Aby osiągnąć szczęście trzeba przejść i przez cierpienie, bo bez
tego człowiek nie zrozumie szczęścia. W obecnym czasie wiele osób
słucha tylko słów, w których mówi się o szczęściu, a wszystkie
słowa, które mówią o bólu, cierpieniu są odrzucane i nawet ludzie
mówią, że to nie pochodzi od Boga.
Są osoby, które kiedy wdepną w cierpienie za wszelką cenę chcą się z
niego uwolnić i na siłę wyszarpują się z niego, a to przynosi
jeszcze większe cierpienie. A tak naprawdę człowiek nie potrafi ani
cierpieć, ani być szczęśliwym. Każde cierpienie jest jakimś rytuałem
odkupienia, może za własne grzechy, może to być ofiara za innych.
Często dusze dojrzałe przyjmują go na siebie za innych. Znamy misję
Jezusa Chrystusa. I wcale to nie jest takie proste wydostać z
cierpienia drugiego człowieka, nierzadko można nawet na głowie
stawać aby komuś pomóc, a sprawy i tak się toczą po swojemu,
ponieważ zbyt wielu ludzi nie rozumie kosmicznych zasad życia i sami
ustawiają sobie swoje zasady.
Podobnie jest z rozwojem duchowym, jeśli ktoś jeszcze nie gotowy,
druga osoba nie może za dużo pomóc; i przede wszystkim to jest Boska
operacja i to On najlepiej wie kiedy wziąć do ręki skalpel i zrobić
głębokie cięcie; i wiadomo skalpel to ból, a w obliczu bólu nie ma
bohaterów. Jeśli to jest ból fizyczny można go chwilowo wyłączyć,
ale co zrobić z bólem duszy?
To wszystko co teraz dzieje się na arenie przebudzenia to potężna
farsa, w 80% to takie teatralne przebudzenie, w stylu „jestem lepszy
od ciebie!” Ludzie myślą, że mogą przebudzić się duchowo za kilka
dni i być już tylko szczęśliwi. A tak naprawdę jakoś nie widać na co
dzień tych szczęśliwych ... raczej biegają po ulicach smutne i
zatroskane twarze, ciągle więcej słychać narzekań niż zadowolenia z
życia. Ludzie zapomnieli albo wcale o tym nie wiedzą, że duchowość
rozwija się w człowieku przez całe jego życie i u tych oświeconych
również. Kiedy ten proces się rozpoczyna już nigdy się nie kończy,
to niczym reakcja jądrowa, przechodzimy tylko przez nowe duchowe
poziomy. Inaczej nasza duchowość będzie anemiczna i słaba oparta na
naszych abstrakcyjnych spekulacjach, filozofiach, teoriach, aż w
końcu zamiast być doskonałą istotą człowiek staje się duchowym
degeneratem. Tą drogę przeszło już wielu ludzi, to ich powinniśmy
podglądać, łowić każde ich słowo ... od nowa i od nowa ..., bo każdego
dnia te same słowa będą miały dla nas inną wartość, dojrzewają razem
z nami.
Ci co z góry wszystko wiedzą i od razu przyjmują wszystko są nad
przepaścią, nawet trudno ich nazwać „wtajemniczonymi.” Dopóki
stąpamy po tej ziemi nasze życie jest wielkim strumieniem, złożonym
z różnorodnych energii. Ale my sami mamy stworzyć z nich własny
wizerunek i dokąd żyjemy dotąd go tworzymy. To tak jak patrzymy na
nasze stare fotografie, na swoją buzię dziecka, młodzieńca, w
średnim wieku i u schyłku życia. Dopiero ci co przeżyją życie do
końca mają prawo powiedzieć coś więcej o sobie, dopóki życia nie
przeżyjemy nie wiemy czy pędząc tym swoim samochodem nie
roztrzaskamy się na pierwszym zakręcie.
