GOŚCIE Z TYBETU
CREDO
MUTWA: Pewnego dnia, kiedy mieszkałem w Soweto
niedaleko Johannesburga niespodziewaną wizytę
złożyli mi kapłani z Tybetu.
Jeden z nim, o którym jak zakładam słyszeliście,
jest Akong Rinpocze - główny tybetański kapłan w
Anglii, który emigrował wspólnie z Dalajlamą i
odwiedził mnie pewnego dnia w Soweto. Wśród wielu
innych zadał mi następujące pytanie: „Czy wiesz coś
o sekretnym mieście leżacym gdzieś w Afryce, które
wykonane jest z miedzi?”
Odpowiedziałem: „Akong, opisujesz miasto Umbaba -
miasto niewidocznego boga, który skrywa się pod
ziemią. Skąd o tym wiesz?” Akong Rinpocze, który
jest znanym badaczem dziwnych zjawisk powiedział mi,
że pewnego razu wysoki lama wraz z grupą towarzyszy
udał się do Afryki w poszukiwaniu tego miasta. Nie
powrócili już do Tybetu i nigdy ich potem nie
widziano.
W Południowej Afryce spotkać można podania o niskich
Żółtych ludziach, którzy przybyli do Afryki w
poszukiwaniu Umbaby - miasta, z którego nie wraca
się żywym. Nie wiem, drogi panie, czy to co powiem
wpada w ramy pańskiej gazety, ale w RPA spotkałem
się z wieloma niepokojącymi wydarzeniami, które nie
wydają się mi bez sensu.
BAZY
RICK
MARTIN: Mogę powiedzieć, że bardzo doceniam to, że
poświęca pan czas na rozmowę ze mną i zdaję sobie
sprawę, że to niełatwe.
- Ja również czuje się zaszczycony. Wiem też, że
Biali ludzie często traktują ludzi, którzy mówią o
podobnych rzeczach jak dziwaków. Nie powinienem się
przecież wystawiać na publiczne pośmiewisko, ale mój
lud ginie. Problemy te to nie tylko przestępczość w
RPA, (która stała się tysiąckrotnie okrutniejsza niż
przedtem), nie tylko AIDS, ale też przedziwne
problemy, jakie często stają na naszej drodze. Czy
mogę o nich opowiedzieć?
- Tak, proszę.
- Zgodnie z wierzeniami mego ludu, niegrzecznością
jest mówić do drugiego człowieka nim nie da się
szansy wypowiedzieć jemu. Szanując zatem pana, jak i
czytelników chcę zapytać, czy w waszym kraju,
Stanach Zjednoczonych, posiadacie historie o
podziemnych kompleksach, ponieważ tutaj, w Republice
Południowej Afryki, mamy takowe. Czasem wiążą się z
nimi dziwne sprawy.
- Tak, istnieję podobne opowieści. Nazywamy te
obiekty „podziemnymi bazami”. Moja gazeta
zaprezentowała cykl materiałów poświęconych celom i
lokalizacji takich baz.
- Te same znajdują się tutaj, w RPA. Istnieją tu od
wielu lat. Jestem w stanie potwierdzić istnienie
jednej z nich, jednak tylko jednej. Widzi pan,
człowiek taki jak ja - który bytuje w dwóch światach
naraz - afrykańskim mistycznym świecie i
współczesności, która bardziej ciąży ku ziemi, musi
być ostrożny mówiąc o czymś takim. Ale jakieś 5 lat
temu [ok. 1994], przebywałem w małym mieście
Mafikeng [dawniej Mafeking] - znanym dobrze z
historii dzięki sławnemu oblężeniu go przez Burów w
wojnie z lat 1899 - 1902.
To właśnie w tym mieście kpt. Powell założył ruch
skautowski. Jestem pewien, że słyszał pan o tym.
Kiedy mieszkałem w Mafikeng przychodziło do mnie
wiele osób, zwyczajnych kobiet i mężćzyzn,
analfabetów. Skarżyli się mi na tajemnicze
zaginięcia ich krewnych. Chcieli, abym powiedział
im, gdzie znikają ich bliscy. Zapytałem ich więc
(wszyscy niemal znali się nawzajem), gdzie do tego
dochodzi.
Ludzie ci opowiedzieli mi o czymś niezwykłym.
Brzmiało to następująco: niedaleko Mafikeng znajduje
się sławne miejsce, o którym wielu słyszało - mówią
o nim Południowoafrykańskie Las Vegas - to sławny
kompleks z hotelami i kasynami o nazwie Sun City
[„Miasto Słońca”].
- Tak.
