne
hodowanie zwierząt i roślin. Jeszcze dwadzieścia lat temu
trudno nam było pojąć jak może skończyć się ropa, wielu z
nas nie może sobie wyobrazić jak mogłoby zabraknąć żywności.
Wydaje się nam, że nigdy nie nastąpią czasy kiedy nie
będziemy mogli podtrzymać życia na ziemi przez hodowlę.
Wierzcie mi, że jesteście w ogromnym błędzie. Straszna bieda
szerzy się, nie ignorujcie faktu, że pokazuje się to tylko w
telewizji aby obniżyć waszą wrażliwość na los miliardów
ludzi, którzy na tak zwanym szczycie łańcucha pokarmowego
umierają z głodu. Wyobraźcie sobie jak traktujemy niższe
stworzenia naszego Stwórcy.
Matka Ziemia nie jest już w stanie filtrować naszych
zanieczyszczeń. Śmiertelnie dławi się podczas gdy my
wylewamy coraz to więcej i więcej zanieczyszczeń na jej
ciało. Ziemia jest istotą żywą. Ona żyje i oddycha, mimo
tego całkowicie nie mamy dla niej szacunku. Podobnie jak
traktujemy siebie na wzajem. Wierzę, że właśnie jako rasa
doprowadziliśmy ziemię to tego właśnie stanu. Nie tylko źle
traktowaliśmy i uważaliśmy ją za zagwarantowany dom i dawcę
lecz również w taki sam sposób potraktowaliśmy innych jej
mieszkańców: rośliny i zwierzęta. W ciągu następnych 25 lat
nie będzie wystarczającej ilości wody, drewna i ropy aby
podtrzymać życie na Ziemi. Mamy taką perspektywę: miliardy z
nas będzie bez jedzenia, wody lub paliwa do 2025 roku.
Wytłumacz proszę to swoim wnukom.
Innym problemem są oceany, które ulegają szybkim zmianom: w
niektórych miejscach ogrzewają się w innych są w tej chwili
lodowate z powodu topniejących lodowców. Topniejące lodowce
dostarczają oceanom miliony galonów słodkiej wody, przez co
dochodzi do zmniejszenia zasolenia oceanów. Zmniejszone
zasolenie oznacza, że wiele istot żyjących w oceanach umrze
z powodu nowego składu wody. To jest bardzo niebezpieczne
dla nas wszystkich ponieważ oceany są jakby układem
krwionośnym tej planety.
Ziemia zawsze się zmieniała: kiedyś Antarktyda miała klimat
tropikalny, Nowa Szkocja była częścią Afryki, a dinozaury
wszędzie świetnie prosperowały. Nie możemy zapobiec
naturalnej ewolucji planety. Jednak poprzez zanieczyszczenia
powodujemy globalne ocieplenie. Przez wykonywanie prób
jądrowych przyczyniliśmy się do przemieszczania płyt
tektonicznych. I co się stanie z pustkami, kiedy wypompujemy
wszystkie zasoby ropy naftowej ze środka ziemi? Nasilamy
zmiany na skalę światową. Silne i coraz częstsze potężne
huragany które nas nawiedziły w ostatnich latach są jasnym
sygnałem, że musimy zmienić nasz stosunek do planety albo
nasz sposób bycia zostanie drastycznie pogorszony.
Nasz świat jest pełen zła i wojen, człowiek przeciwko
człowiekowi niszczy ziemię i miliony istnień w imię religii
i chciwości. Podobnie z naszymi zasobami naturalnymi,
przetaczamy się jak pożar trawiąc bez odrobiny szacunku.
Niszcząc wszystko co spotkamy na drodze. Następną fazą dla
naszej walczącej planety jest zabranie naszego chorego
podejścia w kosmos i bombardowanie atmosfery naszej planety
jeszcze większą ilością zanieczyszczeń. Nasze rządy zrobią
wszystko aby Was przekonać o istnieniu globalnego
zagrożenia, aby nastawić naszą drogą planetę na kolejne
ryzyko tworząc wojny w kosmosie. Pamiętajcie, że to programy
rządowe zbierają pieniądze na zbrojenia. Pieniądze te
podtrzymują ekonomię, ale wojna powoduje zniszczenia
dotykające nas wszystkich i zgodnie musimy nalegać aby nasza
wojna nie stała się wojną kosmiczną. Jeśli mamy zamiar
zniszczyć naszą planetę niech to będzie tylko nasza planeta,
a nie galaktyka.
