WIELCY LUDZIE

MIESZKANIE SIÓDME
(CZĘŚĆ 17)
LINK! DO CZĘŚCI 16
LINK! DO CZĘŚCI 18

ROZDZIAŁ 3

Opowiada o wielkich skutkach, jakie sprawia ten najwyższy stopień modlitwy. - Jaka jest uwagi godna różnica między tymi skutkami a łaskami, jakie dusza osiąga w mieszkaniach poprzednich.

1. Już więc możemy powiedzieć, że umarł nasz motyl, niewypowiedzianym radując się weselem, iż znalazł w sobie miejsce odpocznienia, iż żyje w nim Chrystus. Zobaczmy teraz, jakie jest życie tej duszy w Chrystusie umarłej i czym się ono różni od tego, jakim żyła sama w sobie? Po skutkach poznamy, czy jest w niej prawdziwie to, co się o tym siódmym mieszkaniu powiedziało. Skutki te, o ile rzecz rozumiem, są następujące:

2.
Najprzód, zapomnienie o sobie tak zupełne, jakby ta dusza już nie istniała. Bo, jak już mówiłam, cała jej istność takiego kształtu i kierunku nabrała, że już nie zna siebie, ani już nie myśli dla siebie, ani o niebie, ani o życiu, ani o czci własnej, jeno wszystka jest oddana i poświęcona szerzeniu czci Bożej. Snadź owe słowa, które Pan rzekł do niej, aby miała pieczę o sprawach Jego, a On będzie pamiętał o sprawach jej, wydały swój skutek i w czyn się zamieniły. Nie troszczy się o siebie, cokolwiek by na nią przyjść mogło i w tak zupełnym żyje zapomnieniu o sobie, jakby jej zgoła nie było. Sama przynajmniej w niczym już nie chciałaby być czymś, chyba tam tylko, gdzie widzi, że może w czymkolwiek przyczynić się, (s.428) choćby w rzeczy najmniejszej, do pomnożenia czci i chwały Bożej, bo za to każdej chwili ochotnie jest gotowa oddać życie.

3. Nie sądźcie jednak, córki, by dusza w tym zapomnieniu o sobie zaniedbała wszelkiej myśli o jedzeniu i śnie (jakkolwiek konieczność zaspokajania tych potrzeb niemałą dla niej jest męką), i nie troszczyła się o to, co z obowiązku stanu swego czynić powinna. Mówię tu tylko o rzeczach wewnętrznych. O sprawach bowiem i pracach zewnętrznych dość powiedzieć to jedno, że nie tylko się od nich nie uchyla, ale owszem, najwięcej cierpi, że to, co uczynić zdoła, w jej oczach jest niczym. Ale cokolwiek może i w czym tylko widzi służbę należną Panu, to z pewnością uczyni i żadna rzecz na świecie od tego jej nie powstrzyma.

4. Drugi skutek, jest to wielkie pragnienie cierpienia, ale nie takie już, jak przedtem, by jej pokój wewnętrzny odbierało. Tak głęboko bowiem tkwi w tej duszy górująca nad wszystkim żądza, by spełniła się w niej wola Boża, iż cokolwiek Boski Majestat zrządzi, to poczytuje za najlepsze. Każe jej Pan cierpieć - i owszem; nie każe - dobrze i tak, nie będzie się już tym udręczała, jak to czyniła dawniej.

5. Dusza taka czuje wielką radość wewnętrzną, gdy ją spotka prześladowanie, spokój, z jakim je znosi, o wiele jest głębszy niż w poprzednich mieszkaniach. Żadnego nie ma uczucia nienawiści czy urazy ku tym, którzy jej szkodzą albo szkodzić chcą, przeciwnie, szczególną ogarnia ich miłością, tak iż gdy ujrzy ich w jakim utrapieniu, serdecznie ich żałuje, gotowa wszystko ucierpieć dla uwolnienia ich od cierpienia. Szczerym też sercem poleca ich Bogu, a co większa, z radością zrzekłaby się łask, jakie otrzymuje od Pana, aby wszystkie przeszły na nich, aby już nie obrażali Boga.

