Wśród mistrzów życia duchowego byli tacy, którzy działali na
niewielkim terenie i mieli ograniczony krąg odbiorców. Propozycje
formacyjne niektórych z nich traciły swoją aktualność wraz z
przemianami społecznymi i kulturalnymi. Byli jednak i tacy, którzy
odcisnęli ogromne piętno na rozwoju duchowości chrześcijańskiej, a
ich propozycja do dziś pozostaje niezwykle aktualna. Do takich z
pewnością należy św. Ignacy Loyola.
Mistrzowie życia duchowego często byli założycielami zakonów, które
gromadziły naśladowców Chrystusa. W przypadku św. Ignacego
ewenementem było to, że po swoim nawróceniu przez kilkanaście lat
żył jako świecki i - zanim założył Towarzystwo Jezusowe - był mocno
zaangażowanym nauczycielem modlitwy.
Ignacjańska szkoła modlitwy
Św. Ignacy Loyola stworzył prawdziwą szkołę modlitwy, a jej system
formacyjny spisał na kartach Ćwiczeń duchownych. Z jednej strony
książeczka była owocem jego osobistych doświadczeń mistycznych, z
drugiej zaś wynikiem gruntownej znajomości różnych tradycji
duchowości. Ignacy był genialnym eklektykiem, który wybrał z
dotychczasowych form religijności to, co najlepsze, aby uczynić z
tego spójną i wszechstronną propozycję formacyjną, która
obejmowałaby wszystkie etapy duchowego rozwoju. Każda zaproponowana
przez niego medytacja była odblaskiem jego osobistego doświadczenia
duchowego, zapraszał więc adepta Ćwiczeń na analogiczną do własnej
drogę rozwoju.
Św. Ignacy adresował swoją książeczkę do osób udzielających
rekolekcji, a nie do tych, którzy je odprawiają. Swoich uczniów
uczył adaptowania treści Ćwiczeń do potrzeb każdego człowieka. W ten
sposób stał się nie tylko nauczycielem modlitwy, ale także
nauczycielem nauczycieli modlitwy. Trzeba przy tym dodać, że
modlitwę rozumiał on zarówno jako formę zwracania się do Boga, jak i
jako rzeczywistość przenikającą i zmieniającą całe życie człowieka.
Droga do powstania tej niewielkiej książeczki wcale nie była prosta.
Narodziny pielgrzyma
Do 30. roku życia późniejszy autor Ćwiczeń pozostawał szlachcicem -
zawadiaką, który bardziej wykazywał się odwagą na polach bitew i
szukał różnych uciech na dworach, niż zgłębiał tajniki życia
wewnętrznego. Dopiero kartacz, który strzaskał mu nogę w czasie
obrony Pampeluny w 1521 roku, sprawił, że Inigo - tak brzmi po
baskijsku jego imię - podczas rekonwalescencji zagłębił się w
lekturze duchowej. Tak naprawdę uczynił to nie z powodu jakiegoś
religijnego przebudzenia, ale z... nudów. Po prostu w jego domu nie
było romansów rycerskich, które zwykł czytać, a tylko Życie
Chrystusa Ludolfa Kartuza i żywoty świętych. Leżąc unieruchomiony w
łóżku, całe dnie spędzał albo na lekturze tych książek, albo na
rozmyślaniach. To właśnie wtedy zaczął odbywać swoje pierwsze
medytacje, które trwały nawet do czterech godzin.
Ich tematyka jednak nie zawsze była pobożna. Jako szlachcic i rycerz
nadal marzył o sukcesach wojennych i dworskich, obmyślał nawet
sposób, w jaki będzie ubiegał się o względy pewnej bardzo wysoko
urodzonej damy, być może nawet królewskiej córki. Myśli te sprawiały
mu wielką przyjemność i czas przy nich upływał mu bardzo szybko,
jednak potem stawał się oschły i niezadowolony. Z kolei po lekturach
pobożnych również zatapiał się w długich rozmyślaniach. Tym razem
jednak zastanawiał się nad podjęciem życia na wzór św. Franciszka
czy też św. Dominika, albo planował pielgrzymkę boso do Jerozolimy.
