PRZYBYCIE CHITAULI
Nasz
lud uważa, proszę pana, że my na Ziemi nie jesteśmy
panami swego losu, choć w rzeczywistości próbuje się
nas przekonać, że tak właśnie jest. Nasi ludzie
mówią, że Czarni ludzie wszystkich plemion, wszyscy
afrykańscy szamani, jeśli już zdecydują się
powierzyć komuś swe sekrety to powiedzą, że obok
Imanujela są Imbulu. Jest też kolejna nazwa, którą
określa się te istoty - to Chitauli. Ono oznacza
„dyktatorów, tych, którzy przekazali nam prawo” -
innymi słowy „tych, którzy w sekrecie powiedzieli
nam, co robić.” Mówi się, że Chitauli dokonali dla
nas wielu rzeczy, kiedy przybyli na tą planetę.
Wybaczy pan, ale muszę się podzielić z panem tą
historią. To jedna z najbardziej kontrowersyjnych,
na jakie można natrafić w Afryce wśród sekretnych
szamańskich stowarzyszeń i innych miejsc, gdzie
przechowuje się starożytną wiedzę i mądrość. Mówi
się, że początkowo Ziemia pokryta była bardzo grubą
warstwą mgły, tak że ludzie nie mogli widzieć na
niebie Słońca, a jedynie mdłe światło. Nocą Księżyc
widzieli jako delikatny pazur z racji mgieł.
Nieprzerwanie padał też deszcz, choć nie było
grzmotów ani burz.
[Wizje utraconego raju często przejawiają się w
mitologiach i religiach. Najlepszym przykładem jest
Ogród Edenu ukazany w Biblii. Podobne krainy
szczęśliwości pojawiały się także później, np. pod
postacią Hiperborei.]
Świat gęsto porastały wielkie lasy i dżungle, zaś
ludzie żyli w pokoju. Byli wówczas szczęśliwi, choć
jak mówi się, nie posiadali zdolności mowy. Wydawali
jedynie śmieszne dźwięki, jak radosne małpy czy
pawiany, ale nie mówili, jak my dziś. W tych wiekach
ludzie porozumiewali się z innymi za pomocą swego
umysłu.
Mężczyzna mógł zawołać żonę myśląc o niej, o jej
kształtach, twarzy, zapachu, dotyku włosów. Myśliwy
szedł do lasu i wzywał zwierzynę, zaś spośród niej
delegowano osobniki stare i zmęczone, oferując swe
mięso za szybkie pozbawienie życia.
Nie stosowano przemocy wobec zwierząt. Wówczas nie
szkodzono ani naturze, ani ludziom. Człowiek prosił
przyrodę o pożywienie, podchodził do drzew i myślał
o owocach, zaś to pozwalało mu wziąć kilka z tych,
które spadły na ziemię.
Mówi się jednak, że potem, kiedy Chitauli przybyli
na Ziemię w swych przerażających maszynach, które
poruszały się w powietrzu, maszynach w kształcie
wielkich mis, które wydawały z siebie przeraźliwy
hałas i ogień w niebiosach. Chitauli powiedzieli
ludziom, których siłą zgromadzili przy pomocy
ognistych biczów, że są wielkimi bogami z nieba, zaś
oni otrzymają od nich wiele darów. Tak zwani
bogowie, wyglądali jak ludzie, choć byli od nich
znacznie wyżsi, mieli długie ogony i przeraźliwe
ogniste oczy. Niektórzy z nich mieli dwoje żółtych
jasnych oczu, inni zaś ich troje, z czerwonym i
okrągłym okiem pośrodku czoła. Istoty te odebrały
ludziom moce, jakie ci posiadali: możliwość mówienia
przy pomocy umysłu, moc przesuwania obiektów myślą,
możliwość widzenia przyszłości i wglądu w przeszłość
i możliwość duchowych podróży do innych światów.
