To już wiemy, wszystko jest
energią. Cała nasza rzeczywistość jest energią i pustą
przestrzenią, a przesunięcia energii mają swoje miejsce, gdy
następuje nie tylko psychiczna zmiana, ale i fizyczna w
naszej neurobiologii. Nie tylko nasz umysł musi drgnąć, musi
to się przenieść na nasz fizyczny świat i w nim
zamanifestować swoją obecność. Bez tego nie ma przesunięcia,
przebudzenia świadomości w naszym bardzo eterycznym świecie,
w jakim żyjemy. Często jest to umiejętność, która rozwija
się przy pomocy naszych czynów w kierunku bycia świadomym.
Często pociąga nas wspólny strumień energii tego świata,
grupy, w jakiej żyjemy, religii, a nawet naszej rodziny.
Kiedy człowiek jest świadomy swoich emocji, może je odróżnić
od tej zbiorowej świadomości, od tego wspólnego strumienia,
który narzuca nam swój sposób myślenia i działania. Ale
właśnie to tacy ludzie, będą najmniej zrozumiani przez swoje
otoczenie. To oni będą w tym świecie największymi
samotnikami, bo ich sposób myślenia przerasta cały ten
strumień, który zmierza w ściśle określonym kierunku... i
często nie w to miejsce, które może być dla człowieka
wybawieniem.
Jednak kiedy będziemy połączeni w jakąś grupę, w jedność, w
tej świadomości wywołamy falowanie i tym wspólnym
strumieniem popłyniemy naprzód... to jest potężny wzór
matematyczny, który nas ustawi na danej pozycji... ale
musimy być pod niego wspólnie podłączeni. Musimy także
zdawać sobie z tego sprawę - w jaki punkt świadomości nas
zabierze... czy to jest naprawdę nasze miejsce
przeznaczenia, czy jakieś tam nasze upodobania wg czyjegoś
planu, i ponownie nas zabiorą nie w to miejsce, które jest
dla nas pożądane?
Nasze posunięcia energii dzieją się z kilku powodów.
Najważniejszym jest przebudzenie się Energii Kundalini,
zmieni całkowicie życie osobiste danej osoby... która już
nie pozwoli sobą sterować. To są indywidualiści i często
pionierzy nowego życia. Ma swój świat, który go pociąga, a
to ten świat, nie z tego świata dyktuje mu już inne prawa,
za którymi on zmierza. Nie pociągnie go grupa społeczna czy
inne ziemskie uwarunkowania... to ludzie samotnicy już z
zupełnie inną energią w swoim wnętrzu. I nie sposób tej
osoby przyłączyć do żadnej światowej grupy, zawsze ta grupa
poniesie porażkę w chwili wkładania tej osoby w swoje
szablony. To już jest wolny człowiek i nie chce żadnych
szablonów. Tacy ludzie nie zdarzają się również
codziennie... ale to ich właśnie można nazwać prawdziwie
przebudzonymi. W dodatku w ich ciałach następują zmiany
fizyczne i fizjologiczne, znikają stare zapotrzebowania,
nawet w kwestii odżywiania się, nasilają się w nich dziwne
choroby, w tym często grypopodobne, zwiększają się dziwne
zachcianki i te nieustanne bóle głowy, niby migreny i
wieczne niepokoje nie wiadomo, z jakiego powodu... tam się
zmienia już nie jedno nasze oprogramowanie, za każdym
przesunięciem energii mamy w głowie już inny windows... i
znowu i znowu... i ciężko za tym swoim windowsem podążać...
Ale nie ma się co niepokoić, że z twoją głową jest coś nie
tak... ciągłe zawieszenia, brak pamięci, zablokowania jednej
półkuli, problem z widzeniem, słuchem i więcej... w
zależności jaki windows na ten czas obsługujemy... albo on
narzuca nam swój program. I kiedy za nim nie nadążamy zawsze
nas zatrzyma na dłużej, aż zrozumiemy kwestię, jaką mamy do
przerobienia. Tylko wówczas możemy wejść dalej w naszą
biologię, zmiany przysadki mózgowej i szyszynki... i wiele
więcej... inaczej nie otrzymamy tego nowego modelu naszego
pojazdu i będziemy ciągle jeździć starą syrenką. Nasz
elektryczny model naszego ciała to już zawiła technologia i
nie każdy człowiek na świecie ma możliwość jego obsługi...
ponieważ to już jest wyższa szkoła jazdy dla wyrafinowanych
pilotów.
