Dzisiaj poszedłem nad kamieniołom
na Zakrzówku, gdzie pracował niegdyś Karol
Wojtyła.
Znajdują się tam teraz białe urwiste skały i przepiękne
jezioro o kryształowo czystej wodzie
odbijającej błękit nieba i zieleń drzew.
Pływają tam ludzie mimo oficjalnego zakazu.
Jest to jezioro głębokie i wielka frajda dla płetwonurków.
W niedzielne popołudnie grupki przyjaciół przychodzą, by
wypocząć.
Gdy wpatrywałem się w taflę wody uspokojony jej maleńkimi
falami powstającymi,
na lekkim wietrze na samym środku jednej z dwóch części
jeziora tuż nad wodą przeleciał biały gołąb.
Lekkim łukiem wzbił się w górę i poleciał w stronę
miasta,
tam gdzie w oddali wznoszą się wieże i zamek królewski na
Wawelu.
W całym Krakowie, w Wadowicach i na okolicznych wzgórzach na
ścieżkach, w lesie i na polanach, na szczytach
jakże przypominających o Chwale Bożej,
w całym kraju i w polskim narodzie, w ciepłych krajach Ameryki
Południowej,
gdziekolwiek ma stopa stanęła na świecie, tam są dzieła, które
Ojciec przeprowadził
poprzez sługę swojego umiłowanego Jana Pawła II. Sługę zawierzonego Chrystusowi i z pełną nadzieją w opiekę
oddanego Maryi.
Człowiek ten pewien optymizmu, sprytu i prostoty podjął
ofiarowane mu życie jako wielkie wyzwanie
i z nadzieją, wiarą i miłością wypełnił je wpierw poprzez
życie świeckie, następnie kapłańskie,
wykazując się wielką aktywnością w każdym okresie swojej
działalności.
Własnym przykładem nauczył nas mądrości, którą jest dążenie
pewną drogą pokory.
Pokory, która jest prawdą, ustatkowana w radości, wznosząca
się ponad cierpienie,
zachowująca naturalność w niebezpieczeństwie konfliktu ciała
czy ducha.
Oto tak stojąc nad jeziorem ujrzałem przejrzyste głębiny
ludzkiej świadomości
i wspaniałą powierzchnię doskonale odbijającą promienie słońca.
Radek
|