6. Lecz jedna rzecz zwłaszcza nad wszystkie inne wydaje mi się dziwna. Widziałyście, jak wielkie utrapienia i cierpienia znosiła ta dusza, aby wreszcie mogła już umrzeć i cieszyć się Panem swoim. A teraz, kiedy osiągnęła to, czego pożądała, tak gorąco pragnie służyć Panu, przyczynić Mu chwały i duszom być pożyteczna, że już nie tylko nie chce umrzeć, ale raczej chciałaby najdłuższe lata żyć w najsroższych cierpieniach, byleby przez nie mogła oddać chwałę Panu, choćby w rzeczy najmniejszej. I chociażby miała pewność, że dusza jej, wyszedłszy z ciała, natychmiast dostąpi szczęśliwości oglądania Boga, i chociażby jej jasno stała przed oczyma chwała, jaką cieszą się Święci, nie pragnie tej szczęśliwości i chwały zaraz osiągnąć. Chwałę swoją na tym zasadza, by mogła w czymkolwiek służyć Panu Ukrzyżowanemu, zwłaszcza gdy widzi, jak ciężko ludzie Go obrażają i jak mało jest tych, którzy by z zapomnieniem o sobie Jego chwały naprawdę we wszystkim szukali.

7. Zdarza się wprawdzie niekiedy, gdy na chwilę mniej żywo staje jej na myśli ten główny cel jej życia, a szczególnie gdy widzi, jak mało Jemu służy, że wracają jej znowu dawne owe tęskne pragnienia posiadania Boga i wyzwolenia się z tego wygnania. Niebawem jednak przyszedłszy do siebie i czując w sobie nieustającą obecność Bożą, na niej poprzestaje i znowu ofiaruje Boskiemu Majestatowi Jego gotowość swą do życia, jako najtrudniejszą ofiarę, jaką Mu może złożyć z siebie.

Śmierć bynajmniej nie jest jej straszną, przeciwnie, przedstawia jej się, jak słodkie zachwycenie. A wszystko to nie pochodzi z niej samej, ale od Boskiego Oblubieńca, który jak przedtem wzniecał w niej one żądze, z tak niesłychaną dla niej męką połączone, tak teraz daje jej te ciche i spokojne pragnienia. Niech będzie pochwalony za wszystko i błogosławiony na wieki.

8. Ostatecznie pragnienia jej nie mają już na celu, jak przedtem, pociech i smaków wewnętrznych; dość jej tego, że ma z sobą Pana swego, że już nie ona żyje, ale On w niej. A jako życie Jego na tej ziemi było jednym ciągłym krzyżem i męką, tak też, rzecz jasna, w niej działa, by życie jej było podobne do życia Jego, przynajmniej w pragnieniu, kiedy niedołężność jej nie zdoła dorównać mu czynem. Ale i do czynu, gdy widzi tego potrzebę, nie odmawia jej dobry Pan boskiej siły swojej.

Wielkie w tej duszy panuje oderwanie się od wszystkiego, połączone z nieustającym pożądaniem albo samotności, albo też takiej pracy, z której by dusze miały pożytek. Żadnych już nie doświadcza oschłości ani udręczeń wewnętrznych, a myśli jej ciągle są złączone z Boskim Panem swoim z takim rzewnym i tkliwym uczuciem, że chciałaby nic innego nie czynić, jeno chwalić Go i chwalić. Jeśli zaś kiedy opuści się na chwilę. Pan sam ją budzi w sposób wyżej opisany. I widzi wtedy z zupełną jasnością, że ten impuls, nie wiem jak go nazwać inaczej, pochodzi, tak samo jak i owe gwałtowne, wspomniane już porywy, z głębi samegoż jej wnętrza. Tu daje się on odczuwać z wielką słodkością, ale źródło jego nie jest ani w myśli, ani w pamięci, ani w jakiej bądź innej władzy i w niczym dusza sama nie przyczynia się do jego wywołania. Jest to rzecz tak zwyczajna i tak często się powtarza, że dusza z wszelką uwagą przypatrzeć się mogła, że tak jest rzeczywiście. Jak ogień, choćby go najsilniej rozniecić, nigdy płomienia swego nie opuszcza w dół, ale niezmiennie w górę się wzbija ku niebu, tak i to poruszenie wewnętrzne, w głębinach duszy poczęte, wstępuje w górę i władze duszy rozbudza.

9. Zaprawdę, chociażby z tej wzniosłej łaski innego nie było pożytku nad ten, że objawia nam tę szczególną troskliwość Boga do udzielenia nam siebie i prośbę Jego niejako - bo inaczej tego nazwać nie można - byśmy zechcieli zostawać z Nim, to jedno już przeobfitą byłoby zapłatą za wszelkie trudy i cierpienia, jakie podjąć zdołamy dla doznania na sobie tych tak słodkich i przenikających podniet Boskiej miłości Jego.