Kiedy człowiek przesuwa swoje pola świadomości ciągle się z
nim coś dzieje... ale niekoniecznie jest to coś złego... i
wystarczy wypić szklankę naparu z szałwii, mięty, dziurawca
i uspokoić nasz rozbrykany system nerwowy i hormonalny,
który w czasie dużego przebudzenia okropnie buzuje, jak
wzburzony szampan w butelce (opisuję w swoich
doświadczeniach, jakie zmiany tam zachodzą). W czasie
masywnego i mocno podrażnionego układu nerwowego, z którego
są uwalniane nasze cienie, nasze stare emocje, traumy,
wszystko wydobywa się na zewnątrz z przeszłości, a nawet z
przeszłych wcieleń... i chcemy czy nie, jeszcze raz to
wszystko w nas uderzy, każdy niepokój, ból, a nawet radość i
zadowolenie, przerabiamy to wszystko niczym własny stary
film, tylko leci on od tyłu do przodu... czym głębiej w nas
siedzi tym większe cierpienie, kiedy zbliżamy się do tego
miejsca, usuwania tego głębokiego ciernia... a bywa, że nie
uda się uniknąć większej operacji, a usuwanie tego problemu
potrwa nawet latami... niestety. I wszystkie te uwalniające
się nasze emocje uderzą w nas jak kamienie... jeden będzie
mniejszy, drugi większy... ale bez tych kamieni nie mamy
procesu oczyszczania. Naiwny ten, który tak myśli, że mu się
to udało, niech raczej się zastanowi, w którym miejscu
zatrzymał ten proces w sobie. I tu na pewno już jedna
herbatka z szałwii czy mięty nie pomoże.
W tym procesie oczyszczania zauważmy, jak się przesuwają
nawet ściany naszego fizycznego mieszkania, często będzie
się nam wydawać, że się poruszają... ale to tylko nasza
świadomość rozszerza się i burzy stare nasze wewnętrzne
struktury. Ten symptom pokazuje nam, że to wszystko dzieje
się w twoim wnętrzu, w tym następuje gwałtowna reakcja
naszego emocjonalnego nastroju: smutku, złości,
zdenerwowania, czasami spojrzymy na drugą osobę i mamy na
jej widok dziwne reakcje... bo tam gdzieś w naszym wnętrzu
pozostawiała po sobie jakiś ślad, nie zawsze dla nas
przyjemny, a dzisiaj tu przybyła, chce naprawić swoje błędy,
ale ty uciekasz, nie chcesz więcej z nią kontaktu, bo ciągle
cie rani, ona też jeszcze nie gotowa na tą wielką przemianę,
brak w niej wybaczenia, a twoja dusza wszystko pamięta... i
bywa, że widzisz kogoś po raz pierwszy, a twoja dusza wyrywa
do tej osoby, czuje, że zna ją od zawsze... i tak jest, to
nie wasze pierwsze spotkanie.
Nasze energie to nasze przesunięcia... i albo uwalniamy te
stare traumy... albo je zakrywamy, nie chcemy w nie ponownie
wchodzić, boimy się złej reakcji z drugiej strony. Jak
musiała to być zła reakcja – jak nasza dusza tak bardzo boi
się z tą drugą stroną kontaktu? A my to mamy jednak
przerobić. I kiedy te reakcje gwałtownie chowamy, stąd ból,
cierpienie, ucisk w sercu, jego kołatanie... ale to wszystko
jest również emocjonalnym oczyszczeniem, ten pokład został
już odkryty i wcześniej czy później musimy się z nim
zmierzyć... ucieczka nic tu nie da... wróci do człowieka jak
bumerang aż z nim nie zrobimy porządku. To taki nasz brud
spod dywanu. Możemy go dalej przesunąć, ale on się spod
niego sam nie wyniesie.
Jeśli się wynosi symptom ustępuje... jeśli będzie wracał,
może nam nawet uszkodzić ten organ, gdzie go magazynujemy.
Toteż kiedy widzimy dłuższe pojawianie się pewnych
symptomów, warto sprawdzić, w jakim stanie jest nasze ciało
(tu kłania się medycyna germańska w celu lepszego ogarnięcia
tematu). Czy tam nie nastąpiła już chorobowa zmiana... i jak
z nią należy postąpić.
Największe przesunięcia w naszym ciele, to te w kierunku
serca, to jest również oznaka naszego duchowego budzenia
się... i nie jest obce tym ludziom nieustanne zalewanie się
łzami, nawet z powodu radosnych wydarzeń... a nawet jeśli
wydarza się coś dobrego lub złego zupełnie obcym nam osobom,
zaczynamy odbierać inaczej inne energie, które już stają się
dla nas bliskie. To taki nasz duchowy detoks, jak czysta
woda do płukania naszego prania. Znika z ciebie wewnętrzna
mgła, doznajesz objawienia, twoja myśl ma już inną
jasność... i będziesz mieć nawet złudzenie, że zapala się w
tobie jakieś światło... nie wiadomo skąd? A to tylko twoja
wewnętrzna żarówka otrzymuje większą energię i widzisz ten
przeskok świadomości w sobie. Nie jesteś już taki uziemiony,
wchodzisz w okres przejściowy i zaczynasz nawet fruwać w
przestrzeni... ale powoli zabierasz się do procesu
transformacji duszy i ciała. Jedno bez drugiego nie
istnieje... i widać ten przeskok energii w fizycznym ciele,
tam zawsze będą nowe zmiany, a nawet nowe organy.

