"...On wyrósł przed nami jak potężne drzewo
i jakby korzeń z wyschniętej ziemi.
Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi,
Mąż boleści oswojony z cierpieniem...
wzgardzony tak, iż mieliśmy go za nic,
lecz On się obarczył naszym cierpieniem.
On dźwigał nasze boleści..."
(Iz.53: 2-4)
Człowiek najpierw powinien się modlić, nawiązać kontakt z Boskim
Światem.
Nie powinien szukać światowych doradców i oczekiwać od nich znaków,
przekazów etc...
w swojej życiowej podróży. Tylko Bóg każdego człowieka poprowadzi
właściwą drogą.
A człowiek zanim odnajdzie Boga musi dużo wycierpieć.
Tam, gdzie zapala się więcej światła ciemne moce śpieszą natychmiast
aby go zagasić. Dusza przeżywa ciemności i wątpliwości, nic innego
jej się nie jawi tylko śmierć.
Jednym z większych takich męczenników noszących rany Chrystusa był
Ojciec Pio.
24 lipca 1931 roku powiedział otwarcie:
"...W pierwszych dniach okrutnej próby
czułem się źle
ale potem Pan mnie podtrzymał
więc przystosowałem się do nowych okoliczności..."
"...8-15 sierpnia 1931 rok - Ojciec Pio jest cały czas
zrezygnowany,
gdyż przygniata go nowa próba.
Większą część dnia spędza na medytacji.
Ojciec przeżywa wszystko głęboko.
Stygmaty nadal krwawią zwłaszcza rana w sercu..."
"...15 listopada 1931 rok - Ojciec cierpi i modli się...
modli się i cierpi, siedział na chórze, modlił się.
Sądząc po wyglądzie i po bólu malującym się na twarzy
wydawał się troszkę przygnębiony
ale potem podniósł się na duchu..."
"...2 stycznia 1932 rok - spędza teraz swe dnie na modlitwie..."
"...23 marca 1932 jest nadal spokojny w izolacji,
która trwa od czerwca 1931 roku.
Modli się i cierpi ... i jest zadowolony..."
Tak było naprawdę.
Doświadczał bólu trudnego do wytrzymania i zawsze mówił:
"...nie dla
mnie tylko dla tych biednych stworzeń,
które bez winy cierpią z powodu Jezusa..."
Odosobnienie Ojca Pio, odrzucenie go i próba oszkalowania nie
powiodła się.
Przyszedł jednak dzień, w którym Bóg przywrócił go do łask.
3 lata życia w zamknięciu, posądzenie go o fałszerstwo, o kontakt ze
złymi mocami...
nie powiodły się.
Był krótko mówiąc - ukrzyżowany bez krzyża,
który zmuszony do bezczynności uświęca siebie i innych.
Również czas kiedy Jezus był przybity do Krzyża, wprzódy oczerniony
i pobity, skopany i opluty, ubrany w koronę cierniową...
ale był to czas najbardziej użyteczny dla zbawienia świata.
Ojciec Pio znał ten proces - kroczenia drogą świętości. Wiedział, że
spotka na niej ból i cierpienie a jednak nie rezygnował, nie dołączył do świata, nie
pozwolił w żaden sposób zmanipulować własnym ciałem i umysłem. Nie
poddał się światu a nawet swoim przełożonym, którzy wmawiali mu
wiele niedorzeczności. Nie pozwolił wtargnąć do swojego ciała złym
mocom, doświadczał diabelskich prześladowań i tkwił nadal na swojej
drodze.
Był drzewem, które się nie łamie, które nie zmogły największe
wichury. Czym mocniej cierpiał tym mocniej się modlił. Cierpiał i
czasami cichutko się żalił, pragnął śmierci lecz nie oddał własnej
duszy złym mocom.
W swoich listach do Ojca Agostino pisze:
"...Mój duch
czuje się samotny, zupełnie sam, wszystko milczy,
wszystko nie wyłączając samego nieba, które dla mnie stało się jak z
brązu.
Cierpiałem połowę piekła,
bo w połowie tego wielkiego cierpienia nie traciłem jeszcze nadziei... "
Czuł potrzebę prawdziwej i szczerej rozmowy z Bogiem. Ciągle mówił:
"...chcę uratować się za wszelką cenę
na przekór szatanowi..."
Ojciec Pio był tak blisko Boga i tyle wycierpiał.
DLACZEGO?
Sam mówił:
"...
to straszne nie wiem jak Pan Bóg
może pozwolić na to wszystko?"