Przedstawiłam parę aspektów, które pokazują jak dojdzie do
eliminacji rodzaju ludzkiego jeśli nic z tym nie zrobimy.
Nie jestem chemikiem, ani nie mam doktoratu z fizyki. Zdaję
sobie sprawę, że większość z Was też nie posiada stopnia
naukowego, ale nie potrzeba tu zaawansowanej wiedzy
naukowej, aby zrozumieć prawdę płynącą z moich słów. [...]
"Istoty świetliste" poinformowały mnie, że możemy zapobiec
większości tego szkodliwego zachowania i niszczenia jeśli
wystarczająco duża ilość ludzi zdecyduje, że chce być duchowo
połączona. Możliwe jest ponowne uformowanie psychosfery
która nas łączy i która pozwoli nam przywrócić energię tej
planecie i każdemu z nas. Powiedzieli mi, że 17 Lipca 2007
roku nastąpi przepływ energii, która pozwoli i ułatwi
ponowne utworzenie połączenia. [...] Jest nadzieja na cud.

Od dwu i pół roku "istoty świetliste" często się ze mną
kontaktują . Początkowo było mi z tym niewygodnie, to było
takie "inne" od tego w co wierzyłam i jak żyłam. Wraz z
upływem czasu moja wiara w Stworzyciela oraz to, że poza
naszym wymiarem fizycznym jest coś więcej niesamowicie
wzrosła. Istnieją inne wymiary, równie rzeczywiste jak nasz.
Istnieją też dobre siły, które szczerze chcą nam pomóc.
"Istoty świetliste" wytłumaczyły mi, że wszyscy jesteśmy
połączeni ze źródłem energii. Połączenie to ma postać sieci
(od tłumacza: jest to podobne do sieci komputerowej, gdzie
każdy komputer jest podłączony z każdym innym i mogą się
komunikować), aby uprościć nazywam to wszystko "psychosferą".
Są więc mniejsze sieci podłączone do większych sieci (od
tłumacza: podobnie jak sieć Internet). Na przykład każdy z
gatunków zwierząt ma swoją psychosferę (sieć). To pozwala im
na łatwą komunikację między sobą. Zapewne zastanawialiście
się jak to jest, że łososie wędrują w górę rzeki aby złożyć
ikrę, w jaki sposób motyle Monarch (od tłumacza:
północno-amerykański motyl, który przebywa największe
dystanse ze wszystkich owadów. W ciągu roku przelatuje ok 6
tysięcy kilometrów) wiedzą, że mają lecieć do Meksyku albo
gęsi latają w idealnych formacjach. Ich połączenie do
psychosfery daje im wiedzę kiedy i w które miejsce należy
się udać. W czasie ostatniego tsunami w Azji zginęło
niewiele zwierząt. To dlatego, że zostały poinformowane
poprzez psychosferę iż nadchodzi niebezpieczeństwo.
[...]
"Istoty świetliste" używają terminu "aktywacja psychosfery"
kiedy mówią o naładowaniu ludzkości boską mocą 17 Lipca 2007
roku. Mówią, iż aktywowanie psychosfery dokona dwóch rzeczy.
Pierwsza to impuls uzdrawiającej energii która zregeneruje
rdzeń planety lub serce planety. W analogiczny sposób kiedy
naszą energię przelaliśmy w mojego umierającego synka,
indywidualnie przekażemy dar prawdziwej intencji, dar
indywidualności i dar uzdrawiającej energii. Jak mi
wytłumaczyli pole energetyczne mojego syna było silnie
zdegenerowane, to samo dotyczy Ziemi. Musimy przelać
odrobinę naszej energii życiowej w Ziemię i koncentracja
naszej wspólnej energii zregeneruje Ziemię. Powiedzieli mi,
że ludzie są jak takie małe świetlne różdżki które
transportują Boską energię w kierunku wnętrza planety.
