"... Wszystkie nasze dobre działania
są zawsze zbrukane jakimś brakiem
zaufania w dobroć Bożą.
To jest co prawda bardzo cienka nitka,
która trzyma skrępowanego ducha
lecz bardzo przeszkadza wzbić się
do lotu na drogach doskonałości
i działać ze świętą wolnością..."
(Ojciec Pio)
W nadchodzącej nowej epoce uczucia szargają bardzo mocno szamoczącą
się duszę. Każdy nerw ogarnia niepokój. Wszystko faluje: chaos,
zniszczenie,
bezduszność, a ludzie biegają na wszystkie strony w poszukiwaniu tego
co duchowe...
Rodzi się wiele proroków, zwiastują i ostrzegają ludzi zagonionych w
ciemnościach dzisiejszych dziejów. Lecz przy tej grupie ze
wszystkich stron wyłaniają się inni i we własnej gorączce chcą
szerzyć światło. Prości ludzie obserwując te zmagania i zachłanność
tracą nadzieję w rozwój ducha. Wypełniają się słowa proroctwa Jezusa,
że narodzi się
wielu wróżbitów i fałszywych proroków, którzy będą
naśladować Jego dzieła.
Przyjrzyjmy się mocniej wszystkim ludziom, którzy dzisiaj poszukują
pomocników
w sprawach duchowych. Szukają po ziemi, wpatrują się w
niebo. Są też przekonani,
że ci ziemscy przewodnicy są już
dostatecznie przygotowani i od nich poznają prawdę.
Z drugiej strony
uważają siebie za tak samodzielnych i niezależnych, że sami
wszystko
potrafią
i z małym wysiłkiem podołają sprawom Boskim.
"...
Człowiek nie może otrzymać niczego,
co by mu nie było dane z nieba ..."
( J 3, 27)
Brak pokory, zarozumialstwo, brak
samooceny. Taki człowiek
zamiast
stać mocno na ziemi i starać się zmusić siebie do własnego
myślenia i wysiłku, by
utorować własną drogę do światła siedzi pełen
zachwytu na wysokim drzewie i myśli
sobie, że już nigdy
z niego nie
spadnie. A prawda wygląda tak, że właśnie ci co spokojnie
i
rozsądnie kroczą swoją drogą - po ziemi - docierają na sam szczyt i
to się zdarza
w każdej wierze. Jest też grupa ludzi, którzy uważają
siebie za niesamowicie
sprytnych, wytwarzają wokół siebie zupełnie
inną duchową filozofię.
Tysiące ludzi uważa jasnowidzenie i jasnosłyszenie za
ponadprzeciętne zdolności.
Myślą, że już uczynili potężny krok
naprzód. Muszą wiedzieć, że tych zdolności bardzo
często da się
wyuczyć, ale to co ziemskie i zdobyte na ziemi nie posiada wyższych
wartości. Są to talenty poruszające się w niższych granicach. Ileż
to dzisiaj mamy kuglarskich sztuczek, którymi zachwycają się ludzie.
Są i tacy, że w swoim rozwoju
stają się bardzo śmieszni, sami się
dręczą własnymi niedorzecznościami, które
traktują z wielką powagą.
Takie osoby tworzą grupy śmiesznych komediantów.
Sami nie wiedzą do
czego dążą. Mniemają, że wielkim może być tylko ten,
którego duch
tak panuje nad ciałem, że nie wolno mu zachorować, a nawet się
przeziębić. Ojciec Pio jeden z największych uzdrowicieli w XX wieku
cierpiał cale swoje życie. Idąc swoją drogą podpierał się krzyżem
Jezusa Chrystusa.
Każdy Wielki Mistyk
wie, że ćwiczenia ciała i ducha są odrębnymi
sprawami. Kiedy człowiek wzmacnia
ducha wówczas osłabia ciało. Znamy
święte osoby, które się biczowały.
Mało ludzi rozumie dlaczego?
Podczas cierpienia zostaje naruszona równowaga ciało - duch, a z
cierpiącego
i słabego ciała o wiele prędzej wyzwala się dusza.
Ciało jest pewnym etapem w rozwoju ducha, ale trzeba też wiedzieć, że
człowiek jeszcze duchowo niedojrzały będzie miał silne cielesne
powiązania z duchem. Ziarno musi w pełni dojrzeć, aby nadawało się do
zbioru.
Jeśli człowiek za wcześnie świadomie osłabia ciało duch nie dojrzeje
i będzie musiał powracać po raz drugi do tej samej roli. Nie można
również wzmacniać ponad miarę ciała. W ten sposób gubimy moc ducha,
pętamy go niewolniczo, przywiązujemy do materii.
Ci, którzy nie zrozumieją w pełni tego zagadnienia przeżyją niezbyt
miłe
doświadczenie. Jeśli człowiek zwiedzie sam siebie i podąży
fałszywą drogą,
zatrzyma się w rozwoju duchowym. Takie dusze po
śmierci zatrzymują się, nie
mogą dalej się rozwijać. Czasami na
bardzo długo tkwią w świecie pozagrobowym,
dopóki nie wyrównają
wszystkich strat wyrządzonych własnemu duchowi.
