ŚWIAT ENERGII

DZIWNE DŹWIĘKI W GŁOWIE

W ostatnich miesiącach coraz więcej ludzi zgłasza w swojej głowie, w uszach, a nawet w innych partiach swojego ciała dziwne dźwięki. Sprawdzałam nawet na angielskojęzycznych forach i okazuje się, że ten problem występuje u ludzi na całym świecie co najmniej od 3 lat.

Ludzie się boją, wołają o pomoc, ratunek, ale świat medyczny tylko kwituje: to zwykły Tinnitus i leczą takich ludzi za pomocą własnych metod. Dziwne to jest, że tyle ludzi nagle zaczęło masowo cierpieć na epidemię Tinnitus ... a może jednak mamy tutaj inne zjawisko i nie ma to nic wspólnego z chorobą?

Tinnitus auris (łac). - szumy uszne, - grupa przykrych doznań dźwiękowych pochodzenia endogennego, które zwykle są objawami drobnych defektów w uchu wewnętrznym. Szumy uszne mają charakter subiektywny, słyszane są tylko przez osobę, u której powodują dyskomfort. Nie pochodzą z otoczenia, jednak zbyt głośny dźwięk może je generować. Odczuwane są w uszach lub w głowie. (Wikipedia)

Idąc za własnym doświadczeniem wiem, że jest to już sygnał przyjmowania w nasze układy nerwowe większej częstotliwości energii, która przepływa z prędkością większą jak światło w naszych kanałach energetycznych i wytwarza szum.

Ludzie odczuwają to w różny sposób, w zależności od siły strumienia energetycznego i budzenia się naszych ciał. Nie wszyscy będą przebudzeni w ten sam sposób, z taką samą siłą, i nie wszyscy będą w stanie przyjąć wyższe energie. Ciała energetyczne wielu ludzi są potężnie poblokowane, a wiadomo, że aby rozwalić taki orzech kokosowy potrzeba na to i czasu i właściwych narzędzi. Tak, tak, wielu ludzi siedzi sobie spokojnie w takiej twardej skorupie i nawet nie zauważa, że światło do niego mówi.

Dotychczas odbieraliśmy wszechświat na innych falach, nasze ciała są nadal trójwymiarowe, a tu nagle wielka fala nowej energii bombarduje nas z potężną siłą, niczym tornado, słyszymy we własnym wnętrzu dźwięki, szumy, a nawet wycie wiatru.... wielu ludzi tych bardziej wrażliwych zaczyna słyszeć wieczne OM, które wibruje we wszystkich naszych komórkach. Ono zawsze w nas było i jest, i nie ważne czy je słyszeliśmy czy nie, lecz teraz na pewno wielu ludzi będzie żyło w jego brzmieniu. Pierwsze zderzenie z nową falą energii bywa z reguły bardzo subtelne, można go nawet nie zauważyć, takie niewinne, działa jakby podprogowo.

Pamiętam moje pierwsze doświadczenia w roku 2000; podczas odpoczynku nagle przez moją głowę, od prawej skroni do lewej przeleciał dziwny, delikatny elektryczny impuls. Niby taki delikatny lecz zupełnie mi obcy, od razu obudził moją czujność, nic podobnego nie zdarzyło się przedtem w moim ciele. Było to coś, czego logicznie nie umiałam wyjaśnić? Żadne medyczne wyjaśnienie nie pasowało do tego zjawiska. Po kilku dniach impuls pojawił się ponownie i był już bardziej zauważalny, nie dał się zignorować. Po paru tygodniach stawał się coraz głębszy i wyraźniejszy, i nie był to już pojedynczy impuls tylko cała seria, w różnych odstępach czasu.

Z biegiem czasu zaczął zagłuszać wszystko w moim ciele, w lipcu przypominał dudniący pociąg, następnie tornado w całym ciele. Był bardzo żywiołowy, każdego dnia doświadczałam go inaczej. Z początku był to tylko impuls, później szum, dudnienie pociągu, tornado, silnie wiejący wiatr, odrzutowiec ... ten odgłos był dla mnie najbardziej przykry, można było oszaleć, całe noce siedziałam oparta o ścianę, ponieważ w pozycji stojącej lub siedzącej był łagodniejszy. Trwało to tak do 13 października 2000 r. W międzyczasie nie wiem ile razy korzystałam z pomocy różnych lekarzy, a nawet pogotowia ... niestety, wszyscy patrzyli na mnie jak na zjawę z obcej planety i nie mogli zrozumieć o czym ja mówię. 13 października, po bardzo drastycznych przeżyciach, po raz pierwszy doświadczyłam śmierci klinicznej ... i co się stało? Moje huki nagle mnie opuściły. Kiedy wróciłam z powrotem usłyszałam w mojej głowie zupełnie inny dźwięk, muzykę cykad.