- Powiedziano mi, że pod Sun City prowadzi się
dziwne operacje górnicze, głęboko pod ziemią, zaś
wielu Afrykanów, którzy tam pracują znikają bez
echa, choć ich rodzinom przysyłane są ich wypłaty.
Mężczyźni ci nigdy nie wracają, jak zwykli górnicy,
do swych domów.
Przyjrzałem się temu zjawisku i (niczym głupiec),
nie mogłem w to uwierzyć. Potem pojawiło się wiele
innych historii, ponieważ jeśli Afrykańczyk ma
problem, zawsze szuka pomocy sangomy.
Inna historia mówiła (odkryłem, że to szokująca
prawda), iż podobna konstrukcja znajduje się za
granicą, w Botswanie. Amerykanie pracują tam z
afrykańskimi robotnikami, których obowiązuje
przysięga milczenia. Zbudowano tam tajne lotnisko, z
którego startować mogą nowoczesne myśliwce. Znowu
nie mogłem uwierzyć! Okazało się bowiem, że po raz
kolejny spotykam się z tajemniczymi zniknięciami
zwykłych ludzi, niewykształconych, zwykłych
pracowników. Ich rodziny również starały się
dowiedzieć, gdzie ci przepadli, napotykali się
jednak na grobową ciszę.
Tym razem postanowiłem się temu dokładniej
przyjrzeć, a to wskutek dziwnej historii, jaka
przetoczyła się po całym Południu. Mówiono, że
samolot armii RPA zestrzelił latający spodek. Był to
myśliwiec właśnie z tego lotniska.
Musiałem się tym zająć także z tego powodu, że
narażona tu była moja wiarygodność jako szamana i
sangomy. Udałem się do Botswany. To bardzo proste -
czasem wystarczy jedynie przejść przez druty, bowiem
granice tutaj nie są strzeżone tak dokładnie, jak
gdzie indziej.
Udałem się tam z grupą przyjaciół i odkryłem, że
taka baza istnieje - nie pod ziemią, ale na
powierzchni. To baza lotnicza. Mimo to miejscowi
bali się pokazywać w jej sąsiedztwie, bowiem
znikali, jeśli tylko zapuścili się zbyt blisko.
Obserwowałem ją z daleka, zaś nasz przewodnik
powiedział, że z pewnością znikniemy, jeśli
podejdziemy za blisko. Na terenie całej Południowej
Afryki znajduje się wiele baz wojskowych, także w
Botswanie, ale co dziwne, ta jedna napawa ludzi
wielkim przerażeniem. Do dziś zastanawiam się,
dlaczego tak jest. Nawet teraz myślę o tym, ponieważ
w moim kraju dzieje się wiele dziwnych rzeczy, które
wpływają na życie ludzi, czasem w bardzo zły sposób.
CHOROBA CHITAULI I GINĄCY LUDZIE
Kolejna sprawa dotyczy tego, co Chitauli robią w
swych podziemnych jaskiniach, w których pali się
zawsze wiele ognisk. Powiedziano nam, że Chitauli
chorują i tracą znaczną część skóry - ta choroba, na
którą cierpią, powoduje, że z ich ciała odpada
skóra, pozostawiając jedynie żywe ciało.
[Opis tajemniczej choroby przypomina wylinkę, której
okresowo poddają się gady.]
Kiedy Chitauli choruje, jego sługa porywa młodą
dziewczynę i sprowadza w podziemia. Wiąże się jej
następnie ręce i nogi i owija złotym pledem,
zmuszając do położenia się obok chorującego Chitauli.
Tak tydzień po tygodniu. Jest ona dobrze karmiona i
doglądana, lecz cały czas związana (z wyjątkiem
wyjścia za potrzebą). Kiedy stan zdrowia Chitauli
polepsza się, dziewczyną manipuluje się, starając
zmusić do ustawionej ucieczki. Daje się jej złudną
nadzieję. Kiedy ta przemierza długą podziemną drogę,
gonią ją metalowe stworzenia. Chwyta się ją, kiedy
jej strach i wyczerpanie osiąga apogeum.
Dziewczyna umieszczana jest następnie na prostym
skalnym ołtarzu, płaskim u góry i potem w brutalny
sposób składana w ofierze, zaś jej krew wypija
Chitauli, który potem zdrowieje. Jednak przed
złożeniem ofiary dziewczyna musi być śmiertelnie
przerażona, gdyż jeśli tak nie jest, krew nie uleczy
Chitauli. Musi ona, w rzeczy samej, pochodzić od
przerażonej istoty ludzkiej.
Ten zwyczaj pogoni za ofiarą praktykowali również
afrykańscy kanibale. W kraju Zulusów żyli w ubiegłym
wieku kanibale, zaś ich dzisiejsi przodkowie
powiedzą każdemu, komu zaufają, iż mięso przerażonej
ludzkiej istoty, która przemierzy długi dystans
smakuje znacznie lepiej niż kogoś zabitego w zwykły
sposób.
