"Pomóżcie mi ocalić świat!"
- tak możemy streścić główne przesłanie i wydźwięk orędzia
Matki Boskiej, jakie objawiła ona w Naju od 30 czerwca 1985
roku. Wtedy to po raz pierwszy figurka Matki Bożej
Niepokalanego Poczęcia znajdująca się w domu prywatnym Julii
i Juliana Kim zaczęła płakać. Na początku pojawiły się
zwykłe łzy, potem bardzo często występowały też łzy krwawe,
łzy bólu i cierpienia. Figurka płakała przez równe 700 dni.
Już w roku 1985 Julia Kim otrzymała od Matki Boskiej
pierwsze przesłanie, w którym zawierała się prośba Maryi o
pomoc w ocaleniu świata przed katastrofą do jakiej prowadzą
go grzechy ludzkości.
Julia Kim prócz orędzi otrzymała również łaskę
współuczestniczenia w cierpieniach
i boleściach Jezusa. Wraz z nim przeżywała ukrzyżowanie, od
czasu do czasu na
jej stopie pojawia się rana stygmatu i krew. Przyjmuje ona
te cierpienia od 1987 roku
i ofiarowuje je za grzechy ludzi, a przede wszystkim za
zbrodnię dzieciobójstwa.
Prócz tych całkiem prywatnych doznań, cierpień przeżywanych
w ekstazie,
Julię dotykają też doświadczenia, które niejednokrotnie
obserwowane były
przez wielu świadków, jak np. zamienienie się przyjętej
Komunii w krew.
Po jakimś czasie z figurki zaczął wypływać również pachnący
olejek, na początku
z czubka głowy, później pokrywał praktycznie całą figurkę.
Ten fenomen trwał równe
400 dni. Kolejne cuda to pojawienie się na dłoniach figurki
Hostii z symbolicznymi
rysunkami, oraz obok kielich z Hostią, która 23 czerwca 1993
roku w Uroczystość
Bożego Ciała poczęła krwawić. Z udziałem Julii opisano
również niezwykły cud eucharystyczny, którym było pojawienie
się w jej rękach Hostii, która następnie
została podzielona pomiędzy kilkadziesiąt osób będących
świadkami zdarzenia.
To tylko najważniejsze z cudów Matki Boskiej w Naju, gdzie
pokazuje nam ona jak wiele
łez musi wylać i jak bardzo cierpi z powodu grzechów świata.
Wyraźnie też wskazuje
nam ostatnie sposoby i ostatnią szansę na uratowanie Ziemi
przed katastrofą, ku której niechybnie zmierza. Matka Boża
uważa, że ludzkość ma jeszcze szansę, a jest nią:
- nawrócenie
- życie oparte na zawierzeniu Jej Niepokalanemu Sercu, które
może stać się dla nas prawdziwą Arką Zbawienia i niezwyciężoną tarczą w
walce z szatanem
- wyrzeczenie się siebie i oddanie Matce Bożej z pragnieniem
współpracy w zbawianiu świata przez modlitwę, ofiarę i
cierpienie
- powrót do częstej sakramentalnej spowiedzi oraz
przyjmowanie Jezusa w Komunii
- zaprzestanie zabijania nienarodzonych dzieci
- wytrwanie w wierności papieżowi
- modlitwa za duchowieństwo, stanowiące szczególny cel
ataków szatana
- oddawanie czci Maryi, odmawianie różańca
Orędzie - 18 stycznia 1995
roku
"Moja
ukochana córko! Jakże mogłabym nie wiedzieć, że Twoje serce
cierpi, Ja, która jestem Twoją Matką? Nawet jeśli sama
prosiłaś o to cierpienie, jest Mi smutno. Mogę sprawić, że
powstaniesz z Twego łoża boleści. Jednak Twoje cierpienia są
dlatego tak straszliwe, ponieważ trzeba, aby ktoś poświęcił
się dla zbawienia choćby jednej duszy - a tak wiele jest
tych, którzy wpadają w grzech. Lotos daje piękne kwiaty w
słonych wodach. Kiedy zmienia się tę wodę, wtedy już nie
kwitnie. Podobnie Ty, pamiętaj, że chwałę Nieba można
osiągnąć jedynie przez cierpienia. Ofiaruj je więc z serca
dla nawrócenia Moich dzieci na świecie. O, Wy, wszystkie
Moje dzieci na tym świecie! Demony rozkoszują się
odbieraniem Wam radości. W tym celu usiłują doprowadzić
do podziału pomiędzy ludźmi i pogrążyć Wasze serca w
ciemnościach i smutku. Uważajcie więc zawsze i dążcie do
tego, by dobrze nieść krzyż bez odkładania go, wtedy bowiem
zło, jakie na Was czatuje, mogłoby natychmiast w Was
wniknąć".