Mało, że cierpiał z ciemności z zewnątrz z powodu ludzi, to jeszcze
ogarniały go ciemności duszy. Przeżył 10 lat wielkiej burzy,
przerzucany z klasztoru do klasztoru i maltretowany do krwi przez
szatana. Wysunięto podejrzenie, że defraudował pieniądze, które
otrzymywał w ofierze. Kontrolowano go, poniżano.
Pracował ciężko dzień i noc, był więźniem konfesjonału i długich
modlitw a był posądzany o kłamstwo i kradzież. Przełożeni obwiniali go o zakłócenie spokoju
w klasztorze, nie mogli mu wybaczyć, że ludzie oczekiwali całymi
godzinami na jego pojawienie się i garnęli się do niego. Dręczyli
go, przeżywał istne piekło na ziemi. Posądzali o kontakty z
kobietami.
Któregoś dnia chwycił za pióro i napisał do Arcybiskupa Manfredonii:
"...Z głębokiej ciszy mojej celi dochodzą mnie od jakiegoś czasu
echa obmów, jakie krążą wokół mojej skromnej osoby. Wszystko to
nieprawda. Nie mam nic wspólnego z tym wszystkim co powiedziano i co
mówi się, co pisze się, co twierdzi się i potwierdza, co drukuje się
na mój temat. Muszę także dodać iż odczuwam wstręt do niegodnego
postępowania jakie prezentują fałszywi prorocy, którzy także
powołują się na mnie, ponieważ wielokrotnie za pośrednictwem moich
współbraci oraz pobożnych i wiarygodnych osób powiadomiłem ich, iż
wszystko co czynią jest raną głęboko rozdzierającą me serce, że
propagandy. Oni jednak postępują w swym chorobliwym fanatyzmie, nie
zwracają uwagi na Najwyższe władze kościoła.
Upominałem ich nawet ... aby powstrzymać ten fałszywy entuzjazm i
aby wezwać ich do przestrzegania Św. Oficjum. Wyraża życzenie aby
znikły te mroczne cienie, które otaczają moją skromną osobę i które
padają na moją biedną matkę prowincje zakonną, która cierpi i milczy
od tylu lat i na pobożny lud San Giovanni..."
(cyt, z książki - "Ukrzyżowany bez Krzyża" - Fernando da Riese Pio
X)
Ataki na O. Pio spadły również przez anonimowe listy, kierowane do
przełożonych, nie oszczędzały uczciwości i czystości Ojca.
Podejrzewano, że nocą przychodziły do klasztoru kobiety, wchodziły
także do kościoła. Wystawiano na szwank jego moralność i jego święte
posługiwanie. Można o wielu takich zarzutach jakie postawiono O. Pio
poczytać w wyżej wymienionej książce i nie tylko w tej, również w
innych źródłach i innych autorów.
Ojciec Pio był drzewem ogromnych rozmiarów jakie rzadko rodzi się na
Ziemi. Mimo wielkich wstrząsów aby go usunąć razem z korzeniami nie
udało się. Ludzie zawsze schodzili się do niego i nie zapominają go
do dzisiejszego dnia. Jego kult po jego śmierci w roku 1968 jest
jeszcze większy.
Porywiste wichry już dawno przepadły,
a Święty Ojciec PIO
zapisał się w historii ludzi jako ktoś bardzo wyjątkowy.
Ciemne moce, o których mówił i pisał O. Pio, atakowały go
nieustannie przez całe jego życie, wrażliwa jego dusza znała ten
wielki ból. Walczył od 5-tego roku życia. Do dzisiaj zdumiewają
wszystkich na ten temat jego zeznania i świadków tych wydarzeń.
CIEMNE MOCE
- jak je określić?
Są to istoty kosmiczne o bardzo niewielkiej ilości światła. Grupa
dusz żyjąca bez Bożego Światła, w wielkiej nienawiści i strachu
okupują najniższe pokłady świadomości kosmicznej. Ich świadomość
jest bardzo niska i obdarzona wielką ignorancją, nie uznają Boga i
Jego Światła. Podzieleni na wiele hierarchii walczą z każdym, u kogo
pojawia się więcej światła. Najmocniej cierpią istoty ludzkie
obdarzone wielkim światłem. Ciemni sami nie posiadają wysokich pól
świadomości, nie mają ochoty pracować nad własnym rozwojem duchowym i nie chcą dopuścić innych aby wznieśli się nieco wyżej. Stosują
różne metody, triki, kosmiczne hipnozy, straszą w formie eterycznej,
niszczą człowiekowi życie i robią wszystko aby go zniewolić,
podporządkować sobie a kiedy to uczynią czerpią z niego energię,
potrzebną im do życia. Zniechęcają tak mocno aby człowiek sam sobie
odebrał swoje życie, wtedy mają nad tą duszą pełną kontrolę.