Jim Sparks z USA spotkał się oko w oko z
przypominającymi jak żywo Chitauli istotami.
Jakiś
czas temu w RPA (co zresztą wciąż się dzieje),
ginęły białe dziewczęta - uczennice. Były to zwykle
jednostki zdolne lub wykazujące oznaki pojawiających
się duchowych zdolności, albo też prymusi klasowi,
wykazujący zainteresowanie nauką. Zniknęło ich 5.
Wówczas szeroko rozpisywały się o tym gazety, zaś do
mnie przyszli Biali z prośbą o ich odnalezienie.
Pewnego dnia Biały człowiek przyniósł mi gumową
zabawkę należącą do jego zaginionej córki, prosząc,
abym dzięki mym zdolnością jasnowidzenia, odnalazł
ją. Wziąłem tą zabawkę - gumową figurkę dinozaura i
miałem wizję, jakby jej oczy poruszyły się, miały
wybuchnąć płaczem. Poczułem się źle, chciałem wyjść.
Powiedziałem temu człowiekowi: „Niech pan mnie
posłucha... Dziecko, które bawiło się tą zabawką nie
żyje. Jest martwe. Czuję to.”
Człowiek ten, producent telewizyjny, zabrał zabawkę,
książki należące do córki oraz sweter i wyszedł.
Dziecko znaleziono potem martwe, pochowane w płytkim
grobie obok drogi.
Inni ludzie również zwracali się do mnie o pomoc w
odnalezieniu dzieci. Czy żyją? Czy może nie? Zanim
cokolwiek zrobiłem, zadzwonił telefon i zdenerwowani
rozmówcy. Ludzie ci krzyczeli, abym nie pomagał.
Grozili, że jeśli nie posłucham, skrzywdzą moją żonę
i zabiją dzieci - jedno za drugim.
Tak też było. Pewnego dnia mój najmłodzszy syn
został pchnięty nożem, niemal śmiertelnie. Jego
przyjaciel powiedział mi, że zrobił to biały
człowiek. Wtedy przestałem.
Ktoś wiarygodny powiedział mi kiedyś, że w
Południowej Afryce niemal co miesiąc przepada około
1000 dzieci. Wiele osób, w tym dziennikarze uważa,
że to wynik działania porywaczy, które zmuszają je
potem do nierządu. Ale niezupełnie. Jeśli przyjrzeć
się historiom porwanych, to nie są to dzieci z
ulicy. To wyróżniające się na tle swych klas dzieci,
uzdolnione w określonym kierunku.
Ale to nie wszystko, bo w ten sposób znikały kobiety
i dzieci. W Mafikeng w mniej więcej tym samym czasie
zaginęło 5 białych dzieci. Zniknęło tam również
troje nauczycieli (dwóch Czarnych i biała
nauczycielka). Ale nie chcę obciążać pana tą
historią...
Powiem tylko jeszcze tyle, że po zniknięciu
pięciorga dzieci, policja aresztowała przełożonego
Kościoła Reformowanego, wielebnego Van Rooyena.
Mówiono, że to on odpowiada za zniknięcie dzieci, w
tym pomagać mu miała jego towarzyszka. Nim jednak
ten pojawił się w sądzie, stała się dziwna rzecz -
zarówno on, jak i ona zostali zastrzeleni w swym
samochodzie. Następnie pewna kobieta, która znała
ich powiedziała w wywiadzie dla gazety, iż to nie
oni popełnili do morderstwo.
Dlaczego zatem zginęli? Van Rooyen został znaleziony
z raną postrzałową głowy, która znajdowała się po
prawej stronie. Wszyscy wiedzieli, że jest
leworęczny - kto zatem go zastrzelił? To jedna z
największych i najbardziej drastycznych tajemnic
RPA.
Dochodzi do tego coś jeszcze, ale nie chcę marnować
pana czasu.
cdn...
Tłumaczenie, opracowanie i źródło:
Serwis NPN
Skopiowane:
wolnemedia.net
ŹRÓDŁA
1. Great Zulu Shaman and Elder CREDO MUTWA on Alien
Abduction & Reptilians, A Rare, Astonishing
Conversation 9/30/99 by Rick Martin.
2. Vasamazulu Credo Mutwa and the Alien Agenda,
Louis Proud, FATE, May 2008.
3. Cytaty ze Starego Testamentu za: Biblia
Tysiąclecia, Pallotinum, Poznań 2002.
4. Internet: Ufoevidence.org / Earthfiles.com
|