Prezenty, pieniądze, szkolenia w luksusowych ośrodkach a nawet
usługi seksualne to sposoby na motywowanie lekarzy do przepisywania
większej liczby recept. - Czasami nie ma już znaczenia czy pacjent
potrzebuje tego leku czy też nie - mówi były pracownik światowego
koncernu farmaceutycznego w cyklu emitowanym przez Uwagę! i
Superwizjera TVN.
Rynek farmaceutyczny to w rzeczywistości przekraczające
setki miliardów dolarów interesy na końcu, których stoi
pacjent. Aby poznać ciemną stronę tego rynku i zweryfikować
informacje przekazywane przez byłego już pracownika koncernu
farmaceutycznego dziennikarze UWAGI! założyli fikcyjną firmę
zajmującą się wprowadzaniem leków na polski rynek.
Rzeczywistość była przerażająca. Lekarze w polskich
ośrodkach zdrowia zamienili się w przedstawicieli medycznych
pracujących nie dla dobra pacjenta ale dla zysków wielkich
koncernów farmaceutycznych.
- Na pewno jakąś formą zachęty byłyby dla nas te szkolenia,
takie wyjazdowe. W miejscowościach rekreacyjnych. To nas
jakoś mobilizowało - nie owijając w bawełnę powiedziała
lekarka w przychodni udającemu ankietera dziennikarzowi.
Reporterzy podający się z kolei za menadżerów dużego
koncernu sprawdzili jakie atrakcje oczekują na medyków w
górskim ośrodku wypoczynkowym. - Grill, kulig, koncert
Halinki Mlynkovej - usłyszeli. Na miejscu w ramach
nawiązywania bliskiej współpracy przedstawiciel handlowy -
lekarz medycy za darmo piją alkohol na koszt swoich
dobroczyńców. Dzięki znacznemu nagromadzeniu atrakcji i
możliwości przyjeżdżania na szkolenia z osobami
towarzyszącymi zaledwie 20% lekarzy przychodzi na
merytoryczne wykłady. Koszt organizacji szkoleniowej imprezy
to około pół miliona złotych dla 500 do 600 uczestników. Za
warty prawie tysiąc złotych pakiet rozrywkowy lekarz płaci
co najwyżej 150 złotych. Resztę pokrywają sponsorzy. Firmy
farmaceutyczne płacące za wynajmowanie stoisk i banerów
reklamowych. Jedno stoisko to wpływ rzędu 50 tysięcy złotych
a stoisk koncerny wystawiają kilkadziesiąt podczas jednej
tylko naukowej konferencji. - Pacjent nie bierze w tym
udziału. On ma ostatecznie za to zapłacić i budżet państwa
również. Pacjent nie jest ważny w tym układzie. - mówi
informator, który swój zawód przedstawiciela medycznego
określa krótko. - Jesteśmy profesjonalistami we wręczaniu
łapówek.
O tym, że takie sformułowanie to nie wymysł anonimowego
rozmówcy świadczą wyniki śledztwa prowadzonego przez
Prokuraturę Okręgową w Łodzi. Jak poinformował prokurator
Krzysztof Kopania zarzuty o charakterze korupcyjnym
przedstawiono 11 osobom. 10 lekarzom i regionalnemu
menadżerowi angielskiego giganta farmaceutycznego GSK .
Chodziło o organizowanie całkowicie fikcyjnych pogadanek
naukowych w zamian za co lekarze otrzymywali pieniądze. W
rzeczywistości jak twierdzi prokuratura układ był inny. -
Pieniądze w ramach funkcjonującego programu naukowego
przekazywano za wypisywanie konkretnej liczby recept -
powiedział prokurator Krzysztof Kopania. Zapewnił, że
prokuratorzy analizując zgromadzone dowody zaobserwowali
wzrost sprzedaży leków firmy, której menadżer zamieszany był
w proceder łapówkarski. W przypadku jednego lekarza zapadł
już wyrok skazujący. Rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata
oraz 10 tysięcy złotych grzywny. Doktor przyznał się do winy
i zgodził na karę aby uniknąć długotrwałego śledztwa i
sądowego procesu.
