W USA zniknęła większość pszczół. Brakuje na to konkretnego
wyjaśnienia, dlatego naukowcy spekulują o końcu rodzaju insektów -
koniec z możliwością konsekwencji dla ludzkości.
Zniknęły. Pozostawiły gniazdo nie troszcząc się o młode. Starsze, dorosłe
pszczoły nigdy nie powróciły.
Nie pozostały również martwe pszczoły. Miliony i miliardy pszczół w
Ameryce Północnej po prostu zniknęły w przeciągu minionych miesięcy.
Coraz więcej amerykańskich pszczelarzy, którzy otworzyli swoje ule
po raz pierwszy po okresie zimowym, stwierdza to samo.
"Czegoś takiego nigdy jeszcze nie widziałem", powiedział pewnej
gazecie zszokowany kalifornijski pszczelarz David Bradshaw. "Ul
jeden po drugim był po prostu pusty. W gnieździe nie ma ani jednej
pszczoły". Na amerykańskim Wybrzeżu Zachodnim ulotniło się prawie
60% populacji pszczół, a na Wybrzeżu Wschodnim i w Teksasie ponad
70%. Zdarzenie dotknęło więcej niż połowę wszystkich stanów USA oraz
część Kanady. To samo miało miejsce w Hiszpanii i w Polsce. Są
również pierwsze doniesienia ze Szwajcarii a także z Niemiec -, ale
nigdzie nie jest to tak nasilone, jak w USA.
"Wymieranie pszczół
może być ostrzeżeniem dla nas".
To jest osobliwy, niesamowity fenomen, który dotknął populację
pszczół. Nauka dała mu miano zarezerwowane dla czegoś, czego jeszcze
nie można, a może nigdy nie będzie można wyjaśnić: disorder,
perturbacja. Mówi się o "Colony Collapse Disorder, o perturbacji
znanej jako Zapaść Populacji Pszczół - skrót: CCD. O symptomach
wiadomo dużo: w koloniach, których to dotknęło, brakuje wszystkich
dorosłych pszczół, nie ma w pobliżu pszczół wymarłych. Pszczoły
zniknęły, aby umrzeć gdzieś na zewnątrz.
Pozostały zapasy miodu oraz niedojrzałe pszczoły, które umierają z
głodu. Kolonia, która tkwi w takim stanie, z zewnątrz wygląda
całkiem normalnie. Lecz wewnątrz jest o dużo za mało zbyt młodych
robotnic. A na koniec dochodzi tu jeszcze coś osobliwego: w normalny
sposób ule, w których pszczoły wymierają na choroby lub z powodu
zbyt zimnej zimy czy wygłodzenia, są natychmiast obrabowywane przez
inne pszczoły, plądrowane przez pszczelich rabusiów lub przejmowane
przez plagi np. motylicy. W tym przypadku rabunek następuje po
upływie dwóch tygodni.
O
przyczynach znikania nie wiadomo prawie nic. Lecz wiadomo, że byłoby
katastrofą, gdyby pszczoły miodne zniknęły na zawsze, katastrofą
również dla ludzi. "Wcześniej" mówi May Berenbaum, kierowniczka
Instytutu Entomologii na Uniwersytecie Illinois "chodziło o znikanie
kanarków w kopalniach. Kiedy umierały, wtedy górnicy wiedzieli, że
coś się wydarzy. Niektórzy z nas uważają, że dzisiaj tą rolę
przejęły pszczoły". Uwaga, jaką zwróciły na ten fakt media, powoduje
ostrożność May Berenbaum. Przezornie mówi: "Wymieranie pszczół może
być dla nas ostrzeżeniem, że gdzieś została zakłócona równowaga".
Tym razem nie są to
roztocza.
Nie chodzi tutaj tylko o zagrożenie dla gatunku, nie chodzi również
o ilość pszczół na wiosnę lub o miód, którego będzie nam brakowało -
z punktu widzenia ekonomicznego jest to miły, lecz mniej ważny
produkt uboczny. Ludzie pilnie potrzebują pszczół, ponieważ około
1/3 ludzkiego pożywienia jest bezpośrednio lub pośrednio od nich
zależna: jabłka, gruszki, śliwki - większość owoców jest zapylana w
80 - 90% przez pszczoły, podobnie jak drzewa migdałowe, melony,
papryka, dynia, maliny i około 90% innych rodzajów owoców i warzyw -
także karma dla bydła jak koniczyna lub znana w USA Alfalfa.
"Jeśli jecie hamburgery" mówi Berenbaum "zawdzięczacie je
bezpośrednio pszczołom". Niektórzy farmerzy próbują zapylać drzewa
wielkimi wentylatorami, eksperymentują też z trzmielami i innymi
insektami. Lecz jednak alternatywa dla pszczół nie istnieje. Prawie
nie ma dzikich pszczół a już na pewno nie w wielkich monokulturach,
poza tym inne insekty nie dają rady ich zastąpić.