Wszystkie te niezwykłe moce Chitauli zabrali
ludziom, zostawiając im nową - dar mowy. Ci odkryli
jednak ku swemu przerażeniu, że dar mowy podzielił
ludzkie istoty, zamiast je łączyć, ponieważ Chitauli
w zdradziecki sposób stworzyli różne języki,
powodując między ludźmi wielką kłótnię. Chitauli
zrobili też coś, czego przedtem nie zrobił nikt -
wyznaczyli nad ludźmi osoby, które miały nimi
rządzić i powiedzieli: „To wasi królowie, wasi
wodzowie. Płynie w nich nasza krew. To nasze dzieci
a wy musicie ich słuchać, ponieważ mówią oni w
naszym imieniu. Jeśli nie, zemścimy się na was
okrutnie.”
[Zadziwiająca analogia do biblijnej opowieści o
Wieży Babel. Księga Rodzaju mówi: „Pan pomieszał
mowę mieszkańców całej ziemi. Stamtąd też Pan
rozproszył ich po całej powierzchni ziemi”.]
Przed przybyciem Chitauli, przed przybyciem Imbulu,
ludzie duchowo stanowili jedność. Ale kiedy pojawili
się Chitauli, ludzie podzielili się, tak duchowo,
jak językowo.
Potem Chitauli nadali ludziom nowe nieznane im
odczucia. Ci zaczęli czuć się niebezpiecznie i
zaczęli budować wioski z silnymi otoczone wokół
ogrodzeniem z drewna. Ludzie zaczęli zakładać kraje.
Innymi słowy, zaczęli tworzyć plemiona i ich ziemie,
które miały granice i których bronili przed wrogiem.
Ludzie stali się ambitni i chciwi i chcieli zdobywać
bogactwo w formie bydła i muszli.
Kolejną rzeczą, do której Chitauli zmusili ludzi
było górnictwo. Przygotowali oni ludzkie kobiety i
pozwolili im odkryć różne typy minerałów i metali.
Kobiety odkryły miedź, złoto i srebro... W końcu
Chitauli pokierowały je ku stopieniu tych metali i
stworzeniu nowych, jakie nie istniały przedtem w
naturze, jak brąz, mosiądz i inne.
Następnie Chitauli usunęli z nieba świętą i
przynoszącą deszcz mgłę i po raz pierwszy od czasu
swego stworzenia, człowiek spojrzał w górę i ujrzał
gwiazdy. Chitauli powiedzieli ludziom, że mylili się
upartując siedziby Boga pod Ziemią. „Od teraz” -
powiedzieli ludziom - „ludzie na Ziemi muszą
wierzyć, że Bóg mieszka w niebie i muszą robić na
Ziemi takie rzeczy, które zadowolą Boga w Niebie”.
Widzicie zatem, że ludzie pierwotnie wierzyli, że
Bóg mieszka pod Ziemią, że to wszechmocna matka,
ponieważ widzieli, że wszystko wyrasta spod ziemi -
trawa, drzewa. Sami ludzie uważali też, że ich
zmarli schodzą pod ziemię. Kiedy jednak Chitauli
zwrócili ich oczy ku niebu ludzie zaczęli wierzyć,
że mieszka tam Bóg, zaś ci, którzy umrą nie udadzą
się pod ziemię, ale w górę, do nieba.
Do dziś dnia w całej Afryce, gdziekolwiek by się nie
udać, natrafić można na tą niezwykłą rzecz -
niezwykle idee, które nawzajem się wykluczają.
Wiele afrykańskich plemion wierzy w coś, co nazywa
Midzimu albo Badimo. Słowo „Midzimu” lub „Badimo”
oznacza „tych, którzy są w niebie”. Jednak na ziemi
Zulusów, wśród mojego ludu, natrafić można na
niezwykły podział tych idei, idących ręka w rękę.
Istnieją Zulusi, którzy wierzą, iż zmarli to „Abapansi”
- co oznacza „tych, którzy mieszkają pod ziemią”.
Istnieje druga idea zakładająca istnienie „Abapezulu”.
Słowo „Abapezulu” oznacza „tych, którzy są ponad”,
zaś Abapansi, które jest najstarszym z terminów,
którym określa się duchy zmarłych oznacza „tych,
którzy są pod ziemią”.
Dlatego też, proszę pana, nawet dziś, w całej
Afryce, pośród setek plemion, odnaleźć można owe
dziwne podwójne wierzenia zakładające, że zmarli idą
do nieba lub udają się do poziemnego świata. Wiara w
to, że zmarły udaje się do podziemnych krain wywodzi
się jak mówi się z czasów, gdy ludzie wierzyli w
Boga - kobietę, we wszechmocną Kosmiczną Matkę.