Historie wampirów wypijających krew nie są znowu takie bez pokrycia,
może troszkę upiększone ...
Posiadają swoje wielkie aczkolwiek nędzne moce, są zdolni do
wszystkiego co najgorsze. Najlepszy przykład czerpiemy z Ziemi.
Wiele takich "niskich" dusz
- ciemnych inkarnuje się razem z dziećmi światła. Dlatego świat
nadal jest uwikłany w wielkie tragedie.
Niskie eteryczne istoty
potrafią również zmieniać dusze żyjących ludzi. Czyniąc z nich albo
swoich niewolników albo współpracowników. Najwięcej są zakotwiczeni
w czwartym wymiarze, który nie bez kozery wiele ludzi zwie
diabelskim.
Najwyższe ich hierarchie inkarujący się na Ziemi są znani pod nazwą
Iluminaci, uwikłani w różne
dziwne zdarzenia i czarną magię. Zajmują wielkie stanowiska nie
tylko w rządzie, ale nawet jako liderzy różnych religii. Mistrzowie
kłamstwa, oczerniania, przekrętni, pozbawieni najmniejszych
skrupułów, działają w dzisiejszych czasach w białych rękawiczkach.
Bardzo dużo na ten temat napisał David Icke. Opisał dokładnie całą
tą strukturę i wyjawił nazwiska Iluminatów- masonerii, wtargnął w
ich życie i ich zdemaskował.
(LINK!). Ale jego książki są dzisiaj niedostępne, są na
wagę złota a on również jest prześladowany, zostawiony bez środków
do życia.
Ciemne kosmiczne moce wnikają w ludzkie umysły w różny sposób.
Szukają otwierających się furtek w ciele człowieka, czyhają kiedy
jest osłabiony i chory, kiedy nadużywa alkoholu i narkotyków, kiedy
bywa zastraszony i doprowadzony do rozpaczy, wówczas atakują i
przejmują nad nim kontrolę. Wywołują fale strachu, nienawiści do
drugiego człowieka, próbują obniżyć wibracje w ciałach normalnych
ludzi.
Cierpią całe rodziny niewinnych ludzi. (LINK!)
Zachodzi wielkie pytanie podobne jakie zadawał Ojciec Pio:
DLACZEGO BÓG DO TEGO DOPUSZCZA?
Dlaczego rodzą się takie dusze,
zwane dziećmi belzebuba,
dlaczego atakują niewinnych ludzi,
dlaczego odbierają im życie?
Dlatego, że Światło nie pozwala
upaść żadnemu stworzeniu. Walczy o wszystkie istoty, nawet te, które posiadają w sobie znikomą
ilość światła.
Światło pozwala na ich rozwiązywanie karmicznych pętli.
Dają im czas i "przymykają"
oko na wszystkie ich działania, a poszkodowanych wzmacniają swoją
miłością i światłem.
Nie na darmo powiadały nasze babcie na niezbyt
dobrych ludzi ... Bóg trzyma ich na opamiętanie...!Ale wszystko do czasu ...jeśli te istoty w danym im czasie nie
umieją wyrwać się ze swoich okowów napełniają własne dusze potężnym
bólem i cierpieniem, przyjmą na swoje pola eteryczne wszystko co
naszykowali dla swoich ofiar.
A te ofiary poprzez zmaganie się z tą wielką siłą i poprzez własne
cierpienie, pokorę i cierpliwość, swoją modlitwą i zrozumieniem
umożliwiają sobie kontakt z Najwyższymi Świadomościami, które
NIGDY nie pozostawią
poszkodowanych osób samotnie, chociaż przeżywają chwile, że tak jak
O. Pio - wolałby umrzeć. Jego postawa została mu solidnie
wynagrodzona. Bo przecież wielu z tych ludzi, którzy mu solidnie
dokuczyli nawróciło się, zrozumiali swoje błędy, powrócili w ramiona
Boga. O. Pio nie był też dla wielkich grzeszników zbyt miły,
uchodził za hardego, nieraz wygonił od konfesjonału, krzyczał i nie
chciał nawet z niektórymi osobami rozmawiać. Ale tak się też
zdarzało, że właśnie taka jego postawa powodowała ich skruchę i
powracali do niego prosząc o przebaczenie.