Wartość pszczół dla USA określa się na około 18 miliardów Dolarów,
dla Europy około 5 miliardów Euro. W przemyśle spożywczym pszczoły
to trzecie "domowe zwierzę" plasowane po krowach i świniach a przed
drobiem.
"Właściwie jest raczej osobliwe, że pszczoły tak długo wytrzymały",
mówi badacz pszczół i socjobiolog Juergen Tautz z Biocentrum
Uniwersytetu w Wuerzburgu. Naród pszczeli jest ekstremalnie
kompleksowym superorganizmem, który przez miliony lat dopasowywał
się do najbardziej nieprzyjaznych warunków.
"Jednak w ciągu ostatnich 10-ciu lat uległy silnemu osłabieniu" mówi
Tautz. Przede wszystkim chodzi o zbyt duży stres". Największą plagą
pszczół były dotąd roztocza - Varroa, pasożyt, który wysysał
pszczoły. Jeszcze 10 lat temu naukowcy, którzy robili badania,
potrzebowali 10 razy więcej tych pasożytów, aby zniszczyć 1 ul.
Jednak tym razem to nie jest Varroa.
Być może w rzeczywistości istnieje jedna jedyna, konkretna przyczyna
tej zagłady populacji, która jeszcze nie została wykryta. Ale może
także - i to przypuszczają naukowcy - powodów, które powoli
doprowadziły do wyniszczenia pszczół, jest wiele. Komasacje gruntów,
zbyt małe miedze, mało nieużytków, monokultury, nadmiernie
rozwinięty postęp przemysłowy, usuwanie z lasów każdego
spróchniałego lub pustego w środku drzewa, w którym mogłyby
zasiedlić się dzikie roje.
Miasta i przedmieścia "przerastające" wsie. Powoli zatruwające
pestycydy. Choroby i pasożyty atakujące ze wszystkich zakątków
świata, przywleczone w łańcuchu międzykontynentalnych przesyłek
pszczół hodowlanych.
W
międzyczasie pszczołom zaczyna brakować również człowieka, który
zapewniłby im utrzymanie. W wolnej naturze prawie nie ma już dla
nich miejsca. Pszczelarze również wymierają. Ogólnie, na przykład w
Niemczech, pszczelarstwo jest traktowane głównie jako hobby.
Uprawiają je emeryci, którzy jednak nie mogą sobie pozwolić każdej
wiosny na zadbanie o chore pasieki. "Każdego roku trzeba wydać
przeciętnie od 300 do 500 Euro, to jest dużo pieniędzy dla emeryta",
mówi Tautz.
"Jeśli znikną
pszczoły, człowiekowi pozostają jeszcze cztery lata życia"
Diabelski krąg: im słabsze stają się pszczoły, tym droższe ich
utrzymanie i tym mniej jest pszczelarzy. Tautz oraz inni naukowcy
zajmujący się pszczołami w związku z tym proponują, aby państwo
wspierało ich finansowo. W Ameryce sytuacja wygląda trochę inaczej,
chociaż i tam drastycznie zmniejszyła się ilość pszczelarzy. Tam
problemy wynikają również z faktu, że interes pszczelarski uległ
skonsolidowaniu. Ponieważ pszczelarstwo w USA stało się przemysłem,
przynajmniej częściowo, co właśnie powoduje - w obliczu ironii losu
-, że jest tam tak mało pszczół.
Od połowy lat siedemdziesiątych liczba pszczół miodnych w USA
zmniejszyła się o połowę. W międzyczasie pszczelarze stali się
"mobilni" i jeżdżą od jednej plantacji owoców do drugiej, aby
umożliwiać zapylanie kwiatów przez pszczoły. Tacy "wielcy
pszczelarze" mają czasem po wiele tysięcy uli - przy pasiece
przeciętnej wielkości od 20 do 30 tysięcy sztuk pszczół zimą i do 60
tysięcy latem. Tego roku, wskutek gwałtownych strat za sprawą CCD,
farmerzy posiadający plantacje owoców płacą czasem trzykrotną cenę
za zapylanie (za każdy hektar).
Dalsze postępowanie procesu będzie oznaczało ruinę. Pewien
pszczelarz z Pensylwanii zainwestował 15.000 Dolarów w
przetransportowanie pasieki na zapylanie sadów migdałowych w
Kalifornii. Kiedy tam dotarł, stwierdził, że żaden ul nie przetrwał.
Dotknięci tym zajściem pszczelarze i naukowcy zajmujący się
rzekomo powiedział Albert Einstein: "Jeśli z Ziemi zniknie pszczoła,
człowiekowi pozostaną tylko cztery lata życia; nie ma więcej
pszczół, nie ma więcej zapylania, nie ma więcej roślin, nie ma
więcej zwierząt, nie ma więcej ludzi...".
Źródło:
LINK!