Kontrastuje to z ideą Abapezulu, w której Bóg -
mężczyzna mieszka w niebie.
Kolejną z rzeczy, o których powiedzieli naszym
ludziom Chitauli było to, że ludzie istnieją na
Ziemi po to, aby uczynić ją odpowiednim miejscem dla
„Bogów”, którzy pewnego dnia będą na niej mieszkać.
Powiedziano, że ci, którzy pracują by zmienić Ziemię
i uczynić ją bezpieczną dla wężowych bogów, Chitauli,
którzy przybędą, aby na niej zamieszkać, nagrodzeni
zostaną wielką władzą i bogactwem.
Przez wiele lat nauki, inicjacji ku tajemnicom
afrykańskiego szamanizmu, wiedzy i mądrości,
zastanawiałem się dlaczego my - ludzie, w
rzeczywistości niszczymy Ziemię, na której żyjemy.
Robimy coś, co czynią tylko inne gatunki zwierząt, a
dokładnie słoń, który dosłownie niszczy każde drzewo
na obszarze, który zamieszkuje.
My, ludzka cywilizacja, robimy dokładnie coś
takiego. Czy jest się w Afryce, czy w jakimkolwiek
innym miejscu, gdzie istniała przed wiekami
starożytna cywilizacja, odkryjemy jedynie pustynie.
Dla przykładu, w Południowej Afryce rozciąga się
pustynia Kalahari a pod jej piaskami znaleźć można
ruiny starożytnych miast, co oznacza, że ludzkie
istoty przemieniły tą krainę, niegdyś żyzną i
zieloną, w pustynię. Tego dnia, kiedy wraz z innymi
ludźmi odwiedzałem Saharę, natknąłem się na
niezwykłe ślady starożytnego ludzkiego osadnictwa w
miejscach, gdzie nie ma obecnie nic prócz piachu i
posępnych skał.
Innymi słowy, Sahara była niegdyś żyzną krainą i to
ludzie przemienili ją w pustynię. Dlaczego? Muszę
pytać się o to raz za razem, dlaczego ludzie
wiedzieni brakiem pewności, chciwością i żądzą
władzy zamieniają Ziemię w pustynię, gdzie nie
będzie w stanie przeżyć żadna istota ludzka?
Dlaczego?
Choć wszyscy jesteśmy świadomi przeraźliwych
zagrożeń, jakie może to za sobą nieść, dlaczego
wycinamy ogromne obszar dżungli w Afryce? Dlaczego
na Ziemi wykonujemy niszczycielskie rozkazy, jakie
zaszczepli nam Chitauli?
Wśród wielu mądrych osób, które darzą mnie
przyjaźnią jest człowiek o wielkiej wierzy, który
mieszka w Izraelu - dr Sitchin. Zgodnie ze
starożytnymi przekazami spisanymi przez lud Sumerów
na glinianych tabliczkach, bogowie przybyli z nieba
i zmusili ludzi, aby pracowali wspólnie z nimi i
wydobywali dla nich złoto. Historia ta znajduje
odzwierciedlenie w licznych afrykańskich legendach
mówiących, że bogowie przybyli i uczynili z nas
niewolników czyniąc to w taki sposób, że sami nie
zdamy sobie nigdy sprawy z tego, że nimi jesteśmy.
Zecharia Sitchin
Z
drugiej strony nasi ludzie mówią, iż Chitauli żywią
się nami jak sępy. Wywyższają niektórych z nas,
napełniając ich wielką złością i ambicją, czyniąc z
tych ludzi wielkich wojowników wszczynających
okrutne wojny. Kierujący nimi zwykli czynić tak
wiele zniszczeń, jak to tylko możliwe, zabić jak
najwięcej ludzi - tych, których nazywa wrogami, a na
koniec zginąć okropną śmiercią z rąk innych.
Zjawisko to powtarzało się wielokrotnie w historii
mego ludu. Nasz wielki król, Zulu Czaka, w czasie
swego 30-letniego panowania walczył w ponad 200
wojnach, potem zaś zginął brutalną śmiercią.