Paradoksalnie takie myśli sprawiły, że pozostawał zadowolony i
radosny. Przeżycia te doprowadziły go do odkrycia, że „jedne myśli
czyniły go smutnym, inne zaś radosnym. I tak powoli doszedł do
poznania różnych duchów, które w nim działały - jednego
szatańskiego, drugiego Bożego” (A, 8)1. Tak więc pobożna lektura i
medytacja duchowych treści stała się dla niego nie tylko sposobem
formowania rozumu i odkrywania osobistych głębokich pragnień, ale
również skutecznym narzędziem wewnętrznej przemiany.
W rozmyślaniach tych rozsmakował się do tego stopnia, że zaczął
wynotowywać sobie ważniejsze wydarzenia z życia Jezusa i świętych, a
zapiski te liczyły aż 300 kartek. Wszystkie te praktyki doprowadziły
go do decyzji porzucenia starego życia. Tak oto ze szlachcica Iniga
narodził się pielgrzym Ignacy.
Po wyzdrowieniu odebrał zaległy żołd (w części spłacił nim dawne
długi, a w części przeznaczył go na odnowienie pewnego obrazu Matki
Bożej), a potem wyruszył do Montserrat, gdzie wyspowiadał się w
klasztorze benedyktynów i gdzie zamienił się ubraniem z napotkanym
żebrakiem. W końcu trafił do Manresy. Przebywał tam od marca 1522
roku do lutego 1523 roku, spędzając czas na modlitwie i żyjąc o
żebraczym chlebie.
Był to czas obfitujący w doświadczenia mistyczne. Sam wspomina, że
„w tym czasie Bóg obchodził się z nim jak nauczyciel w szkole z
dzieckiem i pouczał go. Działo się tak zapewne z powodu tego, że
umysł jego był jeszcze zbyt prosty i niewyrobiony, albo może
dlatego, że nie miał nikogo, kto by go pouczył, a może też dlatego,
że otrzymał od Boga zdecydowaną wolę służenia Mu...” (A, 27). W
Manresie też powstał zasadniczy zrąb jego Ćwiczeń.
Ukoronowaniem i pieczęcią jego licznych doświadczeń duchowych było
przeżycie nad rzeką Cardoner, kiedy to św. Ignacy „otrzymał (...)
tak wielką jasność dla umysłu i do tego stopnia, że jeśli rozważy
całe życie swoje aż do 62. roku życia, i jeśli zbierze razem
wszystkie pomoce otrzymane od Boga i wszystko to, czego się nauczył,
i choćby to wszystko zebrał w jedno, to i tak nie sądzi, żeby to
wszystko dorównało temu, co wtedy otrzymał w tym jednym przeżyciu”
(A, 30). Mimo takiego doświadczenia, a może - paradoksalnie -
właśnie z jego powodu św. Ignacy zdecydował się na naukę.
Od pielgrzyma do zakonnika
Początkowo odbył kurs łaciny w Barcelonie (1524), potem studia
filozoficzne w Alkali (1526), gdzie już dawał swoje Ćwiczenia i
przez to miał zatargi z inkwizycją, następnie w Salamance (1527).
Wreszcie trafił do Paryża (1528), gdzie przez siedem lat studiował
filozofię i teologię. Uzyskał tam tytuł magistra teologii i wraz z
sześcioma towarzyszami złożył pierwsze prywatne śluby czystości i
ubóstwa. W 1537 roku przyjął w Wenecji święcenia kapłańskie, a dwa
lata później wraz z towarzyszami zdecydował się na ślub
posłuszeństwa, został obrany przeło- żonym generalnym i w ten sposób
powstało Towarzystwo Jezusowe. W 1540 roku papież Paweł III
oficjalnie zatwierdził nowy zakon, a osiem lat później potwierdził
prawowierność Ćwiczeń.
Studia św. Ignacego z pewnością przyniosły pewne uzupełnienia i
dodatki do pierwotnego tekstu jego rekolekcji. Ostatnich retuszy
dokonał w Rzymie w 1541 roku. Uzupełnienia były czymś oczywistym,
zważywszy, że Ignacy, oprócz ukończenia studiów, nabierał także
coraz większego doświadczenia w udzielaniu Ćwiczeń. Dawał je w
formie rekolek- cji zamkniętych i otwartych. W jego Autobiografii
można znaleźć opisy, jak krąży od domu do domu swoich poszczególnych
rekolektantów. Praktyka ta wynikała stąd, że Ćwiczenia nierzadko
odprawiali ludzie wysoko postawieni w hierarchii społecznej. Ich
częste wizyty u jezuitów mogłyby zatem stać się przedmiotem różnych
niepotrzebnych plotek i intryg. Gdy zaś oni tłoczyli się wśród
innych petentów w poczekalniach swoich rekolektantów, nikogo to nie
musiało dziwić.