Poprzez nieprawidłowo działającą psychosferę, ponieważ
zerwaliśmy pełne połączenie ze ¨ródłem, energia Boska ma
trudności z przepływem do Ziemi. Jeśli zdecydujemy się
zjednoczyć i odbudować naszą psychosferę wtedy przywrócony
zostanie naturalny przepływ energii między nami a Bogiem,
Bogiem i Ziemią oraz pomiędzy poszczególnymi osobnikami. Czy
widzisz jak wspaniały dar podarujesz? Energia ta będzie żyła
wiecznie wraz z ziemią i jej mieszkańcami; wspaniałość
intencji naszego Stwórcy zrealizowana w postaci utworzenia
nowego pola energetycznego dla naszej planety.
Zapytasz, jak tego dokonamy? Godzina zero została ustalona
na 11:11, 17 Lipca 2007 roku czasu Greenwich (dla Polski to
będzie +1 godzia czyli 12:11 [od Fundacji - ze względu na
czas letni, będzie to 13:11]). Nie otrzymałam
dodatkowych informacji dlaczego właśnie ten dzień i ta
godzina zostały wybrane, ale właśnie ten termin jest mi na
okrągło powtarzany. Zostałam poproszona o zebranie jak
największej ilości ludzi z całego świata, z każdego zakątka
świata, po to aby jednocześnie w wyznaczonym czasie usiedli
i modlili się lub medytowali przez jedną godzinę w tym
czasie. Mam nadzieję, że z Waszą pomocą uda nam się
zgromadzić i zjednoczyć taką ilość ludzi jakiej jeszcze
świat nie widział. Kochający ludzie z jedną tylko intencją
uzdrowienia naszej planety i przebudzenia naszych dusz do
naszego prawdziwego powołania... połączenia się ze "źródłem
światła".
To zaplanowane siedzenie (medytacja) mieszkańców Ziemi
pokaże miłość i wiarę jaką czujemy dla dobra naszego świata
i jego mieszkańców. Jesteśmy jak katalizator dla uzdrowienia
Ziemi. Silnie wierzący posiada dziesięciokroć spotęgowaną
moc, więc jeśli tylko myślisz, że mógł(a)byś uwierzyć wtedy
wiara innych automatycznie wzmocni Twoją i w ten sposób moc
zostanie wzmocniona. Będziemy uzupełniali się mocą nawzajem
wzmacniając i zespalając w ten sposób energię, którą poślemy
do rdzenia naszego domu (Ziemi). Każdy z nas jest ważny jako
jednostka, ale zjednoczeni razem jesteśmy bardzo potężnym
źródłem twórczej energii. Pamiętajcie, wszyscy jesteśmy
częścią Boga i część energii stwórcy w nas mieszka.
Są trzy rodzaje ludzi którzy wezmą udział w tym projekcie.
Pierwsi z nich to ci którzy w chwili obecnej praktykują w
zorganizowanej religii. Nie proszę Was o zmianę waszych
wierzeń czy prawd, wiedzcie tylko, że jeśli Bóg w Waszym
rozumieniu jest prawdziwie wszechmocny, wtedy wszystko jest
możliwe, więc dlaczego i nie ten projekt? W jaki lepszy
sposób można spożytkować naszą energię i modlitwy niż
poświęcić je dla uzdrowienia Ziemi i zjednoczenia gatunku
ludzkiego z Bogiem i jego dobrocią.
Kolejną grupą będą ci którzy są skupieni poza
zorganizowanymi religiami, szukają innej, bardziej
indywidualnej drogi jak należy wierzyć i żyć w zgodzie ze
światłem naszego stworzyciela. Każdy z nas szuka
indywidualnej drogi dzięki której mogą poznać Boga. Ja
nazywam tych ludzi "ludźmi światła nowej ery". Oni będą
czuli prawdę tych słów i będą po prostu w głębi wiedzieli,
że plan o którym mówię jest prawdziwy i przedstawia
przejrzyste wskazówki w jaki sposób można wspomóc Ziemię.
Trzecią grupę stanowią niezdecydowani. Nazywam Was
niezdecydowani, gdyż szczerze pragniecie wierzyć, ale świat
w jakim żyjecie całkowicie zabił w Was wiarę. Pragniecie
miłosnego dotyku wiary, jednocześnie czujecie, że Bóg Was
opuścił. W takiej samej sytuacji byłam dwa i pół roku temu.
