Jedna ścieżka i dwa kierunki: zewnętrzny i wewnętrzny, jednej i
drugiej towarzyszy Moc Boska, która jest twórcza i służy duszy jako
łącze z Bogiem.
W mistycyzmie znany jest człowiekowi wewnętrzny dźwięk.
Ten dźwięk jest utożsamiany z połączeniem z Bogiem. W biografiach
wielu mistyków spotykamy jego opisy, nie zależnie z jakiej religii
ale ten dźwięk wygląda tak samo. Dźwięk uważany jest za głos Boga
który prowadzi nas przez życie. Niektórzy ludzie w ogóle go nie
słyszą, inni bardzo rzadko, albo w sprzyjających warunkach, np. w
wyciszeniu i medytacji. W niektórych kulturach, religiach znany jest
jako Duch Święty, muzyka aniołów, ale przede wszystkim jest miłością
i mądrością.
Człowiek idący już mistyczną ścieżką wie, że Bóg przede wszystkim
daje człowiekowi siebie, dzięki czemu człowiek może mieć moc, która
w nim działa, ale nie jest to dobrobyt, pieniądze i dobra tego
świata
tylko przyciąga do rozwoju duchowego.
Boga poznajemy poprzez czyny człowieka, jego wewnętrzną wiedzę,
mądrość.
Dźwięku Boskiego nie można usłyszeć fizycznymi uszami tylko
wewnętrznymi zmysłami. Jest to wewnętrzny organ słuchu, który nie ma
nic wspólnego z naszym ciałem fizycznym., ponieważ są to wibracje
rezonujące na zupełnie innym poziomie, i chociaż każdy człowiek ma w
sobie głos Boga, dopóki nie przebudzą się w nim wyższe energie nie
jest w stanie go usłyszeć. Ten dźwięk przychodzi nie wiadomo skąd, a
nawet bywa, że zaczynamy się go obawiać, ponieważ jest to dla nas
zupełnie nowe zjawisko a nikt nas o tym nie uczy, nie mówi. Naszym
zachodnim religiom jakoś nie zależy abyśmy wzbogacili się o tą
wiedzę. Nawet bywa, że zaczynamy się bać tego dźwięku i szukamy
pomocy u lekarzy. Z początku jest cichutki albo zdarzają się takie
mocniejsze szarpnięcia niczym struny skrzypiec.
W czerwcu 2000 roku któregoś popołudnia ucięłam sobie małą drzemkę,
nagle w mojej głowie poczułam dziwny impuls, zupełnie mi nieznany,
który przebiegł moją głowę od prawej skroni do lewej. Było to tak
dziwne zdarzenie, że natychmiast otworzyłam oczy pełna zdumienia,
nadsłuchiwałam co się dalej wydarzy, lecz nic więcej się nie
wydarzyło.. Kilka dni później mniej więcej w tym samym czasie
sytuacja się powtórzyła, tym razem byłam już lekko zaniepokojona a
już kilka dni później ten impuls pracował każdego dnia, najwięcej we
śnie, w czasie wyciszenia. Dopiero wówczas zgłosiłam się do lekarzy,
niestety nie znaleźli niczego co by ten dźwięk tłumaczyło. A ja
byłam coraz bardziej zaniepokojona. W tamtym czasie zapłaciłam dużą
cenę za swoją niewiedzę ... ale i dzięki tej niewiedzy pozwoliłam
się prowadzić innej Mocy, która jak się później okazało była mi
przyjazna, pomocna i torowała mi drogę do nowego życia. Ta moja
niewiedza skierowała mnie również do mojego wnętrza... od chwili
pojawienia się tego dźwięku cały czas wsłuchiwałam się w siebie, i
rozmyślałam, co się tam wewnątrz mnie dzieje. W tamtym czasie,
dzięki temu dźwiękowi byłam bardziej skoncentrowana na swoim
wewnętrznym życiu niż zewnętrznym.
To był ten etap, kiedy jeszcze nie wiedziałam, że Boski dźwięk
mieszka w nas cały czas, tylko my go nie słyszymy, brak nam
skupienia i wyciszenia. W dodatku musimy się jeszcze wewnętrznie
dostroić, dopóki do tego nie dojdzie nie usłyszymy całkowitej
harmonii tego wewnętrznego dźwięku, a to jest już proces i różnie
trwa: dłużej lub krócej. W moim przypadku po wielkich dźwiękowych
sensacjach trwało to około 3-ch miesięcy. Od 13 października
charakter tego dźwięku zupełnie się zmienił. To już nie był hardy
dźwięk, który mi spędzał sen z oczu, to była piękna muzyka.

