CUDA

WALKA
 
(CZĘŚĆ 5)
LINK! DO CZĘŚCI 4
LINK! DO CZĘŚCI 6

Zaczęłam zupełnie inaczej patrzeć na życie, zmieniłam się i wzmocniłam. Zaczęłam się czuć jak najszczęśliwsza osoba na świecie bo przecież kochał mnie najwspanialszy mężczyzna na Ziemi, a swoją przyjaźnią i miłością obdarowywała mnie najwspanialsza przyjaciółka o jakiej mogłam kiedyś tylko marzyć! Byłam podwójnie dopingowana do pracy nad sobą i podwójnie obdarowywana najczystszą jaką może istnieć miłością.
 
 Powoli zaczynałam brać życie w swoje ręce. Znowu zaczęłam podróżować a w podróżach mogłam odwiedzić święte miejsca, jak Częstochowa i Licheń aby podziękować Panu Bogu za życie i miłość jaką otrzymałam. Odważyłam się pojechać po raz pierwszy z ukochanym na dłuższe wakacje w góry i nad morze aby tam jeszcze bardziej siebie nawzajem poznać.

Ostatni tydzień naszych wspólnych wakacji spędziliśmy w ośrodku rehabilitacyjnym w Jantarze aby tam wzmocnić moje mięśnie i poznać możliwości mojego ciała. Po wielu różnych ćwiczeniach okazało się, że mam bardzo silne ręce a także nogę prawą silniejszą od lewej. Umocniło nas to w decyzji dalszej konkretnej rehabilitacji. Wkrótce mój przytulny ciepły pokoik w domu zamienił się w salon fitness z profesjonalnym atlasem do ćwiczeń oraz UGOL’em nad moim łóżkiem z linkami do ćwiczeń moich nóg. Zaczął do mnie przyjeżdżać 2 razy w tygodniu rehabilitant Przemek, który bardzo przykładał się do mojej rehabilitacji w domu co też dawało efekty. Postanowiłam skończyć z pampersami w czym pomógł mi na początku dobry urolog i ćwiczenia pęcherza. Jaka szczęśliwa byłam, gdy ponownie po 6 latach założyłam śliczną bieliznę! Jednak moim marzeniem było od dawna dostanie się na rehabilitacje do Bydgoszczy do słynnego szpitala wojskowego, do którego dostanie się graniczyło z cudem.

Mój tata wiedząc jak bardzo pragnę się tam dostać pomógł mi w tym. Wkrótce nieoczekiwanie dostałam telefon, że mam się tam wstawić na rozmowę z ordynatorem szpitala. Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę! Na rozmowę pojechałam z tatą  i powróciłam już tylko na 2 dni do domu, gdyż za 2 dni miałam rozpocząć tam swoją rehabilitację.
 
I tak rozpoczął się kolejny etap mojego dalszego życia, ponieważ tym razem jadąc tam jechałam z nadzieją, że uda mi się stanąć na nogi! Cudowny szpital indywidualne podejście lekarzy i rehabilitantów do pacjenta a z mojej strony wiara, głęboka wiara i FULL POWER w ćwiczeniach, które zaczęły przynosić owoce mojej pracy nad sobą.
 
Oczywiście nie dałabym wszystkiego tak z siebie, gdyby nie miłość Johnnego, który odwiedzał mnie niemalże w każdy weekend a także wsparcie mojej ukochanej przyjaciółki Wiesi! Ta rehabilitacja była przełomową w moim życiu, gdyż po raz pierwszy usłyszałam tam o protezach, które umożliwiają chodzenie.

Dlaczego nikt wcześniej mi o tym nie powiedział ? Dlaczego wcześniej w innych szpitalach moja rehabilitacja ograniczała się tylko do ćwiczeń ?
 
Jak za pociągnięciem złotej nitki szybko znalazłam firmę, która podjęła się zrobienia takich protez dla mnie. Po pierwszych 6 tygodniach pobytu w szpitalu wróciłam pełna nadziei silna  i z ponownym terminem powrotu tam za pół roku. W tym okresie przykładałam się bardzo do ćwiczeń, do pracy nad sobą, aby nie stracić wzmocnionych tam mięśni i kondycji. Przynajmniej raz w miesiącu przyjeżdżał do mnie mój ukochany a te 2 dni wspólnie z nim spędzone starczały mi do kolejnej jego wizyty, motywowały i dodawały siły. Po raz pierwszy w życiu byłam kochana w taki sposób, o takiej miłości jedynie w moim życiu marzyłam. Byłam pełna nadziei, gdyż na kolejną rehabilitację jechałam już uczyć się chodzić!

Przez cały ten okres byłam bardzo blisko z Panem Bogiem. Tak moje pierwsze kroki po tak długim okresie siedzenia na wózku postawiłam właśnie podczas 2-giej rehabilitacji w Bydgoszczy. Przez cały okres pobytu uczono mnie chodzić przy poręczach, uczono mnie na nowo stawiać kroki jak małe dziecko. Towarzyszył temu okropny ból wszystkich mięśni nóg i kręgosłupa, okropny ból wszystkich tych partii mojego ciała, które się zasiedziały. Wychodząc ze szpitala byłam już wprawiona w chodzeniu przy poręczach i gotowa do chodzenia przy chodziku.

Powróciłam do domu bardzo szczęśliwa niestety zupełnie nie przygotowana na tragedię jaka niedługo potem nastąpiła. 14 czerwca 2007 roku zmarł mój ukochany tata, zmarł zbyt młodo i nieoczekiwanie. Jego odejście pozostawiło w moim sercu ogromną pustkę, której niczym nie jestem w stanie wypełnić.

cdn...
 
 Agnieszka
 29 luty 2008