Tych przyjmował z otwartymi ramionami i cieszył się jak małe dziecko.
Wiedział, że
wyrwał nową duszę z ciemności.
LUDZIE TESTU
Hiob
...jak Hiob, Jezus, Ojciec Pio, Marta Robin ... i wiele jeszcze innych
przychodzą na świat z bardzo wysokich poziomów Świadomości.
Przychodzą woluntary i nadstawiają własne ciało na wielką próbę. W
ten sposób oczyszczają upadłe dusze, dzielą się z nimi własnym
światłem, które Bóg wlewa w ich ciało.
Dopóki człowiek tkwi w ciemności nie widzi wyższych rzeczywistości a
nawet o nich nie myśli. Ich pola są czarne i mocno zakłócone,
potrafią mówić dużo o Bogu i pod jego płaszczykiem atakują innych,
którzy próbują wskazać drogę do Światła. Hamują proces rozwoju
człowieka, używają wszystkich nędznych chwytów aby zniszczyć
drugiego.
Czas aby się troszkę zastanowili nad swoim postępowaniem...
kogo niszczą...?
Bóg zawsze stanie w obronie uciemiężonych,
zawsze weźmie górę sprawiedliwość.
Obłuda musi umrzeć.
Postępujcie z honorem,
przecież w tym co robicie nie ma ani Boga ani miłości. Szkalować
człowieka, niszczyć jego dobra, jego pracę, jego życie, jego
rodzinę, której wielokrotnie nawet nie znacie nie pochodzi od Boga.
Taka postawa nie pozostanie bez echa w kosmosie.
W roku 2000 zanim jeszcze ujawniły się w moim życiu jakiekolwiek
oznaki mistyczne przeprowadziłam bój na śmierć i życie z ...
niewidzialną siłą. Właśnie te moce przybyły do mnie pierwsze, wiele
miesięcy wcześniej niż pojawiło się oficjalnie Światło. Nie
wiedziałam co się dzieje?
Czegoś takiego nie spodziewałam się przeżyć nigdy w życiu.
Tyle
niesamowitych historii uderzało we mnie boleśnie, każdego dnia, dom
popadł w ruinę, kiedy tylko siadłam do samochodu był już wypadek,
bałam się wychodzić na ulicę, nagle zaczęła mnie nękać dziwna
choroba, niemoc, dziwne ataki... z powietrza?
byłam bita... a w mieszkaniu oprócz mnie nie było nikogo...?
Opuszczona, nawet mój syn nie rozumiał co się ze mną dzieje. Słuchał
tylko cierpliwie moich jęków i skarg mój jedyny brat.
Też nie
rozumiał, ale jak umiał tak mnie wspierał. Dzwoniłam do Polski
każdego dnia.
Modlił się z całą swoją rodziną o moje zdrowie i o
spokój w moim życiu. Jest osobą bardzo świadomą, otwartą na
wszystkie poziomy życia i kosmosu. Ale to co się działo w moim
przekraczało jego wyobraźnię. Dużo rozmawialiśmy na ten temat już 3
lata później, kiedy odwiedziłam ich w Polsce, w naszym rodzinnym
domu.
Moja bratowa słała mi święcone obrazy, różne relikwie, jak umieli
tak mnie bronili.
I wierna sąsiadka, która tkwiła przy mnie każdego
dnia od samego rana, nic z tego nie rozumiała, ale nie opuściła
mnie. Mój brat i bratowa którejś nocy też zostali zaatakowani.
Brat
jeszcze klika lat później nie mógł spokojnie o tym mówić, dla niego
był to szok.
W tym też czasie zauważyłam, że weszła w moje ciało jakaś potężna
siła, niesamowita chęć walki o przetrwanie, chwyciłam za Biblię,
usiadłam do modlitwy, całymi dniami modliłam się, widziałam ratunek
tylko w Bogu. Już dużo później mój syn powtarzał: - jakże ci
zazdroszczę twojej siły życiowej, nawet nie wiesz jaka jesteś mocna?
A ja w tamtym okresie nie mogłam nawet chodzić, podpieram się na
szczotce.
Przyszedł dzień 25 października 2000, ktoś na to co dzieje się w moim
życiu otworzył mi oczy. Nie mogłam uwierzyć...
