Dusza - jakże słowo to w sposób ograniczony stara się dać nam obraz
tego co w nas samych. Czym jest dusza, skąd pochodzi, gdzie i jak
się przejawia? Nie zamierzam dywagować tutaj nad tym czy istnieje
ona czy nie, bo kto nadal zadaje to pytanie nie zajrzał jeszcze w
głąb siebie. Dusza po raz pierwszy pojawia się w Piśmie Świętym w
słowach:
"I przemówił
Bóg: niech się zaroją wody rojem dusz żyjących"
Zaś po napełnieniu wód duszami Bóg przystąpił do stworzenia
człowieka i tak w kolejnym rozdziale Księgi Rodzaju czytamy:
"I Bóg
przystąpił do kształtowania człowieka z prochu ziemi, i
tchnął w
jego nozdrza dech życia i człowiek stał się duszą żyjącą"
O duszy czytamy w Biblii bardzo wiele razy, tam dowiadujemy się, że
pochodzi od Boga,
że wciąż się staje, że doświadcza, uczy się, dojrzewa, staje się
godna, otwiera się na Boga. Wiemy, że jest kuszona, mamiona,
oszukiwana, że zbacza ze ścieżki by na nią powrócić.
Ot dusza jak sam człowiek, zwykle niepojęta.
W zapiskach siostry Faustyny Kowalskiej również sporo możemy
poczytać o duszy. W tym jednak przypadku zapoznając się z jej
dzienniczkiem spostrzegamy, że dusza od duszy różni się, choć
wszystkie od Boga pochodzą i do Boga zmierzają. Siostra Faustyna
mówi o duszach cierpiących, duszach dążących do świętości, duszach
szlachetnych, delikatnych, wiernych Bogu, ufających, pokornych, ale
i też duszach mniej skupionych, nie szczerych, zastraszonych. W
opisach jakimi podzieliła się z nami siostra Faustyna z pewnością
każdy znaleźć może cechy pasujące do jego duszy. To między innymi
stanowi o uniwersalności przesłań jakie zostały przez nią przekazane
ludzkości.
Słowa jakie zapisała siostra Faustyna powinny być dla nas źródłem
przemyśleń, źródłem ukojenia, spokoju, ale też źródłem nauk
płynących przecież prosto od Jezusa Chrystusa. On to bowiem wybrał
sobie jej duszę jako godną do niesienia świadectwa o Bożym
Miłosierdziu i sile boskiego namaszczenia.
"Ile razy chcesz
Mi sprawić radość - to mów światu
o moim wielkim i niezgłębionym
miłosierdziu"
Tak też uczyniła siostra Faustyna, a my mamy teraz wspaniałą
możliwość korzystania z jej zapisków, doświadczeń i rozpoznawania
siebie, zakątków własnej duszy. Dzięki jej notatkom jesteśmy sobie w
stanie dokładniej wyobrazić co też mogła czuć i co mogło dziać się w
jej duszy, kiedy Chrystus wybrał ją na swojego świadka.
Tutaj uważam za stosowne zrobić drobną dygresję, bowiem w świetle
wielu obecnie pojawiających się zarzutów dotyczących osoby Jezusa,
twierdzeń, że nigdy nikt taki nie istniał, że nie ma dowodów na to
by ktokolwiek taki kiedykolwiek się narodził, zauważam analizując
sama wiele przesłań idących od Jezusa, że pozbawienie nas Jezusa
jest podstawowym teraz zadaniem tej negatywnej, wątpiącej energii.