Już w samym tym pragmatyzmie widać nowatorstwo Ćwiczeń, nawet w
odniesieniu do dzisiejszych czasów. Św. Ignacy już w XVI wieku stał
się bowiem autentycznym „trenerem modlitwy”, który szkolił
dziesiątki zaangażowanych chrześcijan i w ten sposób stworzył
zupełnie nowy styl duszpasterstwa. Jego podstawą było przede
wszystkim doskonalenie praktyki modlitwy myślnej: medytacji -
bardziej obecnej na początkowych etapach wzrostu duchowego i
kontemplacji ewangelicznej - odpowiadającej dalszym jego etapom.
Medytacja ignacjańska
Jako doskonały metodolog, św. Ignacy określił konkretne kroki we
wdrożeniu się chrześcijanina w modlitwę medytacyjną. W odniesieniu
do potrzeby gruntownego poznawania słowa Bożego zakładał osobiste
przygotowanie rekolektanta do medytacji. Zachęcał zatem, aby
wieczorem przed zaśnięciem „przez czas jednego «Zdrowaś Maryjo»
(...) pomyśleć o godzinie, o której mam wstać i po co, i streścić
sobie to ćwiczenie, które mam odprawić” (ĆD, 73).
Celem przygotowania do medytacji jest nie tylko analiza konkret-
nego tekstu Pisma Świętego, ale spojrzenie przez jego pryzmat na
własne życie. Od tego, jak rzetelnie zostanie ona przeprowadzona,
zależy w dużym stopniu osobisty proces duchowego wzrostu.
Oprócz dostrzeżenia tych fragmentów tekstu, które budzą pozytywny
odbiór rekolektanta, szczególnie ważne jest dostrzeżenie takich,
które wyzwalają negatywne uczucia i skojarzenia. Mogą one prowadzić
do odkrycia własnych - do tej pory ukrytych w podświadomości -
uczuć, które stoją w sprzeczności z chrześcijańską wizją życia
człowieka (przywiązania, jakaś wewnętrzna niezgoda na określone
wymagania chrześcijańskie, żal do Pana Boga z powodu jakichś
wydarzeń itp.).
Przygotowanie może być przeprowadzone bezpośrednio przed medytacją
bądź przed snem, gdy medytacja ma być odprawiana rano.
Samo rozważanie rozpoczyna się od przyjęcia postawy wyciszenia i
koncentracji wewnętrznej oraz na rozbudzeniu w sobie ducha
dyspozycyjności i hojności względem Boga. Rolę tę spełnia modlitwa
wstępna, w której należy „prosić Boga, Pana naszego, aby wszystkie
moje zamiary, decyzje i czyny były skierowane w sposób czysty do
służby i chwa- ły jego Boskiego Majestatu” (ĆD, 46). Modlitwa ta
rozpoczyna wszystkie rozważania (zob. ĆD, 49) i nie jest tylko
powierzchowną praktyką wstępną, po której należy szybko przejść do
zasadniczej medytacji. Dzięki tej modlitwie chrześcijanin ma
świadomość, że wkracza w misterium działania Boga w swoim życiu i
staje się wobec tego działania dyspozycyjny.
Po modlitwie wstępnej następuje wprowadzenie pierwsze, czyli
wyobrażenie sobie miejsca (zob. ĆD, 47). Chodzi tu o to, by różne
spontanicznie pojawiające się wyobrażenia nie odwodziły osoby
medytującej od zasadniczego tematu rozważania, lecz by w miejsce
tych rozproszeń w każdej chwili mogła ona wprowadzić obraz, który
pomoże jej powrócić do treści rozważania.
Kolejnym krokiem jest wprowadzenie drugie, czyli prośba o owoc
medytacji (zob. ĆD, 48). Chodzi tu o otwarcie się na duchowe
pragnienia, wynikające z kontekstu medytowanego słowa Bożego. W
przypadku medytacji o grzechu ma to być prośba o zawstydzenie, przy
rozważaniu zmartwychwstania Jezusa - prośba o radość itp. (zob. ĆD,
48).