To orędzie zawiera w sobie owszem treści indywidualne
kierowane do
Julii Kim,
ale pamiętajmy też o treściach skierowanych do nas. Wielu z
nas
może poczuć rozczarowanie i rozgoryczenie czytając, że
jedyną drogą do Boga,
do zbawienia
jest cierpienie, że jedyną możliwością ocalenia świata jest
cierpienie
przyjęte dobrowolnie, godnie i z odwagą. Spójrzmy
jednak na to nie tylko z własnego
punktu widzenia, ale
spróbujmy zrozumieć to w głębszej perspektywie. Czemu tak
bardzo trudno jest nam zaakceptować tą drogę i pogodzić się
z tym co zostało wybrane? Piszę NAM, bo i mnie czasami
zdarzało się rozmyślać nad tematem cierpienia, jako jedynej
drogi na szczyt i nie raz odczuwałam wtedy "drobne"
wzburzenie. Cierpimy kiedy boimy
się stracić to co mamy, do
czego dochodziliśmy przez całe nasze życie, co udało nam
się
wypracować. Nie chodzi tu tylko o utratę wartości stricte
materialnych, jak pieniądz, bo
z tym wcale nie tak trudno
się rozstać (znam bynajmniej kilku takich ludzi, którym
"wartość" pieniądza udało się rozpoznać). Chodzi tu także o
bliskich, przyjaciół, rodzinę - ich utraty najbardziej się
obawiamy. Cóż, że bez pieniędzy, skoro z ukochanymi -
łatwiej powiedzieć, niż - Cóż, że bez ukochanych, skoro mam
pieniądze - Czyż nie tak? Czegóż jednak tak bardzo się
boimy, skoro zawierzamy Bogu? Wydaje nam się to zbyt
okrutne? Może uda nam się spojrzeć
na to inaczej za chwilę. Wróćmy do Naju, do wizji Julii
podczas mszy świętej.
"Zadrżałam, widząc ludzi, którzy znosili cierpienia w
Czyśćcu. Usłyszałam głos Jezusa. - Wiele razy ocaliłem Cię
od śmierci, bo wybrałem Cię, aby się Tobą posłużyć.
Tymczasem Ty, która przyrzekłaś Mi znosić cierpienia,
chciałabyś odłożyć teraz swój krzyż, wahając się, oskarżając
o to, że Twoje cierpienia są niewystarczające i, że brak im
wartości...? Spowiadasz się często i czynisz pokutę. Często
jednak uginasz
się, chociaż przyrzekłaś Mi przyjąć męczeństwo. Czy jesteś
gotowa przejść
przez ogień, który jeszcze bardziej oczyści Twoją duszę"?
Wiele razy rozmyślamy nad tym, ile tak naprawdę może dać
Bogu nasze indywidualne cierpienie, co z tego, że ja czy Ty
zdecydujemy się ofiarowywać wszelkie bóle, krzywdy, troski i
żale w imię Boga, za grzechy innych? Czy to rzeczywiście
może uratować świat?
A jeśli tak, dlaczego to właśnie my mamy cierpieć, kiedy
inni się radują, dlaczego my
mamy ofiarować swoje szczęście i przyjąć cierpienie, by
wyzwolić innych, dlaczego
każdy człowiek sam nie podejmie swojej walki? Kiedy pytamy o
te rzeczy, oznacza
to, że zbyt wiele myślimy, a nie nauczyliśmy się jeszcze
zawierzać Bogu w pełni.