Zresztą nie powinniśmy
się bać nazywać go po imieniu, Szatan robi właśnie wszystko by
odebrać nam jedyną drogę do wybawienia, do lepszego życia, lepszego
świata, drogę do Boga. Skąd ta dygresja pomyślicie? Ano stąd, że wobec szerzących się teorii o Wyższej
Jaźni, Kosmicznej
Energii, czy tzw. Prawie Przyciągania zapominamy o
tym co najważniejsze - o Bogu
i Jego Synu. Staramy się wykluczyć
jedno, by udowodnić drugie. Niestety to nie
jest możliwe. Jedynie
poznając i rozumiejąc jedno, będziemy w stanie poznać
i rozumieć drugie. A, że przez Boga i Jezusa na ziemi się to dla nas
zaczęło
wróćmy do jego słów przekazanych siostrze Faustynie.
"
Miłosierdzie moje przeszło do dusz przez serce
Bosko-ludzkie Jezusa,
jak promień słońca przez kryształ"
Zważmy na określenie "serce Bosko-ludzkie" Jezusa. Podkreśla ono
przede wszystkim wagę istoty Jezusa w całym tym procesie, ale
również zwraca naszą uwagę na fakt, że dusze żyjące na ziemi poznały
i doświadczyły Bożego miłosierdzia poprzez człowieka. Człowieka
jednak, którego serce zbudzone było w tym ziemskim padole na tyle
mocno, by sam Bóg mógł nazwać je sercem Bosko-ludzkim. Czym może być
serce Bosko-ludzkie zapytacie? Czasami wystarczy nam najprostsza
odpowiedź, zamiast poszukiwania skomplikowanych wyjaśnień - to serce
ludzkie, które nauczyło się miłować i kochać jak sam Bóg - miłością
nieskończoną, nieograniczoną, nie wybierającą, po prostu kochającą.
To serce, w którym Bóg zamieszkał, które Bóg wybrał by przypomnieć
stworzonym przez siebie "duszom żyjącym" o swoim miłosierdziu i
swojej miłości.
"Miłość jest
tajemnicą, która przekształca wszystko, czego dotknie w rzeczy
piękne i miłe Bogu. Miłość Boża czyni duszę swobodną. Jest jak
królowa."
"Wszystkich ludzi kocham dlatego, bo widzę w nich obraz Boży"
Dlaczego akurat miłosierdzie? A czyż nie tego właśnie tak bardzo
ludzkość potrzebuje teraz by móc uwolnić się od obciążających ją
wyrzutów sumienia, myśli, udręczeń, przeszłości, poczucia winy?
Gdyby Bóg Ojciec chciał, byśmy cały czas żyli w poczuciu winy i
niedoskonałości nie obdarzyłby nas tym Wielkim Miłosierdziem. A tak,
by udowodnić nam jak nieskończony jest jego akt miłości względem nas
Bóg daje nam Syna swego Jedynego, by ten ogłosił światu prawdy. I
tak Jezus jako przejaw boskiego miłosierdzia mówi do siostry
Faustyny (a tym samym do nas wszystkich):
"W każdej duszy
dokonywam dzieła miłosierdzia. A im większy
grzesznik, tym ma
większe prawa do Miłosierdzia Mojego"
Kiedy byłam dzieckiem myślałam, że to bardzo niesprawiedliwe, że Bóg
bardziej cieszy się z nawrócenia grzesznika niż ciągłej obecności
duszy od zawsze mu oddanej. Nikt nie potrafił wyjaśnić mi dlaczego
tak jest, nie rozsądnie. Bóg jednak zadbał o to, bym w swoim życiu
poznała na własnych uczuciach uzasadnienie tych słów. Nie jestem w
stanie w słowach tego wyjaśnić, jednak mogę podpowiedzieć... komu
łatwiej będzie prosić o przebaczenie i miłosierdzie? Czy nie temu
którego grzechy są lżejsze i, który jest bliżej Boga? Czyż ten z
cięższymi grzechami, od Boga oddalony nie będzie bardziej bał się,
krępował, odtrącał tej myśli? Im trudniej jest zwrócić się do Boga o
pomoc, tym większa radość Boga z takiego przebiegu zdarzeń. A my
tylko wtedy jesteśmy w stanie to zrozumieć, kiedy miłość
nieskończona, prawdziwie Boska zamieszka w naszych sercach. Wtedy
bowiem i my będziemy bardziej radować się z nawrócenia grzesznika,
niż z naszego własnego oddania.