Mistycy mówią, że kto poleca ludziom nauki okultystyczne, daje im do
jedzenia
kamienie zamiast chleba. W ten sposób udowadnia, że nie ma
pojęcia o procesie zachodzącym
w ciałach subtelnych. Tacy ludzie nie
mają również pojęcia o prawach rządzących całym systemem życia. Kto
w wyniku praktyk okultystycznych stał się jasnowidzący lub jasnosłyszący to zdarza się, że widzi albo słyszy coś, co pozornie
jest wzniosłe i czyste, chociaż bardzo dalekie od prawdy. Na to
zjawisko nawarstwia się jego mocna fantazja, która czyni w owym
obrazie i słyszeniu wielki chaos. Taki człowiek ze swoim darem stoi
na chwiejnych nogach na granicy prawdy i iluzji. U tych ludzi
wnikają w
ich środowisko szkodliwe niskie wpływy astralne. Osoba,
która przyjmuje te siły staje się
jak statek bez steru na otwartym
morzu, narażony na wszystkie niebezpieczeństwa.
Co niektórzy nazywają siebie mistrzami i mają pewne cechy wrodzone,
które
sami nadal udoskonalają... niestety oni również mają później
ograniczone działania.
Każdy krok na drodze rozbudzenia
jasnowidzenia hamuje wewnętrzny rozwój i rzeczywisty wzlot ducha.
Zamiast do góry taki człowiek leci w dół. Wszystkim co może w ten
sposób osiągnąć jest to, że otwiera się na działania groźnych
nieznanych nurtów, przed którymi byłby chroniony z poziomu Wyższych
Świetlistych Sfer. Tylko odpowiedni stopień czystości pozwala dojść
do wysokich mocy, a nie przez wyszukane praktyki. Czyste odbicia
myśli, słów, i uczynków dają potężną łączność z Najwyższymi
poziomami duchowymi.
Wszystko co człowiek osiąga zbyt wcześnie jest
niebezpieczne.
Ci, którzy namawiają do praktyk okultystycznych innych ludzi biorą
na siebie wielką odpowiedzialność za wszystkie te jednostki. Taki
nauczyciel
będzie mocno związany z ich karmą. Może się zdarzyć, że
po śmierci osiągnie
poziom najmniejszego ucznia, sam nie będzie mógł
posunąć się wyżej, dopóki nie
pomoże wszystkim swoim ofiarom w
nadgonieniu straconego czasu. Jeśli zostawi
po sobie bzdurne książki
będzie przygnieciony do tej pory, dopóki będzie je czytał
inny
człowiek i później będzie błądził za ich mylną nauką. Należy więc
przemyśleć
wszystkie swoje kroki i nie popełniać błędów we własnym
rozwoju duchowym.
Ludzie wewnętrznie dojrzali czują się w tym temacie bardzo dobrze. Z
Najwyższych poziomów otrzymują mądrość, prawdę i wolno im ją
krzewić. Posiadają jasne
zrozumienie
i nigdy nie będą nikogo
namawiać do praktyk okultystycznych.
"... Kto przychodzi z wysoka, panuje nad wszystkimi, a kto z ziemi pochodzi,
należy do ziemi i po ziemsku przemawia.
Kto z nieba pochodzi, Ten jest ponad wszystkim ... "
(J 3, 31).
Lecz dzisiejsi ludzie nie chcą
słuchać tych słów Biblii!
Wyszukują innych słów, aby usprawiedliwić swoje działania.
Jezus powiedział:
"...
Bogami jesteście ...";
nazwał Bogami tych, do których doszło słowo Boże,
a według Pisma to nie może być
naruszone!
Wielu ludzi wygodnie sobie siedzi i oczekuje na przybycie
potężnego
przewodnika. Musimy wiedzieć, że człowiek sam jest
przygotowany do myślenia
i wysiłku. Jeśli jest powołany, aby swoim
słowem wprowadzać innych na prawdziwą
drogę, to jest mu dany ten dar
i żaden pomocnik nie musi stać bezustannie przy jego
boku. Wszyscy,
którzy idą prawdziwą drogą poznania mają otwartą bramę do mądrości
i
wiedzy (poziom 3-ciego oka).
Bóg nie wymaga od nich by byli uczonymi. Jezus Chrystus dał wielki
wzór na prawdziwej drodze do światła i wybierał swoich uczniów
spośród
prostych
i skromnych ludzi, ponieważ właśnie ci nie umieli zmagać się z
błędnymi poglądami.
Dążenie do Boga jest prostą drogą, a nie przez
męczeńskie i dynamiczne
techniki duchowe, czasami trudne do
wykonania. Człowiek nie musi narzucać
sobie duchowej męki tylko
uporządkować własne wnętrze. Skoro zbyt mocno do
swojego rozwoju
użyje swojego rozumu poniesie klęskę. Rozum w swym sposobie
jest
przeciwnikiem wszystkiego co boskie i duchowe. Nie można w nim
szukać
duchowego oparcia. Kto walczy o pierwszeństwo swojego rozumu,
ten czyni
z siebie ziemskiego niewolnika. Rozwija się w swojej pysze
i zarozumialstwie.
Bądźmy więc czujni i utrzymujmy swojego ducha w czujności.
Wystarczy, że tylko mocniej otworzymy oczy i mocniej zobaczymy
świat. Człowiek nawet nie podejrzewa, że wystarczy odrobina uwagi
i
nieznaczny wysiłek, aby jasno zobaczyć swoją duchową drogę.
"... Nie zdaj się nigdy na siebie,
wszelką nadzieje pokładaj tylko w samym Bogu.
Od niego spodziewaj się wszelkiej mocy.
Pozwól, by Duch Święty działał w tobie..."
(Ojciec Pio)
Vancouver
19 Nov. 2007
WIESŁAWA
|