WIELCY LUDZIE

RAM BAHADUR BOMJON
(INFO Z 12.03.2006)
(CZĘŚĆ 1)
LINK! DO CZĘŚCI 2

 
Właśnie minęło 9 miesięcy, od kiedy Ram Bomjon medytuje w Nepalu. Tam dzieje się coś, co sprawiło, że naukowy świat zaniemówił!

On nie miał prawa tego przeżyć!

Kiedy 17 maja 2005 roku 16-letni chłopiec Ram Bahadur Bomjon usiadł nieruchomo pod drzewem i rozpoczął medytację, nikt nie wyobrażał sobie, że nagle stanie się to wydarzeniem rangi światowej. Od samego początku Fundacja NAUTILUS przygląda się niezwykle uważnie temu, co dzieje się w nepalskim okręgu Bara. Zbieramy informacje z całego świata, nawiązaliśmy nawet kontakt z buddystami, którzy przebywają w Nepalu. Już wiemy, w jaki sposób można dojechać na miejsce medytacji - mamy pełnię wiedzy. Ta sprawa jest dla nas priorytetowa. W czasach, kiedy kwestionowane są zdjęcia, filmy czy relacje o istnieniu "drugiego, nieznanego oblicza naszego świata" przypadek tego chłopca jest bodaj najbardziej niewygodnym sprawdzianem dla ludzi, którzy cały swój światopogląd oparli na dotychczasowej nauce. Dlaczego? Medytujący chłopiec już dawno powinien umrzeć z głodu, a przynajmniej schudnąć lub przynajmniej wykazać jakiekolwiek objawy zmęczenia. Tymczasem nic takiego się nie dzieje!

9 miesięcy nieruchomo jak skała

Jeśli ktoś czyta o tej historii po raz pierwszy, to warto przypomnieć najważniejsze fakty.

Wszystko zaczęło się od wycieczki Bomjona do Lumbini, gdzie urodził się Budda i gdzie znajduje się klasztor w Pokara w Nepalu i Dehradun w Indiach. Po powrocie z Lumbini 17 maja 2005 niedaleko wioski Ratanapuri w okręgu Bara ten niezwykły chłopiec usiadł pod drzewem i przyjął postawę medytacyjną. Jest to tradycyjna pozycja Buddy ze skrzyżowanymi nogami. Oczy Bomjona są zamknięte, a jego ciało opasane chustą. Drzewo, pod którym medytuje chłopiec, znajduje się w lesie w okolicy Ratanapuri. Praktycznie nie daje ono żadnej ochrony przed zimnem, które o tej porze roku jest wyjątkowo dotkliwe. Temperatury spadają poniżej zera, tymczasem chłopiec nie wykazuje żadnych oznak wyziębienia. Co więcej - jego twarz jest twarzą człowieka prawidłowo odżywionego, bez jakichkolwiek oznak choroby czy nawet osłabienia.Opieramy się na licznych relacjach ludzi, którzy dotarli w pobliże chłopca - świadkowie twierdzą ponad wszelką wątpliwość, że nie przyjmuje on pożywienia i wody! Jest niewyobrażalne, aby organizm ludzki był w stanie znieść jedną pozycję dłużej niż tydzień, tymczasem mija właśnie 9-ty miesiąc medytacji Bomjona!

Jedynym człowiekiem, który ma bezpośredni dostęp do medytującego chłopca, jest jego wujek i jednocześnie mnich, Prem Lama. Zapewnia on, że przez wszystkie miesiące medytacji chłopiec nie przyjął nawet kropli wody. Medytację zaczynał z krótkimi włosami, natomiast w tej chwili włosy opadają mu prawie do ramion. Wydaje się szczuplejszy, ale jest to ledwie dostrzegalna zmiana tylko dla tych, którzy znali go wcześniej. Prem Lama sam jest zdumiony faktem, że przeraźliwe zimno nie wpłynęło w żaden sposób na medytację chłopca. Nie widać także na nim żadnych śladów odmrożeń. Przebywający na miejscu są zgodni, że gdyby nie nadzwyczajna "boska moc" którą posiadł chłopiec, już by nie żył.

Na miejsce przybywają tysiące ludzi, niektórzy wyposażeni są w najnowszy sprzęt służący m.in. do termowizji. Dzięki temu mogą obserwować go także w nocy. Upadły podejrzenia, że nocą jest dokarmiany przez innych ludzi - wszystko wskazuje na to, że jest to autentyczny fenomem pokazujący nieznane oblicze sił drzemiących w człowieku. Lokalne władze stanęły przed problemem tysięcy ludzi, którzy przybywają na miejsce chcąc na własne oczy przekonać się, jak wygląda "boski chłopiec". Utworzono nawet komitet, który ma dbać o bezpieczeństwo chłopca. Na jego czele stoi Bed Bahadur Thing. Dotarliśmy do informacji, że chłopiec wcześniej przed rozpoczęciem medytacji poprosił o taką ochronę. Ta informacja wymaga jeszcze potwierdzenia, ale Bomjon zapowiedział, że jego medytacja potrwa 6 lat! Wtedy ma osiągnąć poziom, który pozwoli mu na rozpoczęcie swojej misji. Prosty rachunek pokazuje, że stanie się to w 2012 roku. To może być niezwykle ciekawy rok...