Z chwilą kiedy słyszymy ten dźwięk nieustannie, kiedy grają w nas
cykady i inne tajemnicze dźwięki nasza dusza jedzie do Boga, to
jest już nowa ścieżka, która się dla niej otwiera, już ta
wewnętrzna. Jak już nie jeden raz pisałam, z początku ten dźwięk
będzie bardziej hałaśliwy i całkiem głośny, niczym ryk wielkiego
wodospadu, tornado, dudniącego pociągu, może być hardy i bolesny,
ponieważ brak nam wewnętrznego dostrojenia naszych wewnętrznych
dróg. Nie bez kozery mistycy opisują ten dźwięk jako szum wody,
wodospadów, szum oceanu, krople deszczu, to wszystko zależy jakie w
nas spotyka dostrojenie, czy na niższym pułapie czy na tym wyższym.
Strumień dźwięku na początku drogi jest bardziej hałaśliwy,
następnie się wycisza, w końcu płynie zupełnie spokojnie, nie ma już
szarpania ... zdarza się, że ten głos jest silniejszy a nawet do
tego stopnia, że nasze ciało wyskakuje w górę, mamy wrażenie, że
lewituje .... z biegiem czasu będzie przypominał muzyczny
instrument. Nie mniej cały czas nawet w tej najspokojniejszej fazie
przepływu będą się pojawiać inne dźwięki, które będą nas zadziwiać
... a to ptak nam w głowie zaśpiewa, usłyszymy dzwonki, szum liści,
łamanie gałęzi lub stado hałaśliwych przebudzonych ptaków i różnego
rodzaju dzwonki i dzwony, które będą grać w naszym ciele a nawet
stworzą harmonijną orkiestrę ... ale te zdarzenia chociaż będą
intrygujące już nie powodują w nas strachu tylko radość. Już za
żadne skarby świata nie chcemy się z nimi rozstać. Intuicyjnie
czujemy, że to właśnie to na co z takim utęsknieniem od dawna
czekaliśmy. Im wyżej wznosi się w nas przebudzona
Energia Kundalini tym te dźwięki przenoszą się do kolejno wyżej
położonej czakry, a
wszystkie te z początku osobne dźwięki zaczynają się łączyć we
wspólną orkiestrę, której nie można porównać z żadną ziemską
symfonią.
Ta symfonia zaczyna w człowieku grać już cały czas, kiedy otworzy
się trzecie oko. Całą tą drogę człowiek musi przejść sam. Na samym
początku jeszcze może nam ktoś pomóc, podpowiedzieć, później te
wszystkie podpowiedzi tylko przeszkadzają a nawet nas rozpraszają. Z
reguły guru nie chcą brać na swoją odpowiedzialność takiej osoby,
ponieważ musieliby wziąć na siebie cały ciężar karmy tego
człowieka, a to jest zbyt duża odpowiedzialność na siły ludzi,
którzy nie są na odpowiednio wysokim poziomie duchowym ...
automatycznie niosą dwie karmy na swoich barkach. Lecz kiedy w
człowieku przebudzi się trzecie oko wówczas przychodzi do niego
duchowy nauczyciel z wyższego wymiaru i jest gotowy na
dźwiganie karmy tej osoby. Jeśli ta osoba ma więcej do przerobienia
na tej Ziemi może dostać więcej niż jednego duchowego przewodnika,
prowadzą tą osobę do samego końca - czyli zjednoczenia z Bogiem.
Ważnym etapem na drodze zjednoczenia z Bogiem jest skupienie umysłu,
dzięki czemu dochodzi do kontemplacji wizualnej wewnętrznego zmysłu
widzenia i kontemplacji słuchowej przy pomocy wewnętrznego słuchu.
Kiedy człowiek dochodzi do poziomu trzeciego oka już od początku
zaczyna widzieć światło i słyszeć dźwięk. Dalsza droga jaką idzie
ten człowiek jest już całkowicie uzależniona od Duchowego
Mistrza, który nie pochodzi z ziemskiego planu, który już tak prowadzi człowieka przez jego ziemskie dalsze
życie i po ścieżce duchowej, że ten czyni już to co mu Mistrz
nakazuje,
który osobiście takiemu człowiekowi udziela wskazówek i przekazuje
wiedzę. Każdy ma
swoją indywidualną drogę i cel do wykonania. Mistrz już nigdy nie
opuści tej osoby bez względu jak długo ten proces jednoczenia się z
Bogiem będzie trwał. W międzyczasie domykają się wszystkie karmiczne
rzeczy, toteż życie tego człowieka jest bardziej intensywne i
bolesne, wiele karmy musi się zneutralizować w krótkim czasie.
W końcu coraz mniej interesuje się światem, aż całkiem się wyłącza
od normalnego życia, lecz dorobek duszy, jej wiedza, mądrość są w
niej cały czas, ale nie jest to już tylko zalążek świadomości duszy,
jaki miała w sobie na początku swojej wędrówki, to jest już potężna
wiedza i świadomość ... a jest to już taki potencjał świadomości,
który jest zdolny do połączenia się z Bogiem.