Byłam bardzo zaskoczona, ale ten dźwięk dawał mi jakąś nową siłę, jakąś wewnętrzna radość ? I też nie umiałam znaleźć na to odpowiedzi przez długie tygodnie. Dopiero badający mnie psychiatra powiedział: zostałaś przyłączona do Uniwersum! Cóż to takiego znaczy? - zapytałam zdumiona? On się tylko uśmiechnął i wręczył mi materiały o Kundalini. Sporządził na mój temat trzech stronicowy raport dla moich lekarzy i wskazówki co mają dalej ze mną robić ... do dzisiaj kiedy każdy nowy lekarz czyta ten raport milknie i patrzy na mnie dziwnie ... ale mam za to święty spokój, nie męczą mnie lekarstwami, ani wymyślnymi badaniami. Jeśli je robią to tylko na moje życzenie.

Od tamtej nocy jeszcze wiele się wydarzyło, w ciągu następnej doby przeżyłam drugi raz NDE (śmierć kliniczna), ale już nigdy nie doświadczyłam huków w głowie, jednak została ze mną ta tajemnicza muzyka i gra w mojej głowie do tej pory, non-stop już przeszło 11 lat. Obecnie moja muzyka ścisza się w dzień, w nocy wzrasta, czasami się mocno nasila lecz nie sprawia mi przykrości jak to było na początku tego procesu. Słyszę muzykę podobną do śpiewu cykad, jakby granie na subtelnych dzwoneczkach, szum fal, wodospadów, czasami odzywa się jakiś grzmot albo śpiew ptaka, nocami słyszę wyraźnie jakby nadciągające z kosmosu OM ... dużo ludzi pyta czy mi to nie przeszkadza? Nie, dzisiaj bez tej swojej „radiostacji” nie potrafiłam bym już żyć, ten z początku obcy mi dźwięk stał się moim nierozłącznym towarzyszem i jest dla mnie słodkim odczuciem.

Różnie to bywa u różnych ludzi, zwierzają się w swoich doświadczeniach, że słyszą chwilowo dźwięki, szczególnie podczas medytacji ... ale ostatnio zgłaszają podobne doświadczenia i ci, którzy w ogóle nie medytują. Zazwyczaj boją się, bo nie umieją sobie tego zjawiska wytłumaczyć. Z moich doświadczeń z rozmów z ludźmi, nie zdarzyło mi się, aby ktoś słyszał dźwięk ciągły. Dźwięk ciągły to już związek z naszą duszą.

W czasie tych 11 lat zauważyłam różne rytmy; przychodzą, odchodzą i pojawiają się w nowej formie, ale ich podkładem jest ten sam śpiew cykad. Dzisiaj już wiem, że każdy dźwięk objawia nam w jakim jesteśmy stanie świadomości, sugeruje jakie energie wnikają w nasze ciało, jakie energie dominują i kiedy jaka energia kontaktuje się z nami. To jest swoisty rodzaj komunikacji międzywymiarowej. Zaczynamy kontaktować się z wyższymi wymiarami za pomocą naszych komórek. To świadczy już o stopniu wznoszenia się naszych ciał fizycznych. Upłynie jeszcze niejedna woda w rzece zanim rozpoznamy wyższe energie, ale podstawy mamy już za sobą.

Po ciężkich i hardych dla nas tonach, kiedy w nasze ciało wnika bardzo wysoka częstotliwość, kiedy prócz rozpaczy nie widać żadnej nadziei przychodzi i ta chwila, kiedy dźwięk mówi do nas i sprawia nam wielką radość. Zwykle pojawia się po prawej stronie głowy, ma charakter prądu, z czasem okazuje się, że w ciele gra każda komórka, niczym dzwoneczki na wietrze.