Lekarze sporządzili raport

Zespół 9-ciu lekarzy pracujących w pobliskim szpitalu zwrócił się z prośbą o możliwość obserwacji medytacji chłopca z bliskiej odległości. Doszło do niej 14 listopada 2005 roku. Lekarze przez ponad pół godziny znajdowali się w odległości 5 metrów od Bomjona. Według lekarzy podczas tych 30 minut dało się zauważyć trzy oddechy, raz przełknął ślinę i w tym momencie poruszył powiekami. Na czele zespołu stał dr Shah."Nawet jeśli on je w nocy, to i tak nie potrafię znaleźć wytłumaczenia, w jaki sposób może on przebywać w tej samej pozycji przez 12 godzin każdego dnia" - powiedział po spotkaniu z dziennikarzami.

Inny członek tego zespołu Dr Raj Dev Kushwaha zaproponował, aby zbadać poziom glukozy we krwi chłopca, gdyż to pozwoliło by jednoznacznie stwierdzić, czy odżywia się w nocy. Na pobranie krwi nie zgodził się jednak powołany przez władze komitet, gdyż nawet najmniejsze dotknięcie chłopca mogłoby przeszkodzić mu w medytacji.

W tej chwili trwa intensywna wymiana pism pomiędzy ośrodkami naukowymi, jakimi metodami zbadać Bomjona. Wszyscy są zgodni w jednym punkcie - kiedy zakończy medytację niezależnie od tego, czy jadł i pił w jej trakcie czy też nie - powinien być zbadany. Już w tej chwili jest bowiem fenomenem, który przerósł wyobraźnię profesorów medycyny. Człowiek nie jest w stanie w ten sposób spędzić kilku dni, a co dopiero mówić o prawie roku!

Kim jest?!

Nasi rozmówcy z Nepalu proszą, żeby nie nazywać go nowym Buddą, gdyż on wyraźnie sobie tego nie życzy. Powiedział to jeszcze przed rozpoczęciem medytacji do swojego brata. Proponują, żeby nazywać go po prostu Palden Dorje. Interesujące, co mówi matka Bomjona. Jest przekonana, że jej syn ma w sobie "boską energię". - On nigdy nie tknął mięsa ani ryby, nigdy nie pił alkoholu. Nigdy z nikim nie walczył, zawsze był do wszystkiego usposobiony pokojowo...

I najważniejsze - filmy!

Dostajemy sporo maili z prośbą o zamieszczenie posiadanych przez nas filmów pokazujących jego medytację. Mamy rozwiązanie tego problemu, o czym za chwilę. Sprawa wyjazdu do medytującego chłopca - w sumie nie ma większego problemu z dostaniem się na miejsce. Jest to siedem kilometrów na północ od autostrady Mahendra. Na miejsce można się dostać małymi mikrobusami, które przewożą ludzi w pobliże tego miejsca. W sumie są dwa kordony ochronne - jeden 50 metrów od miejsca medytacji, drugi 25 metrów. Z takiej odległości można bez problemu na własne oczy zobaczyć chłopca, ale ze względu na ilość "pielgrzymów" każdy ma tylko 30 sekund na przebywanie w jego pobliżu. Według najnowszych informacji wiemy, jak wyglądały miesiące przed rozpoczęciem medytacji. Jego wujek Prem Lama opisał wszystkie wydarzenia poprzedzające ów 17 maja 2005 . Bomjon zaczął studiować buddyzm w szkole Lumbini i miejscowości Dehradun, gdzie studiował nauki buddyzmu przez około rok. Powrócił do domu w styczniu 2005 roku. Nie wiadomo, co robił przez 4 miesiące poprzedzające medytację, ale najprawdopodobniej już wtedy zachodziła w chłopcu niezwykła przemiana. 17 maja 2005 roku usiadł nieruchomo pod drzewem i... tego dnia na pewno stało się coś bardzo ważnego. Doszliśmy do wniosku, że zamiast umieszczać filmy na naszym serwerze damy Wam link do serwisu nepalskiego. Materiały są co prawda w języku nepali, ale są to najlepsze materiały, jakimi obecnie dysponujemy.

http://chij.blogsome.com/2006/01/15/192/

Źródło:
Fundacja NAUTILUS