Nasze duchowe życie to nie tylko nasze wnętrze, to również
manifestacja siebie w świecie zewnętrznym. Nasze codzienne działania
w świecie fizycznym mają potężną moc w oddziaływaniu na
kształtowanie swojego charakteru. To na gruncie fizycznym poprzez
każdy nasz krok, każde słowo, każdą myśl wzrastamy lub upadamy
duchowo, tworzymy Dharmę lub Adharmę.
Od człowieka zależy czy żyje w prawdziwej duchowej ascezie, czy
uprawia waleczną krucjatę walcząc z innymi ideologiami, doktrynami,
nawet nie zadając sobie trudu, by zbadać czy naprawdę ma rację. Ci,
z góry wszystkowiedzący najbardziej gubią prawdziwy cel życia.
Bezlitosne ideologiczne walki wprowadzają w potężne ograniczenia,
fanatyzm i powoli tacy ludzie stają się nurtem chaosu, upadku i
wreszcie ukazują światu swoją anemiczną duchowość. Najgorsze jest
to, że tego nie widzą, postrzegają się z zupełnie innej pozycji.
Ludzie często zapominają, że duchowość jest w istocie ich drogą
życia, a nie pilnowanie innych ludzi, ich poglądów, teorii,
ideologii, które zostały zgromadzone w cudzej głowie. Duchowość to
nasza indywidualna droga życia, nasze bogactwo czerpane ze świata
fizycznego i umiejętnie przekierowane do naszego wnętrza. Dusza
szlachetna potrafi to czynić, przekazuje szlachetne postawy, które
później manifestuje w swoim ciele i wyrażając się na zewnątrz.
Prawdziwa duchowość unika krytykowania innych osób, nie działa na
zasadzie inkwizycji: albo przyjmujesz moją prawdę, albo giń.
Prawdziwa duchowość nie przechwytuje słów, zwierzeń, które później
publicznie wyjawia światu, aby tę osobę na którą zagięła swój parol
skompromitować. Często zwierzamy się komuś, mówimy coś jak dobremu
przyjacielowi i szybko tego żałujemy, zauważamy, że ten nasz
„przyjaciel” kradnie nasze myśli, uczucia i w swoim czasie używa ich
jako broni przeciwko nam, manipuluje nami dla własnych celów. Mało
tego, stara się unicestwić nas naszymi zwierzeniami, które
przekazaliśmy mu jako przyjacielowi. To są tzw. mściciele, którzy
chcą nas swoim działaniem popchnąć w błoto i ciemność. Nie ma to nic
wspólnego z elitą duchową.
Mściciele to ludzie, którzy chcą powstać za pomocą naszych
organizmów, dlatego tak mocno ostrzą sobie na nas własne języki i
zęby. Język służy im do dyskredytowania innych, a zęby do
dokończenia swojego dzieła. Ich nienawiść przeżera kości innych.
W życiu mamy ludzi cierpiących i pokornych, kroczą swoją drogą
spokojnie, i są w tej grupie tacy, którzy są mścicielami, którzy
cierpią, bo nie mogą się zemścić. To ci wzniecają wojny, konflikty,
wyżywają się na innych i kiedy chwilowo wygrywają, myślą, że Bóg im
sprzyja ... a później okazuje się, że wypływają z wielkich fal jako
rozbitki i osiadają na niezmiernych głębinach. Taki człowiek nawet
jak zabije swojego prześladowcę, jego ból nie znika tylko jeszcze
rośnie, więc rusza na świat szukając nowych ofiar, a potem
kolejnych, aż któregoś dnia odkrywa, że żyje tylko zemstą.
Nie szukaj odwetu, bo krew nigdy nie wsiąknie w ziemię, tylko rodzi
nowego mściciela. Tutaj powinien wziąć górę rozsądek, powinniśmy
wyciszyć emocje, a nie wchodzić na drogę sabotażu i niszczyć tych
ludzi, których upatrzyliśmy sobie jako ofiary.
Jeśli ukradniesz komuś jego myśl i roztrząsasz ją wokoło, wysyłasz
tu i tam jako plotkę tworzysz negatywną energię i budujesz swoje
nieszczęśliwe ego. Ale tutaj wychodzi na światło dzienne twoja
własna tożsamość: kim naprawdę jesteś?