Po tych słowach zasłyszanych od Jezusa Julia w myślach
odpowiedziała mu,
że oczywiście gotowa jest na wszystko, co tylko On dla niej
przewidział i, że
godzi się na ogień i wszelkie inne rozwiązania. Wtedy też
potężna i paląca
fala ognia uderzyła ją od środka, a następnie w swojej wizji
przeszła ona
przez piekący ogień, którego żar powodował ból. Jezus rzekł
do niej:
"Oto
Twoja dusza jest oczyszczona. Wejdź więc do Królestwa
Bożego".
Dalej Julia opisuje swoją wizję w następujący sposób:
"Wtedy
ujrzałam Aniołów, którzy prowadzili mnie do Raju, który już
kiedyś oglądałam. Bóg zasiadał na wzniesionym tronie. Była
tam również Maryja. Ojciec Niebieski, otoczony aniołami,
przemówił do mnie.
- Moje dziecko, czy chcesz żebym spuścił na ziemię kary?
- Nie, Ojcze - odpowiedziałam - Gdybyś zaczekał jeszcze
trochę, będzie wiele dusz, które się nawrócą, jak
powiedziała nam nasza Matka. Jest już zresztą wiele dusz
nawróconych.
Pytał dalej,
- Czy więc chcesz powrócić na świat, aby to przekazać?
- Nie, Ojcze, ja się do tego nie nadaję. Nic nie mogę sama
uczynić. Nie mam dość środków. Wielu ludzi nie rozumie, że
zbliżają się czasy ostateczne. Oni zupełnie nic nie wiedzą.
Po tej mojej odpowiedzi Bóg rzekł:
- Tak jest w istocie. Gdyby ludzie wiedzieli, że zbliżają
się czasy ostateczne, wtedy by się nawrócili..., ale gdyby
mimo to nie nawrócili się, pozostałyby tylko ruiny. Powinnaś
przekazać ludziom - najszybciej jak to możliwe -, że zbliża
się dzień, w którym z powagą zostanie zasłyszany Mój Głos,
Boga i Ojca".
Orędzia Matki Boskiej dzięki oddaniu Julii zaprowadziły ją
przed samo oblicze
Jezusa Chrystusa, a następnie przed oblicze Boga Ojca. Z ust
ich dowiedziała się
ona o nadchodzących czasach ostatecznych i o konieczności
modlitwy i pełnego oddania Bogu. Spójrzmy jednak co dla nas
samych płynie z tych przesłań. Oto Bóg, mimo iż Julia uważa
siebie za osobę niegodną, niegotową i zbyt słabą by nieść
Boskie Słowo, decyduje
się wyznaczyć ją na swojego posłańca. Wielu z nas kiedy
otrzymuje te maleńkie, drobne objawienia prywatne szybko się
poddaje, bo uważamy się za zbyt słabych, nie godnych,
grzeszników, bo nie wierzymy, że sama nasza modlitwa, nasza
prywatna walka, nasza
myśl może coś zmienić. Jednak w tych sytuacjach nie myślimy,
że to nie my wybraliśmy siebie do tego dzieła, że to Bóg nas
wybiera i nie pyta nas czy chcemy, a daje znak,
że powinniśmy to zrobić, tym samym daje znak, że naprawdę
wbrew wszelkim
pozorom wiele od nas zależy. Uwierzcie, wiele zależy od
tego, czy każdy z nas
przyjmie swój krzyż, czy każdy z nas podejmie swoją "walkę",
czy wreszcie
każdy z nas zdecyduje się słuchać serca i postępować tak,
jak ono go naucza.
Julia Kim przyjęła rolę jaką przewidział dla niej Bóg,
dzięki niej możemy dziś dowiedzieć
się przed czym jeszcze chciała przestrzec nas Matka Boska,
na co zwrócić uwagę.