Nawet jak energia chwilowo jest uśpiona, to kiedy pociągniemy palcami po skórze, to odrywają się stamtąd niczym banieczki mydlane odrobinki energii i uciekają przed naszymi palcami z wesołym śpiewem, przenoszą się w inne miejsce i tam osiadają. Jest to cudowne doświadczenie. We wrześniu 2000 roku nagle poczułam w mojej głowie szybko płynący strumień czegoś, co mi właśnie przypominało strumień ale nie z wody tylko jakby z piany, i słyszałam w głowie tysiące pękających mydlanych baniek.

Wyższa energia bombarduje nasze ciała wprowadzając w naszą świadomość rezonansowe drgania. Ciało zaczyna się zmieniać, a to co w nim gra i śpiewa to subatomowe prądy światła, wchodzą w nasz układ nerwowy i we wszystkie organy.

W obecnych czasach doświadczamy zjawisk dotychczas nam nie znanych ... z początku próbujemy tłumaczyć to, czego nie znamy, co nam przeszkadza, zakłóca nasze życie, a później odczuwamy głód na te doznania. ... a te dźwięki są nam bardzo pomocne, rozluźniają karmiczne więzy, dodają świadomości naszemu życiu. Dzięki nim nasze ciało jest w stanie równowagi.

Dlaczego na początku bywają takie harde?

Zależy to od tego jakie energie bombardują nasze ciało, z wyższych wymiarów idą te bardziej intensywne wibracje o bardzo wysokich częstotliwościach, a nasze trójwymiarowe ciała są jeszcze na nie niegotowe. Powoli przebijają nasze twarde skorupy, zmieniają i poszerzają kanały energetyczne ...w moim przypadku odbierałam je jak strzały z paralizatorów elektrycznych, można było oszaleć, szczególnie kiedy przeszywały moja głowę i kręgosłup, duże paluchy u stóp, aż krzyczałam z bólu. Ciężko przeżyłam odblokowywanie punktów energetycznych na głowie i otwieranie się czakry korony. Toteż mam już wyobraźnię jak wyglądało doświadczenie korony cierniowej Jezusa. To było olbrzymie cierpienie, wydawało mi się, że umrę z bólu. I w zasadzie tak się zdarzyło, właśnie tej nocy nie wytrzymałam i odeszłam od ciała.

Najgorzej przeżyłam otwieranie się głównych kanałów, ale również i te mniejsze też dobrze dokuczyły. W tym procesie towarzyszą różne emocje: strachu, bólu, złości, buntu ... innym razem wnika w ciało spokój, cierpliwość, poddanie i nawet nie popłynie ani jedna łza. Dopóki wszystko się nie ustabilizuje człowiek przeżywa bardzo głębokie stany ... dzisiaj tak sobie myślę: wszystko było potrzebne, czym głębsze przeżycie tym mocniej zahartowana dusza, wchodzimy w głęboką świadomość. Z początku jest to bardzo bolesne bo dusze śpią, senny umysł ledwo odbiera energię, później dźwięk dociera wszędzie, można go usłyszeć wszystkimi zmysłami.

Intensywny ciągły dźwięk w głowie, sugeruje, że nasza dusza przeniosła się do centrum głowy, ma już połączenie z Bogiem.

Trudno w to uwierzyć, że w ciele człowieka mogą się zdarzyć takie niesamowite rzeczy. Otwarte ciało to już ciągłe doświadczenie, nie tylko dźwięków, ale i światła i przepływającej bez przerwy niczym rzeki energii elektrycznej. Czujemy ją we wszystkich kanałach, organach, komórkach, od czubka głowy do palców stóp. W moim przypadku najmocniej pracuje w okolicy głowy i kręgosłupa.

Starożytni mnisi tworzyli muzyczne mantry, aby pomogły im otwierać ich ciało. Stare Wedy mówią: mowa jest istotą człowieczeństwa, wszystko co powstaje, powstaje przez mowę. Tak, moc słowa jest potężna.

„Na początku było słowo.”

Muzyczna mantra postrzegana jest jako konieczność duchowego rozwoju, Wedy także mówią: bez mantry nie można osiągnąć Buddy. Kiedy śpiewamy mantry scalamy wibracje dźwiękowe i stajemy się jednością z falą energii, obiektu swojej mantry.

2 Feb. 2011

WIESŁAWA