Po modlitwie wstępnej i dwóch wprowadzeniach rozpoczyna się
medytację, która opiera się na pracy pamięci, rozumu i woli. W
swojej medytacji o grzechu św. Ignacy podkreśla potrzebę takiego
przyporządkowania poszczególnych etapów rozważania tym trzem władzom
duszy. Zachęca mianowicie, aby „przypomnieć sobie pierwszy grzech,
to jest grzech aniołów, potem rozumem go rozważyć, a wreszcie
zastosować doń i wolę...” (ĆD, 50).
Praca pamięci polega na przywołaniu przeczytanego wcześniej słowa
Bożego i dotarciu do jego prawdziwego sensu. Nie jest to łatwe, gdyż
na ogół człowiek odruchowo przyjmuje postawę osądzania, dokonując
selekcji docierających do niego informacji. Te, które są zgodne z
jego poglądami czy opiniami - przyjmuje, inne zaś, które są z nimi
sprzeczne - odrzuca. Trzeba pewnego wyrobienia wewnętrznego, by nie
przyjąć podobnej postawy wobec słowa Bożego, które dla
chrześcijanina winno być nie tyle jedną z propozycji, lecz
prawdziwym punktem odniesienia dla jego życia.
Po przywołaniu w pamięci danego tekstu biblijnego i po dostrzeżeniu
własnej reakcji na określone treści następuje osądzanie swego życia
w świetle słowa Bożego. Medytujący winien przekroczyć w sobie
tendencję do buntu czy oporu wewnętrznego i otworzyć się na prawdę,
którą odkrywa, bez względu na to, czy jest dla niego przyjemna,
czy też bolesna i trudna do zaakceptowania.
Przekroczenie własnego spontanicznego sprzeciwu otwiera człowieka na
dialog z Bogiem. Ten aspekt medytacji najpełniej objawia się w
rozmowie końcowej. Decydują rolę odgrywa w niej ludzka wola.
Człowiek otwiera się na działanie Boga w swoim życiu. Może z Nim
rozmawiać o tym, co odkrył, może prosić Go o pomoc, a nawet się z
Nim wadzić, byle tylko na koniec przyjął oferowaną mu łaskę.
Choć teoretycznie w medytacji ignacjańskiej rozdziela się pracę
rozumu i woli, to jednak w rzeczywistości chodzi o współgranie
wspomnianych władz duszy z łaską. A zatem „nie ma wyraźnej granicy
oddzielającej akty rozumu od aktów woli. (...) Nie może być tak, że
wzrok rozmyślającego najpierw się odwraca od Jezusa, po to by zrobić
moralne zastosowanie do siebie samego” (M, s. 27). Taki błąd często
był popełniany, gdy domagano się od medytacji, by zawsze była
zwieńczona konkretnym postanowieniem moralnym. Powodowało to, że
postanowienia te wypływały bardziej z rozumu niż z serca i nie miały
większego związku z realnym życiem osoby medytującej. „Decyzja
przemiany własnego stanu ma być podejmowana w samym akcie
kontemplacji, bo dzięki niej będziemy lepiej widzieć i rozumieć.
Jest to przemiana, która się rodzi ostatecznie nie z mojego
spojrzenia na siebie samego, ani nawet z mojego spojrzenia na
Chrystusa, lecz z Jego spojrzenia na mnie - spojrzenia, które osądza
«pragnienia i myśli serca...»” (M, s. 27).
Po skończonej medytacji św. Ignacy zachęca do podjęcia refleksji nad
jej przebiegiem i skutecznością (zob. ĆD, 77). Ma ona szczególne
znaczenie dla osób, które dopiero uczą się zaproponowanej metody
modlitwy. W refleksji tej chodzi o rozważenie, jak powiodła się dana
medytacja, jakie napotkano przeszkody, co należałoby zrobić, by
następna medytacja była lepiej odprawiona. Chodzi także o to, by
zauważyć, co działo się podczas modlitwy, jakie treści najbardziej
poruszały osobę me- dytującą. Tak podjęta refleksja pomaga zarówno w
ciągłym doskonaleniu własnej metody modlitwy, jak i w pogłębieniu
jej skuteczności.
Właściwa medytacja trwa około godziny (zob. ĆD, 12), lecz jej czas
może być dostosowany do możliwości, doświadczenia i sił osoby ją
odprawiającej (zob. ĆD, 18b).