3 listopada 2000 miałam pierwsze spotkanie z Jezusem.
Podawał mi na dłoni swoje serce
(LINK!).
4 listopada następne, pojawił się w koronie cierniowej,
i następnego dnia ponownie ... ukrzyżowany.
Płakałam w głos, nic nie rozumiałam.
Od tego dnia atakowało mnie już bez przerwy. Dzień i noc siedziałam
zwinięta na kanapie w kłębek. Nawet nie miałam komu się pożalić.
Kiedy próbowałam złośliwie komentowali moje skargi. Więc płakałam,
milczałam i po całych dniach modliłam się. Jedyna moja mała
przyjaciółka wiedziała o wszystkim, nie dało się ukryć, była ze mną
całymi godzinami każdego dnia. Któregoś dnia uwierzył też jej mąż,
kiedy znalazł mnie całą we krwi, bardzo się przestraszył i już nigdy
od tamtego czasu nie próbował sobie ze mnie żartować.
Zawieźli mnie
na emergency. Lekarz nie mógł się nadziwić, skąd mam tak głębokie
obrażenia. Założył wiele szwów na mojej głowie.
Znam ci ja dotyk ciemnych mocy... a żeby jeszcze było ciekawiej
zawsze przychodzą im do pomocy podobni ludzie. Nie wiem, które z
nich jest bardziej okrutne?
Wolę mierzyć się z tymi niewidzialnymi, wtedy w mojej obronie stają
aniołowie i inne istoty... niestety nie mogę liczyć na ich pomoc
kiedy atakują mnie ludzie. Wtedy przez dłuższy czas jest cisza.
Niebo milczy.
Jest mi przykro, modlę się za nich...
i chyba o to tu chodzi...?
ale jestem tylko człowiekiem słabym i kruchym...
więc najczęściej wylewam łzy.
Dwa dni temu znalazłam na internecie, nie po raz pierwszy wspaniałe
dzieło na mój temat, kogoś kto uchodzi za bardzo kochającego Boga.
Mało tego, że zaatakował mnie to również wmanipulował moją rodzinę,
połączył też moje życie z nieznanymi dla mnie osobami, myślę też
jakieś ofiary jego nienawiści. Ten człowiek robi to nie po raz
pierwszy. Nawet nie chce mi się wspominać ani jego czynów ani jego
imienia..., ale pamięta je dużo osób i wstrętne chwyty, jakimi nie
posługują się uczciwi i zdrowi na umyśle ludzie.
Czytałam kilka razy aby cokolwiek zajarzyć z tego tekstu. Wygląda na
to, że wysłałam już kupę ludzi do szpitala psychiatrycznego,
stosowałam metody policyjne czy jak to rozumieć, trochę jestem na
ten temat za głupia, nie mogę tego rozgryźć?
może byłam specjalnie przeszkolona według metod CIA? a może jestem
amerykańskim klonem, którego stworzono aby prześladowała
Pana Brodę w Polsce?
Zadziwił
się sam Vancouver... wiele osób już czytało to dzieło,
odezwały się głosy aby Pana zatrzymać... aby coś z tym
zrobić...! Więc niestety muszę zareagować, milczenie może
oznaczać przyznaniem się do winy...?
Ani Vancouver nie uchodzi za kolebkę medytacji ani za środowisko
samych psychicznie chorych czy... reikowców...? wielkie
nieporozumienie...Zanim rzuca się takie słowa w eter trzeba
poważnie się zastanowić...!
Zmanipulowałam podobno wiele osób przez vismaya-maitreya, kontroluję
ich umysły, wysysam z nich informacje naukowe, energie, doprowadzam
ich do szału psychicznego... To brzmi jak największy horror,
jakiego nawet nie wymyślił jeszcze Holywood. Czarownice, że
średniowiecza wysiadają w porównaniu ze mną. Wymienia moje nazwisko,
miejsce zamieszkania i moich wspólników, cała siatka
czarnoksiężników - jakich w ogóle nie znam,
ani jednego nazwiska!
Mamy XXI wiek, żyjemy w dobie oświecenia,
wchodzimy w piąty wymiar, o którym mówi już cały świat.
Najwyższy czas aby ludzie tego pokroju ... już...
uprali własne koszule - jak to mówił O. Pio.
bez tego nie wejdą w następny wymiar.
"...
Będzie płacz i zgrzytanie zębami..."