Kto czyta moje doświadczenia, które przerabiam od
kilkudziesięciu lat, pewnie pamięta, kiedy na samym początku
przebudzenia się we mnie Energii Kundalini, byłam
niezmiernie zdziwiona uczuciem, że wjeżdżam z szaloną
prędkością windą na górę... często mówiłam od razu na 13
piętro... i ten numer mnie ciągle prześladował... przesuwały
się obok mnie ściany mojego mieszkania, wokół mnie tłukły
się ciągle jakieś wazy... a następnie ponownie się
materializowały (tłuczenie waz także opisałam, to nasze
wazy, nasze główne strumienie świadomości)... a moje ciało
nieustannie wibrowało, do tego stopnia, że sprawdzałam, czy
to nie jest trzęsienie ziemi, aż któregoś dnia odkryłam, że
to mój młot pneumatyczny – kręgosłup, tak silnie wiruje w
moim ciele. Czasami nawet tych symptomów się bałam, nie
rozumiałam skąd się to wszystko bierze... i najgorsze znikąd
nie było żadnej podpowiedzi. Toteż zajęłam się mocniej swoją
własną edukacją, ale już na moje osobiste potrzeby. W moim
wnętrzu ciągle się tam coś ruszało, płynęła ciągle jakaś
wielka rzeka, wiały wiatry, śpiewały ptaki i odzywały się
jeszcze inne dźwięki... dzwony, trąbki... nawet łamały się
suche gałęzie... działo się wiele i nadal się wiele dzieje,
ciężko to wszystko notować. W dodatku miałam wrażenie, że
robiłam się coraz wyższa i szersza. Bez przerwy ważyłam się
i mierzyłam, ale ani moja waga, ani wzrostu miarka nie
przybywała.
W dodatku moja głowa była ciągle w chmurach, bo nagle stałam
się takim wielkim myślicielem... i często odlatywałam w te
chmury, wiecznie przebywałam w podróżach astralnych,
kiepskie miałam wówczas połączenie z Ziemią. I jak później
odkryłam moje górne czakry były bardzo intensywnie otwarte,
Czakra 6 i 7 dochodziła do 90%. Góra i dół moich czakr była
mocno przechylona, stąd ciągle miałam na ziemi problem z
urzędami etc... niepopłacone rachunki, zawalone terminy,
spotkania, często nie miałam pojęcia, jaki mamy dzień czy
miesiąc... moje wyższe energie wzięły górę nad dolnymi...
ale jak widać w naszych ziemskich warunkach nie można żyć w
ten sposób. Dzisiaj wiem, nasze energie muszą hulać równo,
tak po prawej, jak i lewej stronie. Muszą się obie dogadać,
abyśmy mogli iść dalej już wspólnie we właściwym kierunku.
Tak wyglądają początkowe objawy budzącej się Energii
Kundalini (to tylko mały punkt tego procesu, jaki tu
przedstawiam...). Nie sposób przedstawić tu wszystko w kilku
zdaniach. To wszystko trzeba składać kawałek po kawałku,
inaczej tego procesu nie zrozumiemy.
A są jeszcze inne przesunięcia energii, spowodowane innymi
czynnikami, np. uderzeniem w nas zbiorowym strumieniem
świadomości, np. falą strachu, katastrofy, burzami
geomagnetycznymi, rozbłyskami słonecznymi, ruchami
astrologicznymi, które tworzą dla nas wielkie krzyże... tak
samo śmierć bliskich, a nawet zwykła przeprowadzka czy
zmiana pracy, co może się każdego dnia zdarzyć każdemu
człowiekowi. Takie zdarzenia także zmieniają naszą
świadomość i musimy dostosować się do nowych energii,
wybalansować się na odpowiednim poziomie... bo inaczej
ciężko będzie ruszyć naprzód. Kiedy temu sprostamy, robimy
już nowe rzeczy i inspirujemy się już w naszych nowych
kierunkach... a bywa także, często te nowe rzeczy, wypychają
nas z naszej strefy komfortu, stąd też pojawia się
depresja... a w depresji rodzą się nowe energie, które
bywają ciemne jak smoła... ale to w tym miejscu następuje
największa zmiana świadomości... to w tym miejscu pojawia
się największe światło i w człowieku następuje gwałtowne
duchowe przebudzenie.
I nic nie dzieje się przypadkiem... ani twój strach, które
ma wielkie oczy... twój lęk... wielka depresja... i ta mała
iskierka światła, która się zapala gdzieś obok ciebie... i
ta jarząca się żarówka w twoim wnętrzu... aż w końcu
zobaczysz w sobie potężne słońce. To tylko etapy naszego
wchodzenia po naszej drabinie duchowej.
Vancouver
8 Dec. 2021
WIESŁAWA
|