Oprócz metody medytacji ważne jest również wskazanie odpowiednich
treści, które należałoby sobie przyswoić. Św. Ignacy swoje Ćwiczenia
podzielił na cztery tygodnie. Każdy z nich zawiera konkretne
propozycje medytacji odpowiadające kolejnym etapom duchowego
wzrostu. W tygodniu pierwszym, który odpowiada drodze
oczyszczającej, medytacje koncentrują się głównie na problematyce
związanej z grzechem człowieka oraz ze zbawczym działaniem Boga.
Również tak zwany Fundament (zob. ĆD, 23), który stanowi spojrzenie
na cel życia chrześcijanina i otwiera drogę Ćwiczeń, powinien być
rozważony tą metodą.
W tygodniu drugim, odpowiadającym drodze oświecającej, ten sposób
modlitwy obejmuje kilka rozważań, które mają na celu doprowadzenie
chrześcijanina do lepszego zrozumienia misji i form działania Jezusa
(Wezwanie Króla, Rozmyślanie o dwóch sztandarach), do większej
dyspozycyjności względem Jego wezwania (O trzech parach ludzi, O
trzech stopniach pokory) oraz do w pełni wolnego wyboru powołania.
Tydzień trzeci i czwarty, zwykle łączony z drogą jednoczącą,
koncentruje się na tematyce męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa,
poprzez kontemplację ewangeliczną, która polega na próbie
zaangażowania swoich zmysłów w modlitwie. Rekolekcje wieńczy
kontemplacja Ad amorem, pomocna do uzyskania miłości, która stanowi
podsumowanie całej drogi Ćwiczeń. Z jednej strony ukazuje ona
rekolektantowi wszystkie dary Bożej miłości, jakie otrzymał w swoim
życiu, z drugiej zaś zachęca do próby osobistej odpowiedzi na tę
miłość, przy czym trzeba dodać, że ma ona mieć charakter konkretnych
czynów, a nie tylko pustych deklaracji (zob. ĆD, 230)
Św. Ignacy zdawał sobie sprawę z tego, że jednorazowe rozważanie
poszczególnych prawd zwykle nie wystarczy, by stały się one
rzeczywistym trwałym punktem odniesienia dla życia człowieka.
Dlatego tak wielką wagę przykładał do licznych powtórek. Rozwój
duchowy bowiem rzadko ma charakter liniowy, częściej bardziej
adekwatnym jego obrazem jest wstępująca ku górze spirala.
Chrześcijanin ciągle na nowo odkrywa znane prawdy, tyle że na coraz
wyższym poziomie zrozumienia.
Nauczyciel nauczycieli
Św. Ignacy dawał Ćwiczenia wielu osobom. Towarzysze, których zaczął
gromadzić wokół siebie, również praktykowali w jego szkole modlitwy.
Z czasem sami zostali przygotowani do samodzielnego udzielania
rekolekcji. W ten sposób metoda św. Ignacego weszła do stałej
praktyki duszpasterstwa Towarzystwa Jezusowego. Już sama książeczka
Ćwiczeń zawiera wiele uwag co do sposobu adaptacji metody do potrzeb
rekolektanta. Kolejne tego typu uwagi były podawane w tak zwanych
dyrektoriach. Stanowiły one świadectwo nieustannego doskonalenia
metody rekolekcyjnej, a pośrednio także tego, jak bardzo się ona
rozszerzała, wychowując coraz to nowe rzesze świętych. Zwolennikiem
Ćwiczeń w późniejszych wiekach byli na przykład św. Franciszek
Salezy, św. Wincenty ŕ Paulo, a także papież Pius XI, który w 1922
roku ogłosił św. Ignacego patronem rekolekcji, zaś pięć lat później
wydał nawet na temat Ćwiczeń duchownych encyklikę Mens nostra.
Rekolekcje ignacjańskie odprawiała także św. Faustyna Kowalska i w
jej Dzienniczku można znaleźć opis doświadczenia, które w jej
przypadku miało niewątpliwie charakter mistyczny.
Autor artykułu: Cezary
Sękalski (ur. 1967), dziennikarz, teolog duchowości,
wykładowca w Karmelitańskim Instytucie Duchowości w
Krakowie, autor książek Na chorych ręce kłaść będą. Modlitwa
wstawiennicza we wspólnocie i Misterium przemiany
wewnętrznej. Droga rozwoju duchowego chrześcijanina w
Ćwiczeniach ignacjańskich.
Źródło:
LINK!
|