"O gdyby znali
grzesznicy Miłosierdzie Moje, nie ginęłaby ich
tak wielka liczba.
Mów duszom grzesznym, aby się nie bały
zbliżyć do Mnie. Mów o Moim
wielkim miłosierdziu"
A jeśli chodzi o dusze oddane Bogu, jak napisała w swoim dzienniczku
siostra Faustyna:
"Widzę, że
rzeczy najdrobniejsze spełnione przez duszę szczerze
kochającą Boga,
mają niesłychaną wartość w oczach Jego Świętych"
Cóż dalej o duszach pisze w swoim dzienniczku siostra Faustyna?
"Pragnę powiedzieć trzy słowa do duszy, która pragnie stanowczo
dążyć do świętości i odnieść owoc, czyli pożytek spowiedzi.
Pierwsze:
całkowita szczerość i otwartość. Drugie: pokora. Trzecie:
posłuszeństwo"
Spójrzmy jak pięknie siostra Faustyna w swoich zapiskach dzieli się
z nami doświadczeniami i rozważaniami, do których doszła czy to w
skutek własnych medytacji, czy też dzięki częstym spotkaniom z samym
Chrystusem. Odnośnie pierwszego punktu, na, który wskazuje ona
pamiętać powinniśmy, że choć czasem wydaje nam się, że już, że
właśnie tego chcemy, nie jest to jednoznaczne w żaden sposób z
gotowością naszej duszy do przyjęcia prawd uniwersalnych. Najlepiej
w tej sytuacji zdać się na Boską Wolę i pozwolić jej działać, byle
nie przeszkadzać. Otwartość i szczerość mają na celu uniknięcie
omyłki, sytuacji w której mimo iż usłyszymy od kogoś choćby jedną z
wielu prawd, to nie będziemy potrafili jej zrozumieć, przetłumaczymy
ją na własny język i nigdy nie będziemy mieli okazji jej w swoim
życiu przejawić. Jeśli chodzi o pokorę, zważyć winniśmy na pychę,
zajrzenia w głąb własnej duszy, a tym samym uniemożliwia poznanie
samych siebie. Trzecie - posłuszeństwo - to całkowite zaufanie i
oddanie się Woli Boga.
"Dusza wierna
Bogu nie może sama rozstrzygać swych natchnień (...) i dopokąd się nie
upewni, niech nie dowierza sama, bo się narazić może na wielkie
straty. Chociaż sama odróżnia zaraz fałszywe natchnienie od Bożego,
jednak niech będzie ostrożna, bo wiele jest rzeczy niepewnych. Bóg
lubi i cieszy się, kiedy dusza nie dowierza Jemu Samemu dla Niego
Samego. Dlatego, że go kocha to jest ostrożna, i pyta się i sama
szuka pomocy, aby stwierdzić, czy to naprawdę Bóg jest, co w niej
działa"
I na powyższe słowa szczególnie powinniśmy zwrócić uwagę. Przyszedł
bowiem czas, w którym wielu z nas doświadcza wielu dotąd
niezrozumiałych zjawisk, zdarzeń i sytuacji. Zaczynamy śnić dziwne
sny, doświadczać na jawie i we śnie czegoś, czego do tej pory nie
doświadczaliśmy, widzieć postacie, cienie, błyski, słyszeć głosy,
które proszą nas o coś, czegoś oczekują, żądają, przekazują nam
jakieś prawdy. Musimy być bardzo ostrożni nim podejmiemy konwersację
z takim przejawem uniwersum, bowiem prócz Boga w przestrzeni która
nas otacza działają jeszcze wysłannicy szatana. Łatwo niestety jest
się pomylić i trudniej później wybrnąć z takiego galimatiasu, w
którym przestajemy wiedzieć kto jest kim. Jak wnioskować możemy ze
słów siostry Faustyny - lepiej ostrożnie podchodzić i nie ufać od
razu przesłaniom, nawet gdyby miały pochodzić od Boga, On nam to
wybaczy, bo wie, że ta ostrożność wynika tylko z miłości do Niego.