Dusze, które osiągną już zjednoczenie nie wracają do życia
ziemskiego.

Ale są wyjątki; to Mistrzowie, którzy przychodzą w każdym pokoleniu
na Ziemię aby wznosić duchowość innych ludzi. I nie są to ani
kościelni kapłani, a nawet guru. To są osoby, które same znajdują
tych, którym mogą przekazać tajemną wiedzę i mogą swoją obecnością
zainicjować tych, którzy w tym życiu dorośli do zjednoczenia z
Bogiem.
Taki Mistrz może mieć kilka osób albo większą grupę, gdzie otwiera
świadomość wielu, szczególnie w ważnych ziemskich okresach, kiedy
ludzka świadomość jest podnoszona zbiorowo.
Dlaczego mistycy nie chcą tak bardzo dzielić się swoją wiedzą,
doświadczeniami mistycznymi?
Ponieważ ludzie z niskich poziomów świadomości ich nie rozumieją ani
ich wiedzy. Najczęściej mają z ludźmi więcej kłopotów niż efektów ich
nauki i dzielenia się swoimi mistycznymi doświadczeniami. W tej
kwestii świat jest taki sam jak to było 2000 lat wcześniej kiedy
nauczał Wielki Duchowy Mistrz Jezus Chrystus, który był największym
duchowym Nauczycielem dla wszystkich ludzi, podobnie było z
wcześniejszymi duchowymi Nauczycielami, i tak jest obecnie... kto
tylko odważy się głosić te prawdy musi liczyć się z wielkimi atakami
na jego osobę.
Moja praca aby ukazać ludziom prawdę o Kundalini przekształciła się
u niektórych ludzi w histeryczny atak, szczególnie grupy
fanatycznych katolików w Polsce. Właśnie w tych dniach moi rodacy
odprawiają nade mną egzorcyzmy, chcą wypędzić ze mnie tego szatana,
który mnie zniewolił. Podobno zagrażam religii katolickiej,
Kundalini i czakrami. Nigdy w życiu nie spotkałam się z taką falą
nienawiści.
Przy pomocy Archanioła Michała pracują mocno, przy akompaniamencie
wyzwisk, oszczerstw, kopniaków, upokorzeń aby mnie przywrócić do
normalnego życia.
Pierwsza próba egzorcyzmów się nie powiodła. nadal mam czakry i
Kundalini i od 14 lat towarzyszy mi non-stop dźwięk w głowie, piękna
muzyka ze zmieniającymi się tylko efektami. Towarzyszy mi wewnątrz
światło, które ciągle się poszerza. Na początku było wielkości małej
piłki, później dużej a teraz mogę w tej kuli światła schować się
cała.
I czasami mocno żałuję, że Polakom dałam tą wiedzę!
Wiem również, że to jest tylko mała grupa ignorantów, większość
ludzi wchodząca na tą stronę rozumie co piszę i łakną tej wiedzy,
tak jak ja 14 lat temu szukałam desperacko, co się ze mną dzieje i
wiele bym wówczas dala za tą wiedzę.
Nie pomogli lekarze, nie mieli w tym kierunku żadnej wiedzy, nie
pomogli duchowni z żadnego kościoła ... znalazła się tylko jedna
osoba, kobieta, która wcześniej przeszła tą drogę. W jakiś cudowny
sposób doszło do rozmowy z nią, chociaż ja mieszkam w Vancouver a
ona w Montrealu, to ona otworzyła mi oczy na to co się ze mną
dzieje. Od tamtej pory moje życie się zmieniło. 3 listopada 2000
roku pojawił się w nim Jezus Chrystus. Wówczas nie miałam kompletnie
wiedzy co się tak naprawdę w moim życiu dzieje. Kilka miesięcy
później kiedy ruszyłam już sama na poszukiwanie wiedzy, zdarzało
się, że przynosiłam z biblioteki książki na różne duchowe tematy.
Nie rozróżniałam jeszcze wystarczająco jasno prawdziwej duchowości
od tej fałszywej. Po przeczytaniu pewnej książki postanowiłam także
spróbować opisanych tam technik duchowych. Po kilku minutach
medytacji zobaczyłam przed sobą białą długą szatę i bose stopy ... i
padło intuicyjnie pytanie: "co ty robisz?"
i nie czekając na moją odpowiedź, usłyszałam, "ty możesz znacznie
więcej, nie wchodź w to".
Szybko się podniosłam i już więcej nie szukałam żadnych duchowych
innowacji.
Ale przychodzi taki moment, że muszę natychmiast usiąść i pozostać w
ciszy przez jakiś czas.
Po tym wielkim wydarzeniu (3 list. 2000) wiedza zaczęła przypływać
do mnie nagle, przychodzi intuicyjnie.
Więcej na ten temat, jeśli kogoś to interesuje znajdziecie w moich
doświadczeniach.
19 Dec. 2000
WIESŁAWA