Jeśli ludziom ciągle coś wypominasz, bolejesz nad tym, że cię
unieszczęśliwili nie jesteś osobą dojrzałą. Twoje zachowanie jest
wyznacznikiem twojego poziomu i świadomości. Ukazuje, że sobie nie
radzisz z życiowymi trudnościami. Dzięki przeszkodom człowiek wyżej
duchowo rozwinięty jeszcze głębiej się budzi, to przeszkody i
problemy wyostrzają naszego ducha, lecz kiedy ten jest nieświadomy
taka przeszkoda wprowadza go w większą nieświadomość. Jest
niezmiernie ważne, aby wytworzyć w sobie wysokie pole etyczne,
ukazać swoje wysokie morale, które stworzy wokół osoby pole
energetyczne o wysokiej częstotliwości. Wtedy wszystkie negatywne
energie, które bombardują wysokie pola duchowe nie zdołają
przekroczyć jego granic, jeśli już przekroczą to ta osoba znajdzie
się tam tylko na krótki czas, bo negatywne energie same nie będą
mogły w tym polu zbyt długo przetrwać, tak jak ciemność nie przetrwa
gdy na niebie budzi się słońce. Jeśli uporządkujemy swoje wnętrze,
wszystko co na zewnątrz również się automatycznie ułoży.
Nieszczęśliwe ego uwielbia stwarzać wokół siebie osobistą niedolę,
nie ma litości ani nad samym sobą, a tym bardziej nad innymi. Nie
daj się wciągać w gierki ludzi, którzy nie mają jeszcze
dostatecznego rozeznania między dobrem i złem. Jeśli ktoś próbuje
ciebie wmanipulować w swój zabałaganiony świat, nie zajmuj się nim
dłużej, nie próbuj go zmieniać, oddal się, ale nie musisz tej osoby
traktować jak wroga, zostaw go ze swoimi myślami, niech się nimi sam
rozkoszuje. Bądź na tyle świadom, aby się od nich oddzielić.
Żyj swoim wolnym życiem, ale pamiętaj, żyjemy tylko wtedy w pełni,
kiedy żyjemy świadomie. Chcecie żyć na poziomie ducha przebudźcie
się w kierunku własnego ducha, z nim się zakolegujcie i z biegiem
czasu zawrzyjcie z nim głębszą przyjaźń, poznajcie jego naturę,
wtedy nie będziecie potrzebować żadnego ziemskiego nauczyciela; i
też za mocno nie przywiązujcie się do swojego ducha, musimy
zrozumieć, że jest on maleńką cząsteczką większej całości
prawdziwego naszego istnienia.
Nie idealizujmy tylko własnej przestrzeni, bo nigdy nie ujrzymy tego
co jest większe i płynie do nas z nieskończonego Uniwersum. Kiedy
doświadczamy większej przestrzeni wchodzimy w głębsze doświadczenia,
to tak jakbyśmy opuścili swoje podwórko i wybrali się na dalszą
wycieczkę. Podobnie jest z naszymi wierzeniami religijnymi, kiedy
tkwimy w jednym przekonaniu wchodzimy w zaprogramowaną ramkę i
chociaż za ramką również jest życie, czasami dużo bardziej owocne my
boimy się go poznać. Chowamy się jak ślimaki z powrotem do własnej
skorupy, otaczamy się grubym murem, w dodatku atakujemy tą inną
przestrzeń, która chce otworzyć naszą świadomość w celu większego
duchowego spełnienia. Siedząc bez przerwy w czterech ścianach niczym
w więzieniu nie mamy możliwości poznać ciepła słońca, kropli
deszczu, podmuchu wiatru, piękna chmur, śpiewu ptaków, czy wykąpać
się w słonej wodzie niebieskich mórz. To wszystko traktujemy jako
obce, a nawet wrogie, czasami zdarza się nam potraktować coś ze
sztuczną uprzejmością i dalej chowamy się w swojej grubej skorupie.