Wy, siostry, sądzę, już ich doznałyście, skoro, jak mam nadzieję, doszłyście już do modlitwy zjednoczenia, bo na tym stopniu Pan, jak mniemam, nigdy nie zaniecha wszczynać tych swoich zabiegów około duszy, jeśli tylko ona nie zaniecha chować przykazań Jego. Ile razy więc uczujecie w sobie te wewnętrzne poruszenia, pomnijcie, że pochodzą one z tego ostatniego mieszkania, kędy Bóg mieszka w duszy naszej i dzięki Mu czyńcie najgłębsze. Jest to bowiem poselstwo od Niego, jest to list miłosny, pisany do was ręką niewypowiedzianej miłości Jego, a pisany w taki tajemniczy sposób, iżbyście wy same tylko treść jego i prośbę w nim wyrażoną rozumiały. Nie zaniedbujcie nigdy odpowiedzieć godnie na to wezwanie Jego Boskiego Majestatu, chociażbyście miały wiele zajęć zewnętrznych i stosunków z ludźmi. Czasem bowiem wśród takich zajęć spodoba się Panu dać wam to wezwanie miłosne. I bardzo łatwo możecie odpowiedzieć na nie, gdyż chodzi tu tylko o rzecz wewnętrzną: o jeden akt miłości, o powiedzenie tego, co mówił św. Paweł: "Panie, co chcesz, żebym uczynił?" A On wam wtedy podda różne sposoby, przez które możecie Mu sprawić radość. Chwile takich natchnień są bardzo cenne, bo wówczas Pan nas i słucha, i usposabia duszę przez owe słodkie poruszenia do uczynienia mężnym sercem wszystkiego, czego On żąda.

10. Tym się różni mieszkanie to od poprzednich, że nigdy tu nie ma oschłości, ani wewnętrznych niepokojów, jakim w tamtych dusza chwilami podlegała. Tu cieszy się pokojem prawie nieustannym. Nie tylko nie ma tu już żadnej obawy, by diabeł mógł udawać tę łaskę tak wzniosłą, ale, przeciwnie, bezpieczne ma i niezachwiane przeświadczenie, że jest to łaska od Boga; bo - jak mówiłam - zmysły i władze przyrodzone żadnego w tym nie mają udziału. Pan tu objawia jej boską wielmożność swoją i trzyma ją przy sobie, w miejscu bezpiecznym, do którego, nie sądzę, by diabeł ważył się przystąpić, a choćby się ważył. Pan go nie dopuści. A wszystkie te łaski, które tu na nią spływają, dusza otrzymuje bez żadnego własnego trudu, prócz tego jednego, że na samym wstępie cała oddała siebie w ręce Boga.

11. I dzieje się to wszystko w najgłębszym pokoju i ciszy, bez najmniejszego rozgłosu i szmeru, podobnie jak przy budowie kościoła Salomonowego, przy której nie było słychać ani zgiełku głosów ludzkich, ani łoskotu młotów i siekier. Prawdziwy tu kościół Boży, świątynia i mieszkanie Boga samego, w którym On sam z duszą samą, a dusza z Nim cieszą się w najgłębszym milczeniu. Rozum tu nie ma czego działać ani szukać; Pan, który go stworzył, każe mu tu spoczywać i tylko jakby przez małą szczelinę pozwala mu przypatrywać się temu, co się dzieje. Chwilami może traci on z oka ten widok i szczelina jakby się zasuwa, ale są to chwile tylko, bo władze, o ile rzecz rozumiem, nie gubią się tutaj, tylko nie działają, są jakby pogrążone w zdumieniu.

12. Zadziwia mię tu, że dusza, gdy dojdzie do tego stanu, nie doświadcza już gwałtownych zachwyceń. Zdarzają się one jeszcze niekiedy, ale bez tych porywów i wzlotów ducha, którym dawniej podlegała; a i te bardzo rzadkie przypadki prawie nigdy nie zdarzają się przy świadkach, jak to przedtem zwykle bywało. Dawniej, gdy jeszcze szukała Oblubieńca, dość było lada okazji, jakiego obrazka pobożnego, albo zasłyszanego ledwo pierwszego słowa kazania, albo jakiejś muzyki, a już dusza odchodziła od siebie; wszystko płoszyło biednego motyla i straszyło, i z miejsca spędzało. Teraz i najsilniejsze pobudki zewnętrzne już na niej tego wrażenia nie wywierają i z wewnętrznego spokoju jej nie wypłoszą. Czy to, że znalazła już miejsce odpocznienia swego; czy, że tyle tutaj napatrzyła się wielkich rzeczy, iż nic już jej nie zadziwia; czy, że już nie jest samotna jak przedtem, ale takim się Boskim cieszy towarzystwem; czy wreszcie z innej jakiej niewiadomej mi przyczyny, dość, że od chwili, jak Pan zaczął jej objawiać tajemnice, w tym ostatnim mieszkaniu ukryte, i w nim ją umieścił, dusza pozbyła się tej wielkiej słabości, której przedtem pokonać nie była zdolna. Może być, że Pan ją umocnił, rozszerzył i uczynił zdolną do znoszenia nawału takich wielkich łask; albo też może chciał wówczas, by jawne się stało przed ludźmi to, co w ukryciu działał w tej duszy, mając w tym objawieniu cel Boskiej tylko mądrości Jego wiadomy, bo sądy Jego nieskończenie są wyższe nad wszelkie na tej ziemi myśli i domysły nasze.