Kiedy stajemy na drodze do wielkiego zjednoczenia z Boskim źródłem,
jesteśmy też od razu wystawieni na pewne zagrożenia. Są to
zagrożenia płynące z tej "negatywnej" strony, która będzie nas
próbowała odtrącić od tej Drogi Przeznaczenia. W tym czasie doznamy
wielu cierpień, bólu, żalu, smutku, będziemy nękani i na poziomie
fizycznym i na poziomie psychicznym, we dnie i w nocy, mentalnie,
astralnie, fizycznie, wewnętrznie, zewnętrznie, na wszystkie możliwe
sposoby. Tak musi być, bo energie i siły z przeciwnego bieguna nie
chcą pogodzić się z utratą naszej duszy. Będą robić naprawdę
wszystko co w ich mocy, żeby doprowadzić nas do szaleństwa,
wykończenia i załamania. Na te chwile polecam Wam ten zapisek
Faustyny:
"Dusza poznaje,
że Pan liczy na nią. A ta wiadomość dodaje jej siły. Ona wie, że aby
być wierną, będzie musiała nieraz narazić się na różne trudności.
Ale ona ufa Bogu i dzięki tej ufności dochodzi tam, gdzie ją Bóg
wzywa. Trudności jej nie przerażają, są dla niej jak chleb powszedni
- wcale jej nie przerażają, ani zastraszają, jak rycerza, który jest
ustawicznie w boju, nie przeraża go huk armat. Daleka od przerażenia
się, ale nasłuchuje, z której strony nieprzyjaciel atakuje, by
odnieść zwycięstwo. Nic na ślepo nie robi, ale bada, zastanawia się
głęboko, a nie licząc na siebie, modli się gorąco i zasięga rady
rycerzy doświadczonych i mądrych, a tak postępując prawie zawsze
zwycięża. Bywają zaatakowania, gdzie dusza nie ma czasu ani na
zastanowienie się, ani na zasięgnięcie rady, ani na nic. Wtenczas
trzeba walczyć na śmierć i życie. Czasami jest dobrze uciec od Rany
Serca Jezusowego, nie odpowiadając ani jednego słowa - tym samym
nieprzyjaciel jest już zwyciężony. W czasie spokoju dusza tak samo
robi wysiłki, jak w czasie walki. Musi się ćwiczyć i to bardzo, bo
inaczej nie ma mowy o zwycięstwie. Musi ustawicznie czuwać -
czujność, jeszcze raz czujność. Dusza, która się zastanawia
otrzymuje wiele światła. Dusza rozproszona, sama siebie naraża na
upadek i niech się nie dziwi, że upada. O Duchu Boży, kierowniku
duszy, mądry jest ten, kogo Ty wyćwiczysz. Ale aby mógł Duch Boży
działać w duszy - trzeba ciszy i skupienia."
I o tych słowach powinniśmy wszyscy pamiętać każdego dnia. Tak
bowiem działa, tak się kształtuje i tak doświadcza dusza, która chce
być godna Pana. To wszystko, to oczywiście tylko wybrane fragmenty z
jakże cennych zapisków siostry Faustyny, która wiele powiedziała i
wiele przekazała nam od samego Jezusa o duszy, ale i o milczeniu,
modlitwie, grzechu, przebaczeniu i miłości odwiecznej.
Jezus powiedział do niej:
"Córko moja, o
gdybyś wiedziała jak wielką zasługę i nagrodę
ma jeden akt czystej
miłości ku Mnie, umarłabyś z radości"
30. Oct. 2008
GODAN
|