TVN poprosił koncern farmaceutyczny o skomentowanie zarzutów
prokuratury. Justyna Czarnoba menadżer Działu Komunikacji
Społecznej Odpowiedzialności Biznesu Glaxo Smith Kline
przesłała do redakcji oświadczenie.
„Każde podejrzenie potencjalnych nieprawidłowości traktujemy
z należytą powagą. W tej sprawie przeprowadziliśmy
wewnętrzny audyt, który nie wykazał działań mogących
stanowić naruszenie prawa przez naszego pracownika. W pełni
współpracujemy z Centralnym Biurem Antykorupcyjnym w
prowadzonym postępowaniu w celu wyjaśnienia sprawy. Nie
możemy jednak ujawniać szczegółów z tym związanych.
Pragniemy zwrócić uwagę, że postawienie zarzutów przez
prokuraturę nie jest jednoznaczne z uznaniem kogoś za
winnego złamania prawa. O tym może zadecydować wyłącznie
sąd, na bazie przeprowadzonego i zakończonego postępowania
sądowego.” - napisała.
To nie jednostkowy przypadek. W Chinach jak informują
światowe serwisy CNN i BBC wybuchła wielka afera
łapówkarska, w którą zamieszani są również pracownicy GSK.
Jak twierdzą śledczy cytowani przez światowe media 20
procentowy wzrost sprzedaży koncernu to wynik zakrojonego na
szeroką skalę procederu łapówkarskiego. Według policji nie
chodziło tylko o wycieczki, pieniądze ale w grę wchodziło
nawet zapewnianie usług seksualnych dla lekarzy
gwarantujących wzrost sprzedaży oferowanych przez firmę
produktów.
Proceder agresywnego marketingu mającego na celu zwiększenie
sprzedaży stosowano również w Stanach Zjednoczonych. Doszło
tam do dwóch mega procesów w wyniku których giganci
farmaceutyczni korporacje Pfizer i GSK zgodziły się w ramach
ugody z rządem USA zapłacić kary sięgające w sumie ponad 5
miliardów dolarów. Wszystko to za nielegalne praktyki
marketingowe. Dziennikarz Faktów TVN Marcin Wrona w
waszyngtońskiej kancelarii prawnej rozmawiał z Eriką Kelton,
adwokatem, która w tych procesach reprezentowała pracowników
koncernów zeznających przeciwko byłym pracodawcom. -
Wszystkie te praktyki mają jeden wspólny mianownik. Mogą
stwarzać ekstremalne zagrożenie dla pacjentów ponieważ firmy
farmaceutyczne próbują wpłynąć na niezależny osąd lekarzy
przepisujących leki, a którzy powinni jednak podejmować
decyzje przede wszystkim najlepsze dla pacjenta.
W USA koncerny zostały zmuszone do ujawnienia apanaży jakie
wypłacają lekarzom. Teraz każdy pacjent może w internecie
sprawdzić ile firma farmaceutyczna zapłaciła jego lekarzowi
i na własne oczy przekonać się czy lekarz działa dla dobra
pacjenta czy na zlecenie farmaceutycznego giganta. W Polsce
Sławomir Neuman wiceminister zdrowia uważa, że takich
przepisów nie można wprowadzić nie łamiąc konstytucji. -
Liczymy jednak na dobrą wolę producentów leków. Będziemy
temu kibicować - stwierdził polityk.
Zrzeszająca polskie oddziały największych producentów leków
Infarma poinformowała, że branża ma własny kodeks etyczny i
pracuje nad możliwością ujawnienia danych o kwotach
wypłacanych lekarzom. Nad zaimportowaniem amerykańskich
pomysłów zastanawiają się również inne europejskie
organizacje zrzeszające producentów leków. Tymczasem Erica
Kelton uważa, że najsilniejszą bronią przeciwko nieuczciwym
praktykom jest płacenie informatorom za ich ujawnianie.
Program ten istnieje w USA gdzie część z gigantycznych kar
trafia na konta byłych pracowników ujawniających sekrety
pracodawców. - Uważam, że to niekończąca się wojna, w której
właśnie główną bronią będą nagrody dla osób, które decydują
się ujawniać nielegalne praktyki. Bo właśnie te nagrody mają
głęboki wpływ na odstraszenie firm przed dopuszczaniem się
oszustw - stwierdziła Erica Kelton.
Źródło:
LINK!
|