NOWA ERA

DWA BIEGUNY...?
(WIERSZE CZĘŚĆ 2)
LINK! DO DWA BIEGUNY...? (ARTYKUŁ)
LINK! DO DWA BIEGUNY...? (WIERSZE CZĘŚĆ 1)

DZIECI ŚWIATŁA!
(poemat)

  ...a była ciemność
i stała się jasność...

  W tej ciemności panował
niezmącony spokój.
Wielka otchłań
dając schronienie,
 milczące.

  Żył w niej Wielki Duch
i wdychał
 głęboko ciszę,
wszechobecną.

  Biały Gołąb Wolności,
który fruwał razem z wiatrem,
rozłożył swe skrzydła
i łopocząc nimi
przeniknął to wnętrze.

  W tej wielkiej ciszy
jego łoskot skrzydeł
zawirował dźwiękiem.
A ten łagodny dźwięk
 dotknął ciemności
i przerwał tą ciszę swoim tańcem.

Obudził się Wielki Duch,
przetarł swe oczy.
Ktoś jego spokój zamienił w ruch
a ten nabierał subtelnej mocy.
Wirujące skrzydła ptaka
objęły go i porwały do tańca.

  Wielki Duch
spojony w parze
z białym gołębiem usłyszał
głośne wołanie.

  To Biały gołąb
 rozpoczął
swoją nową pieśń,
ogłaszając swoje przesłanie.

  Krzyczał wokoło
 i budził śpiących.
Narodził się stwórca,
nie będzie już wiecznej nocy.

  Obudź się,
zobacz jak zaczynają
poruszać się fale.
A o co się oprą
pobudzają do życia.

  I zajaśniała poświata
na końcu
ciemnego tunelu.
A tam wynurzył się
złoty pająk.
Wysyłał nitki światła.

  A te szeptały
 - bierzmy się do pracy.
Wyplatajmy tkaninę,
twórzmy nowe wzory.

  Uczyńmy
z ciemności światło,
uczyńmy
płodną ziemię.

  Zasiejmy słoneczne
ziarno,
niech zapuści w glebie korzenie.
Przywołajmy złotą mądrość,
aby dała tej ziemi siłę.

  Niech słońce wykrzesa
swój złoty ogień,
niech mu nada
właściwą formę.

  Przywołajmy
 miłość.
Otwórzmy
przed nią szeroko bramy.

  Gwiazdy się obudziły
i przyłączyły
do tego wielkiego dzieła.
Ożyło złote ziarno
i ożyła miłość.

  A ktoś głośno zawołał
- a gdzie są dzieci światła?-

  biegnijcie ich szukać.
Kochani usłyszcie
nasze wołanie.
Śpieszcie się ,
macie wiele pracy.

  Obudziły się
 promienie tęczy,
Dostroiły swoje barwy.
Właśnie płyną
na ich grzbietach
dzieci słońca.
Z radością wyczekiwały
na te czasy.

  A niestrudzony
gołąb śpiewał
- uwierzcie w siebie,
uwierzcie
w moją wizję.
Wznieście
własne domy.

  Ale pamiętajcie,
jesteście podróżnikami
i w swoim czasie
musicie wrócić do domu.

Zapamiętajcie
własną tożsamość,
Zapamiętajcie
własne imiona.
Bez lęku oczekujcie śmierci.

  Pamiętajcie,
przez kogo zostaliście stworzone.
I że wszyscy należycie
do jednego
Wielkiego Magicznego Kręgu.

DROGA PRZEZ ŻYCIE

Śpiewa wiatr jesienne murmurando,
wsłuchaj się w jego głos.
Dosłyszysz tam własne imię.
Jest ktoś,
kto przywołuje cię.

  Twoje życie.
nigdy nie wiesz,
czy wybrałeś właściwą drogę.
Rozejrzyj się i zgadnij,
gdzie cię ona zaprowadzi.

  Idąc przez swoją ścieżkę życia,
nie zapomnij zabrać ze sobą,
współczucia,
umiarkowania
i człowieczeństwa.
Niech zawsze kroczą z tobą.

  Twoja droga to tysiące mil.
Trzymaj własny balans.
Nie zachwiej się,
czy idziesz przez wysoką górę
czy dolinami rzek.

  Szukaj spokoju i zadowolenia.
Bądź silny jak skała
i potężny jak wielka rzeka.

  W każdym dniu
spotkasz ciężkie chwile.
Ale one wcześniej
czy później muszą odejść.

  Bądź wytrwały
i nie pogub się.

  To co jest w tobie,
prowadzi cię
przez życie.

  Odwaga.
Wzmacnia
twoje kroki.