13. Takich przedziwnych skutków, oprócz tych łask, których dusza dostępuje na poprzednich stopniach modlitwy, użycza jej Bóg, gdy ją w tym siódmym mieszkaniu z sobą złączy, wraz z owym pocałunkiem, którego pożąda Oblubienica. Tu bowiem, sądzę, spełnia się ta jej prośba. Tu łania zraniona w obfitości znajduje zdroje wód, których pragnęła. Tu raduje się w rozkoszach przybytków Bożych. Tu gołębica, przez Noego wypuszczona z korabia dla sprawdzenia, czy już minęła nawałność potopu, znajduje gałązkę oliwną oznajmując, że natrafiła na grunt stały wśród burz i powodzi tego świata. O Jezu, kto by to umiał dojść ukrytego znaczenia wszystkich, a musi ich być tyle, miejsc Pisma świętego, opisujących całą głębokość tego pokoju duszy! Boże mój, Ty widzisz, ile nam zależy na posiadaniu tego pokoju! Dajże wszystkim wiernym Twoim dobrą wolę do szukania go, a którym już darowałeś ten pokój, spraw w miłosierdziu Twoim, aby go nigdy nie stracili. Bo ostatecznie, dopóki nie dasz im pokoju prawdziwego i nie doprowadzisz ich tam, kędy jest pokój bez końca, zawsze nam grozi ta utrata, zawsze nam potrzeba jej się obawiać. Prawdziwego pokoju, powiadam, nie iżby ten, o którym tu mówię, nie był prawdziwym, ale, że jeszcze może się wznowić pierwsza walka, jeślibyśmy oddalili się od Boga.

14. Co musi się dziać w takiej duszy, na samo wspomnienie o tym, że mogłaby kiedy ujrzeć siebie pozbawioną tego największego dobra swego? Wspomnienie to przerażające pobudza ją do tym usilniej szego czuwania nad sobą; stara się moc dobywać z niemocy swojej, aby nigdy z winy własnej nie zaniechała żadnej, jaka jej się nadarzy, sposobności do czynienia tego, co jest dobre i przyjemne w oczach Majestatu Boskiego. Im hojniej Pan ją obdarował, tym więcej ona się lęka obrazy Jego i nie dowierza sobie. Poznawszy jaśniej w tych użyczonych jej wielmożnościach nędzę swoją, tak mocno czuje gniotące ją brzemię grzechów swoich, że nieraz, jak celnik w Ewangelii, nie śmie wznieść oczu w niebo. Czasem przychodzą jej pragnienia zakończenia już tego życia i znalezienia się tam, gdzie będzie już bezpieczna;, ale miłość, jaką pała dla Oblubieńca swego, zaraz tym pragnieniom jej przeciwny nadaje kierunek i znowu pragnie żyć - jak mówiłam - aby mogła Mu służyć, los swój własny z ufnością zdając na miłosierdzie Jego. Czasem znowu, na widok ogromu i mnóstwa łask jej użyczonych, czuje siebie jakby unicestwioną i lęka się, by nie było z nią jak z okrętem, który zbytnio naładowany, zanurza się i idzie na dno.

15. Nie brak, upewniam was, siostry, nie brak i takiej duszy krzyżów;, ale krzyże te nie sprawiają jej udręczenia i nie odbierają jej pokoju. Są to jakoby fale na chwilę wezbrane, jakby burza letnia, która prędko przechodzi i znowu po niej pogoda. Mając bowiem zawsze przy sobie Pana obecnego, dusza rychło zapomina o wszystkim co ją boli. Wieczna chwała Jemu i dziękczynienie od wszystkiego stworzenia Jego, amen.

cdn...