"Moje
serce rozdziera się dziś na kawałki, a Moje łzy i krwawy pot
rozlewają się po ziemi. Powiedziałam Wam, że dokona się
straszliwy sąd. Wiecie wszyscy, że Dzień Pański przyjdzie
jak złodziej w nocy. Zniszczenie zaskoczy Was
niespodziewanie - wtedy gdy ludzie będą opiewać tę epokę
jako czas pokoju i dobrobytu. Wtedy właśnie będziecie
doświadczać boleści jak bólu rodzenia i nie będziecie mogli
tego uniknąć".
Wiele przepowiedni i objawień odkrywa przed nami te
okoliczności, winniśmy się spodziewać ostatniej rozgrywki
szatana w czasie, który wydawałby nam się spokojnym
i właściwym z punktu widzenia ziemskich, ludzkich zmysłów.
Taki czas trwa dziś, kiedy czujemy się zupełnie odseparowani
od konfliktów na świecie, a te które trwają, mają rzekomo na
celu niesienie pomocy innym - takie jest oczywiście
polityczne wyjaśnienie powodów do ich wszczynania. Wszyscy
jednak dobrze wiemy, że dobrobyt, który wydaje
się trwać nie istnieje, nie sposób mówić o dobrobycie kiedy
jedni kupują sobie na własność wyspy, a inni umierają z
głodu. Nie jest to kwestia tego kto na co zasłużył, ale tego
kim naprawdę jesteśmy. Świat jest okrutny, bo my jesteśmy
okrutni, świat jest ślepy,
bo prowadzący go dawno oślepli na potrzeby i krzywdy innych,
świat pełen jest niesprawiedliwości, dzięki
niesprawiedliwości naszej, świat zmierza ku upadkowi, bo
ludzkość cofa się w rozwoju duchowym i sama z pozycji
dawniej wznoszącej się ku niebiosom pada na kolana i ledwie
daje radę doczołgać się do swoich "ołtarzy" ze złota.
Wybaczcie tę jawną krytykę i moje własne wtrącenia,
rozumiem, że nie każdy
się z tym zgodzi, jednak zbyt długo już w życiu milczałam,
by nie powiedzieć głośno, otwarcie i zdecydowanie, że "wyścig szczurów"
dobiega końca, czy tego
chcemy, czy nie. A gdybyśmy tylko otworzyli oczy duszy i
spróbowali dostrzec co
czeka nas na mecie, z całą pewnością wolelibyśmy zatrzymać
się tu gdzie jesteśmy
teraz i podjąć inne rozwiązania. Ale by nie odbiec zbyt
daleko od tego o czym
mówi do nas Matka Boska powróćmy do dalszej części przesłań.
"Wszystkich Was wezwałam, abyście się stali jak niewinne
dzieci. Tymczasem
Wy wolicie stać się "dorosłymi". Dzieje się tak, gdy
oddalacie się - choćby trochę
- ode Mnie. Żyjcie jak prostoduszne dzieci, całkowicie Mi
ufające. Ofiarowujcie
Mi swe smutki, niepokoje, brak zrozumienia, cierpienia,
doświadczenia, boleści fizyczne, zranienia duszy -
absolutnie wszystko, co może Was dręczyć. Wasze wewnętrzne
ciemności znikną i nowe światło zstąpi na Was z nieba".