Poniżej zamieszczamy tekst, który został opublikowany
na www
(LINK!)
wierszokleta, na stronach Pana Mirosława Brody.
Przepraszam Panie Mirosławie, ale nie ukradłam tych informacji z
Pańskiej głowy tylko przekopiowałam z Pańskich stron, gdzie
wyczytałam, że wolno wszystko kopiować więc uważam ich za własność
publiczną podpisaną Pańskim pseudonimem a dotyczą szkalowania mojej
osoby. Oby później Pan mi nie zarzucał, że Pana kompromituję...
bo w zasadzie kto kogo tu
kompromituje...?
I jakież to Panie Mirosławie posiadasz cenne informacje w tej swojej
głowie, że ja aż całe 2 lata tam mieszkam i piszę na ten temat
książkę?
To zaczyna być intrygujące... a nawet Pan wie jakim imieniem ją
podpisuję... wygląda na to, że to Pan mieszkasz w mojej głowie,
skoro Pan tak dobrze widzisz co ja robię na drugiej półkuli...?
Dla
jasności: Nie obchodzi mnie ani Pana życie ani Pana
informacje!
A tym bardziej nie mam ochoty pisać pamiętnika z Pańskiej głowy,
za wysoko się Pan ceni albo nabawił się wielkiej paranoi.
Wszystko co Pan piszesz to bzdury,
bzdury, bzdury...
o jakich świat nawet nie słyszał, a właściwie już usłyszał dzięki
Pana "bajkowej" wyobraźni.
Uważam też, że czas najwyższy aby Pan już odciął od siebie te
"Zlewki energii", które Pan
przyjmujesz z niewiadomego źródła?
po co wpuszczać w swoje ciało
kosmiczny śmietnik i skazywać się na takie cierpienia o
jakich Pan wspominasz?
Należy dobrze wyczyścić własną głowę i nie szukać kozła ofiarnego we
mnie i amerykańskiej policji.
Oni nie znają ani mnie ani Pana. Ale
jak Pan będziesz takie głupoty na internecie pisał, to szybko
poznają, to poważna instytucja i mogą nie poznać się na Pańskich
żartach.
Moja dobra rada,
którą ja zawsze stosuję.
Odcinam się od ludzi, którzy zakłócają mój spokój
i otaczam własnego ducha Boskim Światłem,
co dnia oddaję go w ręce Chrystusa,
stwarzam wokół siebie piękną i świetlistą komnatę
i nie lękam się ani o ciało fizyczne ani o duchowe,
bo jest w najlepszych rękach.
Ja już się nie boję ani o mój sukces życiowy ani o kompromitację,
jest jeszcze klika osób na tym świecie, którzy wiedzą dokładnie kim
ja jestem?
żyją w środku wielkiego miasta w cywilizowanym kraju.
Przeszłam w swoim życiu przez coś co długo uważałam za przekleństwo...
ale dzisiaj dziękuję gorąco Bogu, że mnie przeprowadził przez gęsty
i ciemny las.
Chociaż wyszłam z tego ledwo żywa, to jednak dzięki
tym moim doświadczeniom stoję dzisiaj mocno na własnych nogach...
nie na tych fizycznych... tylko
duchowych!
Wiem kim jest Bóg i czego ode mnie oczekuje
i żadna mara nie jest już w
stanie zakłócić mojego spokoju.
Dziękuję co Boże,
że dostałem od Ciebie na to życie
KARMĘ HIOBA.
A na Pańskie internetowe oszczerstwa mój ukochany Ojciec Pio
podesłał mi te słowa:
" ... Z
głębokiej
ciszy mojej celi dochodzą mnie od jakiegoś czasu echa obmów, jakie
krążą wokół mojej skromnej osoby. Wszystko to nieprawda. Nie mam nic
wspólnego z tym wszystkim co powiedziano i co mówi się, co pisze
się, co twierdzi się i potwierdza, co drukuje się na mój temat.
Muszę także dodać iż odczuwam wstręt do niegodnego postępowania
jakie prezentują fałszywi prorocy, którzy także powołują się na
mnie, ponieważ wielokrotnie za pośrednictwem moich współbraci oraz
pobożnych i wiarygodnych osób powiadomiłem ich, iż wszystko co czynią
jest raną głęboko rozdzierającą me serce, że zdradzają prawdę i aby
w swym chorobliwym fanatyzmie,
nie zwracają uwagi na Najwyższe Władze Boskie...
Vancouver
4 Oct. 2007
WIESŁAWA
|