W ten sposób sami gubimy to co jest piękne i nieskończone, nie
zauważamy przestrzenności, wielowymiarowości Boga, więc jakże możemy
zauważyć przestrzenność naszej duszy, jej wielowymiarowość. Jednym
słowem nie znamy ani swojej duszy, ani Boga. Jakże więc możemy
odnaleźć prawdę w większych przestrzeniach?
Inna sprawa to stosunek do naszych partnerów, przyjaciół ... szukasz
kogoś, chcesz z nim być, mieć go pod ręką kiedy życie cię skrzywdzi,
chcesz podzielić się swoim bólem, radością, traktujesz go jak
prawdziwego przyjaciela, który cię zawsze wysłucha, mówisz mu
wszystko, a później okazuje się, wystarczy, że ten się lekko
poirytuje wszystkie twoje wewnętrzne wynurzenia obraca przeciw
tobie, w jednej chwili zamiast sprzymierzeńca masz przy sobie wroga.
A to nic innego tylko szukanie tej swojej negatywnej cechy w drugim
człowieku, którą sam odzwierciedla.
To twoja negatywna cecha się odzywa i przerzucasz ją na innego
człowieka używając przeciw niemu jego własnych zwierzeń, sekretów.
Tacy ludzie poprzez niszczenie innych próbują uszlachetnić siebie.
Postępują jak zdrajcy, udają piękny kwiat lecz ukrywają w nim
jadowitego węża. To bardzo brzydka cecha i spycha takiego człowieka
w dół.
W drodze do oświecenia często atakują nas demony, rzucają nam pod
nogi kłody, burzą nasz spokój, równowagę. Jest to czas wielkiego
bólu, cierpienia, a nawet niechęci do życia. Zawsze kiedy w naszym
życiu pojawia się wspaniała szansa z drugiej strony ktoś próbuje ją
zniszczyć. Co byśmy nie robili ten okres musimy przeżyć sami ze
sobą. Jest to następny etap do naszego wyższego istnienia. Przez
takie doświadczenia budzimy się na wyższym polu świadomości, nie
tylko w kierunku pięknego i szczęśliwego życia, ale i w kierunku
jego brzydoty, w ten sposób możemy rozeznać i docenić to co piękne,
dobre, poznajemy jak wygląda prawdziwa miłość, która w tym okresie
bardziej niż w każdym innym broni nas i wspiera, bez najmniejszego
szemrania, że to wszystko to nasza wina, a ja się tutaj nie będę
wtrącać. Wówczas także poznajemy najwyższe prawdy, miłość i już
wiemy, że nigdy nie jesteśmy samotni, zawsze jest przy nas ktoś kto
o nas dba. W tej wielkiej samotni od świata zewnętrznego udaje nam
się usłyszeć głos tego, który zawsze nas obroni.
Oświecenie rodzi się ze smakowania ciała i duszy jeszcze nie
poznanej, którą należy odkryć do końca. Ale my ludzie dzisiaj nie
chcemy zbyt długo smakować, szybko twierdzimy: „jestem przebudzony”
... a tak naprawdę nie wiemy co mieszka w głębi naszego ciała. Nie
znamy ani własnej duszy, ani własnego serca. Musimy także wiedzieć,
że samotność łączy dwa ciała, a dusze cierpienie.
Tylko świadomość jest naszą prawdziwą naturą. W świetle
niezróżnicowanych świadomości doświadczenie siebie jako czystego
światła mówi, że jesteśmy jednym ze Wszystkim. Bóg jest w każdym z
nas, a my jesteśmy w Bogu, nie ma całkowitej separacji, bo inaczej
nas by tu nie było! Jeśli w końcu pojmiemy rzeczy w ten sposób
zrozumiemy cel naszego istnienia i pomożemy sobie w procesie
przebudzenia. Otworzymy drzwi do Prawdy, Mądrości. Bóg chce abyśmy
WSZYSCY przebudzili się: zarówno chrześcijanie, muzułmanie,
buddyści, hindusi i inni .... chce abyśmy Go WSZYSCY poznali jako
Prawdziwego Boga, a nie tylko historię o Nim przekazywaną
fragmentarycznie w każdej religii.
8 Oct.
2011
WIESŁAWA
|