Jak widzicie Matka Boska nie mówi tu o wielkich ofiarach,
ale o tych drobnych,
które darować może każdy z nas. Owszem cudownym byłoby móc
powołać
wielką i silną armię Boga tak od razu, jednak nasza Matka
wie, że by uzyskać
siłę i wiarę na odpowiednim poziomie konieczne są duchowe
ćwiczenia i kolejne
kroki. Tak więc pierwszymi naszymi krokami w drodze przed
boski majestat mogą
być nasze maleńkie, drobne poświęcenia. Może być to zwykła
codzienna troska,
zwykły smutek, ból fizyczny, ale i ból duchowy, to takie
maleńkie, drobne cierpienia,
które przygotowują nas do wytrwania w większym bólu, tym
który czeka nas przed
samym końcem drogi. Może Wam się to wydać śmieszne, głupie,
abstrakcyjne, ale
tak jest... kiedy np. decydujesz się nie połknąć
przeciwbólowej tabletki, która notabene
nie likwiduje bólu, tylko oszukuje Twój organizm, że bólu
nie ma, a przyjąć ból i ofiarować
go w imię jakiejś ważnej sprawy Matce Boskiej, czy samemu
Bogu, możesz być pewien,
że ten choć według Ciebie może nic nie znaczący akt
ofiarowania nie został niezauważony
u Góry. Napisałam o bólu fizycznym, ale może być to też inna
sytuacja. Na przykład osoba cierpiąca na bezsenność, może
ofiarować każdą nieprzespaną w nocy chwilę za dusze
potępione, czy w czyśćcu cierpiące, czy inne i przy każdym
nocnym przebudzeniu
choć przez krótką chwilkę pomyśleć o Bogu i nawet w dwóch
słowach prosić
Go o przebaczenie i litość dla tych, którzy sami o siebie
nie proszą. Na takich
aktach ofiarowania się uczymy, wznosząc się dalej na drodze
do Boga.
"O,
wszystkie Moje umiłowane dzieci, postępujcie za Waszą Matką,
która - jako Niebieska Prorokini - oświetla Wam drogę,
abyście się odrodzili w nadprzyrodzonej miłości. Wyzwólcie
się z egoizmu i nie pozwalajcie, by Was ogarniało
zniechęcenie
i rozpacz. Nawet, gdyby miały przyjść krwawe prześladowania,
będzie Was
strzegła miłość, jaką Wam dziś daję, a Ja, Wasza Marka,
ukryję Was pod
Moim płaszczem. Ofiarujcie Mi więc zupełnie siebie z czystą
intencją".
"Także
dusze, które kroczą w ciemnościach ku piekłu, są Moimi
umiłowanymi dziećmi. Szybko pomóż im powrócić do Mnie,
Waszej
Matki. Ja jestem Waszym schronieniem, prowadzącym do Nieba.
Walka pomiędzy czerwonym smokiem i Mną - Niewiastą
przyobleczoną
w słońce - teraz się nasili. Jeśli jednak uwierzycie Moim
orędziom, jeśli je
przyjmiecie bez zastrzeżeń i pójdziecie za Mną, kwiaty
rozkwitną nawet
na pustyni i wszelkie stworzenie odnajdzie wkrótce pierwotne
piękno".
Matka Boska przewiduje szansę dla nas wszystkich, nie zamyka
drogi do Boga nikomu,
a wręcz przeciwnie namawia nas na wszelkie możliwe sposoby
byśmy na nią wstąpili. Objawia nam Ona, że naszymi
poświęceniami i modlitwami możemy wspomóc
innych w wejściu na właściwą ścieżkę i w otrzymaniu
przebaczenia. Nowy świt
zbliża się, pytanie tylko ilu z nas będzie mogło przebudzić
się w nowym świecie?
Fragment orędzia dany ks. St. Gobbiemu w Tokio
15 września 1993 roku we Wspomnienie NMP Bolesnej:
"Ogłaszam Wam obecnie, ze nadszedł czas wielkiej próby,
ponieważ w tych
latach wszystko co Wam przepowiedziałam zrealizuje się.
Odstępstwo i wielka schizma w Kościele mają się właśnie
dokonać, a wielka kara - jaką Wam w tym miejscu
przepowiedziałam - znajduje się już u Waszych drzwi. Ogień z
Nieba zstąpi
i wielka część ludzkości zostanie zniszczona. Ci, którzy
przeżyją, będą zazdrościć umarłym, ponieważ wszędzie pojawi
się zniszczenie, śmierć i ruina. Dlatego też jeszcze jeden
raz chciałam, abyć tu był, Mój mały synu. Musisz powiedzieć
wszystkim, że godzina kary nadeszła i, że powinniście jak
najszybciej wejść do bezpiecznego schronienia Mojego
Niepokalanego Serca, aby się uchronić i ocalić".
11 June 2009
GODAN
|