Zostałam zahartowana przez rzeczywistość świata i nie miałam
wiary w to, że Bóg mógłby interweniować aby nas ocalić. Byłam
na niego zła, że zawiódł nas i pozostawił w chaosie. Teraz
widzę, że Bóg dał nam to czego pragnęliśmy. Wierzyliśmy, że
jesteśmy grzesznikami niewartymi miłości Boskiej.
Zagubiliśmy fakt, że jesteśmy częścią Boga przez co jesteśmy
w stanie iść przez życie razem ze Stwórcą. Wyzywam na
pojedynek wszystkie osoby które są takie, jak ja kiedyś.
Powstrzymajcie swój sceptycyzm tylko w ciągu jednej godziny
swojego życia, usiądźcie z innymi lub samotnie aby pomyśleć
o pięknie tej planety, aby docenić wszystko co macie i kim
jesteście i aby dać nadzieję na lepszą przyszłość dla nas
wszystkich.
Plan ten pociąga za sobą poświęcenie tylko jednej godziny
przez każdego z nas. Nasze połączone energie będą
współpracowały w kierowaniu energii do wnętrza Ziemi i do
każdego z nas. Wybierzcie sposób w jaki przekażecie swoją
intencję. Jeśli się modlicie, módlcie się przez godzinę i
proście o wiarę i siłę aby wykonać to ogromne zadanie. Ci z
Was którzy medytują, medytujcie i wizualizujcie intencję
waszych myśli wędrujących do wnętrza ziemi dostarczając
miłość i uzdrowienie. Ci zaś którzy nie posiadają rytuału
wiary, mogą sobie taki wynaleźć. Jeśli będziecie siedzieli w
ciszy i powtarzali zdanie z waszą intencją jak na przykład
"Oferuję ci moją energię, aby uzdrowić świat i ludzi".
Jakiekolwiek pozytywne słowa nadziei, miłości i pragnienia
zmian przełożą się na myśli które stworzą nową
rzeczywistość. Jeśli to możliwe zgromadźcie się z innymi w
czasie tej godziny. Zauważyłam, że intensywność mojej
medytacji rośnie gdy dzielę swoje doświadczenie z innymi
ludźmi.
[...]
Ten projekt zadziała. Nie zapominajcie, że taki sam proces
przywrócił małego umierającego chłopczyka do zdrowia i
zostało mi obiecane, że tak samo zadziała na globalną skalę
jeśli tylko znajdę ludzi którzy będą chcieli wziąć w tym
udział. W Biblii jest zapisane, że nie można było uratować
Sodomy i Gomory z powodu braku dziesięciu dobrych ludzi.
Zaoferowano nam możliwość ocalenia się ofiarując tylko jedną
godzinę z naszego życia. Możemy dać znać wszechświatowi, że
Ziemia ma dobrych ludzi. Możemy pokazać Boskiemu stwórcy, że
jest nas wystarczająco dużo, prawdziwie pragnących rozwoju i
przemiany w takich jakimi powinniśmy być.
Powiedziano mi, że dociera do nas pomoc. Możemy pomóc w
dokonaniu cudu. Mój syn biega teraz po podwórku, ciesząc się
życiem. To cud go ocalił. Ten dar Boskiej energii i nasze
dobre chęci aby tak się stało ocali nas wszystkich. Proszę
przyłączcie się do nas 17 Lipca 2007 roku o godzinie 11:11
czasu Greenwich (ze względu na czas letni 13:11 czasu
Warszawskiego), aby przynieść moc Boskiej miłości do nas
wszystkich. Pomagając nam będziecie określali swoje intencje
wobec wszechświata jak również określicie się jako ludzie
którzy pragną pozytywnych zmian dla naszej planety.
Określcie się i zapalcie światło w Waszych duszach, dzięki
czemu będziemy rozpoznawalni na świecie, we wszechświecie i
między sobą...
Utwór muzyczny, który pomoże
przy uzdrowieniu Ziemi:

Źródło:
LINK!
| |