Poprzednik Czaki uczył go, jak zostać wielkim
władcą. Jego imię brzmiało Dingiswayo. Walczył on,
aby zjednoczyć Zulusów w jedno plemię. Kiedy ujrzał
białych ludzi pomyślał, że będzie w stanie odpędzić
niebezpieczeństwo, jakie ze sobą niosą, jednocząc
swych ludzi w jeden wielki naród. Ale po wielu
wygranych wojnach i zjednoczeniu plemion, Dingiswayo
zapadł na chorobę, która niemal spowodowała u niego
ślepotę. Skrywał tajemnicę, że nie widzi, ale
odkryła ją królowa innego plemiona, Ntombazi.
Zwabiając go do swej chaty zabiła go jednym
uderzeniem topora.
Tak samo rzecz ma się z wielkimi przywódcami
Białych: Napoleon - który zmarł w upokorzeniu na
niewielkiej wyspie ; Hitler - który zmarł śmiercią
samobójczą ; Atylla Hun, który zginął z ręki kobiety
i wielu innych, których czekał marny koniec po
okresie zabijania i niesienia nieszczęścia innym.
Król Czaka został zabity przez swego przyrodniego
brata takim samym typem włóczni, jaki ten wynalazł,
aby była jak najbardziej śmiercionośna. Juliusza
Cezara spotkał podobny los, jak Czakę.
Wojenni bohaterowie giną zawsze w sposób, jaki nie
powinni. Angielskiego króla Artura po długim okresie
rządów zabił jego syn, Mordred. Można wymieniać tak
bez końca.
Kiedy zebrać to wszystko razem okazuje się, bez
względu, czy ludzie śmieją się i szydzą z tego, iż
istnieje pewna siła, która prowadzi ludzi ku
mrocznej rzece samounicestwienia. Im prędzej większa
grupa uświadomi sobie to, tym lepiej, bo być może
będziemy sobie w stanie z tym radzić.
ŚLADY NA ŚWIECIE
RICK
MARTIN: Czy uważa pan, że istoty te działają na
całym świecie w równym stopniu, czy może w jakiś
szczególny sposób skupiają się na Afryce?
CREDO MUTWA: Uważam proszę pana, że stworzenia te
znajdują się w każdym miejscu na Ziemi i choć
nienawidzę mówić o sobie tak dużo, jestem
człowiekiem, który wiele podróżował. Byłem m.in. w
USA, Australii, Japonii i niezależnie od miejsca
spotykałem ludzi, którzy mówili o tych istotach. W
1997, dla przykładu, odwiedziłem Australię i długo
podróżowałem, aby spotkać się z Czarnymi
mieszkańcami, Aborygenami. Kiedy ich spotkałem,
opowiedzieli mi o wielu rzeczach, które mnie
zdumiały. Z tym samym zetknąłem się w Japonii, na
Tajwanie. Wszędzie, gdzie istnieją szamani i
tradycyjni uzdrowiciele, można odnaleźć podobne
historie.
Pozwolę sobie opowiedzieć, co odkryłem w samej
Australii. Lud Aborygenów, określa samych siebie
jako „Coorie”, co oznacza „nasi ludzie”. Wierzą oni
w wielkiego stwórcę, boga Byamie. Ich szaman, a
właściwie kilku z nich, narysowało mi wizerunki
Byamie, zaś inny pokazał mi skalne malowidło
przedstawiające dziwnego stwórcę, który przybył z
gwiazd. Kiedy pokazali mi je, okazało się, że to
Chitauli. Poznałem ich. Mieli duże głowy oraz oczy,
które wyszczególnił artysta. Nie posiadali ust i
mieli długie ręce i niezwykle długie nogi. Proszę
pana, był to typowy rysunek Chitauli, jaki znam z
Afryki.
Australijski ufolog Bill Chalker zwraca uwagę na
związki między aborygeńskimi szamanami, tzw. ludźmi
wyższego stopnia a zjawiskiem, które dziś znamy pod
nazwą „abdukcji”. Odkrył on wiele zależności, które
wskazywać mogą na istnienie podobnego zjawiska wśród
pierwotnej ludności Australii.
