
Zaczęłam zupełnie inaczej patrzeć na życie, zmieniłam się i
wzmocniłam. Zaczęłam
się czuć jak najszczęśliwsza osoba na świecie
bo przecież kochał mnie najwspanialszy mężczyzna na Ziemi, a swoją
przyjaźnią i miłością obdarowywała mnie najwspanialsza przyjaciółka
o jakiej mogłam kiedyś tylko marzyć! Byłam podwójnie dopingowana do
pracy nad sobą i podwójnie obdarowywana najczystszą jaką może
istnieć miłością.
Powoli zaczynałam brać życie w swoje ręce. Znowu zaczęłam
podróżować a w podróżach mogłam odwiedzić święte miejsca, jak
Częstochowa i Licheń aby podziękować Panu Bogu za życie i miłość
jaką otrzymałam. Odważyłam się pojechać po raz pierwszy z ukochanym
na dłuższe wakacje w góry i nad morze aby tam jeszcze bardziej
siebie nawzajem poznać.

Ostatni tydzień naszych wspólnych wakacji spędziliśmy w ośrodku
rehabilitacyjnym w Jantarze aby tam wzmocnić moje mięśnie i poznać
możliwości mojego ciała. Po wielu różnych ćwiczeniach okazało się,
że mam
bardzo silne ręce a także nogę prawą silniejszą od lewej.
Umocniło nas to w decyzji
dalszej konkretnej rehabilitacji. Wkrótce
mój przytulny ciepły pokoik w domu zamienił się
w salon fitness z
profesjonalnym atlasem do ćwiczeń oraz UGOL’em nad moim łóżkiem z
linkami do ćwiczeń moich nóg. Zaczął do mnie przyjeżdżać 2 razy w tygodniu rehabilitant Przemek, który bardzo przykładał się
do mojej rehabilitacji w domu co też dawało efekty. Postanowiłam
skończyć z pampersami w czym pomógł mi na początku dobry urolog i
ćwiczenia pęcherza. Jaka szczęśliwa byłam, gdy ponownie po 6 latach
założyłam
śliczną bieliznę! Jednak moim marzeniem było od dawna
dostanie się na rehabilitacje do Bydgoszczy do słynnego szpitala
wojskowego, do którego dostanie się graniczyło z cudem.

Mój tata wiedząc jak bardzo pragnę się tam dostać pomógł
mi w tym.
Wkrótce nieoczekiwanie dostałam telefon, że mam się tam wstawić
na
rozmowę z ordynatorem szpitala. Nie mogłam uwierzyć, że to się
dzieje naprawdę!
Na rozmowę pojechałam z tatą
i powróciłam już tylko na 2 dni do domu,
gdyż za 2 dni miałam
rozpocząć tam swoją rehabilitację.
I tak rozpoczął się kolejny etap mojego dalszego życia, ponieważ
tym razem jadąc tam jechałam z nadzieją, że uda mi się stanąć na
nogi!
Cudowny szpital indywidualne podejście lekarzy i rehabilitantów do
pacjenta a z mojej strony wiara, głęboka wiara i FULL POWER
w
ćwiczeniach, które zaczęły przynosić owoce mojej pracy nad sobą.
Oczywiście nie dałabym wszystkiego tak z siebie, gdyby nie miłość Johnnego,
który odwiedzał mnie niemalże w każdy weekend a także
wsparcie mojej ukochanej przyjaciółki Wiesi! Ta rehabilitacja była
przełomową w moim życiu, gdyż po
raz pierwszy usłyszałam tam o
protezach, które umożliwiają chodzenie.

Dlaczego nikt wcześniej mi o tym nie powiedział ? Dlaczego wcześniej
w innych szpitalach moja rehabilitacja
ograniczała się tylko do ćwiczeń ?
Jak za pociągnięciem złotej nitki szybko znalazłam firmę, która
podjęła się zrobienia
takich protez dla mnie. Po pierwszych 6
tygodniach pobytu w szpitalu wróciłam pełna nadziei silna
i z ponownym terminem powrotu tam za pół roku. W tym okresie
przykładałam się bardzo do ćwiczeń, do pracy nad sobą, aby nie
stracić wzmocnionych tam mięśni i kondycji. Przynajmniej raz w
miesiącu przyjeżdżał do mnie mój ukochany a te 2 dni wspólnie z nim
spędzone starczały mi do kolejnej jego wizyty, motywowały i dodawały
siły. Po raz pierwszy w życiu byłam kochana w taki sposób, o takiej miłości jedynie w
moim życiu marzyłam. Byłam pełna nadziei, gdyż na kolejną rehabilitację jechałam już
uczyć się chodzić!

Przez cały ten okres byłam bardzo blisko z Panem Bogiem. Tak moje pierwsze
kroki po tak długim okresie siedzenia na wózku
postawiłam właśnie podczas 2-giej rehabilitacji w Bydgoszczy. Przez
cały okres pobytu uczono mnie chodzić przy poręczach, uczono mnie na
nowo stawiać kroki jak małe dziecko. Towarzyszył temu okropny ból
wszystkich mięśni nóg i kręgosłupa, okropny ból wszystkich tych
partii mojego ciała,
które się zasiedziały. Wychodząc ze szpitala
byłam już wprawiona
w chodzeniu przy poręczach i gotowa do chodzenia
przy chodziku.

Powróciłam do domu bardzo szczęśliwa niestety zupełnie nie
przygotowana
na tragedię jaka niedługo potem nastąpiła. 14 czerwca
2007 roku zmarł mój
ukochany tata, zmarł zbyt młodo i
nieoczekiwanie. Jego odejście pozostawiło
w moim sercu ogromną
pustkę, której niczym nie jestem w stanie wypełnić.
cdn...
Agnieszka
29 luty 2008
|