  Mądrość.
Pokazuje różnice.
Mówi jaką
ścieżkę wybrać.

Modlitwa.
Przynosi pokój,
siłę
i wiele więcej...

  I jeśli będziesz się trzymał
swoich najlepszych zalet
wypełnią się twoje marzenia.
Nie zgub swojej drogi,
wybierz właściwy cel.

  A twoje życie
stanie się szczęśliwe.
Zrozumiesz własny byt.
i pomożesz innym.

  Nie spychaj w cień
swojego przeznaczenia.
Daremny trud.

  Wypełnij
wszystko dzisiaj.
Na jutro
nie odkładaj.

  Bo nigdy nie wiesz,
gdzie się skończy twoja podróż.
Może się zdarzyć,
że nie zdarzysz
dosięgnąć gwiazd.

  Pryśnie cały twój sen.
Więc nie pogub dróg,
ta właściwa jest bezcenna.

  Dosięgnij nieba.
Znajdź złotą nić.
Ona cię prowadzi,
jak betlejemska gwiazda.
To jest twoje życie.
To jest sam Bóg.

  Zaakceptuj jego plan.
On cię błogosławi.
Oświeca
twoją ścieżkę.
Nie ważne
jaka jest trudna.

  Więc nie czekaj.
Uchwyć ten złoty promień.
To on
pociągnie cię do gwiazd.

  DZIKI  KWIATEK

  Żyłam na wielkiej łące
jako dziki polny kwiat.
Słonko mnie pieściło
a ja przebijałam się w gąszczu
traw do niego.

  O łąki zielone,
kwiatami ozdobione.
Daliście mi głębokie
milczące schronienie.
I tkwię tu wśród was
wtulona ramiona
 ciemności,
bom za mała bym mogła
wyjść z tego mroku.

  Ale ja ciągle spoglądałam
w górę,  w promieniach
złocistego słońca  się ogrzewałam.
Bez słowa skargi,
kiedy deszczyk rosił,
zagłuszona przez dzikie chwasty.

  Tuliłam się do ziemi,
kiedy dumna polna lilia
obrzucała
mnie, ironicznym
spojrzeniem.
 Mówiła
któż ty jesteś...?
 
I wietrzyk mną
poruszał
i oset
ranił.

  Dzika róża wbijała swe kolce
w me płatki, delikatne.
Roniłam cicho łezki,
 moja kwiatowa dusza
czegoś innego, pragnęła.

  Dni upływały.
Przeszła wiosna.
Przeszło lato...

  I nagle jak w przypływie
wielkiej nawałnicy,
dziób wielkiego ptaka
mnie dotknął i porwał do góry.

  Wzbił się do samego nieba.
Oślepił mnie blask słońca,
którego tak zawsze
mocno pragnęłam.

  Dechu mi brakło
i zwątpiłam
 w dalsze istnienie.
To był koniec, dla mnie.

  Nie było już mojej łąki
i dumnej lili...
i kolczastej róży.
Tylko ten straszliwy wielki ptak,
skrzecząc okropnym głosem
pchał mnie ciągle do góry.

  Ostatkiem własnych sił
wyrwałam się z jego dzioba.
Runęłam na twardą skałę,
nad swoim losem, płacząc.

  Zamknęły się
 moje drogi,
które i tak nigdy nie były
otworzone.

  Zadrżała moja dusza.
Żar wielki od kamienia
 
mnie palił.
A ten sam blask słońca,
co go tak mocno pragnęłam
teraz trawił mnie
okrutnym ogniem.
Coraz bardziej
słabłam.

  Już nie wiem jak to się stało?
Jakaś nowa nadzieja
mnie porwała.
Poczułam łagodny dotyk
i czyjeś słowa
Skąd się tu wzięłaś?

  Ty rzadki i wspaniały kwiecie
Ty co koisz i leczysz,
otulasz wszystkie rany.
Ty tutaj?
A my cię wszyscy szukamy!

  I delikatnie tuląc
w swych dłoniach
Posadził
pod drzewem jabłoni.

  O mój wybawicielu
o sercu pełnym miłości,
przywróciłeś mi radość.
Już nie ma we mnie żałości.  

Ręce ogrodnika mego
wyrwały
mnie od śmierci,
ugasiły
moje pragnienie.

  Spojrzałam na nowe miejsce.
Jakże różne
od utraconej łąki.
Piękna róża rozlewa
swój nektarowy zapach.
Ooo... lilia mi się kłania.

  Zgubiłam wszystko.
Nie ujrzę już mojej łąki.
Ale zostałam wywyższona.
I mam w sobie skarb niezgłębiony.
Już nigdy nie pójdę w inne strony.
Nie jestem zgubiona.
 

WIESŁAWA