Zadałem sobie wtedy pytanie: „Jak to?” Jestem w
kraju odległym o dziesiątki tysięcy mil od Afryki i
spotykam się z istotą Biamai lub Bimi, które
przypominają stworzenia znane mi z Afryki.
Z kolei wśród pewnych plemion Północnoamerykańskich
Indian, jak np. Hopi i tych, którzy określają swe
domu jako „pueblo”, natrafiłem na opisy stworzeń
zwanych Katchina, które noszą maski i przybierają
postaci pewnych stworzeń. Niektóre z Katchina są
bardzo wysokie i mają duże okrągłe głowy.
W
Afryce podobnie opisuje się stworzenia, na które
natrafiłem w Ameryce. Tutaj nazywamy je Egwugwu lub
też Chinyawu. Indiańskie Katchina i nasze Chinyawu
to identyczne stworzenia. Ale jak to możliwe? Czy
Afrykanie i Indianie mieli ze sobą jakikolwiek
kontakt? Kiedy? To jedna z największych tajemnic
wszechczasów, ale tylko jedna z wielu rzeczy, na
jakie natknąłem się i która zdumiała mnie w czasie
podróży po świecie.
Podobne stworzenia istnieją i im wcześniej sceptycy
staną twarzą w twarz z tym faktem, tym lepiej.
Dlaczego ludzkość nie rozwija się? Dlaczego
uwięzieni jesteśmy w matni - wielkim kole
samounicestwienia lub wyniszczania się?
Ludzie z natury są dobrzy - wierzę w to. Ludzie nie
chcą wojen, nie chcą też niszczyć świata, w którym
żyją, ale istnieją byty lub siły, które prowadzą
ludzi w kierunku samozniszczenia. Im prędzej sobie
to uświadomimy, tym lepiej.
Obecnie żyję w Afryce, tutaj są moi ludzie, mój dom.
Ale widzę, jak Afryka ginie w wojnach, które dla
mnie jako Afrykanina nie mają sensu. Widzę Indie,
które jak Afryka cierpiały z powodu jarzma
kolonializmu Francuzów, Anglików i innych
europejskich nacji, ale które poprzez niepodległość
osiągnęły to, co nie udało się Afryce. Czemu?
Indie stworzyły bombę atomową, wystrzeliły satelity
na orbitę Ziemi. Choć mają te same problemy, co
Afryka - z rosnącą populacją, starciami na tle
religijnym i plemiennym i choć istnieje tam duży
odsetek ludzi biednych, który kontrastuje z
niezwykle bogatą częścią populacji, Indie osiągają
to, czego Afryka nie może?
Pytam sam siebie: „Jak to? Dlaczego?” Indie zostały
założone przez lud z Afryki, ale nie mam tu na myśli
czarnej rasy. Działo się to tysiące lat temu, kiedy
to lud z Afryki kład podstawy pod wielkie indyjskie
cywilizacje, a także inne rozwijające się w
Południowo-Wschodniej Azji. Czemu jednak Afrykę
wyniszczają choroby i głód?
Wielokrotnie, proszę pana, siedziałem w swej chacie
i płakałem widząc, jak dziesiątkuje nas AIDS czy
bezsensowne wojny toczone w istniejący z dawien
dawna afrykańskich krajach.
Etiopia była krajem wolnym od tysięcy lat - niegdyś
przykładem dla całej Afryki. Nigeria była niegdyś
wielkim krajem z długą tradycją istniejącej tam
władzy, zanim do Afryki przybyli Biali. Dziś jednak
wszystkie te kraje, a także wiele innych, są
niszczone.
Dziś wiele części Afryki jest wyludnionych wskutek
wojny i chorób, jak AIDS - choroby, która wykazuje
wszelkie znaki stworzenia przez człowieka. Zadaje
sobie pytanie: „Kto albo co niszczy Afrykę i
dlaczego?”
W
wioskach, których mieszkałem istniały plemiona,
które wspomagały mnie wiedzą - działo się to jeszcze
przed II Wojną Światową i po niej. Dziś żadne z nich
nie istnieje. Zniknęły, rozproszyły się, lub zostały
doszczętnie eksterminowane w wojnach, jakie Czarnemu
człowiekowi nie przynoszą nic.
Mieszkam teraz w RPA. Tu się urodziłem i tutaj umrę.
Widzę jednak, jak mój kraj rozpada się niczym
gnijące mango. Niegdyś był on potężną polonią z
wielką armią i przemysłem produkującym wszystko - od
wielkich lokomotyw, po maleńkie odbiorniki radiowe.
Ale dziś kraj ten jest przesiąkniętym używkami i
zżeranym przez przestępczość śmieciem. Dlaczego?
Kraj przecież nie może zniknąć w czasie jednej nocy,
choć istnieją siły, których celem jest tego
osiągnięcie.
Widziałem ostatnio, proszę pana, zniszczenie
kolejnego kraju na południu. Chodzi o Lesoto.
Zamieszkują je jedne z najstarszych i
najmądrzejszych plemion tej części Afryki. Wśród
nich jest Bakwama. Jest to lud tak stary, że może
przekazać panu opowieści o tajemniczym lądzie z
ogromnymi szpiczastymi wierzchołkami gór, nad którym
władzę sprawuje wielki bóg o głowie człowieka, lecz
ciele lwa.
Na myśl natychmiast przychodzi Sfinks, którego
statua znajduje się w odległej o tysiące kilometrów
na północ Gizie. Szpiczaste góry oznaczać mogą
piramidy. Natomiast Horus czczony jako sokół lub
człowiek z głową sokoła, uosabiał cały Egipt.
Podobne wędrówki nie są niczym nieznanym
współczesnej nauce. Przykładem może być
południowoafrykańsku lud Lemba, mający
najprawdopodobniej żydowskie korzenie.
Bakwama nazywali ten kraj Ntswama-tfatfi, co oznacza
„krainę słonecznego sokoła”. Jastrząb to drapieżny
ptak. Dziś lud Bakwama z Południa Afryki pamięta
kraj egipski, z którego jak twierdzą, pochodzili ich
przodkowie. Odnoszą się oni do tej tajemniczej
krainy, jako do „ziemi słonecznego sokoła” lub
„słonecznego orła”. Tak właśnie starożytni
Egipcjanie przedstawiali swój kraj - „ziemię Hora”,
po grecku Horusa.
[...]
W Południowej Afryce dzieje się i działo wiele
dziwnych rzeczy, które dla mnie, jako Afrykanina,
nie miały żadnego sensu. Po odzyskaniu
niepodległości z rąk kolonialnych w krajach
wybuchały wojny, kiedy to grupy rebeliantów
powstawały przeciw rządom, ale zamiast walczyć z
nimi, za każdym razem dochodziło do podziałów między
rebeliantami, którzy walczyli już nie tylko
przeciwko rządowi, ale i samym sobą. Wiele krajów
jest już tak zniszczonych, iż niezależnie od wyniku
wyborów, przegra lud. Innymi słowy, Afrykanie toczą
boje w wojnach, w których nie ma zwycięzcy, ale
szerzy się samounicestwienie, tak samo ich, jak i
ich ludów.
Chcę zwrócić pana uwagę na bezsensowną falę
przemocy, która przelewa się przez Sudan i inne
kraje Afryki. Chcę zwrócić uwagę pana i czytelników
na najdłuższą i najkrwawszą wojnę domową, jaka toczy
się na południu Sudanu [Darfur], a także wojnę
pogrążającą w upadku Angolę. W wyniku wojny pewna
część świata, na wschód od RPA została tak bardzo
wyniszczona, iż są miejsca, w których próżno
nasłuchiwać śpiewu ptaków. Wszystkie form życia
zniknęły stamtąd. Ale dlaczego?
Odkryłem wówczas, że kraje te trapione są przez
bezsensowne wojny, które nie leżą w charakterze nas,
Afrykanów to te kraje (które, gdyby pozostawić w
spokoju), byłyby w stanie dostarczyć całemu
kontynentowi pożywienia, wody i cennych minerałów.
Powiedziano mi, proszę pana, że pod powierzchnią
Angoli, pod jej równinami, znajdują się pokłady
węgla - największe na świecie. Powiedziano mi też
potem, że znajdują się tam pokłady ropy naftowej
ustępujące swym bogactwem tylko tym na Bliskim
Wschodzie.
Sudan odwiedziłem kilkakrotnie w czasie oraz po
zakończeniu II Wojny. W Sudanie było tyle jedzenia,
że podróżując przez ten kraj dostawało się je za
darmo od mieszkańców wsi. Dziś kraj ten jest nękanym
przez głód polem piekielnej bitwy, gdzie dzieci w
buszu umierają na biegunkę, zaś sępy i myszołowy
czekają na gałęziach, aby się nimi pożywić. Afryka
jest systematycznie i umyślnie wyniszczana przez
siłę tak brutalną, że ta nie ustaje w swych
wysiłkach.
Siła ta pogrąża się jednak w desperacji.
- Przepraszam, mówił pan o węglu czy złocie w
Angoli?
- Tak, węglu. W Angoli są diamenty, proszę pana.
Dowiedziałem się od wiarygodnych osób, że w pewnych
miejscach w tym kraju jest tyle ropy, co na Bliskim
Wschodzie.
Może dlatego właśnie niszczy się Afrykę? Może z tej
przyczyny zabija się całe narody, poszukując węgla
czy diamentów? Jeśli tak, to kto za tym stoi? Czy
ludzie są zatem mniej cenni niż surowce, niż ropa?
Ponieważ, drogi panie, w Afryce ma miejsce zbrodnia
gorsza od tej, jakiej Hitler dopuścił się na Żydach
i której Ameryka zdaje się nie potępiać. Dlaczego?
Jesteśmy przecież najlepszymi przyjaciółmi, jakich
może mieć Ameryka, bo przecież kupujemy ich
produkty, a nasze dzieci chcą wyglądać, jak
Amerykańskie dzieci nosząc dżinsy i nawet mówiąc z
amerykańskim akcentem, bowiem Amerykanie są modelem
naszej roli. Jeśli tak, to dlaczego pomagają nam być
mordowanymi?
Nie zabijają nas tylko wojny, ale i narkotyki. W
czasie apartheidu w RPA nie było narkomanii. Teraz,
w czasie rządów demokratycznych kraj stał się
upojoną narkotykami dziurą. Dlaczego?
Dziś, mówiąc jaki tradycyjny uzdrowiciel, jednym z
moich celów jest próba pomocy ludziom z problemem
narkotykowym. Mogę pomóc młodym Afrykanom
nadużywającym marihuany czy haszyszu. Jestem jednak
bezsilny a moje umiejętności wydają się być
bezskuteczne wobec nowego typu narkotyków, jak np.
„cracku” - tak uzależniającego, że żaden szaman nie
jest w stanie pomóc ofiarom tego narkotyku.
Pytam zatem ludzi z USA, moich czarnych braci i
czarne siostry stamtąd, dlaczego pozwalacie, aby
wasz kraj, który jest jak wasza matka, ginął?
Nie dbam o to, co powiedzą sceptycy. Proszę wybaczyć
mi moją złość. Nie dbam o to, co powiedzą inni, ale
istnieje siła niszcząca Afrykę i nie dopuszczam do
siebie bezsensownych idei mówiących o bankierach z
MFW czy wielkich banków. Nie zabija się gęsi
znoszącej złote jaja, dlaczego więc to banki miałyby
szkodzić Afryce? Za tymi ludźmi stoi inna siła,
przerażająca obca siła, która pozostaje w ukryciu i
którą im prędzej zauważymy, tym lepiej. Często
ludzie, którzy są w tarapatach zganiają winę na siły
inne niż oni sami.
Przyglądam się jednak sytuacji w Afryce od końca II
Wojny Światowej i posiadam dowód wskazujący na to,
że na kontynencie działa obca siła.
Kto stara się wyniszczyć najstarsze plemiona Afryki?
cdn...
Tłumaczenie, opracowanie i źródło:
Serwis NPN
Skopiowane:
wolnemedia.net
ŹRÓDŁA
1. Great Zulu Shaman and Elder CREDO MUTWA on Alien
Abduction & Reptilians, A Rare, Astonishing
Conversation 9/30/99 by Rick Martin.
2. Vasamazulu Credo Mutwa and the Alien Agenda,
Louis Proud, FATE, May 2008.
3. Cytaty ze Starego Testamentu za: Biblia
Tysiąclecia, Pallotinum, Poznań 2002.
4. Internet: Ufoevidence.org / Earthfiles.com
|